Najskuteczniejsze granice to te postawione sobie. Długo tego nie rozumiałam. A granice były mi bardzo potrzebne, ponieważ mój mąż był wobec mnie agresywny, stosował groźby i wyzwiska, także w obecności dziecka. Wyzywał mnie głośno pod domem, żebym się wstydziła. Był agresywny wobec rzeczy, groził użyciem siły wobec mnie, raz mnie poszarpał. I nie umiałam tego powstrzymać. Próbowałam to zrobić, stawiając granice jemu. I, co w sumie teraz dla mnie jest już oczywiste, mąż tych granic nie respektował.Beata_T pisze: ↑16 lip 2021, 13:58 W przypadku domu- masz rację. Tutaj na ten moment utknęłam, nic nie mogę zrobić, jedynie zostawić.
Ale jeśli mowa o wtrącaniu się innych osób w sprawy mojego małżeństwa to czuje wyraźną potrzebę i powinność by asertywnie komunikować granice. To męczy i również powoduje bezsilność w momencie kiedy zbyt często muszę o nich przypominać bądź wspólnie osiągnięte ustalenia nie są respektowane, moje prośby są ignorowane. Tutaj też mam odpuścić? Nasuwa mi się "Dlaczego mnie bijesz?"
Tu na forum przeczytałam o stawianiu granic sobie. Dużo czasu mi zajęło zrozumienie, o co w tym chodzi. Nawet wydawało mi się to dziwne. Jak to - mąz szaleje i jest agresywny, a ja mam stawiac granice sobie? Nie rozumiałam jak miałoby to zadziałać. Ale gdy zrozumiałam, i zaczęłam stawiać sobie granice, efekty były niemal natychmiastowe. Jak to zrobiłam?
Najpier ustaliłam, gdzie ja te granice mam. Nie chciałam, by mąż na mnie krzyczał, by mnie wyzywał, by coś niszczył, groził, oraz by opiekował się dzieckiem będąc w stanie nietrzeźwym. I zaczęłam sobie w tym względzie stawiać granice, pamiętając cały czas o tym, że jedyną osobą na którą mam wpływ jestem ja sama. Radykalnie skończyłam więc też z mówieniem mężowi co ma robić, a czego nie, ustaleniami, mówieniem mu, czego ja chcę albo co ja zrobię...
Okazało się to proste i skuteczne. Tym bardziej, że nie wymagało żadnych rozmów z mężem, czy tłumaczenia mu, że jego zachowanie nie jest w porządku. Z początku było to trudne, bo się bałam. Ale podjęłam wyzwanie: stawiając granice sobie ja kończyłam rozmowę przy pierwszych oznakach agresji męża. Ja nie przekazywałam mężowi syna, gdy miałam wątpliwości co do jego stanu. Gdy zdarzało się, że mąż zachowywał się agresywnie w domu, ja krótko mówiłam, że proszę by wyszedł. W razie odmowy i kontynuowania agresywnego zachowania przez męża, ja dzwoniłam po policję.
I tak postawione granice okazały się odpowiednie i skuteczne. Przemoc ustała.
Bardzo ważna rzecz, której także się musiałam nauczyć, że stawiając sobie granice w ten sposób potrzebuję zachowywać się spokojnie i z szacunkiem wobec osoby z którą jestem w inetrakcji, czyli mojego męża. Niezależnie od tego w jaki sposób zachowuje się mąż.
Może warto byś pomyślała, gdzie dokładnie są twoje granice - i jak je możesz sobie postawić, równocześnie zachowując się z szacunkiem wobec osób z rodziny męża i samego męża. Jak sama piszesz, stawianie granic i ustalenia z innymi nie działają. A tymi samymi metodami osiągamy zazwyczaj te same efekty. Może czas, by coś zmienić?