Ale ja nie napisałam, że nie ma kompromisu i jest agresja. Ja mòwię, mąż słucha, ma inne zdanie to próbujemy coś rozwiązać o to chodzi. Z mojego doświadczenia piszę, mam osobę niby bliską, a mnie nie lubi i sama nie chce się spotkać, nic na siłę . Na siłę to moja matka próbowała coś zrobić byśmy się polubiły.Ewuryca pisze: ↑25 cze 2021, 14:48Caliope pozwole sobie nie zgodzic sie z tym zdaniem. Takie ostre granice stawia się kiedy ktoś stosuje przemoc i musimy sie bronic. Inne sytuacje, a przede wszystkim małżenstwo, to sztuka kompromisu. Jesli Beata powie ja tu nie chce mieszkac i koniec, a maz powie ja tu chce mieszkac i koniec to gdzie dalej ich to zaprowadzi? Potrzebna jest zdrowa komunikacja bez agresji - nawet a zwlaszcza tej ukrytej, potrzebne jest nastawienie z miloscią i szacunkiem, nawet do tego wkurzającego nas męza czy tesciów. A spotkania, obiady, rozmowy mimo niechęci to wedlug mnie dobre środki aby próbować relacje naprawiac czy budowac, w ten sposob poznajemy sie nawzajem, moze ktos zmieni zdanie, moze dostrzeze wiecej dobra niz zla. Jesli zakmniemy sie na relacje i komunikacje to jakim cudem zbudujemy malzenstwo?Caliope pisze: ↑25 cze 2021, 9:55Ja bym z mężem porozmawiała, że ja w tym domu mieszkać nie chcę, jeśli to taki problem, po co się męczyć i kłócić, krótki komunikat. Też wiem, że jak ktoś mnie nie lubi, to żaden obiad nie pomoże, bo będzie i tak czuć napięcie.Beata_T pisze: ↑25 cze 2021, 8:47 Osmielę się nie podziękować za te z rad, które niewiele mają wspólnego z prawdziwym zrozumieniem sytuacji, a raczej zdają się być powierzchowną oceną, moralizatorstwem i wyglądają jakby wyzierała z nich zawiść.
Czy kluczem jest zdanie "Pieniędzy nam nie brakuje"? Czy ktoś, kto w zaufaniu podzieli się takim wyznaniem, nie zasługuje na kulturalne potraktowanie na darmowym, publicznym forum?
Polska w pigułce.
Nie zasługuję tu na nic, to jasne.
Nie generalizuję, a za wnikliwość dziękuję.
To dopiero pierwszy rok...
Moderator: Moderatorzy
Re: To dopiero pierwszy rok...
Re: To dopiero pierwszy rok...
Masz oczekiwania i wymagania wobec męża.
Ja to rozumiem. Ale... Ale to powoduje, że nie potrafiąc zmienić zachowania męża na pożądane, stajesz się coraz bardziej sfrustrowana.
Mozesz zmieniać tylko siebie. Wpływ masz tylko na siebie. Taka jest niestety trudna prawda.
Więc lepiej skup się na sobie, na tym co możesz zmienić w sobie, żeby tobie było łatwiej.
Bo może mówisz do niego w niezrozumiały sposób?
Może on słyszy tylko pretensje?
Może trzeba zastanowić się jak komunikować mu swoje informacje w skuteczniuejszy sposób?
Może to nie kwestia złej woli lub braku woli,, a kwestia trudności w komunikacji?
To ja Ci radziłam.
Wyjazd po to, żebyś Ty nabrała dystansu i poszukała siebie. Nie żeby coś wymusić na mężu.
Maz wraca na stare tory, bo zmiana nie wynikała z jego potrzeby a z "dociśnięcia" i po prostu się starał. A nie da się starać całe życie.
Ale yo nie znaczy, że zmiana nie jest możliwa.
Uwierz mi, że najlepsza drogą do zmiany zachowania otoczenia jest zmiana samego siebie.
Naprawdę
Tak. Tak mysle, ze potrzebujesz odpocząć.
Pomyśl o tym na poważnie.
Re: To dopiero pierwszy rok...
Hej Beatko
No cóż.... My katolicy zdecydowanie częściej powinniśmy czytać Pismo św
'opuści syn ojca i matkę i złączy się z żoną i będą jednym ciałem'
Gdzieś to umknęło mężowi i jego rodzinie....
Co ja widzę?
Dwa mega skrajne światy które próbują mniej lub bardziej zbudować swój własny...
Ty - samodzielna i niezależna od 18 rż
Mąż - do 34 rż z rodzicami
Oba przypadki skrajne jak na polskie warunki
Co ja jeszcze widzę?
Niepokojące Stany lękowe i nerwicowe u ciebie. Poczucie odrzucenia.
Wszystko to nie wróży dobrze zwłaszcza że masz koszmary.
Co ja bym zrobiła?
No cóż.... na radykalne kroki masz zawsze czas
Może spróbuj użyć swojego kobiecego sprytu?
Chyba pora na dojrzałe decyzję?
Nie masz prawa własności i ten dom jest męża. Ok - wiedziałaś o tym od początku. Piszesz że boisz się przyszłości i ja to rozumiem.
Piszesz że wiedzie wam się materialnie dobrze
Czy uspokoiłoby cię kupno własnego mieszkania?
Albo odkładanie kwoty na ewentualne kupno?
Bo skoro to jest lokum męża jako zabezpieczenie przed tobą to chyba jest logiczne że nie będziesz go sponsorować w tym zabezpieczeniu
I albo ten dom będzie zapisany też na ciebie albo będziesz tylko lokatorem.
To według mnie uczciwe jest a skoro teściowie są tak przedsiębiorczy - co trzeba im oddać to jako przedsiębiorcy zrozumieją
Co myślisz o takim rozwiązaniu?
Nie masz prywatności. Pewnie jednak masz tam swój pokój. Jeżeli on jest dla ciebie to masz prawo zamontować klucz w drzwiach. I możesz powiedzieć że potrzebujesz prywatności ale tłumaczyć to już nie musisz bo każdy to wie
Uspokoiłoby cię to chociaż trochę?
Piszesz że nie możesz współżyć przy teściach
Dziewczyno!
Krzycz ile wlezie z rozkoszy! Krzycz tak głośno żeby to słyszał teściu! Tak tak!!!! i jeszcze jeszcze!!!!
Jak myślisz - co zrobi teściowa?
Gdzie będzie spała?
Jak zareaguje mąż?
Mąż dużo czasu spędza na budowie. Myślę że powinien skoro i jemu pomogli to i on pomaga. Natomiast można znaleźć balans. I możesz spróbować mu w tym pomóc
Fryzjer kosmetyczka sukieneczka szpilki - kochanie wychodzę idziesz że mną?
Wracasz zrelaksowana a on styrany
Może zechce dołączyć?
A ty przecież masz przyjaciół możesz fajnie spędzić czas prawda?
Tak mnie zastanawia - czy ktoś teściom powiedział Stop?
Bo jeśli nie - to dlaczego mieliby się zatrzymać?
Jak małżonkowie rodzeństwa męża reagują na takie zachowanie?
Coby nie powiedzieć to teściowie byli od początku z tobą szczerzy. Powiedzieli że chodzi o pieniądze. Ciebie to oburzyło i zatkało ale taka była prawda
Bo sama widzisz że pieniądze są nr 1
A możesz coś znaleźć pozytywnego w tych teściach?
Bo warto się zaprzyjaźnić zwłaszcza z wrogiem
A tak na poważnie jest taka płyta 'mamo tato to nasze życie' warto ją posłuchać nawet z mężem
I jeszcze ''rozplątani' o. Szustak o trudnych relacjach w rodzinie. Szczerze polecam
Najważniejsze żebyś podniosła głowę. Kurcze.... Dziewczyno! Tyle lat niezależna i wesoła a teraz powalona na kanapie bo... Co?
Bo to nie twój dom?
To sobie to załatw
Załatw sobie wszystko
Przyjadą bez zapowiedzi?
Zostaw bieliznę na stole czy mega bałagan - gdybyście uprzedzili przygotowałabym się/ugotowała coś
A tak to wodą mogę poczęstować
Albo wychodzę - jak się umówicie postaram się być następnym razem
A ty uczty robisz. Kto by nie chciał wpadać?
Musisz tak pokombinować żeby to im opłacało się uprzedzać was o przyjeździe
Oczywiście ja to piszę wszystko trochę z przymrużeniem oka bo chcę żebyś na to Spojrzała trochę z innej strony - ty nie jesteś na jakimś egzaminie z życia.
Ty masz ŻYĆ!
I dbać żeby to życie cię rozwijało a nie zwijało
Ważne żebyś zrozumiała że mężowi taka relacja z rodzicami pasuje.
To tobie nie pasuje twoja relacja z nimi i to ty musisz ją ustawić po swojemu.
A mąż - mam nadzieję że w końcu zdecyduje że fajnie być odrębnym bytem a nie przy rodzicach uzależniony całe życie
Coś czuję że ci się to uda
Wszak tyle już przeszłaś sama i z mężem
I zamiast gniewać się na Pana Boga proś Go o prowadzenie a będzie dobrze:)
Pozdrawiam
No cóż.... My katolicy zdecydowanie częściej powinniśmy czytać Pismo św
'opuści syn ojca i matkę i złączy się z żoną i będą jednym ciałem'
Gdzieś to umknęło mężowi i jego rodzinie....
Co ja widzę?
Dwa mega skrajne światy które próbują mniej lub bardziej zbudować swój własny...
Ty - samodzielna i niezależna od 18 rż
Mąż - do 34 rż z rodzicami
Oba przypadki skrajne jak na polskie warunki
Co ja jeszcze widzę?
Niepokojące Stany lękowe i nerwicowe u ciebie. Poczucie odrzucenia.
Wszystko to nie wróży dobrze zwłaszcza że masz koszmary.
Co ja bym zrobiła?
No cóż.... na radykalne kroki masz zawsze czas
Może spróbuj użyć swojego kobiecego sprytu?
Chyba pora na dojrzałe decyzję?
Nie masz prawa własności i ten dom jest męża. Ok - wiedziałaś o tym od początku. Piszesz że boisz się przyszłości i ja to rozumiem.
Piszesz że wiedzie wam się materialnie dobrze
Czy uspokoiłoby cię kupno własnego mieszkania?
Albo odkładanie kwoty na ewentualne kupno?
Bo skoro to jest lokum męża jako zabezpieczenie przed tobą to chyba jest logiczne że nie będziesz go sponsorować w tym zabezpieczeniu
I albo ten dom będzie zapisany też na ciebie albo będziesz tylko lokatorem.
To według mnie uczciwe jest a skoro teściowie są tak przedsiębiorczy - co trzeba im oddać to jako przedsiębiorcy zrozumieją
Co myślisz o takim rozwiązaniu?
Nie masz prywatności. Pewnie jednak masz tam swój pokój. Jeżeli on jest dla ciebie to masz prawo zamontować klucz w drzwiach. I możesz powiedzieć że potrzebujesz prywatności ale tłumaczyć to już nie musisz bo każdy to wie
Uspokoiłoby cię to chociaż trochę?
Piszesz że nie możesz współżyć przy teściach
Dziewczyno!
Krzycz ile wlezie z rozkoszy! Krzycz tak głośno żeby to słyszał teściu! Tak tak!!!! i jeszcze jeszcze!!!!
Jak myślisz - co zrobi teściowa?
Gdzie będzie spała?
Jak zareaguje mąż?
Mąż dużo czasu spędza na budowie. Myślę że powinien skoro i jemu pomogli to i on pomaga. Natomiast można znaleźć balans. I możesz spróbować mu w tym pomóc
Fryzjer kosmetyczka sukieneczka szpilki - kochanie wychodzę idziesz że mną?
Wracasz zrelaksowana a on styrany
Może zechce dołączyć?
A ty przecież masz przyjaciół możesz fajnie spędzić czas prawda?
Tak mnie zastanawia - czy ktoś teściom powiedział Stop?
Bo jeśli nie - to dlaczego mieliby się zatrzymać?
Jak małżonkowie rodzeństwa męża reagują na takie zachowanie?
Coby nie powiedzieć to teściowie byli od początku z tobą szczerzy. Powiedzieli że chodzi o pieniądze. Ciebie to oburzyło i zatkało ale taka była prawda
Bo sama widzisz że pieniądze są nr 1
A możesz coś znaleźć pozytywnego w tych teściach?
Bo warto się zaprzyjaźnić zwłaszcza z wrogiem
A tak na poważnie jest taka płyta 'mamo tato to nasze życie' warto ją posłuchać nawet z mężem
I jeszcze ''rozplątani' o. Szustak o trudnych relacjach w rodzinie. Szczerze polecam
Najważniejsze żebyś podniosła głowę. Kurcze.... Dziewczyno! Tyle lat niezależna i wesoła a teraz powalona na kanapie bo... Co?
Bo to nie twój dom?
To sobie to załatw
Załatw sobie wszystko
Przyjadą bez zapowiedzi?
Zostaw bieliznę na stole czy mega bałagan - gdybyście uprzedzili przygotowałabym się/ugotowała coś
A tak to wodą mogę poczęstować
Albo wychodzę - jak się umówicie postaram się być następnym razem
A ty uczty robisz. Kto by nie chciał wpadać?
Musisz tak pokombinować żeby to im opłacało się uprzedzać was o przyjeździe
Oczywiście ja to piszę wszystko trochę z przymrużeniem oka bo chcę żebyś na to Spojrzała trochę z innej strony - ty nie jesteś na jakimś egzaminie z życia.
Ty masz ŻYĆ!
I dbać żeby to życie cię rozwijało a nie zwijało
Ważne żebyś zrozumiała że mężowi taka relacja z rodzicami pasuje.
To tobie nie pasuje twoja relacja z nimi i to ty musisz ją ustawić po swojemu.
A mąż - mam nadzieję że w końcu zdecyduje że fajnie być odrębnym bytem a nie przy rodzicach uzależniony całe życie
Coś czuję że ci się to uda
Wszak tyle już przeszłaś sama i z mężem
I zamiast gniewać się na Pana Boga proś Go o prowadzenie a będzie dobrze:)
Pozdrawiam
Re: To dopiero pierwszy rok...
Mój mąż do 38 roku życia mieszkał z rodzicami, którzy w domu wszystko robili - mama gotowała i sprzątała (bo nikt tego lepiej nie zrobi), tata załatwiał różne sprawy i męskie prace w domu robił (bo on przecież umie i wie lepiej) - i niestety to bardzo negatywnie odbiło się na moim mężu, który myślał, że ja też będę wszystko robić. No i niestety robiłam, bo zawsze samodzielna byłam i dużo rzeczy umiem i strasznie mnie denerwowało jak się musiałam ciągle męża o coś prosić. Finał taki, że na dzień dzisiejszy nie jesteśmy razem - bo na własne życzenie mojego męża, który uciekał od nas w swoje hobby i pracę - nigdy nie zbudowaliśmy relacji.
Ty masz szansę coś zdziałać więc próbuj - czytaj polecane na forum książki, a może rozmowy z terapeutą by ci pomogły zrozumieć siebie, męża oraz może byś się nauczyła jak rozmawiać z mężem, żeby zrozumiał gdzie popełnia błędy.
Ty masz szansę coś zdziałać więc próbuj - czytaj polecane na forum książki, a może rozmowy z terapeutą by ci pomogły zrozumieć siebie, męża oraz może byś się nauczyła jak rozmawiać z mężem, żeby zrozumiał gdzie popełnia błędy.
Re: To dopiero pierwszy rok...
Niebezpieczna rada, by "było-nie-było", załatwiać coś seksem, chyba, że powiesz mężowi, co za tym stoi, ale obawiam się, że może nie być zainteresowany udziałem w tym "przedstawieniu", skoro trzyma stronę swoich rodziców. Jak go nie wtajemniczysz i tak zrobisz, to pewnie będzie w szoku, ale jak ochłonie, to uzna, że coś udajesz. I co gorsze, zacznie podejrzewać, że w ogóle symulujesz, że Ci z nim dobrze w łóżku. I żeby nie okazało się, że wejdziecie w znacznie gorszy kryzys.. A teściowe do niechęci do synowej dodadzą, że jest jeszcze nimfomanką. Odradzałbym.
Ludzie robią wszystko, aby siebie samych przekonać, że świat nie wygląda tak, jak wygląda naprawdę.
- Niepozorny
- Posty: 1578
- Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
- Jestem: w separacji
- Płeć: Mężczyzna
Re: To dopiero pierwszy rok...
Witaj Beata_T!
W twojej wiadomości rzuciło mi się w oczy kilka rzeczy i chciałbym na nie zwrócić uwagę.
W twojej wiadomości rzuciło mi się w oczy kilka rzeczy i chciałbym na nie zwrócić uwagę.
Teściowie chcą zabezpieczyć przyszłość swoich dzieci. Rozwodów coraz więcej, więc wymyślili, że tak będzie najlepiej. Dowiedziałaś się o tym przed ślubem, więc patrząc na to z boku zgodziłaś się, że tak będzie.Beata_T pisze: ↑24 cze 2021, 12:57 Formalnie wszystko należy do teściów, dom do stanu surowego postawili oni. Resztę wykonczył mąż i kontynuujemy wspólnie po ślubie.
Didam jesscze, że takie rozwiązanie prawne zastosowali w celu "zabezpieczenia"- żebym żona mojego męża , gdybyśmy się rozwiedli, niczego mu nie zabrała.
Mąż dopiero po latach zdał sobie sprawę, co mogę czuć, gdy na przywitanie w jego rodzinie dostaje ĺatke "zagrożenia dla majątku"..
Dziś mówi, że gdyby mógł, rozszerzyłby własność także na mnie.
Mąż jest współwłaścicielem wraz z rodzicami? Jeśli tak, to gdyby coś mu się stało, to będziesz po nim dziedziczyć (tu trochę zależy od tego czy będziecie mieli dzieci).(dodam, że mam lęki o to, co że mną będzie, gdy coś się mężowi stanie), gdzie całe siły i środki przeznaczamy teraz na ten dom, który nie jest nasz
On o tym wie, ale lekceważy moje obawy. Powiedział raz "Bog się Tobą zaopiekuje". To brak odpowiedzialnosci, tak uważam.
Mam koleżankę wdowę 35letnią i naprawdę biorę pod uwagę takie sytuacje.
Jak napisałaś wcześniej, teściowie wybudowali ten dom i uważają za wspólny, więc ich zdaniem przychodzą do siebie. Moim zdaniem wszyscy macie problem z komunikacją. Ty jesteś postrzegana jako zagrożenie dla ich majątku i to się raczej szybko nie zmieni.Już na kilka tygodni przed slubem doszło do kłótni między nami i teściami, podczas której byli obrażeni że próbujemy stawiać granice i np.poprosilismy by zapowiadali swoje wizyty i chociaż PUKALI DO DRZWI... Podczas wspomnianej kłótni podczss ktorej stanął w obronie naszej relacji i dobrostanu usłyszałam straszne rzeczy.
Wypomnieli mężowi nakłady poniesione ma dom (zbudowali podobny każdemu z 4 dzieci), "zarządzili", że każdy może tam przyjeżdżać kiedy ma potrzebę, bo to jest "wspólne " ( każde z rodzeństwa jest dorosłe i ma gdzie mieszkać).
Dla twojego męża to nie była łatwa sytuacja, ale stanął wtedy po twojej stronie. Zależy mu jednak na dobrych relacjach rodzinnych. On zna swoich rodziców, więc pewnie przyzwyczajonych jest do takich akcji. Mam wrażenie, że z całej czwórki tylko Ty rozpamiętujesz całą sytuację i ona rzutuje na wasze dalsze relacje (albo ich brak). Rozumiem, że to Cię zabolało, ale czasem lepiej przebaczyć i nie wracać do tego. Teściowie i tak się nie zmienią.to trauma, która towarzyszy mi do dziś, codziennie.
Mąż z czasem zmienił swoje podejście, za wszelka cenę próbował mieć znów poprawne relacje z rodzicami. Zaczął nawet wmawiać mi, że to nasza wina, że źle zakomunikowalismy to, itp. Łagodniał uzasadniając to tym, że jak "sobie przebaczymy i nie będziemy eskalowac konfliktu- co w jego mniemaniu oznaczało udawanie, ze nic się nie stalo, to bedzie dobrze" (...) Z rodziną męża proaktywnie nie utrzymuje kontaktu. Nikt nigdy nie odwołali słów z kłótni, dla mnie nic się nie zmieniło.
Twój mąż woli działać. Zakładam, że uważa, że wykańczając wasz dom okazuje Tobie miłość. Wybrałaś na męża introwertyka (tak wnioskuję po twoim opisie) i oczekujesz, że będzie się zachowywał jakby tym introwertykiem nie był. Poza tym chciałabyś, żeby on się zmieni. To tak nie zadziała. Mam wrażenie, że twoim językiem miłości jest poświecony Ci czas. Być może przed ślubem rozmawialiście więcej, a teraz tak nie jest. Mieszkacie razem i tych tematów do rozmów jest mniej. Poza tym twój mąż może uważać, że to strata czasu. W końcu mógłby w tym czasie wykańczać dom.Jednocześnie, wszystkie wolne chwile poświęcał i poświęca na wykańczanie domu i swoją angażującą pracę.
Już wcześniej w okresie "chodzenia" i narzeczenstwa widziałam, że jest małomówny, nie czyta. Zachęcalam go do czytania, wypożyczalam książki, podsuwalam konferencje. Rzadko słuchal, ale cały czas obiecywał, że to zrobi "tylko teraz jest zmęczony/ma dużo pracy/, ma budowę. Tak jest do dziś.(...)Jednak cały czas czułam deficyt rozmów, głębi... (...) Upominalam się o jego uwagę i atencję. Zajęło to miesiące nim zrozumiał, o co mi chodzi. Ogólnie, jest mało empatyczna osobą. Nie umie rozpoznawać i mówić o uczuciach. (...) Prace budowlane w domu znów przybrały na sile, mąż jest tylko tam. Zaniedbał rozmowy, bliskość, czułość. Prosilam go, by poświęcał więcej czasu na relacje. Deklaruje że chce, że kocha, ale NIC nie robi. Zawsze przegrywam z budową, pracą, jego rodziną.
Mam wrażenie, że w rodzinnym domu twojego męża rządzi teściowa. Twój mąż działa według schematu, którego się nauczył i stosował przez większość swojego życia. Dopóki twój mąż nie podejmie decyzji, że trzeba coś z tym zrobić, to raczej nic się w tej kwestii nie zmieni.Gdy oni są, mąż nie umiał że mną rozmawiać, po prostu emocjonalnie i czesto fizyczne go nie ma. Gdy jego ojciec potrzebuje pomocy na drugiej budowie, bywało, że teściowa wolała go, a on rzucał wszystko i mnie i lecial, nie pytając czy mamy inne plany, etc. Jak dziecko.
Czy w ostatnim zdaniu chodzi o to, że twój mąż czuje się szczęśliwy z Tobą, ale Ty nie czujesz się szczęśliwa z nim? Co sprawiłoby, że poczułabyś się lepiej? Czy masz jakieś pasje, które realizujesz?Mój stan psychiczny systematycznie się pogarsza. Z błyskotliwej, energicznej osoby staje się wrakiem. Korzystalam już z pomocy psychologa. Byliśmy tam też oboje. Był czas, że nie wytrzymałam napięcia związanego z totalnym niezrozumienie moich potrzeb przez męża , ciągłych kłótni i oskarżeń, nocnych koszmarów w jego rodziną w roli głównej, i w lutym wyjechałam na 2 tygodnie. Sama.
Poprawiło się nieco między nami, mąż stał się bardziej wyczulony na moje potrzeby. Żeby nie zabrzmiało to jednostronnie, to dodam, że maz często podkreśla, że jest mu ze mną dobrze, ze czekał na kogoś takiego jak ja....
A mnie uderza ta dysproporcja w relacji.
Czy mąż prostuje takie stwierdzenia? Jeśli nie, to może warto z nim o tym porozmawiać na osobności i przedstawić swój punkt widzenia nie atakując go przy tym.Podczas rozmów pomijają mnie, mówią tylko "on robi, on buduje, u niego w domu". Nawet spisali go w spisie powszechnym (wciąż ma meldunek u nich), znów mnie pomijając.
A wiesz może jak masz to zrobić?Od siostry meza usłyszałam, że mam udowodnić że go kocham
Jedyną osobą, na którą masz wpływ, jesteś Ty sama. Warto się sobą zaopiekować. Poznać techniki radzenia sobie ze stresem. Warto poczytać o eustresie i dystresie (wygląda na to, że żyjesz w niemal ciągłym dystresie, co ma bardzo negatywnie wpływa na twoje zdrowie). Masz objawy, które pasują do zespołu stresu pourazowego.Ilekroć przyjeżdżają, Wsyztsko mi się przypomina. Nie umiem się zrelaksować, gdy są u nas. Mąż tego nie rozumie, pyta "a co oni ci przeszkadzaja?!"
To wpływa na mój pogarszający się stan psychiczny. (...) Budzę się w nocy z płaczem, mam lęki w nocy, gdzie NIGDY czegoś takiego nie miałam, a nie zylam pod kloszem, proszę mi wierzyć.
I emocjonie okazało się to dla mnie za dużo.
Twój mąż ma taką osobowość, że dla niego przepisy i bycie punktualnym jest bardzo ważne. Twoim zdaniem on nie angażuje się w waszą relację. On może postrzegać to inaczej, więc nie będzie go to dręczyć.Dręczy go poczucie winy za 30min spóźnienia (chyba 4 raz w ciągu 7 lat pracy się spóźnił...), a nie dręczą go wyrzuty sumienia, że kompletnie nie angażuje się w naszą relację.
Z braku rodzi się lepsze!
-
- Posty: 95
- Rejestracja: 24 mar 2019, 19:37
- Płeć: Kobieta
Re: To dopiero pierwszy rok...
Tak,
To prawda, po ludzku takie rozwiązanie ma sens, ale jednocześnie godzi w moje pojmowanie małżeństwa jako jedności, gdzie jesteśmy razem, ze i we wszystkim.
Ta niepewność powoduje u mnie duże obawy przed macierzyństwem. Gdyby mężowi coś się stało, to ja zostaję sama z dzieckiem/dziećmi i dodatkowo muszę się wyprowadzić, praktycznie zaczynać wsyztsko od nowa. I faktycznie, choć nie chciałam, to mam w planach przygotowanie sobie bezpiecznego azylu w rodzinnych stronach...
Nie jest mi z tym dobrze, bo czuje że przez rodzinę mojego męża i jego skupienie na rzeczach, ja porzucam swoje ideały, mniej skupiam się na relacji, duchowości i życiu małżeńskim a tak samo- brnę w światowe rzeczy za nadto, bardziej niż chciałam.
Trudno mi w tym czytać wolę Bożą, jestem w totalnej ciemności, nic z tego, co mi się przytrafia nie powoduje we mnie pokoju, jakiego spodziewalabym się przy Bożym prowadzeniu...
To prawda, po ludzku takie rozwiązanie ma sens, ale jednocześnie godzi w moje pojmowanie małżeństwa jako jedności, gdzie jesteśmy razem, ze i we wszystkim.
Ta niepewność powoduje u mnie duże obawy przed macierzyństwem. Gdyby mężowi coś się stało, to ja zostaję sama z dzieckiem/dziećmi i dodatkowo muszę się wyprowadzić, praktycznie zaczynać wsyztsko od nowa. I faktycznie, choć nie chciałam, to mam w planach przygotowanie sobie bezpiecznego azylu w rodzinnych stronach...
Nie jest mi z tym dobrze, bo czuje że przez rodzinę mojego męża i jego skupienie na rzeczach, ja porzucam swoje ideały, mniej skupiam się na relacji, duchowości i życiu małżeńskim a tak samo- brnę w światowe rzeczy za nadto, bardziej niż chciałam.
Trudno mi w tym czytać wolę Bożą, jestem w totalnej ciemności, nic z tego, co mi się przytrafia nie powoduje we mnie pokoju, jakiego spodziewalabym się przy Bożym prowadzeniu...
Re: To dopiero pierwszy rok...
Ciężko mi cytować z telefonu. Pierwsze co rzuca mi się w oczy to projektowanie/filmowanie. Bez sensu. Nikt nie wie co będzie.Beata_T pisze: ↑14 lip 2021, 8:54 Tak,
To prawda, po ludzku takie rozwiązanie ma sens, ale jednocześnie godzi w moje pojmowanie małżeństwa jako jedności, gdzie jesteśmy razem, ze i we wszystkim.
Ta niepewność powoduje u mnie duże obawy przed macierzyństwem. Gdyby mężowi coś się stało, to ja zostaję sama z dzieckiem/dziećmi i dodatkowo muszę się wyprowadzić, praktycznie zaczynać wsyztsko od nowa. I faktycznie, choć nie chciałam, to mam w planach przygotowanie sobie bezpiecznego azylu w rodzinnych stronach...
Nie jest mi z tym dobrze, bo czuje że przez rodzinę mojego męża i jego skupienie na rzeczach, ja porzucam swoje ideały, mniej skupiam się na relacji, duchowości i życiu małżeńskim a tak samo- brnę w światowe rzeczy za nadto, bardziej niż chciałam.
Trudno mi w tym czytać wolę Bożą, jestem w totalnej ciemności, nic z tego, co mi się przytrafia nie powoduje we mnie pokoju, jakiego spodziewalabym się przy Bożym prowadzeniu...
Kolejna rzecz piszesz o tym, że z czymś nie jest Ci dobrze. Skoro nie jest Ci dobrze, to może nie warto to robić? Może warto żyć tak, by czuć się dobrze z własnymi decyzjami, jednocześnie zdając sobie sprawę jakie mogą być konsekwencje?
Nie odczytujesz wskazówek Boga, bo masz własne oczekiwania. Wiem, że łatwo komuś powiedzieć, ale spróbuj zaufać, bez oczekiwań. Ja mam z tym ogromny problem, ale wiem, że to jedyna droga. Jezu - Ty się tym zajmij. Nic więcej...
Re: To dopiero pierwszy rok...
Tez kiedys myślałam uwieszona na mężu jak ja sobie poradzę bez niego, a sobie poradzę i to nawet może lepiej, bo jednak muszą być kompromisy, a ja lubię sama decydować. Ważne by być sobą i nie porzuca swoich ideałów, planów, bo nie przyniesie to nic dobrego.Beata_T pisze: ↑14 lip 2021, 8:54 Tak,
To prawda, po ludzku takie rozwiązanie ma sens, ale jednocześnie godzi w moje pojmowanie małżeństwa jako jedności, gdzie jesteśmy razem, ze i we wszystkim.
Ta niepewność powoduje u mnie duże obawy przed macierzyństwem. Gdyby mężowi coś się stało, to ja zostaję sama z dzieckiem/dziećmi i dodatkowo muszę się wyprowadzić, praktycznie zaczynać wsyztsko od nowa. I faktycznie, choć nie chciałam, to mam w planach przygotowanie sobie bezpiecznego azylu w rodzinnych stronach...
Nie jest mi z tym dobrze, bo czuje że przez rodzinę mojego męża i jego skupienie na rzeczach, ja porzucam swoje ideały, mniej skupiam się na relacji, duchowości i życiu małżeńskim a tak samo- brnę w światowe rzeczy za nadto, bardziej niż chciałam.
Trudno mi w tym czytać wolę Bożą, jestem w totalnej ciemności, nic z tego, co mi się przytrafia nie powoduje we mnie pokoju, jakiego spodziewalabym się przy Bożym prowadzeniu...
Re: To dopiero pierwszy rok...
Wiesz, mnie to się wydaje odpowiedzialnością- nie projektowaniem, u właśnie życiem z konsekwencjami decyzji (o ślubie).
Zanim zdecyduję się być matką, to jednak, używając rozumu, przygotować nowemu człowiekowi godne warunki. I także sobie. Podstawowe poczucie bezpieczeństwa.
Bezrefleksyjnie "zostawienie wszystkiego Bogu" godzi w moje pojmowanie człowieka, który w moim przypadku, próbuje żyć tak z wiarą jak i z rozumem.
Zanim zdecyduję się być matką, to jednak, używając rozumu, przygotować nowemu człowiekowi godne warunki. I także sobie. Podstawowe poczucie bezpieczeństwa.
Bezrefleksyjnie "zostawienie wszystkiego Bogu" godzi w moje pojmowanie człowieka, który w moim przypadku, próbuje żyć tak z wiarą jak i z rozumem.
Re: To dopiero pierwszy rok...
Też tak podchodziłem do tego. Co mi to dało? Problemy przez, które znalazłem się na tym forum. Jeśli coś się nie sprawdza to czasem trzeba coś zmienić. Najłatwiej podejście. To też nie jest tak, żeby żyć ot tak, a Bóg wszystko sam zrobi. Chodzi bardziej o to, by przyjmować wszystko takie jakie jest. Raz dobre rzeczy, raz te niedobre. Nie roztrząsać, bo wszystko jest po coś. Odpocząć zostawiając to jemu..
Re: To dopiero pierwszy rok...
Poczucie bezpieczeństwa nie daje drugi człowiek, a ty sama sobie i później dajesz dziecku. Zawsze można zabezpieczyć się finansowo, prawnie, nie wisieć na małżonku ze strachu, że może odejść i będzie koniec życia.Beata_T pisze: ↑16 lip 2021, 8:34 Wiesz, mnie to się wydaje odpowiedzialnością- nie projektowaniem, u właśnie życiem z konsekwencjami decyzji (o ślubie).
Zanim zdecyduję się być matką, to jednak, używając rozumu, przygotować nowemu człowiekowi godne warunki. I także sobie. Podstawowe poczucie bezpieczeństwa.
Bezrefleksyjnie "zostawienie wszystkiego Bogu" godzi w moje pojmowanie człowieka, który w moim przypadku, próbuje żyć tak z wiarą jak i z rozumem.
Zostawienie wszystkiego Bogu daje wolność, pozwala zająć się sobą i spojrzeć z innej perspektywy.
Re: To dopiero pierwszy rok...
W przypadku domu- masz rację. Tutaj na ten moment utknęłam, nic nie mogę zrobić, jedynie zostawić.
Ale jeśli mowa o wtrącaniu się innych osób w sprawy mojego małżeństwa to czuje wyraźną potrzebę i powinność by asertywnie komunikować granice. To męczy i również powoduje bezsilność w momencie kiedy zbyt często muszę o nich przypominać bądź wspólnie osiągnięte ustalenia nie są respektowane, moje prośby są ignorowane. Tutaj też mam odpuścić? Nasuwa mi się "Dlaczego mnie bijesz?"
Ale jeśli mowa o wtrącaniu się innych osób w sprawy mojego małżeństwa to czuje wyraźną potrzebę i powinność by asertywnie komunikować granice. To męczy i również powoduje bezsilność w momencie kiedy zbyt często muszę o nich przypominać bądź wspólnie osiągnięte ustalenia nie są respektowane, moje prośby są ignorowane. Tutaj też mam odpuścić? Nasuwa mi się "Dlaczego mnie bijesz?"
Re: To dopiero pierwszy rok...
Nie zrozumiałaś zawierzenia Bogu, to co innego niż asertywnie określanie swoich granic. To bardziej duchowe, relacja z Bogiem, m9dlitwa i wiara.Beata_T pisze: ↑16 lip 2021, 13:58 W przypadku domu- masz rację. Tutaj na ten moment utknęłam, nic nie mogę zrobić, jedynie zostawić.
Ale jeśli mowa o wtrącaniu się innych osób w sprawy mojego małżeństwa to czuje wyraźną potrzebę i powinność by asertywnie komunikować granice. To męczy i również powoduje bezsilność w momencie kiedy zbyt często muszę o nich przypominać bądź wspólnie osiągnięte ustalenia nie są respektowane, moje prośby są ignorowane. Tutaj też mam odpuścić? Nasuwa mi się "Dlaczego mnie bijesz?"