Moja historia

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Honeczka
Posty: 13
Rejestracja: 08 lip 2021, 21:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Moja historia

Post autor: Honeczka »

Witajcie, chciałabym podzielić się swoją historią.
Jesteśmy z mężem niespełna 2 lata po ślubie i przechodzimy poważny kryzys małżeński. Od początku znajomości Bóg był naszym priorytetem. A może tak tylko myśleliśmy..... :cry: Jednak kilka tygodni temu mój mąż postanowił odejść od Boga. To mną wstrząsnęło i obudziło :(
Zaczęłam poważnie zastanawiać się nad naszym związkiem. Przecież modliliśmy się wspólnie, chodziliśmy na wspólne msze św...? Gdzie popełniliśmy błąd, gdzie ja popełniłam błąd? :|
Przyznaję, że od początku małżeństwa byłam egoistką i popełniałam mnóstwo błędów. Pochodzę z rodziny, gdzie ojciec był alkoholikiem i to chyba pozostawiło głębokie zranienia w moim sercu. Mój mąż mi często wytykał różne wady, a ja nie chciałam słuchać. Poza tym odsunęłam się od Boga w sercu, czuję że nie jestem sobą. Kilka dobrych lat temu byłam prawdziwą sobą, kochałam Boga całym sercem i byłam szczęśliwa. Po ślubie szukałam szczęścia w moim mężu, a on nie potrafił tych potrzeb zaspokoić. Często powtarzał, że mnie nie można zadowolić. Myślę, że zachwianie w wierze mojego męża, było jedynym sposobem, by mnie obudzić. Bóg walczył o moje serce, a ja ciąglę odsuwałam Go na bok. Wpadłam w pułapkę kobiecych słabości, a to jest ocenianie i nieustanne krytykowanie, a także pragnienie, by mężczyzna był dla nas wszystkim.
Mój mąż także popełniał wiele błędów wobec mnie, ale nie mogę wciąż się na tym skupiać. Moje wielogodzinne rozmyślania na temat wad mojego męża doprowadziło do tego, że nie skupiałam się w ogóle na zmianie samej siebie. Skupiałam się tylko na nim, a te wady wciąż rosły i rosły...Nie potrafiłam kochać go bezinteresownie, ciągłe walczyłam o swoje prawa i swoje rację.
Dziękuję Bogu, że nie jest jeszcze za późno i wciąż możemy wszystko naprawić. Pragnę pogłębić relację z Bogiem i zacząć kochać bezinteresownie, nie czekając na zmianę męża. Już mam dosyć tej nieustannej krytyki. Mój mąż to dobry, uczuciowy człowiek z wadami równie jak ja. Pragnę zacząć go doceniać, a nie wciąż oceniać. Rozpoczęłam nowennę pompejańską w intencji naszego małżeństwa i chcę z całego serca stać się tą kobietą, którą byłam kiedyś, muszę wrócić do samej siebie, do tej prawdziwej mnie, dla której Bóg był naprawdę na pierwszym miejscu w życiu ;)
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Moja historia

Post autor: Nirwanna »

Witaj, Honeczko, u nas na forum,
Ufam, że trafiłaś tu w czas, by konstruktywnie zareagować na Wasz kryzys. Sprawia wrażenie, że wiele z przyczyn kryzysu już widzisz, i to po właściwej stronie, czyli u siebie. Za kryzys co prawda odpowiedzialne są obie strony, ale tylko na jedną masz wpływ, tj. na siebie.
Warto abyś zapoznała się z naszym forum, też z częścią archiwalną, warto też odwiedzić jedno z naszych Ognisk w realu, ich wykaz znajdziesz tu: www.sychar.org/ogniska
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moja historia

Post autor: Pavel »

Witaj na forum Honeczko,
Na początku chciałbym zwrócić twoją uwagę i zarazem poprosić byś z rozwagą podawała szczegóły po których można byłoby zidentyfikować ciebie i twoją rodzinę w realnym świecie.
Nie jesteśmy anonimowi w internecie.

To forum jest kopalnią wiedzy o kryzysach małżeńskich, warto więc czytać historie innych ludzi. Zarówno na tym forum jak i tym „starym” - archiwalnym:
www.archiwum.kryzys.org

Zachęcam cię również do wysłuchania dostępnych na forum i stronie głównej Sycharu konferencji, a także czytania polecanych przez nas książek:
viewtopic.php?f=10&t=383

Mi czytanie, słuchanie wydatnie pomogły zmienić siebie i swoje życie, w efekcie również uratować małżeństwo.
Oczywiście największą pomocą był Stwórca, ale On działa na przeróżne sposoby, również te powyżej wymienione. Pomocna była mi też terapia (tak jak ty jestem DDA, zachęcam by zgłębić temat) oraz warsztaty 12 kroków w Sycharze.
Cały ten pakiet spowodował, że jakby urodziłem się na nowo.

Wyczytuję w twoim poście, że i do ciebie dociera, iż jedyną osobą na którą masz bezpośredni wpływ jesteś ty. I dobrze, bo tak jest w istocie.
Jak twoje małżeństwo wyglada obecnie, jak wygląda relacja z mężem i w czym przejawiają się bieżące trudności?
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moja historia

Post autor: Pavel »

Aha, jeszcze jedno na początek.
Myślę, że bardziej pasującym miejscem do twojej sytuacji byłby dział:
„Rozwód czy ratowanie małżeństwa”.
Tam jest większy ruch więc i szansa na więcej odpowiedzi od forumowiczów.
Daj znać, tu lub na priv do dowolnego z moderatorów, czy nie masz z tym problemu i przeniesiemy twój wątek.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Moja historia

Post autor: Caliope »

Witaj Honeczko, Pavel już wspomniał, że jesteś DDA i pomogłby terapia. Ja też jestem DDA, do tej pory jestem w terapii i ciągle się uczę, upadam, i się podnoszę. Funkcjonujesz podobnie do mojego męża, jego też nie można zadowolić, ciągle coś jest źle, lubi mieć non stop kontrolę. Chodzi wiecznie niezadowolony, zirytowany i się męczy okrutnie, a ja się nauczyłam z nim takim żyć i nie brać jego problemów na moją głowę. Ty możesz coś z tym zrobić, dobrze, że tu trafiłaś tak szybko przed popsuciem wszystkiego do końca i rozwodem. Dużo pracy przed Tobą, ale warto poczytać forum i zająć się swoją terapią, bo z nami DDA bez pomocy żyje się bardzo ciężko.
Honeczka
Posty: 13
Rejestracja: 08 lip 2021, 21:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Moja historia

Post autor: Honeczka »

Pavel pisze: 12 lip 2021, 11:41 Witaj na forum Honeczko,
Na początku chciałbym zwrócić twoją uwagę i zarazem poprosić byś z rozwagą podawała szczegóły po których można byłoby zidentyfikować ciebie i twoją rodzinę w realnym świecie.
Nie jesteśmy anonimowi w internecie.

To forum jest kopalnią wiedzy o kryzysach małżeńskich, warto więc czytać historie innych ludzi. Zarówno na tym forum jak i tym „starym” - archiwalnym:
www.archiwum.kryzys.org

Zachęcam cię również do wysłuchania dostępnych na forum i stronie głównej Sycharu konferencji, a także czytania polecanych przez nas książek:
viewtopic.php?f=10&t=383

Mi czytanie, słuchanie wydatnie pomogły zmienić siebie i swoje życie, w efekcie również uratować małżeństwo.
Oczywiście największą pomocą był Stwórca, ale On działa na przeróżne sposoby, również te powyżej wymienione. Pomocna była mi też terapia (tak jak ty jestem DDA, zachęcam by zgłębić temat) oraz warsztaty 12 kroków w Sycharze.
Cały ten pakiet spowodował, że jakby urodziłem się na nowo.

Wyczytuję w twoim poście, że i do ciebie dociera, iż jedyną osobą na którą masz bezpośredni wpływ jesteś ty. I dobrze, bo tak jest w istocie.
Jak twoje małżeństwo wyglada obecnie, jak wygląda relacja z mężem i w czym przejawiają się bieżące trudności?
Tak, mnie również pomagają książki i konferencję. Przyznam, że ostatnie lata było to moim zaniedbaniem i zapomniałam już jak ważne jest, by nieustannie umacniać się dobrym, pozytywnym przeczytanym lub usłyszanym słowem. Zrozumiałam, że potrzebuję ciągłęj przypominajki, bo zaraz gdzieś pobłądzę.

U nas jest problem z kłótniami, są bardzo bolesne i pada wiele przykryw słów, wciąż się unieszczęśliwiamy. Te kłótnie pozostawiają wiele zranień w sercu i zamykamy się na siebie. Chciałabym żebyśmy byli dla siebie przyjaciółmi. Piękne jest jednak to, że mój mąż automatycznie reaguję pozytywnie na moją zmianę. Jednak sercem jesteśmy wciąż oddaleni od siebie. Ja reaguję negatywnie na każde zwrócenie uwagi. Wiem, że to syndrom DDA. Mam problem ze swoją emocjonalnością.
Honeczka
Posty: 13
Rejestracja: 08 lip 2021, 21:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Moja historia

Post autor: Honeczka »

Caliope pisze: 12 lip 2021, 12:55 Witaj Honeczko, Pavel już wspomniał, że jesteś DDA i pomogłby terapia. Ja też jestem DDA, do tej pory jestem w terapii i ciągle się uczę, upadam, i się podnoszę. Funkcjonujesz podobnie do mojego męża, jego też nie można zadowolić, ciągle coś jest źle, lubi mieć non stop kontrolę. Chodzi wiecznie niezadowolony, zirytowany i się męczy okrutnie, a ja się nauczyłam z nim takim żyć i nie brać jego problemów na moją głowę. Ty możesz coś z tym zrobić, dobrze, że tu trafiłaś tak szybko przed popsuciem wszystkiego do końca i rozwodem. Dużo pracy przed Tobą, ale warto poczytać forum i zająć się swoją terapią, bo z nami DDA bez pomocy żyje się bardzo ciężko.
Cieszę się, że tutaj trafiłam i nie doszło do rozwodu, bo często byłam o tym mowa, rzucanie obrączek itd Tak, wiem że potrzebuję pomocy, tym bardziej, że wciąż mam niepoukładaną relację z ojcem. Chciałabym się od tego uwolnić, by nie obarczać mojej rodziny.
Honeczka
Posty: 13
Rejestracja: 08 lip 2021, 21:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Moja historia

Post autor: Honeczka »

Pavel pisze: 12 lip 2021, 11:44 Aha, jeszcze jedno na początek.
Myślę, że bardziej pasującym miejscem do twojej sytuacji byłby dział:
„Rozwód czy ratowanie małżeństwa”.
Tam jest większy ruch więc i szansa na więcej odpowiedzi od forumowiczów.
Daj znać, tu lub na priv do dowolnego z moderatorów, czy nie masz z tym problemu i przeniesiemy twój wątek.
Masz rację, ale chyba ja sama nie mogę tego wątku przenieść, w taki razie proszę o przeniesienie ;)
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moja historia

Post autor: Pavel »

W pierwszym półroczu pobytu na forum przeczytałem gdzieś, że nie da się kłócić w pojedynkę.
Jako, że i u nas kłótnie były, a ja wcale ich nie chciałem (przynajmniej od wtedy ;) ), postanowiłem wcielić tę sentencję w czyn.
I od tamtego czasu, przez ponad 5 lat już nie kłócę się z żoną. Ba, staram się w ogóle tego nie robić, bo w emocjach dyskusja i tak ma średni sens - Właściwa komunikacja, czyli dążenie do komunii jest w takich warunkach niemożliwa chyba.
Nie to, że okazji brakowało, albo żona też tak postanowiła.
Ja się trzymam swego, w razie jak mi zwoje się przegrzewają idę się przewietrzyć ;)

Polecam się nie kłócić, zaczynając od siebie.
Przy okazji zarekomenduję jedną z pozycji z wymienionej wcześniej listy lektur.
A właściwie dwóch książek. No dobra, trzech :D
Zacznij od „Pięć języków miłości” Chapmana. Bo krótka, szybko się czyta i łatwo wprowadza w czyn...stosunkowo łatwo 😂
Druga - „Komunikacja bez przemocy. O języku serca” Rosenberga.
Ta wymaga już więcej praktyki, sporo więcej, by wyzbyć się starych nawyków i próbować „po nowemu”.
Trzecia - „Granice w relacjach małżeńskich” Cloud, Townsend.
I w bonusie czwarta, coś o różnicach miedzy mężczyznami i kobietami.
Możesz zerknąć na youtube np. „Przez śmiech do lepszego małżeństwa” Gungora i przeczytać np. „Mężczyźni są z Marsa a kobiety z Wenus” Greya.
W ten sposób w najbliższym czasie może zabraknąć na kłótnie nie tylko chęci ale i czasu :)
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
vertigo
Posty: 242
Rejestracja: 30 mar 2018, 10:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Moja historia

Post autor: vertigo »

Pavel pisze: 12 lip 2021, 20:26 Jako, że i u nas kłótnie były, a ja wcale ich nie chciałem (przynajmniej od wtedy ;) ), postanowiłem wcielić tę sentencję w czyn.
Czytając Twój post, przypomniał mi się stary dowcip :D

Rozmowa męża i żony:
- Kochanie, postanowiłem, że nigdy nie będę się z tobą kłócił…
- Nie, no!!! On postanowił.. A mnie się pytałeś?
Ludzie robią wszystko, aby siebie samych przekonać, że świat nie wygląda tak, jak wygląda naprawdę.
Honeczka
Posty: 13
Rejestracja: 08 lip 2021, 21:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Moja historia

Post autor: Honeczka »

Pavel pisze: 12 lip 2021, 20:26 W pierwszym półroczu pobytu na forum przeczytałem gdzieś, że nie da się kłócić w pojedynkę.
Jako, że i u nas kłótnie były, a ja wcale ich nie chciałem (przynajmniej od wtedy ;) ), postanowiłem wcielić tę sentencję w czyn.
I od tamtego czasu, przez ponad 5 lat już nie kłócę się z żoną. Ba, staram się w ogóle tego nie robić, bo w emocjach dyskusja i tak ma średni sens - Właściwa komunikacja, czyli dążenie do komunii jest w takich warunkach niemożliwa chyba.
Nie to, że okazji brakowało, albo żona też tak postanowiła.
Ja się trzymam swego, w razie jak mi zwoje się przegrzewają idę się przewietrzyć ;)

Zazdroszczę i też chciałabym zakończyć te kłótnie, bo i wyrzucane słowa są kompletnie nieprawdziwe, to jeszcze głęboko ranią.
Mój mąż podczas kłótni zazwyczaj wychodzi i przyznam, że to doprowadza mnie do szału, ale też jemu się nie dziwie ;) Zauważyłam też, że mężczyźni lubią pobyć sami. Czasami bywało tak, że jechał sobie na kilkugodzinne przejażdżki, początkowo to mnie drażniło, ale jak spostrzegłam, że wraca po nich spokojniejszy pełen energii i bardziej wyrozumiały wobec mnie, to przestało mnie to drażnić, bo wiem, że tego potrzebuję ;)
A ja próbuję się uspokoić i zapanować nad moją złą stroną emocjonalności ;)

Polecam się nie kłócić, zaczynając od siebie.
Przy okazji zarekomenduję jedną z pozycji z wymienionej wcześniej listy lektur.
A właściwie dwóch książek. No dobra, trzech :D
Zacznij od „Pięć języków miłości” Chapmana. Bo krótka, szybko się czyta i łatwo wprowadza w czyn...stosunkowo łatwo 😂
Druga - „Komunikacja bez przemocy. O języku serca” Rosenberga.
Ta wymaga już więcej praktyki, sporo więcej, by wyzbyć się starych nawyków i próbować „po nowemu”.
Trzecia - „Granice w relacjach małżeńskich” Cloud, Townsend.
I w bonusie czwarta, coś o różnicach miedzy mężczyznami i kobietami.
Możesz zerknąć na youtube np. „Przez śmiech do lepszego małżeństwa” Gungora i przeczytać np. „Mężczyźni są z Marsa a kobiety z Wenus” Greya.
W ten sposób w najbliższym czasie może zabraknąć na kłótnie nie tylko chęci ale i czasu :)
Dziękuję za propozycje książek, chętnie wrócę do dobrych lektur. A Guntora juz słuchałam ;)
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Moja historia

Post autor: Nirwanna »

Honeczko, może warto też rozważyć terapię? Są takie prowadzone też bezpłatnie, na NFZ.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moja historia

Post autor: Pavel »

vertigo pisze: 12 lip 2021, 20:50
Pavel pisze: 12 lip 2021, 20:26 Jako, że i u nas kłótnie były, a ja wcale ich nie chciałem (przynajmniej od wtedy ;) ), postanowiłem wcielić tę sentencję w czyn.
Czytając Twój post, przypomniał mi się stary dowcip :D

Rozmowa męża i żony:
- Kochanie, postanowiłem, że nigdy nie będę się z tobą kłócił…
- Nie, no!!! On postanowił.. A mnie się pytałeś?
:lol: :lol:
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Moja historia

Post autor: Pavel »

Honeczko przy okazji taka uwaga.
Może oczywista oczywistość, ale jednak się naprodukuję.

Przeczytać książki, wysłuchać konferencje to jedno.
Nie jest źle, a nawet całkiem dobrze, gdy uwierzymy, że warto takich nowych (bo nie stosowanych wcześniej) rozwiązań spróbować, uznamy, że ma to „ręce i nogi”.

Kluczowe jest jednak to, aby te rozwiązania wprowadzać w życie. Na początku nawet pokracznie, ale konsekwentnie, aby z czasem stały się nowymi nawykami.
Posiadanie bowiem nowej wiedzy teoretycznej, takiej nowej bazy danych a nie wprowadzanie jej w czyn jest wg mnie świadomym szkodzeniem sobie i relacji.

Kiedyś bowiem, pisząc o swoich doświadczeniach, funkcjonowałem bardzo niezdrowo, ale chociaż wynikało to z braku wiedzy i świadomości, że funkcjonuję dysfunkcyjnie w wielu obszarach.
Gdybym teraz mimo wiedzy funkcjonował po staremu, byłoby to świadome działanie na rzecz zła. I na to ciężej znaleźć logiczne usprawiedliwienie.
Nie oznacza to oczywiście braku upadków, kroków w tył, nawrotów starych schematów.
To zostało we mnie silnie wdrukowane i lubi o sobie przypominać.
Moja w tym głowa, by to szybko rozpoznawać i starać się korygować, wracać na właściwe tory.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Honeczka
Posty: 13
Rejestracja: 08 lip 2021, 21:38
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Moja historia

Post autor: Honeczka »

Pavel, dziękuję. Dokładnie wiem o czym mówisz. Przed ślubem 8 lat przygotowywałam się do małżeństwa, przesłuchałam mnóstwo konferencji, przeczytałam wiele książek i myślałam, że będę dobrą żoną i jestem gotowa do bycia z kimś, że znam mężczyzn, jak oni działają itp... Po ślubie w swojej pysze sądziłam, że jestem dobrą żoną, przygotowałam się, wymodliłam męża, resztę niech robi on. Tak działałam, choć tego nie widziałam. Ja sądziłam, że mi dobre życie się należy, bo naprawdę 8 ciężkich lat czekałam na mojego męża, a tu taki dramat. Usłyszaną wiedzę nie wprowadzałam w ogóle w czyn, choć bardzo chciałam się zmienić. Jestem wdzięczna Bogu, że otworzył mi oczy.
Mój mąż okazywał mi wiele dobra, a ja tego nie odwzajemniałam. Oczywiście, też popełnia błędy, ale skoro tak bardzo się zmienił, to jest to też na pewno owocem tego, że nie wspierałam go w tym, by stawał się lepszym człowiekiem.
ODPOWIEDZ