Czy muszę pójść na terapię?

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 » 06 paź 2021, 23:33

Witam szanowne grono boleśnie doświadczone przez los.
Ja akurat jestem też boleśnie doświadczony, ale przez własną głupotę. Przechodzę kryzys małżeński, w sumie był on od początku naszego małżeństwa (14 lat stażu) i był on spowodowany przeze mnie, gdyż poślubiłem żonę niestety bez miłości z mojej strony, ale to długa historia i nie wiem czy muszę ją opowiadać. W każdym razie przez 10 lat byłem fatalnym małżonkiem, nie kochałem żony, nie okazywałem zbyt wielu względów, popadłem w liczne, fatalne uzależnienia, od niektórych wiedziała o innych nie. Z racji niskiej samooceny podjąłem pracę znacznie poniżej kwalifikacji i nie miałem ambicji jej zmieniać Mimo wszystko żona zdecydowała sie mieć ze mną potomstwo, zgodziłem się dla świętego spokoju i tak jesteśmy rodzicami 2 dzieci. Dodam, ze przez długi czas mieszkaliśmy u mnie, od kilku lat mieszkamy we własnym domu. Żona miała przy mnie kiepskie życie, byłem zalękniony, zakompleksiony ale uważałem, że należy mi się lepsza małżonka, rozpamiętywałem dawne miłości, podobały mi się inne kobiety, nigdy nie zdradziłem, byłem na to zbyt leniwy. 3 lata temu przyszło nawrócenie, zmieniłem życie, rzuciłem nałogi, czytam Pismo, chodzę do kościoła. Mimo nawrócenia i wyrozumiałości dla bliźnich nie miałem tej wyrozumiałości dla żony dużo więcej niż wcześniej. Uważałem, że powinna się razem ze mną nawrócić i być mi posłuszna, wszak tak mówi Pismo... Wszak jestem takim dobrym mężem Domagałem się na tej podstawie zbliżeń, których żona mi odmawiała od czasu narodzin dzieci. Żona ma bardzo mocną osobowość i moje zabiegi kwitowała dosadnie, ale ja nie słuchałem... Dodatkowo nie pomagałem jej w obowiązkach, przedkładając nad to odpoczynek i teologiczne dysputy w necie. Fatalne postępowanie zaowocowało tym, ze 2 miesiące temu żona wykrzyczała mi, że mnie nie kocha, za to mnie szczerze nienawidzi i najbardziej żałuje ślubu ze mną, chciała by cofnąć czas... mówiła to zresztą wcześniej, ale ja nie słuchałem, nie wierzyłem. Ale wtedy było w niej coś, ze uwierzyłem, zrozumiałem i pokochałem ją na nowo. Zdaję sobie sprawę, że jest to mieszanka urażonej miłości własnej, fascynacji erotycznej (żona zaczęła mi się b. podobać) ale też szczerze zrozumiałem jaki byłem fatalny i jak wiele Jej zawdzięczam. Na ile mogę ocenić swoje uczucia uczciwie mogę powiedzieć, że kocham Ją szczerze. Od tego czasu usiłuję naprawić to co zepsułem, ale mimo czytania forum wszystko robię nie tak. Wziąłem sie za obowiązki domowe, zadbałem o siebie, schudłem, chodze na basen, poświęcam dzieciom nie tylko czas, ale i uwagę. Ale działam chaotycznie, nerwowo, przez dłuższy czas dążyłem do zbliżenia, myślałem, że tym odzyskam względy (żona wielokrotnie podkreślała moje braki w tym względzie) Taka taktyka zaowocowała tym, ze żona jeszcze bardziej oddaliła się ode mnie. To co naprawiałem tydzień, psułem weekendami zazdrością bądź natarczywością. Żona nadal mnie nie kocha, choć bywały momenty, że moje starania widocznie sprawiały jej przyjemność, dawały nadzieję, niestety wszystko partoliłem regularnie swoją głupotą. Przesadziłem z komplementami i wyznaniami miłości. Teraz siedzę i się kiszę zazdrością, bo żona jedzie na wyjazd integracyjny wbrew mej woli, a ja nie mogę się z tym pogodzić. tzn. momentami się godzę, ale zaraz pożera mnie zazdrość i poczucie bezsilności. Zazdrość, bo w pamiętnej kłótni żona stwierdziła, ze jak będzie chciała seksu to pójdzie sobie do klubu i to zrobi. Mi teraz wyobraźnia dział na maksa, niszczac mnie od środka. 3 tyg. temu byliśmy na weselu, bawiliśmy się świetnie, były czułości, po powrocie do domu stwierdziła, ze bawiła by się tak z każdym bo była podchmielona i miała ochotę na zabawę. To wszystko obecnie mnie dobija... Poniżam się w Jej oczach, prosząc by nie jechała, poza zazdrością naprawdę nie rozumiem sensu wyjazdów integracyjnych bez małżonków. Mieszkamy razem, pozornie możemy być uważani za wzorcową rodzinę. Mimo wszystko tli się we mnie nadzieja, ze mogę wszystko naprawić, że jestem w dużo lepszej sytuacji niż wielu z forumowiczów, tylko nie umiem przełamać swoich ograniczeń, nie panuje nad emocjami, wszystko chce już, chyba uzależniłem się od żony. Małżonka twierdzi, że nie rozwiedzie się ze mną tylko ze względu na dzieci i na to że wie, że nie dam jej rozwodu. Mam na uwadze, ze kiedy ona potrzebowała mojej miłości ja byłem nieobecny, jednak chyba moja urażona miłość własna nie pozwala mi dać Jej czasu na przekonanie jej o szczerości mojej przemiany. I ta zazdrość... Jak się jej pozbyć... Jak nie uprzykrzać się żonie wypominkami, błaganiem, skamleniem o przytulenie?
Zaufaliśmy miłości.

Al la
Posty: 2654
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Al la » 07 paź 2021, 11:55

Witaj, Niepoprawny83 na naszym forum.

Odniosę się do Twojego wstępu.
Witam szanowne grono boleśnie doświadczone przez los.
No chyba nie przez los, ale historie o których czytasz na forum zadziały się często na nasze własne życzenie, przez nasze grzechy, zaniedbania, pychę, brak miłości. Dopiero kryzys stał się czynnikiem do przemiany myślenia, sposobu życia. No i nawiązywanie głębszej relacji z Bogiem.
A jak z Twoją relacją z Bogiem?
Nawróciłeś się, czytasz Pismo, zmieniłeś swoje nawyki, dajesz czas rodzinie, to skąd lęk?
Ufasz Bogu, czy sobie, i próbujesz zrobić wszystko własnymi rękoma?
Mimo wszystko tli się we mnie nadzieja, ze mogę wszystko naprawić, że jestem w dużo lepszej sytuacji niż wielu z forumowiczów, tylko nie umiem przełamać swoich ograniczeń, nie panuje nad emocjami, wszystko chce już, chyba uzależniłem się od żony.
Myślę, że uzależniłeś się od swojego myślenia, że masz moc sprawczą, żeby wszystko było tak jak Ty chcesz.
Zapraszam Cię do zapoznania się z naszą stroną http://sychar.org/.
Poszukaj tam konferencji z naszych rekolekcji wspólnotowych, lektur, świadectw, poczytaj o naszym charyzmacie.
Pozdrawiam i życzę Ci, abyś otrzymał wsparcie od naszych forumowiczów.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa

Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 » 07 paź 2021, 12:13

Dziękuje za powitanie na forum i szybką odpowiedź, krótką, ale treściwą. Twoje pytanie o ufność Bogu zakłopotało mnie, dało do myślenia i nawet na chwilę obecną ukoiło nerwy. Niby oczywista oczywistość, a jednak umknęło. Dziękuję za pozdrowienia i również pozdrawiam.
Zaufaliśmy miłości.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Caliope » 07 paź 2021, 13:47

Witaj na forum.Napisałeś na początku, że wziąłeś ślub z żoną nie kochając jej, to jak teraz masz ją pokochać na nowo? to kochałeś, czy nie kochaleś? masz dużo cech mojego męża, takich ,że wszystko musi być po twojemu, musisz kontrolować. Jak u Ciebie w rodzinie pierwotnej? były jakieś dysfunkcje? alkohol, inne? terapia się bardzo przydaje, można się poskładać.

Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 » 07 paź 2021, 14:28

Czy to ma duże znaczenie czy kochałem czy nie kochałem? Różne były etapy naszej znajomości przedślubnej, zakochanie tez tam było. Ślub braliśmy w trudnych okolicznościach, miłości żony do siebie wówczas jestem pewien. Jestem zapewne DDA, ojciec nadużywał alkoholu i to sporo. Mam trudny charakter to fakt, ale nie wiem, czy wszystko chcę kontrolować, przez pół życia było mi praktycznie wszystko jedno co się ze mną dzieje. Co do kontrolowania żony to już inna kwestia, pracuję nad sobą w tym względzie w czym wielka jej zasługa, bo ma naprawdę twardy charakter i nie pozwoli się kontrolować ani manipulować. Ogólnie nie znosi kontroli, bo jej matka jest bardzo despotyczna i całe życie musiała z nią walczyć o swoje, może to po części przyczyna tego, że każde moje zdanie żona traktuje jako zamach na swoją wolność. A może to tylko wynik mojego wcześniejszego fatalnego zachowania, raczej nie powinienem się bawić w psychologa, bo nie zauważyłem jak zona się rozwija i idzie do przodu, a gdy chciałbym do niej dołączyć to już mnie nie potrzebuje. Małżeństwo traktuje jako opresyjną formę dominacji facetów nad kobietami, podobnie za opresyjną strukturę uważa Kościół Katolicki. Pewnie ja za to głównie odpowiadam,...Zgodzę się z tym, że jestem zbyt zazdrosny, jednak jak już wspominałem pracuję nad tym, nie umiem tylko przepracować tego wyjazdu integracyjnego, to na razie jest ponad moje siły, choć z drugiej strony jakaś cześć mnie mówi mi, że wyolbrzymiam problem.
Zaufaliśmy miłości.

vertigo
Posty: 242
Rejestracja: 30 mar 2018, 10:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: vertigo » 07 paź 2021, 15:28

Niepoprawny83 pisze:
07 paź 2021, 14:28
Zgodzę się z tym, że jestem zbyt zazdrosny, jednak jak już wspominałem pracuję nad tym, nie umiem tylko przepracować tego wyjazdu integracyjnego, to na razie jest ponad moje siły, choć z drugiej strony jakaś cześć mnie mówi mi, że wyolbrzymiam problem.
A gdybyś powiedział żonie: "Kochanie, jedź na ten wyjazd, a ja w tym czasie wybiorę się z naszymi dziećmi na...." I tu pole do popisu dla Twojej inwencji twórczej :D
Ludzie robią wszystko, aby siebie samych przekonać, że świat nie wygląda tak, jak wygląda naprawdę.

Avys
Posty: 220
Rejestracja: 21 cze 2020, 8:31
Płeć: Kobieta

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Avys » 07 paź 2021, 16:36

Witaj,
Odpowiadając na Twoje pytanie z tytułu Twojego wątku:
Nie musisz! Możesz.

Może pomoże Ci to przepracować chorobliwą zazdrość z którą piszesz, że sobie nie radzisz. Może też inne rzeczy. Jak terapia nie podchodzi i nic nie daje to zawsze można zrezygnować.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Caliope » 07 paź 2021, 16:36

Niepoprawny83 pisze:
07 paź 2021, 14:28
Czy to ma duże znaczenie czy kochałem czy nie kochałem? Różne były etapy naszej znajomości przedślubnej, zakochanie tez tam było. Ślub braliśmy w trudnych okolicznościach, miłości żony do siebie wówczas jestem pewien. Jestem zapewne DDA, ojciec nadużywał alkoholu i to sporo. Mam trudny charakter to fakt, ale nie wiem, czy wszystko chcę kontrolować, przez pół życia było mi praktycznie wszystko jedno co się ze mną dzieje. Co do kontrolowania żony to już inna kwestia, pracuję nad sobą w tym względzie w czym wielka jej zasługa, bo ma naprawdę twardy charakter i nie pozwoli się kontrolować ani manipulować. Ogólnie nie znosi kontroli, bo jej matka jest bardzo despotyczna i całe życie musiała z nią walczyć o swoje, może to po części przyczyna tego, że każde moje zdanie żona traktuje jako zamach na swoją wolność. A może to tylko wynik mojego wcześniejszego fatalnego zachowania, raczej nie powinienem się bawić w psychologa, bo nie zauważyłem jak zona się rozwija i idzie do przodu, a gdy chciałbym do niej dołączyć to już mnie nie potrzebuje. Małżeństwo traktuje jako opresyjną formę dominacji facetów nad kobietami, podobnie za opresyjną strukturę uważa Kościół Katolicki. Pewnie ja za to głównie odpowiadam,...Zgodzę się z tym, że jestem zbyt zazdrosny, jednak jak już wspominałem pracuję nad tym, nie umiem tylko przepracować tego wyjazdu integracyjnego, to na razie jest ponad moje siły, choć z drugiej strony jakaś cześć mnie mówi mi, że wyolbrzymiam problem.
Ma znaczenie, jestem DDA, mój mąż także i widzę podobieństwo funkcjonowania. Widzę jak jest cieżko kochać, bo boisz się odrzucenia i bierzesz małżonka jakiegoś, żeby nie być samemu.Ja jestem w terapii, mąż nie, on ciągle próbuje być wyżej ode mnie i też łapię się na tym, że to jest atak na mnie. Ciężko nad tym pracuję, ale bardzo mnie to denerwuje. Nadkontrola DDA, to nie to samo co kontrola, ta pierwsza, to przede wszystkim to, że wszystko musi być jak ty chcesz, poustawiane w sznurek, skontrolowane czy jest dobrze zrobione, jak nie, to stawiasz innym większe wymagania i więcej oczekiwań.

Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 » 07 paź 2021, 16:45

vertigo pisze:
07 paź 2021, 15:28
Niepoprawny83 pisze:
07 paź 2021, 14:28
Zgodzę się z tym, że jestem zbyt zazdrosny, jednak jak już wspominałem pracuję nad tym, nie umiem tylko przepracować tego wyjazdu integracyjnego, to na razie jest ponad moje siły, choć z drugiej strony jakaś cześć mnie mówi mi, że wyolbrzymiam problem.
A gdybyś powiedział żonie: "Kochanie, jedź na ten wyjazd, a ja w tym czasie wybiorę się z naszymi dziećmi na...." I tu pole do popisu dla Twojej inwencji twórczej :D
Pozwolić mojej żonie jechać na wyjazd to tak jakbym powiedział słońcu, ze może świecić, a ziemi, że może się kręcić :lol: Taki żarcik. Pojedzie tak czy siak.... Na szczęście pogadałem z nią o tym chwilę temu i nawet zrozumiałem jej punkt widzenia, może nie jest to takie złe samo w sobie jak myślałem. Obym nie zmienił zdania. Szkoda tylko, ze przez dwa dni znowu wychodził ze mnie burak i zazdrośnik, tym sposobem robię krok do przodu i dwa kroki do tyłu, a tak do celu nie dojdę.
Zaufaliśmy miłości.

Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 » 07 paź 2021, 21:31

Caliope pisze:
07 paź 2021, 16:36

Ma znaczenie, jestem DDA, mój mąż także i widzę podobieństwo funkcjonowania. Widzę jak jest cieżko kochać, bo boisz się odrzucenia i bierzesz małżonka jakiegoś, żeby nie być samemu.Ja jestem w terapii, mąż nie, on ciągle próbuje być wyżej ode mnie i też łapię się na tym, że to jest atak na mnie. Ciężko nad tym pracuję, ale bardzo mnie to denerwuje. Nadkontrola DDA, to nie to samo co kontrola, ta pierwsza, to przede wszystkim to, że wszystko musi być jak ty chcesz, poustawiane w sznurek, skontrolowane czy jest dobrze zrobione, jak nie, to stawiasz innym większe wymagania i więcej oczekiwań.
Żonę poślubiłem, nie dlatego, że potrzebowałem kogokolwiek, tylko było to moim obowiązkiem wobec zła, które Jej wyrządziłem, ale o tym nie będę pisał. Ślubowałem szczerze, wyszło fatalnie, po prostu nie dorosłem do roli męża i tyle. Obecnie walczę o żonę nie dlatego, że boję się być sam, tylko dlatego, że Ją kocham, mam masę powodów by ją kochać, moralnie zawsze była znacznie nademną, choć nie jest (chyba) wierząca. Naprawdę wiele Jej zawdzięczam i wiele jestem Jej winien. Jako katolik poważnie zacząłem traktować nierozerwalność małżeństwa, a także wychowanie synów w wierze, które nie będzie możliwe jeśli sam nie dam im przykładu miłości małżeńskiej. Nie chcę układu, który będzie trwał do czasu, aż dzieci zrozumieją, że tatuś i mamusia już się nie kochają. Nie mogę dopuścić by z mojej winy faktycznie, a nie tylko słownie zerwała przysięgę małżeńską. Ponadto czuję, że żona jest mi potrzebna abym był lepszym chrześcijaninem, mam jakieś dziwne przeświadczenie, że bez niej będzie to bardzo trudne. Główną przeszkodą jest ta zazdrość, utrudnia pojednanie, uniemożliwia spokojne "czekanie bez czekania" jak Wy to pięknie określacie czas w którym trwamy. Uniemożliwia, bo destabilizuje życie, utrudnia sen, pracę, widzę, że jestem nerwowy i odbija się to oczywiście na dzieciach. Dlatego chce wiedzieć, czy jest nadzieja na stłamszenie tej emocji siłą rozumu, zawsze głosiłem wyższość rozumu nad emocjami, a teraz nie umiem korzystać z tych pieknych formułek, które głosiłem. Pomagają tabletki na uspokojenie, zwykłe ziołowe z apteki bez recepty, ale nie sądzę by to było dobre rozwiązanie na dłuższą metę.
Z tą kontrolą to pewnie masz rację, z tym, że to jest wynik tej chorej zazdrości.
Zaufaliśmy miłości.

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Caliope » 07 paź 2021, 23:29

Co to znaczy dla Ciebie poślubić bez miłości? tak napisałeś w pierwszy poście. W drugim zmieniasz zdanie, w trzecim piszesz jeszcze inaczej. Ty masz sam być dobrym chrześcijaninem, do tego żona nie ma być potrzebna, co zrobisz jeśli się wycofa? rzucisz wiarę? jesteś odpowiedzialny za siebie samego, żona za siebie. Bóg jest na pierwszym miejscu, Ty i potem żona. Niby jesteś wyżej od żony, ale twoja samoocena nie jest za wysoka jeśli jesteś tak zazdrosny o żonę. Nie ufasz jej, czy kiedyś była nielojalna i zdradziła?

vertigo
Posty: 242
Rejestracja: 30 mar 2018, 10:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: vertigo » 08 paź 2021, 9:42

Niepoprawny83 pisze:
07 paź 2021, 16:45
vertigo pisze:
07 paź 2021, 15:28
Niepoprawny83 pisze:
07 paź 2021, 14:28
Zgodzę się z tym, że jestem zbyt zazdrosny, jednak jak już wspominałem pracuję nad tym, nie umiem tylko przepracować tego wyjazdu integracyjnego, to na razie jest ponad moje siły, choć z drugiej strony jakaś cześć mnie mówi mi, że wyolbrzymiam problem.
A gdybyś powiedział żonie: "Kochanie, jedź na ten wyjazd, a ja w tym czasie wybiorę się z naszymi dziećmi na...." I tu pole do popisu dla Twojej inwencji twórczej :D
Pozwolić mojej żonie jechać na wyjazd to tak jakbym powiedział słońcu, ze może świecić, a ziemi, że może się kręcić :lol: Taki żarcik. Pojedzie tak czy siak.... Na szczęście pogadałem z nią o tym chwilę temu i nawet zrozumiałem jej punkt widzenia, może nie jest to takie złe samo w sobie jak myślałem. Obym nie zmienił zdania. Szkoda tylko, ze przez dwa dni znowu wychodził ze mnie burak i zazdrośnik, tym sposobem robię krok do przodu i dwa kroki do tyłu, a tak do celu nie dojdę.
Oczywiście, że pojedzie :lol: Pytanie tylko, co jej dasz na drogę swoją postawą? Czy utwierdzi się, że jesteś "burak i zazdrośnik"? Czy pomyśli o Tobie ciepło, że bez niej radzisz sobie i potrafisz robić w tym czasie fajne rzeczy?
Ludzie robią wszystko, aby siebie samych przekonać, że świat nie wygląda tak, jak wygląda naprawdę.

Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 » 08 paź 2021, 11:06

Caliope pisze:
07 paź 2021, 23:29
Co to znaczy dla Ciebie poślubić bez miłości? tak napisałeś w pierwszy poście. W drugim zmieniasz zdanie, w trzecim piszesz jeszcze inaczej. Ty masz sam być dobrym chrześcijaninem, do tego żona nie ma być potrzebna, co zrobisz jeśli się wycofa? rzucisz wiarę? jesteś odpowiedzialny za siebie samego, żona za siebie. Bóg jest na pierwszym miejscu, Ty i potem żona. Niby jesteś wyżej od żony, ale twoja samoocena nie jest za wysoka jeśli jesteś tak zazdrosny o żonę. Nie ufasz jej, czy kiedyś była nielojalna i zdradziła?
Różne były etapy uczuć w naszym związku przed ślubem. Mi zakochanie szybko przeszło, ale ciągłem związek bo mi było wygodnie, przyszła żona nie stawiała wymagań, za to bardzo mi pomagała. W ogóle żałuje, że o kwestii miłości napisałem, bo może kiedyś przeczyta to żona, a nie chciałbym, żeby dowiedziała się jak to wyglądało. Jeśli zaś powinna się dowiedzieć to raczej ode mnie, a nie z wpisów na forum. Masz rację, jestem odpowiedzialny za siebie, ale paradoksalnie to żona sprawiła np. że do ślubu przystąpiłem pojednany z Bogiem. Nie stoję wyżej od żony, jest silną i niezależną kobietą, a ja niesilnym i zależnym facetem. Co do zdrady to raz, lata temu, przyłapałem ją na flircie internetowym, nie sadzę, żeby miało to przełożenie w realu. Wtedy byłem najgorszym mężem i nawet się tym za bardzo nie przejąłem, teraz jej zachowanie ówczesne mnie nie gorszy, po ludzku patrząc miała do niego prawo. Jak pisałem mi też podobały się inne kobiety, żałowałem ślubu, marzyłem o kontakcie z byłymi sympatiami. Moja samoocena jest fatalna głównie ze względu na słowa jakie ostatnio słyszę od niej. Teraz po prostu bardzo się boję porzucenia i martwi mnie to, że np. na sprawę wyjazdu integracyjnego patrzymy inaczej.
Zaufaliśmy miłości.

Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Niepoprawny83 » 08 paź 2021, 11:16

Oczywiście, że pojedzie :lol: Pytanie tylko, co jej dasz na drogę swoją postawą? Czy utwierdzi się, że jesteś "burak i zazdrośnik"? Czy pomyśli o Tobie ciepło, że bez niej radzisz sobie i potrafisz robić w tym czasie fajne rzeczy?
Tak, tylko, że ja pół dnia nie mam z tym problemu że jedzie, a pół mam. Nie panuję nad tym. Najgorsza zmora przychodzi nocą. Choć doszło do mnie, że taki wyjazd nie równa się zdradzie, że obrażam żonę takimi oskarżeniami to po prostu nie umiem przeboleć tego, że jedzie tam wbrew mej woli. Nie taką mam w głowie wizję małżeństwa, że małżonek zostawia małżonka z dziećmi i jedzie się bawić z przyjaciółmi. Może jestem zryty, ale tego nie przepracuje, niestety nie umiem ukryć swych uczuć przed żoną, myślisz, ze powinienem? Wiem, że pojednanie to proces, wiem, że sam jestem sobie winny, ale chciałbym, żeby w tym momencie żona wyciągnęła do mnie rękę.
Ostatnio zmieniony 08 paź 2021, 12:26 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Poprawiono cytowanie
Zaufaliśmy miłości.

Bławatek
Posty: 1611
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy muszę pójść na terapię?

Post autor: Bławatek » 08 paź 2021, 14:02

Witaj,

Poruszę 2 kwestie.

1)
Dlaczego ten wyjazd integracyjny żony sprawia Ci taką trudność? Boisz się że Cię zdradzi? Czy smuci Cię, że może się dobrze bawić bez Ciebie? W wielu konferencjach przewija się temat jedności w małżeństwie i nie oznacza to co większość myśli - małżonkowie stają się jednym ciałem, jednym podmiotem ale dalej zachowują swoją odrębność i powinni - nie mogą tylko powinni, mieć swoje życie, hobby, oczywiście tak aby małżeństwo na tym nie ucierpiało. Więc taki wyjazd z pracy nie powinien być niczym złym dla małżeństwa. Ja jestem parę tygodni po wyjeździe integracyjnym z firmy połączonym ze szkoleniem i bardzo się cieszę że zostałam przez pracodawców wytypowana bo po pierwsze: miałam okazję poznać osoby z którymi miałam tylko kontakt telefoniczny, a po drugie: zadania codzienne nie odciągały mnie od szkolenia, bo jak byłam tydzień temu na szkoleniu w budynku firmy to w czasie przerw wykonywałam swoją pracę i zawsze spóźniałam się na kolejną część. A na wyjeździe nikt mnie od szkolenia nie odciągał.

2)
Jak sam wspominasz masz niską samoocenę - widzisz to, więc może warto nad tym na terapii popracować. Może Twoja żona ma dość bycia mocniejszą w małżeństwie? Masz teraz czas aby coś z tym zrobić. Mój mąż zawsze miał niską samoocenę, problem z podejmowaniem decyzji, z wzięciem odpowiedzialności za siebie i rodzinę. Potrzebował abym za niego decydowała, abym go ciągle chwaliła nawet za nic. Teraz mi się przyznał, że gdy odszedł to z powodu koleżanki, która go zmanipulowała, osaczyła i od rodziny odciągała, a on 50latek jak dzieciak dał się omamić. Nie tylko mnie zdradził ale urodziło się też dziecko. I wiesz na co zwala - na swoją niską samoocenę. Trochę słabe. Nie lepiej było poprawcowac nad sobą, tym bardziej, że ja go zawsze wspierałam i zachęcałam do nowych działań mówiąc mu, że da radę bo zdolny jest.

To tylko 2 kwestie - ale zobacz, już jest nad czym pracować.

A wiesz co najbardziej boli kobiety!? - czuć brak miłości od męża i usłyszeć od męża 'nie kocham Cię'. Ja to usłyszałam i wiele kobiet z forum też. Boli bardzo. Więc zastanów się też czym miłość jest tak ogólnie i czym miłość dla Ciebie jest. Bo może źle pojmujesz miłość.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości