Czy kiedyś będzie lepiej?

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Mmm
Posty: 26
Rejestracja: 23 paź 2021, 1:32
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Mmm »

marylka pisze: 05 lis 2021, 18:16 Mmm ja ci już pisałam że ja się wyprowadziłam.
Ja nie zakładałam w życiu powrotu do zdrajcy i ponownego życia że zdrajcą.
Jak go widziałam to nie mogłam oddychać
Z żalu? Z nienawiści? Z bezradności?
Dla nas wyprowadzka była dobrym pomysłem.
Bo mąż się starał myślę że jakbyśmy razem mieszkali to i tak by się starał

Natomiast chodziło o mnie.... to ja musiałam odczuć jego brak, docenić jego nieobecność kiedy go potrzebowałam itd
Ja bardzo doceniałam gesty które dla mnie robił,- mi akurat zadbał o naprawy samochodu skręcanie mebli itd
Często proponował zajęcie się dziećmi itd
Zawsze syczałam żeby się nie wysilał ale w głębi duszy doceniałam... że jak może to się stara. Czasem to nieporadne było czasem wręcz się narzucał

Prawda była taka że przeszłości nikt nie zmieni. Chociaż byśmy obydwoje chcieli.... Nie zmienimy

Ja kiedyś kochałam męża "za"
Teraz nauczyłam się go kochać "pomimo"

I tak cię podziwiam że widzisz zalety swojego męża
Ja miałam czarną dziurę. Nie potrafiłam przypomnieć sobie nic pozytywnego

Nie chciałam żebyś odebrała mój wpis jako "weź się w garść"

Ale dziiś wiem ile go to wszystko kosztowało.
Odbiło się to na zdrowiu
Sam sobie na to zapracował. Ale tak było u nas

Pozdrawiam
Marylko, mojego męża przez większość naszego małżeństwa fizycznie nie było. Delegacje, praca za granicą. To był początek równi pochyłej, na tej nieobecności wyrósł gigantyczny kryzys, którego skutki teraz są oplakane. Dlatego właśnie nie widzę sensu rozstawać się fizycznie.
Mmm
Posty: 26
Rejestracja: 23 paź 2021, 1:32
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Mmm »

Udasiek, dziękuję za te słowa. Muszę to sobie przetrawić, czytałam Twój post kilka razy.
Z jednej strony rozumiem wszystko, z drugiej - czuję, że nie dojrzałam do tego, żeby pewne przemyślenia do siebie dopuścić. "Nie żałuj dobra, nie zazdrość zła" - to pierwsze przychodzi stosunkowo łatwo, drugie na dziś jest nie do przejścia. "Nie możemy nigdy się czuć ani o milimetr lepsi od innych" - może nie czuję się lepsza, ale bardzo mocno skrzywdzona.
Mam też czasem wrażenie, że to, czego doświadczyłam, to takie "nic" z punktu widzenia uczestników forum. Bo tutaj niejednemu współmałżonkowi nie chodziło "tylko o seks", bo, w przeciwieństwie do mojego, chciał odejść albo odszedł i nie wrócił. Bo nie zapewniał, że kocha, bo kontynuował zdrady. Moja krzywda w takim kontekście jest w wersji "soft", więc mam poczucie, jakbym cierpiała nieadekwatnie, jakbym nie miała prawa czuć takiego bólu, no bo przecież mogło być gorzej. Oczywiście, nikt tego nie powiedział, sama to sobie dopowiadam
Mmm
Posty: 26
Rejestracja: 23 paź 2021, 1:32
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Mmm »

Avys,
Może nie wybrzmiewa to dość wyraźnie w moich postach, ale ja naprawdę staram się przebaczyć. Nie minęły jeszcze 2 miesiące od tych wydarzeń, a szczegóły znam od kilku tygodni. Całą sobą staram się wyjść z tego kryzysu obronną ręką, z zachowaniem pełnej rodziny. Ale nie chcę i nie potrafię udawać, że nic się nie stało. Jestem mocno wrażliwą osobą, mam skłonność do depresji. Pewnie gdyby nie ciąża, poważnie rozważałabym samobójstwo. Czytając historie z forum, spodziewam się ciągle, że i u mnie będzie jeszcze gorzej. Bo przecież mężowie zdradzają więcej niż raz, odchodzą. Skoro spotkało mnie tyle złego, czemu nie ma spotkać więcej? W ciągu roku w naszej rodzinie pojawiły się 3 nowotwory, zmarły 3 osoby z najbliższego otoczenia. Potem ciąża. Myślałam wtedy, że zaczyna dla nas wychodzić słońce. Chwilę później zdrada. Zabrakło mi sił.
Mmm
Posty: 26
Rejestracja: 23 paź 2021, 1:32
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Mmm »

Pavle,
Twoje słowa wlewają we mnie odrobinę nadziei. Na to, że kiedyś wróci jakaś normalność, że nie musi być tak, że zdrada będzie kłaść się cieniem na całe nasze dalsze życie. Bardzo chciałabym, żeby i u nas kiedyś wyszło słońce. Żeby sceny zdrady, które mam przed oczami, zniknęły. Żebym umiała znowu być szczerze czułą, kochającą żoną. I żebym nie płakała co pół godziny.

Avys,
jeszcze jeśli chodzi o to, jak zachowywałam się, kiedy sama zrobiłam coś złego. Oczywiście, zdarzyło mi się to wiele razy. Nigdy jednak nie był to taki, ani nawet zbliżony kaliber. Moim sposobem jest najpierw stanąć w prawdzie, przyznać się, trochę się wytłumaczyć, szczerze przeprosić i starać się naprawić szkody. Sama nie dostałam prawdy, tylko ją znalazłam mimo kłamstw. Przez te kłamstwa nie umiem uwierzyć w dobre intencje.

S żono, Ruto,
NP odmawiałam dwukrotnie, z prośbą o powrót męża z pracy wyjazdowej. Minęło od tej pory ładnych parę lat. W końcu wrócił, ale i tak nie było go w domu. Ja chyba nie umiem juz wierzyć w Boga, nie umiem się modlić. Wtedy "Pompejanka" dawała mi wielką nadzieję i pokrzepienie, dzisiaj nie umiem szczerze odmówić nawet Ojcze Nasz. Byłam ostatnio do spowiedzi, ale całkiem serio myślę, że straciłam wiarę. Nie wiem, czy zostało po niej chociaż "ziarnko gorczycy".

Grosik wpłacam - regularnie dorzucam się do zrzutek i siepomaga.

Mąż mnie teraz nie rozczarowuje. Właściwie wiem, że nie jest w stanie zrobić nic ponad to, co robi. Po prostu nadal nie dowierzam w to, co zrobił mnie, nam, naszej rodzinie. Mam gigantyczne poczucie krzywdy i nie radzę sobie z bólem. Te z Was, które mają za sobą doświadczenie ciąży, na pewno wiedzą, jak łatwo w tym czasie o rozchwianie emocjonalne. I nie trzeba do tego takich okropnych doświadczeń.

Przepraszam za moje utyskiwanie, bo zdaje sobie sprawę z tego, że tak naprawdę wszystkie moje posty można zredukować do hasła "BOLI", a reszta to trochę bicie i rozdmuchiwanie piany. Ale dziękuję jednocześnie za to, że jesteście, za odzew. Bo wylewam tutaj dużą część tego bólu i o tyle mniej łez widzą mąż i dziecko.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Caliope »

Mmm pisze: 07 lis 2021, 17:36 Udasiek, dziękuję za te słowa. Muszę to sobie przetrawić, czytałam Twój post kilka razy.
Z jednej strony rozumiem wszystko, z drugiej - czuję, że nie dojrzałam do tego, żeby pewne przemyślenia do siebie dopuścić. "Nie żałuj dobra, nie zazdrość zła" - to pierwsze przychodzi stosunkowo łatwo, drugie na dziś jest nie do przejścia. "Nie możemy nigdy się czuć ani o milimetr lepsi od innych" - może nie czuję się lepsza, ale bardzo mocno skrzywdzona.
Mam też czasem wrażenie, że to, czego doświadczyłam, to takie "nic" z punktu widzenia uczestników forum. Bo tutaj niejednemu współmałżonkowi nie chodziło "tylko o seks", bo, w przeciwieństwie do mojego, chciał odejść albo odszedł i nie wrócił. Bo nie zapewniał, że kocha, bo kontynuował zdrady. Moja krzywda w takim kontekście jest w wersji "soft", więc mam poczucie, jakbym cierpiała nieadekwatnie, jakbym nie miała prawa czuć takiego bólu, no bo przecież mogło być gorzej. Oczywiście, nikt tego nie powiedział, sama to sobie dopowiadam
Każdy odczuwa krzywdę w swój sposób, nie ma hard czy soft. U mnie nie było zdrady, a mąż chciał odejść bo nie spełniłam jego oczekiwań i byłam chora na depresję hormonalną. Boli, bolało, ale można wybaczyć. Jak zawsze piszę, przynajmniej wiesz czego brakowało,ja nie wiem i się chyba nie dowiem. Każdy ma prawo do odczuwania swoich emocji i uczuć jak chce. Bądź dla siebie dobra.
Ewuryca

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Ewuryca »

Mmm jest tu na forum wątek „zdrada i co dalej” Rose, przeczytaj sobie. Ma kilkanaście stron, skojarzyły mi się wasze historie, a tam jest historia z tzw happy endem. Może coś dla siebie tam znajdziesz, polecam.
Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1543
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Niepozorny »

Mmm pisze: 07 lis 2021, 17:36 Mam też czasem wrażenie, że to, czego doświadczyłam, to takie "nic" z punktu widzenia uczestników forum. Bo tutaj niejednemu współmałżonkowi nie chodziło "tylko o seks", bo, w przeciwieństwie do mojego, chciał odejść albo odszedł i nie wrócił. Bo nie zapewniał, że kocha, bo kontynuował zdrady. Moja krzywda w takim kontekście jest w wersji "soft", więc mam poczucie, jakbym cierpiała nieadekwatnie, jakbym nie miała prawa czuć takiego bólu, no bo przecież mogło być gorzej. Oczywiście, nikt tego nie powiedział, sama to sobie dopowiadam
Witaj Mmm

Podobno jak Ty odkryłem, że jestem zdradzany. Moja żona zdecydowała, że nie chce naprawiać i odeszła. Uważam jednak, że twoja sytuacja nie jest wersją "soft". Wiem jak bardzo boli zdrada. Gdy człowiek rozpada się na tysiące kawałków. Tak na prawdę, to nie wiem czy byłbym w stanie normalnie funkcjonować, gdyby żona jednak została. Moim zdaniem kryzys w małżeństwie nie zaczyna się w momencie zdrady. Ona może być jego konsekwencją, dlatego pracy do wykonania jest sporo.

Moim zdaniem łatwiej przez to przejść z Bogiem. Jeśli brakuje Ci obecnie wiary w Boga, to będziesz miała... łatwiej. Bóg czeka właśnie na Ciebie. Może Ci się teraz wydawać, że to nie ma sensu, ale wierzę, że z czasem przekonasz się, że tak jest. Chciałbym Cię zaprosić do zakładu ze św. Ignacym (https://modlitwawdrodze.pl/rekolekcje/zaklad-ignacego). Trwa tylko miesiąc.
Gdy będziesz gotowa, możesz również sięgnąć do katolickiej literatury dotyczącej przebaczenia np. https://www.esprit.com.pl/213/Uzdrawiaj ... zenia.html
Z braku rodzi się lepsze!
Avys
Posty: 220
Rejestracja: 21 cze 2020, 8:31
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Avys »

Mmm,
A może te trudności masz dlatego, że jesteś w ciąży. Może ciąża potęguje wszystko x100?
Ja dwie ciąże psychicznie ok a trzecia ciąża pomimo, że była najbardziej wyczekiwana i najdłużej się staraliśmy to kompletny dół. Nie chciało mi się żyć, depresja na maxa. Może gdyby nie zdrada Twojego męża to też nie chciałoby Ci się żyć…
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Pavel »

Mmm pisze: 07 lis 2021, 17:36 Udasiek, dziękuję za te słowa. Muszę to sobie przetrawić, czytałam Twój post kilka razy.
Z jednej strony rozumiem wszystko, z drugiej - czuję, że nie dojrzałam do tego, żeby pewne przemyślenia do siebie dopuścić. "Nie żałuj dobra, nie zazdrość zła" - to pierwsze przychodzi stosunkowo łatwo, drugie na dziś jest nie do przejścia. "Nie możemy nigdy się czuć ani o milimetr lepsi od innych" - może nie czuję się lepsza, ale bardzo mocno skrzywdzona.
Mam też czasem wrażenie, że to, czego doświadczyłam, to takie "nic" z punktu widzenia uczestników forum. Bo tutaj niejednemu współmałżonkowi nie chodziło "tylko o seks", bo, w przeciwieństwie do mojego, chciał odejść albo odszedł i nie wrócił. Bo nie zapewniał, że kocha, bo kontynuował zdrady. Moja krzywda w takim kontekście jest w wersji "soft", więc mam poczucie, jakbym cierpiała nieadekwatnie, jakbym nie miała prawa czuć takiego bólu, no bo przecież mogło być gorzej. Oczywiście, nikt tego nie powiedział, sama to sobie dopowiadam
Nie ma wersji soft.
Zdrada to zdrada i boli jak jasny gwint. Czyni spustoszenie.
Te uwagi nie mają oznaczać, że nie ma cię prawa bolec jak boli.
Bardziej chodzi o to, abyś przypadkiem się na tym etapie nie zatrzymała.

Zdrada, jakiekolwiek ma indywidualne okoliczności, jest efektem, konsekwencją, objawem czegoś. Pogubienia, bardzo solidnego. I to łączy wszystkie kryzysy.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Caliope »

Avys pisze: 07 lis 2021, 21:41 Mmm,
A może te trudności masz dlatego, że jesteś w ciąży. Może ciąża potęguje wszystko x100?
Ja dwie ciąże psychicznie ok a trzecia ciąża pomimo, że była najbardziej wyczekiwana i najdłużej się staraliśmy to kompletny dół. Nie chciało mi się żyć, depresja na maxa. Może gdyby nie zdrada Twojego męża to też nie chciałoby Ci się żyć…
Oczywiście, uważam, że zmiany hormonalne w ciąży potęgują doznawane krzywdy. Depresja w ciąży wywołana jest spadkiem progesteronu i przejęciem wszystkiego przez łożysko. Miałam w ciąży, a po ciąży wystąpiła depresja poporodowa. Dlatego polecam badanie progesteronu, starczy suplementować by było lepiej.
Mmm
Posty: 26
Rejestracja: 23 paź 2021, 1:32
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Mmm »

Caliope pisze: 08 lis 2021, 9:29
Avys pisze: 07 lis 2021, 21:41 Mmm,
A może te trudności masz dlatego, że jesteś w ciąży. Może ciąża potęguje wszystko x100?
Ja dwie ciąże psychicznie ok a trzecia ciąża pomimo, że była najbardziej wyczekiwana i najdłużej się staraliśmy to kompletny dół. Nie chciało mi się żyć, depresja na maxa. Może gdyby nie zdrada Twojego męża to też nie chciałoby Ci się żyć…
Oczywiście, uważam, że zmiany hormonalne w ciąży potęgują doznawane krzywdy. Depresja w ciąży wywołana jest spadkiem progesteronu i przejęciem wszystkiego przez łożysko. Miałam w ciąży, a po ciąży wystąpiła depresja poporodowa. Dlatego polecam badanie progesteronu, starczy suplementować by było lepiej.
Jestem pod opieką lekarza. Wiem, co to znaczy depresja i depresja poporodowa - doświadczyłam obu. Ciąża potęguje złe samopoczucie, ale to nie ona jest jego przyczyną
Kwiatkowa
Posty: 97
Rejestracja: 20 wrz 2019, 15:01
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Kwiatkowa »

Kochana Mmm,
nie da się znaleźć miary ani porównać czyjegoś bólu zdrady. Masz prawo czuć wszystko tak jak chcesz to czuć… wypłakiwać i wykrzykiwać jak tylko głośno potrzebujesz.
Ja zostałam zdradzona kilka razy przez męża, o wszystkim dowiedziałam się kilka lat temu od trzech jesteśmy razem.
To co teraz czujesz to żałoba po tym małżeństwie, które występkiem męża być może zostało odarte z iluzji. Wszystko jest bardzo świeże, więc Twój stan jest zrozumiały. Na wszystko przyjdzie czas. Z perspektywy tego czasu mogę Ci powiedzieć tylko tyle, że to co przechodzisz to ogromna nauka.. tak nauka cierpienia. Twój organizm nie chce cierpieć (nikt nie chce) ale można też z tego wiele wynieść. Cudownie, że jesteś na terapii. Walcz o siebie, warto…
Czy da się żyć po zdradzie? da się żyć Kochana. Każdego dnia uczę się jak z tym żyć. Nigdy nie będzie tak samo jak przed. Ja nie będę taką samą żoną, a mój mąż mężem. Ale odpowiedz sobie na pytanie czy wolałabyś, żyć w takiej puszce… np. nic nie wiedzieć i nic nie czuć.. kiedyś ktoś mi powiedział, że życie jest takie fascynujące ale i okrutne.. czy byłoby nam tak cudownie żyć tylko w szczęściu i nie czuć bólu..
Każdego dnia gdy wstajesz rano to Ty decydujesz o tym jakie będzie Twoje życie, czy będziesz walczyć z tym bólem i cierpieniem czy nie. Każdego dnia decydujesz czy kochasz swojego męża i czy nauczysz się mu wybaczyć..
Dlatego zajmuj się sobą, każdego dnia, tygodnia, miesiąca..
Warto otoczyć opieką najpierw siebie. Zobaczyć ile w tym wszystkim dajesz siebie i docenić za to co robisz i jaka jesteś dzielna.
Gdzieś usłyszałam (chyba u o. Szustaka) że Bóg nas ocenia za to jak kochamy.. Ale nie będziemy potrafili kochać innych jeśli nie ukochany najpierw siebie.. trzymaj się Kochana
Bławatek
Posty: 1625
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Bławatek »

Mmm pisze: 07 lis 2021, 17:36 Udasiek, dziękuję za te słowa. Muszę to sobie przetrawić, czytałam Twój post kilka razy.
Z jednej strony rozumiem wszystko, z drugiej - czuję, że nie dojrzałam do tego, żeby pewne przemyślenia do siebie dopuścić. "Nie żałuj dobra, nie zazdrość zła" - to pierwsze przychodzi stosunkowo łatwo, drugie na dziś jest nie do przejścia. "Nie możemy nigdy się czuć ani o milimetr lepsi od innych" - może nie czuję się lepsza, ale bardzo mocno skrzywdzona.
Mam też czasem wrażenie, że to, czego doświadczyłam, to takie "nic" z punktu widzenia uczestników forum. Bo tutaj niejednemu współmałżonkowi nie chodziło "tylko o seks", bo, w przeciwieństwie do mojego, chciał odejść albo odszedł i nie wrócił. Bo nie zapewniał, że kocha, bo kontynuował zdrady. Moja krzywda w takim kontekście jest w wersji "soft", więc mam poczucie, jakbym cierpiała nieadekwatnie, jakbym nie miała prawa czuć takiego bólu, no bo przecież mogło być gorzej. Oczywiście, nikt tego nie powiedział, sama to sobie dopowiadam
Mmm, każdy odczuwa różne sytuacje inaczej, jedni łatwiej drudzy tragiczniej, mocniej. Ważne co z tym zrobimy. Tak jak Ci ktoś napisał - czy zatrzymasz się w miejscu czy pójdziesz dalej, zależy tylko od Ciebie.

Mój mąż gdy odszedł to przypuszczałam, że do jakiejś koleżanki bo przecież próbując mnie zmieniać mówił, że ma koleżanki milsze, cieplejsze. Bolało bardzo to jego odejście, porzucenie przez niego naszego syna, bo jakoś mój mąż nie miał czasu do dziecka, a ja tym bardziej utwierdzałam się, że jednak jest kowalska, która odciąga męża od nas. Ale mąż szedł w zaparte za każdym razem gdy pytałam.

Mój mąż niby zrozumiał, że małżeństwo ze mną jest zawarte na całe życie i w końcu przyznał się do kowalskiej, ale nie chce z nią być bo to zła kobieta jest. I ich wspólnego dziecka nie chce. Ale wogole dziecka nie chciał, to ona chciała, bo jej czas uciekał.

Ręce mi opadły, bo mój prawie 50letni mąż dalej działa i myśli jak nastolatek. Zdając sobie sprawę, że małżeństwo jest na całe życie chyba umiałabym mu to wszystko wybaczyć - kowalską, zdrady, kłamstwa, to jak nas traktował, to dziecko. Ale nie tak jak mój mąż myśli - od razu i teraz, najlepiej i wszystkim zapomnieć, bo po pierwsze kłamał co najmniej 1,5 roku (bo może i w małżeństwie z nią kontakt miał) po drugie dużo tych spraw jest a niestety u mojego męża nie widzę żalu za to co zrobił mi i naszemu synowi, ani żadnej refleksji, ani nawet nie próbował mnie przeprosić. Po prostu powiedział co się w jego życiu wydarzyło i idzie dalej.

Twój mąż się stara, nie chce odchodzić, więc masz łatwiej. A z drugiej strony trudniej. A ciąża Ci nie pomaga, bo hormony buzują. Życzę Ci czasu potrzebnego do ogarnięcia tego wszystkiego oraz przebaczenia mężowi, aby móc zacząć żyć w spokoju i szczęściu.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Ruta »

Dzisiaj byłam na Mszy Świętej sprawowanej między innymi za przyszłe mamy. I ksiądz dał także intencję, by te mamy, które zaczynają oczekiwanie na swoje dzieci ze łzami i w trudnych okolicznościach, doświadczyły radości. Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
Wiem, że nie tak prosto przekierować swoją uwagę, ale może powoli powoli się uda. Nie wszystkie problemy muszą być rozwiązane już. Pomyślałam też o Matce Bożej, jak trudne było jej macierzyństwo. Nawet w Tajemnicach Radosnych jest domieszka smutku. Myślę, że Maryja utula wszystkie mamy i potrafi je ukoić w ich troskach, bólu. Bardzo dobrze nas rozumie.

Wiem, że może to brzmieć dziwnie, ale może spróbuj pomodlić się Różańcem, Tajemnicami Radosnymi. I porozmawiać w czasie tej modlitwy z Maryją, zwierzyć się Jej, pocieszać u Niej, jak u najlepszej Mamy. To potrafi przynieść ulgę. Ja w wyobraźni się do Niej tuliłam i dawałam się pocieszać. To inaczej niż płakać samej. I naprawdę czułam się potem utulona i pocieszona.

Będę o Tobie pamiętać przy Tajemnicach Radosnych.
Mmm
Posty: 26
Rejestracja: 23 paź 2021, 1:32
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Mmm »

Witajcie po długiej przerwie.
Czasami, w trudniejszych momentach, zaglądam tu, na forum, czytam starsze wątki, ciekawa tego, jak układa się małżeństwom po zdradzie w dłuższej perspektywie.
Dla osób, które, jak ja, szukają podobnych informacji, daję znać w paru zdaniach, co zmieniło się u mnie na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy:
- urodziłam cudowną, uroczą córeczkę (zostałam zdradzona, kiedy byłam w pierwszym/drugim trymestrze ciąży); jest moim oczkiem w głowie, wspaniałą, wesolutką istotką. Parę miesięcy temu skończyła rok <3
- jestem w terapii indywidualnej, w której robię coraz większe postępy, a pewne wglądy (tak chyba fachowo się to nazywa) zaskakują mnie
- uczę się skupiać na sobie, dbać o siebie, myśleć o sobie i wyznaczać granice (tutaj jeszcze dużo, dużo pracy przede mną; okazuje się, że postawa służalcza, w negatywnym tego słowa znaczeniu, może się bardzo głęboko zakorzenić w człowieku...).

Małżeństwo trwa, nie jest najgorzej. Rany powoli się zabliźniają. Choć wydarzenia z tamtego okresu nadal mocno siedzą w mojej głowie i codziennie wracają, nie determinują już całego życia.
Odpowiadając na pytanie, które zawarłam w tytule wątku - tak, kiedyś będzie lepiej. "Kiedyś" jest teraz.

Czy jest różowo? Nie. Dlaczego?
- nadal mam przypuszczenia, że odkryta zdrada nie była jedyną (myślę, że wcześniej mogło coś być ma rzeczy) i czasami zadręczam się domysłami, choć staram się hamować u siebie te zapędy
- nadal nie czuję się w pełni wartościową kobietą - jakby była na mnie jakaś skaza "tej gorszej" (pracuję nad tym)
- nie ufam w pełni mężowi, nie wyleczyłam się jak dotąd z żalu
- jesteśmy parą, która nadal przeżywa kryzysy (rodzice małych dzieci już chyba tak mają - my mamy ich dwoje)
- w mojej ocenie, bezpowrotnie straciliśmy przyjaźń w tej relacji. W ogóle, tamtego małżeństwa tak jakby dla mnie już nie ma. Jest małżeństwo "przed" i "po". Oczywiście, wiem, że to rozgraniczenie jest tylko w mojej głowie.

Nie wiem, czy między nami będzie dobrze, nie wiem, czy to małżeństwo będzie na całe życie. Na razie trwa, czas pokaże, co dalej.

Wiara jest fundamentem dla wielu użytkowników forum, więc nadmienię, co u mnie w tym zakresie. Otóż, wiary nie ustrzegłam. Może była słaba, dziecinna (jak cała ja - niedojrzała i infantylna) - tak czy inaczej, choć byłam mocno praktykująca, dziś bliżej mi do ateizmu i nie zapowiada się, żeby coś się zmieniło w tej kwestii. Myślę, że nie jest to wynikiem żalu (choć trudnych wydarzeń na przestrzeni kilku lat uzbierało się sporo - poza zdradą, ciężka choroba bliskiej osoby, odejście kilku innych), ale jest mi trochę żal tej straty.

To tyle z aktualizacji.
Kiedy wracam (niechętnie) myślami do najgorszych chwil z najgorszego jak dotąd okresu mojego życia, ciepło myślę o Was. Wasze słowa pomogły mi przetrwać tamten czas. Dziękuję <3
ODPOWIEDZ