Czy kiedyś będzie lepiej?

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Mmm
Posty: 26
Rejestracja: 23 paź 2021, 1:32
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Mmm »

Dzień dobry.
Na forum trafiłam przed miesiącem, kiedy znalazłam w telefonie męża rozmowę z kochanką. Pomimo zbyt wielu "zbiegów okoliczności", bardzo chciałam uwierzyć w jego wersję - że to "tylko" cyberseks. Mimo wielkiego cierpienia - tutaj chyba każdy je rozumie - zgodziłam się na terapię małżeńską. Niedawno znalazłam dowody świadczące jednoznacznie o tym, że spędził z tą osobą na żywo kilka nocy w delegacji. Przyznał się, twierdził, że nie chciał mnie ranić prawdą.
Historia jakich pewnie wiele. Jego skrucha wydaje się szczera, twierdzi, że dla niego to był tylko mechaniczny seks, bo chciał się sprawdzić z inną (byliśmy dla siebie jedynymi partnerami). Chyba jestem w szoku. Nie rozumiem tego, nie rozumiem, że można zapomnieć o żonie, dziecku (i drugim w drodze) na czas spotkań z przypadkową osobą. Bo tym podobno była.
Powiedzcie, czy to MUSI aż tak boleć? Ledwo przebolałam "cyberzdradę", a teraz to. Długo zmagałam się z depresją, boję się nawrotu. Nie mogę spać ani jeść. Boję się, że zaszkodzę dziecku.
Nie zrezygnowałam z terapii małżeńskiej, wróciłam też na indywidualną. Mimo to, czuję się jak śmieć, jak totalne zero, bo mój mąż wolał byle co z byle kim niż mnie. Brzydzę się siebie samej. Potwornie cierpię, a ciąża chyba wzmaga to wszystko.
Bardzo proszę, powiedzcie, czy mogę zrobić coś, żeby poczuć się lepiej? Żeby ten ból zelżał? Nie mam nikogo, z kim mogłabym o tym porozmawiać. Jeśli nasze otoczenie się dowie, mój mąż będzie skreślony, dla mnie samej dzielenie się tym z kimś trzecim też byłoby upokarzające. On sam zlikwidował komunikatory, konto na fejsbuku, pocztę. Pierwszy raz od lat nocuje codziennie w domu (praca wyjazdowa). Zarzeka się, że nigdy wcześniej tego nie robił, że nigdy nie zrobi, że to nie było niczego warte. Boję się zaufać, chcę go nadal kochać, ale boję się, że mnie znowu zrani. Bez przerwy wyobrażam sobie szczegóły jego zdrady. Porównuję się z tamtą kobietą, a w tych porównaniach wypadam zawsze gorzej.
Proszę o dobre słowo, proszę o wsparcie.

Jesteśmy małżeństwem sakramentalnym, z 8-letnim stażem. Niedawno obchodziliśmy 15. rocznicę znajomości (zgadnijcie, z kim wtedy był...). Pomimo prób, nie zachowaliśmy czystości przedmałżeńskiej.

Moja relacja z Bogiem - kiedyś zażyła, nawet bardzo. Od kilku lat coraz słabsza, nie umiałam jej utrzymać mimo starań, mimo szukania pomocy u spowiedników. Dziś myślę, że całkiem straciłam już wiarę. Czy dla takich jak ja jest tu w ogóle miejsce?
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Pavel »

Witaj na forum Mmm,
Na początek chciałbym cię uwrażliwić, byś starała z rozwagą opisywać swoją sytuację tak, aby nie ryzykować rozpoznania ciebie i twych najbliższych w realnym świecie. Anonimowość w internecie to mit.
Jeśli masz możliwość, zapraszam do naszych ognisk, wsparcie w realu bywa nieocenione. Oto lista ognisk:

www.Sychar.org/ogniska

Czy dla takich jak ty jest tu miejsce? Jasne, że tak!
W tych niefajnych okolicznościach to najlepsze miejsce w jakie mogłaś trafić. To mi mówi choćby doświadczenie własne - Bóg poprzez to forum upomniał się o mnie, pomógł poprzez nie naprawić mnie, moje życie a finalnie i małżeństwo.

O ile rozumiem problemy z poczuciem własnej wartości, moje też w trakcie kryzysu mocno ucierpiało (co oznacza, że i przed kryzysem dobrze w tym obszarze nie było - tylko pozornie było ok), o tyle to nie ty powinnaś się tak czuć, a twój mąż.
Za zdradę odpowiada zdradzający i to jego pogubienie jest przez nią definiowane. O nim świadczy, nie o tobie.

Ty masz zapewne niemały udział w tej historii, w tym kryzysie, poczynając od narzeczeństwa lub jeszcze wcześniej. Warto to przerobić.
Jako, że nie mamy bezpośredniego wpływu na osoby trzecie (czyli męża również), działać tam, gdzie realnie możemy - zmieniać siebie.

Teraz zaś - mimo okropnie trudnego czasu polecam spokój. Nosisz pod sercem cud Boży - nowe życie. I warto się tak sobą jak i nim zaopiekować.
Otaczam modlitwą, niedługo pewnie zjawią się inni ze wsparciem.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Niegodny
Posty: 59
Rejestracja: 06 paź 2021, 10:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Niegodny »

Mmm dostaniesz tu pomoc i wsparcie duchowe. A odemnie po ludzku, nie idź ta drogą, nie szukaj z kalendarzem " A bo wtedy, a bo tego dnia". Podejrzewam że już przeczytałaś cały internet na temat zdrady. Nie idź w szczegóły załatwisz sobie tym tylko flashbacki, z tym wydłużysz cały proces uzdrawiania siebie. Nie staraj sie logicznie wytłumaczyć wszystkiego bo skończysz z koszulą w zębach.
Mówisz o otoczeniu i upokorzeniu ale pewnie juz i tak czujesz upokorzenie. Zdanie innych osób na Twój temat to tylko ich zdanie! Ktoś ci może doradzać czy wskazać drogę ale nikt nie może Ci mówić jak masz żyć.
Nie porównuj się do Kowalskiej to tez prowadzi do nikąd. Nie myśl czy było mu lepiej .. bo na pewno było innaczej. Ja bylem w twojej sytuacji szukałem, rozkminiałem chwile mi zajęło zrozumienie które drogi prowadzą do nikąd. A z pomocą kilku osób z tego forum uświadomiłem sobie coś co wiedziałem. Bo to mój największy problem, bo ja coś wiem ale ktoś musi mi to uświadomić.
Nocą ludzie śpią spokojnie w swoich łóżkach tylko dlatego, że na straży stoją mężczyźni o surowych obliczach, gotowi stosować przemoc w ich imieniu. - G.Orwell
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: marylka »

Hej
Zdrada jest okropna
I ja tego noża w serce doświadczyłam po 15 latach małżeństwa.
To straszne.
Ale są jeszcze gorsze rzeczy o których piszesz
Mmm pisze: 23 paź 2021, 19:33 czuję się jak śmieć, jak totalne zero, bo mój mąż wolał byle co z byle kim niż mnie. Brzydzę się siebie samej. Potwornie cierpię, a ciąża chyba wzmaga to wszystko.
Zawsze zastanawiały mnie sytuacje jak to możliwe że facet bawi się na boku a to żona nie on leży w depresji albo na tabletkach?

Przecież to nie ona się zbłaźniła nie ona zdradziła. Dlaczego to ona choruje?

Zrozumiałam to jak mnie dopadła zdrada. Mąż mimo że twierdził że cierpi wydawało mi się że ma się lepiej niż ja

W sumie - to faktycznie był mój problem bo to ja nie potrafiłam się z tym pogodzić

Wiesz.... i mnie zamienił naniewiadomoco

Wiem że teraz targają tobą silne emocje ale mam głęboką wiarę że dojdziesz kiedyś do podobnych wniosków jak ja - czego właściwie ja mam się wstydzić? Ja swojej części przysięgi dochowałam.
Ja mogę podnieść głowę.
A to czy jestem warta czy śmieciem będę zależy ode mnie

Zrobiłam sobie miodowy miesiąc. Wtedy wyprowadziłam się z dziećmi od niego.
Poszłam do fryzjera kosmetyczki kupiłam sobie kobiece sukienki no i moje ukochane szpilki.
Robiłam to dla siebie ale miałam satysfakcję jak kątem oka na mnie patrzył kiedy przyjeżdżał do dzieci.
Potem zajęłam się duchem bo czułam że ta nienawiść i złość mnie zeżrą od środka
Pojechałam na weekendowe rekolekcje o przebaczeniu które duuuużo mi dały. Potem zapisałam się na 12 kroków tutaj
To był najpiękniejszy czas dla mnie. Poznania Boga siebie i mnóstwa przyjaciół.
Zauważyłam że życie bez męża też potrafi być ciekawe i nawet fascynujące.
A to za sprawą miłości Boga który ustami kapłanów i prowadzących mówił mi że jestem Jego oczkiem w głowie
Że On mnie stworzył i utkał w łonie mamy i strzeże mnie od poczęcia. Że włosy na mojej głowie policzył. I poszedł mi przygotować miejsce w Niebie

Czy można czuć się jak śmieć mając Takie plecy?
Nawet ta miłość do męża przemieniała się bardziej w miłosierną.
Jego sumienie jego sprawa

Dziś żyjemy razem. Niestety nie mogę napisać 'żyli długo i szczęśliwie' bo tak nie jest

Ale prawdą jest że jak pokochasz siebie to nieważne z kim się zwiążesz. Mąż jest partnerem życiowym ale nie Bogiem.
Bóg cię nigdy nie zawiedzie
Ale jeśli z męża robi się boga a mąż wiadomo - zawiedzie no to dramat jest

Ty masz pod srcem dzieciątko. Zobaczysz ile szczęścia ci przyniesie. Ja bym bez moich dzieci nie przeżyła pewnie - to one mobilizowały mnie każdego dnia do wstania i działania. One były jeszcze bardziej pogubione i zdezorientowane niż ja. Co one tacie zrobiły?

Kochana życzę Ci siły. Wyjdź do ludzi - niech cię nie powali na kanapę ta przykra wiadomość. Niech już w łonie twoje dziecię czuje że ma silna mamę. I może sobie bezpiecznie spać. Bóg o ciebie zadba. Jak?
To trudne pytanie bo dla każdego ma inny pomysł. Ale dla każdego najlepszy dla jego sytuacji.
Dbaj o siebie i przytulaj jak najczęściej starsze dziecko. Miłość daje siły.
Kiedyś ja miałam pod poduszką obraz przystojnego Jezusa. I do Niego się przytulałam. Jak nikt nie widział:)
Dawał mi kopa na cały dzień, zabierał strach i dawał odwagi więc polecam :)
Pozdrawiam
Mmm
Posty: 26
Rejestracja: 23 paź 2021, 1:32
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Mmm »

Dziękuję Wam za dobre słowa. Prawdę mówiąc, gdyby nie ciąża, to chyba poszłabym w samobójstwo. Usłyszałam od niego, że to ja go wykopałam z łóżka jak urodziło się nasze pierwsze dziecko.
To ja jestem winna. Brzydzę się potwornie siebie i swojego ciała. Nienawidzę jego, siebie i jej. W okresie, kiedy wierzyłam w wersję, że nie było fizycznej zdrady, podjęliśmy terapię i współżycie. Teraz zastanawiam się, czy mnie czymś nie zaraził. I czuję się, jakbym każdym z tych aktów zdradziła samą siebie. On twierdzi, że się zabezpieczał, ale to nigdy nie da 100% pewności.
Mam ciągle ochotę gryźć się i drapać, wbijać sobie paznokcie z całych sił. Nie rozumiem, jak ludzie, którzy doświadczyli zdrady, mogli się pozbierać.
Czuję, że nic mnie dobrego nie czeka, a to, co w przeszłości wydawało się być dobrem, było kłamstwem.
Nie pomagają mi żadne przeprosiny, żadne żałosne prezenty. Jest jeszcze gorzej. Czuję się, jakby mnie po prostu złamał wpół.

Nie oprę się na Bogu, bo przestałam wierzyć w Jego istnienie. Kiedyś było inaczej, straciłam to. Chciałabym wierzyć w siłę sakramentu tak, jak wierzyłam, kiedy go zawierałam. Dzisiaj to dla mnie pusty obrząd, puste słowa i nic nieznaczące krążki na palcu - które, jak się przekonałam, zawsze można zdjąć. Wszystko jest puste, jak moje serce i moje małżeństwo. Przepraszam za mocne słowa, wiem, że to forum ludzi wierzących i wiem, że lwią część sił i determinacji czerpiecie z wiary w Boga. I efekty są często niesamowite, może nawet zakrawają na cud.
Podziwiam Was, ludzi, którzy walczą. Bardzo bliska mi osoba też oparła się na Sycharze, kiedy jej małżeństwo się rozsypało i nadal trwa przy Bogu, choć bez współmałżonka, za to z dziećmi. Wiara zmienia człowieka i jest jak zbroja. Ja jestem tak beznadziejna, że nawet wiarę zgubiłam. Kiedy czułam, że ją gubię, jeszcze się modliłam, prosiłam Boga, żeby mnie usłyszał, umocnił i nie pozwolił tej wiary stracić. Szukałam pomocy w konfesjonałach, ale nie znalazłam. Bóg mnie odrzucił, mąż zdradził. Dziś moim marzeniem jest to, żeby po prostu rano się nie obudzić, żeby już nic nie czuć.
Zamiast tego, muszę trwać w tym bagnie, bo jestem odpowiedzialna za dziecko, które noszę. To, które już jest na świecie, przeżyje bez mamy, to drugie - nie. Nie jest jego winą, że rodzice powołali je do życia w takim momencie. Ani to, że oboje mają takich ludzi za rodziców.
Melisa
Posty: 70
Rejestracja: 12 sty 2021, 21:54
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Melisa »

Mmm pisze: 23 paź 2021, 19:33 Mimo to, czuję się jak śmieć, jak totalne zero, bo mój mąż wolał byle co z byle kim niż mnie. Brzydzę się siebie samej. Potwornie cierpię, a ciąża chyba wzmaga to wszystko.
Mmm
Jaki śmieć?! Kochana, Ty jesteś Córką Króla! Pamiętam kiedy tu trafiłam jak bardzo nie rozumiałam co to znaczy, do tego stopnia, że mi to wręcz pychą trąciło. Dziś wiem, że to chodzi o godność. Więc nigdy, przenigdy nie czuj się jak śmieć. Jesteś, jak to ładnie nazywa ojciec Badeni - "boską tajemnicą". Ojciec często podkreśla też to, że kobieta jest istotą niezwykłą właśnie przez to, że daje życie. A Ty przecież jesteś Mamą! Dasz radę, dla siebie i dla dzieci.
Aniołom swoim każe cię pilnować, Gdziekolwiek stąpisz, którzy cię piastować Na ręku będą, abyś idąc drogą Na ostry krzemień nie ugodził nogą.
J.Kochanowski, Psałterz Dawidów
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Caliope »

Witaj na forum, dlaczego się siebie brzydzisz? co jest z tobą nie tak? nie sądzę. To mąż może się siebie brzydzić, bo mógł przynieść od tej kowalskiej jakieś niespodzianki. Będziesz znów mamą, to piękny dar i na tym się skup, a przede wszystkim na sobie. Zaopiekuj się sobą, super, że jesteś w terapii, to pomaga, ale teraz to tylko ty, bo sama musisz się pozbierać. Małżeńska dopiero jak się ogarniesz, pisałaś że byłaś w depresji, to była poporodowa? To jest miejsce dla Ciebie :).
Niegodny
Posty: 59
Rejestracja: 06 paź 2021, 10:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Niegodny »

Mmm mówisz ze nie oprzesz się na Bogu a dalej że wiesz jaka inne osoby czerpią z tego siłę i efekty zakrawają na cud. Mówisz ze wiara jest jak zbroja ... Sama teraz zobacz ile juz wiesz. Wiesz ze to pomaga innym dlaczego ma nie pomoc tobie ? Dużo wiesz może trzeba to sobie teraz uświadomić.
Wiara nie znaczy że masz leżeć krzyżem na ziemi. Modlić się po trzy godziny. Mi jeden kapelan kiedyś powiedział módl się własnymi słowami a jak masz problem to wystarczy że powiesz " dziękuję ". I nawet mi nie wyskakuj ze nie masz za co dziękować.
Bóg cie odrzucil, serio .. ja żyje w stałym grzechu i knuje jak to wyprostować. A czuję Jego obecność a też jedna taka mi tu napisała " czy nie widzę że się o mnie upomina ". A ty widzisz że się o Ciebie upomina. Też pewnie siedzisz i myslisz, dlaczego.. dlaczego a może właśnie dla tego żebyś zrobiła remont na strychu i zaczęła z Nim rozmawiać.
Mówisz ze wszystko było kłamstwem .. bo wystarczy jedno kłamstwo żeby zakwestionować wszystkie prawdy. Mi też się tu za coś takiego oberwało. Naprawdę, pomyśl sama te wszystkie lata były kłamstwem?..nawet te z motylami w brzuchu? Nie pomagają słowa czy czyny, nie wierzysz w jego skruchę to posłuchaj tego Dominika https://youtu.be/PTsNgB3IQhM może znajdziesz cos dla siebie. A możesz mi uwierzyć że kilka osób na pewno dzis pomodli się w twojej intencji.
Nocą ludzie śpią spokojnie w swoich łóżkach tylko dlatego, że na straży stoją mężczyźni o surowych obliczach, gotowi stosować przemoc w ich imieniu. - G.Orwell
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: JolantaElżbieta »

Mmm pisze: 23 paź 2021, 19:33
Proszę o dobre słowo, proszę o wsparcie.


Moja relacja z Bogiem - kiedyś zażyła, nawet bardzo. Od kilku lat coraz słabsza, nie umiałam jej utrzymać mimo starań, mimo szukania pomocy u spowiedników. Dziś myślę, że całkiem straciłam już wiarę. Czy dla takich jak ja jest tu w ogóle miejsce?
Tak, jeśli traci się wiarę i nadzieję, trzeba znaleźć miejsce, gdzie można je odzyskać. Ja polecam grupy modlitewne na skajpie - tam jedni drugich brzemiona nosimy - 20.30, 21.30 - Różaniec, 22.00 - modlimy się, rozmawiamy, wspieramy:-)

Dobre słowo? No cóż.... mężowi chwilowo odebrało rozum :-)

A Ty przez to przejdziesz i rozkwitniesz - chociaż nie bez wysiłku. Niech Cię Bóg prowadzi i przytuli :-)
Niegodny
Posty: 59
Rejestracja: 06 paź 2021, 10:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Niegodny »

Sorrki bo zapomniałem..pytasz czy kiedyś będzie lepiej ? Nic na tym świecie nie trwa wiecznie nawet nasze problemy. - Charlie Chaplin.
Nocą ludzie śpią spokojnie w swoich łóżkach tylko dlatego, że na straży stoją mężczyźni o surowych obliczach, gotowi stosować przemoc w ich imieniu. - G.Orwell
Mmm
Posty: 26
Rejestracja: 23 paź 2021, 1:32
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Mmm »

Brzydzę się siebie, swojego ciała. Każdego wałka tłuszczu, swojej twarzy. Brzydzę się, że mąż uznał mnie za oziębłą. Że nie sprawdziłam się jako kobieta. Że wolał inną, bo ja nie jestem ani ciekawa, ani atrakcyjna. Za to jestem bezbrzeżnie głupia i naiwna.
Słyszałam określenia "Córka Króla", " Urzekająca", "Księżniczka" - to nie o mnie. Zwłaszcza teraz, kiedy nie jestem wierząca. Wiem, że godność jest człowiekowi przyrodzona, ale kiedy patrzę na siebie, wtedy to dla mnie tylko teoria.
Na depresję chorowałam jako ok. 20-letnia dziewczyna, potem wróciła po porodzie, a teraz czekam, aż znowu weźmie mnie w objęcia. Jestem w terapii małżeńskiej, ale jednocześnie wróciłam na indywidualną, z której korzystałam wcześniej.
Mój mąż ciągle powtarza, że żałuje, nie chce rezygnować z terapii, ale ja straciłam siły i motywację. Wersja o cyberseksie powodowała u mnie odradzę, wstręt i stres aż do wymiotów. Teraz jednak czuję się tak źle, że nie potrafię ubrać tego w słowa. Roztrząsam to, co zrobił, krzyczę na niego, rzucam się z pięściami, a za chwilę zalewam łzami. Albo łapię się na tym, że przerywam swoje zajęcia i gapię się w ścianę, nie wiem jak długo. Sytuacji nie ułatwia fakt, że jestem na zwolnieniu i w ciągu dnia jestem sama w domu. Już boję się poniedziałku.
Zastanawiam się, jaką pracę wykonali ludzie, którzy są w stanie po zdradzie czerpać radość ze współżycia i nie wyobrażać sobie współmałżonka - jak robi to z kim innym. Zastanawiam się też, czy te posklejane małżeństwa są naprawdę szczęśliwe, czy rany naprawdę się goją, czy ludzie żyją z nimi i cierpienie już na zawsze jest tuż obok. Nie rozumiem słów "to tylko seks, ale to ciebie kocham". Nie rozumiem, jak mój mąż mógł pójść z inną do łóżka, w ogóle nie mieści mi się to w głowie. Czytam tutaj o małżeństwach, które zeszły się po zdradzie trwającej miesiące. W moim przypadku to było kilka razy, krótki okres, raczej bez możliwości kontynuacji (nie podał jej nazwiska, nru telefonu, a delegacja już się kończyła), a czuję, że świat mi się zawalił. "Patrzę" na Was - piszących na forum i mam wrażenie, że zachowuję się jak histeryczka, kiedy widzę postawę wybaczenia, chęć powrotu do współmałżonka i zdolność do przebaczania. Albo jestem tak słaba, albo razem z wiarą straciłam więcej niż mi się wydawało.
Dziękuję Wam za odpowiedzi, zaglądam co parę godzin na forum i czytam każdą z nich po kilka razy.
Bławatek
Posty: 1621
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Bławatek »

Witaj MMM,

Duża część mężczyzn odchodzących zwala cała winę za wszystko na żonę - taki mechanizm obronny. Ja padałam ze zmęczenia przy naszym chorowitym, ale też niezwykle żywym dziecku - cały dom na mojej głowie + praca zarobkowa, więc nie dziwota, że wieczorem mi się nie chciało kochać z mężem. Niestety on ani tego nie chciał zrozumieć, ani mnie odciążyć choćby z kilku domowych obowiązków.

Mój mąż odszedł 1,5 roku temu, też pytałam Boga dlaczego. A męża pytałam czy kogoś ma - zawsze odpowiadał, że nie. Ale po trupach dążył do rozwodu. W zeszłym roku chciał wrócić, zawiesiliśmy sprawę w sądzie, ale zaraz potem stwierdził, że ja i tak się nie zmienię więc on jednak nie wraca. Niedawno stwierdził, że jednak doszedł do wniosku, że małżeństwo sakramentalne jest zawarte na całe życie. I chciałbym wrócić. Ale jest jedno "ale" - jednak z kimś był i pojawiło się dziecko, a on wie, że z tą kobietą być nie chcę. O ile zdradę umiem jakoś wybaczyć i zapomnieć, tak to dziecko mi siedzi w głowie. Słowa przepraszam nie usłyszałam, za to usłyszałam, że trudno stało się, tak wyszło. Zresztą się nie dziwię - mój mąż tak ma.

Gdyby wrócił mąż na stałe, to najbardziej chyba boję się, że znów mogłabym mu się znudzić, a życie rodzinne przerosnąć go i po raz kolejny by odszedł. A to bardzo boli. I ten strach, że może po raz kolejny jakiejś kowalskiej się nie oprze.

Nie wiem co się wydarzy między nami, na razie to wszystko mi się w głowie nie mieści. Ale wiem na pewno - jest ktoś komu mogę ufać, wszystko zawierzyć i kto bardzo mnie kocha - Bóg. A ja? Kiedyś blisko Boga byłam, ale przez męża się oddalilam od niego i teraz dopiero wracam. I często też Boga pytam dlaczego to wszystko. A ponieważ jestem słaba to proszę 'Boże daj mi siły i tym wszystkim się zajmij'.

Nie jesteś w tym wszystkim sama. Choć pewnie teraz wydaje Ci się , że tak.
Uczciwa zona
Posty: 240
Rejestracja: 26 sty 2019, 8:54
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Uczciwa zona »

Kochana MMM,
Bóg Cię bardzo kocha, nawet nie wiesz jak bardzo! To nie Bóg wyrządził Tobie krzywdę a Twój mąż. Dlatego jak najszybciej wracaj do Jezusa. On czeka cały czas na Ciebie. Wyciąga do Ciebie rękę i mówi do Ciebie " chodź przejdziemy ten ból razem, nie będzie łatwo ale będzie lżej i ja pokaże Tobie światełko w tunelu a nawet blask słońca, jasny, piękny, ciepły ".
Ja Kochana byłam zdradzona i nadal jestem zdradzana teraz mąż ma kolejna. Ale wiesz tak jak piszą inni z męża zrobiłam boga i dlatego tak bardzo ucierpiałam. Teraz kiedy Bóg jest na pierwszym miejscu dostaje od niego ogrom siły, radość choć jest ciężko, dobre słowo i spokój wewnętrzny. Gdyby nie moja wiara i Bóg nie dałabym rady przejść przez ten koszmar. Też początkowo mąż wypierał się realnej zdrady a potem wszystko wyszło. Wtedy też straciłam poczucie własnej wartości, godności, brzydzilam się męża, miałam obrazy co prawie 2 minuty jak mąż z tamtą jest ale na początku powiedziałam sobie, że mam dla kogo żyć dla dzieci które też wtedy cierpiały z tego powodu a więc i nie poddam się. Bo przecież w tym momencie i teraz one miały i maja tylko mnie jako tą osobę bardziej odpowiedzialna i co jeśli ja o siebie nie zawalczę kto im zostanie??? Dziś potrafię lepiej sobie ze wszystkim radzić bo nie dlatego że czas leczy rany u mnie to powiedzenie nie sprawdziło się. A dlatego że ja zaufałam bezgranicznie Bogu i oddalam i każdego dnia oddaje mu siebie i moje dzieci pod opiekę i Matce Najświętszej. Oni dają mi spokój i ukojenie. Ale i wykonałam nad sobą ogrom pracy pierwsze dla dzieci potem dla siebie by miały matkę taka o której kiedyś powiedzą byłaś niesamowita a tym samym chce im dawać wzór dlatego kilkanaście razy dziennie wybaczam mężowi dla Boga, siebie samej, dzieci i swojej ciszy wewnętrznej.
Tyle Cię mocno, wierzę że dasz radę Twoje małe Serduszko pod Twoim sercem które nosisz też w Ciebie wierzy i mówi Tobie masz mnie i Boga chodźmy to przodu nie oglądajmy się za siebie, pracujmy nad bólem i przebaczeniem a będziesz jeszcze szesliwa choć w to dziś nie wierzysz ale tak będzie!!!
JEZU TY SIĘ TYM ZAJMIJ, PROSZĘ...
Avys
Posty: 220
Rejestracja: 21 cze 2020, 8:31
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Avys »

Mmm,
Chciałam Cię bardzo ciepło przywitać tutaj. Mam nadzieję, że pobędziesz tutaj jakiś czas i że to Ci pomoże.
1. Wierzę, że nie znalazłaś się tutaj przez przypadek („przypadek” to podobno drugie imię Ducha Świętego :-)
2. Jak przeczytałam Twój post to ogarnęła mnie niesamowita radość z powodu tego dziecka które nosisz pod sercem- powiem Ci, że to było „dziwne” dla mnie że aż tak się ucieszyłam z tego. A co więcej wydałaś mi się bardzo piękna i te słowa o śmieciu i że się brzydzisz siebie są wierutną bzdurą i kłamstwem. Tego jestem pewna i myślę, że Ty za jakiś czas też poczujesz się znowu piękna. Piękniejsza niż kiedykolwiek wcześniej w swoim życiu. Nawet nieporównywalnie piękniejsza niż na własnym ślubie.
3. Co do braku wiary….Miałam taki etap przez wiele lat, do tej pory chyba jeszcze mam, ale na szczęście nie 24h/dobę tylko trochę rzadziej. Ale do tej pory czasem jak jestem w kościele to mam myśli typu: „albo ten facet stojący przy stole robi sobie jakieś jaja wymachując kawałkiem wafla a ludzie nabierają się na to i klękają w ramach zbiorowej halucynacji i ogłupienia przed białym wafelkiem ALBO to jest Ciało i Krew Jezusa tak na serio, tak naprawdę i wtedy to brak mi tchu że to dzieje się też dla mnie i Jezus jest tak blisko i jeśli to wszystko prawda to jestem bardzo ukochana”.
Myślę, że my sami nie jesteśmy w stanie „wytworzyć” w sobie wiary czy ją zwiększyć. Ja przez wiele lat mówiłam ciągle do Boga/„w eter” tak: Panie Boże Ojcze o ile w ogóle istniejesz (to musiałam dodawać żeby było uczciwie z mojej strony proszę Cię bardzo przymnóż mi wiary. Potem często zostawało już tylko „Przymnóż mi wiary”. I nic więcej przez bardzo długi czas. Myślę jednak, że jak człowiek szuka Prawdy, Miłości i sensu Życia tak szczerze to dochodzi do Boga, a tak naprawdę to Bóg go do siebie doprowadza. Nie na siłę, nie w męczarniach jakiś, nie w nudny sposób, nie w błyskach i w jakimś show, ale Bóg działa urokiem.
Dlatego jeśli tylko będziesz szukać Prawdy, Miłości i sensu Życia to jestem o Ciebie spokojna. Najważniejsze osoby w moim życiu, w mojej rodzinie to byli ateiści. Był czas, że musiałam się ukrywać z chodzeniem do kościoła. Mój mąż też był ateistą. Jeśli ktoś szuka uczciwie to znajduje a Ci co się sami mają za bogów i nie przyjmują do wiadomości, że są tylko stworzeniami nie znajdą Boga bo szukają swojej chwały.
4. Co do tych myśli, że gdyby nie ciąża to nie chciałoby Ci się żyć- chyba normalne w Twojej sytuacji bo jest ona bardzo bolesna. Dobrze byłoby na jakiejś terapii o tym porozmawiać, ale wydaje mi się, że po ciąży siły będzie Ci dodawało to bezbronne dzieciątko, które bez Ciebie sobie nie poradzi i w ogóle drugie dziecko wcale nie potrzebuje Ciebie mniej. Czekają Cię lepsze, gorsze i beznadziejne dni ale myślę, że tych lepszych z czasem będzie coraz więcej.
5. Co z Twoim mężem będzie- nie wiem. To zależy od Niego czy wybierze Miłość i odpowiedzialność czy będzie wybierał jakieś imitacje niby szczęścia. Może przejrzy na oczy i doceni co traci. Jak przejrzy to mam nadzieję, że zwymiotuje jak uświadomi sobie co zrobił sobie i Tobie. Daj Mu czas a Ty w tym czasie staraj się zebrać psychicznie. Przebaczenie nie jest łatwe ale tak naprawdę to Bóg w nas przebacza tej drugiej osobie, bo my sami nie mamy chyba na to siły.
Uważam, że dużym plusem Twojej sytuacji jest to, że Mąż twierdzi, że to cudzołożenie nie miało dla niego znaczenia- to jest ogromny plus! Tu na forum niestety często takie cudzołożenia są określane przez małżonków jako „miłość”. Wtedy człowiek ma jeszcze bardziej namieszane w głowie i z takiego błądzenia trudniej wrócić.

Tymczasem :-) pozdrawiam Cię ciepło i z modlitwą o wiarę dla siebie i dla Ciebie.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy kiedyś będzie lepiej?

Post autor: Caliope »

Bardzo źle o sobie myślisz, terapia nie działa. Badałaś kiedyś hormony? niski progesteron odpowiada za depresję, a szczególnie poporodową. Stany depresyjne też są przy wysokiej prolaktynie i jak jest zbyt dużo estrogenu. Pora byś się sobą zajęła porządnie, a nie popadała w skrajności. Ja męczyłam się z hormonami i depresją 7 lat, Ty masz możliwość zrobić porządki szybciej. Dla Ciebie i dzieci warto iść do przodu, a wiesz, że hormony odpowiadają też za nadwagę po ciąży? zaopiekuj się sobą.
ODPOWIEDZ