Po rozwodzie

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Mika5
Posty: 36
Rejestracja: 29 maja 2022, 17:34
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Po rozwodzie

Post autor: Mika5 » 05 gru 2022, 18:54

Witajcie! Jestem w terapii, powoli obieram się emocjonalnie jak cebula i lepiej mi. Co prawda terapia idzie w kierunku odbudowania mojej gotowości na niwe relacje, ale to chyba znak czasów, że ludzie dążą do ułożenia sobie życia przez związek. Widziałam męża z Kowalską jakiś czas temu. Zabawne z perspektywy czasu, że tak często czepiał się mojego wyglądu a ja tak brałam to do siebie. Chciałabym przestrzec innych w kryzysie przed wciskaniem sobie złej samooceny. Mi to przyciski skrzydła, byłam zdolowana a tymczasem męża zachwyciła odoba, która wszyscy znajomi są zaskoczeni… taki kazus Diany Spencer i Camilli mi się zdarzył i nic na to nie poradzę…Mąż bardzo się tam stara, niestety wspierany przez najbliższych. Jego rodzice bardzo wspierają nowy związek, by syn „nie skrzywdził kolejnej”, nie chcą kolejnej zmiany, rozpowiadają, że teraz dopiero jest szczęśliwy chociaż mnie akceptowali. Niestety mimo mojej zdecydowanej postawy, stałe ktoś mi cod uprzejmie donosi. Mam wrażenie, że były teść nawet chce mi trochę dopiec, bo „za wysoko nosze głowę”. No i podczas spotkań mowa jest o tym, że mąż musiał mieć powod, bo wciąż „nikogo nie mogę znaleźć”. Zdarta płyta, ludziom wcale się nie odechciewa tego tematu… trudno mi. Jakiś czas temu ma mojej drodze stanął człowiek o wielkim sercu, moralności, wolny i pełen ciepła. Wiemy, że nie będziemy nigdy ze sobą i nie ma takiego zagrożenia . Ale dla mnie to trudność. Modlę się za męża, chciałabym powrotu męża ale wiem, że nigdy nie zbliżył się nawet w swoim postępowaniu do postawy mojego znajomego. Dlatego to trudne- widzę jską przemianę musiałby przejść mój ślubny mąż😱😱😱😱

Mika5
Posty: 36
Rejestracja: 29 maja 2022, 17:34
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Po rozwodzie

Post autor: Mika5 » 05 gru 2022, 23:34

Gwoli uściślenia - ja nie dążę do gotowości do nowych związków ale to chyba filozofia terapeuty- wyczuwam to w jskiś sposób ale skupiam się na wzmacnianiu siebie. Ogólnie proces dużo mi daje. Dostrzegam swoje błędy i ograniczenia, dostrzegam problemy męża, których nie byłam świadoma wcześniej, gdy był moim bożkiem. Widzę jak ja się zmieniłam przy nim moralnie i mentalnie- poszłam w złym kierunku, jaki relatywizm mi towarzyszył, jak usprawiedliwiałam mężowski brak etyki zawodowej potrzebami rodziny.. nie chciałam wiedzieć o pewnych sprawach, uśmiechałam się słysząc o rodzinnych tajemnicach ze zdradami w tle, trzymałam kciuki za nowe partnerki zdradzaczy bo to kuzyn- taki miły i uczynny, a żona była okropna. Tak strasznie mi głupio z tego powodu. Nie byłam tego świadoma, wypierałam to bagienko, w którym brodziliśmy razem. Nie mam pojęcia, co przygotował dla nas Pan Bóg ale chciałabym być gotowa na każde rozwiązanie. Niestety wciąż nie dopuszczam myśli, że mąż może nigdy nie uświadomić sobie błędu. Że będzie tak tkwił, że zapomni o naszym dawnym życiu. Bardzo chciałabym takiej ludzkiej sprawiedliwości, choviaż wiem, że to dziecinne. Potrzeba mi dużo modlitwy, aby i to puścić i odpuścić….

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Po rozwodzie

Post autor: Ruta » 07 gru 2022, 17:26

Mika, dobrze, że twój mąż spadł nieco z piedestału. Ale zdaje się, że na jakiś podeścik...może czas, by i z podestu zszedł? Zanim męża odstawiłam na ziemię, minęło hohoho...a i tak mam takie specjalne półeczki...i drabinki...by sobie czasem męża wyżej wstawić, fajny taki, widoczny...

Ty wyznaczasz cele terapii. Warto powiedzieć, że należy do nich ułożenie sobie życia, ale bez wikłania się w pozamałżeńską relację.

Co do donoszenia na temat życia męża. Jeśli jest to dla ciebie dyskomfort, a mimo twoich sygnałów, wciąż takie donoszenie ma miejsce, może warto popracować nad stawianiem granic. Albo nad ich komunikowaniem?Moje pierwsze granice były jak płotki z zapałek, więc kolejne podejście polegało na zrzucaniu bomb atomowych. Nadal różnie z tym u mnie.

Co do Pana idealnego...nie wiem jak postrzegałaś przy poznaniu swojego męża...przypuszczam, że był wolny, pełen ciepła, może o wielkim sercu?

Co do zmian przy mężu... Ja też się przy mężu zmieniłam. Odpowiedzialność za kierunek tych zmian jest moja. Co mnie cieszy. Bo mam na siebie wpływ. Ale czasem i tak miło na męża coś tam zrzucić ;)

Co do "sprawiedliwości", ja zaczęłam z Bogiem rozmawiać szczerze. I o tym co robilam kiedyś i co czułam na bieżąco. Im szczerzej mówiłam, co czuję i myślę, tym więcej z tym rozmów wynosiłam.

Mialam etap pytania Boga, czy nie mógłby trochę męża przysmażyć jakimś piorunem, nie żeby zabijać, czy uszkadzać, ale tak podgrzać trochę. A jakby jakaś odnoga pioruna skręciła w stronę kowalskiej...
Powoli i subtelnie Bóg wyjaśnił mi, że nie może tego zrobić, bo kocha mojego męża tak samo mocno, jak i mnie...długo nie miałam na to w sobie zgody i wyjaśniałam Bogu, że może nie trzeba mojego męża kochac mniej, ale można by mnie kochać bardziej, no bo ja taka wierna, spokojna i miła...jakby...lepsza?

O tym, że Bóg kocha także kobietę z którą związał się mój mąż, że ma ona dla Boga imię, które jej nadał i jest jego córeczką, tak jak ja nią jestem, dowiedziałam się znacznie później. W czasie, gdy moglam już to przyjąć.

Powoli. Spokojnie. Bóg nas prowadzi.

Mika5
Posty: 36
Rejestracja: 29 maja 2022, 17:34
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Po rozwodzie

Post autor: Mika5 » 07 gru 2022, 23:09

Ruta pisze:
07 gru 2022, 17:26

Co do zmian przy mężu... Ja też się przy mężu zmieniłam. Odpowiedzialność za kierunek tych zmian jest moja. Co mnie cieszy. Bo mam na siebie wpływ. Ale czasem i tak miło na męża coś tam zrzucić ;)

Co do "sprawiedliwości", ja zaczęłam z Bogiem rozmawiać szczerze. I o tym co robilam kiedyś i co czułam na bieżąco. Im szczerzej mówiłam, co czuję i myślę, tym więcej z tym rozmów wynosiłam.

Mialam etap pytania Boga, czy nie mógłby trochę męża przysmażyć jakimś piorunem, nie żeby zabijać, czy uszkadzać, ale tak podgrzać trochę. A jakby jakaś odnoga pioruna skręciła w stronę kowalskiej...
Powoli i subtelnie Bóg wyjaśnił mi, że nie może tego zrobić, bo kocha mojego męża tak samo mocno, jak i mnie...długo nie miałam na to w sobie zgody i wyjaśniałam Bogu, że może nie trzeba mojego męża kochac mniej, ale można by mnie kochać bardziej, no bo ja taka wierna, spokojna i miła...jakby...lepsza?

O tym, że Bóg kocha także kobietę z którą związał się mój mąż, że ma ona dla Boga imię, które jej nadał i jest jego córeczką, tak jak ja nią jestem, dowiedziałam się znacznie później. W czasie, gdy moglam już to przyjąć.

Powoli. Spokojnie. Bóg nas prowadzi.
Bardzo Ci dziękuję Ruto, za Twoje mądre spojrzenie. Jesteś taka dojrzała… a ja wciąż w pierwszej klasie… tyle na mnie spadło po kolei, że musiałam włożyć ogrom energii w to, by żyć, być mamą, córką. Pozwoliłam sobie zabrać godność, poczucie bezpieczeństwa… dlatego ich „szczęście” prawdziwe czy nie tak boli. Jestem uczciwie zazdrosna, bo mam wrażenie, że mąż i kowalska to takie bardziej kochane dzieci. Które porozrabiają- jak to dzieci- ale dają sobie dużo dobrego i udowadniają, że nie są takie w duszach złe. Mąż się pomylił, źle wybrał żonę … czy ma być karany całe życie? W moich myślach widzę jak Bóg pochyla się nad kowalską- ukochaną córeczką, jak ona ma zrozumieć, dojrzeć, może zapłakać pod koniec życia, gdy coś straci, wystraszy się. Ale w jej sercu nie będzie trucizny bo ona niefrasobliwie zniszczyła moje i dzieci życie. To miła osoba, nie chciała tego. Przejdzie przez to życie jako tako, w grzecho ciężkim, z którego pi wielu latach się podźwignie, bo Bóg nie da jej w swej przeogromnej miłości się zatracić. Łatwo żałować gdy masz 80 lat i mniej pokus… a w moim sercu ta trucizna się rozlała, mogę ja tylko neutralizować, iść odpowiedzialnie. Nie mumi tego zrozumieć, kto mnie wybrał do mojej roli a kto wskazał rolę Kowalskiej, która jest po prostu niefrasobliwa? Ja sama? Dlaczego nie wybrałam niefrasobliwości? Dlaczego muszę być świadoma za siebie i innych? Nie jestem pewna, czy chciałabym moją rolę, gdybym miała wybór. Kowalskiej chce się życ i chwali Boga za to, że się doczekała spełnienia po nieudanych związkach. Dosłownie chwali i dziękuje (znajomym mówi, ze czekała ma kogoś takiego i ostatnie ich wspólne lata udowadniają, że warto czekać(!) Mi życ się nie chce- robię to bo tak trzeba- dla dzieci, dla normalności… ubieram uśmiech, wygrzebuję siłę czując wdzięczność, że Bóg wyciąga mnie z kolejnych problrmow, których sama nie powoduję. Jestem sama w kłopotach zdrowotnych, finansowych, logistycznych. Jestem wdzięczna ale dlaczego kowalska nie musi być wdzięczna za wychodzenie z opresji? Wyprostujcie moje myślenie bo jest mi z tym smutno… tak bardzo chcę zaufać Bogu ake czuję śie mniej lubianym dzieckiem…

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Po rozwodzie

Post autor: Ruta » 09 gru 2022, 15:25

Mika, do dojrzałości mi daleko... Mąż spadł mi trochę z piedestału, a i tak czasem znajdę jakąś miłą półeczkę, by sobie go tam postawić, popodziwiać i pokontemplować ;)

Pogadaj z Bogiem o tym, co czujesz.

To, co napisałaś odbieram bardziej jako uczucia, niż "myślenie". Uczucia są. I są neutralne. Poruszył mnie sposób w jaki wyraziłaś całą tą burzę, taki plastyczny, czytając czułam. To piękna i wyjątkowa umiejętność, nie tylko mieć zdolność zajrzeć w głąb siebie, odczytać to, ale i wyrazić.

Był taki czas, że odkryłam, że chcę, żeby Bóg mojego męża w jakiś sposób ukarał. Nie chciałam krzywdy męża, ale jakby jakiś taki piorun, który okazałby Bożą dezaprobatę, najlepiej z odnogą w kierunku kowalskiej. Lekki stopień przysmażenia. Przestałam się z tymi uczuciami chować. Zapytałam wprost. Dowiedziałam się, że Bóg kocha mojego męża tak samo mocno jak mnie. Trudno mi było to z początku zrozumieć. Nawet trochę się kłócilam, tłumacząc Bogu, że może nie trzeba zaraz mojego męża kochać mniej, ale przecież mnie można jakby tak trochę bardziej... Skoro ja taka grzeczna... Sporo w tych rozmowach zrozumiałam...

Uczuć na szczęście prostować nie trzeba :) Uściski.

PS. Z terapeutą bym szczerze pogadała o celach terapii. Nie raz już gadałam :) Dobrze, by terapia była przestrzenią komfortową.

dabo
Posty: 49
Rejestracja: 25 lut 2017, 11:56
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Po rozwodzie

Post autor: dabo » 09 gru 2022, 21:08

A do czego ma wracać? Wasze małżeństwo cywilne dobiegło końca,
No właśnie gdzie ma wracać jeżeli nie bedzie gdzie? Ktoś musi trzymać kaganek światła ŚLUBÓW. Kto????
Małrzeństwo nie dobiega końca aż nie zrobisz krzyżyka na czole nieboszczyka męża.Czyżby szanowny małzonek zasnął?
Skąd brak zadry, motywacji, beszczelnego i Zawistnego zawziecia sie siebie że to MOJE.
Przecież na ślubie Bog i Ksiądz reczyli za was. Szukaj ksiedza który błogosławil i złóż reklamacje. U mnie podziałało. Przemęczył mnie w komfesjonale, potem pojechał jak mężczyzne , potem we dwóch sie modliliśmy o małrzeństwo z którego reki wyszlo.
Pomogło

dabo
Posty: 49
Rejestracja: 25 lut 2017, 11:56
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Po rozwodzie

Post autor: dabo » 09 gru 2022, 21:25

Ruta pisze:
09 gru 2022, 15:25

Był taki czas, że odkryłam, że chcę, żeby Bóg mojego męża w jakiś sposób ukarał
DU, DU ,DU!!! Tak nie wolno i nie potrzeba bo los przeciwne wiatry stawia.

Ja sie modliłem żeby moja luba w worku po kartoflach na kolanach do częstochowy pełzła, pech chciał że Bozia moich modłów wysłuchała i z żoną razem tworzymy rodzine,a te worki to niestety chyba mi przypadną , psia d...
Ostatnio zmieniony 09 gru 2022, 22:32 przez Al la, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Po rozwodzie

Post autor: Ruta » 09 gru 2022, 23:40

dabo pisze:
09 gru 2022, 21:08
Szukaj ksiedza który błogosławil i złóż reklamacje. U mnie podziałało. Przemęczył mnie w komfesjonale, potem pojechał jak mężczyzne , potem we dwóch sie modliliśmy o małrzeństwo z którego reki wyszlo.
Pomogło
A wiesz, że jakiś czas temu miałam pomysł taki? Odnalazłam księdza, dowiedziałam się, że żyje, znam i adres, modlę się w jego intencji, zdjęcie ślubne sobie nasze z księdzem wystawiłam, cała trójka młoda piękna :) Może i to czas na odwiedziny? I reklamację oczywiście.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Po rozwodzie

Post autor: Ruta » 09 gru 2022, 23:53

dabo pisze:
09 gru 2022, 21:25
Ruta pisze:
09 gru 2022, 15:25

Był taki czas, że odkryłam, że chcę, żeby Bóg mojego męża w jakiś sposób ukarał
DU, DU ,DU!!! Tak nie wolno i nie potrzeba bo los przeciwne wiatry stawia.

Ja sie modliłem żeby moja luba w worku po kartoflach na kolanach do częstochowy pełzła, pech chciał że Bozia moich modłów wysłuchała i z żoną razem tworzymy rodzine,a te worki to niestety chyba mi przypadną , psia d...
Spokojnie, teraz trochę więcej mam oleju. I pokoju serca. O żadne pioruny już dla nikogo nie proszę, tylko o zmiłowanie. Głównie nad moją osobistą głupotą i niemocą. Czasem tylko jeszcze mam ochotę w sferze emocjonalnej, a nie wolitywnej, jakoś męża ocknąć. Warunki fizyczne i dysproporcje w naszej budowie uniemożliwiają realizację, nawet gdyby z emocji poszło mi w chęci i zamiary. Mąż jest ze mną bezpieczny.

Worek po kartoflach, powiadasz...Zimno zimą, a ja niecierpliwa, a to by dopiero latem można tak było z tym moim mężem pełzać... Wiek już nie ten, ciepłolubni się robimy... chociaż mamy teraz do Mamy bliżej, za parę dni byśmy zapełzli... może w baraniej skórze? I nie żebym tu jakieś podteksty do ślubnego miała o baranach, to tylko troska coby mi się nie zaziębił :)

Mika5
Posty: 36
Rejestracja: 29 maja 2022, 17:34
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Po rozwodzie

Post autor: Mika5 » 10 gru 2022, 0:49

dabo pisze:
09 gru 2022, 21:08
Skąd brak zadry, motywacji, beszczelnego i Zawistnego zawziecia sie siebie że to MOJE.
Przecież na ślubie Bog i Ksiądz reczyli za was. Szukaj ksiedza który błogosławil i złóż reklamacje. U mnie podziałało. Przemęczył mnie w komfesjonale, potem pojechał jak mężczyzne , potem we dwóch sie modliliśmy o małrzeństwo z którego reki wyszlo.
Pomogło
Kurczaki, Dabo, popłakałam się i uśmiechnęłam jednocześnie po tej odpowiedzi. Ksiądz już nie żyje wiele lat… a we mnie zahukana mysz zamieszkała, co już i tak lęka się etykietki wariatki. Czułam się tak poniżona postawą otoczenia (teściowie krótko po ujawnieniu romansu pojechali do konkubiny męża świętować Zmartwychwstanie Pana. Umarłam wtedy. Ludzie z rodziny, którzy zawsze dobrze mi życzyli, zadali bym była grzeczna podczas rozwodu i przyjęła do wiadomości, że mąż mnie nie chce, że spotkał lepszą. Łyknęła to i byłam grzeczna gdy kłamał w sądzie patrząc mi w oczy, że żadnego romansu. A ja grzecznie kiwalam głową a łzy leciały mi ciurkiem w przerwie, co męża zniesmaczyło. Wtedy przestałam wierzyć, ze to było MOJE, ze chyba nie xadlugiwalam skoro tam taka milosc, ze nawet ukochane dzieci odstawił na drugi plan.

Mika5
Posty: 36
Rejestracja: 29 maja 2022, 17:34
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Po rozwodzie

Post autor: Mika5 » 10 gru 2022, 21:36

Ruta pisze:
09 gru 2022, 15:25
Mika, do dojrzałości mi daleko... Mąż spadł mi trochę z piedestału, a i tak czasem znajdę jakąś miłą półeczkę, by sobie go tam postawić, popodziwiać i pokontemplować ;)

Pogadaj z Bogiem o tym, co czujesz.

To, co napisałaś odbieram bardziej jako uczucia, niż "myślenie". Uczucia są. I są neutralne. Poruszył mnie sposób w jaki wyraziłaś całą tą burzę, taki plastyczny, czytając czułam. To piękna i wyjątkowa umiejętność, nie tylko mieć zdolność zajrzeć w głąb siebie, odczytać to, ale i wyrazić.

Uczuć na szczęście prostować nie trzeba :) Uściski.

PS. Z terapeutą bym szczerze pogadała o celach terapii. Nie raz już gadałam :) Dobrze, by terapia była przestrzenią komfortową.
Dziękuję Ruto, za każdy Twój wpis. To, że są inni w podobnej sytuacji i się nie poddają mimo zranień, jest dla mnie czymś wspaniałym

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Po rozwodzie

Post autor: Ruta » 14 gru 2022, 21:22

Mika5 pisze:
10 gru 2022, 0:49

Kurczaki, Dabo, popłakałam się i uśmiechnęłam jednocześnie po tej odpowiedzi. Ksiądz już nie żyje wiele lat… a we mnie zahukana mysz zamieszkała, co już i tak lęka się etykietki wariatki. Czułam się tak poniżona postawą otoczenia (teściowie krótko po ujawnieniu romansu pojechali do konkubiny męża świętować Zmartwychwstanie Pana. Umarłam wtedy. Ludzie z rodziny, którzy zawsze dobrze mi życzyli, zadali bym była grzeczna podczas rozwodu i przyjęła do wiadomości, że mąż mnie nie chce, że spotkał lepszą. Łyknęła to i byłam grzeczna gdy kłamał w sądzie patrząc mi w oczy, że żadnego romansu. A ja grzecznie kiwalam głową a łzy leciały mi ciurkiem w przerwie, co męża zniesmaczyło. Wtedy przestałam wierzyć, ze to było MOJE, ze chyba nie xadlugiwalam skoro tam taka milosc, ze nawet ukochane dzieci odstawił na drugi plan.
Mika, wiele trudu za tobą. To trudne znaleźć się pod taką presją i zostać zdradzoną przez bliskie osoby. Przytulam cię mocno, dzielna, mądra, silna kobieto. Ważne, że to już za tobą. Dobrze, że się tym dzielisz, zrzucasz z siebie to, co ci na kark włożono. To pomaga.

Teraz możesz stanąć za sobą. Za sobą. I nie chodzi o zostanie agresywnym babiszonem po kursie karate, warsztatach boksersko-tanecznych i pogłębionym studium asertywności.

Ja stawać za sobą uczę się od Jezusa. Jak sobie tak patrzę, to zaczynam rozumieć, że moi bliscy z mężem na czele mają teraz ze mną problem. Jak to mąż ujął "robię w sprawie sądowej co chcę" i jestem w podejrzanej organizacji (Sycharze). No robię co chcę i to nie tylko w sprawie sądowej. Uczę się siebie, uczę się stawania za sobą. Moja mama aktualnie dzwoni po rodzinie, szukając sojuszników w celu namówienia mnie do zakończenia terapii i wystąpienia z sekty (nadal chodzi o Sychar). Fajniejsza byłam, jak wypłakiwałam oczy za mężem, tyrałam jak wół w korpo i na pociechę popijałam sobie winko. Fajna żona, fajna córka. Zgodna. Bezproblemowa.
Uczę się też pokory. I wielu innych rzeczy. Powoli. Odporna jestem. Ale Jezus jest cierpliwy. Kocha mnie. Ciebie też.

Zostaw męża Bogu. Paczka do nieba, fruuuuuuu... i spokój. Tam mają dobry serwis, dokładny, choć nieco powolny. Naprawią. Ty bierz Jezusa za rękę i ruszaj z Nim na przygodę życia.

I nie myśl sobie, że ja ci piszę, że jesteś dzielna, mądra i silna na wyrost. Jest taka piękna scena w Starym Testamencie, gdy do Gedeona przychodzi Anioł. Gedeon młóci akurat zboże zebrane przedwczesnie w obawie przed wrogami. Jak powiedział ksiądz Pawlukiewicz - no szczyt porażki. I co mu mówi anioł: Witaj, dzielny wojowniku!

Można uznać to za przejaw specyficznego anielskiego poczucia humoru, ale patrząc na to, co się działo dalej, wygląda na to, że Anioł patrzy prosto w serce tego człowieka i widzi prawdę o nim, taką, której może i on na razie nie widzi. Zajrzyj na naszego sycharowego You Tuba. Są tam fajne rekolekcje o sercu, umocniły mnie na etapie przechodzenia od postaci skulonego zmarzniętego niechcianego króliczka do postaci królewny, córki samego Króla. Warto tego swojego serca poszukać. Tu masz link do pierwszej części: https://youtu.be/h4T7WVOUAL4

Mika5
Posty: 36
Rejestracja: 29 maja 2022, 17:34
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Po rozwodzie

Post autor: Mika5 » 30 gru 2022, 20:10

Dziękuję Ruto za Twoje wpisy. Ten ostatni był taki budujący! Zapakowalam tą paczkę…. Cężka. Mąż w święta i po nie ustawał w promowaniu dzieciom swojego prywatnego raju. Kowalska przygotowała nawet ulubioną potrawę dzieci, którą tryumfalnie przywiózł do mojego domu. Ostentacyjnie mówi „my” ( on i Kowalska)- do niedawna mówił ja zabiorę, sprawdę… Postanowiłam całkowicie to puścić . Mąż pilnuje by pomagać tylko w kwestiach, które bezpośrednio dotycza dzieci. Widząc mnie dźwigającą bardzo ciężkie rzeczy, nie spieszy z pomocą. Gorzej niż obcy. Nie chcę, by był w moich myślach. Słuchałam dziś ks Pelanowskiego. W jednym z Kazań mówi, że aby wybaczyć potrzebna jest prośba o wybaczenie. Z drugiej strony św Szczepan prosi o wybaczenie dla oprawców, którzy nie wiedzą, co czynią… To o co chodzi z tym wybaczeniem? Mój mąż to bezrefleksyjny, skrajnie egoistyczny człowiek, który „musiał” mnie zdradzać bo chorowałam, tyrałam na trzy etaty itp. Jest usprawiedliwiony, bo misl rację i …znalazł „lepszą”, co akurat bardziej mu podpasowala. To tez zdanie jego rodziny. Czy ja powinnam wciąż się o niego modlić, błogosławić mu? Pan Jezus nie błogosławił tym, co mu żle życzyli, nie przepraszał faryzeuszów, nie wzywał Judasza by mu przebaczyć. Wybaczał tym, którzy uznali swe winy… Jak mam do tego podejść?

Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1528
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Po rozwodzie

Post autor: Niepozorny » 31 gru 2022, 0:44

Mika5 pisze:
30 gru 2022, 20:10
Czy ja powinnam wciąż się o niego modlić, błogosławić mu? Pan Jezus nie błogosławił tym, co mu żle życzyli, nie przepraszał faryzeuszów, nie wzywał Judasza by mu przebaczyć. Wybaczał tym, którzy uznali swe winy… Jak mam do tego podejść?
Łk 6, 27-36 pisze: 27 Lecz powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; 28 błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają. 29 Jeśli cię kto uderzy w [jeden] policzek, nadstaw mu i drugi! Jeśli bierze ci płaszcz, nie broń mu i szaty! 30 Daj każdemu, kto cię prosi, a nie dopominaj się zwrotu od tego, który bierze twoje.
31 Jak chcecie, żeby ludzie wam czynili, podobnie wy im czyńcie! 32 Jeśli bowiem miłujecie tych tylko, którzy was miłują, jakaż za to dla was wdzięczność?9 Przecież i grzesznicy miłość okazują tym, którzy ich miłują. 33 I jeśli dobrze czynicie tym tylko, którzy wam dobrze czynią, jaka za to dla was wdzięczność? I grzesznicy to samo czynią. 34 Jeśli pożyczek udzielacie tym, od których spodziewacie się zwrotu, jakaż za to dla was wdzięczność? I grzesznicy grzesznikom pożyczają, żeby tyleż samo otrzymać. 35 Wy natomiast miłujcie waszych nieprzyjaciół, czyńcie dobrze i pożyczajcie, niczego się za to nie spodziewając. A wasza nagroda będzie wielka, i będziecie synami Najwyższego; ponieważ On jest dobry dla niewdzięcznych i złych. 36 Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny.
Z braku rodzi się lepsze!

Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Po rozwodzie

Post autor: Monti » 31 gru 2022, 8:51

Mika5 pisze:
30 gru 2022, 20:10
Dziękuję Ruto za Twoje wpisy. Ten ostatni był taki budujący! Zapakowalam tą paczkę…. Cężka. Mąż w święta i po nie ustawał w promowaniu dzieciom swojego prywatnego raju. Kowalska przygotowała nawet ulubioną potrawę dzieci, którą tryumfalnie przywiózł do mojego domu. Ostentacyjnie mówi „my” ( on i Kowalska)- do niedawna mówił ja zabiorę, sprawdę… Postanowiłam całkowicie to puścić . Mąż pilnuje by pomagać tylko w kwestiach, które bezpośrednio dotycza dzieci. Widząc mnie dźwigającą bardzo ciężkie rzeczy, nie spieszy z pomocą. Gorzej niż obcy. Nie chcę, by był w moich myślach. Słuchałam dziś ks Pelanowskiego. W jednym z Kazań mówi, że aby wybaczyć potrzebna jest prośba o wybaczenie. Z drugiej strony św Szczepan prosi o wybaczenie dla oprawców, którzy nie wiedzą, co czynią… To o co chodzi z tym wybaczeniem? Mój mąż to bezrefleksyjny, skrajnie egoistyczny człowiek, który „musiał” mnie zdradzać bo chorowałam, tyrałam na trzy etaty itp. Jest usprawiedliwiony, bo misl rację i …znalazł „lepszą”, co akurat bardziej mu podpasowala. To tez zdanie jego rodziny. Czy ja powinnam wciąż się o niego modlić, błogosławić mu? Pan Jezus nie błogosławił tym, co mu żle życzyli, nie przepraszał faryzeuszów, nie wzywał Judasza by mu przebaczyć. Wybaczał tym, którzy uznali swe winy… Jak mam do tego podejść?
Myślę, że warto zwrócić uwagę na różnicę pomiędzy przebaczeniem (którego możesz dokonać w swoim sercu) i pojednaniem (które dokonuje się w relacji przy współdziałaniu obu stron).
Ja przyjąłem jakiś czas temu zasadę, że każdą niedzielną Komunię Świętą ofiaruję w intencji mojego małżeństwa i żony. Jest to taka moja prywatna reguła, sposób na wypełnianie przysięgi małżeńskiej na ten moment. Choć nieraz jestem zły na żonę, staram się nie patrzeć na nią przez pryzmat mojego skrzywdzenia. Wychodzi różnie, ale takie mam założenie.
Przestrzegam Cię też przed słuchaniem konferencji Augustyna Pelanowskiego, który został wydalony z zakonu, nie ma prawa do głoszenia słowa Bożego i sprawowania sakramentów, a jego niektóre poglądy zostały uznane za stojące w jaskrawej sprzeczności z prawdami doktryny katolickiej (http://www.paulini.pl/pl/n219,Oswiadcze ... anowskiego).
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 13 gości