Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13300
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: Nirwanna » 24 paź 2022, 21:34

Yeti, chyba przypadkiem wrzuciłeś post do innego wątku, więc przeniosłam go do Twojego :-)
Cenna jest ta wiedza, którą poszukujesz i nabywasz, i to super jest podejście, tylko warto przy okazji zadbać o prawa autorskie, tj. jeśli cytujesz coś wprost lub niemal wprost, wtedy warto podać linka do źródła tekstu.
Jesteś wtedy w porządku jeśli chodzi o prawa autorskie i taką zwykłą ludzką przyzwoitość.

Zakładam, że to z tej strony brałeś cytat: http://www.pratir.pl/zwiazani-przeszloscia ?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II

yeti
Posty: 42
Rejestracja: 29 sie 2022, 11:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: yeti » 24 paź 2022, 21:59

Tak przepraszam pomyliłem wątek, cytat dokładnie z tej strony.

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13300
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: Nirwanna » 24 paź 2022, 22:15

Czyli wszystko gra :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II

Lawendowa
Posty: 7650
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Proszę o pomoc.

Post autor: Lawendowa » 24 paź 2022, 22:25

yeti pisze:
24 paź 2022, 20:55
Moje postępy w drążeniu tematu, znalezione na jednej stronie co opisuje moją, żone i to co ona czuje...
A może jednak pora zacząć od... siebie? Tylko na siebie masz wpływ.
Okazuje się, że moje podejście do życia jest odmienne - lubię zaskakiwać, lubie byc spontaniczny, dobrze czuje się w dynamicznie zmieniających się warunkach itd itd......
A wiesz, że taka potrzeba dostarczania sobie adrenaliny to też jedna z cech DDA?
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."

yeti
Posty: 42
Rejestracja: 29 sie 2022, 11:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: yeti » 25 paź 2022, 9:28

Wiem, że obydwoje jesteśmy efektem wychowywania się w rodzinach trudnych i oboje wnosimy do tego związku jakieś patologie....
Nie jest moim celem wynajdywanie w mojej drugiej połowie słabych punktów i wykorzystanie do zniszczenia drugiej osoby albo znęcania sie itd itp... mogę wskazać cały zestaw takich "wad" w sobie których zaczynam być świadomy a pewnie jest ileś tam razy więcej tych o których jeszcze nie wiem, może się nie dowiem....

Nasz związek to w niektórych obszarach próba łączenia ognia z wodą, ja wiem, że czasem mogę np. trzymać język za zebami aby nie drażnic drugiej strony, ale zastanawiam się jakie są granice podporządkowania się i czy o to chodzi w związku ..

Przecież związek to nie tworzenie tematów tabu tylko rozmowa, wyjaśnianie, komunikacja a nie ciągłe uleganie i podporządkowywanie się bo - żona wpadnie w furię...

To że ja robię, buduję odnoszę sukcesy to jest to największa tragedia dla mojej żony bo z jej pkt. widzenia najlepiej gdyby to ona była tą osobą która ma wszystko pod kontrolą itp....
Mam się poddac i być nieudacznikiem życiowym zależnym we wszystkim od żony ? Przeciez to było by chore....

Awatar użytkownika
Niepozorny
Posty: 1528
Rejestracja: 24 maja 2019, 23:50
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: Niepozorny » 25 paź 2022, 11:28

Yeti przeczytałem twoje ostatnie posty i zastanawiam się nad tym, co napisałeś w pierwszym poście swojego wątku:
yeti pisze:
19 wrz 2022, 11:39
...jesteśmy 20 lat po ślubie.... mamy dwójkę dzieci, aż mi się wierzyć nie chce że byliśmy w stanie wychować takie wspaniałe dzieci chociaż wiem, że skutek naszego wychowania tak naprawdę się ujawni jak dzieci zaczną budować rodziny itp... ale narazie jestem bardzo zadowolony z dzieci.
Jak funkcjonowaliście przez 20 lat? Czy uważasz, że wraz z żoną pokazaliście swoim dzieciom czym jest miłość, jak powinno wyglądać małżeństwo?
Z braku rodzi się lepsze!

yeti
Posty: 42
Rejestracja: 29 sie 2022, 11:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: yeti » 25 paź 2022, 11:47

Niepozorny, tak jak gdzieś napisałem - moim celem było zbudowanie rodziny, dla mnie poświęcenie siebie dla dobra rodziny to jak "pstryknięcie".. Bycie cierpliwym dla żony (dla dobra rodziny) to też nic wielkiego i byłem/jestem cierpliwy, ustępowałem - bo wcale nie miałem pewności że w spornych sprawach to ja mam racje... więc ustępowałem trochę dla świętego spokoju a trochę w celach wyższych (dla rodziny).... (a może to wszystko dla świętego spokoju - bez znaczenia). Teraz budowa/przeprowadzka "mocniej zamieszala" naszym związkiem i kruchość związku się ujawniła.
Więc opcje mam dwie:
1. robic to co do tej pory
2. próbować coś zmienić/zrozumieć

Na stole jest opcja nr 2.

Jeżeli chodzi o dzieci to częściowo napewno udało się je w miarę dobrze wychować, życie zweryfikuje jak to wszystko na nie wpłynie.
W ostatniej chwili zaciągnąłem rodzinę do kościoła i aż mi się wierzyć nie chce, skąd te dzieci tak dobrze znają te wszystkie modlitwy. Trochę to wygląda jakbyśmy w ostatniej chwili zdążyli wskoczyć na odpływającą tratwę ratunkową - co z tego wyjdzie nie wiem.

yeti
Posty: 42
Rejestracja: 29 sie 2022, 11:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: yeti » 27 kwie 2023, 17:48

Czas leci a "na zachodzie bez zmian", chociaż trochę się zmieniło, trochę się doedukowałem i więcej rozumie...

Takie zdanie na forum znalazłem i ono mnie nie naprowadziło, ale podsumowuje to co wyszperałem.....
Jakiś forumowicz napisał w jednym z wątków (nie pamiętam w którym wątku i kto, także wybaczcie) mianowicie....

"Uświadomiłam/em sobie, że Jezus kocha mnie tak bardzo razem z moimi grzechami/ułomnościami pomimo tego co robię źle - ponieważ on wie najlepiej dlaczego jestem jaki jestem".....


Wszyscy jesteśmy patologią - wynika to z wychowania, doświadczeń, kolegów itd itp....
Nasze relacje małżeńskie to związek mniejszych/większych patologii, które próbują ze sobą żyć po swojemu, po ludzku..

Po tym patetycznym wstępie przechodzę do meritum - wydaje mi się że bez pomocy/terapii nie damy rady wybrnąć z kryzysu chyba że jakas bomba atomowa spadnie i inne problemy będą ważniejsze. Natomiast nasz związek to zestaw patologicznych schematów wg. których postępujemy i które blokują nam wyjście z kryzysu.

Niestety żona nie chce iść na terapię. O psychologu słyszeć nie chce (nie będzie mi tu jakaś niedouczona baba mówiła co mam robić)...

Kryzysy pojawiają się co chwile - zawsze jak mam inne zdanie na dowolny temat niż żona lub gdy robię coś inaczej niż ona chce - z tego co wyczytałem to moja próba dyskusji dla niej oznacza utratę kontroli co powoduje że wycofuje się, złości itd itp... i to może trwać tygodniami. Jak ja wyciągam rękę to po jakimś czasie łaskawie sytuacja się "stabilizuje" jeżeli nie to jest tylko gorzej.

Nie ma szans aby dyskutować w sposób merytoryczny ponieważ taka dyskusja prowadzi do pogłębienia kryzysu. Wydaje mi się, że jakiś specjalista terepeuta znalazł by sposób aby nawiązać komunikację natomiast problem jest jak tam ją "zaciągnąć"...

Zauważyłem też taki sposób kłótni który polega na tym, że żona zasypuje mnie fałszywymi oskarżeniami tylko po to abym gimnastykował się w tłumaczeniu że to nieprawda jak to mawiał jeden polityk - oskarżą Cię że jesteś wielbłądem i chcą abyś udowodnił że to nieprawda...

Nie wiem co mam zrobić, jak pomyślę że mam spędzić starość z kimś kto mnie ciągle oskarża o wszystkie winy świata i przez większość czasu się do mnie nie oddzywa to rozważam opcję separacji (wiem że to schemat wynikający z mojego tzw. stylu przywiązania) no ale nic na to nie poradze tak to czuję.

Lawendowa
Posty: 7650
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: Lawendowa » 27 kwie 2023, 18:01

yeti pisze:
27 kwie 2023, 17:48
Niestety żona nie chce iść na terapię. O psychologu słyszeć nie chce...
A Ty poszedłeś na terapię?
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."

yeti
Posty: 42
Rejestracja: 29 sie 2022, 11:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: yeti » 27 kwie 2023, 21:41

Tak raz byłem to mnie utwierdziło tylko że trzeba iść razem.

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: Pavel » 28 kwie 2023, 17:43

yeti pisze:
27 kwie 2023, 21:41
Tak raz byłem to mnie utwierdziło tylko że trzeba iść razem.
Czyli twoja patologia nie wymaga już naprawy, uleczenia?
Nie ma już nic co by wymagało pracy nad sobą a w czym potrzebny/przydatny byłby ktoś posiadający wiedzę i doświadczenie?
Czy dobrze zrozumiałem twoją wypowiedź?

Mi doświadczenie podpowiada, że na początek, zwłaszcza w obliczu braku chęci współmałżonka do wspólnej pracy nad małżeństwem, warto się po prostu zająć tym, by samemu funkcjonować chociaż „na piątkę”.
Bo nie ma za wielu innych opcji w takich okolicznościach przyrody, zwłaszcza sensownych opcji.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

yeti
Posty: 42
Rejestracja: 29 sie 2022, 11:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: yeti » 30 kwie 2023, 22:23

Czyli twoja patologia nie wymaga już naprawy, uleczenia?
Nie ma już nic co by wymagało pracy nad sobą a w czym potrzebny/przydatny byłby ktoś posiadający wiedzę i doświadczenie?
Czy dobrze zrozumiałem twoją wypowiedź?
Nie wiem skąd taki wniosek....
Opisując na tym forum moją sytuację liczę na wskazówki/pomoc.
Mi doświadczenie podpowiada, że na początek, zwłaszcza w obliczu braku chęci współmałżonka do wspólnej pracy nad małżeństwem, warto się po prostu zająć tym, by samemu funkcjonować chociaż „na piątkę”.
Bo nie ma za wielu innych opcji w takich okolicznościach przyrody, zwłaszcza sensownych opcji.
Nie brzmi to pocieszająco, ale chyba tak to wygląda.
Moja żona wyraża chęć pracy nad związkiem, ale ma to wyglądać tak, jak ona chce - ja musiałbym zaakceptowac wizję świata i związku mojej żony bez możliwości wyrażania jakich kolwiek pomysłów, propozycji...
Mój spontaniczny pomysł że np. zróbmy to albo to powoduje żona irytuje się a następnie wycofuje.
Wszystko co ja zrobiłem lub robie, moje osiągnięcia przedstawia jako coś mało ważnego wręcz szkodliwego.
Podczas dyskusji zasypuje mnie oskarżeniami nieprawdziwymi i zmusza do tłumaczenia.
Siebie przedstawia jako ofiarę którą cały świat chce skrzywdzić a ja oczywiśnie najbardziej - takie dziecko specjalnej troski.
Komunikacja że coś jej się nie podoba odbywa się w sposób taki że wycofuje się lub oskarża i ja mam się domyśleć co wydarzyło się i dlaczego żona tak się zachowuje. Żona nigdy nie poprosi mnie o pomoc - często powtarza nigdy o nic cię nie poproszę - zawsze ja musze się domyślac i nadskakiwać wręcz prosić o to abym mógł jej pomóc.
Wszystko co powiem nawet nie związanego z nami podczas kłutni jest używane przeciwko mnie przeinaczane np. jak powiedziałem że jakaś osoba zrobiła, zbudowała coś to potem jest to zarzut że ja jestem zafascynowany dokonaniami tej osoby... no bzdura na bzdurze.
Troche jak to mawia jeden polityk - oskarżą Cię że jesteś wielbłądem i potem musisz się z tego wytłumaczyć i udowodnić że nim nie jesteś ...
Nasze relacje ciągle falują nawet jak uda mi się wyciszyć to nagle z niewiadomych przyczyn (może hormonalnych, nie wiem) dla zasady wybucha awantura....

Jestem zmęczony tą relacją i osobą mojej żony, brakuje mi pomysłów co zrobić i jak pisałem wcześniej przestaje widzieć sens tego związku, mam pewne podejrzenia że będzie tylko gorzej.

Wydaje mi się, że żona nie chce pójść na terapię bo wie, że specjalista zauważył by różne problemy pewnie zapewne po obu stronach.
Ona nie potrafi przyznać, ze coś robi źle a tym bardziej w mojej obecności.
Prawdopodobnie gdyby coś takiego zostało powiedziane to wstała by i trzasnęła drzwiami.

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: Pavel » 01 maja 2023, 20:29

yeti, dlatego napisałem co napisałem.
Jakkolwiek to odbierzesz: do czasu gdy nie będziesz funkcjonował jak na mężczyznę przystało - będziesz chodził na palcach co by żona cię nie prostowała, będziesz funkcjonował w świecie „muszę” itd.

Polecam ci lekturę forum, polecanych książek i konferencji byś dowiedział się jak powinien funkcjonować mężczyzna, małżeństwo, gdzie można i warto ustąpić, a gdzie nie i tak dalej…
A po teorii warto jeszcze wiedzę przekuwać w praktykę, to proces, w dodatku niespecjalnie krótki.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

yeti
Posty: 42
Rejestracja: 29 sie 2022, 11:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: yeti » 02 maja 2023, 11:21

Coś w tym jest, facet musi być facetem, nie ma się co dziwić, że stawianie granic może powodować niezadowolenie drugiej strony i wytaczanie różnego "uzbrojenia" do wywalczenia," żeby było tak jak było".

Może zbyt łagodny jestem/byłem, być może to z wygodnictwa i niechęci do konfliktowania się no nie wiem będę walczył...
Dzięki i pozdrawiam.

yeti
Posty: 42
Rejestracja: 29 sie 2022, 11:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: yeti » 20 lis 2023, 21:48

No to juz ponad rok od ostatniego wpisu a u nas kryzys trwa w najlepsze.... od sierpnia zaczelismy chodzic na terapie, sesje wygladaly tak ze żona kwestionowała wszystko co terapeuta proponował teraz jest propozycja aby żona spotkała się indywidualnie, ale ona nie chce ...
Ma swoją wizję na temat psychologów, że ich metody są złe itp....
Generalnie żona uparła się, że jak ktoś zrobił coś złego to musi odpokutować ... trudno się nie zgodzić ... ;)
Podpiera się tym że w Piśmie Św. jest napisane opuścisz ojca i matkę i będziesz z żoną ....wiecie o co chodzi i generalnie ona to rozumie że ja mam zerwać relacje z rodzicami - bo ona tak chce...
Oczywiście mam prawo widzieć się z rodzicami - na wigilię, urodziny no i może gdzies tam jak ona się zgodzi .....
I nie chce ustąpić, rodzice mają koło 80 i nawet jak karetka przyjechała to była awantura ze poszedłem się zaopiekować....

Naprawdę nie wiem jak z tego wybrnąć.
Czuję się sterroryzowany we własnym domu bo ogólnie sytuacja nie zmieniła się czyli żona się nie oddzywa, ignoruje mnie, nie uprawiamy seksu itd itd...


Swoją droga ciekawe że żona połowę życia nie chodziła do kościoła i za moją sprawą się nawróciła a teraz chowa się za zasadami moralnymi które oczywiście ja mam wypełniać a ona pobożnie wznosi oczy i ręce ku niebu - bo jej zasady moralne oczywiście nie dotyczą....
a nawet jak ona robi cos źle to jest to moja wina ...

Chyba zostawie to tak jak jest, zajmę się sobą może czas poradzi.
Pozdrawiam

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 10 gości