Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Sefie
Posty: 623
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: Sefie » 22 wrz 2022, 13:57

Ruta pisze:
22 wrz 2022, 12:54
Jak jest problem na linii synowa- tesciowa to jest to problem męża. To moja osobista opinia i zapewne zostanie oprotestowana. Niemniej jednak pozostanę przy swoim.
Chyba, że żona jest dorosłym dzieckiem sama niemająca odciętej pępowiny a traktująca teściową jako zagrożenie dla siebie i swojej matki. Stosująca zasadę, najlepszą obroną nawet przed tą wyimaginowaną jest atak i odsunięcie potencjalnego zagrożenia zanim to zagrożenie nastąpi.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II

yeti
Posty: 42
Rejestracja: 29 sie 2022, 11:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: yeti » 22 wrz 2022, 14:59

Nie potrafię zdiagnozować na 100% czy reakcja żony jest uzasadniona i poprawna czy nie natomiast jest ona taka jak opisała Ruta...
Czy matka chciała dopiec synowej ? Ech... skąd mi to wiedzieć.
Dodam jeszcze ze ten problem/wątek narodził się po przeprowadzce co wiązało się ze zmiana odległości pomiędzy rodzinami z 400km na 1km i w rezultacie większą ilością spotkań a wiec po 20 latach małżeństwa (nie usprawiedliwiam dodaję dla porządku).

Bławatek
Posty: 1611
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: Bławatek » 22 wrz 2022, 16:52

Jeśli chodzi o kontakty z rodzinami pierwotnymi to jak zauważyłam na forum - bywa różnie. Ja mieszkam w regionie gdzie od wieków były rodziny wielopokoleniowe i nawet gdy ktoś się gdzieś wyprowadzał to niezbyt daleko i częsty kontakt z rodzicami/rodziną miał. Pamiętam jak za dziecka wujkowie z rodzinami przychodzili do nas na całe dnie w weekendy - wspólnie się gotowało, szło na basen, coś się wspólnie w domu naprawiało, a my dzieci mieliśmy kontakt z sobą. Dopiero później jak się poszczególne osoby dorobiły samochodów i wyjeżdżali gdzieś w weekendy to ten kontakt malał, ale nie zanikał. U nas jak i u sąsiadów zawsze domy były otwarte na gości - czy to rodzinę czy sąsiadów - nikt np. nie robił problemów, że ktoś wpadł z wizytą w trakcie gotowania czy robienia przetworów - rozmawiać można nawet przy robocie🙂. Były to czasy nie tylko bez komórek ale także bez telefonów stacjonarnych więc często jechało się w ciemno i odbijało od zamkniętych drzwi, ale nikt wtedy nie robił problemów. Mój mąż spędził całe życie w bloku gdzie ludzie znali się głównie z widzenia (klatki schodowej, garażu) - kontakt utrzymywali tylko z jednymi sąsiadami ale na zasadzie dłuższej rozmowy na klatce (choć część mojej rodziny mieszkająca też w blokach miała sąsiadów z którymi spotykali się np. na kawie - sama nieraz będąc u nich szłam z nimi na chwilę "do sąsiadów"). Tak więc mam teorię, że wszystko zależy od miejsca zamieszkania i środowiska w którym się żyje. Ja otwarta i serdeczna, od dziecka pomagająca sąsiadom np. w zakupach, a mój mąż nauczony życia w czterech ścianach (bo nawet młodość wolał spędzać w swoim pokoju, a ja natomiast non stop podwórko i ogród) - niedobrani całkowicie - zawsze na tym polu mieliśmy zgrzyty - ja lubię spotykać się z ludźmi (nie zapominając o swoje rodzinie/małżeństwie), a mój mąż woli wypoczynek na kanapie czy w fotelu. Tak tytułem wstępu. Najgorzej gdy nie potrafimy siebie zrozumieć, bo np. my mieszkaliśmy z moją rodziną byliśmy skazani na ich towarzystwo i to wypominał mi w pozwie mąż (że za dużo czasu spędzałam ze swoją rodziną - trudno żeby nie, jak się ma wspólną kuchnię i przedpokój), ale zapomniał dodać, że w każdą sobotę jeździł do swoich rodziców, a w tygodniu zdarzały mu się też 2-4 popołudnia- 'no ale to starsi samotni ludzie to on powinien'. Ja nigdy nie miałam za złe tego że on do nich jeździ - raczej za złe miałam to, że w domu nic nie robi a w czasie gdy on jest u rodziców to mnie uziemia w domu nasze małe dziecko, którego z oka spuścić się nie dało bo miał wiele pomysłów;i nawet wtedy poprasować nie mogłam. Mój mąż np. lubił być w centrum uwagi - pierwszy i najważniejszy, a gdy go tak nie traktowałam to byłam "niedobra" wg niego. A sami wiecie, że na pierwszym miejscu ma być Bóg. Owszem rozumiem, że on ma taką potrzebę, ale ja też mam potrzeby czasami inne niż on, których on nigdy nie chciał widzieć. Z drugiej strony często mamy w rodzinach takie osoby które lubią się wtrącać w życie innych i niekoniecznie zawsze to są teściowie.

Czy twoja żona nie ma potrzeby być w centrum? Może w młodości brakowało jej uwagi najbliższych i dlatego miała takie oczekiwania względem ciebie. A ty może tego nie dostrzegłes. I miałeś do tego prawo, bo twoja żona może nigdy ci tego nie zakomunikowała. Pewnie nie wiedziała, że tak trzeba, liczyła że się domyślisz.

yeti
Posty: 42
Rejestracja: 29 sie 2022, 11:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: yeti » 22 wrz 2022, 17:37

Napewno jeset coś takiego ze żona chce byc w centrum - mi to nawet odpowiada - ja nie lubie byc na swieczniku, lepiej sprawdzam sie jako pracujace zaplecze ... natomiast ostatnio byla taka sytuacja ze syn zakomunikowal ze jest wywiadowka, domyslnie do mamy bo zwykle ona chodzi na wywiadówki ja tylko jak jest konkretna potrzeba. Ja powiedzialem ze ja pojde na ta wywiadowke, glownie dlatego zeby troche dac znac ze przeciez dzieci maja dwoje rodzicow ;) Zona zareagowala wydawalo sie pozytywnie - stwierdzila ze ona pojdzie na zakupy a ja na wywiadowke.... Przed wyjazdem poklocilismy sie o jakas glupote takze w samochodzie nie odzywalismy sie. Po wywiadowce/zakupach spotkalismy sie gdzie dalej musialem wysluchiwac jaki to ja beznadziejny jestem itd. itp.. zapytalem czy nie mozemy porozmawiac o tym co bylo na wywiadowce bo mam kilka rzczy do przekazania.. Oczywiscie zona nie chciala sluchac.
Po powrocie do domu zaczalem opowiadac synowi co bylo do przekazania i wtedy sie zona wlaczyla ze ona jest pomijana i ze ja sie odgrywam, że ma mnie w d... itd itp....
I tu akurat byl element zazdrosci ze to nie ona przekazuje ;)
To głupie co zrobiła, ale nie mam żalu wiem ze niektorzy ludzie tak maja i denerwują sie z powodu takich rzeczy.

Doprecyzowując, żona jest zazdrosna o to ze np. obdarzam czułością dzieci, szczególnie wkurza sie za córkę jeżeli ją przytulam, żartuję z nią o rodzicach nie wspomnę... Zauważyłem, że "jak mama widzi" dzieci mają inny kontakt ze mna niz jak mama nie widzi... Jak mama nie widzi (np. rozmawia przez telefon, albo komputer) to dzieci przychodza do mnie opowiadają co u nich, wygłupiamy się natomiast jak mama jest w pobliżu to truchleją i jestem pewny że taka sytuacja jest chora, ale to kolejny problem.

Bławatek
Posty: 1611
Rejestracja: 09 maja 2020, 13:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: Bławatek » 22 wrz 2022, 21:47

Jeżeli żona jest zazdrosna o twoją dobrą relację z dziećmi i ma uwagi, że za mało ją wspierasz, doceniasz to może rzeczywiście brakowało jej miłości rodziców i teraz jest zazdrosna nawet o twoją ojcowską miłość.

Po prostu rób swoje - bądź najlepszym mężem (nawet jeśli na ten moment żona tego nie chce) i ojcem. Tych zadań i ról podjąłeś się podczas przysięgi. Nie daj się prowokować żonie. I czytaj, słuchaj - zmieniaj siebie na lepsze. To zawsze procentuje - nawet gdy żona tego nie zauważył to ty zauważysz zamiany u siebie.

Lawendowa
Posty: 7650
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: Lawendowa » 22 wrz 2022, 22:09

yeti pisze:
22 wrz 2022, 17:37
Doprecyzowując, żona jest zazdrosna o to ze np. obdarzam czułością dzieci, szczególnie wkurza sie za córkę jeżeli ją przytulam, żartuję z nią o rodzicach nie wspomnę... Zauważyłem, że "jak mama widzi" dzieci mają inny kontakt ze mna niz jak mama nie widzi...
A może jest zazdrosna o Twoją uwagę, czułości itd, bo czuje, że u Ciebie w hierarchii jest za dziećmi i ew. rodzicami?
Obdarzasz czułością (taką bez podtekstów) żonę, przytulasz, żartujesz z nią?

Dodam jeszcze - jeśli córka jest już nastolatką, to podświadomie żona może mieć poczucie rywalizowania o Twoją uwagę z inną kobietą.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."

yeti
Posty: 42
Rejestracja: 29 sie 2022, 11:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: yeti » 22 wrz 2022, 22:41

Staram się obdarzać czułością, przytulać, żartować ....

To nie ma znaczenia czy dzieci czy rodzice, czy praca w ogrodzie, czy kolega to żona najprawdopodobniej da mi odczuć, że została zaniedbana a mój czas zmarnowany... pomimo, że np. wcześniej to uzgodniliśmy że spotkam się z kolegą lub wykonam jakąś pracę.

Prawdopodobnie ma to związek z brakiem miłości w dzieciństwie oraz moim zdaniem z takim dziwnym podejściem tresowania osobnika - opierniczyć dla zasady żeby sobie na więcej nie pozwolił i może było by to zabawne gdyby nie ta cała nikomfortowa sytuacja w której się znaleźliśmy.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: Ruta » 23 wrz 2022, 0:03

yeti pisze:
22 wrz 2022, 22:41
Staram się obdarzać czułością, przytulać, żartować ....

To nie ma znaczenia czy dzieci czy rodzice, czy praca w ogrodzie, czy kolega to żona najprawdopodobniej da mi odczuć, że została zaniedbana a mój czas zmarnowany... pomimo, że np. wcześniej to uzgodniliśmy że spotkam się z kolegą lub wykonam jakąś pracę.

Prawdopodobnie ma to związek z brakiem miłości w dzieciństwie oraz moim zdaniem z takim dziwnym podejściem tresowania osobnika - opierniczyć dla zasady żeby sobie na więcej nie pozwolił i może było by to zabawne gdyby nie ta cała nikomfortowa sytuacja w której się znaleźliśmy.
Będę przez chwilę bronić twojej żony. Bo ja czytam te informacje tak, że twoja żona bardzo, ale to bardzo wrażliwie reaguje na sytuacje w których poświęcasz swoją uwagę rodzicom, dzieciom, domowi.
Możliwe, że po części jest to nadmierne, choć jak piszesz, był czas przy budowie domu, gdy z relacji zniknąłeś. Już samo to mogło opróżnić dzbany.
Możliwe też, że twoja żona jest DD(tu dowolna litera alfabetu). I że w małżenstwo weszła z pustymi dzbanami, znacznie większym zapotrzebowaniem na miłość. Ale to przecież nie znaczy, że trzeba z takim małżonkiem siadac, czytac mu objawy i żadać by się naprawil i przepracował. Może lepiej jednak postarać się powoli te dzbany napelniać, budować poczucie bezpieczenstwa. Okej, w przypadkach DD cos tam nalezy bardzo uważać by się w tym nie zgubić, by stawiac granice, bo dzbany bywają nie tylko puste, ale i dziurawe. Po to mamy modlitwę za małżonka, zawierzanie itp. by się dziury zalepiały.
Poza DD coś tam jest tez mozliwe, ze twoja hierarchia obejmuje inne osoby przed żoną. I wtedy sygnaly od zony sa sluszne, nawet gdy forma za mila nie jest. Jest taki prosty test hierarchii - ile ja czemu i komu poswięcam czasu. Nie tylko czasu bezposredniego, ale mysli, działan, emocji które odczuwam. Warto to sobie poobserwowac, a moze i pozapisywac. Moze sie okazac na przyklad, że na pierwszym miejscu jest praca, potem komputer, bieganie, potem dlugo dlugo nic, potem mama, syn, corka, trawnik, kotek sąsiada, myszofretka siostrzeńca, budowa budki dla psa, lokalne kolo garncarskie i na koncu zona, jesli tylko wliczyc do zaangażowabia czas poswiecany na niechetne mysli o zonie i omawianie wad zony z matka i kolezanka z pracy oraz osobami przypadkowymi. Jesli nie wliczac, to znów dlugo dlugo nic, potem znaczki pocztowe z Hondurasu z epoki zimnej wojny, a żona parę linijek poniżej.

yeti
Posty: 42
Rejestracja: 29 sie 2022, 11:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: yeti » 23 wrz 2022, 9:21

Nie wiem jeszcze dokladnie o co chodzi z DD nie zdążyłem przesluchać - jutro już będę wiedzial więcej.
Ruta myślę, że żona odczuwa to dokładnie jak napisałaś, chociaż moim zdaniem nie ma podstaw, aby tak to odbierać, ale jest jak jest.

I mój problem jest taki, że zastanawiam się jak z tego wybrnąć. Nie jest moim celem znalezienie problemu np. o bo Ty masz DD{X} i to wszystko przez Ciebie, ale jeżeli jest jakieś DD i ma to związek z naszym "kozim rogiem" w który się zapędziliśmy to dobrze wiedzieć moze mi to w czymś pomoże.

Moja żona gra bardzo ostro - wie że dla mnie dobro rodziny jest ważne i wykorzystuje ta wiedze aby zamieniac atmosfere rodzinną w piekło co mnie bardzo boli, ale wiem ze i ją to boli a pomimo tego to robi - co oznacza ze rownież cierpi okrutnie.
Prowadzimy głupią walke na wyniszczenie nie wiem jak z tego wyjść.

Mój plan jest zbieżny z tym co piszecie, pojednać się z Bogiem, starać się być dobrym mężem/ojcem/człowiekiem i czekać na pozytywne rezultaty chociaż - nie jest łatwo.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: Ruta » 23 wrz 2022, 10:33

Plan dobry.
O DD dobrze wiedzieć, ale też wspołczensa psychologia lubi etykiety nieścieralne. Ich zdaniem z narcyzem, psychopatą, DD(x), borderem, spektrumowcem i tak dalej niewiele da się zrobić. Można się przestraszyć, jak się uda małżonka on-line zaocznie zdiagnozować. A i niejeden psycholog na zaocznej diagnozie i niemocy poprzestaje. Mnóstwo osób na terapiach na podstawie relacji żon czy mężów dostalo diagnozę i teraz osoby te są w terapi leczone "ze związku" z (DD, BL, inne literki). No ja też bym wolała zarabiać na diagnozach. Fajnie fajnie, ale w waszej sprawie to się nie da, powiem wam jak się poddać, tysiąc pięćset zaliczki się należy ;) No przy wspólczesnych narzędziach bez odwołania do Boga, tak o ludzkich a nie nadludzkich siłach terapeuty, to nie pójdzie. Ale "ja nie mogę", to nie to samo co "się nie da". Pokory współczesna psychobranża ma niewiele...
Ładnie gdzieś w jednym w wątków napisała ostatnio o tym Nirwanna, że DD to trudniejszy start z niższego pułapu, a nie stan nie do zmiany. Warto to mieć na uwadze.

Co do żony, szukasz racjonalnych podstaw..a tu racjonalnych podstaw może nie ma... Jest cos takiego jak prawda emocji, która nie zawsze idzie w parze z prawdą faktów i logiki. Zdaniem Pana Pulikowskiego to podstawa napięć w więkoszości małżeństw. Pan Pulikowski mówi to z męskiej perspektywy, czasem prawdę emocji żon, kobiet uznając za nieco irracjonalną (jak większość mężczyzn). Jednak z mojej perspektywy jest to po prostu prawda czy raczej rzeczywistość, taka jaką postrzegam - męskie postrzeganie jest inne niż moje. Odwolywanie się do swojego systemu postrzegania i negowanie postrzegania drugiej osoby nie sprzyja porozumieniu małżonków.

Świat uczuć bywa pokręcony i pozornie alogiczny, ale ma swoją własną logikę. Logiczną logikę. Moja terapeutka nauczyła mnie zakładać, że druga osoba, gdy się z nią nie zgadzam, gdy całą sobą czuję, że błądzi i głupoty gada, ma 3 procent racji. Z góry to zakładać. Bez dowodów i analiz. I odpowiadać na te trzy procent.. Całkiem dobrze działa, choćby dlatego, że zaczyna się od słuchania, bez oponowania, zaprzeczania, krytykowania i odpierania, no bo się czeka na te trzy procenty. Coś jak szukanie igły w sianie. A jak już się wyslucha i uzna te trzy procent, to latwiej przyjac, ze ta osoba pozostale 97 procent nie jest w błędzie tylko tak czuje i tak ocenia. I zamiast skupiac sie na przekonywaniu, ze jest w bledzie, mozna zaczac dogadywanie. "Się" dogadywanie, a nie "sobie". To zwrotny zaimek i to zwrotny, a jaka róznica ;)

Na forum nauczyłam się, że nie da się kłócic w pojednynkę. Bardzo pomocne w kryzysie. Aktualnie mój mąż jest w opcji "walcz albo zgiń". Schodzę z linii strzału i czekam aż mu przejdzie. W nieskonczoność się wściekac nie będzie. Zresztą i tak nie chodzi o to co mąż, to ja lubię mieć spokój i to mi się nie chce prowadzić wojny. No to nie prowadzę. Nie idzie to tak od razu, ale z czasem staje się naturalnym sposobem reagowania na czyjeś pobudzenie. Mi w tym pomaga Adoracja, modlitwa. Osiągam dzięki nim taki wewnętrzny spokój, który lubię i wolę w nim pozostawać. No i mam mniej ego, więc byle szpila mnie nie uruchamia.
Mi się podoba koncepcja takiego pola walki, gdzie ja i mąz nadal pozostajemy po tej samej stronie, a przeciwnik jest zupelnie gdzie indziej. I wtedy takie ataki męza czy zony latwiej znosic, bo bo one sa od przeciwnika. Po to by złamac nasz front. No to trzeba sie nie dac i w walke z zona czy mezem nie wchodzic...

yeti
Posty: 42
Rejestracja: 29 sie 2022, 11:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: yeti » 23 wrz 2022, 16:58

No dobra, dzięki za wskazówki i zainteresowanie, przeanalizuje i biorę się do działania.
Napiszę trochę żartobliwie - zawsze dopuszczałem możliwość, że żona ma rację... ;)

Mój problem polega na tym, że relacje rodzinne (oraz wielorodzinne) skomplikowały się strasznie i nie potrafie tego w prosty sposób naprawić.. tzn każdy chce dobrze a wychodzi co wychodzi.


Rzeczywiście faceci do sprawy uczuć podchodzą inaczej, do tego mogą dochodzić jakieś problemy z dzieciństwa i katastrofa gotowa.
Taka była scena w Harrym Poterze jak Hermiona wyjaśniała Ronowi co czuje jakaś tam dziewczyna, która płakała z jakiegoś powodu...
Na co Ron odpowiedział - To niemożliwe aby człowiek był w stanie odczuwać to wszystko i to w jednym momencie ...

No nic biorę się do pracy a co wyjdzie to wyjdzie, przecież nie zawsze wszystko musi skończyć się 'happy endem'. ;)

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: Pavel » 24 wrz 2022, 15:23

Ruta pisze: Co do żony, szukasz racjonalnych podstaw..a tu racjonalnych podstaw może nie ma... Jest cos takiego jak prawda emocji, która nie zawsze idzie w parze z prawdą faktów i logiki. Zdaniem Pana Pulikowskiego to podstawa napięć w więkoszości małżeństw. Pan Pulikowski mówi to z męskiej perspektywy, czasem prawdę emocji żon, kobiet uznając za nieco irracjonalną (jak większość mężczyzn). Jednak z mojej perspektywy jest to po prostu prawda czy raczej rzeczywistość, taka jaką postrzegam - męskie postrzeganie jest inne niż moje. Odwolywanie się do swojego systemu postrzegania i negowanie postrzegania drugiej osoby nie sprzyja porozumieniu małżonków.
Jacek Pulikowski (na ile pamiętam) zwraca uwagę na szacunek i wielką uwagę w stosunku do subiektywnych odczuć kobiet, nawet gdy wydają się totalnie irracjonalne (z męskiej perspektywy). Bo to są ich odczucia, na nic się zda logiczne męskie tłumaczenie, uzasadnianie, ona tak czuje.
Koniec. Kropka.
Zwłaszcza wtedy, gdy te emocje buzują.

Inna rzecz na ile te emocje są racjonalne obiektywnie, co lub kto jest ich źródłem.
Jak do tego dojść?
Na początek zacząć funkcjonować samemu możliwie najbardziej jak należy - być najlepszym jak to możliwe mężem i ojcem. Synem w dalszej kolejności, bo jak wspomniano powyżej - hierarchia ma bardzo istotne znaczenie.
Bóg, ty sam, żona, dzieci, rodzice/teściowie, rodzina/przyjaciele/znajomi. Inna kolejność zawsze powoduje bałagan.
Polecam ci wiec yeti zbadanie, dogłębną analizę tego czy to jak funkcjonowałeś jako mąż, ojciec, syn mogło obiektywnie być przyczyną pretensji żony (sposób ich wyrażania to osobna historia). Pomóc ci w tej analizie (mnie pomogły) mogą np. konferencje wspomnianego Jacka Pulikowskiego. Znajdziesz je na forum na liście polecanych książek.
To co znajdziesz do naprawy - naprawiaj.
Te zaś pretensje, które są pretensjami o to, że jesteś mężczyzną i jak mezczyzna funkcjonujesz - tego zmieniać nie warto. Swoją drogą to właśnie to wg Jacka Pulikowskiego jest najczęstszą przyczyną pretensji żon w kierunku mężów (i odwrotnie) - że funkcjonują jak na przedstawiciela ich płci przystało (czyli inaczej niż współmałżonek).

Bo celem winno być dążenie do zostania najlepszej wersji siebie, a nie zmienianie się wg wyobrażeń żony. Te bowiem mogą być częściowo słuszne, ale i częściowo z sufitu wzięte. A czasem z serialu czy innego bagna implementowanego przez współczesny świat.

Są oczywiście i takie obszary, neutralne że tak ujmę, w których (gdy to nie krzywdzi ciebie) można zrobić krok czy dwa ku żonie i coś tam pozmieniać - jako dar z siebie samego :)

A gdy ty będziesz funkcjonował choć względnie jak należy, a żona nie zmieni swego zachowania - wtedy analizuj żonę.
Czyli polecam na początek zbadanie siebie, pracę nad sobą. Żonę i jej zachowanie na razie zostaw jej samej. To moje osobiste doświadczenie - gdy ja zacząłem solidnie zmieniać siebie i swoje zachowanie, funkcjonowanie - nawet zupełnie nieprzepracowana i wroga żona zaczęła zupełnie inaczej funkcjonować.
Bo zmieniłem zasady „gry”, uzdrowiłem środowisko, nie dawałem paliwa do dysfunkcyjnych zachowań.
Oczywiście jednocześnie polecam zgłębienie tematu granic i komunikacji - „Granice w relacjach małżeńskich” i „Porozumienie bez przemocy. O języku serca” na początek. Te książki również są na wspomnianej liście. Poza masą innych zalet, wprowadzenie treści tych książek w życie może wydatnie pomóc stawiać granice przemocy w sposób zdrowy i skuteczny jednocześnie.

Oczywiście nie jest też tak, że zniechęcam do lektur związanych z DD. Można rzucić okiem, choćby dlatego, aby mieć większe zrozumienie dla swoich małżonek i również dla siebie. Nie wiem bowiem czy możliwe by zdrowa osoba związała się z DD(X), nie wydaje mi się.
Warto znać schematy, wiedza to cenna. Z wielu powodów.
Po prostu rzecz moim zdaniem w tym, by najpierw zająć się naprawianiem siebie, szukaniem tego co możesz zmienić (a bezpośredni wpływ mamy tylko na siebie), a dopiero później myśleć o zmienianiu innych.
Inna rzecz, że po wykonaniu swojej części „misji”, a w sumie w trakcie tej podróży, którą gorąco polecam, przejdzie ci na to ochota, zrozumiesz bezsens takowego myślenia.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

dabo
Posty: 49
Rejestracja: 25 lut 2017, 11:56
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: dabo » 24 wrz 2022, 16:11

yeti, pozwól ze ci powiem po mojemu.
Przeczekaj. Mądry facet jesteś. wiec bądz cierpliwy.
Cierpliwoś jest cnotą.
Bedzie boleć ale milcz kiedy pluja w oczy.
Nigdy jednak nie zapomij o swoim honorze i dumie.
To bynajmiej mi wruciło sie po wielu latach jako zasługa.
A były czasy że w rekaw plakałem

yeti
Posty: 42
Rejestracja: 29 sie 2022, 11:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: yeti » 24 wrz 2022, 19:48

Jestem po wysłuchaniu "Rozwinąć skrzydła" wniosek jest taki, że my jesteśmy raczej DD, gdzie ja to DDD(kozioł ofiarny) a żona to DDA(niewidzialne dziecko) .. Co w jakiś sposób tłumaczy niewłaściwe reakcje na sytuacje stresowe .. ciekawe zagadnienie nie miałem o tym pojęcia ;)
Niestety dostrzegam też pierwsze jaskółki w formowaniu postaw patologicznych u moich dzieci - starsze dziecko - bohater rodziny, młodsze rodzinna maskotka - ehh żarty się skończyły, za daleko to zaszło wszystko.

Sefie
Posty: 623
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: Sefie » 24 wrz 2022, 21:43

yeti pisze:
24 wrz 2022, 19:48
Jestem po wysłuchaniu "Rozwinąć skrzydła" wniosek jest taki, że my jesteśmy raczej DD, gdzie ja to DDD(kozioł ofiarny) a żona to DDA(niewidzialne dziecko) .. Co w jakiś sposób tłumaczy niewłaściwe reakcje na sytuacje stresowe .. ciekawe zagadnienie nie miałem o tym pojęcia ;)
Niestety dostrzegam też pierwsze jaskółki w formowaniu postaw patologicznych u moich dzieci - starsze dziecko - bohater rodziny, młodsze rodzinna maskotka - ehh żarty się skończyły, za daleko to zaszło wszystko.
Świetnie, że dostrzegłeś taki problem. Tym lepiej, że zrobiłeś to zawczasu.

Znajomość swoich ułomności i patologii jakie wyniosło się z domu może pomóc w zmianie dotychczasowego stylu życia.

Sama świadomość złych wzorców i ich wpływu na obecny sposób życia to już pierwszy krok.

Przed Tobą drugi, obserwacja swoich zachowań i schematów, które powielasz świadomie lub nie oraz to jakie mają one wpływ na relacje małżeńskie, relacje z dziećmi i otoczeniem.

Później przyjdzie próba zerwania z tymi schematami i wyprostowanie swoich nawyków.

Dlatego zachęcam Cię do nie zaprzestania poszukiwań związanymi z syndromem DDD. Odsłoniłeś dopiero wieko :)

Ja w pracy nad sobą zacząłem właśnie od lektur poświęconych DDD. Spowodowane było to głównie poznaniem problemów jakie potencjalnie nabawią się moje dzieci po rozwodzie. Jak się okazało znalazłem tam moją żonę, którą jeszcze w małżeństwie nazywałem dorosłym dzieckiem, nie mając pojęcia że to naukowe określenie :)

O ile sam nie identyfikuję się z DDD bo nie widzę u siebie aż tylu deficytów. To pochodząc nawet z dobrej rodziny, pewne złe schematy z dzieciństwa powieliłem w małżeństwie. Dlatego też twierdzę, że nie ma rodzin idealnych, w każdej jest coś do zrobienia, w każdej można coś poprawić i zawsze znajdzie się coś co szwankuje.

Pamiętaj, że wiedza to też odpowiedzialność. Wiedząc już gdzie jest problem, jako odpowiedzialny za rodzinę mąż i ojciec, odpowiadasz przed sobą co z tą wiedzą zrobić i jak ją wdrożyć w życie.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości