Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: Ruta » 24 wrz 2022, 23:35

Pavel pisze:
24 wrz 2022, 15:23

Jacek Pulikowski (na ile pamiętam) zwraca uwagę na szacunek i wielką uwagę w stosunku do subiektywnych odczuć kobiet, nawet gdy wydają się totalnie irracjonalne (z męskiej perspektywy). Bo to są ich odczucia, na nic się zda logiczne męskie tłumaczenie, uzasadnianie, ona tak czuje.
Koniec. Kropka.
Zwłaszcza wtedy, gdy te emocje buzują.

Inna rzecz na ile te emocje są racjonalne obiektywnie, co lub kto jest ich źródłem.
Jak do tego dojść?
Na początek zacząć funkcjonować samemu możliwie najbardziej jak należy - być najlepszym jak to możliwe mężem i ojcem. Synem w dalszej kolejności, bo jak wspomniano powyżej - hierarchia ma bardzo istotne znaczenie.
Bóg, ty sam, żona, dzieci, rodzice/teściowie, rodzina/przyjaciele/znajomi. Inna kolejność zawsze powoduje bałagan.
Polecam ci wiec yeti zbadanie, dogłębną analizę tego czy to jak funkcjonowałeś jako mąż, ojciec, syn mogło obiektywnie być przyczyną pretensji żony (sposób ich wyrażania to osobna historia). Pomóc ci w tej analizie (mnie pomogły) mogą np. konferencje wspomnianego Jacka Pulikowskiego. Znajdziesz je na forum na liście polecanych książek.
To co znajdziesz do naprawy - naprawiaj.
Te zaś pretensje, które są pretensjami o to, że jesteś mężczyzną i jak mezczyzna funkcjonujesz - tego zmieniać nie warto. Swoją drogą to właśnie to wg Jacka Pulikowskiego jest najczęstszą przyczyną pretensji żon w kierunku mężów (i odwrotnie) - że funkcjonują jak na przedstawiciela ich płci przystało (czyli inaczej niż współmałżonek).
Z grubsza się zgadzam, z jedną tylko uwagą. Istotną z perspektywy żony. Wielu mężczyzn, w tym szczególnie wielu mężów w moim odczuciu patrzy na kobiecą perspektywę nieco przez palce, nie do konca uznając ją za równoważny ogląd. Kobieca, czyli mniej poważna, emocjonalna, nieracjonalna i nielogiczna. Koniec konców nieprawdziwa, wymagająca co najwyżej pobłażliwego wysłuchania. To stanowi zagrożenie, by żony lub szerzej kobiety traktowac nie po partnersku, ale jako istoty (nieco/bardziej/zdecydowanie) niższe. Sam Pan Pulikowski w moim odczuciu czasem w taki ton wpada. Co mnie osobiście irytuje.

Jednak z drugiej strony ten sam Pan Pilikowski wskazuje, że męskie logiczne i racjonalne postrzeganie może także doprowadzić do kardynalnych błędów. Zacytuję: "męzczyna może sobie stworzyć taki ciąg logiczny, którym racjonalnie uzasadni każde świństo". Logice zarzucić się nic nie da. Ale efekt od prawdy daleki.

Piszę o tym, by wskazać, że ani to, że coś jest logiczne, ani że nie jest, nie gwarantuje prawdziwosci obserwacji. I że ani męski ani żenski sposób postrzegania nie jest doskonaly. Warto miec więc dystans nie tylko do obserwacji żony, ale i do swoich. Zdaje mi się, już tak calkiem prywatnie, że dopiero połączenie obu perspektyw daje jako takie efekty w odnajdywaniu rzeczywistości.

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: Pavel » 25 wrz 2022, 10:58

Ruta pisze:
24 wrz 2022, 23:35
Pavel pisze:
24 wrz 2022, 15:23

Jacek Pulikowski (na ile pamiętam) zwraca uwagę na szacunek i wielką uwagę w stosunku do subiektywnych odczuć kobiet, nawet gdy wydają się totalnie irracjonalne (z męskiej perspektywy). Bo to są ich odczucia, na nic się zda logiczne męskie tłumaczenie, uzasadnianie, ona tak czuje.
Koniec. Kropka.
Zwłaszcza wtedy, gdy te emocje buzują.

Inna rzecz na ile te emocje są racjonalne obiektywnie, co lub kto jest ich źródłem.
Jak do tego dojść?
Na początek zacząć funkcjonować samemu możliwie najbardziej jak należy - być najlepszym jak to możliwe mężem i ojcem. Synem w dalszej kolejności, bo jak wspomniano powyżej - hierarchia ma bardzo istotne znaczenie.
Bóg, ty sam, żona, dzieci, rodzice/teściowie, rodzina/przyjaciele/znajomi. Inna kolejność zawsze powoduje bałagan.
Polecam ci wiec yeti zbadanie, dogłębną analizę tego czy to jak funkcjonowałeś jako mąż, ojciec, syn mogło obiektywnie być przyczyną pretensji żony (sposób ich wyrażania to osobna historia). Pomóc ci w tej analizie (mnie pomogły) mogą np. konferencje wspomnianego Jacka Pulikowskiego. Znajdziesz je na forum na liście polecanych książek.
To co znajdziesz do naprawy - naprawiaj.
Te zaś pretensje, które są pretensjami o to, że jesteś mężczyzną i jak mezczyzna funkcjonujesz - tego zmieniać nie warto. Swoją drogą to właśnie to wg Jacka Pulikowskiego jest najczęstszą przyczyną pretensji żon w kierunku mężów (i odwrotnie) - że funkcjonują jak na przedstawiciela ich płci przystało (czyli inaczej niż współmałżonek).
Z grubsza się zgadzam, z jedną tylko uwagą. Istotną z perspektywy żony. Wielu mężczyzn, w tym szczególnie wielu mężów w moim odczuciu patrzy na kobiecą perspektywę nieco przez palce, nie do konca uznając ją za równoważny ogląd. Kobieca, czyli mniej poważna, emocjonalna, nieracjonalna i nielogiczna. Koniec konców nieprawdziwa, wymagająca co najwyżej pobłażliwego wysłuchania. To stanowi zagrożenie, by żony lub szerzej kobiety traktowac nie po partnersku, ale jako istoty (nieco/bardziej/zdecydowanie) niższe. Sam Pan Pulikowski w moim odczuciu czasem w taki ton wpada. Co mnie osobiście irytuje.

Jednak z drugiej strony ten sam Pan Pilikowski wskazuje, że męskie logiczne i racjonalne postrzeganie może także doprowadzić do kardynalnych błędów. Zacytuję: "męzczyna może sobie stworzyć taki ciąg logiczny, którym racjonalnie uzasadni każde świństo". Logice zarzucić się nic nie da. Ale efekt od prawdy daleki.

Piszę o tym, by wskazać, że ani to, że coś jest logiczne, ani że nie jest, nie gwarantuje prawdziwosci obserwacji. I że ani męski ani żenski sposób postrzegania nie jest doskonaly. Warto miec więc dystans nie tylko do obserwacji żony, ale i do swoich. Zdaje mi się, już tak calkiem prywatnie, że dopiero połączenie obu perspektyw daje jako takie efekty w odnajdywaniu rzeczywistości.
Bardzo się z twoim uzupełnieniem zgadzam Ruto.
Napiszę tylko z czego to wg mnie wynika. Zasadniczo mężczyźni, w tym ja i Pan Jacek, nie są w stanie wejść w kobiecy tok myślenia (a właściwie odczuwania). W związku z tym, że z mojej perspektywy jest totalnie nie do ogarnięcia - rzeczywiście patrzę jak przez palce. Nie z braku szacunku, bo zdaję sobie sprawę, że nie jest gorszy - po prostu totalnie inny.
Akceptuję, że tak jest normalnie i…dobrze. W końcu wymyślił to Stwórca :)))
Myślę też, że Jacek Pulikowski ma w tym obszarze względnie podobnie jak ja.
To co cię Ruto w tym irytuje - myślę, że to już „zadanie domowe” dla ciebie - by odkryć co konkretnie i jakie są tego prawdziwe źródła.
Wracając do tematu, nie ukrywam, że kiedyś (do rozpoczęcia pracy nad sobą), miałem takie jak opisałaś w zagrożeniach myślenie - uznawałem prymat męskiej logiki nad kobiecą emocjonalnością.
Lektury, konferencje i przemyślenia mocno zmieniły moje postrzeganie.
Męska logika opiera się w dużej mierze na bazie danych. Baza danych zaś jest nierzadko kompletnie lub w dużej części wadliwa. Wtedy wadliwa jest i logika o nią oparta. I tak jak napisałaś - da się każde świństwo logicznie uzasadnić, a mężczyźni mają zdecydowanie „dar” wykonywania takich fikołków.
Kobieca emocjonalność, intuicja także mogą być pokiereszowane, oderwane od pierwowzoru. Z przyczyn przeróżnych.
Wydają mi się jednakże mimo wszystko mniej podatne na zniekształcenie niż bazy danych, które to łatwiej wypaczyć, sfałszować.
Czyli o ile zgadzam się, że najlepsze jest połączenie, komplementarność (Bóg wiedział co robi), o tyle aktualnie bliżej mi jest do twierdzenia, że szybciej kobieca intuicja/emocjonalność wskaże właściwą drogę niż męska logika.
Czyli mam odwrotnie niż kiedyś :)
A to, że najczęściej nie rozumiem kobiecego myślenia opartego o emocjonalność/intuicję - to inna historia i staram się podchodzić z pokorą do swej niedoskonałości/inności :)
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: Niepoprawny83 » 25 wrz 2022, 12:55

Pavel pisze:
25 wrz 2022, 10:58



Czyli o ile zgadzam się, że najlepsze jest połączenie, komplementarność (Bóg wiedział co robi), o tyle aktualnie bliżej mi jest do twierdzenia, że szybciej kobieca intuicja/emocjonalność wskaże właściwą drogę niż męska logika.
Czyli mam odwrotnie niż kiedyś :)

I zupełnie inaczej niz św. Paweł, który uznając komplementarność jednak wyżej stawia męską logikę oddając kierownictwo w małżeństwie mężczyźnie.
Zaufaliśmy miłości.

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: Pavel » 25 wrz 2022, 13:26

Niepoprawny83 pisze:
25 wrz 2022, 12:55
Pavel pisze:
25 wrz 2022, 10:58



Czyli o ile zgadzam się, że najlepsze jest połączenie, komplementarność (Bóg wiedział co robi), o tyle aktualnie bliżej mi jest do twierdzenia, że szybciej kobieca intuicja/emocjonalność wskaże właściwą drogę niż męska logika.
Czyli mam odwrotnie niż kiedyś :)

I zupełnie inaczej niz św. Paweł, który uznając komplementarność jednak wyżej stawia męską logikę oddając kierownictwo w małżeństwie mężczyźnie.
Miał do tego prawo, zupełnie jak ja.
Chciałbym dodać do tego, że św. Paweł był w końcu mężczyzną, w dodatku żyjącym w zupełnie innych uwarunkowaniach społeczno-historycznych niż my. To istotne wg mnie dopowiedzenie.
Poza tym, to nie św. Paweł a sam Bóg oddał kierownictwo w małżeństwie mężczyźnie i ja się z Szefem nie zamierzam kłócić :lol:
Tak nieco poważniej - z tym się akurat zgadzam i ma to swoje uzasadnienie. Dodając do tego, że dobry mąż wysłucha swą żonę i weźmie jej zdanie, spojrzenie pod uwagę przy podejmowaniu decyzji.
Czyli to się zupełnie nie kłóci z tym co napisałem w powyższym cytacie - mądry mężczyzna bierze pod uwagę swą żonę i to co ona myśli/czuje. a mądra kobieta ufa mężowi, że odejmie on właściwą decyzję.
I da przyzwolenie na pomyłkę, bo w końcu to na błędach się najlepiej uczymy :)
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

yeti
Posty: 42
Rejestracja: 29 sie 2022, 11:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: yeti » 25 wrz 2022, 18:34

Pokazałem żonie Rozwinąć skrzydła .. .skończyło się awanturą, nie spodziewałem się, że aż tak źle na to zareaguje - dlatego, że wg. niej chcę się usprawiedliwić się i szukam winy w niej i w jej rodzinie, zacząłem tłumaczyć - udało się uspokoić sytuację....

Trochę się posunęliśmy do przodu.. tzn. zrozumiałem, że te same słowa mają różne znaczenie dla różnych ludzi...
Np. słowo śmierć dla kogoś kto nie zetknął się jest to oczywiście przykra sprawa, ale dla kogoś komu właśnie umarł ktoś bliski to słowo przywołuje łzy - natychmiast i wiele innych dramatycznych doznań...

Podobnie stwierdzenie trudne dzieciństwo dla różnych osób znaczy zupełnie coś innego.
Ja pomimo że dostrzegam błędy wychowawcze doznane krzywdy ze strony rodziców itp.. mam dystans do tego i nie czuję, żalu mogę teraz z perspektywy na to patrzeć, analizować wyciągać wnioski... Dla mojej żony również jest to zamknięty, etap ale wracanie do tego sprawia jej ból ...

Była taka bajka o 3 śwnikach, że zbudowały sobie śwniki na polance 3 chatynki, pierwsza miała dach ze słomy, druga z drewna a trzecia była murowana.... itd itd...

Małżeństwo to miała byc ta murowana chatka, dająca zabezpieczenie przed wilkiem a okazało się, że z perspektywy żony mąż (również mieszkaniec tej chatki) okazał się być rzeźnikiem ... bo nie rozumiał co ona czuje i nie reagował odpowiednio na cierpienie....


Niestety, ja mam naturę "niewiernego Tomasza" jak nie zrozumie to nie ruszę do przodu...
Pułapka logicznego myślenia polega na tym, że praktycznie wszyscy ludzie myślą logicznie, jednak bez pełnego obrazu sytuacji (np. zrozumienie tego co druga osoba czuje) wyciągają błędne (chociaż logicznie poprawne) wnioski....

Dzisiaj poszedłem do komuni, po półrocznej przerwie co przyniosło pozytywny rezultat w postaci wiadomości od żony z propozycją prezentu na naszą rocznicę o treści - "moja propozycja na 20-lecie pogodzenia"

Niepoprawny83
Posty: 270
Rejestracja: 07 wrz 2021, 22:43
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: Niepoprawny83 » 25 wrz 2022, 21:50

Pavel pisze:
25 wrz 2022, 13:26

mądry mężczyzna bierze pod uwagę swą żonę i to co ona myśli/czuje. a mądra kobieta ufa mężowi, że odejmie on właściwą decyzję.
Z tym się zgodzę.
Zaufaliśmy miłości.

Lawendowa
Posty: 7651
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: Lawendowa » 25 wrz 2022, 23:23

yeti pisze:
25 wrz 2022, 18:34
Pokazałem żonie Rozwinąć skrzydła .. .skończyło się awanturą, nie spodziewałem się, że aż tak źle na to zareaguje - dlatego, że wg. niej chcę się usprawiedliwić się i szukam winy w niej i w jej rodzinie, zacząłem tłumaczyć - udało się uspokoić sytuację....
Nie dziwię się :lol:
yeti pisze:
24 wrz 2022, 19:48
Jestem po wysłuchaniu "Rozwinąć skrzydła" wniosek jest taki, że my jesteśmy raczej DD, gdzie ja to DDD(kozioł ofiarny) a żona to DDA(niewidzialne dziecko) .. Co w jakiś sposób tłumaczy niewłaściwe reakcje na sytuacje stresowe .. ciekawe zagadnienie nie miałem o tym pojęcia ;)
I tutaj jest Twoje, a nie żony pole do pracy. Robić masz co, aż nadto. Uważnie przeczytałam opis Twojej rodziny pierwotnej i później nieco lakoniczne " nie mam żalu, tak się wtedy żyło itd." Sęk w tym, że to, że Ty nie masz żalu do nikogo o to co mogło być dysfunkcyjne w Waszej rodzinie nie ma przełożenia na to jakie mechanizmy z domu rodzinnego wyniosłeś. I temu warto się przyjrzeć i nad tym popracować, nie nad żoną.

Dodam coś, z czego wiele osób nie zdaje sobie sprawy - można wychować się w naprawdę kochającej rodzinie, a cechy DDX i tak mieć mniej lub bardziej nasilone. Dlaczego? Podobne skutki, chociaż w różnym nasileniu powodują min:
- śmierć rodzica (szczególnie w młodym wieku), albo rodzeństwa
- niepełnosprawność, albo ciężka choroba w najbliższej rodzinie
- wypadek
i sporo podobnych sytuacji.
Pomimo miłości i najszczerszych chęci nie wszystko da się w takich sytuacjach zapełnić miłością. Prosty przykład - jeśli matka spędza z chorym dzieckiem wiele miesięcy w szpitalu, to pozostałe dzieci deficyty jej uwagi będą miały, pomimo zrozumienia sytuacji. Nie ma tutaj winnych, nie ma idealnych rozwiązań, a i tak te dzieci zwykle jakieś objawy bycia DDD mają.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."

yeti
Posty: 42
Rejestracja: 29 sie 2022, 11:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: yeti » 27 wrz 2022, 12:01

Dziękuję wszystkim za naprowadzenie i pomoc, nie wiem czy wszystko dobrze robię, ale jak ktoś próbuje z bagna się wydostać to trudno mieć pretensje, że nogi krzywo stawia .. ;)

Udało się przeprowadzić rozmowę z żoną już nie w atmosferze wykrzykiwania oskarżeń tylko tak normalnie na spokojnie w atmosferze powracającego zaufania...

Córka już przychodzi do ojca i się przytula, rozmawia w obecności już nie po kątach chociaż widać niepewność, syn też przychodzi i opowiada - widać jak wszystkim a głównie dzieciom potrzebna normalna atmosfera - one nie chcą wybierać pomiędzy mamą a tatą i stawać po tej czy po tamtej stronie - potrzebny jest spójny przekaz.

Dziękuję wszystkim za pomoc.

Mechanizmów z domu to ja wyniosłem całe mnóstwo, choćby problemy w nawiązywaniu kontaktów, pracoholizm, nieumiejętność okazywania uczuć itd. itd.. w niektórych obszarach udało się odnieść sukces w innych nie.. Troche już machnąłem ręką na to wszystko ;)

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: Ruta » 27 wrz 2022, 12:25

yeti pisze:
25 wrz 2022, 18:34
Niestety, ja mam naturę "niewiernego Tomasza" jak nie zrozumie to nie ruszę do przodu...
Pułapka logicznego myślenia polega na tym, że praktycznie wszyscy ludzie myślą logicznie, jednak bez pełnego obrazu sytuacji (np. zrozumienie tego co druga osoba czuje) wyciągają błędne (chociaż logicznie poprawne) wnioski....

Dzisiaj poszedłem do komuni, po półrocznej przerwie co przyniosło pozytywny rezultat w postaci wiadomości od żony z propozycją prezentu na naszą rocznicę o treści - "moja propozycja na 20-lecie pogodzenia"
Fajnie opisałeś trudności z logiką...

Mam podobnie jak ty, potrzebuję zrozumieć, doświadczyć, podzielić włos na cztery, sprawdzić. Wiara ma prawo opierać się na rozumie. Wiara jest w istocie bardzo pragmatyczna. Nikt też nie stoi bardziej mocno na ziemi, niż osoby głęboko wierzące. Maryja ma głęboką wiarę, ale nie boi się zapytać: jak to się stanie, skoro nie znam męża? Sensowne pragmatyczne pytanie. Niektórzy księża mówią też, że Maryja udała się w drogę do kuzynki, by sprawdzić słowa Anioła Gabriela. Przekonać się, że jest ona w istocie w ciąży.

Myślę, że ważne jak zadajemy pytania, ważna jest nasza wewnętrzna postawa, czy jest otwarta, jak Maryi, która dopuszcza cud, Bożą interwencję, obecność, czy zamknięta, jak postawa Tomasza, który wewnętrznie nie dopuszcza cudu. Także nie ma co się zamykać, szczególnie w szufladce "niewierny tomasz" i się biczować za potrzebę rozumienia i żyć w poczuciu winy za to.

Jest też popularny, bardzo naiwny i całkowicie nieprawdziwy obraz osoby wierzącej, zanurzonej w jakiś mamidłach, chmurkach, co to nic o prawdziwym świecie nie wie. Warto się z nim rozprawić. Logicznie ;)

Potrzebę rozumienia mam nie tylko w odniesieniu do wiary, ale i do życia ogólnie. I tego się oduczam. Coraz częściej z pokorą przyjmuję, że nie zawsze wszystko muszę wiedzieć i wszystko rozumieć. Mogę czasem odpuścić i przyjąć pewne rzeczy. I już. Szczególnie nie muszę wiedzieć ani rozumieć co robi, czuje i myśli mój mąż. Mogę przyjmować to, co mi uzewnętrznia. Inreagowac na to w wolności. Na przykład wcale. I nie muszę udowadniac mężowi ze się myli, bo ma prawo się mylić, ani że nie powinien czuć się skrzywdzony, skoro czuje się skrzywdzony. Jak ktoś ma takie hobby, by czuć się notorycznie skrzywdzonym i mieć gorzej, ma do tego pełne prawo. Co z tego, że nie ma w tym logiki? No nie ma. A poczucie permanentnej krzywdy jest.
Mój mąż był skrzywdzony, gdy zostawił mnie z dziećmi i miał ode mnie gorzej i teraz, gdy sytuacja się zmieniła, też jest skrzywdzony i też ma ode mnie gorzej. Miał mieć lepiej i nie ma. No pechunio. W jakimś sensie mój mąż nawet ma rację. Zawsze mam od niego lepiej. Tylko wniosków mąż z tego raczej nie wyciąga. Ciągle tkwi w tym, że to moja wina. Pięć lat życia w sepracji a jemu ciagle się życie wali przez żonę.
Ja za to wnioski wyciągnęłam, nie udowadniam, że ja mam gorzej i jestem bardziej skrzywdzona, tylko dbam o siebie i cieszę się, że mam lepiej. Może kiedyś mąż się przyjrzy, czemu mam lepiej i też załapie, jak sobie polepszyć.

Chcę ci napisać - zadbaj o siebie i sobą się zajmij. Jakby co, to ja też byłam w szoku, jak mi na Sycharze tak tłumaczyli, bo ja przecież chciałam ratować małżenstwo :lol:

yeti
Posty: 42
Rejestracja: 29 sie 2022, 11:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: yeti » 29 wrz 2022, 9:58

Pewnie różne podejście ludzie mają do rozwodu/rozstania ... Dla mnie to była by bardzo trudna sprawa. Przez ostatnie 3 lata był taki moment, że żona informowała mnie, że odejdzie i chyba chciała sprowokować reakcję z mojej strony, aby mi nerwy puściły, abym coś głupiego powiedział - potem można obrócić kota ogonem i już nie wiadomo kto pierwszy i co powiedział ... Moja odpowiedź była mniej więcej taka, że było by mi przykro gdyby tak się stało, ale człowiek jest wolny i ma wolna wolę, ja ze swojej strony zamierzam dotrzymać przysięgi małżeńskiej. Po którymś straszeniu, że ona zamierza odejść i że ja jestem tchórzem bo nie potrafię podjąć decyzji i odejść ;) powtórzyłem moje stanowisko i zażartowałem, że obiecuje i obiecuje i nic ... skończyło się wtedy straszenie...
Była jeszcze sytuacja, że żona nie przychodziła na noc spać ze mną tylko spała w innym pokoju, na początku przychodziłem pytać o co chodzi, czasem wracała, czasem nie.. Po którymś takim incydencie też wziąłem śpiwór i karimatę i poszedłem spać do piwnicy ;) od tamtej pory już żona przestała nieprzychodzić do łóżka...

Tak jak pisalem rozstanie/rozwód to dla mnie była by trudna sprawa, dla mnie rodzina, dzieci to dobro najwyższe z czego wynika postawa próby wychodzenia z kryzysu jako pierwszy - tu się kłania ten kozioł ofiarny....

Kiedyś w robocie robili nam pranie mózgu i przelożony świeżo po szkoleniach robił taki eksperyment, kazal wszystkim przez dluższą chwilę nic nie mówić po jakimś czasie ja i jeszcze jedna osoba się odezwała - prawie w tym samym momencie...
Poszperałem w internecie i ten eksperyment jest opisany, stosuje się go po to aby wyłonić lidera w zespole i osoba która nie wytrzymuje w ciszy przez dłuższą krępującą chwilę ciszy to albo lider albo właśnie - kozioł ofiarny.
Są różne role w zespole pełnione przez inne osoby.
Oczywiście w korporacji funkcja "kozła ofiarnego" jest bardzo potrzebna i jest przedstawiana w bardzo pozytywnym świetle.
"Rozwinąć skrzydła" - pokazuje prawdziwszą wersję kozła ofiarnego.
Wiem, że te moje próby ratowania związku mogą (są) wykorzystywane np. przez żonę, ale jakoś nie potrafię np. iść w zaparte i przeciągać sytuacji kryzysowej widząc jak ktoś cierpi - bez wahania poświęcam siebie, aby tylko problem rozwiązać.
Czy na pewno druga strona chce tego samego ? Czy może chce tylko wybielić siebie i zrzucić winę, albo rozmyć winę, aby zamieść pod dywan i nie mówić więcej o tym co się zrobiło/powiedział? Tego nie wiem, mogę się domyślać.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: Ruta » 29 wrz 2022, 13:00

Bardzo długo zależało mi na zachowaniu pelnej rodziny. U mnie stało się to moim prywatnym bożkiem. I bardzo wiele dla tego poświęcałam. Ze swoją godnością włącznie. Siłą rzeczy mąż też lądował na statusie bożka, no bo od niego nagle w moich oczach zależało, czy będziemy razem. Tak zostałam liderem i kozłem ofiarym w jednym :shock:

Teraz patrzę na to inaczej. Kocham moją rodzinę, męża, chłopców. Ale odpowiadam tylko za siebie. Nie uważam rozwodu za dobre rozwiązanie dla nas, więc się na niego nie zgadzam. Nie chcę łamać przysięgi małżeńskiej, to jej nie łamię. Natomiast szanuję prawo męża do jego własnego zdania. Ma prawo chcieć rozwodu, popełniać błędy, wpadać w kryzysy i wiele innych rzeczy.

Nie robię już teraz nic co miałoby na męża wpłynąć, przekonać go do zmiany zdania, przejrzenia, czy takich tam. Nie widzę w tym sensu. Efekt bywa, bywa żaden, lub wręcz odwrotny do zamierzonego. Po co kolejne konflikty? Dla tych małych chwilowych efektów szkoda mi męczyć siebie i męża.

Jeśli mamy kontakt, korzystam z nowych umiejętności, stawiania granic i komunikowania się, kontaktu ze sobą. W ten sposób nie wchodzę w role, ani lidera, ani kozła ofiarnego, ani inne. Staram się o dobrą relację tu i teraz. Rzadko mam okazję praktykować, bo kontakt mamy niewielki. Jestem sobą najbardziej jak umiem.

mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: mare1966 » 29 wrz 2022, 22:29

Prawa bym do tego nie mieszał.
Dlaczego ?
Bo potem wychodzą takie "kwiatki" jak "prawo do aborcji".
Prawo z założenia ma CHRONIĆ jakieś podstawowe wartości , życie , zdrowie , własność.

Mąż ma wolną wolę, możliwości różnorakich wyborów .
W prawie cywilnym owszem zapisano możliwość ubiegania się o rozwiązanie cywilnego małżeństwa.
W prawie bożym ( czy kościelnym ) takiej możliwości nie ma.
Jednak i tu "wola człowieka" nie jest przecież ograniczona.

Z drugiej strony. Weźmy taki przypadek.
Widzimy , że ewidentnie ktoś szykuje się do popełnienia samobójstwa.
Ratując go naruszamy jego wolną wolę.
A jednak w tym wypadku zdecydowana większość uzna to za słuszne.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: Ruta » 29 wrz 2022, 22:44

Nie dodałam: działań w realu poza pracą nad sobą podejmuję mało, ale się modlę. Zaczynam teraz dzień od prośby, aby Bóg mojemu mężowi blogosławił i blogosławił nasze małżenstwo. Gdy blogoslawię posiłek, proszę aby i posilki męża byly blogoslawione i tych z którymi je spożywa.
Nie zawsze znajduję w sobie siłę na więcej, czasem mam blok. Czasem prosiłam Świętych o modlitwę, jak ja nie dawałam rady. Teraz mam jednego wstawiennika wybranego, z którym czasem rozmawiam i jego proszę o wstawiennictwo.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Nie jest dobrze, nie jest łatwo

Post autor: Ruta » 30 wrz 2022, 18:51

mare1966 pisze:
29 wrz 2022, 22:29
Prawa bym do tego nie mieszał.
Dlaczego ?
Bo potem wychodzą takie "kwiatki" jak "prawo do aborcji".
Prawo z założenia ma CHRONIĆ jakieś podstawowe wartości , życie , zdrowie , własność.

Mąż ma wolną wolę, możliwości różnorakich wyborów .
W prawie cywilnym owszem zapisano możliwość ubiegania się o rozwiązanie cywilnego małżeństwa.
W prawie bożym ( czy kościelnym ) takiej możliwości nie ma.
Jednak i tu "wola człowieka" nie jest przecież ograniczona.

Z drugiej strony. Weźmy taki przypadek.
Widzimy , że ewidentnie ktoś szykuje się do popełnienia samobójstwa.
Ratując go naruszamy jego wolną wolę.
A jednak w tym wypadku zdecydowana większość uzna to za słuszne.
Witaj Mare,
Prawo do decyzji, błędów, decydowania o sobie wynika tak jak ja to widzę z wolnej woli. I w takim kontekście zastosowałam ten zwrot. Naturalne, przyrodzone prawo. Podstawowy atrybut czlowieka - wolna wola.

Natomiast oczywiście mogę nadużywać swojej wolnej woli, by ograniczać cudzą. Mogę, ale nie muszę.

W kontekście prawa cywilnego każdy małżonek ma prawo żądać rozwodu. I każdy ma prawo na rozwód zgody nie wyrazić.

Natomiast prawo stanowione może stanowić normy sprzeczne z prawem naturalnym lub z Prawem Bożym. Ustanawiając na przykład "prawo" do aborcji, eutanazji, rozwodu i wielu innych "praw". I coraz częściej tak się dzieje.

To dlatego, że prawo stanowione w swojej istocie nie tyle chroni określone wartości (to romantyczne podejscie do prawa, które najczęsciej kończy się niedowierzaniem po otrzymaniu wyroku, decyzji), ale jest wypadkową najróżniejszych interesów. Prawo jest regulatorem życia społecznego. Stąd tak wiele jest osób, które doznają szkód w majestacie prawa. Na przykład tracąc życie. Lub będąc wywłaszczane.

Nie oznacza to jednak w moim przekonaniu, że nie należy mówić o prawach jakie są przynależne ludziom, by nie powstawały też różnorodne "prawa". To tak nie działa.

Pozostanę więc przy swoim: mój mąż ma prawo popełniać błędy. Ma też prawo (zarówno naturalne, wynikające z wolnej woli, jak i cywilne, wynikające z przepisów stanowionego prawa) do wystąpienia o rozwód. W perspektywie Prawa Bożego mąż jest natomiast w błędzie sądząc, że jego działania spowodują ustanie więzi małżeńskiej. Takiej mocy nie ma ani człowiek, ani prawo stanowione.

Nie ma tu analogii z ratowaniem osoby w sensie fizycznym. Natomiast ponieważ w sensie duchowym czlowiek wchodzący w grzech idzie do zagłady, ma sens ratowanie czlowieka w wymiarze duchowym. Postem, modlitwą, jałmużną na przykład, a nie naciskaniem na wycofanie pozwu, czy twierdzeniem, że do pewnych decyzji nie ma prawa. Ma. Nie wszystko da się uregulować zakazami.

yeti
Posty: 42
Rejestracja: 29 sie 2022, 11:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Proszę o pomoc.

Post autor: yeti » 24 paź 2022, 20:55

Moje postępy w drążeniu tematu, znalezione na jednej stronie co opisuje moją, żone i to co ona czuje...

* nie lubią być zaskakiwani,
* chcą mieć wszystko ułożone i zaplanowane, również własne potrzeby i uczucia.
* Gdy odnoszą wrażenie, że na coś nie mają wpływu - np. na uczucia partnera, atmosferę w domu – próbują go odzyskać, choćby miało się to odbyć kosztem związku, małżeństwa, rodziny.
* Usilnie walczą o kontrolę nad wszystkim, ponieważ boją się, że kiedy stracą panowanie choćby nad jakimś drobnym aspektem w relacji, to konsekwencje będą straszne (choć najczęściej nie potrafią jasno ich określić).
* Uporczywie zatem dążą do kontrolowania wszystkiego, co ich w życiu spotyka, przesadnie reagując w sytuacjach, na które nie mają wpływu.

- Ważne jest, by będąc w takim związku w miarę możliwości trzymać się ustalonego planu.
- Spontaniczne zmiany różnych ustaleń niekoniecznie są mile widziane.
- Warto dbać o punktualność, dotrzymywanie obietnic, rzetelne wywiązywanie się z podjętych zobowiązań.
- Dla osób wychowywanych w rodzinie alkoholowej ma to szczególne znaczenie.
###########

Żona wpada w wścekłość jak cos wymknie jej się spod kontroli - kłótnie przy dzieciach nawet na tematy intymne ....


Okazuje się, że moje podejście do życia jest odmienne - lubię zaskakiwać, lubie byc spontaniczny, dobrze czuje się w dynamicznie zmieniających się warunkach itd itd......

Nie wiem co z tym zrobić, próbuje walczyć i ratować ten związek, ale czy to juz nie za daleko zaszło ?
Z żoną czuję się bardziej samotny niż bez niej.
Wszystko co ja robie ona próbuje dezawuować, odbiera mi chęć działania i żyć się odechciewa...
Ona nigdy nie poprosi mnie o nic - muszę się domyślać, jeżeli się nie domyślam to znaczy że ją nie kocham.
Zarabiam około 6 razy więcej niż żona - żona mówi że nie chce moich pieniędzy - od zawsze mieliśmy konto wspólne - za moją namową

Dziwne to wszystko, może z dobroci i z dobrobytu w głowach ludziom się przewraca ?

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości