Prośba o pomoc

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

DaveDarrell1
Posty: 4
Rejestracja: 29 sty 2023, 21:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Prośba o pomoc

Post autor: DaveDarrell1 »

Dzień Dobry Wam :).
Przez pewne wydarzenia w swoim życiu trafiłem na to forum. Przeczytałem różne wątki, które się tutaj znajdują. Założylem konto Pewne rzeczy staram się WDROŻYĆ do swojego życia. Boje się o swoje małżeństwo. Teraz do sedna.

Mam 30 lat. Mam żonę, ż którą mamy dwójkę wspaniałych dzieci. Chłopca i dziewczynkę (3.5l. i 1l.). Jesteśmy po ślubie kościelnym prawie 5 lat. Nasze "chodzenie" oraz narzeczeństwo przebiegało w wybuchowych okolicznościach - tak to ujmę. Mianowicie miałem w pewnym wieku problem z tym, że wolałem wychodzić z kolegami na piwo (w zasadzie to na KILKA!) przez co okłamywałem ją, że np. jestem w domu i już leże w łóżku. Kiedy to wyszło na jaw po raz pierwszy, drugi, następny - straciła do mnie zaufanie. Zaczęła mnie kontrolować, albo w zasadzie nigdy nie przestała(?). Nie bywało to często, ale parę razy do roku się zdarzyło. Żona miała to do siebie, że podczas "chodzenia", narzeczeństwa dużo rzeczy mi zabraniała i ja, po prostu robiłem to ukradkiem. W zasadzie to często zdarzało mi się na tych wyjściach UPIĆ. W tamtym czasie nie zdawałem sobie sprawy, z tego, że takie wycieczki mogą być złe, albo mogą prowadzić do złego. W końcu się ogarnąłem i powiedziałem sobie, że albo ONA albo koledzy. Wybrałem ją.

Pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej, w której mama miała problem z alkoholem. Moi rodzice żyli przez większość mojego życia oddzielnie. Ja zostałem z matką. Po pewnym czasie mama zachorowała na poważną chorobę i musiałem zacząć jej pomagać w codziennych czynnościach. Z ojcem nie miałem jakiegoś nadzwyczajnego kontaktu, ale jak byłem w czasach podstawówki stwierdzam, że kontakt był dobry. Wraz z moim wiekiem osłabiał się. Teraz gdy jestem mądrzejszy widzę po sobie cechy DDA (?) albo i nie widzę. Mianowicie, po przeczytaniu różnych informacji na ten temat utożsamić mogę swoją osobę z tym, że przyjąłem w domu rolę bohatera i udawałem, że nic się złego u mnie w domu nie działo. Chcę robić większość rzeczy SAM . Często nie umiem przyznać żonie racji, tak samo ona mi. Jestem typem rządzącym.
A - moja żona pochodzi z "normalnej" rodziny. Jeżeli by pokopać trochę głębiej mogę dojść do innych stwierdzeń. Jeżeli chcecie to Wam opiszę swoje spostrzeżenia. Może do czegoś się przydadzą.

Nasze relacje są tragiczne. Nie jestem typem osoby konfliktowej, ale żona jak najbardziej do nich należy. Jestem takim optymistą w połączeniu trochę z realistą. Nie rozmawiamy ze sobą praktycznie wcale. Kłócimy się wtedy kiedy coś jej się nie podoba. Staram się unikać tego, ale czasami wybucham i daję się wkręcić w te sytuacje - jest wtedy gorzej, bo czasami nie potrafię odpuścić. W zeszłym tygodniu doszło do tego, że nie opanowałem swoich emocji i uderzyłem ją. Zrobiłem to, ponieważ powiedziała, że moja mama to ****,******,***** i powinienem leżeć obok mojego ojca. Moi rodzice obydwoje już nie żyją. Mama 6 lat, tata zaraz 3 lata. Bardzo mi ich brakuje (pociekła łza przy pisaniu). Nie wytrzymałem. Mam to do siebie, że szukam wszędzie usprawiedliwienia. Nie powinienem zrobić tego co zrobiłem. Do tej pory nie mogę się ogarnąć, ale to był moment zwrotny w naszej małżeńskiej karierze - przynajmniej tak mi się wydaje i tylko MI. Na drugi dzień po tej akcji pojechałem, do księdza, żeby mu o tym opowiedzieć. Ksiądz po wysłuchaniu mnie zabrał mnie przed ołtarz. Wypłakałem się, pomodliłem, prosiłem o pomoc i wybaczenie. Bardzo żałuję tego co zrobiłem. Żona nie zdaje sobie sprawy z tego i się naśmiewa - tak to odbieram. Umie myśleć za mnie, ponieważ twierdzi, że jestem aktorem i wszystko co robię jest udawane. Ja zaś wcale tak nie uważam. Przed tym wydarzeniem moja wiara była, słaba. W postanowieniach na nowy rok, które sobie robiłem w sylwestra, zapisałem w jednym z pkt. "Poprawa swojej wiary" - codzienna modlitwa wieczorna. Wykonuję już to od sylwestra bez przerwy. Nigdy Boga o nic nie prosiłem, tylko na koniec modlitwy czy w domu czy w kościele, dziękowałem za różne dobre rzeczy. W życiu mnie w zasadzie nic nie nauczono, ale lubię pracować nad sobą, ciągle odkrywam nowe rzeczy. Nie ma u mnie czegoś nie do zrobienia.
Byłem także u psychologa. Zapisałem nas na terapie małżeńską. Zapisałem nas na spotkanie z doktorem Pulikowskim (dziękuję teściowej) w tą niedzielę.
Kiedyś byliśmy też u psychologa. Żona stwierdziła od razu po wyjściu, że Pani psycholog jest durna, to jej powiedziałem, że może i durna, ale Ty durniejsza, że tak ją nazywasz. Nigdy sama z siebie nie zainicjowała, żeby coś poprawić w naszym związku. Ciągle widzi mnie w czarnych barwach. Wystarczy, że zrobię jedną rzecz nie tak, jak ONA tego chce - to już mnie zachęca do kłótni, wyzywa od różnych. Ja, kiedy dam się w to manewrować używam dwa razy gorszych słów, bo nie umiem się opanować. Wyniosłem to z relacji z mamą. W zasadzie w większości wypadków umiem, ale NIE ZAWSZE. Pracuję nad tym. W każdym temacie mamy odmienne zdania. Z błahych powodów możemy się pokłócić. Ona uważa, że całym PROBLEMEM jestem ja. Ja zaś uważam, że MY. Mam w sobie dużo empatii, przede wszystkim ukazuję ją do swoich dzieci. "A" szybko się denerwuje, praktycznie od razu jak z czymś się nie zgadza albo coś nie idzie po jej myśli. Ja próbuje do niej trafić prostymi słowami, krótkimi komunikatami. Uważa, że jestem durny, że tak ją traktuje i żebym swoje mądrości mówił swojemu psychologowi, albo sąsiadce z poprzedniego miejsca zamieszkania, którą traktuje jak drugą mamę. Kiedyś na początku związku byłem mistrzem w zamiataniu spraw pod dywan lub po prostu zlewaniu pewnych rzeczy. Teraz lubię porozmawiać i przytoczyć argumenty za i przeciw.

Moje odczucia co do tego małżeństwa są takie, że minimalnie, ale wierze, że da się naszą relację zbudować od nowa. Dzisiaj żona w złych emocjach powiedziała, że ona w to nie wierzy. Nie wiem co mam robić, jak pomóc gdzie ciągle czuje od niej złą energię. Ja się tym na prawdę przejmuje i bardzo mnie boli gdy ona stwierdza za mnie, że ja uważam całkiem inaczej niż mówię i robię. Nie umie mi odpowiedzieć jaki ma cel w życiu, czego oczekuje ode mnie - od razu się denerwuje, to nie jest normalne zachowanie. Często się wymądrzam i podkreślam swoją rację - fakt, ale nie wiem jak mam trafić do jej głowy, że w życiu chodzi o szczęście w każdej postaci, a nie o złe emocje. Kiedyś, jak już widziałem, że ona się rozkręca, to wychodziłem na podwórko na papierosy(teraz już nie palę). Wracałem po paru minutach spokojniejszy. "A" dalej chciała się kłócić i obwiniała mi, że daje zły przykład dzieciom takim zachowaniem. Wychodziłem wtedy gdy one były razem z nami. Często stawia mnie w złym świetle mojemu synowi. Ja tego nie robię.
Wspomniałem, że "A" jest konfliktowa, ponieważ często się jej zdarza, że czepia się i swego tatę i mamę i siostrę i brata.

Opiszę Wam teraz taka smutną dla mnie historię.
Prowadzę własną działalność od 3 lat. Przy jej otwieraniu poprosiłem "A", żeby mi kupiła dwie puszki na pieniądze. Jedna dla klientów na gadżety, drugą dzieciom, które potrzebują pomocy finansowej. I tak co jakiś czas wrzucam tam pieniądze. W zasadzie wrzucam, bo mam opracowany system kiedy do której wrzucam. Po jakimś czasie był u nas w mieście organizowany kiermasz dla dziecka, które takiej pomocy potrzebuje. Powiedziałem jej o tym, że chce wrzucić całą puszkę, która się uzbierała przez jakiś okres (było tam jakieś 450-500zł). W odpowiedzi dostałem to, że jest to zbyt duża kwota, żeby przeznaczyć ją na ten cel, że lepiej bym coś swoim dzieciom kupił za to lub dla niej. Wywiązała się z tego kłótnia, ja się popłakałem, bo nie rozumiem jak można takim być człowiekiem. Przecież w życiu chodzi o pomaganie innym ludziom. Szukała wsparcia swojej tezy u swojej mamy i siostry. Na szczęście tym razem nie przyznały jej racji i się dziewczyna zmieszała, ale nie uznała, że źle postąpiła i nie przeprosiła.

Opiszę teraz to, co chciałbym osiągnąć. Chciałbym dojść do porozumienia z moją żoną. Chciałbym abyśmy razem kierowali się w życiu dobrymi postawami. Chciałbym, aby sprawy ważne dla mnie jak i dla niej były omawiane w spokoju między nami samymi. Chciałbym w końcu zaznać spokoju emocjonalnego. Chciałbym zostać zrozumiany przez nią. Chciałbym, żeby ona była rozumiana przeze mnie. Chciałbym dać jej ciepło męża i otrzymać też to samo od niej. Chciałbym mówić słowa : dziękuję, proszę, przepraszam i chciałbym, żeby "A" także tych słów zaczęła używać (ja używam, ale mało).

W naszym domu jedno do drugiego ma pretensje o wszystko, czemu nie poodkurzasz - czemu nie wyprowadzisz psa na spacer itp. Jest ciągła wojna i ciągła licytacją, kto co zrobił. Dla mnie to jest nienormalne. Próbowałem to rozwiązać w taki sposób, że wywiesiłem na lodówce kartkę z podzielonymi dniami i kto co w danym dniu ma robić. Może to było głupie takie coś, ale zawsze to jakieś rozwiązanie. Ja się do tego stosowałem, "A" wywaliła do śmieci tą kartkę. Była także kartka z przekleństwami. "JA" "ONA". W ciągu dnia zebrała chyba z 10 kresek ja żadnej i stwierdziła, że się w to nie bawi. Nie wiem co mam robić, co robię źle. Ciągle szukam jak to rozwiązać. Mówiłem jej, że człowiek nie może zmienić drugiego. Może zmienić tylko siebie. Przeczytane to było tutaj. Mądre słowa. Dopiero zdałem sobie z nich sprawę. Ona twierdzi, że wszystko jej zawdzięczam. Fakt, pomogła mi w różnych sprawach, ale za mnie niczego nie zmieniła.



To tak z grubsza opisałem swoją historię. Na ten temat można by było napisać książkę. Może to wyglądać tak, że nagadałem na nią, zaatakowałem jej osobę, ale tak to wygląda. Jestem otwarty na pytania. Mam nadzieję, że ten wątek się rozkręci i dostanę wsparcie, którego bardzo potrzebuję, bo nie mam osoby, z którą mógłbym porozmawiać. Chociaż ksiądz mi powiedział, że mam, tą osobą jest BÓG. Może to Jemu warto zaufać i z nim rozmawiać ?
Wraz z wiekiem doszedłem do wniosku, że osoby, które dają dużo uśmiechu innym ludziom, w środku mają najwięcej bólu.

Pozdrawiam. :)
Al la
Posty: 2671
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc

Post autor: Al la »

Witaj DaveDarrell1.

Bardzo mądrze, że szukasz pomocy dla siebie i dla Twojego małżeństwa na samym początku kryzysu, a przynajmniej w momencie, kiedy Ty się obudziłeś i stwierdziłeś, że sam nie dasz rady.
Mam nadzieję, że ten wątek się rozkręci i dostanę wsparcie, którego bardzo potrzebuję, bo nie mam osoby, z którą mógłbym porozmawiać. Chociaż ksiądz mi powiedział, że mam, tą osobą jest BÓG. Może to Jemu warto zaufać i z nim rozmawiać ?
Będziesz chciał się dzielić i korzystać z doświadczeń naszych forumowiczów, to na pewno dużo skorzystasz. Bo w naszej wspólnocie nie doradzamy, nie pouczamy, staramy się uszanować uczucia innych.
Każdy ma prawo do swoich wyborów, jednak warto posłuchać, co innym pomogło.
Jedno, na co zwracamy uwagę, to postawienia na pracę nad sobą i własny rozwój, bez nacisku na zmianę drugiej osoby, bo nikt się nie zmieni dla mojego widzimisię.

Odnoście tego, czy Bogu warto zaufać, jakie było Jego miejsce w Waszym małżeństwie, np wspólna modlitwa?
A Ty jak myślisz, Bogu warto zaufać?
I komu ufałeś do tej pory? Sobie?

Zapraszam Cię do zapoznania się z naszą stroną wspólnotową http://sychar.org/pomoc/, może znajdziesz coś dla siebie? Konferencje z naszych rekolekcji, albo polecane lektury.

Pozdrawiam, rozgość się w swoim wątku i na pewno wesprą Cię nasi forumowicze.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
DaveDarrell1
Posty: 4
Rejestracja: 29 sty 2023, 21:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pomoc

Post autor: DaveDarrell1 »

Rozumiem oraz lubię pracę nad sobą i dowiedziałem się tutaj, że człowiek może zmienić tylko siebie. Próbowałem wytłumaczyć to żonie, ale ona uważa, że to jak zmieniłem się JA to jest jej zasługą. Chcę, żeby ona w końcu zrozumiała, że w tym małżeństwie jedna osoba nic nie zrobi. Potrzeba pracy nad sobą obydwu małżonków. Jak do niej trafić. Coraz śmielej twierdzę, że ja jej tego nie wytłumaczę. Potrzeba osoby trzeciej.
Mam nadzieję, że terapia nam coś da. Bardzo się boje, bo żona nie panuje nad swoim językiem i uważa mnie za jeden i wyłączny problem wszystkich zdarzeń. Jak ją proszę, żeby mnie nie wyzywała, uważa, że to nic złego i to ja ją denerwuje. Nie umie panować nad złymi emocjami. W tym tygodniu raz wyszedłem pomodlić się, bo uznałem, że ta sytuacja może prowadzić do większej kłótni. Wróciłem po paru minutach podbudowany.

Bóg ? Hmm
Chodziliśmy razem do kościoła. W zasadzie na początku naszego związku chodziłem temu, bo mi kazała. Po śmierci mojej mamy moja wiara troszkę się ruszyła do przodu. Po śmierci ojca jeszcze bardziej. Nie uważam siebie za człowieka wielkiej wiary, ale jestem fair wobec Boga i siebie. Chcę to zmienić i zmieniam na lepsze. Razem modlimy się tylko i wyłącznie przy świętach tj. Wielkanoc + Wigilia - tyle. Uważam, że jej wiara jest dużo słabsza niż kiedyś. Przestała mówić wieczorną modlitwę. Pamiętam jak dziś, że gdy jeszcze ze sobą chodziliśmy, ona starała się mi to wpoić, bo ja tego nie byłem nauczony. Teraz role się zamieniły, ona się od Boga oddaliła, ja przybliżyłem.

Nie wiem jaką książkę jako pierwszą wybrać mam sobie do przeczytania z tego zbioru. Myślałem, że może "Porozumienie bez przemocy" Marshall'a Rosenberg'a będzie dobra na pierwszy ogień ?
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pomoc

Post autor: Pavel »

Tak na szybko, bo nie za wiele mam teraz czasu.
Ta książka jest dobra na każdy czas, jeśli od niej zaczniesz, na pewno wdrażana w życie poprawi jego jakość.
Poza nią, na początek, polecam ci kilka innych, znajdziesz je na naszej liście polecanych lektur:
-„Granice w relacjach małżeńskich” Cloud, Townsend
-„Miłość potrzebuje stanowczości” Dobson
-„Pięć języków miłości” Chapman
-„Mężczyźni są z Marsa a kobiety z Wenus” Grey
Poza tym, konferencje Jacka Pulikowskiego, do których link również jest na tej liście.
Porusza on bowiem wszystkie najistotniejsze obszary nad którymi warto się pochylić, a więc jest świetnym źródłem wiedzy oraz pomaga zrobić sensowny rachunek sumienia siebie i małżeństwa.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pomoc

Post autor: Sefie »

DaveDarrell1 pisze: 07 lut 2023, 11:23 A - moja żona pochodzi z "normalnej" rodziny. Jeżeli by pokopać trochę głębiej mogę dojść do innych stwierdzeń.
Pogubieni się zazwyczaj przyciągają. Jako, że jesteś osobą DDA/DDRR (w sposób formalny) to osoba zdrowo funkcjonująca po bliższym poznaniu raczej nie wejdzie w taki związek. Zbyt dużo deficytów, potencjalnie zbyt duży nakład wewnętrznych zasobów, zbyt duże ryzyko.

Można co prawda trafić na DDD i tego nie wiedzieć albo widzieć częściowe sygnały i je zbagatelizować bo takie osoby mogą dobrze się ukrywać latami a dysfunkcje wypłynąć po dłuższym czasie. Jednak w przypadku DDA/DDRR nie ma szansy tego nie widzieć.

Zakładam, więc że małżonka ma również dużo do przerobienia ze swojego domu.
DaveDarrell1 pisze: 09 lut 2023, 11:42 Rozumiem oraz lubię pracę nad sobą i dowiedziałem się tutaj, że człowiek może zmienić tylko siebie. Próbowałem wytłumaczyć to żonie, ale ona uważa, że to jak zmieniłem się JA to jest jej zasługą. Chcę, żeby ona w końcu zrozumiała, że w tym małżeństwie jedna osoba nic nie zrobi. Potrzeba pracy nad sobą obydwu małżonków. Jak do niej trafić. Coraz śmielej twierdzę, że ja jej tego nie wytłumaczę. Potrzeba osoby trzeciej.
Ja swoją żonę również próbowałem wielokrotnie nakłonić do lektur, przedstawiałem różne teorie, ciekawostki i tylko na tym się kończyło. Dałem sobie spokój. Przecież gdyby ktoś kiedyś próbował mnie nakłonić do pracy nad sobą uznałbym, że po co skoro nie mam nic do poprawy, niech inni się zmieniają, to w nich jest problem, ja jestem święty :)

Potrzebny jest impuls, często kryzys, osoby postronne. Przecież, gdyby nie nasze kryzysy, pewnie nie trafilibyśmy tutaj.

Szczęśliwie małżonka dwukrotnie natrafiła na problematykę domów rodzinnych i kilka spraw ją oświeciło. Czemu zachowuje się w taki a nie inny sposób, czemu ma takie a nie inne podejście do mnie, skąd u niej depresja. Były to osoby trzecie, trochę w niej to popracowało, może będzie to impuls na dłużej może nie.
DaveDarrell1 pisze: 09 lut 2023, 11:42 Nie wiem jaką książkę jako pierwszą wybrać mam sobie do przeczytania z tego zbioru. Myślałem, że może "Porozumienie bez przemocy" Marshall'a Rosenberg'a będzie dobra na pierwszy ogień ?
Ja zacząłem czytać książki począwszy od przerobienia domu rodzinnego, później przyszedł czas na lektury poświęcone małżeństwu i różnic płci. Sprawami dotyczącymi komunikacji, w tym PBP zająłem się na sam koniec.

PBP jest wymagającą lekturą, traktuje o empatii, zrozumieniu drugiej strony, wejrzeniu w potrzeby rozmówcy i braku osądów.

O ile jest to wartościowa lektura, chyba zresztą jedna z trudniejszych z jaką przyszło mi się mierzyć i najtrudniejsza do stosowania w praktyce to wymagała ode mnie dużego spokoju emocjonalnego, którego w początkowym etapie kryzysu nie miałem. Ogólnie cieszę się, że zostawiłem ją pod koniec, miałbym problem z jej przyswojeniem.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc

Post autor: Ruta »

DaveDarrell1 pisze: 09 lut 2023, 11:42 Rozumiem oraz lubię pracę nad sobą i dowiedziałem się tutaj, że człowiek może zmienić tylko siebie. Próbowałem wytłumaczyć to żonie, ale ona uważa, że to jak zmieniłem się JA to jest jej zasługą. Chcę, żeby ona w końcu zrozumiała, że w tym małżeństwie jedna osoba nic nie zrobi. Potrzeba pracy nad sobą obydwu małżonków. Jak do niej trafić. Coraz śmielej twierdzę, że ja jej tego nie wytłumaczę. Potrzeba osoby trzeciej.
Witaj Dave,
Żona czy mąż może nie chcieć pracować nad sobą. Praca nad sobą nie polega na tłumaczeniu żonie czy mężowi, że ma nad sobą pracować. Polega na zostawieniu żony czy męża w spokoju (a jeszcze lepiej na oddaniu współmałżonka Bogu) i na zajęciu się sobą i pracą nad sobą, najlepiej we współpracy z Bogiem. Jedna osoba za wiele nie zrobi. Dwoje małżonków z trudnościami też za wiele nie zrobi. Ale małżonek we współpracy z Bogiem może dokonać całkiem sporo. Drugi widząc efekty może zechcieć dołączyć. Albo i nie.

Pracuję nad sobą. We współpracy z Bogiem. Męża oddałam Bogu. Nawet w czasie, gdy mój mąż nie podejmował nad sobą pracy, zmiany w naszej relacji się pojawiały. Powoli. Stopniowo. Ale jednak. Do najważniejszych korzyści zaliczam zatrzymanie przemocy, powrót do postawy wzajemnego szacunku, poprawę komunikacji, na nowo podjętą współpracę w sprawach rodzicielskich. Jak na małżeństwo w kryzysie romansu, rozwodu oraz problemu uzależnienia i współuzależnienia to dużo. Więc nie trzeba wcale dwojga małżonków, by zachodziły zmiany. Wystarczy, by jedno podjęło pracę nad sobą, ale za rękę z Bogiem - to też jest dwoje.
***

Twoje wpisy ułożyły mi się w obraz małżeństwa w którym są awantury, napięcie, kłąb emocji. Jest też przemoc. Która eskaluje.

Za przemoc odpowiada osoba, która ją stosuje. Jeśli się "nie wytrzymuje", odpowiedzialnością jest właśnie wzięcie odpowiedzialności. Za swoje czyny, za słowa, za zachowania. Bez usprawiedliwień w rodzaju: nie wytrzymałem gdy ona, dałem się wmanewrować, nie umiem się opanować. Piszę to z własnego doświadczenia. Ja swoją przemoc usprawiedliwiałam przemocą jakiej doznawałam od męża. Skoro mąż krzyczał, ja krzyczałam, skoro mąż używał wulgaryzmów, ja "broniłam się" także ich używając, skoro mąż mi groził, ja także mu groziłam. Tak to postrzegałam. Aż zrozumiałam, że nie ma usprawiedliwienia dla przemocy. Nawet jeśli mój mąż stosuje tej przemocy więcej. I większego kalibru.
Przemoc ma także inne formy: obwinianie, rozliczanie, obciążanie odpowiedzialnością za własne stany emocjonalne, niepowodzenia, zaniżanie czyjejś wartości, wymaganie, by druga osoba postrzegała sprawy tak jak ja, manipulowanie, naginanie, odwoływanie się do osób trzecich, by osiągnąć jakieś swoje cele w relacji. Z twoich opisów wynika, że i takie formy przemocy są w waszej relacji obecne - zarówno w twoich zachowaniach, jak i żony.

Pierwsza odpowiedzialność w problemie przemocy to zatrzymanie wszelkich przemocowych zachowań po swojej stronie. Druga - to postawienie granic sobie w taki sposób, by nie doświadczać więcej przemocy. Sobie. Nie osobie stosującej przemoc.
W tym na początek pomocna była dla mnie maksyma: nie da się kłócić w pojedynkę. Zapewniam, że się nie da. Sprawdziłam.
***

Mam dwa pytania. Do ciebie. Do przemyślenia. Jeśli zechcesz, możesz coś na ten temat napisać, ale niekoniecznie.

1. Ile alkoholu spożywacie? Pytam, bo odnoszę wrażenie, że coś wam wasze emocje podbija. Jednym z najskuteczniejszych podbijaczy emocji małżeńskich jest właśnie alkohol. Nawet wypijany kulturalnie, dla relaksu i w niewielkich ilościach.

2. Co się zdarzyło, że przestałeś palić? I co ci to palenie zastąpiło?
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc

Post autor: lustro »

DaveDarrell1 pisze: 09 lut 2023, 11:42 Rozumiem oraz lubię pracę nad sobą i dowiedziałem się tutaj, że człowiek może zmienić tylko siebie. Próbowałem wytłumaczyć to żonie,
Witaj DaveDarrell1

Zacytowałam jeden fragment z Twoich wypowiedzi. I ilustruje on to, co ja widzę w Twoim pisaniu.
Ty wiesz, że człowiek może zmienić tylko siebie. I na tym sie kończy, bo nieustannie próbujesz zmieniac swoją żonę.
Frustruje Cie jej opór, brak wspołpracy, ignorowanie twoich propozycji i reguł.
Twoja zona nie spełnia Twoich oczekiwań.

Idąc dalej - Ty sam nie spełniasz swoich oczekiwań i rozczarowujesz i fustrujesz sam siebie.
Tak ja to widzę.

Napisałeś w pierwszym poście
DaveDarrell1 pisze: 09 lut 2023, 11:42 W końcu się ogarnąłem i powiedziałem sobie, że albo ONA albo koledzy. Wybrałem ją.
Czy mozesz powiedzieć dlaczego wybrałes własnie taką, własnie ją, na żonę?

DaveDarrell1 pisze: 09 lut 2023, 11:42 Opiszę teraz to, co chciałbym osiągnąć. Chciałbym dojść do porozumienia z moją żoną. Chciałbym abyśmy razem kierowali się w życiu dobrymi postawami. Chciałbym, aby sprawy ważne dla mnie jak i dla niej były omawiane w spokoju między nami samymi. Chciałbym w końcu zaznać spokoju emocjonalnego. Chciałbym zostać zrozumiany przez nią. Chciałbym, żeby ona była rozumiana przeze mnie. Chciałbym dać jej ciepło męża i otrzymać też to samo od niej. Chciałbym mówić słowa : dziękuję, proszę, przepraszam i chciałbym, żeby "A" także tych słów zaczęła używać (ja używam, ale mało).
Mam propozycję - podziel to, co chciał bys osiągnąć na to, co mozesz zupełnie sam zrobic, na co masz bezpośredni wpływ i na to czego nie mozesz zrobić sam.
Zostaw to, czego sam nie zmienisz a skup sie na tym, co mozesz zmienic i na co masz bezposrednio wpływ.

Dążę do tego, żeby zachęcić Cie do zaprzestania myślenia i skupiania uwagi na żonie. Na tym co robi lub nie, co chciał bys zeby zmieniła a ona nie chce...
Wasza relacja to twoje pol i jej pol - skup sie na swoim pół.
50% to naprawdę duzo.
Zacznij sie zmieniac Ty sam dla siebie, bez oczekiwania, że zona dołączy.
Postaraj sie zrozumiec siebie, swoje reakcje, zachowania, emocje...masz w czym sie zagłebić.
Rozpracuj swoje człowieczeństwo.
Zrozumienie człowieka w sobie pozwala inaczej spojrzeć na człowieka w innych, na świat. Jest łatwiej po prostu zyc nawet w swiecie, w którym kiedys inni nas frustrowali.

Jednym słowem - skup sie na sobie w dobry sposob a zonę na razie oddaj Bogu pod opiekę.
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pomoc

Post autor: nałóg »

Dave, co do lektury........ warto zacząć od tych "najprostszych" czyli opisujących osobowości kobiece i męskie , różnice i podobieństwa np. "Kobiety są z Wenus a mężczyźni z Marsa" . Polecam też -do znalezienia w necie: "Przez śmiech do lepszego małżeństwa" Gungora.
Może być tez "miłość wymaga stanowczości" Dobsona. "Porozumienie bez przemocy" Rosenberga to taki "schabowy lub golonka" a ponieważ-jak piszesz-jesteś na początku drogi(raczkujesz) do poznania siebie, swoich postaw (przemocwiec) to warto zrobić "fundament" z podstaw wiedzy o komunikacji.
Nie karmi się niemowlaka ani schabowym ani golonką :lol: .
Przyjmujesz dość klasyczną postawę stosowana przez większość populacji czyli widzisz drzazgę w oku współmałżonki jako belkę a belki we własnym oku postrzegasz jako drzazgi......
Zajmij się sobą i zdiagnozuj-bardzo trudno samemu- siebie. Swoje mocne strony....zalety....czy jesteś spójny(wiesz czym jest spójność?), swoje potrzeby, swój język serca....... a z drugiej strony własne słabości, wady , ułomności, ewentualne nałogi, wynaturzenia, instynkty, popędy.
Poznając siebie poznasz swoje potrzeby......
PD
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc

Post autor: Caliope »

Witaj Dave, na początek proponuję zająć się sobą. Iść na terapię dla DDA, bo masz wiele niezdrowych mechanizmów, w tym agresja, atak fizyczny na żonę nie powinien mieć nigdy miejsca. Jak już przepracujesz swoje, możesz zająć się terapią małżeńską.
DaveDarrell1
Posty: 4
Rejestracja: 29 sty 2023, 21:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pomoc

Post autor: DaveDarrell1 »

Nie pisałem długo, ale wziąłem niektóre rzeczy do siebie i wdrożyłem do życia .

Na początku napiszę rzeczy z których jestem dumny i zadowolony.
Udaje mi się panować nad swoimi złymi emocjami. Co ciekawe, nastąpiło to z dnia na dzień. Może to temu, że podjąłem decyzję aby to wyuczyć. Moja wiara pogłębiła się. Wyrobiłem (i dalej wyrabiam) nawyk wieczornej modlitwy ze swoim Synem. Chętnie to robi. Jestem z tego dumny ! Ja zaś modlę się również codziennie. Byłem na cudownej mszy o uzdrowienie, która była organizowana w mojej parafii. Piękne przeżycie - był płacz jak i szczęście, rachunek sumienia oraz refleksje. Jestem dużo spokojniejszy.

Wraz ze swoją żoną chodzimy na terapie dla małżeństw.
Chętnie tam uczęszczam. Żona twierdzi, że to nie pomoże. Pomoże tylko moja zmiana. Nie bardzo ją rozumiem, na czym ta moja zmiana ma jeszcze polegać. Chciałaby, żebym robił wszystko to co ona ode mnie wymaga i mi każe i "ma być" zrobione w taki sposób jak by to ona zrobiła... Widzi po mnie zmiany, ale nie mają one żadnego wpływu na jej zachowanie.
Od pisania pierwszego postu był JEDEN (!) dzień w którym nie zostałem przez nią wyzwany. Podziękowałem jej wieczorem, że tak jej to wyszło. Niestety to byłoby na tyle. Poprawy nie ma. Ja zaś nie wyzwałem jej ani razu. Ograniczyłem nawet wulgaryzmy do minimum - czasami mi się wymknie jakieś brzydkie słowo, ale nie jest to słowo skierowane do jej osoby tylko np. jak mi pękł kubek gdy zalewałem kawę i wszystko wylało się na podłogę. O to też jest warte do opisania. Ja, czyli sprawca tego wydarzenia miałem problem, bo musiałem zmyć szafkę, szuflady i podłogę. Gdy moja żona to zobaczyła - zdenerwowała się. Zwyzywała mnie. Ja ją olałem. Warto nadmienić, że to było przed wyjazdem na świąteczne śniadanie do moich teściów i byliśmy trochę spóźnieni. Posprzątałem po śniadaniu. I teraz nie rozumiem jej zachowania absolutnie. Tłumaczyłem jej, że to jest mój problem i ja go rozwiąże i, że nie ma za co mnie poniżać i wyzywać. Nie dało to żadnego efektu.

Co raz częściej używam słów ; dziękuję, proszę, przepraszam. Staram się być miły dla żony. Ona dalej ma złą energie. Obwinia wszystkich w koło czyli mnie, mojego syna, moją córkę i innych. Nie wiem czym jest to spowodowane. Pani psycholog wyjaśniała, że ona chce, żeby było wszystko tak jak ona tego chce i wymaga, bo jeżeli coś zrobi się nawet trochę inaczej to zaczyna reagować agresywnie i używa przemocy emocjonalnej. Ciężka praca, ponieważ żona nie dopuszcza myśli do siebie, że ktoś może jej wytykać błędy - przecież ona nie robi żadnych błędów - to cały świat się skrzyknął przeciwko niej.

Kolejna rzecz to taka, że jak mnie wyzywa to jednak w małej części nie pozostaje mi to obojętne i się tym przejmuję. Ostatnio rzadko, ale płacze. Ona się naśmiewa z tego i jeszcze gorzej dowala. Staram się, żeby tego nikt nie widział - przede wszystkim dzieci. Ogólnie ciężko żyć szczęśliwie z myślą, że nie możesz zrozumieć, dlaczego tak się dzieje.. Dzisiaj mówi, że jestem wspaniałym ojcem, a zaraz mi powie, że jestem "zj*****" ojcem i egoistą. Strasznie dużo wymaga - "trzeba to, trzeba tamto, musisz to musisz tamto, masz zrobić to, masz zrobić tamto". Uważam, że daję dużo od siebie, ale bez przesady. Nie da się wszystkiego zrobić. Chciałaby żyć na poziomie jej brata, któremu bardzo zazdrości. Stąd może to wynikać. Ja nie dam rady na chwilę obecną spełnić wszystkich jej próśb - a nawet niektórych nie chce. Żyje w oderwaniu od rzeczywistości - ma być i koniec, jeżeli nie to będę wyzywać i krzyczeć. Tak to wygląda. Powiedziałem jej ostatnio, że gdyby trafiła na osobę słabą psychicznie, to tej osoby by już nie było, bo by nie dała rady z nią żyć. Codziennie ma inne pomysły na wydawanie pieniędzy, których nie mamy. Dzisiaj meble, jutro samochód, pojutrze wakacje, w piątek odkurzacz Dyson, w sobotę altanka. Musi być na JUŻ, bo inaczej się denerwuje. Jak jej tłumaczę, że mam zapewnić byt dla dwójki dzieci, psa i nam to mi tłumaczy, żebym zarabiał więcej. Ja pracuje sam. Uważam, że dobrze mi idzie, ale przede wszystkim co raz lepiej. Mimo tego nie stać mnie na wszystko co ona by chciała. Chore.

Pracuję od 9 do 16 czasami do 17. Uważam, że mam idealną pracę, ponieważ nie jest problem wyjść coś załatwić, zrobić PILNE zakupy, czy jechać z dziećmi do lekarza np. o godz. 13.00 oddalonego o 70 km, zawieźć Syna do przedszkola itp. Myślę, że jest to idealny system, w którym ojciec jest i w pracy i w domu i zrobi coś koło domu. Codziennie dzwoni do mnie po kilka razy, żebym szedł tam, szedł tu - mam tego DOŚĆ, bo czasami jednak nie mogę się urwać, ale wtedy ona tego nie rozumie i krzyczy. Mówię, wtedy, że mogę wrócić dodatkowo na etat i mnie nie będzie w domu od 8 do 22. Dla mnie to jest nie do zrozumienia czemu tak się dzieje. Czasem blokuje jej numer, żeby nie dzwoniła. Dzisiaj zadzwoniła do mnie i powiedziała że Syn jest chory przeze mnie, bo był ze mną wczoraj na podwórku. I to jest tylko moja wina. Owszem był, ale ja uważam, że to jest nasza wspólna wina, ponieważ dostał zgodę od nas obojga.

Mówię do niej czasami, żeby przede wszystkim zaczęła polegać na sobie - tak jak ja to robię. Ja od nikogo nic nie wymagam - liczę tylko na siebie. Wtedy krzyczy, że ona i tak wszystko robi sama - co jest okłamywaniem samej siebie.


Co można zrobić, aby się tym wszystkim nie zadręczać ? Nad tym muszę popracować, ale bardzo ciężko mi to zrobić, bo nie wiem jak. Bardzo trudna sytuacja na prawdę, nie życzę tego nikomu. Jak to wszystko naprawić, skoro tylko ja działam ? :(

Moja refleksja jest taka, że wszystko co dzieje się inaczej i poza jej strefą komfortu powoduje jej złe zachowania. Jak zrozumieć czym ona się kieruje i dlaczego tak się dzieje ?
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc

Post autor: Firekeeper »

Ja się tak zachowywałam, kiedy do męża nie czułam nic dobrego. Nie miałam do niego szacunku. Nie mieliśmy dobrych relacji. Ja nie radziłam sobie z emocjami. Kłóciliśmy się, walczyliśmy o rację. Jeśli między wami nie ma dobrych relacji to zaczyna się wojna.
Ja czułam silną potrzebę kontrolowania męża u mnie to mieszanka DDA i współuzależnienia. Miałam jakieś idealne wyobrażenie o małżeństwie, a mąż od początku psuł mi moją wizję. Więc go kontrolowałam jeszcze bardziej, a on uciekał. Jak on uciekał to wzmagał moją agresję i złość. A gdy płakał czułam do niego litość i gardziłam nim jeszcze bardziej. Byłam też w jakiś sposób uzależniona od tych ciągłych awantur. Czułam wtedy, że żyję. Coś się działo. Przyzwyczaiłam się do stresu.
Mi pomogło zajęcie się moimi emocjami, zajęcie współuzależnieniem. Zeszłam z męża. Uczę się dobrej komunikacji bez wchodzenia w konflikt. Choć to nie jest łatwe. Mój mąż w ostrej fazie konfliktu zajął się sobą. Przestał robić wszystko na już. Wychodził kiedy zaczynałam awantury. Nie dawał się wciągnąć.

Dobrze, że chodzicie na terapię. Może dzięki temu żona też z czasem zaskoczy i będzie chciała coś zmienić. Polecam z mojej strony książkę ,,porozumienie bez przemocy". Edukuj się z zakresu dobrej komunikacji. My z mężem po ponad już roku ćwiczeń na co dzień nad poprawą naszych relacji na co dzień nie kłócimy się. Ja reaguję mniej emocjonalnie. Staram się nie podnosić głosu, albo wyjść jak mam ochotę powiedzieć za dużo. Staramy się nie rozmawiać w emocjach. Także da się, ale dużo pracy przed Wami.
yeti
Posty: 42
Rejestracja: 29 sie 2022, 11:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pomoc

Post autor: yeti »

DaveDarrell1

Troche jestem w podobnej sytuacji, zmagam się z podobnym problemem...
Dużo czasu spędziłem i spędzam na zrozumieniu o co tu chodzi i coś tam do mnie dotarło.

Tak jak pisałem w jednym ze swoich postów trudno znaleźć człowieka/parę w 100% ukształtowaną/wychowaną jak należy zawsze znajdzie się jakieś ale... tworzymy związki takich niedoskonałych jednostek czy to DDD czy DDA czy jeszcze inna cholera.... nic nie poradzisz...
Skutek jest taki że wcześniej czy później te niedoskonałości w związku się ujawnią w życiu , w związku ....


Temat dosyć ważny którym warto się zainteresować to tzw. style przywiązania, które próbują opisywać jak dany osobnik funkcjonuje w związku i z czego to wynika.

U mojej żony to wygląda jakby miała dwie osobowości - np. dzisiaj przyszła, zapytała czy zrobić herbatę a w sobotę mówiła - nie chcę cię itd itp

Smutne fakty są takie, ze niektóre osoby wchodzą w związek z ogromnymi deficytami uczuciowo-emocjonalnymi czy nie wiem jak to sie tam nazywa, że być może gdyby partner zdawał by sobie sprawę z tego co go czeka w przyszłości nie zdecydował by się na wejście w związek z taką osobą.... No ale szkoda czasu na gdybanie....

Ja sobie teraz tłumaczę to tak, że skoro chcę być w związku to znaczy że mam przedewszystkim pracowac nad soba i jak to Pavlo napisał "samemu byc na przynajmniej piątkę"..... czy to pomoże prawdopodonie nie, ale innej opcji nie widzę. Troche można walczyc wg. tego jak zaprezentował Jezus gdy został uderzony w twarz - "Jeżeli coś źle powiedziałem wykaż to, a jeżeli dobrze to dlaczego mnie bijesz ?" Przekladając to na związek jeżeli żona wrzeszczy i się awanturuje można ją w ten sposób potraktować.

Z tego co czytałem to okazywanie słabości przy niektórych typach osobowości/DD odnosi skutek przeciwny więc chyba lepiej unikać takich zachowań.
Ostatnio zmieniony 05 maja 2023, 9:39 przez Niepozorny, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: usunięto informacje o kanale YT
DaveDarrell1
Posty: 4
Rejestracja: 29 sty 2023, 21:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pomoc

Post autor: DaveDarrell1 »

Z terapii chyba będą nici, ponieważ żona uważa, że to nic nie daje i to strata pieniędzy. Moim zdaniem daje, przynajmniej mi. Czuję się podbudowany oraz zachęcony do dalszej pracy nad sobą. Przy każdej wizycie u Pani psycholog żona wjeżdża na mnie, że Pani musi ją doprowadzać do porządku. Czasem nawet i tam klnie...

Staram się dalej umacniać w swojej wierze, bo tylko ona może mi dać ukojenie. Ostatnio znów byłem na mszy o uzdrowienie, znowu płakałem. Byłem zestresowany, ponieważ ciągle miałem w głowie, że żona będzie pisać, że za długo tam siedzę. Po wyjściu przed końcem dostałem mały ochrzan, że za długo i, że tam uciekam zamiast siedzieć w domu i zajmować się dziećmi, bo ona i tak wszystko sama robi.

Wczoraj, nasz 4 letni synek, gdy na niego krzyczała to jej odpowiedział jej własnymi słowami " zamknij mordę". Często tak do mnie krzyczy jak nie umie porozmawiać na argumenty. Jak ma umieć skoro nie ma racji ? Najprościej powiedzieć komuś "Ty jesteś debil i zamknij mordę". Wspaniałe zachowanie. Po tej wczorajszej akcji (mnie nie było przy tym) naszła mnie myśl, że jak tak dalej będzie się zachowywać to nasze dzieci będą potrzebowały psychologa i wtedy się zacznie. Do nich zresztą też czasami się źle odzywa - rzadko, ale jednak.

Czuję się samotny, nie mam z kim pogadać o tym, nie wiem jakie rozwiązanie znaleźć, które byłoby dobre, żeby nikt nie ucierpiał. Co raz bardziej mnie to przytłacza jednak. Niby zachowuję pokerową twarz, ale w środku mam pustkę i smutek. Ciężko jest żyć, skoro nie masz w nikim oparcia.

Nie daje się wciągać w jej kłótnie. Milcze lub czasem wychodzę.
Dzisiaj sobie tak w ciszy pomyślałem, żeby może się wyprowadzić. Co z dziećmi, jak to pogodzić ? Dobry to pomysł, zły ? Nie mam pojęcia. Terapia szokowa ? Nie wiem :(.

Proszę o modlitwę w mojej intencji, w zasadzie w intencji mojego małżeństwa, które wygląda tak, jak nie powinno wyglądać.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc

Post autor: Caliope »

Dave, byłeś na swojej terapii dla DDA? pomyślałem o sobie choć trochę? Nie o żonie?
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc

Post autor: Ruta »

Dave, przeczytałam twój ostatni post. Jest w nim tyle różnych spraw, emocji, wątpliwości. Na pewno nie jest łatwo mierzyć się z taką wewnętrzną burzą. Wiem, że pierwszym pomysłem jest wtedy porządkować to, co na zewnątrz, nad czymś zapanować, odzyskać kontrolę. Ja tak wiele lat próbowałam. Nic to nie dawało, a czasem było gorzej.

Można inaczej, można zacząć od siebie. Od wyciszenia emocji, swojego wnętrza. Wtedy to co na zewnątrz też zaczyna się układać.

Można też spokojnie spojrzeć na całą tą burzę życiową, zobaczyć swoją bezsilność wobec niej i oddać i sytuację i swoją niemoc Bogu. Każda burza jaką oddałam, mała, duża uciszała się. W nauce takiego oddawania pomocna dla mnie była modlitwa-medytacja Ojca Dolindo "Jezu, Ty się tym zajmij". Znajdziesz jej nagrania na You Tubie.

Pomagała mi się wyciszać. Ale to nie wszystko. Jezus naprawdę objął sprawy, które oddałam Mu w tej modlitwie. Twoje też chce objąć, każdego z nas. A ta modlitwa pomaga spokojnego ufnego oddawania się nauczyć.
ODPOWIEDZ