krople rosy pisze: ↑24 sty 2018, 12:24
Może w tej sytuacji warto przyjrzeć się takiej wskazówce:
Mówię wam, bracia, czas jest krótki. Trzeba więc, aby ci, którzy mają żony, tak żyli, jakby byli nieżonaci, a ci, którzy płaczą, tak jakby nie płakali, ci zaś, którzy się radują, tak jakby się nie radowali; ci zaś, którzy nabywają, jak gdyby nie posiadali; ci, którzy używają tego świata, tak jakby z niego nie korzystali. Przemija bowiem postać tego świata.
(Mk 1, 15)
Krople Rosy, chyba już drugi raz przywołujesz ten ustęp. Tym razem z błędnym odwołaniem - to tekst z 1 Kor 7, 29-31, z czytań ostatniej niedzieli, po nim była Ewangelia wg. św. Marka z tym wierszem. Ale to szczegół. Istotniejsze jest to, jak ten tekst rozumieć. Wydaje mi się, że widzisz w nim wezwanie do dystansu wobec świata, niejako odwrócenie się od niego, aby zwrócić się do Boga. Do mnie te czytania przemówiły trochę inaczej:
viewtopic.php?f=16&t=648&start=15
Ujmując rzecz w skrajnym uproszczeniu: nie tyle nie patrzeć na żonę, co patrząc przez nią dostrzec Boga, odnaleźć w tym drogę do Niego. Jedno i drugie (mój i Twój odbiór) w istocie sobie nie przeczą, ale chyba te spojrzenia istotnie się uzupełniają.
Wracając do M91 - może nie tyle uciekać od bólu, co dostrzec w nim Twój krzyż, Twoją drogę do Boga, Jego bliskość w tym cierpieniu. To może być znacznie skuteczniejsze i bardziej owocne, niż próba swego rodzaju ucieczki ze świata do Boga.