Witaj Sama,
jak prosisz, to pozwól jeszcze parę słów ode mnie.
Sama pisze: ↑21 maja 2018, 21:38
Nikt oprócz zahir nie odpowiedział na moje pytanie, pytałam czy można walczyć o odbudowę małżeństwa skoro złamało się przysięgę wierności, czy ten grzech nie dyskwalifikuje nas całkiem z możliwości odratowywania związku?
A jakie zdanie mają Zdradzeni?
Odpowiem trochę przewrotnie każdy składał przysięgę o swojej wierności, więc od tej osoby zależy, czy chce dotrzymać, czy nie. Zdrada to solidna obsuwka, sporo pracy i bólu z którym się trzeba liczyć, bo szczerze inaczej byłoby to czyste pobłażanie złu, które już się rozlało. Zgadzam się z Zahir, że nie tylko można, ale też trzeba, szczególnie w tym przypadku i szczególnie jak samemu się złamało, bo to też jest jakaś forma zadośćuczyniania i łagodzenia szerszych konsekwencji tego czynu.
Sama pisze: ↑02 kwie 2018, 21:09
Krótki epizod to nic innego jak kilka spotkań z kowalskim, a może to wcale nie jest tak krótko. To brak rozmowy, zrozumienia, niezaspokojenie potrzeb, doprowadziły do tego.
Nie bagatelizuj tego co się stało. Pytałaś o zdanie zdradzonych. Dla nich to nie jest krótki epizod, kilka spotkań ... Takie ujęcie sprawy rodzi tylko więcej bólu. Ten krótki epizod przekreśla zazwyczaj naście (albo dziesiąt) lat wspólnego życia, podaje wątpliwość wcześniejsze zapewnienia, prawdziwość przeżytych chwil, intymność w związku, itd... A, co do krótkości, to temat względny, rozumiem, że odnosisz się do fizycznych aspektów zdrady, bo psychiczne podchody do niej trwaly pewnie od dłuższego czasu: emocjonalne oddalanie się, osłabianie szacunku do męża, rozbudzanie fantazji, szukanie możliwości, chodźby i w bierny sposób (i to najbardziej boli zdradzonego - fizyczna zdrada jest tylko uwieńczeniem całego procesu odsuwania się i deptania małżeństwa).
Sama pisze: ↑02 kwie 2018, 21:09
To brak rozmowy, zrozumienia, niezaspokojenie potrzeb, doprowadziły do tego.
Rozumiem, że minęło już kilkanaście lat i trzeba "zamknąć" temat też dla samego siebie. Ale zaniepokoił mnie sposób w jaki po takim czasie "usprawiedliwiasz" swoje zachowanie. Czy oznacza to jak teraz wrócisz i w swoim odczuciu dalej "będziesz cierpiała" na brak zrozumienia, niezaspokojone potrzeby to dalej poszukasz sobie możliwości ich spełnienia poza małżeństwem? Wiesz brak rozmowy, zrozumienia, z perspektywy zdradzonego te rzeczy doprowadzają do kryzysu i często głębokiego, ale nie wymuszają automatycznie zdrady. Ludzie są sobie wierni w naprawdę trudnych sytuacjacjach życiowych (wojny, długotrwałe rozstanie, ciężkie choroby, itd), niezaspokojone potrzeby blado brzmią na tym tkle (a wyolbrzymianie ich i podsycanie poza małżeństwem mogło być też i przyczyną kryzysu jeszcze na długo przed zdradą).
Piszesz, że mąż pewnie mógłby Ci przebaczyć. Doceń to, bo to jest naprawdę dużo dla faceta, ale nie próbuj włożyć mu na barki ciężaru z którym sama się musić uporać. Te "usprawiedliwienia", których się tak trzymasz przez ostatnie naście lat też mogą Ci przeszkadzać w procesie przebaczania. Bo komu masz przebaczyć sobie, czy mężowi, który nie dawał Ci tych wszystkich rzeczy, więc nie miałaś wyboru... Jak nie miałaś wyboru to jak mozesz sobie przebaczyć?