Burzenie związku(ów)

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Burzenie związku(ów)

Post autor: s zona »

Pantop pisze: 11 lut 2018, 0:21

Macie generalnie rację - atak nic nie da.
A czuję się tak jak w czasie zmagań sądowych.
Muszę wymyślić cosik mądrego.
a moze spotkasz sie po szkole ,potem jakies wyjscie na cos ,co lubi Twoj syn ..
od czegos zaczac .. moze zdobadz jakis bilet na ekstra koncert ,
nwm ,cos czym zainspirujesz tego mlodego czlowieka ,
zeby widzial ,ze chce Ci chciec ....zainteresuj sie jego zyciem .....
od czegos trzeba zaczac ,a tego ,ze jestes potrzebny mu ,
jako Ojciec ,nie musze Cie przekonywac ...
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Burzenie związku(ów)

Post autor: renta11 »

Nikt za Ciebie niczego nie zrobi, ani nie wymyśli, ani nie rozwiąże. Przygotowywanie gruntu, manipulowanie, błaznowanie, używanie metafor, robienie uników, rozmydlanie problemów i faktów nic nie da. Tutaj.

Jeżeli kilka osób (Twoja osobista rodzina: żona i troje dzieci) daje Ci do zrozumienia, że masz grypę to ... połóż się do łóżka. :D
Nie próbuj też zwalać na żonę, że ona manipuluje dziećmi, by skierowały się przeciwko ojcu.
Dlaczego?
Bo już od prawdopodobnie 8 lat nie jesteś ze swoją rodziną (nie wiem dokładnie jak długo, bo nie przedstawiłeś rzetelnie swojej historii).
Więc od prawdopodobnie 8 lat Ty sam budujesz swoje relacje ze swoimi dziećmi, każdym z osobna.
Jeżeli są osobami dorosłymi to raczej wpływ żony jest dzisiaj nikły, a dziecko samo pamięta, samo wyciąga wnioski, na pewno jest skrzywdzone głęboko i czeka na spotkanie z .... dojrzałym, odpowiedzialnym ojcem.
Wrzucanie na urodziny dziecku, że matka funduje mu nowego tatusia, że ma przenieść swoje uczucia z ojca biologicznego na innego wskazuje jednoznacznie, że takim ojcem nie jesteś. Więcej, że chciałeś zmanipulować swoje dziecko, przerzucić winę na żonę. I pewnie tak postępowałeś cały czas, skoro syn nie chce kontaktu z Tobą.
Dlaczego?
Bo widać w Twoich wysyłanych informacjach (sms-ach, mailach itd.) nie było takiej, z której syn wyciągnąłby wniosek, że jest SENS się z Tobą spotkać.
Dobra wiadomość jest taka, że dziecko zawsze chce mieć ojca i chce mieć z nim dobry kontakt. Marzy o tym i tęskni za tym. Jeżeli go nie ma to zawsze jest to wina ojca, a nie dziecka. I nie matki, bo ona już nie jest tutaj stroną. Jest relacja ojciec-syn.
Przesłuchaj Dziewieckiego "Kod Miłosierdzia" - masz tam bardzo wyraźne wskazówki, jak naprawić zepsute relacje, wręcz łopatologicznie, twardo, rzetelnie, odpowiedzialnie podane.
Możesz oczywiście uciekać i robić uniki dalej, jak przez wiele lat. Ale życie ucieka, rany dzieci się pogłębiają, Ty nadal w piaskownicy. Też tak można, oczywiście.
Ale jesteś OJCEM a to zobowiązuje.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
jacek-sychar

Re: Burzenie związku(ów)

Post autor: jacek-sychar »

Pantop

Chyba jasno zostało tutaj wykazane, że dzieci potrzebują ojca, który byłby dla nich autorytetem. Ostoję i skałę, do której mogliby się odwołać w trudnych chwilach.
Zanim Ci "dowalę" ;) najpierw o mnie.
Ja zostałem z moim najmłodszym synem po odejściu żony. Miał wtedy 13 lat. Mieszkał ze mną 5 lat. Gdy był pełnoletni, przeprowadził się do mamy, bo tam miał swobodę. W pierwszym roku zaliczył powtórkę z matematyki, drugi rok niestety skończyło się na powtarzaniu klasy. Teraz jest w klasie maturalnej. Dzisiaj ma się znowu do mnie wprowadzić. Dlaczego? Bo zrozumiał, że tylko u ojca będzie miał pomoc. Co prawda przez dwa miesiące będzie to swoisty "obóz koncentracyjny", ale przynajmniej z dobrym wyżywieniem.
Środkowy syn po odejściu żony wziął jej stronę. Na rok praktycznie straciłem z nim kontakt. Ale powoli odbudowałem. nawet półtorej roku mieszkał ze mną. Kiedy? oczywiście matura. :lol: W zeszłym roku pojechał nawet ze mną na wakacje z Sycharem.
Najstarsza córka została z mamą, bo miała tam spokój. Robiła co chciała. Skończyło się to tym, że po pierwszym półroczu klasy maturalnej była zagrożona niedopuszczeniem do matury. Wprowadziła się do mnie. Było ciężko, bo chciała mieszkać u mnie, ale robić jak wcześniej u mamy co jej się podobało. Skończyło się zdaniem matury z bardzo dobrymi wynikami. Niedawno mi przyznała, że to ja miałem rację w takim a nie innym postępowaniu. W zeszłym roku byliśmy sami w górach. Dla niej był to wspaniały czas i już teraz umawia się na następny wyjazd.

Ojciec czasami musi zaakceptować fakt, że dziecko dojrzewa. Ma być jednak dla niego pewnym wzorem. Wiedzą o tym moje dzieci, że są pełnoletnie i w pewnym zakresie podejmują już same decyzje. Ja tylko wspieram je tylko finansowo (tych uczących się). Zawsze też mogą do mnie przyjść po radę. Nie zawsze się z nią zgadzają, ale lubią jej wysłuchać, bo wiedzą, że zawsze mówię ze swojego doświadczenia, ale z miłości do nich.
W tym roku obaj synowi zadeklarowali, że chcieliby jechać ze mną w góry na wakacje z Sycharem. Mam nadzieję, że się nam uda.

I teraz Pantop przejdę do Ciebie.
Jakiego ojca widzą Twoje dzieci? Nie wiem, ale pozwolę sobie na pewną analogię. Jeżeli zachowujesz się w stosunku do nich, tak jak na forum, to widzą ojca komedianta i cyrkowca, który nigdy nie jest poważny, tylko ciągle odgrywa swoje komedie.
Tyle osób prosiło Cię, żebyś pisał po ludzku, prosto i jasno. A Ty ciągle wywalasz nam swoje rebusy. My możemy Cię zlekceważyć, co wielu zrobiło, żeby nie narażać się na śmieszność. Czy mogą to zrobić Twoje dzieci? Nie, bo dziecko jeszcze nie potrafi myśleć tak abstrakcyjnie i poważnie.
Może więc czas, żebyś przestał uciekać od odpowiedzialności i wziął sprawy w swoje ręce?
Nie, nie zależy mi na Twoim wątku. Ja już innych mam dosyć i czasami za dużo mi tego bólu i połamanych historii życiowych innych użytkowników forum. Pamiętaj, że my również działamy w ogniskach, a chyba nikt z mojego ogniska nie pisze tutaj na forum. Tam również są dramaty rodzinne. Mi Twoja historia nie jest potrzebna. Ale może potrzebna jest Tobie? Może to ma być pierwszy krok do tego, żebyś wreszcie stał się odpowiedzialnym ojcem? Pomyśl nad tym i sam sobie odpowiedz.
I na koniec przepraszam, że mimo że nie miałem pisać w twoich wątkach, złamałem swoją zasadę.
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Burzenie związku(ów)

Post autor: Pantop »

Do: s zona,

Odpada.
Brak odzewu, reakcji, CZEGOKOLWIEK.
Wysłałem mu niedawno smsa z prośbą o jakąkolwiek odpowiedź.
....
cichosza...
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Burzenie związku(ów)

Post autor: Pantop »

Do: renta11
renta11 pisze:Nikt za Ciebie niczego nie zrobi, ani nie wymyśli, ani nie rozwiąże. Przygotowywanie gruntu, manipulowanie, błaznowanie, używanie metafor, robienie uników, rozmydlanie problemów i faktów nic nie da. Tutaj.
Napisz, jeśli łaska, w którym miejscu prosiłem kogoś, by coś za mnie zrobił, wymyślił, rozwiązał.
Wskaż proszę także miejsca/zamiary, które pokazywałyby iż zamierzam manipulować, błaznować, używać metafor, uników etc
Jestem jaki jestem i może to skleroza - bo nic z powyższego nie przypomina mi się ale oczywiście może masz rację.
Dalej - ,,chcę przerzucić winę na żonę,,.
Nie. Opcja, która poruszyłem była jednym ze sposobów, aby zaczęła wychodzić bolesna prawda.
Moje grzechy, zaniedbania są moje; te od żony - tymi od żony.
Moralistom i etykom proponuję w tym miejscu rewizję powiedzenia, że najgorsza prawda jest lepsza od najlepszego kłamstwa. Gotowi? Możecie zaczynać.
Dzięki renta11 za ten wpis i jego nic nie wnoszący moralizatorski ton.

ps Jeśli można - brakowało mi w tym wpisie akapitu traktującego o tym, że zdrada żony to również moja wina - no bo kogóż?
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Burzenie związku(ów)

Post autor: ozeasz »

Pantop pisze:ps Jeśli można - brakowało mi w tym wpisie akapitu traktującego o tym, że zdrada żony to również moja wina - no bo kogóż?
Tu Może Lustro się wypowie , mimo że w niektórych kwestiach mam inne zdanie , to Lustro może Ci co nieco odsłonić inny , niż Twój punkt widzenia na tą sprawę :D
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Burzenie związku(ów)

Post autor: Pantop »

Do: jacek-sychar
jacek-sychar pisze:I teraz Pantop przejdę do Ciebie.
Jakiego ojca widzą Twoje dzieci? Nie wiem, ale pozwolę sobie na pewną analogię. Jeżeli zachowujesz się w stosunku do nich, tak jak na forum, to widzą ojca komedianta i cyrkowca, który nigdy nie jest poważny, tylko ciągle odgrywa swoje komedie.
Tyle osób prosiło Cię, żebyś pisał po ludzku, prosto i jasno. A Ty ciągle wywalasz nam swoje rebusy. My możemy Cię zlekceważyć, co wielu zrobiło, żeby nie narażać się na śmieszność. Czy mogą to zrobić Twoje dzieci? Nie, bo dziecko jeszcze nie potrafi myśleć tak abstrakcyjnie i poważnie.
Może więc czas, żebyś przestał uciekać od odpowiedzialności i wziął sprawy w swoje ręce?
Nie, nie zależy mi na Twoim wątku. Ja już innych mam dosyć i czasami za dużo mi tego bólu i połamanych historii życiowych innych użytkowników forum. Pamiętaj, że my również działamy w ogniskach, a chyba nikt z mojego ogniska nie pisze tutaj na forum. Tam również są dramaty rodzinne. Mi Twoja historia nie jest potrzebna. Ale może potrzebna jest Tobie? Może to ma być pierwszy krok do tego, żebyś wreszcie stał się odpowiedzialnym ojcem? Pomyśl nad tym i sam sobie odpowiedz.
I na koniec przepraszam, że mimo że nie miałem pisać w twoich wątkach, złamałem swoją zasadę.
Witaj Jacku.
Dzieci nie widzą mnie komediantem i cyrkowcem z tej prostej wydawałoby się przyczyny, że nie widzą mnie od 8 lat.

Nadto poczyniłeś pewne - w psychologii znane zjawisko - przeniesienie; z tut forum na relacje z dziećmi.
Błąd. Do którego , jak my wszyscy, masz prawo.

Dalej opisujesz Swój stosunek do mego wątku i historii.
Szczery jesteś.
Pozwól i mi.
Z takim nastawieniem nie nadajesz się aby odpisywać jaki dziś dzień - o piastowaniu funkcji moderatora nie wspominając.
Jeśli nie interesuje Cię moja historia to ,,spieprzaj dziadu,, - proste i jasne polecenie b. śp. prezydenta.
Nie potrafisz dźwigać ciężarów innych osób - to nie kwil o tym na forum a w Swoim ognisku.
Jesteś/masz być jakimś odnośnikiem, wzorem, osobą zaufania a kogo z siebie robisz pisząc taki tekst?
Zapytaj znajomych - zacytuj im oba fragmenty - dacie radę - będziesz wielki.

Przeprosiny- rozumiem do siebie (ewentualnie do innych) wystosowane.
U mnie panie Jacku masz te swobodę, że nie musisz absolutnie nigdy i za nic przepraszać.
bosa
Posty: 356
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Burzenie związku(ów)

Post autor: bosa »

Może to głupie, ale czy może być tak ,że syn ma inny numer telefonu?
Kocham Cię Panie, i jedyna łaska o jaką Cię proszę ,to kochać Cię wiecznie.. św.Jan Maria Vianney
Inna
Posty: 332
Rejestracja: 23 lip 2017, 21:47
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Burzenie związku(ów)

Post autor: Inna »

Pantop.
Jako matka czułam (i czuję) ból moich dzieci, gdy tata się nie odzywał, gdy był zaślepiony miłością swojego życia (nie ja nią jestem oczywiście ;) ).
Ileż ja się go naprosiłam, by zadzwonił, napisał, przyjechał do nich. Podsuwałam mu obrazy z jego dzieciństwa i relacji z ojcem (żadne), przywoływałam jego wspomnienia, jak się czuł ciągle szukając aprobaty, pochwały, czy też zwykłego zainteresowania, obecności swojego taty.
Nie wiem czy ma je wyparte, czy po prostu nie potrafi patrzeć z perspektywy własnych dzieci, czy też tak zaślepiony kowalską...
W każdym bądź razie niewiele to dawało, a mnie dodatkowo pogrążało, że nie potrafię męża "zmusić".
Odpuściłam...
Naprawdę zbyt wiele mnie to kosztowało emocji (rozchwianych u mnie do granic możliwości, przekraczających wręcz te granice).
Jak to dziś wygląda?
Jak znajdzie czas to przyjedzie (raz na 2 tyg).
Jest nieobecny duchem.
Dzieci przestają odczuwać jego brak.
Co nie znaczy, że nie tęsknią...
Po prostu przyzwyczajają się, że go nie ma.
Zanikają więzi bo ich najzwyczajniej w świecie nie ma.
I uwaga.
MAJĄ ŻAL DO OJCA, ŻE SIĘ DO NICH NIE ODZYWA.
Pomimo, że go nie ma nawet jak czasami jest.
Bo on niby przyjedzie na godzinkę, ale w tym czasie wykona kilka telefonów, smsów, porozmawia ze swoimi rodzicami (dzieci są "zaproszone" do mieszkania teściów na czas jego odwiedzin...)
Moje dzieci nie czują, że mają ojca.
Raz na jakiś czas zaproponuje pizzę, która często tez bywa odwołana bo mu coś wypadło.
Moje wysiłki by obudzić w nim ojca to syzyfowa praca.
Może kiedyś, tak jak Ty, Pantop, mój mąż się obudzi....
I
"Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia"
(Flp 3,14)
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Burzenie związku(ów)

Post autor: Pantop »

Do: bosa

Teoretycznie tak.
Praktycznie nie.
Gostek (obcy) już dawno by odebrał jakieś połączenie, lub odpowiedział na nagranie z sekretarki, smsa.
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Burzenie związku(ów)

Post autor: Pantop »

Do: moderacji

No jak tam?
Brakuje odwagi do publikacji wpisu do jacka-sychar?
Czemu mnie to nie dziwi...
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Burzenie związku(ów)

Post autor: s zona »

renta11 pisze: 11 lut 2018, 9:15
Dobra wiadomość jest taka, że dziecko zawsze chce mieć ojca i chce mieć z nim dobry kontakt. Marzy o tym i tęskni za tym. Jeżeli go nie ma to zawsze jest to wina ojca, a nie dziecka. I nie matki, bo ona już nie jest tutaj stroną. Jest relacja ojciec-syn.
Przesłuchaj Dziewieckiego "Kod Miłosierdzia" - masz tam bardzo wyraźne wskazówki, jak naprawić zepsute relacje, wręcz łopatologicznie, twardo, rzetelnie, odpowiedzialnie podane.
Możesz oczywiście uciekać i robić uniki dalej, jak przez wiele lat. Ale życie ucieka, rany dzieci się pogłębiają, Ty nadal w piaskownicy. Też tak można, oczywiście.
Ale jesteś OJCEM a to zobowiązuje.
Podpisuje sie obiema rekami pod tym ,
co napisal Jacek oraz w sasiednim watku Ozeasz i Ukasz ...
Znasz Kod Milosierdzia ,to jest konkretna rada,ktorej brak zarzucasz...
Wybacz Pantop ,ale nieraz zachowujesz sie ,jak nastolatek ...pisalam Ci kiedys ..
rozkaprzyszony nastolatek - to tak b subtelnie ...

Piszesz ,ze syn Cie zbyl ..ale ile lat to psules .. dzieci sa wrazliwe i widza wiecej niz nam sie wydaje .
moze warto probowac na zasadzie " kropla drazy skale"..
wg mnie masz za duzo do stracenia ..
nie chcesz chyba zapisac sie w pamieci dzieci " tylko "jako biologiczny ojciec ...

Pantop ,ja bym zawalczyla o dobre relacje z dziecmi ...
W sasiednim watku Ukasz radzil Ci ,zeby udac sie do najblizszego Ogniska ...
sa jeszcze ostatnie miejsca na rekolekcje
viewtopic.php?f=76&p=28907#p28907
spotkasz tam ciekawych ludzi ,niektorych z tytulami naukowymi a prostych w pokorze sluzenia innym ..
moze takie doswiadczenie jest Ci potrzebne ...

Pantop ,nie znam Twojej zony ,ale uwierz mi na slowo ,ze zadna madra matka nie odepchnie Ojca swoich dzieci dla kaprysu .Masz okazje zawalczyc swa postawa ,panowie Ci to opisali ...
Moze przegrales swoje Malzenstwo ,moze nie ...
Ale Uratuj pozycje Ojca ,bo inaczej poranisz dzieci na cale zycie ....

Pantop wybacz ten ton ,ale sama to przerabiam ,tylko z drugiej strony i walcze o to ,zeby maz chcial byc ojcem , bo widze ,jak odbieraja to dzieci .. a sa w roznym wieku .

Ps jesli zechcesz ,to prosze zbierz te watki razem ,
biedzie b czytelne dla nas i dla Ciebie rowniez ;)
katalotka72
Posty: 155
Rejestracja: 16 mar 2017, 18:52
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Burzenie związku(ów)

Post autor: katalotka72 »

Pantop pisze: 11 lut 2018, 11:37 Jeśli można - brakowało mi w tym wpisie akapitu traktującego o tym, że zdrada żony to również moja wina - no bo kogóż?
najpierw odpowiedź do powyższego
tak jestem współodpowiedzialna zdradzie i odejściu męża, winna nie, bo to nie ta kategoria
tak miałam wpływ na to co zrobił
a Ty???

a co do dzieci (synów), którzy nie odbierają telefonów i ucinają kontakt
bardzo prosta przyczyna tego - ból i brak zaufania jest tak wielki, że lepiej odciąć to co nie daje dosłownie oddychać
obserwowałam to przez ostatnie parę lat na moich 2 synach - jeden zaraz 27 lat, drugi dzisiaj 24
dopóki nie odcięli ojca zupełnie nie potrafili żyć dniem dzisiejszym, bardzo ich skrzywdził obiektywnie i subiektywnie, przez lata burzył skutecznie swój autorytet, a na końcu dowalił zdradą
po odejściu zamiast zejść z pozycji dyktatora, zostać słuchaczem i towarzyszem podróży, mędrkował, komentował, pouczał (!) i obrażał
przestali się kontaktować, najstarszy wykrzyczał mu, że ma się do niego nie odzywać, bo kim dla niego jest :shock: przestał o nim mówić zupełnie, młodszy robił jeszcze jakieś podchody, tęsknił strasznie, ale w końcu nie wytrzymał i też "zakończył" temat pana zwanego ojcem
ból w nich był tak wielki, że wpływał destrukcyjnie na wszystkie dziedziny życia, wracało wszystko jak bumerang
dopiero decyzja o totalnym odcięciu dała im wiatr w skrzydła i poczucie stabilizacji
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Burzenie związku(ów)

Post autor: s zona »

s zona pisze: 24 lis 2017, 11:51
Pantop pisze: 21 lis 2017, 20:05
Dziękuję wszystkim za wpisy, poświęcenie czasu i cenne uwagi.
Dzięki za wsparcie.
Jutro jadę do córeczki !
Pantop ,
jesli tu jeszcze kiedys zajrzysz :)
to polecam Ci ten fim
Odwazni
www.kryzys.org/viewtopic.php?f=29&p=16499#p16499
a po 1h56 min sedno Ojcowstwa ...

Te ostatnie kilkanascie minut filmu powinno byc puszczane tym matkom ,
ktore ograniczaja ojcom ich prawa ..
Tak ku przestrodze ...
Pantop ,
prosze wysluchaj jeszcze raz chociaz te kilkanascie min ...
mgła
Posty: 90
Rejestracja: 21 lip 2017, 11:02
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Burzenie związku(ów)

Post autor: mgła »

Pantop,
wiem, że zazwyczaj nie pochwala się tu udzielania rad, ale może pójdzie...
Powiem, co ja bym zrobiła.
Gdybym zrozumiała, że dzieci ze względu na to, aby nie cierpieć zamrażają uczucia do mnie, próbowałabym powoli je odmrażać.
One muszą po traumie się znieczulić, bo czują, że oszaleją. Więc lepiej nie czuć nic, niż wciąż ten rozrywający ból.
Odmrażanie trwa....ile? ano, zależy, jak głęboko zamrożenie poszło.
To po pierwsze.
A po drugie, znając siebie, wiem, że wolałabym robić cokolwiek, niż nic. Bo z kolei ja bym oszalała. Taki mój temperament.
Więc, nie spodziewając się odpowiedzi czy wdzięczności czy odzewu jakiegokolwiek- kartka na urodziny/imieniny/święta/ dzień dziecka/walentynki-szczególnie dla CÓREK, itp. Zakończenie roku szkolnego, rozpoczęcie roku szkolnego, pierwszy dzień wiosny/zimy/lata, itp. Każda pierdółkowata okazja...ale idzie kartka lub sms. Ja tam bym wolała kartkę, którą można wrzucić ze złością do szuflady, ale jest faktem bardziej namacalnym niż sms
To dla dzieci informacja:
żyję, myślę o Was, pamiętam, tęsknię, jestem.
Miło, życzliwie, neutralnie. Nie nachalnie. Bez pretensji.
Dzieci podświadomie chcą Cię być może ukarać za prawdziwe i wyimaginowane krzywdy. Ktoś musi być ukarany w tej sytuacji. Tak myślą.
Z jednej strony cierpią, z drugiej są wściekłe, z trzeciej chcą abyś poczuł jak to jest, z czwartej chcą być lojalne wobec matki...i tak można kombinować.
Po prostu rób swoje, bez oczekiwań. Dawaj miłość, dawaj miłość. Dawanie jest lepsze niż branie.
Po trzecie najważniejsze: podejmij nieustanną modlitwę za dzieci. Różaniec Rodziców, msze za nie zamów czasami.
Ha! I tu przekonasz się, jakie cuda dziać się potrafią.
Moje córki się boczyły, wściekały, nie chciały ojca oglądać, jak się wyprowadził.
Ale co chwila mówiły: jemu w ogóle na nas nie zależy.
W ogóle o nas nie walczy!
A dawały sprzeczne sygnały- że to one nie chcą go widzieć.
Cierpliwość bardzo się tu przydaje.
ODPOWIEDZ