Jak wrócić i być szczesliwym

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: Niezapominajka »

Ostatnio mąż mi powiedział, że docenia wszystko co robię i jak do tej sprawy podchodzę. Oraz że byłoby łatwiej nam gdyby mnie kochał. Ze wszystko byłoby prostsze. Cóż....wcielo mnie. No, ale taka prawda. Przynajmniej nie kłamie.
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: rak »

Niezapominajka pisze: 19 kwie 2018, 19:44 Ostatnio mąż mi powiedział, że docenia wszystko co robię i jak do tej sprawy podchodzę. Oraz że byłoby łatwiej nam gdyby mnie kochał. Ze wszystko byłoby prostsze. Cóż....wcielo mnie. No, ale taka prawda. Przynajmniej nie kłamie.
ja bym powiedział, że jednak ... kłamie ;)

Skoro jest z Tobą, to się stara (szczególnie jak sam twierdzi, nie jest łatwo), skoro się stara, to ... kocha,
nawet jak tego na razie nie rozumie...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Wiedźmin

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: Wiedźmin »

Kocha nie kocha... oj tam.

To nie podstawówka.

Podjął decyzję - że zostaje - tak? No to już dużo - mówimy że małżeństwo to decyzja... no i git.
Mniejsza o motywację :P ...

Jak już sobie tak otwarcie "prawdę mówicie" ... to może też mu powiedz, że łatwiej by Ci było kochać, jakby nie kowalska :P ... że też byłoby wszystko prostsze :P dużo prostsze.
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: Niezapominajka »

Gdybym ja była kiedyś to ok to rzeczywiście, byłoby prostsze. Ale byłam bardzo nie ok. Co było pierwsze? Chyba jednak ja.
Rak też tak myśle. W ogóle ciężko zdefiniować miłość. No ale nie może to być tylko decyzja, musi być zachwyt, chęć bycia blisko, radość. Inaczej co? Decyzja i smutno ale lojalnie racjonalnie zagryźć zęby czekając cmentarza? No kłóci mi się to jakoś.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: Nirwanna »

Pulikowski mówi (parafrazuję), że podstawą miłości jest decyzja i postawa. A potem wystarczy tylko zadbać o emocje. I to już bywa maraton....
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Wiedźmin

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: Wiedźmin »

Niezapominajka pisze: 19 kwie 2018, 20:47 [...]
Decyzja i smutno ale lojalnie racjonalnie zagryźć zęby czekając cmentarza? No kłóci mi się to jakoś.
Oj tam zaraz smutno :P ...
... idźcie sobie razem na kabaret ;) albo w jakieś kalambury pograjcie w domu :P

A pozachwycać to się zawsze możecie zachodami słońca... lub teraz rozkwitającą przyrodą i kwitnącymi pięknie drzewami, kwiatkami i bzykającymi pszczółkami :D :P
Wiedźmin

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: Wiedźmin »

Niezapominajko... a tak poważniej, bo temat wcale śmieszny nie jest.

Widzę u Ciebie straszne "kamieniowanie się" - za to co było wcześniej - weź sobie wybacz raz za dobrze... było minęło - nikt z nas nie rodzi się od razu idealną żoną ani idealnym mężem.

Zaś co to tego... jak wrócić i być szczęśliwym - nie wiem - mnie spala bardziej nawet nie to, że "kocha czy nie kocha" - ja po prostu nie chciałbym być znów oszukiwany - po prostu. A ponieważ i Ty również byłaś oszukiwana przez dłuższy czas przez swojego męża... więc my po prostu wiemy, że oni są do tego zdolni i świetnie sobie z tym radzą (skoro my się w porę nie zorientowaliśmy).

Więc ja się boję nieco czego innego - Ty się obawiasz, że podjął decyzję, że wraca / zostaje ... ale nie kocha... - ja natomiast duuużo bardziej obawiam się tego, że podjęła decyzje, wraca / zostaje - ale głową / myślami / ciałem wciąż jest (albo będzie za chwilę) gdzie indziej i z kim innym... czyli takie "zostaje dla wizerunku, dla bezpieczeństwa, dla dzieci itd ... ale teraz będę 3.. 10x ostrożniejsza... aby się ewentualne wyjście na zieloną trawkę nie wydało"
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: marylka »

Niezapominajka pisze: 19 kwie 2018, 19:44 Ostatnio mąż mi powiedział, że docenia wszystko co robię i jak do tej sprawy podchodzę. Oraz że byłoby łatwiej nam gdyby mnie kochał. Ze wszystko byłoby prostsze. Cóż....wcielo mnie. No, ale taka prawda. Przynajmniej nie kłamie.
Ja rozumiem jak Wy tu piszecie że zostaliście zranieni i nie mówicie KOCHAM. Można miłość po czynach a nie po słowach poznać.
Mąż Niezapominajki nie dość że zdradził to jeszcze zwierza się Jej że mu ciężko bo nie kocha! Ile on ma lat? A Ty Niezapominajko - doceniasz jego szczerość?????
Co on z tego ma że Ci tak mówi?
Co Ty z tego masz?
Co wtedy robisz?
Płaczesz?
A może wycierasz mu nosek?
Może chce żebyś mu jakieś zabawki przyniosła? Bo to mega szczeniackie jest.
Odkochał się!
Dlaczego pozwalasz, żeby tak do Ciebie mówił? Dlaczego go usprawiedlieiasz?
W dalszych postach puszesz, że Ty pierwsza nie byłaś ok. Nie doczytałam jednak, że zdradziłaś męża.
Ja też dostrzegłam swoje winy w małżeństwie, ale nie po to, żeby pomniejszać w ten sposób i usprawiedliwiać winę męża!
Nieźle musisz być przez niego ale i siebie/swoje myślenia zmanipulowana.
Tak lepiej żyć?
Ile jeszcze wytrzymasz?
Dlaczego nie powiesz mu, że nie życzysz sobie takich zwierzeń? Lubisz tego słuchać? Lubisz być dręczona? Ja tego nie ogarniam!
Jeżeli się odkochał no to albo niech siedzi cicho i robi swoje albo niech bierze zabawki.
A nie po wyhulaniu się na bokach jeszcze stęka że mu ciężko! Bo nie kocha!
Mamy kochać bliźniego. Ale mamy też kochać czyli też chronić SIEBIE!!!!
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: rak »

Zahir,

b. ładnie to napisałaś. Szacunek z mojej strony.
zahir pisze: 20 kwie 2018, 11:33 Niezapominajko, myślę że Ty musisz w tym związku zawalczyć o siebie. Na dłuższą metę chyba tak sie nie da funkcjonować. Osoba bowiem obdarta z wartości,nawet sama przed sobą, nigdy dla innych nie będzie wartościowa.
To jest b. trudne, ciężko walczyć (a właściwie budować od początku) swoją godność, kiedy druga strona Cię odpycha, a Ty się starasz tak naprawdę wbrew sobie.. Oddzielenie woli od emocji szczególnie po doświadczeniu zdrady jest b. trudne. Dużo łatwiej (wydaje mi się) jest się odizolować i odpychać drugą stronę i pozwolić jej się starać, a później (jak już się jest gotowym) dolączyć, ale do tego też trzeba mieć warunki (autorefleksję i motywację do zadośuczyniania zdradzacza) ... Też doświadczam tej pierwszej sytuacji, jak ja się bronię ... próbuje nazwać i opisać mechanizmy, które mną trzepią (też swojej lubej - myślę, że jest już na to gotowa) oraz używając dosadnych słów odpowiadam na jej manipulacje, czy dalsze próby wybielania się i robienia co jej się podoba...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: marylka »

Jak wrócić i być szczęśliwym?
Zanim wróci współmałżonek lub Ty do niego - najpierw TY musisz wrócić do SIEBIE
Trzeba się zastanowić: kim jestem, kto mnie rani? Jakie słowa sytuacje mnie ranią? Dlaczego tak jest/ tak to odczuwam? Dlaczego na to pozwalam? Czego się boję?
Jak mogę temu zapobiec?
Z własnego doświadczenia wiem, że 99 procent pozwalania na złe traktowanie i raniące słowa/czyny/przemoc biorą się z lęku - przed odrzuceniem, porzuceniem, samotnością.
Z własnego doświadczenia też wiem, że strach ma wielkie oczy. Jeśli ktoś postawi na SIEBIE - nawet za cenę bycia samemu - to - o dziwo - małżonkowie częściej wracają i darzą większym szacunkiem nawet jeśli ta osoba była zdradzaczem.Nie każdy odważy się na taki krok - zawalczyć o siebie. I żyje poczuciem że NIBY coś robi.
Mam znajomą- żonę alkoholika. Nie pójdzie poszukać pomocy. Nawet adres dostała i propozycje transportu. Nawet dzieci miałyby w tym czasie opiekę zapewnioną. Wszystkie wymyślone przez nią przeszkody zostały usunięte. I - żyje. Od czasu do czasu ucieka z domu z dziećmi, czasem płacze. Czasem też triumfuje - że udało jej się podnieść głos na pijanego męża, albo zabrać mu kasę. To jest takie pozorne świętowanie. A pomoc samej sobie jest na wyciągnięcie ręki. I pewnie tak zostanie. Więc słucham jej jak to jej źle. Muszę uszanować jej wybór. Twierdzi że nie ma wyjścia, chociaż do mnie już tak nie mówi, bo pokazałam - KONKRETNE
Z tego co czytam zahir - jesteś/stajesz się pewną siebie i wartościową kobietą. Wyznałaś tu swój grzech i widzę, że przebaczyłaś sobie. Bardzo Ci gratuluję Twojej przemiany. Obie wiemy, że to połowa drogi albo i jeszcze nie do powrotu małżonka. Ale - do siebie - wracasz. I szacun! Okupione jest to litrami łez - zdaję sobie z tego sprawę. Mam wrażenie, że już nie pozwolisz ani mężowi ani nikomu już wyzwać się. Mąż też-będzie się teraz uczył innego języka w stosunku do Ciebie. Gratuluję odwagi zawalczenia o siebie!
Chętnie czytam jak dzielisz się sobą. Twoja przemiana jest wielka a ja mam zaszczyt być niemal tego świadkiem :)
Powtórzę za ks. Pawlukiewiczem -my to chcemy zmiany, ale tak delikatnie żeby tylko kosmetyka była.To tak jak wołamy hydraulika żeby rurę zmienił bo kapie woda. A tu się okazuje, że tu trzeba piony rwać!!!
Ja właśnie to zrozumiałam: myślałam że chodzi o zdradę męża. I to był gwóźdź wszystkiego. Zrozumiałam, że to lęk przed odrzuceniem....ponownym, bo kiedyś tego doświadczyłam. Głęboko zakorzenìony. Zakopany i zasypany czasem. Dodatkowo - środowisko i inne czynniki wpłynęły że byłam kim byłam ale w środku nigdy nie było na to mojej zgody. Kryzys mądrze przeżyty może być ogromną trampoliną - skokiem w lepsze życie. Nie zawsze jesteśmy świadkami powrotów do małżonka. Ale człowiek, który wrócił do Siebie jest spokojny i na swój sposób szczęśliwy. Tylu tutaj jest pojedynczych samotnych małżonków, którzy czekając na powrót - mają swój cel w życiu, pomagają innym i piękne dzieła podejmują. Taką siłę mają tylko Bogiem silni ludzie, którzy mają szacunek do siebie i są świadomi siebie. Nie tracą ze sobą kontaktu.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: marylka »

zahir pisze: 20 kwie 2018, 15:10
Wiesz, wmawiam sobie troszkę, że jestem wartościowa, ale to tak tylko dla siebie, co by mi było troszkę lepiej, by wiedzieć że tylko wartościowy człowiek będzie wiedział co dla niego najlepsze.
Bo tak jest droga zahir. Miłość to postawa - decyzja . I krok pierwszy myślę u Ciebie ale i u mnie był taki -POSTANOWIENIE - DECYZJA. od dziś nikt już nie będzie mnie ranił, obrażał, zdradzał. NIKT. ZWŁASZCZA mój niedoszły ochoniarz -MĄŻ
I ..początkowo jest to trudne...tak jak piszesz nawet sztuczne - wmawianie sobie nawet wbrew faktom. Ale z czasen to wejdzie w krew. Nie zwątp tylko. Nie zwątp w siebie!
To że rodzina się podzieliła......ja nie zdradziłam a też się podzieliła. Jedni byli za inni przeciw mojemu odejściu. Jeśli masz siłę rozmawiać - rób to. Ale NIE MUSISZ się tłumaczyć. To są sprawy między Tobą a mężem. Ewentualnie dzieciom - wytłumaczyć na miarę ich wieku.
Ale relacje warto pielęgnować z rodziną. Moja rodzina jak widziała przemianę męża, to od czasu do czasu rzucali mi uwagi, że tu pomógł tacie, tu złożył mamie życzenia i wręczył piękny bukiet urodzinowy. To sprawiło, że łatwiej było mi podjąć decyzję o powrocie potem. Natomiast wiem że mąż przeprosił moich rodziców że ich zawiódł. Potem jakoś z czasem gdzieś tam sie pojawiał w ich życiu. Dbał o to. Ale nie rozmawiali na ten temat - dlacczego tak postąpił czy coś. Mówił tylko że to jego wina i chce to naprawić. Tyle.
I nie poddał się. Bo na początku mama go do domu nie wpuściła. Odpuścił tylko na jakiś czas.
Piszę o tym, bo może gdzieś Ci to pomoże zahir ;)
Trzymaj się:)
inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: inga »

Zahir bardzo Ci dziękuję za to, co napisałaś. Cieszę się, że mam okazję dowiedzieć się jak się może czuć druga strona. A teraz ja Ci powiem jak to wygląda ze strony tych zdradzonych.. Jeżeli są dobre chwile i bliskość to znaczy, że się kocha i bardzo chce się powrotu i jedności.. Ale ten ból jest momentami 'nie do ogarnięcia'.. odcina myślenie i zalewa od stóp po uszy ogromnym poczuciem krzywdy, zranienia. Ja czuję wtedy takie napięcie.. Czuję że zaraz mi tchu zabraknie, że chce uciec jak najdalej. I krzyczę wtedy i mówię straszne rzeczy. A czasem jestem spokojna i tez mówię i mówię.. Wylewam ten ból, żal, upokorzenie... Nie jestem wtedy w stanie nawet przez sekundę pomyśleć jak ranię mojego męża. Jest tylko przeogromna otchłań bólu, w którą czuję, że się zapadam.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: s zona »

inga pisze: 21 kwie 2018, 15:53 . Wylewam ten ból, żal, upokorzenie... Nie jestem wtedy w stanie nawet przez sekundę pomyśleć jak ranię mojego męża. Jest tylko przeogromna otchłań bólu, w którą czuję, że się zapadam.
Dziewczyny mnie pomogla mala ksiazeczka Ks prof Romualda Jaworskiego
https://www.wydawnictwo.plock.pl/zapowi ... ilosc-boli
Polecam goraco , a szarpalam sie ze 3 lata i to na rozne sosoby i nic :evil:
Czytajac kolejny raz ,splynal na mnie taki wewnetrzny ,blogi spokoj
i jak reka ucial :D
nnn
Posty: 35
Rejestracja: 25 mar 2018, 22:50
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: nnn »

S żona właśnie jestem w trakcie czytania. Dziękuję Ci bardzo. Jesteś niesamowita. Czytając te książkę widzę jak wiele etapów trzeba przejść żeby tak naprawdę przebaczyć.
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: W którą stronę?

Post autor: Niezapominajka »

Kochani, co mam zrobić, mam wrażenie, że utknęliśmy w tej odbudowie. Niby jest ok, ale jakby tylko po wierzchu. Tyle czasu już minęło, ale nadal się motam. Niby chce, ale mam wrażenie, że nie do końca. Bo nie do końca mi to odpowiada. Czy biczuje się oczekiwaniami jak miałoby być a tym jak jest? Może za bardzo kombinuje. Mam wrażenie że utknęłam gdzieś w połowie drogi.
ODPOWIEDZ