Jak wrócić i być szczesliwym

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Wiedźmin

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: Wiedźmin »

Tak... dlatego jak przed chwilą napisałem - musimy wyrobić w sobie naszą umiejętność, aby totalnie nie przejmować się tym, co inni - owa reszta świata "myśli" na nasz temat.

Jest to trudne - bo nauczono nas od maleńkości... że ocena innych jest ważna (pochwały, oceny, nagrody... itd) :(
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: marylka »

Te pytania w rozrachunku dla mnie są mega ważne.
Kiedy chłopak dowiaduje się, że nie jest pierwszym....już na wstępie czuje się zdradzony.
Oczywiście to samo jest z dziewczyną.
Mieli być dla siebie pierwsi i jedyni.
Myślę, że na tamten czas jeszcze nie potrafią o tym zranieniu rozmawiać ze sobą
I chowane jest głęboko to zranienie.
Ale ono wyłazi.
Najczęściej w sytuacjach intymnych
"Czy jestem dobry jak tamten?" " czy była zgrabniejsza?" "Lepsza?"
"Może mnie porównuje do tamtej/tamtego w tej chwili?"
To zasiane ziarno zła kiełkuje.
Zdradzone osoby duszą te pytania w sobie. Odważniejsi pytają.
Wtedy najczęściej jest zniecierpliwienie lub awantura: że było, minęło, że to chore urojenia itd.
Oficjalnie jest to złość na współmałżonka. A tak naprawdę to na siebie.
"Miałem czekać...na żonę...zawiodłem na starcie."
Jasne, że czasu się nie cofnie.
Ale to wraca....
Ten, który zdradzi łczasem myśli o tamtej. I to niekoniecznie o łóżkowych sprawach. " czy ułożył/a sobie życe?" "Rzuciłem ją. Czy otrząsnęła się z tego?"
"A może do dziś nie może sobie z tym poradzić?"
"A może zeszła na złą drogę i ja mam w tym udział?"
Takie pytania są sobie zadawane po latach, z reguły jak człowiek jakoś dojrzeje.

I jeszcze...to wtaca...w kłótniach. Zostaje wykrzyczabe albo "tylko" pomyślane
Trzeba było z tamtą zostać. Ba pewno lepiej by mi było!"
Więc to nie jest -było -minęło.
Jak wszyscy współżyjący przed ślubem by sobie tego życzyli.
I może być, że po wielu latach przyjdzie zdać sobie sprawę i powiedzieć do siebie.
MÓJ MĄŻ MNIE ZDRADZIŁ. ALE JA TEŻ ZDRADZIŁAM GO. DAWNO TEMU.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: marylka »

A jeśli chodzi o fantazjowanie
Moje zdanie jest takie, że facet, który fantazje erotyczne ma - dopuszcza się zdrady żony
Jego pożądliwość jest rozbudzana nie w kierunku żony ale innej
To jest pierwszy etap zdrady.
Bo jeżeli tych fantazji nie powstrzyma a będzie je pobudzał to szybko będzie chciał zrealizować te fantazje w realu.
Poza tym...nawet jeśli jego fantazje zostaną TYLKO w głowie....
Żona z reguły nie jest akrobatką i nie jest w stanie sprostać wybujałym fantazjom męża. Poza tym -uprzedmiatawia sie taką kobietę. Ma służyć do zaspokajania żądz. A to nie jest MIŁOŚĆ.To egoistyczne zaspokajanie potrzeb.
Żona to czuje -nie miejcie złudzeń -nawet jak o tym nie mówi i nawet nie wie, że fantazjujecie. Czuje to głównie w dotyku i wzroku.
Fantazjowanie jest szkodliwe, ponieważ tam występują idealne postaci - w lot odgadujące i spełniające życzenia. Zderzenie z realnym małżonkiem z jego wadami i normalnymi ziemskimi wymiarami mocno rozczarowuje. Taki człowiek często zniechęca się, nie chce budować więzi małżeńskiej, a ucieka myślami w świat fantazji i urojeń. Potem już trudno oddzielić prawdę od fantazji.
Współżyjecie z żoną. Ona zamyka oczy i wyobraża sobie, że to nie Ty. A Ty o tym wiesz. Czujesz się zdradzony?
Ja tak.
I....nawet jeśli fantazjujesz o żonie....to nie ona jest! To jakiś twór żonopodobny bez jej wad, bez jej wymiarów.
To przede wszystkim odrywa od realnego życia. Porozmawiaj z żoną, idź mna spacer, poświęć jej czas....to zbudujesz coś REALNEGO!
No i na koniec...Pan Jezus wiedział co mówi -kto pożądliwie spojrzy na kobietę już opuścił się cudzołóstwa. Spojrzenie-pożądliwość

A jeszcze z innej beczki ...mi jest łatwiej pisać z pozycji kobiety i do CIEBIE
Takie samo odniesienie mam i do kobiet naturalnie. A jak piszę TY - to mam przed oczami każdą osobę, która to czyta a nie konkretną.
Ale każdą konkretną pozdrawiam:)
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: marylka »

Aleksander pisze: 29 mar 2018, 19:51
A jakie były kolejne etapy fizycznego zbliżania się?
Trzymanie za rękę... a potem?
No cóż....ten etap był najcięższy dla mnie do przerobienia.
Jak pisałam....chodziliśmy za rękę i jeszcze całował mnie w policzek na pożegnanie.
Kiedyś...byliśmy razem w samochodzie. Na pożegnanie tak chciał mnie właśnie pożegnać pocałunkiem w policzek.
Pocałował mnie w usta.
Ja zachłysnęłam się nim. Całowaliśmy się jak wariaci i chyba jak nigdy wcześniej.
Wtedy uciekłam z tego samochodu. Myślałam, że się przewrócę. W głowie szalały mi wszystkie żyłki.
Wtedy zdałam sobie sprawę, że on mnie pociąga fizycznie również. I to MEGA.
Pisałam, że bardzo zaczął dbać o siebie, ładnie pachniał.
Zabroniłam mu takich ruchów. Jak pisałam -nie wyobrażałam sobie powrotu.
Jak pisałam -fajny się zrobił i nawet zaprzyjaźniliśmy się.
Kiedyś zaprosił mnie na kolację. Tam ukląkł przede mną i spytał czy zostanę jego żoną. Wręczył mi pierścionek, którym kiedyś zebrał w twarz. Odnowiony, lśniący.
Zgodziłam siè, bo zaręczyny to nie ślub
Wtedy powiedziałam mu, żeby został na noc. Był zakłopotany -ja zresztą też.
Zaczęliśmy się całować -tym razem tak delikatnie jakby się bał, że mu zwieję. I było naprawdę miło.
I nagle....zaczęły mi łzy płynąć po policzkach. On wyczuł te łzy. Spytał czy nie chcę. Powiedziałam że nie.
Przytulił mnie i długo głaskał. Nic nie mówił -bo o czym tu mówić? Rozwalone dwa życia i dzieci i tyle. Więc szkoda słów.
Od tamtej pory spaliśmy razem ale tylko przytulaliśmy się. Ja zawsze byłam ubrana w pużamkę po szyję. Jak pisałam -akceptacja ciała jest MEGA ważna dla żony
Po jakimś czasie....zaproponował wsólne zamieszkanie. Były jeszcze inne okolicznoścì, o których na razie wolę nie pisać, które były za tym, żebyśmy wspólnie zamieszkali.
Przed tym jednak....pojechaliśmy na odnowienie przyrzeczeń małżeńskich. Sam to zorganizował. Nałożył mi jeszcze raz obrączkę i jeszcze raz w obecności księdza ślubował.
Po tych wydarzeniach....czułam, że jestem gotowa...tym razem sama to zorganizowałam :oops:
Napiszę tylko tyle, że był zaskoczony i było cudownie.
Jednak to nie do końca koniec....kiedyś bardzo lubił zaświecać lampkę. Kiedyś nie miałam z tym problemu. Teraz tak nie jest. Jeszcze nie do końxa wszystko przerobiłam. Bardzo mi pomaga mówiąc codziennie jaki jest szczęliwy i jaka jestem ładna i takie. Ale już nie mam takiej wiary chociaż wydaje się być szczery.
Myśli czasem wracają. Te wstrętne myśli.. Myślę, że każdy zdradzony będzie się już z nimi zmagał
Kiedyś na spowiedzi ksiądz mi powiedział, żebym tak mówiła jak przychodzą gorsze myśli JEZU PORANIONY WEJDŹ W MOJĄ RANĘ.
Wiecie, że to działa!
Ukasz

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: Ukasz »

Niezapominajka pisze: 26 mar 2018, 20:40 Faceci - jak odczytywać zdanie - wróciłem, bo chce, ale nie wiem czy kocham. W sensie nie czuje tych emocji do Ciebie. Kurcze....
Przejrzyj proszę mój wątek - sporo tam o tym piszę. Ja mniej więcej tak mam: chcę, ale nie wiem, czy kocham. Od ponad trzech lat. Nie wytrzymałem tego, jak żona mnie traktowała i pewnego dnia poczułem, że wszystko się wypaliło. Zero uczuć. Od tego czasu żona nie usłyszała ode mnie, że ją kocham. Słyszy, że chcę ją kochać, że to wygaśnięcie uczuć (jak u Jarka70) to największa tragedia w moim życiu, strata największego skarbu, że zrobię wszystko, żeby go odzyskać, że chcę być tylko z nią, że będę zawsze wierny niezależnie od tego, co ona zrobi. Jednak uczuć w tym nie ma i dlatego nie wiem, czy można to nazwać miłością.
Kilkumiesięczna wyprowadzka pozwoliła mi okrzepnąć i oczyścić się z negatywnych emocji względem żony. Powoli staram się odbudować moje uczucia do niej. Chyba to się dzieje, ale jeśli nawet tak, to wciąż ledwo się tli i nie jestem tego pewien. Powiem, że kocham, gdy będę miał tę pewność. Może już niedługo. Na razie żona zachowuje się tak, jakby chciała ten moment maksymalnie opóźnić lub wręcz mu zapobiec. Potrwa to dłużej, ale też będzie pewniejsze. Będzie płynąć naprawdę ze mnie, a nie z zewnętrznych okoliczności.
Jak odczytywać to zdanie - wciąż od nowa. Jeżeli czegoś chce, to powinien działać. Spytaj, czy chce kochać. Co robi w tym kierunku. Co już zrobił, co zamierza. Czy potrzebuje pomocy, a jeśli tak, to jakiej. Chcę, ale nie wiem, czy kocham - to dobry punkt wyjścia, ale nie stania w miejscu.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: marylka »

Zastanawia mnie jedna rzecz....i nie rozumiem tego.
Może Ukasz mi pomożesz zrozumieć?
Bo.....odchodzi mąż...
Jak piszesz:
"Od ponad trzech lat. Nie wytrzymałem tego, jak żona mnie traktowała i pewnego dnia poczułem, że wszystko się wypaliło. "
Ja to bym inaczej napisała:
"Nie wytrzymałem tego, że pozwalałem, żeby mnie tak żona traktowała"
Bo skoro Cię tak traktowała -to musiałeś mieć jakieś tego powody, że to znosiłeś przez lata.
Jakie?
Ale to nie jest sedno moich pytań.
Mnie zastanawia co innego:
DLACZEGO WRÓCIŁEŚ?
PO CO?
piszesz:
" Od tego czasu żona nie usłyszała ode mnie, że ją kocham."
Wprawdzie piszesz:
"zrobię wszystko, żeby go odzyskać, że chcę być tylko z nią, że będę zawsze wierny niezależnie od tego, co ona zrobi. "
To bardzo szlachetne, ale wiernym możesz być i z dala od żony przecież.
Więc co Ci dał powrót do żony?
Podejrzewam, że jakieś profity z tego masz, bo zakładam, że masochistą nie jesteś.
Ja rozumiem, że człowiek czuje, że jakoś już nie kocha z powodu różnych zranień i się wyprowadza.
Ale po co wraca i jeszcze ją dręczy, straszy, że nie kocha i będzie się starał coś poczuć i pokochać, ale nie zapewnia, że pokocha?
Czy to nie jest dręczenie żony? Jakaś forma zemsty -zakamuflowana może?
Jak z taką wiadomością czuje się żona?
Ja widzę, że Niezapominajka kochając męża cieszy się, że mąż jest z Nią, ale -on mówiąc takie słowa.....z Nią nie jest. Zasiewa w Jej sercu niepokój, smutek.
Jeżeli facet nie potrafi w sobie określić swoich uczuć -to powinien zrobić ze sobą porządek a nie mówić takie teksty.
Co żona ma zrobić z taką informacją?
Ja bym odczytała Twoje słowa tak: " ja tu będę siedział i obserwował Cię jak się zachowujesz. Może być, że jednak Cię pokocham. Na razie słabo się starasz i jeszcze nie wiem, czy cię kocham. Ale staraj się! Masz nadal żółte światło"
I piszę poważnie.
Ja takiego zachowania nie rozumiem i nie zgodziłabym się na to. Albo jesteśmy razem albo nie. I koniec
Czy Ty jesteś szczęśliwy w takim układzie?
A Twoja żona?
W ogóle - co to jest?
Ja tego nie rozumiem.
Jak można gnębić się nawzajem. Bo czytałam Twój wątek i domyślam się, że żona Twoja nie jest szczęśliwa.
A może.....ją kochasz!
Mówią, że MIŁOŚĆ to nie uczucie a DECYZJA
Piszesz
" Jednak uczuć w tym nie ma i dlatego nie wiem, czy można to nazwać miłością. "
Może....jak gdzieś tam zdasz sobie sprawę, że i Ty masz problemy z dochowaniem Przysięgi Małżeńskiej - bo przecież ślubowałeś MIŁOŚĆ - to zobaczysz, że tu nie ma gorszego i lepszego w związku. Nie będzie ważnych i ważniejszych.
Taki start myślę jest dobry.
To podobnie jak ja...z tą wiernością jak pisałam wyżej. Ja nie mam żadnej przewagi nad mężem i nie tylko ja mam jemu przebaczyć.
MY MUSIMY SOBIE NAWZAJEM WYBACZYĆ!
Pozdrawiam.
Wiedźmin

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: Wiedźmin »

marylka pisze: 02 kwie 2018, 21:23 [...]
Jak z taką wiadomością czuje się żona?
Ja widzę, że Niezapominajka kochając męża cieszy się, że mąż jest z Nią, ale -on mówiąc takie słowa.....z Nią nie jest. Zasiewa w Jej sercu niepokój, smutek.
Jeżeli facet nie potrafi w sobie określić swoich uczuć -to powinien zrobić ze sobą porządek a nie mówić takie teksty.
Co żona ma zrobić z taką informacją? [...]
Chyba zbyt radykalna marylko jesteś w swoich sądach.

A jak się czuje zdradzony mąż, albo zdradzona żona...
Co ma zdradzony mąż albo żona zrobić z informacją o kowalskich...? z informacją, że nigdy nie było miłości?

Marylko - a pamiętasz swój etap, kiedy w głowie Ci się nie mieściło... że możesz być znów z mężem?
Wielu użytkowników forum jest właśnie na tym bardzo trudnym etapie (bądź zbliżonym).
Kiedy naprawdę się nie wie... bądź nie jest się pewnym...

Może właśnie forumowicz, którego "karcisz" przeżywa dokładnie tę niepewność którą i Ty odczuwałaś.

Więc nie osądzaj tak surowo męża - który nie wie... bo Ty również nie wiedziałaś... ba - wręcz do głowy Ci to nie przychodziło...

Co ma zrobić żona? Dać czas - dużo czasu... i dać miłość - pokazać swoją miłość.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: marylka »

Jeżeli Ukasz odebrałeś, że Cię karcę - jak pisze Aleksander -to przepraszam, bo nie takie były intencje moje.
Ja rozumiem, jak pisałam, że zranienua takie jak: zdrady, poniżania, wyśmiewanie i inne małżonka mogą być powodem odejścia.
Ja zrobiłam to samo.
W tym czasie można wiele ze sobą pracować. Zrozumieć, czy chcę spędzić życie z tą osobą, mieszkać itd. czy nie
Ale jeśli już się wraca i mówi o nie-miłości to wg mnie to jest krok w tył.
PO CO?
Tego nie rozumiem.

Bo skoro zdecydowaliście, że zamieszkacie razem na pewno była radość z obydwu stron. Jeśli zgoda była obupólna.
A tu - nie kocham...nie wiem co będzie...
Tyle przepracowaliście już. ..i co?
Po co kroki w tył?

Jasne, że przeszłość powraca w myślach.
Natomiast stanowczo twierdzę, że wszystkie strachy i lęki trzeba oddawać Bogu a nie zrzucać na męża.
To zniechęca, wypala chęci i zaangażowanie w dalsze budowanie.
No ja tak myślę. Może ktoś inny się wypowie
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: rak »

Wiesz Marylko,

ja mam takie przemyślenia.

Mieliśmy kiedyś dyskusje o miłości bezwarunkowej, kochasz i okazujesz miłość miłosierną, nie dlatego, że okazujesz czegoś w zamian, ale dlatego, że sam się do tego zobowiązałeś przysięgą małżeńską niezależnie od zachowań drugiej strony. Ciekawa koncepcja jako ideał, do którego się dąży, bardzo trudna do realizacji w praktyce.

Sama pisałaś, że Twój mąż Cię przekonał swoją pracą nad sobą, troszczeniem się i śmiechem z dziećmi, w końcu fizycznie ładnymi perfumami i dbaniem o siebie... Wróciłaś nie dlatego, że ... był Twoim mężem (mimo swoich oczywistych grzechów), ale dlatego, że zaczął się starać o Wasze małżeństwo i tym Ciebie ostatecznie przekonał. Wiele osób nie jest na tym etapie i może nie będzie, a wtedy okazywać, czy czuć miłość jest dużo, dużo trudniej...

Tworzenie przesadnych granic, czy czasami barykadowanie swojego serca nie jest może naturalnym narzędziem budowania miłości małżeńskiej, ale pozwalają chronić siebie w najgorszych momentach (podobnie jak stosowanie innych mniej świadomych narzędzi - lista Zerty) i podwyższają dno dla zdradzacza, umożliwiając mu wcześniejszą konfrontację z konsekwencjami swoich czynów. Niektórzy stosują je podświadomie (nie mogą wytrzymać w sytuacji, muszą bronić siebie, lub się wyautować na już), inni starają się świadomie je wykorzystywać do budowy mądrej miłości. Z czasem te granice mogą być popuszczane, ale każdy ma swoje świadome lub podświadome warunki, które muszą być spełnione zanim z powrotem będzie w stanie przynajmniej częściowo i na początku nieśmiało otworzyć serce... Te warunki można albo spełnić oczekiwaną reakcją drugiej strony, albo podniesieniu swojej świadomości do poziomu kiedy ta reakcja nie będzie najważniejsza. Możesz mnie Ukaszu poprawić, ale myślę, że jesteś właśnie na tym etapie oczekiwania na jeden z dwóch rezultatów.

Marylko zgadzam się z kilkoma punktami, które podniosłaś wcześniej, ale myślę, że wprowadzenie ich w życie wymaga zupełnego innego poziomu świadomości i już niemal wyidealizowanej koncepcji miłości.
Ja akurat mam dużo szacunku, dla ludzi którzy mimo ciężkiej sytuacji (brak reakcji drugiej strony), starają się równocześnie okazywać miłość i chronić swoją godność. Takie lawirowanie jest moim zdaniem dużo trudniejsze od kompletnego odcięcia się i ochrony siebie, nie przejmując się dzieje z drugą stroną, bo już na to siły nie starcza.
Sam wybrałem taką drogę i wiem ile wysiłku to kosztuje, a gwarancji niemal żadnej tylko ciągłe ciosy od partnera i otoczenia, które nie rozumie takiej postawy...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: marylka »

Dziękuję rak.
I ja jestem pełna podziwu dla takich osób, które są w związku a zbierają " po łbie" od współmałżonka i jeszcze otoczenia.
Myślę, że takie osoby w pewien sposób też mają jakiś mur ochronny w pistaci "nie przyjmowania wszystkiego do siebie co mąż/żona mówi."
Tylko mi chodzi o coś innego.
Co innego jest mówić:
kocham cię i chcę z tobą być. Widzimy, że mamy problem z komunikacją i innymi sprawami. Ale będę pracował nad sobą. Mam nadzieję, że to zaowocuje w naszej wspólnej przyszłości.
I robię swoje.
A co innego powiedzieć:
Wróciłem. Ale nie wiem czy cię kocham. Nie wiem czy w ogóle kiedykolwiek cię pokocham. Będę robił swoje i zobaczymy.

Sam przekaz dla mnie przynajmniej jest bardzo ważny.
Ani w jednym ani w drugim przypadku nie ma gwarancji, że wspólne życie się uda.
Ale ten małżonek ma informację: ON MNIE KOCHA A WIĘC JESTEM WAŻNA W JEGO ŻYCIU.
Przecież każdy z nas chciałby być ważny dla małżonka, żeby się z nim liczył...
Tyle nawywijałam a on mnie nadal kocha...
Taki start myślę, że o wiele więcej dobra może wnieść i lepiej można budować wspólne życie.
Drugi?
I tak mnie nie kocha. Po co się starać? Jeszcze zobaczy że mi zależy.
Oczywiście trochę przekoloryzowałam, ale co by Was zmotywowało do działania bardziej?
Kocham cię -to znaczy jesteś moim skarbem, jest ciężko teraz, ale wierzę, że damy radę, bo miłość zwycięża wszystko!
Nie kocham cię, ale jestem....dla mnie to przekaz, że staraj się...i ja będę tą orkę z tobą uprawiał.
Nie ma w tym ani radości ani nadziei...i to z obydwu stron.
Bo myślę, że osoba, która tak mówi -ma smutną i zrezygnowaną twarz. Wiem, że przeszłość wyrzeźbiła niejedną zmarszczkę na twarzy, ale SAMO PODEJŚCIE jest bardzo ważne. Dlaczego ludzie, którzy wierzą w sukces częściej wygrywają?
Od tych co mówią -mogę spróbować, ale nie widzę tego.....
Bo wiara jest bardzo ważna. I podejście i nastawienie. Uśmiech jest bardzo zaraźliwy:)
Tak samo jak przygnębiona mina.
To co, w każdym z nas są dwa wilki, bo nie ma tak, że jest jasna sytuacja.
Który wilk wygra w tobie?
Ten, którego będziesz karmił.

Dla jasności -ja powiedziałam mężowi po wyprowadzce, że go kocham. On o tym wiedział.
Pisałam potem też że nienawidzę go za to co mi zrobił. Ale nienawiść nie jest przeciewieństwem miłości.
Obojętność jest przeciwieństwem.
U nas emocje szalały i były wszystkie. Nie mam pojęcia jak on to wytrzymał i ja.
Na pewno dlatego, że on też mi powiedział, że mnie kocha najbardziej na świecie.
Ta świadomość wzajemnej miłości dodawała nam obydwu motywacje do tego, żeby nad sobą pracować.
Wiele przykrych słów usłyszał ode mnie. Może dlatego nie żałuję ich bo widzę że były potrzebne i mnie i jemu. Mi pozwoliły się oczyścić z emocji tłumionych latami a on zobaczył jak potworną mi ranę zadał. Chyba nie do końca zdawał sobie sprawy z konsekwencji i nie wierzył że odejdę.
Ale oprócz tych przykrych słów usłyszał też - ja też cię draniu kocham.
Wiedźmin

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: Wiedźmin »

marylka pisze: 03 kwie 2018, 14:00 Dziękuję rak.
I ja jestem pełna podziwu dla takich osób, które są w związku a zbierają " po łbie" [...]
Tylko mi chodzi o coś innego. Co innego jest mówić: kocham cię i chcę z tobą być [...]

Dla jasności -ja powiedziałam mężowi po wyprowadzce, że go kocham. On o tym wiedział [...]
Na pewno dlatego, że on też mi powiedział, że mnie kocha najbardziej na świecie [...]
Ale oprócz tych przykrych słów usłyszał też - ja też cię draniu kocham.
Marylko - ale ja przypuszczam co chciałaś powiedzieć.

Tylko że możesz w to wierzyć, bądź nie, ale po ludzku - to "miałaś szczęście".

Wygląda na to, że oboje byliście na tyle dojrzali by móc owo "kocham Cię" powiedzieć.
A zwłaszcza Twój mąż... bo skoro zdradził, znaczy że swego czasu miał dość...
Więc przezwyciężył owo"dość" by znów zawalczyć o Ciebie.

Tylko że większość z forumowiczów nie ma (nie miała takiego szczęścia) aby usłyszeć "KOCHAM CIĘ" - od partnera, który odchodzi... czy który zdradza... czy który ewidentnie pokazuje, że jedyne co go interesuje, to on sam i jego "szczęście".
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: marylka »

Aleks.
Ja myślę, że obydwoje mieliśmy tą ODWAGĘ, żeby to powiedzieć -Kocham Cię.
A dlaczego Ty nie chcesz też odważyć się na to wyznanie?
Domyślam się, że po zdradach, zranieniach i innych złych traktowaniach....chowasz się. Boisz się, że może zostaniesz znowu wyśmiany?
Jak długo chcesz się jeszcze bać?
Przecież wiadomo, że ją kochasz.
Twoje starania o odbudowę małżeństwa są największym tego dowodem!
Tylko zranienia doprowadziły do tego, że bezpieczniej siedzieć w skorupie, bo tam nikt Cię nie zrani.
A nie chcesz spróbować?
Może tym razem ruszy lawina....
Może i ona jest już zmęczona tą sytuacją...
Zresztą...ślubowałeś miłość.
I jeśli ją wyznajesz - to nie TY brzmisz dziwnie
Aleks -to nie do Ciebie. Tylko do każdego kto to czyta.
Piszesz, że miałam i ja i mąż szczęście bo dojrzali byliśmy.
Hahahaha -wyobrażasz sobie jaką ja kretynką dla siebie samej byłam jak niedługo po zdradzie mu powoedziałam że go kocham????
Masz pojęcie???
To nie była dojrzałość - to było szaleństwo!
I wstyd samej przed sobą, że na pośmiewisko się wystawiłam.
A jeszcze -jak rodzina się dowiedziała - uuuuuu!
Ale to osobny temat.
Jednak z Bogiem możesz góry przenosić!
I robisz swoje!
A reszta...się dzieje!
Nie ma co myśleć...no tak...ale wy to inaczej...wy lepiej....odważ się na to samo! Zaryzykuj tak samo!
Skosztuj jak to smakuje. Wyjdź ze skorupy, która Cię chroni przed zranieniem!
I żyj!
Pełnią życia!
A nie -męcz się.
Pozdrawiam.
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: rak »

Marylko

myślę, że się zgadzamy, co do ogółu. Ale pozwolisz, że trochę podrążę:
marylka pisze: 03 kwie 2018, 14:00 Co innego jest mówić:
kocham cię i chcę z tobą być. Widzimy, że mamy problem z komunikacją i innymi sprawami. Ale będę pracował nad sobą. Mam nadzieję, że to zaowocuje w naszej wspólnej przyszłości.
I robię swoje.
A co innego powiedzieć:
Wróciłem. Ale nie wiem czy cię kocham. Nie wiem czy w ogóle kiedykolwiek cię pokocham. Będę robił swoje i zobaczymy.
myślę, że w konkretnym przypadku pies jest pogrzebany w komunikacji i w używaniu, bądź nadużywaniu słów kocham Cię. Do tego tak naprawdę to powinien odnieść się Ukasz, ale jak go czytałem, to cały czas słyszałem, że chce kochać, stara się, jest to najważniejsza dla niego relacja w życiu, ale najnormalniej w świecie poprzednie lata / zachowania wypaliły ciepłe uczucia (w tym sensie brak miłości), co w sytuacji (około)zdrady nie jest takie niezwykle. Jednak postawa i zachowanie opisywane są przez Twój powyższy pierwszy przypadek. Jego praca więc polega więc nawet nie tyle na zmianie postawy, ale nawet na odbudowaniu w sobie ciepłych uczuć, mimo odrzucenia drugiej strony...
Słowa Kocham Cię nie są (nad)używane w jego wydaniu, co ciekawe jest zgodne zresztą z listą Zerty, może prosto chronić siebie, b. poważnie ważyć te słowa, albo po prostu nie rzucać nimi w twarz drugiej stronie jak nie jest na nie gotowa i może zrozumieć je opatrznie - kochasz mnie to znaczy mogę robić co chcę ... (też ich kiedyś nieopatrznie użyłem).
Z drugiej strony ja w ostatnich paru dniach wielokrotnie usłyszałem od żony, że mnie kocha, ale zrozumienie tych słów jest u nas jednak diametralnie różne. Dla mnie przebija z tych słów emocjonalność, nie odbieram tego jako wyrażenie swojej woli, ale raczej zależności od swoich obecnych emocji. Przyjemne to nie powiem, ale równie niepokojące...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: nałóg »

Marylka,miałaś szczczęście że Bóg postawił Ci na drodze konkretnych ludzi .Właśnie tych a nie innych w najostrzejszej fazie kryzysu.Pamiętaj......PD
Wiedźmin

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: Wiedźmin »

marylka pisze: 03 kwie 2018, 19:38 Aleks.
Ja myślę, że obydwoje mieliśmy tą ODWAGĘ, żeby to powiedzieć -Kocham Cię.
A dlaczego Ty nie chcesz też odważyć się na to wyznanie?
Domyślam się, że po zdradach, zranieniach i innych złych traktowaniach....chowasz się. Boisz się, że może zostaniesz znowu wyśmiany?
Jak długo chcesz się jeszcze bać? [...]
Marylko - odwaga odwagą... ale przed odwagą muszą iść: chęć i decyzja
Wiele dziewczyn na tym forum bardzo by chciało usłyszeć to, co Ty miałaś szczęście usłyszeć...

Jednak zamiast tego, oglądają kolejne zdjęcie nowego dzidziusia... spłodzonego przez męża z kowalską...

Co do mnie - nie - akurat nigdy nie byłem wyśmiewany przez żonę... różne były zachowania, ale odrobina wzajemnego szacunku zawsze nam towarzyszyła.

Czy się chowam? Nie - nie wiem... chyba przeciwnie, to ja zawsze wyciągałem rękę - ja zaproponowałem mediację - pokazywałem, że czekam i że jest dla mnie ważna / najważniejsza.
marylka pisze: 03 kwie 2018, 19:38 Przecież wiadomo, że ją kochasz.
;) tak? hmm... OK :D
marylka pisze: 03 kwie 2018, 19:38 Tylko zranienia doprowadziły do tego, że bezpieczniej siedzieć w skorupie, bo tam nikt Cię nie zrani.
Ja i skorupa? :P ;) hmm... jestem chyba jednym z bardziej otwartych i frywolnych użytkowników forum ;)
(moderacja pewnie może wiedzieć coś więcej na ten temat) ;) :D :P
marylka pisze: 03 kwie 2018, 19:38 A nie chcesz spróbować?
Nie - nie chce... - o tak się męczę - dla zasady :P ;)
ODPOWIEDZ