Jak wrócić i być szczesliwym

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: inga »

Przeczytałam wszystkie posty w tym temacie. Świetny pomysł miałaś Niezapominajko, na jego stworzenie. Również jestem wdzięczna wszystkim osobom, które się w nim udzielają i dzielą swoim doświadczeniem, mądrością.

Co do problemów, o których wspomniała w powyższym poście Marylka, u mnie najbardziej - czy on (mąż) na prawdę się z niej (kowalskiej) "wyleczył.. czy na prawdę (jak powiedział/mówi) ona jest mu całkowicie obojętna. Wiem, ze to wynika z mojego (zawsze kulejącego) poczucia wartości.. Ale bardzo mnie to dręczy.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: marylka »

Inga.
Ja posłuchałam kaznodziejów. W tej kwesttii najwięcej wzięłam od O. Szustaka. Powiedział,, że mężczyzna -jak mówi nie to z reguły znaczy NIE.
Tego samego niestety nie da się zawsze powiedzieć o paniach. My bardziej doszukujemy się drugiego dna.
Jeżeli mąż Ci powiedział że sprawa zamknięta? Po co jątrzyć? Co Ci to da?
Mąż widzi wiecznie smutną żonę. Warto?
Poza tym -spójrzmy na fakty - to CIEBIE wybrał i z TOBĄ jest.
I to jest pewne, że z Tobą jest, bo mu po prostu lepiej. Bo kowalską przegonił.
Przemyśl;)
Pozdrawiam:)

Polecam Akrobatykę Małżeńską o. Szustaka.
Tam jest o 5 językach miłości też o których wspominała GosiaH. I wiele cennych informacji dla małżonków
udasiek
Posty: 149
Rejestracja: 15 lip 2017, 9:59
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: udasiek »

inga pisze: 27 mar 2018, 12:47 Wiem, ze to wynika z mojego (zawsze kulejącego) poczucia wartości
ingo jeżeli mogę się podzielić... bo również mam z tym problem mimo tego co Marylko mówisz (jest ze mną, mówi że kocha - supcio ;) trzeba uwierzyć i nie analizować). Wydaje mi się bowiem że to nie jest nawet kwestia tego co czuje do mnie mąż - ja, mając zawsze jakieś głębokie niezadowolenie z siebie, a jeszcze obrywając ranę w takie czułe dla mnie miejsce ( :evil: wie gdzie uderzyć! ) - nie potrafię do końca uwierzyć w słowa męża, nie potrafię się nimi nasycić. Tak bym chciała zapchać tą moją dziurę swojej "bezwartości" słowami i miłością męża ale to się chyba nie da... Dopytuję się czy mnie kocha, i już słysząc że tak, wewnętrznie neguję je ("ale jak to???").
Bez zbudowania "od wewnątrz" swojego poczucia wartości chyba nie da rady: ciągle chcę słyszeć ale nie wierzę! i tym oto sposobem wykończę ("wyssę") mojego biednego, kochającego mnie przecież, męża... będę chciała więcej i więcej a on się zacznie bronić przed taką łapczywością.
Nieraz mi się udaje poradzić sobie tak jak słyszałam u Szustaka i Pawlukiewicza - mam nadzieję że to nie będzie bardzo bluźniercze - tak jakby anioł do mnie przyszedł lub nawet sam Pan Bóg do mnie mówił:

"Zdrowaś ......." - Ave, witaj! cieszę się że cię widzę! ....., (tu akurat mam nawet dużą zbieżność imion ;) )
"gratia plena" - przecież każda kobieta jest pełna gracji, czemu by nie ja też!
"Pan z tobą" - no przecież wiadomo że Pan Bóg ZAWSZE stoi za mną, ze mną jest!
"błogosławionaś między niewiastami" - no TAK! przecież jestem Bożym dzieckiem, Bożą córką! przecież muszę być wartością skoro tak jest! jestem - nie lepsza, nie gorsza, jestem wyjątkowa, bez porównania (też do kowalskiej ;) ), jedyna (nie w sensie wywyższania się), jeżeli Pan Bóg mnie kocha to czemu chcę ciągle wiedzieć lepiej?
"i błogosławiony owoc" - no tu wystarczy że spojrzę w myśli na te owoce :) ale nie tylko dzieci - to co tworzę, co daję, to zależy ode mnie. To mogą być dobre owoce jeżeli tylko zapragnę, nawet nie jakieś hipergenialne ale to po prostu jak ja oddziałuję na najbliższe otoczenie, to mogą być te dobre owoce.

Nie wiem czy to ma sens... mi pomaga :)

A na to co czuje mąż i tak bezpośredniego wpływu nie mam, mogę poniekąd "oddziaływać", zwiększać swoje "szanse" poprzez... akceptację siebie i dbanie o swój spokój (a w konsekwencji męża) i dobre samopoczucie (tj uśmiech, czyli to co mężczyźni u kobiet lubią chyba najbardziej :) )

Jeszcze do Marylki - film "Chata" rzeczywiście wstrząsający, daje do myślenia, dzięki Marylko za polecenie i polecam każdemu kto się zastanawia jak to z tym przebaczeniem jest...
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: marylka »

Uważam, że film CHATA -lub książka -jak kto woli jest obowiązkowa dla każdego, kto ma problemy z przebaczeniem.
Na mnie ten film wywarł ogromne wrażenie.
Skłonił do refleksji: kim ja jestem, że śmiem oceniać zachowanie drugiego człowieka/potępiać go?
Jestem z nim przez spory, ale jednak - tylko ułamek jego życia i twierdzę, że wiem o nim wszystko?
Żeby go zaszufladkować?
Zobaczyłam siebie jako ofiarę i krzywdziciela..
Jeśli możecie -proszę - obejrzyjcie.
GosiaH
Posty: 1062
Rejestracja: 12 gru 2016, 20:35
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: GosiaH »

udasiek pisze: 27 mar 2018, 17:31 ciągle chcę słyszeć ale nie wierzę! i tym oto sposobem wykończę ("wyssę") mojego biednego, kochającego mnie przecież, męża... będę chciała więcej i więcej a on się zacznie bronić przed taką łapczywością
udasiek, że tak powiem, chwała Panu, że masz tego świadomość!

Skoro nie ma słów męża, które potrafią cię uspokoić, może trzeba znaleźć inną metodę ?

Mój mąż i ja wracaliśmy do siebie .. a, chyba z rok.
O, wtedy go "testowałam".
Ale odkąd zadecydowałam, że buduję, to ani słowa!
Ja się po prostu pilnuję. Bo chcę ! To jest mój wybór i moja droga.
I tak od ok 3 lat (tyle razem mieszkamy znowu).
Trudne, ale, wg mnie, to buduje.
"Nie mów ludziom o Bogu kiedy nie pytają, żyj tak, by pytać zaczęli" św. Jan Vianney
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: marylka »

Do poczucia własnej wartości dodam -bo o tym też chciałam napisać, że trzeba o siebie dbać!
Ja wyznaję zasadę, że jeśli coś mi się nie podoba a można to zmienić -to zmieńnian!
I nie biadolę. Kreuję swoje życie.
To chodzi o wygląd, o pracę i wszystkie sfery życia.
A dbać o siebie, to też zatroszczyć się o sen, dobrą książkę czy inne hobby.

Na krokach czytałam: Jesteś córką Króla.
Więc jak księżniczka się czuję:)
Kiedyś widziałam film: matka przygotowuje butelkę do karmienia, nastawia pralkę, tata przykrywa kocykiem śpiące niemowlę, otwiera okno - wietrzy pokój.
Rodzice symbolizują Boga.
On się nami opiekuje, wie, czego, kiedy i ile nam potrzeba. Chce, żebyśmy Mu ufali. Jak to dziecię
Czyż to nie podnosi poczucia własnej wartości?
I jeszcze...Bóg nie mógł się mylić!
Stworzył mnie DOKŁADNIE taką w sam raz jaką miałam być!
:)
udasiek
Posty: 149
Rejestracja: 15 lip 2017, 9:59
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: udasiek »

GosiaH pisze: 27 mar 2018, 18:09 Ale odkąd zadecydowałam, że buduję, to ani słowa!
Ja się po prostu pilnuję. Bo chcę ! To jest mój wybór i moja droga.
Gosiu Twoje wpisy to dla mnie plaster :)

ingo posłuchaj:
https://www.youtube.com/watch?v=AF-zrRkljR8
niekoniecznie powiąż to z depresją, ale jest tam trochę o przeżyciu straty - trochę mi się to wiąże z poczuciem własnej wartości
inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: inga »

Dziękuję Udasiek. Ja kiedyś chorowałam na zaburzenia depresyjne eh, teraz czuję że znów wpadam w to [...] Ale jestem bardziej świadoma tego co się ze mną dzieje. Niestety kilka strat już w życiu przeżyłam. Zawsze odreagowuje z opóźnieniem.. Najpierw jest jakaś mobilizacja, działanie, a potem nagle jakby akumulator się wyczerpał i nic nie chce działać..
Ostatnio zmieniony 28 mar 2018, 21:45 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: nawet niepełne brzydkie słowa nie są u nas lubiane
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: marylka »

Rozumiem Cię inga. Ja mam podobnie -jak jest zagrożenie czy coś- to mobilizuję wszystkie siły i działam! Nie zastanawiam się nad swoimi emocjami czy uczuciami. A potem, gdy już zagrożenie minie - opadam, często płaczę i wtedy dopiero uczucia zaczynają się odzywać. Jestem wyczerpana jak po mega wspinaczce..
Ja też zaliczyłam mega zjazd i dół psychiczny. Pamiętam, że leżałam i po prostu nie mogłam wstać! To był okropny czas. Moje dzieci pytały czy coś tam im zrobię a ja tylko powtarzałam -zaraz.
Cały czas w głowie sobie powtarzałam -rusz się, życie toczy się dalej, weź się w garść i....leżałam!
Co ciekawe -do pracy normalnie chodziłam i wg. mnie normalnie funkcjonowałam. Dopiero po powrocie do domu -ostatkiem sił na łóżko trafiałam.
Dlatego piszę, że ja MUSIAŁAM się wyprowadzić. Wszystko w tym domu mnie przybijało.
Jak się podniosłam?
Stawiałam sobie codziennie maleńkie zadania.
Takie na pół godziny. I musiałam je wykonać. To dotyczyło codziennych spraw do załatwienia -nic wielkiego. Dosłownie mówiłam do siebie : złaź z kanapy!
Potem.....jak miałam lub czuję, że zaczyna mnie takie ogarniać -to nie pozwalam na to!
Już drugi raz w taki stan się nie wprowadzę.
Mi pomaga modlitwa ale też mega optymizm:)
Lubię sobie pomyśleć, w takich chwilach że teraz to jest ciężko, ale za rok np. wyjadę stąd. Na wyspy. Będę miała super wakacje. I np dzisiaj mogę sobie już kupić strój kąpielowy...albo nie, bo muszę do niego schudnąć -więc zabieram się za dietę. I solidną pracę, żeby zarobić i zorganizować wakacje.
Taki przyziemny przykład podałam, ale czemu nie? Najważniejszy jest CEL. Wyznaczyć sobie, oderwać myśli od zamartwiania się i rozkładania na części pierwsze. To nic nie daje, bo mleko i tak się już wylało, a tylko wgniata człowieka w ziemię.
PRZEKIEROWAĆ MYŚLI
Mi to bardzo pomogło.
A co do poczucia własnej wartości....mieliśmy spotkanie w realu na krokach. Zobaczyłam naprawdę piękne dziewczyny i mega przystojnych facetów.
Wtedy zrozumiałam: że skoro oni też są zdradzeni i odrzuceni przez współmałżonków - to to nie chodzi o urodę czy figurę.
Przestałam myśleç w stylu: gdyby tu było więcej a tu mniej...Oczywiście nie od razu. Ale pomału to mijało
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: marylka »

Chciałam poruszyć jeszcze jedną kwestię.
Po pewnym czasie separacji - bardzo fajny mój mąż się zrobił. Ja też się uspokoiłam -dużo pracy włożyłam na krokach, żeby dojść do ładu sama ze sobą i odkryć emocje-nazwać je po to, żeby nad nimi zacząć panować.
Nawet fajnie nam się dogadywało -o niebo lepiej niż w małżeństwie!
Nawet staliśmy się przyjaciółmi!
Jednak...ja wiedziałam, że nie będziemy razem.
Dlaczego?
Zdałam sobie sprawę, że nie mogę być z nim, bo obcował z inną kobietą.
Napawało mnie to odrazą wręcz obrzydzeniem.
Dlatego - psychicznie potrafiliśmy się dogadać. Natomiast o zbliżeniu cielesnym czy dotyku -nie było mowy.
Ciągle miałam w uszach jakie kobiety woli -zdecydowanie nie mój obraz to był.
Jak mnie gdzieś chciał dotknąć -to mnie w środku wysztywniało.
Po jakimś czasie potrafiliśmy za rękę chodzić. I to było wszystko na co mogłam pozwolić.

W tym czasie dużo już przerobiłam na krokach. Miałam już inne postrzeganie człowieka.
Często zadawane tam były pytania o moją sferę seksualną, cielesną.
I były pytania przeróżne.
Wiedziałam, że idealnie nie było i u mnie....no ale JA NIE ZDRADZIŁAM!
I to był mój główny argument, że jednak jestem lepsza.
Do czasu.
Zafascynowała mnie historia Dawida. Na pewno znacie. I uderzyło mnie kiedyś kazanie. Jak przyszedł do niego Anioł i powiedział: "dałem ci" ...i tu wymieniał. "A jakby ci było mało to bym ci dał więcej A ty obcowałeś z Betszebą i wysłałeś na pewną śmierć jej męża Uriasza"
Sorki, nie przytaczam słowo w słowo. Ale tak ogólnie napisałam z pamięci.
Dawid mógł powiedzieć...no tak...ale jakie ja miałem dzieciństwo...a potem....uciekałem niewinnny przed królem...i inne. Miał swoje argumenty i nawet były prawdziwe!
A on -krótko -ZGRZESZYŁEM.
KONIEC KROPKA.
Bez ALE.
Wtedy Bóg mu wybaczył.
Jakoś to przeniosłam na siebie...
Poszerzyłam te pytania odnośnie cielesności i sfery seksualnej. Odpowiedziałam sobie na nie szczerze. I zrozumiałam - ja też mam wiele na sumieniu względem męża. WIELE.
a to że nie zdradziłam fizycznie......to Bóg mnie ustrzegł przed tą głupotą. I tu byłam może bardziej zwycięska ale nie że - lepsza!
Zdrada męża zatrzymała być może moją zdradę!
Bo w porę oprzytomniałam i zobaczyłam do czego mogą doprowadzić niewinne z pozoru czyny.
A Jezus jasno powiedział...kto pożądliwie spojrzał -już popełnił cudzołóstwo.

Może przydadzą się Wam te pytania;
Czy mąż był moim pierwszym mężczyzną?
Czy zaczęłam współżycie z mężem PO ślubie?
Czy kiedykolwiek oglądałam filmy/zdjęcia o tematyce pornograficznej?
Czy oglądałam też filmy/zdjęcia z mężem? Pozwalałam na to i nie robiłam z tego nic wielkiego?
Czy kiedykolwiek się masturbowałam?
Czy fantazjowałam na temat innych mężczyzn?
Czy kochając się z mężem wyobrażałam sobie, że jest to ktoś inny?
Czy zauroczył mnie inny kolega - z pracy na przykład?
Czy nie chciałam go poderwać i zwrócić jego uwagę na siebie? Jakie miałam zamiary? Czy on był żonaty?
Czy pozwalałam sobie na pikantne dowcipy lub śmiałam się głośno z takich?

Mi tego typu pytania pomogły. Zdałam sobie sprawę, że nie tylko mąż jest nieczysry. Ja również.
I odłożyłam kamień, który zawsze trzymałam w pogotowiu.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: Pavel »

marylka pisze: 29 mar 2018, 13:24 Mi tego typu pytania pomogły. Zdałam sobie sprawę, że nie tylko mąż jest nieczysty. Ja również.
I odłożyłam kamień, który zawsze trzymałam w pogotowiu.
Mam bardzo podobne przemyślenia, zresztą już o tym pisałem.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Wiedźmin

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: Wiedźmin »

marylka pisze: 29 mar 2018, 13:24 [...] a to że nie zdradziłam fizycznie......to Bóg mnie ustrzegł przed tą głupotą.
I tu byłam może bardziej zwycięska ale nie że - lepsza! [...]
Dzięki Marylko że piszesz...
Lepsza? Też nie czuję się lepszy...
.... chyba dość ciężko czuć się lepszym, dźwigając wielkie poroże :P :D ;)

A jakie były kolejne etapy fizycznego zbliżania się?
Trzymanie za rękę... a potem?
Jonasz

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: Jonasz »

Aleksander pisze: 29 mar 2018, 19:51
marylka pisze: 29 mar 2018, 13:24 [...] a to że nie zdradziłam fizycznie......to Bóg mnie ustrzegł przed tą głupotą.
I tu byłam może bardziej zwycięska ale nie że - lepsza! [...]
Dzięki Marylko że piszesz...
Lepsza? Też nie czuję się lepszy...
.... chyba dość ciężko czuć się lepszym, dźwigając wielkie poroże :P :D ;)

A jakie były kolejne etapy fizycznego zbliżania się?
Trzymanie za rękę... a potem?
Aleksandrze ostrzegam fizyczne zbliżanie się z wielkim porożem, zastanów się czy by Ci nie przeszkadzał.
Żebyś sobie sam nie zrobił krzywdy tak jak ja...
Jonasz

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: Jonasz »

marylka pisze: 29 mar 2018, 13:24 Czy mąż był moim pierwszym mężczyzną?
marylka pisze: 29 mar 2018, 13:24 Czy fantazjowałam na temat innych mężczyzn?
Marylko prośba czy mogłabyś napisać trochę na te temat, a może inna dziewczyna pomoże.
Pytanie jak to może negatywnie wpłynąć na sferę intymna w małżeństwie. Czy to poważne zranienie.
A drugie dotyczące fantazjowania. Dlaczego w ogóle to ważne i na przytoczonej liście. Dlaczego do rozrachunku?
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak wrócić i być szczesliwym

Post autor: marylka »

Z tym porożem to też była ciężka sprawa u mnie.
Najpierw to był mój problem - że doprawił mi rogi.
Czułam się poniżona barrrrrrdzo. Ale na krokach po pracy -poradziłam z tym sobie. Jak pisałam -widziałam też jego przemianę. Gdyby tego nie było -nie dałabym rady wrócić. Wybaczyłam mu i nie mam z tym problemu.
Ale pamiętam jak byłam jeszcze przed rozstaniem na spotkaniu Sychar w realu.
Była tam taka para. On otwarcie mówił że ją zdradził, ona bez reakcji słuchała go. Oni już to przerobili i wrócili do siebie i dawali świadevtwo. Wtedy sobie pomyślałam, że ja bym tak nie potrafiła jak ona. W ogóle miałam w głowie porzekadła, że jak raz poleciał to i drugi też.....
Dlatego o tym piszę, bo nie wszyscy mnie rozumieją i pochwalają, że wróciłam do męża.
Rodzina się podzieliła.
Znajomi też.
Część uważa mnie za naiwną idiotkę, która pozwoliła po zdradzie mężusiowi wrócić i jeszcze mu gotuje i wszystko.
Więc - z rogami teraz to mają inni problem. Na szczęście nie wszyscy.
Rozumiem ich ale nie tłumaczę się.
Publicznie natomiast trzymamy się za rękę i spędzamy czas całą rodziną i myślę, że to jest najlepszy przykład.
A nie WYKŁAD.
Muszę jednak przyznać, że początkowo też czułam pewien wtyd z tego powodu, że mu wybaczyłam?
Nie.
No właśnie: co powiedzą ludzie?
Ja sama byłam święcie przekonana, że po tym co zrobił -NIGDY nie wrócę.
Ha, tyle wiemy o sobie ile nas sprawdzono - powtórzę za poetą.
Ja musiałam coś wybrać. Właściwie teraz jak o tym myślę, to nie miałam innego wyboru. Widzę szczęśliwe dzieci, skaczą po nas jak małpki, zbudowaliśmy na nowo dom. Na silnym BOŻYM fundamencie. Więc - co tu wybierać? Szczęście dzieci/rodziny a opin8a pybliczna?
Więc wzrok innych jest mi obojętny.
To nie ich życie tylko moje.
Zresztą -tak jak i wszędzie -jedni są ZA inni PRZECIW.
Trochę rozumiem co to znaczy -UMRZEĆ DLA ŚWIATA.
Na szczęście moja rodzina uwierzyła już w dobre intencje męża. Wtedy go do domu nie wpuścili jak chciał ponoć przeprosić. Długo i dużo pracował na zdobycie ich zaufania również.
ODPOWIEDZ