Nie mam bladego ani zielonego pojęcia jak moje zmagania wpływają na pierwiastki, niezależnie od ich proweniencji ani położenia... pojęć w innej kolorystyce także nie posiadam ... za to Reguły to RegułyPantop pisze: ↑21 kwie 2022, 7:40Serio?Ruta pisze:Znam już reguły tej walki, ale nie jest łatwiej.
Opisz proszę jak Twe zmagania wpływają na pierwiastki zła na wyżynach niebieskich.
W sposób jawny się czepiam, bo może dlatego że obiecałem sobie z przyjacielem po jego przyjeździe spalić po exluzywnym cygarze - obaj jesteśmy nałogowcami a ostatnie cygaro paliliśmy razem ok 6 lat temu. Przyjedzie w lato.
To. Lub następne.![]()
![]()
![]()
![]()
3M się Ruta.
ps adwokata diabła:
się nie przejmuj ani nic, bowiem nauka twierdzi że do 7 papierosów dziennie to nie nałóg![]()
![]()
![]()

Pierwsza jest najbardziej absurdalna, ale za to działa. Zawsze. Wygrasz tylko jeśli przegrasz. Na dzień dobry ogłaszam kapitulację, kładę się na ziemi i nie ruszam. Wołam pomocy. Pomoc przychodzi. Koniec meczu. Klapa jak nic ale i tak rozlegają się wiwaty. W amerykańskim filmie dostałbym jeszcze monetę okolicznościową na 20 rok trzeźwości od dziadka mojego sponsora, a całość zostałaby okraszona jakąś pouczającą przemową. Tak do bólu amerykańską, że aż powodująca mdłości i konwulsje w każdej hardej słowiańskiej duszy, co takiego cukru organicznie nie trawi. Może powinnam wychodzić z nałogu za oceanem? Jedna przemowa i nigdy już nie sięgnęłabym po papierosa. Nawet Marek Hłasko w Stanach wytrzeźwiał... czy w tym czasie palił biografowie nie wspomnieli.
Znajomość reguł ma tylko jeden mankament. Że chętnie by się je zastosowało...jutro. A tymczasem mecz jest taki fajny, czy wygrywasz czy przerywasz, emocje są przednie.
Zastosowałam reguły "dziś", tj. 19 kwietnia. Trzeba kochać się miłością twardą. To reguła dwa. Też działa. Pomoc przyszła. Mecz zakończył się na wyniku 3:1. Moją przegraną. Zażywasz -przegrywasz, wchodzisz na ring - obrywasz. Taki tam wierszyk okolicznościowy. Jak grasz ze swoim nałogiem, każdy mecz jest ustawiony. Wierszyków i powiedzonek tyle, prawdziwe, proste, zrozumiałe, a człowiek dalej głupi. Zejdźże już kobieto z tego boiska. No złażę...
Niby już widownia się rozeszła, szatnie opustoszały, ale jeszcze uporczywie dzwoni trener drużyny przeciwnej i pyta: a może mała dogryweczka? Mówię grzecznie: dziękuję, już się nie bawię. Nie odpuszcza, przechodzi na komunikację niewerbalną, odzywa się takim niemal pieszczotliwym uczuciem w płucach i obiecuje, że to minie, jak tylko wlezę na murawę. Karne sobie poćwiczymy, albo strzelimy meczyk towarzyski. Jeden przecież nie zaszkodzi.
Pokornie idę trzasnąć się w kałużę. Tatoooooo!!!
A pierwiastki? - spytasz... Dzisiaj potęgujemy
