Chwała Bogu:)
: 25 lut 2019, 19:11
Mam na imię gosha i od 26 lat jestem sakramentalną żoną. Nasze małżeństwo nie było najłatwiejsze, chociaż nie brakowało w nim szczęśliwych chwil. W dużym skrócie byłam bardzo uzależniona od męża, on natomiast był bardzo niestabilny emocjonalnie. We wrześniu 2010 roku, po 18 latach małżeństwa mój mąż po wielkiej awanturze, przyznał się do romansu z koleżanką z pracy.
Postawiony przed wyborem, zdecydował o odejściu od rodziny.
Pierwsze tygodnie po jego wyprowadzce, były pełne niedowierzania tego co się stało, ale też nadziei, że może przemyśli i wróci. Potem przyszła depresja z rozdzierającym poczuciem tęsknoty. Cierpiał również nasz wówczas 17 letni syn. Po roku od rozstania z mężem, zaczęłam spotykać się z innym mężczyzną, chciałam jak najszybciej zapomnieć o dawnym życiu.
Nie widziałam w tym nic złego, przecież dużo osób tak robi. Z upływem czasu zaczęły narastać problemy z synem, przestał chodzić do szkoły, znikał z domu, stał się opryskliwy. Rozmowy z psychologiem, pedagogiem szkolnym, dyrektorem nie przynosiły żadnego rezultatu. Wyczerpałam wszystkie swoje pomysły, na męża nie mogłam liczyć, ograniczał się do przelewu ustalonej kwoty na konto. Traciłam dziecko…
I wtedy pojawiła się myśl o Panu Bogu. Tylko Jego nie prosiłam o pomoc. Na poziomie rozumu, podjęłam decyzję o życiu z Panem Bogiem, nie czułam żadnych emocji. Nie wiem, też skąd wtedy wiedziałam, że muszę zrobić porządek w moim życiu, że muszę i chcę poukładać je według tego co mówi Chrystus. Przypomniałam sobie przykazania.
Zakończyłam dwuletni, grzeszny związek. Zaczęłam chodzić w niedziele na mszę św., odmawiać różaniec i codziennie czytać fragment Pisma Świętego (chociaż nic z niego nie rozumiałam). Wiedziałam też, że mam być wytrwała, że to moja ostatnia szansa. Przeszukując Internet znalazłam stronę Wspólnoty Trudnych Małżeństw Sychar, zaczęłam czytać posty, a po jakimś czasie dołączyłam do Ogniska w Kielcach.
We wspólnocie otrzymałam ogromne wsparcie i zrozumienie, a jednocześnie pomoc duchową. Mogłam rozmawiać o moich wątpliwościach, dzielić się problemami, wypłakiwać żale, ale również prostować moje myślenie na temat Pana Boga, mojego istnienia na świecie, sakramentu małżeństwa i wielu, wielu innych ważnych życiowo spraw. Na terapii obejrzałam, opłakałam, zaakceptowała i pożegnałam swoją przeszłość. Z pomocą Boga i ludzi zaczęłam zmieniać swoje życie.
Po czterech latach od rozstania mąż wystąpił o rozwód. Modlitwa Wspólnoty dodawała mi sił, kiedy na sali sądowej broniłam naszego małżeństwa. Sąd orzekł separację. Mąż był wściekły, chciał zakładać nową rodzinę, a taki wyrok pomieszał mu plany.
11 kwietnia 2016r. (to najważniejszy dzień w moim dorosłym życiu), klęcząc przed Najświętrzym Sakramentem, przygniatana przez problemy z synem, poddałam się Bogu, przestałam się szarpać i mocować, a Jezus zanurzył mnie w Swojej Miłości i Miłosierdziu. Pokazał jak bardzo mnie kocha, i jak bardzo dla Niego jestem ważna, i że w ten sposób kocha każdego człowieka, również mojego męża i kobietę z którą mieszka.
To uczucie wszechogarniającej Miłości było tak potężne, że prawie nie do uniesienia. Pokazał mi też moje grzechy, nie po to by mnie oskarżyć i pognębić, ale po to by mnie z nich podnieść. Po tym spotkaniu nic już nie było takie samo jak wcześniej. Pan Bóg dostał zgodę na realizację Jego planu odnośnie mojego życia.
Kilka miesięcy później, po 6 latach od rozstania, przypadkiem spotkałam męża, a on poprosił o szansę na powrót. Od tej pory minęło już dwa i pół roku, jesteśmy razem, budujemy nasze małżeństwo na nowo, na najmocniejszym fundamencie - na Panu Bogu. Relacje z synem dawno nie były tak dobre, w ubiegłym roku ukończył studia i rozpoczął dorosłe życie. A my z wdzięcznością w sercach, otwieramy Ognisko WTM Sychar w miejscowości, w której mieszkamy, przekonani o tym, że każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania. „Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego” Łk 1,37
Postawiony przed wyborem, zdecydował o odejściu od rodziny.
Pierwsze tygodnie po jego wyprowadzce, były pełne niedowierzania tego co się stało, ale też nadziei, że może przemyśli i wróci. Potem przyszła depresja z rozdzierającym poczuciem tęsknoty. Cierpiał również nasz wówczas 17 letni syn. Po roku od rozstania z mężem, zaczęłam spotykać się z innym mężczyzną, chciałam jak najszybciej zapomnieć o dawnym życiu.
Nie widziałam w tym nic złego, przecież dużo osób tak robi. Z upływem czasu zaczęły narastać problemy z synem, przestał chodzić do szkoły, znikał z domu, stał się opryskliwy. Rozmowy z psychologiem, pedagogiem szkolnym, dyrektorem nie przynosiły żadnego rezultatu. Wyczerpałam wszystkie swoje pomysły, na męża nie mogłam liczyć, ograniczał się do przelewu ustalonej kwoty na konto. Traciłam dziecko…
I wtedy pojawiła się myśl o Panu Bogu. Tylko Jego nie prosiłam o pomoc. Na poziomie rozumu, podjęłam decyzję o życiu z Panem Bogiem, nie czułam żadnych emocji. Nie wiem, też skąd wtedy wiedziałam, że muszę zrobić porządek w moim życiu, że muszę i chcę poukładać je według tego co mówi Chrystus. Przypomniałam sobie przykazania.
Zakończyłam dwuletni, grzeszny związek. Zaczęłam chodzić w niedziele na mszę św., odmawiać różaniec i codziennie czytać fragment Pisma Świętego (chociaż nic z niego nie rozumiałam). Wiedziałam też, że mam być wytrwała, że to moja ostatnia szansa. Przeszukując Internet znalazłam stronę Wspólnoty Trudnych Małżeństw Sychar, zaczęłam czytać posty, a po jakimś czasie dołączyłam do Ogniska w Kielcach.
We wspólnocie otrzymałam ogromne wsparcie i zrozumienie, a jednocześnie pomoc duchową. Mogłam rozmawiać o moich wątpliwościach, dzielić się problemami, wypłakiwać żale, ale również prostować moje myślenie na temat Pana Boga, mojego istnienia na świecie, sakramentu małżeństwa i wielu, wielu innych ważnych życiowo spraw. Na terapii obejrzałam, opłakałam, zaakceptowała i pożegnałam swoją przeszłość. Z pomocą Boga i ludzi zaczęłam zmieniać swoje życie.
Po czterech latach od rozstania mąż wystąpił o rozwód. Modlitwa Wspólnoty dodawała mi sił, kiedy na sali sądowej broniłam naszego małżeństwa. Sąd orzekł separację. Mąż był wściekły, chciał zakładać nową rodzinę, a taki wyrok pomieszał mu plany.
11 kwietnia 2016r. (to najważniejszy dzień w moim dorosłym życiu), klęcząc przed Najświętrzym Sakramentem, przygniatana przez problemy z synem, poddałam się Bogu, przestałam się szarpać i mocować, a Jezus zanurzył mnie w Swojej Miłości i Miłosierdziu. Pokazał jak bardzo mnie kocha, i jak bardzo dla Niego jestem ważna, i że w ten sposób kocha każdego człowieka, również mojego męża i kobietę z którą mieszka.
To uczucie wszechogarniającej Miłości było tak potężne, że prawie nie do uniesienia. Pokazał mi też moje grzechy, nie po to by mnie oskarżyć i pognębić, ale po to by mnie z nich podnieść. Po tym spotkaniu nic już nie było takie samo jak wcześniej. Pan Bóg dostał zgodę na realizację Jego planu odnośnie mojego życia.
Kilka miesięcy później, po 6 latach od rozstania, przypadkiem spotkałam męża, a on poprosił o szansę na powrót. Od tej pory minęło już dwa i pół roku, jesteśmy razem, budujemy nasze małżeństwo na nowo, na najmocniejszym fundamencie - na Panu Bogu. Relacje z synem dawno nie były tak dobre, w ubiegłym roku ukończył studia i rozpoczął dorosłe życie. A my z wdzięcznością w sercach, otwieramy Ognisko WTM Sychar w miejscowości, w której mieszkamy, przekonani o tym, że każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania. „Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego” Łk 1,37