Wstawiennictwo Sługi Bożego Wenantego Katarzyńca
: 23 lut 2020, 14:08
Szczęść Boże,
piszę to świadectwo na chwałę Sługi Bożego Wenantego Katarzyńca oraz ku pokrzepieniu ducha wszystkim, którzy zmagają się z wątpliwościami odnośnie spraw finansowych w małżeństwie, które po odejściu małżonka/i staja się- obok traumy rozstania- ważnym elementem codziennego życia.
Mąż odszedł w 2012 roku do dużo młodszej kochanki. Prowadził dobrze prosperującą firmę, ja pomagałam w firmie, miałam tez swoją pracę na posadzie państwowej oraz skromne dochody z własnej drobnej działalności. Powodziło nam się bardzo dobrze finansowo. Gdy mąż odszedł zostałam w dużym domu, ze skromnymi dochodami.
Byłam przerażona sytuacją- jak każdy tutaj na forum-jak sobie poradzę, z czego utrzymam Dzieci, dom.
Wiedziałam, że muszę działać szybko i zadbać, aby mąż nie przepuścił całego naszego dorobku z kochanką, żebyśmy ja i dzieci ( a może i on w przyszłości) nie zostali "pod mostem", ale bałam się cokolwiek robić prawnie, czy dam radę opłacić sądy i prawników ze skromnej pensji.
Mimo tych strasznych wątpliwości i potwornego stresu złożyłam po kilku tygodniach wniosek o podział majątku wspólnego, aby zabezpieczyć swoją część - rozwodu nie wnosiłam, bo nie był mi potrzebny. Wówczas jeszcze nie znałam Sycharu.
Gdy mąż się dowiedział zaczął mnie szantażować, że mam wycofać wniosek bo inaczej on złoży wniosek o rozwód. robił na mnie presję, ja miałam wątpliwości- było ciężko. Byłam od niego uzależniona emocjonalnie, zwykle robiłam to, co on chciał.
Ale...moja przemiana już wówczas się rozpoczęła: mimo szykan (brak płacenia alimentów, pozbawienie mnie samochodu, którego potrzebowałam do codziennego funkcjonowania) nie ugięłam się.
Sprawa trwała 8 lat w sądzie. Mąż utrudniał na wszelkie możliwe sposoby: przesuwał terminy, nie przedkładał żądanych dokumentów, "chorował", powoływał wciąż nowych świadków na okoliczność, że jestem osobą leniwą, zachłanną, rozrzutną i w ogóle nic mi się nie należy.
Przez te lata ja przechodziłam swoją przemianę na Sychar, na 12 krokach, na modlitwie i pracy nad sobą.
Rozwinęłam swoją firmę- miałam coraz więcej zleceń, pracowałam też na umowę. Finansowo stałam coraz lepiej- uważam to z perspektywy za cud. Nie będę się wdawać w szczegóły, ile osób tzw "Aniołów" Bóg stawiał na mojej drodze, aby pomóc mi wyjść z niedostatku.
Wiosną 2019 roku- po kolejnym przesuniętym terminie w sądzie, zdesperowana, bez nadziei, że to się kiedyś skończy - usłyszałam audycje Nocne Swiatła w Radio Plus na temat cudów Sługi Bożego Wenantego Katarzyńca. Zaczęłam modlić się do tego Wenantego Odmawiałm Nowenne, powierzałam się Jego wstawiennictwu. I cud się wydarzył: w czerwcu , po 8 latach, sąd wreszcie wydał orzeczenie: sprawiedliwe i bez krzywdy dla mnie!
Uważam to za cud, bo w tym długim czasie traciłam nadzieję, czy w ogóle cokolwiek uzyskam, czy sprawa nie zacznie się od początku (wyceny nieruchomości). Uważam, że jest to za wstawiennictwem Sługi Bożego Wenantego Katarzyńca- dlatego składam to świadectwo.
Moja sprawa toczy się jeszcze w drugiej instancji, choć ja nie składałam apelacji, tylko mąż, który nie pogodził się do dziś z sytuacją, nadal mnie szykanuje, pisze donosy do wszelkich możliwych instytucji (nawet do ministra ), grozi mi, nęka wraz z konkubiną.Trzymam się tylko dzięki modlitwie i wsparciu bliskich mi osób- również z Sycharu.
Wiem, że przesłanie Sychar jest takie, aby jednoczyć, a nie dzielić- ale są sytuacje, kiedy jeden z małżonków traci rozum dla kochanki to druga strona musi wykazać mądrość i zadbać o stronę materialną rodziny.
Nie mogę odpuścić, bo uważam, że uczciwość i sprawiedliwość finansowa w małżeństwie jest bardzo ważna. Oboje małżonkowie mają prawo do korzystania w równym stopniu z majątku wspólnego. Nie można godzić się- pod wpływem presji- na krzywdę, również materialną.
Trzymam się modlitwy, Matki Bożej, św Józefa oraz Sługi Bożego Wenantego i widzę, że dzięki temu wychodzę "na prostą".
piszę to świadectwo na chwałę Sługi Bożego Wenantego Katarzyńca oraz ku pokrzepieniu ducha wszystkim, którzy zmagają się z wątpliwościami odnośnie spraw finansowych w małżeństwie, które po odejściu małżonka/i staja się- obok traumy rozstania- ważnym elementem codziennego życia.
Mąż odszedł w 2012 roku do dużo młodszej kochanki. Prowadził dobrze prosperującą firmę, ja pomagałam w firmie, miałam tez swoją pracę na posadzie państwowej oraz skromne dochody z własnej drobnej działalności. Powodziło nam się bardzo dobrze finansowo. Gdy mąż odszedł zostałam w dużym domu, ze skromnymi dochodami.
Byłam przerażona sytuacją- jak każdy tutaj na forum-jak sobie poradzę, z czego utrzymam Dzieci, dom.
Wiedziałam, że muszę działać szybko i zadbać, aby mąż nie przepuścił całego naszego dorobku z kochanką, żebyśmy ja i dzieci ( a może i on w przyszłości) nie zostali "pod mostem", ale bałam się cokolwiek robić prawnie, czy dam radę opłacić sądy i prawników ze skromnej pensji.
Mimo tych strasznych wątpliwości i potwornego stresu złożyłam po kilku tygodniach wniosek o podział majątku wspólnego, aby zabezpieczyć swoją część - rozwodu nie wnosiłam, bo nie był mi potrzebny. Wówczas jeszcze nie znałam Sycharu.
Gdy mąż się dowiedział zaczął mnie szantażować, że mam wycofać wniosek bo inaczej on złoży wniosek o rozwód. robił na mnie presję, ja miałam wątpliwości- było ciężko. Byłam od niego uzależniona emocjonalnie, zwykle robiłam to, co on chciał.
Ale...moja przemiana już wówczas się rozpoczęła: mimo szykan (brak płacenia alimentów, pozbawienie mnie samochodu, którego potrzebowałam do codziennego funkcjonowania) nie ugięłam się.
Sprawa trwała 8 lat w sądzie. Mąż utrudniał na wszelkie możliwe sposoby: przesuwał terminy, nie przedkładał żądanych dokumentów, "chorował", powoływał wciąż nowych świadków na okoliczność, że jestem osobą leniwą, zachłanną, rozrzutną i w ogóle nic mi się nie należy.
Przez te lata ja przechodziłam swoją przemianę na Sychar, na 12 krokach, na modlitwie i pracy nad sobą.
Rozwinęłam swoją firmę- miałam coraz więcej zleceń, pracowałam też na umowę. Finansowo stałam coraz lepiej- uważam to z perspektywy za cud. Nie będę się wdawać w szczegóły, ile osób tzw "Aniołów" Bóg stawiał na mojej drodze, aby pomóc mi wyjść z niedostatku.
Wiosną 2019 roku- po kolejnym przesuniętym terminie w sądzie, zdesperowana, bez nadziei, że to się kiedyś skończy - usłyszałam audycje Nocne Swiatła w Radio Plus na temat cudów Sługi Bożego Wenantego Katarzyńca. Zaczęłam modlić się do tego Wenantego Odmawiałm Nowenne, powierzałam się Jego wstawiennictwu. I cud się wydarzył: w czerwcu , po 8 latach, sąd wreszcie wydał orzeczenie: sprawiedliwe i bez krzywdy dla mnie!
Uważam to za cud, bo w tym długim czasie traciłam nadzieję, czy w ogóle cokolwiek uzyskam, czy sprawa nie zacznie się od początku (wyceny nieruchomości). Uważam, że jest to za wstawiennictwem Sługi Bożego Wenantego Katarzyńca- dlatego składam to świadectwo.
Moja sprawa toczy się jeszcze w drugiej instancji, choć ja nie składałam apelacji, tylko mąż, który nie pogodził się do dziś z sytuacją, nadal mnie szykanuje, pisze donosy do wszelkich możliwych instytucji (nawet do ministra ), grozi mi, nęka wraz z konkubiną.Trzymam się tylko dzięki modlitwie i wsparciu bliskich mi osób- również z Sycharu.
Wiem, że przesłanie Sychar jest takie, aby jednoczyć, a nie dzielić- ale są sytuacje, kiedy jeden z małżonków traci rozum dla kochanki to druga strona musi wykazać mądrość i zadbać o stronę materialną rodziny.
Nie mogę odpuścić, bo uważam, że uczciwość i sprawiedliwość finansowa w małżeństwie jest bardzo ważna. Oboje małżonkowie mają prawo do korzystania w równym stopniu z majątku wspólnego. Nie można godzić się- pod wpływem presji- na krzywdę, również materialną.
Trzymam się modlitwy, Matki Bożej, św Józefa oraz Sługi Bożego Wenantego i widzę, że dzięki temu wychodzę "na prostą".