Maximus82 pisze:Witam serdecznie.
U mnie sytuacja podobna, zona wpadla w zle towarzystwo kolezanek po rozwodzie, od lutego nie mieszka ze mna, dzieci wiecej czasu mieszkaja ze mna. 2 razy namowily ja na rozwod za porozumieniem, a dzieki Wam, modkitwie, nie zgodzilem sie. Przyszedl pozew o mojej winie. 9 czerwca 1 rozprawa. 2 strony opisu Naszego malzenstwa widziane negatywnie i... zadnego dolaczonego dowodu. Odpowiedzialem z pania mecenas, 4 strony opisu malzenstwa oczami pozytywnego czlowieka i... 130 stron kontrdowodow dolaczylem jakie przez ostatnie lata bylismy super, szczesliwym malzenstwem: fotoksiazke zrobilem, messenger, smsy, przelewy bankowe. Malzonka 3 swiadkow "kolezanki z klanu rozwodek", ja 7 swiadkow broniacych wartosci rodziny. Modle sie za siebie i zone. Przed rozprawa pojade na msze do Sokolki gdzie zdarzyl sie cud, oby sie udalo i sad oddalil orzeczenie z tak blahych powodow.
Odżyły mi wspomnienia z mej bytności w sądzie na w/w okoliczność.
Pamiętam z jaką skrupulatnością podszedłem do przygotowań. Jak przygotowałem sobie plan. Jak odpowiadałem na pozew żony etc.
Minęło 10 lat.
Co ja tak naprawdę wtedy robiłem?
Próbowałem przekonać sąd aby nie orzekał o rozwodzie?
(Orzekł)
Ale przyjmijmy na chwilę że sąd przeczytał moje argumenty, spojrzał na trójkę naszych małoletnich dzieci i orzekł: ,,Rozwodu nie będzie, oddalam sprawę powódki!,, Bum młoteczkiem.
I co?
Wychodzimy z sali rozpraw z żoną a ona rzuca mi się na szyję i rzecze - Ach mój luby - jak to dobrze że sąd uratował nasz związek! Teraz już będziemy żyć długo i szczęśliwie aż do końca.
Czy tak?
Ja nie wiem.
Może na tym etapie ktoś opowie/wklei wcześniej złożone świadectwo co się dzieje później, kiedy sąd oddala pozew rozwodowy. Co się dzieje ze współmałżonkiem, jego postawą, jak działa, czy się ,,poprawia,, a może wręcz odwrotnie.
Pytam bo nie potrafię przy całym potencjale mej wyobraźni ujrzeć metamorfozy współmałżonki (a i moją przy okazji) za pomocą ogłoszenia sądu w tej sprawie. Nawet gdyby była to III instancja podtrzymana dodatkowo orzeczeniem ze Strasburga.
Po prostu nie wierzę w ręczne sterowanie.
Zręcznie ominę tutaj stwierdzenia typu ,,No ale przecież chodzi o sprawę,,. Owszem - o sprawę/zasadę może iść. Tylko w dalszym ciągu jest to jakby (w mym najgłębszym odczuciu) patrzenie się wielkimi oczami spragnionymi ujrzeć w urzędniku państwowym tej ostatniej deski ratunku dla swojego małżeństwa (w nawiasie dodam - cywilnego).
Odrębna kwestia
Tak z ciekawości - miałem o to zapytać już dawno, ale się wstydziłem, a teraz to już hurtem jadę - dlaczego na paskach z prawej strony naszych ników są napisy ,,po rozwodzie,, , ,,w trakcie rozwodu,,?
Pomijam oczywisty automatyzm kojarzenia tych informacji.
O przekaz pytam.
Forum katolickie. Rozwodów nie ma. Tylko stwierdzenie nieważności.
,, w trakcie rozwodu,,
,, po rozwodzie,,
Poprawcie jeśli coś pokręcę ale jeśli dobrze pamiętam my wszyscy jesteśmy sakramentalnymi mężami/żonami naszych współmałżonków bez względu na to co oni teraz robią, z kim żyją i czy w ogóle o nas pamiętają. Wiąże nas nie tylko przysięga małżeńska. Chrystus wkroczył w nasze życie w sposób szczególny i kroczy razem z nami. Na dobre i na niedobre.
,,w trakcie rozwodu,,
,,po rozwodzie,,
Dziś tyle
Maximus82 - wybacz mi ten wtręt
Redakcję - pozdrawiam