Niepojęta dobroć Boga

Wydarzył się cud uzdrowienia małżeństwa, a może tylko maleńki cudzik?...

Moderator: Moderatorzy

MareS
Posty: 232
Rejestracja: 05 lut 2017, 22:22
Jestem: po orzeczonej nieważności małżeństa
Płeć: Mężczyzna

Re: Niepojęta dobroć Boga

Post autor: MareS »

Miałem już nie pisać w tym wątku ale...
Wczoraj Magnolia na PRV przysłała przeprosiny a ja je przyjąłem i jeszcze raz przesłuchałem te rekolekcje a dziś
Przepraszam Magnolia i dziękuję. Przepraszam, że za ostro Cię zaatakowałem a dziękuję bo wróciłem do rekolekcji i dostrzegłem nowe rzeczy.
Starałem pisać prosto i po męsku bez żadnych podtekstów. Dlatego wyszło tak szorstko.
"Nie chodzę w butach" Magnolii i nie wiem o motywach jej nawrócenia i prawdziwości. Wiem jedno, że Bóg kocha mnie tak samo jak ją. I wiem to nie dlatego, że ktoś mi to powiedział albo przeczytałem ale tego doświadczyłem.
Jak żona odeszła to była we wspólnocie charyzmatycznej. Słyszałem jak mówiła innym ludziom "Jezus cię kocha" a w domu.... Wkurzało mnie jak ktoś wypowiadał te słowa, bo nie miało to pokrycia w postawie osób, które to mówiły.
Dzięki Bogu trafiłem na Seminarium Odnowy Wiary (szczerze mówiąc mocno trzymał mnie kusy bo przed pierwszym spotkaniem wylądowałem na SOR'ze). Przełomem było jak pierwszy raz powiedziałem do Boga tato i wtedy poczułem Jego miłość.
Pomimo modlitwy i prośby, żona odeszła i złożyła pozew rozwodowy, bo w naszej diecezji abym wystąpić o stwierdzenie nieważności małżeństwa trzeba mieć rozwód cywilny, odeszła z Sycharu i zawiesiła członkostwo we wspólnocie. Wtedy uważałem, że "prawda" jest po mojejstronie aż pewnej niedzieli na mszy św. zobaczyłem żonę przyjmującą komunię. Wcześniej słuchałem rekolekcji ks. Nikosa Skórasa w Kaliszu o miłości Boga do grzeszników i postawie faryzejskiej. Wtedy Bóg pozwolił mi doświadczyć swojej miłości do każdego człowieka.
Magnolia

Re: Niepojęta dobroć Boga

Post autor: Magnolia »

lena50 pisze: 13 paź 2017, 23:52 nie uważam,że Magnolia nas naucza.
Ot dzieli się doświadczeniem, swoją przemianą, doświadczeniem Boga i szczęściem jakie się z tym wiąże.

Dokładnie takie są moje intencje: dzielić się doświadczeniem wiary, być świadkiem Chrystusa, i mówić o szczęściu jakie się z tym wiąże.
lena50 pisze: 13 paź 2017, 23:52 Fakt....czasem bywa to irytujące,bo ......bywa,że nie na temat,a jeśli nawet ,bo Bóg,a On zawsze na temat......to nie zawsze dociera do "nowych". "Nowy" nie koniecznie z Bogiem za pan brat,ot rypło mu się małżeństwo i szuka pomocy.


No właśnie dlatego że pewnie "nowi" nie są z Bogiem za pan brat piszę do nich o Bogu. Wychodząc z założenia że nie wiadomo czego tak naprawdę szukają i co powinni usłyszeć w swojej sytuacji. Jest nas tu wielu, ja czuję się jak równy z równymi, każdy może się dzielić swoim doświadczeniem. Nie wiemy tak naprawdę co realnie pomoże osobie w kryzysie. Pisałam to już w kilku miejscach, ale ja uważam że im więcej wypowiedzi tym więcej perspektywy może złapać autor wątku. Choć także może się w mnogości zdań zagubiony. Nie wiemy czy komuś jest potrzebna psychologia, czy tylko potrzebuje się wygadać, czy podyskutować, czy potrzebuje wsparcia duchowego. Przychodząc tu dostrzegłam dla siebie pewne pole do działania i je podjęłam. I tyle. jako jedna z wielu.
Bez paranoi, że wiem wszystko najlepiej. Ja piszę a ktoś nie musi czytać, nie musi się zgadzać, nie musi przyjąć. W wolności może to nawet "wyrzucić do kosza".
lena50 pisze: 13 paź 2017, 23:52
Pozwól ,że zapytam.......dlaczego szukałaś tekstów o modlitwie małażeńskiej?....i dlaczego tak mało do małżeństwa się odnosisz?
Wiesz.....ludzie chcą wiedzieć z kim mają do czynienia.....
Z kimś doświadczonym,który przeszedł podobne,z psychologiem,księdzem......?
Kim Ty jesteś?
Że mediatorem to wiem,ale co po za tym?
Szukałam tekstów o modlitwie małżeńskiej, bo się codziennie z mężem modlę, bo chciałam tą modlitwę pogłębić, bo przygotowuję taką modlitwę dla małżeństw w mojej parafii.
O małżeństwie także piszę, w kilku wątkach, po prostu może na to nie trafiłaś. Ale wezmę sobie do serca uwagę że mam pisać więcej o doświadczeniach małżeńskich. Oczywiście że dostrzegam różnicę w relacji matka-córka, mąż -żona, ale uważam że obie są relacjami ludzkimi, dlatego rządzą się na podobnych zasadach.( Czy rani mnie krytykująca matka czy krytykujący mąż boli mnie tak samo. A ja dzielę się doświadczeniem jak radze sobie z tym bólem. )

Zastanawia mnie to dociekanie kim jestem, bo nie zauważyłam, żeby każdy forumowicz musiał najpierw napisać Cv by mógł pisać czy się wypowiadać. Spędziłam dziś wiele godzin jako kierowca i miałam takie przemyślenia.
Jedziemy sobie na autostradzie zwanej forum, jest wielu kierowców, ale tylko ja (takie mam wrażenie) musze trzeci tydzień z rzędu odpowiadać na pytania czemu chcę jechać tą autostradą. A o pozwoleniu na wyprzedzanie (czyli inne spojrzenie niż pozostali) to mam po prostu zapomnieć.
Ale z szacunku i dla zaspokojenia ciekawości odpowiem.
Po pierwsze jestem przede wszystkim człowiekiem, myślącym i czującym, z niemałym bagażem doświadczeń.
Po drugie jestem katolikiem żyjącym swoją wiarą, uczestniczącym w wielu rekolekcjach, dzielącym się swoim życiem duchowym i tym jak rozumiem Ewangelię, jak nią żyję i staram się pokazać jak ją przełożyć na życie współczesne.
Po trzecie jestem żoną jednego męża od 20 lat, przeszliśmy razem wiele, to że ktoś pisze ze jest szczęśliwy po 20 latach, to nie dlatego że nie miał kryzysów tylko dał im radę. Niczyje życie nie jest usłane różami, bo wszyscy jesteśmy dotknięci konsekwencjami grzechu pierworodnego, więc spotkały mnie choroby, własne grzechy, problemy finansowe, problemy z dziećmi, pełen wachlarz, nie bede wchodzić w szczegóły.
Po czwarte jestem mediatorem, ale to prawie jest bez znaczenia, tak uważam, bo nie wypowiadam się z autorytetu, ale po prostu z własnych doświadczeń jako ja, Kasia.

Tylko mam wrażenie, że niezależnie ile bym nie wyjaśniała, jeśli ktoś chce to czyta i rozumie co chce.
Mam na myśli np zdanie zaczynające się od "Ja....." ktoś zobaczy w tym zdaniu komunikat biorący się z własnych doświadczeń, a drugi zobaczy w nim przejaw pychy, bo zaczyna się od "ja.."

Dobra, chciałam krótko, wyszło jak zawsze (cytat za O. Szustakiem)
Magnolia

Re: Niepojęta dobroć Boga

Post autor: Magnolia »

Renta11 i Pawle, dziękuję za wypowiedź. Ja również zgadzam się z Rentą w ocenie sytuacji. Dziękuję, że zauważyłaś Renta, że przyjmuję wskazówki.
Dziękuje MareS za Twoją wypowiedź, dziękuję że dałeś mi szansę na przeprosiny. Twoje przeprosiny przyjmuję, dziękuję także za pokazanie szerszej perspektywy, bo lepiej Cię rozumiem.
Do Lustra powiem tak. Paweł w jednym wątku napisał: "nie można się kłócić w pojedynkę" - postanowiłam skorzystać z tej rady.
MareS
Posty: 232
Rejestracja: 05 lut 2017, 22:22
Jestem: po orzeczonej nieważności małżeństa
Płeć: Mężczyzna

Re: Niepojęta dobroć Boga

Post autor: MareS »

Magnolia pisze: 08 paź 2017, 19:24 Patrząc na sytuacje kryzysu w małżeństwie, trzeba popatrzeć głębiej, że to walka duchowa. Jeśli czujesz, że w twoje życie wdarło się zło, to podejmij walkę duchową. Której orężem są: modlitwa, stawanie w prawdzie, spowiedź św, komunią św w intencji współmałżonka (miłość nieprzyjaciół), post, jałmużna, uczynki miłosierdzia, pokora.

Dlaczego pokora to właściwy sposób walki ze złem?

Odwołam się wciąż do tego samego, do naśladowania Chrystusa, Jezus kiedy wrócił do Piłata po ubiczowaniu był skatowany i obolały, ale to jak się zachowywał zrobiło wrażenie nawet na Piłacie - postawa moralna Jezusa.
Piłat po krótkiej rozmowie z Jezusem, umył ręce i powiedział że nie znajduje winy w tym człowieku. (Chciał Go uwolnić...oczywiście że Piłat był zamieszany w sytuację polityczną i w rezultacie oddał Jezusa w ręce tych co krzyczeli, czyli przyłożył rękę do Ukrzyżowania.) A Jezus z pokorą to przyjął. A co się dalej stało? POKORA ZWYCIĘŻYŁA, bo JEZUS CHCIAŁ NIE TYLE SWOJEJ WOLI < CO WOLI OJCA!
Jeśli nie rozumiecie tego co piszę, albo nie umiecie sobie tego wyobrazić to polecam film "Pasja" Mela Gibsona. Obejrzyj ten film pod względem postawy moralnej Jezusa na ataki, biczowanie, zdradę. (bo jak rozumiem tak się teraz czujesz, biczowana/y, zdradzona/y i obolała/y, więc jeśli nie wiesz co robić to patrz na Jezusa, co On robił)

A gdy Jezus oddał swoje życie w ręce Boga,( czyli zupełnie wyzbył się kontroli, a pozwolił Bogu na kontrolę nad swoim życie) to stał się CUD PRZEMIANY ZŁA W MIŁOŚĆ. Całe zło Jezus zatrzymał na sobie, a oddał światu miłość. A potem był jeszcze większy CUD ZMARTWYCHWSTANIA.

Jeśli naprawdę chcecie zrobić porządek w swoim życiu, to ja widzę tylko taką drogę. W naśladowaniu Jezusa w pokorze, oddawaniu Bogu całego swojego życia, w poddaniu się woli Bożej. A wtedy wchodzi Bóg ze swoją MOCĄ i dzieją się cuda. Z Bogiem za plecami, w sercu, w myślach, na języku można walczyć ze złem i wtedy się tą walkę wygra.
Więc jeśli jeszcze nie zaczęłaś/eś od siebie, od nawrócenia siebie to nie zaczynaj walki ze złem, bo polegniesz...
Modlitwa "Jezu Ty się tym zajmij" ma wielką moc, jeśli za tymi słowami idzie prawdziwa pokora i oddanie Bogu życia.


Syracha 2,6
"Bądź Mu wierny, a On zajmie się Tobą, PROSTUJ SWE drogi, i JEMU ZAUFAJ"
tak mało słów a tak wiele treści!!!
Magnolia zacytowałem cały Twój post i postaram się napisać co mi nie pasuje.
W poprzednim poście napisałaś, że zaczynając od "ja" dla Ciebie to pycha. Dla mnie jeżeli pisze ktoś bezosobowo to znaczy, że przedstawia czyjeś stanowisko. Tylko czyje? Gdyby było ja to by było Twoje stanowisko a tak to nie wiem. Może kościoła, może tego forum, może wszystkich katolików albo "jedynie słuszna rola partii". Jeśli dana opinia jest zgodna z tym co ja uważam i myślę to jest Ok. Co w momencie gdy mam odmienne zdanie. Jest ból i zgrzyt.
Przytaczasz przykład Jezusa z filmu "Pasja". Piszesz o pokorze Jezusa przed Piłatem. I ja się z tym zdaniem nie zgadzam (specjalnie tak napisałem bo nie wiem czyje jest to zdanie). Po pierwsze co znaczy dla mnie pokora - to zdolność do przyznania się do własnej grzeszności, popełnionych błędów i naprawienia ich, uznanie swojej słabości i przyznanie się do tego. Jest taka postawa Jezusa w filmie ale nie przed Piłatem. Dla mnie Jezus wykazał ogromną pokorę modląc się w Ogrójcu. Tam była pokora, przyznanie się do własnej słabości i oddanie wszystkiego w ręce Boga. To wtedy Jezus najbardziej się bał (krwawy pot). Ale jak wstał i powiedział "nie moja wola ale Twoja niech się spełni" był gotów do "bitwy". Od tego momentu Jezus był "w środku walki". Była odwaga, hart ducha i wiara w słuszność drogi. Takie jest moje zdanie.
MareS
Posty: 232
Rejestracja: 05 lut 2017, 22:22
Jestem: po orzeczonej nieważności małżeństa
Płeć: Mężczyzna

Re: Niepojęta dobroć Boga

Post autor: MareS »

Druga kwestia, która mi nie pasuje to jest modlitwa. Powiem wprost. Jeżeli nowa osoba, która raptem znalazła się w kryzysie małżeńskim, której "świat zwalił się na głowę", która szuka szybkich i natychmiastowych rozwiązań a dotychczas była "na bakier" z Panem Bogiem a słyszy "przylgnij" do Jezusa, oddaj wszystko Jezusowi i módl się to wszystko będzie OK a jak nie jest to znaczy, że jeszcze nie nawróciłaś się i nie tak się modlisz jak trzeba, to według mnie jest wprost okłamywana. Ja się temu sprzeciwiam. No sorry ale nie róbcie z Boga "maszynki do spełniania naszych zachcianek". Myślę, że doskonale rozumieją mnie Ci, którzy przechodzili kryzys i nie udało się im "naprawić" małżeństwa. W moim najgorszym momencie jak słyszałem módl się to chwytałem różaniec i odmawiałem modlitwy do bozi aby "wróciła moja żona" i żebym wrócił do bagna sprzed kryzysu. Nie interesowała mnie moja wiara, więź z Bogiem ale tylko mój "zakichany" interes.
Magnolia piszesz o trudnej relacji ze swoją matką. Widzisz poprawę ale dalej mama Cię nie przeprosiła (Twoje oczekiwanie). A co będzie jeśli Twoja matka nigdy nie przeprosi Cię w sposób jaki ty oczekujesz? To co wtedy? Parafrazując Twoją wypowiedź można rzec "bo jeszcze się nie nawróciłaś i dlatego Twoje modlitwy nie zostały wysłuchane przez Boga".
Magnolia

Re: Niepojęta dobroć Boga

Post autor: Magnolia »

renta11 pisze: 14 paź 2017, 9:17 Ewangelizacja jest najbardziej skuteczna wtedy, kiedy świadczy się swoim życiem, postępowaniem. Kiedy patrząc na jakąś osobę, jej stosunek do innych ludzi, jej postępowanie, może zainteresować mnie to, o czym ta osoba mówi, co głosi. Trudno taką ewangelizację stosować na forum, gdzie mamy tylko słowo pisane.

Moim zdaniem, jesteśmy tutaj po to, aby przeżyć prawdziwe i szczere nawrócenie.

Więc swoją postawą, dzieleniem się swoim doświadczeniem, wiarą, nadzieją, każdy z nas ewangelizuje. I jednocześnie to forum nas zmienia, moim zdaniem, na lepsze.
Jak już odpowiedziałam na tak dużo pytań, to ja także mam 3 pytania:

Dlaczego (jeśli jestem po prostu jedną z wielu osób, które tu ewangelizują) moja ewangelizacja jest źle odbierana?

Dlaczego, jeśli chodzi tu na forum o nawrócenie, (a ja ten cel idealnie wyczułam i w tym duchu się wypowiadam) to moje nawrócenie tak drażni?

Dlaczego tak trudno katolikom uwierzyć, że ktoś coś chce robić bezinteresownie?
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Niepojęta dobroć Boga

Post autor: lustro »

Magnolia pisze: 14 paź 2017, 18:03 Do Lustra powiem tak. Paweł w jednym wątku napisał: "nie można się kłócić w pojedynkę" - postanowiłam skorzystać z tej rady.
Trochę masz dziwne pojęcie kłótni.
Ale oczywiście możesz się do mnie nie odzywać.
lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: Niepojęta dobroć Boga

Post autor: lena50 »

Magnolia....dziekuje za odpowiedź,chociaż tak naprawdę nie chodziło mi o mnie.
Mnie Twoje posty nie przeszkadzają,no moze czasem irytuje mnie ich długośc i powtarzalność,ale....co z tego?
Mam też jakieś swoje przemyślenia,ale one moje tylko i niekoniecznie muszę się nimi dzielić.
Chcę to czytam,nie to nie.
Przyznam jednak,że pare razy czytając Ciebie zdarzyło mi sie zatrzymać, zmusiłaś mnie do refleksji i było to dla mnie bardzo pozytywne.

Dlaczego zadałam takie, a nie inne pytania?
Na pewno nie dla zaspokojenia własnej ciekawości, mnie to niepotrzebne.
Kiedy weszłam tu po raz pierwszy ważne dla mnie były przeżycia i doświadczenia innych.
Pomyślałam,że skoro wciąż dochodzi do spięć(a dochodzi) to może jak napiszesz coś więcej o sobie ,o małżeństwie to coś się zmieni.
Tylko tyle.
Magnolia pisze: 14 paź 2017, 20:29 Jak już odpowiedziałam na tak dużo pytań, to ja także mam 3 pytania:

Dlaczego (jeśli jestem po prostu jedną z wielu osób, które tu ewangelizują) moja ewangelizacja jest źle odbierana?

Dlaczego, jeśli chodzi tu na forum o nawrócenie, (a ja ten cel idealnie wyczułam i w tym duchu się wypowiadam) to moje nawrócenie tak drażni?

Dlaczego tak trudno katolikom uwierzyć, że ktoś coś chce robić bezinteresownie?
Magnolia....nie wiem.
Może....hm.....za mało w Twoich odpowiedziach takiego prostego ludzkiego spojrzenia?
Uwzględnienia,że nie każdy tak od razu potrafi przylgnąć do Jezusa i Jemu powierzyć swoje problemy.
Może.....
lena50....dawniej lena
bosa
Posty: 356
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Niepojęta dobroć Boga

Post autor: bosa »

Magnolia pisze: 14 paź 2017, 20:29
renta11 pisze: 14 paź 2017, 9:17 Ewangelizacja jest najbardziej skuteczna wtedy, kiedy świadczy się swoim życiem, postępowaniem. Kiedy patrząc na jakąś osobę, jej stosunek do innych ludzi, jej postępowanie, może zainteresować mnie to, o czym ta osoba mówi, co głosi. Trudno taką ewangelizację stosować na forum, gdzie mamy tylko słowo pisane.

Moim zdaniem, jesteśmy tutaj po to, aby przeżyć prawdziwe i szczere nawrócenie.

Więc swoją postawą, dzieleniem się swoim doświadczeniem, wiarą, nadzieją, każdy z nas ewangelizuje. I jednocześnie to forum nas zmienia, moim zdaniem, na lepsze.
Jak już odpowiedziałam na tak dużo pytań, to ja także mam 3 pytania:

Dlaczego (jeśli jestem po prostu jedną z wielu osób, które tu ewangelizują) moja ewangelizacja jest źle odbierana?

Dlaczego, jeśli chodzi tu na forum o nawrócenie, (a ja ten cel idealnie wyczułam i w tym duchu się wypowiadam) to moje nawrócenie tak drażni?

Dlaczego tak trudno katolikom uwierzyć, że ktoś coś chce robić bezinteresownie?
Magnolia,Twoje ewangelizacja jest odbierana źle przez jedną osobę i to wszystko. Ja przynajmniej mam takie wrażenie.
I uważam ,że nie musisz się nikomu tłumaczyć, tak jak nikt nie musi się tłumaczyć z tego ,że jest tutaj.
Kocham Cię Panie, i jedyna łaska o jaką Cię proszę ,to kochać Cię wiecznie.. św.Jan Maria Vianney
marzenie
Posty: 63
Rejestracja: 01 lut 2017, 9:46
Płeć: Kobieta

Re: Niepojęta dobroć Boga

Post autor: marzenie »

Oczywiście że dostrzegam różnicę w relacji matka-córka, mąż -żona, ale uważam że obie są relacjami ludzkimi, dlatego rządzą się na podobnych zasadach.( Czy rani mnie krytykująca matka czy krytykujący mąż boli mnie tak samo. A ja dzielę się doświadczeniem jak radze sobie z tym bólem. )

a czy zdrada męża i dziecko pozamałżeńskie z tej zdrady tak samo boli jak relacja matka-córka ?,
Co w sytuacji kiedy mąż zdradził i ma dziecko z ta kobietą (dodam ze nie odszedł, ale jest ze mna i naszym synem, ale jest dziecko jest owoc grzechu z czym sobie nie radzę )
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Niepojęta dobroć Boga

Post autor: Pavel »

Tak jak pisałem dziś tu:
Tytuł: maz chce odejść...pomóżcie:((

Chciałbym się odnieść do Twego postu Magnolio. Tutaj, bo nie chcę tworzyć dyskusji pobocznych w wątku .

Mam dość silne wrażenie, że poczułaś się przeze mnie zaatakowana, zdyskredytowana, mimo, że kompletnie nie miałem takich intencji.
Nie wiem dlaczego, odniosłem się do Twego postu opisując własne obawy i doświadczenie w wykorzystywaniu podanej przez Ciebie porady.
Twój post odebrałem, stwierdzam z przykrością, negatywnie.
Nie pomyl proszę z osobistym odbiorem, bo osobiście mnie nie dotknął.
-----------------------------------------
Przejdę konkretniej do fragmentów Twego postu, które wg mnie warto wyjaśnić.
Magnolia pisze: 02 lis 2017, 14:45 Nie, nie czytałam. Ale ja juz odrobiłam tą pracę w swoim małżeństwie. Umiem się porozumieć z własnym mężem. Udało się bez książek. Choć nie wykluczam, że inni ich potrzebują i korzystają skutecznie. Nie napisałam, żeby nie czytać i nie kupować książek.
oraz
Pawle, jeśli piszę że nie cierpię poradników, to czy dobrą radą jest mi polecać poradnik? :lol:
Po pierwsze, czy Biblia nie jest również "poradnikiem", z którego przecież korzystasz? Na pewno udałoby Ci się być tu gdzie jesteś bez słów z tego poradnika a także wielu innych? Bo przecież nie tylko Biblię z "poradników" czytałaś.
Według mnie rada była dobra, wg Ciebie najwyraźniej nie. Jakoś to przełknę :lol:

Po drugie, skoro nie czytałaś, to raczej nie wiesz czy opisaną w książce pracę odrobiłaś. Dla jasności - ta książka nie dotyczy tylko komunikacji małżeńskiej, a międzyludzkiej.
W fragmencie Twego postu do którego się odnosiłem, gdy polecałem tę książkę napisałaś:
Magnolia pisze: 02 lis 2017, 13:08 nie umiem zastosować sie do tamtych rad z poradników, moje sytuacje zawsze były poza schematem...
Dlatego uznałem, że warto Ci tę książkę polecić, bo chyba nie wiesz o czym piszesz. W "schematach" opisanych w tej książce znalazłabyś i swoje sytuacje, nawet z dzisiejszego dnia.
Oczywiście fakt polecenia nie jest zupełnie do niczego obligujący. To przecież tylko i wyłącznie Twój wybór.
Mam wrażenie, może mylne, że fakt polecenia Ci tej ksiązki odebrałaś nieco jak zamach na swoją mądrość i autorytet. Na wszelki wypadek - nic z tych rzeczy, ja po prostu lubię polecać dobre książki, które zmieniły mnie i moje życie.

Po trzecie, komunikacja małżeńska i międzyludzka jak sama później przyznałaś, to proces w którym niełatwo sięgnąć perfekcji, niekończąca się praca. Po pierwszym zdaniu, patrząc na formę Twojej wypowiedzi, można odnieść wrażenie (można, bo przynajmniej ja odniosłem), że wg Ciebie już tę perfekcję osiągnęłaś.
--------------------------------------------------
Dalej:
Magnolia pisze: 02 lis 2017, 14:45 Podałam sposób, oparty na przykazaniu miłości. Przecież nie chodzi w nim o to, że ja lubię chodzić do kina i mam zmuszać męża do chodzenia ze mną, bo ja lubię kino. Właśnie chodzi o to by zauważyć, że ja nie lubię być do niczego zmuszana, więc i męża do niczego nie zmuszam. Ja chcę być szanowana, więc szanuję męża pierwsza. Ja chcę być traktowana dobrze, to traktuje dobrze męża.
Część moich wątpliwości odnośnie stosowania tej metody opisała w tamtym wątku Nirwanna. Do różnic wynikających z języków miłości chciabym dodać jeszcze inną odporność psychiczną, różnice wynikające z płci, bagaż wyniesiony z rodzinnego domu, wrażliwość, dystans do siebie, poczucie własnej wartości (a raczej jej ewentualny deficyt lub brak) i tak dalej.
Tak jak pisałem - w dominującej większości małżeństwa traktowałem żonę tak, jak chciałbym być traktowany, lub przynajmniej tak jak nie miałbym problemu aby mnie potraktowano w określonych okolicznościach.
Moja miara kompletnietnie nie pokrywała się jednak z miarą mojej żony, o czym nie wiedziałem, przez co czuła się źle traktowana, oceniana (nawet gdy nie była oceniana), krytykowana (gdy nie krytykowałem). To również efekt "detali" w odbiorze pewnych spraw przez żonę o których nie będę tu pisał, a które i teraz są dla mnie trudne do przeskoczenia.
Jeśli dodać o tego masę błędów które faktycznie popełniłem, w końcowym rozrachunku, mimo naprawdę dobrych intencji, kryzys gotowy.

Dlatego właśnie, bazując na własnym doświadczeniu w stosowaniu tej metody, postanowiłem się odnieść do Twego postu i wskazać ewentualne zagrożenia mogące wyniknąć ze stosowania tej metody.
Jest ona obiektywnie dobra, nie przeczę, ale zupełnie bezpieczna chyba bardziej u uporządkowanych ludzi :)
--------------------------------------------
Magnolia pisze: 02 lis 2017, 14:45 Abstrahując. Zastanawiam się jak sobie ludzie radzili wcześniej? bez tej całej listy książek?
Moje odpowiedzi na te pytania:
-Radzili sobie "jakoś". Efekty tego "jakoś" możemy obserwować na codzień. Gdyby ludzie przeczytali i przyjęli choćby 10% polecanej tu listy książek w obszarach ich dotyczących, biznes rozwodowy by padł. Sychar również :). Jestem o tym przekonany.
- dobre jest wrogiem lepszego.
-Ja osobiście wolę aby coś zajęło mi lat kilka niż kilkadziesiąt.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Magnolia

Re: Niepojęta dobroć Boga

Post autor: Magnolia »

Uznaję rację u tych, którzy polecają poradniki, z pewnością znajdzie się tam kompendium wiedzy, ale potrzeba też czasu by to wprowadzić w życie.
Ja tylko napisałam, że ja opierając się na przykazaniu miłości wypracowałam taką metodę dla siebie, dzielę się nią, dzielę się swoim doświadczeniem. Mimo że nie lubię poradników, nie odpuściłam sobie pracy nad komunikacją, po prostu oparłam się na czymś innym, na Biblii.
Mimo terapii, mimo wielu lat pracy nad sobą - mam taką perspektywę, że dopiero przyjęcie Ewangelii do serca i życie nią naprawiło moje życie naprawdę skutecznie. Jezus jest najskuteczniejszym Lekarzem. A od czegoś trzeba zacząć życie Ewangelią, więc może od takich prostych rzeczy, pomimo całemu zła, które jest wokoło... Czyli zatrzymać zło na sobie, nie oddawać go światu. Nie napędzać kłótni i kryzysu, tylko wyjść z szacunkiem do męża, bo sama chcę być szanowana.

Często polecacie poradniki, ja polecam czytać Biblię. Nie widzę nic złego w obu tych postawach. Jedno z drugim nie stoi w opozycji.
Przyjmując, że Biblia to swoisty poradnik, kompendium wiedzy o chrześcijańskim życiu. To parafrazując Jacka: Po co jest Biblia? Ona jest swoistym lekiem dla ludzi, którzy nie nauczyli się jeszcze kochać i komunikowania się z Bogiem. Tylko po to.
"Ale jak ktoś na złość mamusi woli sobie odmrozić uszy, to proszę bardzo." :lol: - cytat dosłowny z Jacka.


Dostrzegam w pewnej perspektywie, że cel mamy ten sam, dobro, nawrócenie, zbawienie. Metody, drogi są różne.
Właśnie dlatego i z takim przesłaniem ośmielam się tu pisać. Bo mam inne doświadczenia, inną perspektywę i chcę ją pokazać.
A czy ona jest pomocna to może ocenić tylko autor wątku do którego piszę.
Tak naprawdę nikt z nas nie wie co Autor ma tu usłyszeć i co będzie dla niego bodźcem do zmian, tylko on z całego wachlarza różnych wypowiedzi coś dla siebie weźmie. Ja chcę Mu dać wolny wybór.

Co do "umiem się porozumieć z własnym mężem", oznacza tylko tyle ile tu napisałam. Że umiem, a nie że osiągnęłam perfekcję. Mamy sprzeczki, kłótnie, spokojne rozmowy, głębokie rozważania, żarty, wygłupy... ale najistotniejsze jest to, że nie kładziemy się spać pokłóceni, że się godzimy. Dlatego uważam, że umiemy się porozumieć.
ODPOWIEDZ