Każde małżeństwo jest do uratowania
Moderator: Moderatorzy
Każde małżeństwo jest do uratowania
Chciałam podzielić się świadectwem swego życia, małżeństwa. Świadectwem miłości i nadziei i dowodem, że u Boga nie ma nic niemożliwego. Związek sakramentalny zawarliśmy 14.07.2007 roku. Od początku nasz związek i małżeństwo było trudne. Często kłóciliśmy się. Często przyczyniała się do tego też teściowa. Podczas trwania naszego małżeństwa 2krotnie wyprowadzałam się do mamy. Będąc psychicznie i fizycznie zmęczoną. Po moich powrotach (1 po 2 tygodniach w 2008roku,drugi chyba z pół roku w 2008/2009)początkowo poprawiało się w naszych relacjach. Niestety znowu wracała spirala przemocy psychicznej ze strony męża. Dodatkowo teściowa i jej siostra dokładały swoje. Doszło do tego, że bałam się wracać z pracy do domu, nie wiedząc w jakim humorze zastanę męża. Zresztą, on całe dnie spędzał u mamy, do mnie przychodząc tylko zjeść. Trwałam w przemocy psychicznej nie widząc tego. Moją trzecią (sierpień 2010)wyprowadzkę poprzedziło pobicie mnie przez męża. To ostatecznie utwierdziło mnie, że żyje z przemocowcem i dalsze trwanie w tym zagraża mojemu życiu i zdrowiu. Wyprowadziłam się do mamy. Później było wymeldowanie mnie i sprawa rozwodową założona przez męża, a zakończona na pierwszej rozprawie( listopad 2012r.). Ja zrozpaczona, rozżalona, obrażona na Pana Boga. Nie modliłam się za Adama, pomimo próśb mojej mamy. On wrócił do swojej "pierwszej miłości" i w 2014 r. urodził się im syn. Z czasem przestalam mieć żal i nie odczuwałam żadnych uczuć wobec Adama i wiadomości o nim. W 2017 roku dowiedziałam się o Sycharze, od września 2017 zaczelam uczestniczyć w spotkaniach Sycharu w Hodyszewie. A już 6.01.2018 otwieraliśmy Ognisko w Zambrowie. (i tu zadział Duch Święty swoją mocą), a ja zostałam jego liderką. Zaczęłam modlić się za Adama i za tę kobietę, z którą żył, aby nie żyli w grzechu.( Zrozumialam też, gdzie leżał błąd w moim postępowaniu. Powielałam schemat, że po ślubie Pan Bóg już nie był na pierwszym miejscu. Te miejsce zajął mąż. Bóg upomniał się o swoje. Dodam, że męża poznałam na pielgrzymce do Matki Bożej Pojednania i kiedy pojawiały się kryzysy, to modliłam się do Niej słowami: skoro mi go już raz dałaś, to oddaj go znowu. I oddawała, tylko ja zapominałam podziękować i trwać w modlitwie, mąż wracał na swój piedestał.)
I wtedy zaczęło się dziać. Pan pokierował tak moje drogi, że udało mi się spotkać w szpitalu z teściem, który był tam pacjentem (a nie widziałam go od 2010 roku,od czasu mojej wyprowadzki). Teść zawsze mnie kochał i na mój widok rozpłakał się, nadrabialiśmy te nasze stracone lata w krótkie chwile odwiedzin. Podczas jednych z nich teść poprosił, żebym była na jego pogrzebie, a świadkiem tej prośby była jego wnuczka. Nie wiedziałam wtedy, że to jego ostatnie życzenie. W czerwcu 2018 roku, mój teść zmarł i zgodnie z obietnicą, powiadomiona przez tę wnuczkę uczestniczyłam w jego ostatniej drodze. Widząc mnie na pogrzebie Adam wstał i wyszedł, żeby tylko się ze mną nie przywitać. Była z nim ta kobieta i ich dziecko. W sierpniu 2018 roku dowiedziałam się, że K. zabrała ich syna i wróciła do swojej matki. Ale nie przykładałam do tego dużej uwagi. Pomimo trwania w Sycharze, modlitwie był ze mnie taki niewierny Tomasz innym się uda, ale u mnie nie ma szans. Do czasu warsztatów z Mirką (niesamowita dziewczyna, kobieta petarda i chodząca bomba), na nich zobaczyła prawdziwa siebie, chwilę, kiedy ja też był przemocowcem. A słuchając jej świadectwa uwierzyłam dopiero, że powrót do siebie po takich krzywdach jest możliwe. I tu wisienka na torcie warsztaty z Mirką w Hodyszewie były chyba w połowie października, a pod koniec października zawiozłam kwiaty i znicz na grób do mojego teścia. Powiadomiłam o tym moją teściową, żeby zapaliła znicz, bo ja nie chce widzieć się z Adamem przy grobie (bałam się jego reakcji, bo jeszcze po rozwodzie potrafił mi ublizac na ulicy). Po uroczystości Wszystkich Świętych dostałam wiadomość na Messenger (z ikonki profilu myślałam, że to moja koleżanka) z podziękowaniem za kwiaty i znicz. Odpisałam, że nie ma za co. Dopiero po tym jak wysłałam wiadomość zorientowałam się z kim piszę.
I tak to małymi krokami od grudnia 2018 roku jesteśmy znowu razem, a po usilnych prośbach mojego męża od kwietnia 2019 roku zamieszkaliśmy ponownie. Żyjemy tak bez ślubu cywilnego, odmówiłam ponownego związku. Ważne, że Bóg jest z nami i w lepszych i gorszych czasach. Tak jak niewierny Tomasz, musiałam wetknąć palce i dłoń w rany, żeby uwierzyć. Takie rzeczy mogą zdarzyć się każdemu. Chwała Panu za Sychar i ludzi, których postawił na mojej drodze.
I wtedy zaczęło się dziać. Pan pokierował tak moje drogi, że udało mi się spotkać w szpitalu z teściem, który był tam pacjentem (a nie widziałam go od 2010 roku,od czasu mojej wyprowadzki). Teść zawsze mnie kochał i na mój widok rozpłakał się, nadrabialiśmy te nasze stracone lata w krótkie chwile odwiedzin. Podczas jednych z nich teść poprosił, żebym była na jego pogrzebie, a świadkiem tej prośby była jego wnuczka. Nie wiedziałam wtedy, że to jego ostatnie życzenie. W czerwcu 2018 roku, mój teść zmarł i zgodnie z obietnicą, powiadomiona przez tę wnuczkę uczestniczyłam w jego ostatniej drodze. Widząc mnie na pogrzebie Adam wstał i wyszedł, żeby tylko się ze mną nie przywitać. Była z nim ta kobieta i ich dziecko. W sierpniu 2018 roku dowiedziałam się, że K. zabrała ich syna i wróciła do swojej matki. Ale nie przykładałam do tego dużej uwagi. Pomimo trwania w Sycharze, modlitwie był ze mnie taki niewierny Tomasz innym się uda, ale u mnie nie ma szans. Do czasu warsztatów z Mirką (niesamowita dziewczyna, kobieta petarda i chodząca bomba), na nich zobaczyła prawdziwa siebie, chwilę, kiedy ja też był przemocowcem. A słuchając jej świadectwa uwierzyłam dopiero, że powrót do siebie po takich krzywdach jest możliwe. I tu wisienka na torcie warsztaty z Mirką w Hodyszewie były chyba w połowie października, a pod koniec października zawiozłam kwiaty i znicz na grób do mojego teścia. Powiadomiłam o tym moją teściową, żeby zapaliła znicz, bo ja nie chce widzieć się z Adamem przy grobie (bałam się jego reakcji, bo jeszcze po rozwodzie potrafił mi ublizac na ulicy). Po uroczystości Wszystkich Świętych dostałam wiadomość na Messenger (z ikonki profilu myślałam, że to moja koleżanka) z podziękowaniem za kwiaty i znicz. Odpisałam, że nie ma za co. Dopiero po tym jak wysłałam wiadomość zorientowałam się z kim piszę.
I tak to małymi krokami od grudnia 2018 roku jesteśmy znowu razem, a po usilnych prośbach mojego męża od kwietnia 2019 roku zamieszkaliśmy ponownie. Żyjemy tak bez ślubu cywilnego, odmówiłam ponownego związku. Ważne, że Bóg jest z nami i w lepszych i gorszych czasach. Tak jak niewierny Tomasz, musiałam wetknąć palce i dłoń w rany, żeby uwierzyć. Takie rzeczy mogą zdarzyć się każdemu. Chwała Panu za Sychar i ludzi, których postawił na mojej drodze.
Re: Każde małżeństwo jest do uratowania
Chwała Panu!
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: Każde małżeństwo jest do uratowania
Niesamowite, że tak się stało. Bóg wie co robi, piękne świadectwo.
Re: Każde małżeństwo jest do uratowania
Chwała Panu!!!
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: Każde małżeństwo jest do uratowania
Chwała Panu!!!
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Re: Każde małżeństwo jest do uratowania
Piekne. Chwala Panu. Dzieja sie cuda za Jego posrednictwem.
Re: Każde małżeństwo jest do uratowania
Chwała Panu. Super że się podzieliłaś swoim świadectwem.
Re: Każde małżeństwo jest do uratowania
Chwała Bogu ,czytając to świadectwo nie wiedziałam ze na koniec będzie happy end super.
Re: Każde małżeństwo jest do uratowania
Chwała Panu kochana! Niech Wam Bog i Maryja nieustannie błogoslawia
Re: Każde małżeństwo jest do uratowania
Nadmienię, że ten happy end nie jest rzeką szczęścia. To nie jest tak, że już jest i będzie pięknie. Kłócimy się i godzimy i milczymy, popełniamy te same błędy, ale chyba trochę mądrzej. Dużo dał mi Sychar, rekolekcje, warsztaty i rozmowy indywidualne. A kiedy jest tak bardzo źle, to wołam do Pana: Jezu ratuj, bo toniemy. I On wyciąga rękę, ucisza burzę, a my płyniemy dalej. Dodam, że wbrew temu, co głosi ksiądz Dziewiecki, a bardzo go cenię, pozwalam mężowi na spotkania z ich synem (my nie mamy dzieci) i sama w nich uczestniczę. Sprawia mi to oczywiście w pewnym stopniu ból, bo to dziecko ze zdrady tak naprawdę. Ale K. potrzeba miłości, kocha mnie i tęskni chyba bardziej niż Adam kiedy ja jestem w pracy . Tak więc nie ma gotowych schematów, nawet ciasto z tego samego przepisu u każdej gospodyni smakuje inaczej . Uznałam, że podzielę się swoim świadectwem, chociaż to może takie małe nic. Ale jeśli chociaż w jednej osobie zapali iskierkę nadziei, to warto. Warto uwierzyć, że nawet z nienawiści i pogardy Pan Bóg potrafi wyrobić całkiem niezły zaczyn na miłość. Ja tego doświadczyłam. Chwała Panu za wszystko.
Re: Każde małżeństwo jest do uratowania
Bardzo dziękuję za Twoje świadectwo i za nadzieję, która z niego wypływa
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
-
- Posty: 2
- Rejestracja: 04 kwie 2023, 15:13
- Jestem: w separacji
- Płeć: Kobieta
Re: Każde małżeństwo jest do uratowania
Dziękuję za to świadectwo. Czytam forum od niedawna. Mąż odszedł do innej...
Re: Każde małżeństwo jest do uratowania
Chwała Panu. "A więc nie bójmy się, wierzmy tylko"
"Miłość cierpliwa jest, miłość wszystko przetrzyma, miłość nigdy nie ustaje "