Zmieniać można tylko siebie

Wydarzył się cud uzdrowienia małżeństwa, a może tylko maleńki cudzik?...

Moderator: Moderatorzy

Secundus
Posty: 6
Rejestracja: 23 paź 2017, 11:23
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Mężczyzna

Zmieniać można tylko siebie

Post autor: Secundus »

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Po długim czasie czytania tego forum postanowiłem samemu się odezwać.
Przede wszystkim dziękuję Wam za to, że jesteście. To miejsce w dzisiejszych czasach jest bardzo potrzebne, a wasza praca, czas i zaangażowanie są trudne do przecenienia. Bóg zapłać szczególnie administracji i moderatorom.

Zacząłem czytać forum w momencie, kiedy po latach kryzysu doszedłem do granicy wytrzymałości. Oboje z żoną byliśmy nieszczęśliwi. Wśród wielu przyczyn kryzysu wymieniłbym jako jedną z pierwszych wadliwą komunikację. Próbowaliśmy ją pokonać na rozmaite sposoby, w szczególności prowadząc "poważne rozmowy". Niestety nie potrafiliśmy (i nadal nie potrafimy, pomimo drobnej poprawy) tego robić i każda kolejna prowadziła do wybuchu emocji, zatruwającego nasze relacje. Około półtora roku temu, po kolejnej takiej rozmowie, poczułem się tak głęboko zraniony, że przez jakiś miesiąc lub dwa żyłem jak we mgle. Kiedy tylko otwierałem oczy miałem obraz swojego serca z głęboką raną jakby od noża, z którego nieustającym strumieniem płynęła krew. Nie miałem siły się bronić ani nawet atakować. Szczerze chciałem umrzeć. W końcu trafiłem na to forum. Czytałem i czytałem, aż dotarło do mnie to, co tutaj tak często powtarzacie - że zmienić można tylko siebie. Kiedy w końcu to do mnie dotarło, kolejny raz spróbowałem się nawrócić i Bóg mi dopomógł. Przez modlitwę i zawierzenie zostałem uleczony z nałogu (wiem oczywiście, że nałogowcem pozostaje się do końca życia, ale dzięki łasce Bożej potrafię żyć w czystości i w razie czego jestem gotowy podnosić się z upadku). Zacząłem pracować nad sobą bez oglądania się na to, co zrobi albo jak zareaguje żona. Korzystam z sakramentów i modlę się coraz więcej. Staram się czytać Pismo Święte. Czytam książki, które polecacie i inne (razem z tym, co już wcześniej mieliśmy w biblioteczce, niedługo będziemy mogli czytelnię otworzyć). Jak widzę, ile pracy przede mną, to przerażenie czasami ogarnia. Na szczęście dzisiaj widzę również jaki olbrzymi (na swoje warunki) postęp zrobiłem. Z Bogiem wszystko jest możliwe. Bez Niego to najwyżej pieniądze można zrobić. ;)
Na dzień dzisiejszy nasza sytuacja idzie ku lepszemu. Żona całkiem często zadowolona, uśmiecha się, widzę, że się stara być dla mnie miła. Prawdopodobnie nie potrafię docenić tego, co mam. Niestety często czuję się niekochany i opuszczony (mój język/ języki miłości to dla żony czarna magia, a ja z powodu braków komunikacji i deficytów z przeszłości nie umiem jej uczyć). Ciężko wtedy żyć. Uczę się zawierzenia Bogu ("Jezu, Ty się tym zajmij.", "Jezu ufam Tobie."). Musi być dobrze, bo jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?

P.S. Nie wiem czemu, ale czuję potrzebę skierować specjalne podziękowania do Lustro. Podziwiam jej postawę, w położeniu poniekąd "sama przeciw wszystkim". Wiele razy obrywało jej się za "wszystkich złych", ale dalej pisze. Głęboki szacunek. Wielka wartość dla forum, żeby nie staczało się w kierunku "kółka wzajemnej adoracji pokrzywdzonych". Ja osobiście nie zdradziłem żony z inną osobą (o ile wiem, żona mnie również), ale skąd pewność, że nie jestem do tego zdolny? Człowiek zna siebie tylko na tyle, na ile został wypróbowany. Zdradza się, tak mi się wydaje, w poszukiwaniu miłości - w małżeństwie tej, której się nie otrzymuje od małżonka. Przecież odchodzący/zdradzający z reguły tłumaczą, że "szukają swojego szczęścia". I ja im w sumie wierzę. Ale to, że akurat ta osoba odeszła, a nie druga, to może wynikać ze stopnia, w jakim czuła się niekochana oraz jej odporności. Czy można robić komuś zarzut z tego, że miał niższy próg wytrzymałości (albo, że subiektywnie czuł się niekochany)? Cech osobowości sobie nie wybieramy, można dużym wysiłkiem nad nimi pracować, ale na przykładzie empatii - przeciętny mężczyzna po latach pracy i wysiłku zbliży się tylko albo niewiele przekroczy to, co przeciętna kobieta ma dane "na dzień dobry". Ani to zasługa kobiety, ani zła wola mężczyzny.
Dobrze by było, gdyby więcej osób "z drugiej strony" tutaj pisało. Wydaje mi się, że dla nich to trudniejsze, bo odium i etykietka nie do pozazdroszczenia. Polecam historię Dawida (2 Księga Samuela, rozdz.11 i 12). Jezus po ziemsku pochodzi z rodu Dawida.

Niech Was Bóg błogosławi!
jacek-sychar

Re: Zmieniać można tylko siebie

Post autor: jacek-sychar »

Witaj Secundus na naszym forum.

Cieszymy się, że możemy być (jako wspólnota) pomocą dla innych, oprócz tego, że ciągle pomagamy sobie wzajemnie.

Pisząc pamiętaj, że internet nie jest anonimowy, więc staraj się nie podawać danych, które pozwolić na identyfikację Ciebie i Twojej rodziny.
Oczywiście zapraszamy do pozostania tutaj i dalszej lektury naszego forum. Zapraszamy również na rekolekcje oraz na turnusy wakacyjne, jak i do naszych ognisk.
Magnolia

Re: Zmieniać można tylko siebie

Post autor: Magnolia »

Chwała Panu za piękne świadectwo
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Zmieniać można tylko siebie

Post autor: Nirwanna »

Secundus, w dobrym miejscu jesteś :-)
Chwała Panu!
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Foox
Posty: 37
Rejestracja: 28 wrz 2017, 16:13
Płeć: Kobieta

Re: Zmieniać można tylko siebie

Post autor: Foox »

Chwała Panu! Piękne świadectwo.
To prawda zmieniać możemy tylko siebie ale czasami do tej swojej drugiej połówki warto wyciągnąć rękę I przynajmniej spróbować się komunikować, może czasami trzeba poprosić o pomoc jakiegoś mądrego specjalistę? Może warsztaty dla małżeństw.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Zmieniać można tylko siebie

Post autor: lustro »

Witaj Secundus

Piękne to Twoje "świadectwo drogi".
Można się gleboko zadumać...nad sobą, czytają Ciebie.

To prawda - tylko siebie możemy zmienić. I swoje podejście, widzenie, odbiór świata i innych ludzi. Najlepiej z Bozą pomocą.
I choć to się wydaje nieprawdopodobne, to ta zmiana zaczyna zmieniać masz otaczający świat.
Pewnie to zagadnienie dla filozofów.
Ale dla nas, będących stale w drodze, liczy się efekt. I to jest piękne.

Dziękuję Ci za dobre słowo.
Tylko Bóg wie jak cenne dla mnie i ile działa dobrego.
Dziękuję 😊

Dobrze, ze tu jestes, z nami.
Foox
Posty: 37
Rejestracja: 28 wrz 2017, 16:13
Płeć: Kobieta

Re: Zmieniać można tylko siebie

Post autor: Foox »

Secundus, jeszcze jedno. Nie skupiaj się na tym jak nauczyć żonę swojego języka miłości, skup się na tym jaki jest jej język miłości. To możesz zrobić, bo pewnie Twoja żona tez czuje się niekochana. Tak jak napisaleś, zmienić możemy tylko siebie. Jezeli Ty nie zmieniłeś sposobu okazywania miłości swojej zonie, nie oczekuj, ze ona to zmieni.
PS. Ja również jestem wdzięczna I pełna podziwu dla Lustra, bo pokazuje nam tą drugą stronę. I nikt nigdy nie może być pewien, że nie zrobi głupoty w swoim życiu. Jesteśmy ludzmi. Czasami jesteśmy tak zrospaczeni, tak bardzo potrzebujemy miłości, zrozumienia, tak bardzo nie możemy się przebić przez ten mur naszego małżonka, że idziemy w to "gówno".
ODPOWIEDZ