ze starego Forum

Pomogła Ci jakaś modlitwa? Któryś ze Świętych jest Ci szczególnie bliski?...

Moderator: Moderatorzy

bosa
Posty: 356
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

ze starego Forum

Post autor: bosa »

z postów Kingi2

Osiem przeszkód na drodze rozeznania duchowego

Pobieżna lektura ojców pustyni może sprawiać wrażenie, że nie mieli oni problemów zbliżonych do tych, które przeżywa na co dzień przeciętny chrześcijanin. Walki, które toczyli, a które opisują, wydają się nie z tego świata. Kiedy jednak wchodzimy głębiej w ich życie, okazuje się, że ich przeżycia są zbliżone do naszych, a demoniczne walki, które toczą z grzechami, opierają się na znanych nam grzechach głównych.

Ewagriusz i Kasjan rozwinęli naukę o ośmiu grzechach, od których pochodzi nasza znajomość grzechów głównych. Były to: łakomstwo, nieczystość, chciwość, smutek, gniew, acedia, próżność i pycha. Mówiąc o nich, Ewagriusz odnosi się do ośmiu demonów, z których każdy odpowiada za kuszenie do jednego z ośmiu grzechów.

Jak radzić sobie z demonami?

Czy demony istnieją naprawdę? Obrazy ośmiu grzechów są symbolami określonej rzeczywistości, której nie da się ująć przy pomocy czystych pojęć. Nie chodzi o wiarę czy niewiarę w istnienie demonów, lecz o określone zjawiska, z którymi konfrontujemy się po dziś dzień. Nie jest ważne, czy uznamy, że nasze, na przykład łakomstwo pochodzi z kuszenia przez demona obżarstwa, czy że jest wynikiem jakiegoś kompleksu. Ważne jest, byśmy potrafili sobie z nim poradzić, a tego nas uczą ojcowie pustyni.

Tak więc opis demonów jest próbą wytłumaczenia pewnych fenomenów. Nie trzeba rościć sobie pretensji do wszechwiedzy na ich temat. Ważniejsza od wiedzy na temat samych demonów i ich istnienia jest znajomość technik, którymi się posługują, jak również znajomość metod walki z nimi. Mnisi opisują rzeczywistość psychiczną, posługując się językiem mitologicznym. To samo będzie opisywał językiem psychologicznym Jung, mówiąc o projekcjach i kompleksach. Jest między nimi jedna różnica: mnisi podają sposoby walki z demonami, a sposoby te są naprawdę skuteczne. W walce chodzi o konfrontację ze złem, o sposoby zachowania się w obliczu pokus. Nazywając dane zachowanie, uzewnętrznia się je, stawiając poza sobą: w ten sposób walka jest łatwiejsza. Projektowanie rzeczywistości wewnętrznej na demony uwalnia ludzi i rzeczy od obciążenia projekcjami.

Wiedza na temat demonów unieszkodliwia je. Pierwsza metoda walki z demonami polega właśnie na samoobserwacji, badaniu myśli i wyobrażeń, i związku pomiędzy nimi. Odkrycie mechanizmów powstawania myśli i uczuć jest pierwszym krokiem na drodze do zwycięstwa. Jeśli dokładnie rozpoznamy nasze zagrożenia, łatwiej będzie nam się przed nimi bronić. Św. Antoni stawiał pytanie o pochodzenie konkretnych myśli: „Kim jesteś i skąd?” Pytanie o imię demona oznacza, że człowiek nie daje się porwać myśli czy uczuciu, ale ma do nich dystans, ma własny punkt widzenia, dzięki któremu umiejętnie ocenia sytuację.

Ewagriusz jest autorem metody walki z demonami, zwanej metodą antyretyczną. W swym dziele „Antirrheticon” podaje duży wybór zdań z Pisma Świętego, które należy przeciwstawiać poszczególnym demonom. Wylicza myśli, które demony mogą narzucać, a następnie kieruje do nich odpowiedni fragment Pisma Świętego. Słowa te nie są przypadkowe, gdyż jest w nich zawarta możliwość pokonania dręczących nas myśli. Przynoszą one zwycięstwo nie dlatego, że pokonują pokusę przy pomocy konkretnych argumentów, ale dlatego że przeciwstawiają jej zupełnie inną rzeczywistość – rzeczywistość Bożą, w której konkretyzuje się obecność Boga przy człowieku i Jego wsparcie w walce.

Warunkiem rozeznania duchowego jest dystans do danej sytuacji. Osiem demonów stanowi w nim dużą przeszkodę. Zaciemniają one ludzki umysł i blokują wolną wolę. Człowiek jest chwytany w pułapkę swoich namiętności, często nie widzi z nich drogi wyjścia. Gorzej, nieraz nie chce już z nich rezygnować, czuje się dobrze w sieci uzależnień. Jeśli jednak nie stracił do końca właściwego spojrzenia na siebie i chciałby odnaleźć drogę wyjścia, antyretyczna metoda Ewagriusza jest warta wypróbowania.

Demon obżarstwa

Myśl o obżarstwie kusi mnicha do szybkiego porzucenia ascezy. Stawia mu przed oczy żołądek, wątrobę (...) i długotrwałą chorobę, wreszcie niedostatek środków koniecznych do życia i brak pomocy lekarskiej. Podsuwa mu wielokrotnie wspomnienia o braciach, którzy zapadli na takie właśnie dolegliwości. A braci chorych skłania, by odwiedzali wstrzemięźliwych i opowiadali im o swoich przypadłościach i o tym, jak się rozchorowali właśnie na skutek ascezy (P 7).

Demon obżarstwa wcale nie namawia do tego, co rozumie się pod klasycznym pojęciem łakomstwa – jedzenia w nadmiarze. Przedstawia on tylko racjonalne powody przeciwko postowi. I tak, post może doprowadzić do osłabienia, a dalej zaniedbywania innych swoich obowiązków, w końcu zaś nawet do poważnej choroby. W swoim rozumowaniu idzie jeszcze dalej: osłabienie to niemożność wydajnej pracy, a to oznacza zubożenie i brak środków do życia. Człowiek wystawia się na brak roztropności, który oznacza brak właściwej miłości siebie samego. I tak kończymy na przekroczeniu 5 przykazania: Nie zabijaj, zastosowanym na własnej osobie. Być może poszliśmy trochę za daleko w rozważaniu skutków postu, ale do tego właśnie dochodzimy w błędnym rozumowaniu na jego temat.

W naszych czasach, które kładą nacisk na zdrowy styl życia, coraz rzadziej spotykamy się z łakomstwem jako klasycznym obżarstwem. Przybiera ono bardziej subtelne formy – wyrafinowanego jedzenia i picia. „Może być mniej, ale dobrze” – tak można zdefiniować współczesne łakomstwo. O wiele trudniej z nim walczyć, bo nie chodzi tutaj tylko o zmniejszenie racji żywnościowych. Chodzi o rezygnację z wysokich walorów smakowych pożywienia. (Trudniej tu wydostać się ze szponów demona łakomstwa, który mówi, że przecież to nie grzech kupić do jedzenia coś smaczniejszego i bardziej wyrafinowanego).

Jaką drogę wyjścia proponuje tutaj Ewagriusz?

Demonowi obżarstwa przeciwstawia słowa z Psalmu 23: Przeciwko myśli, która prowadzi mnie ku zgorzknieniu z powodu mej nędzy: „Jahwe jest moim pasterzem, nie zabraknie mi niczego” (Ps 23, 1) (Antirrheticon I, 11).

Zgorzknieniu, którego powodem jest nienasycona i niezaspokojona potrzeba jedzenia i picia, przeciwstawiona zostaje inna rzeczywistość: Bóg jest moim pasterzem i troszczy się, aby niczego mi nie brakowało. Nie jest to żaden logiczny sposób odparcia pokusy, ale jest to zdanie, w które trzeba uwierzyć. Jeśli zaufamy Bogu, który jest naszą skałą, żaden lęk o swoje życie nie będzie miał do nas dostępu. Zgorzknienie ustąpi miejsca radości i ufności.

Powyższy werset z psalmu można umieścić jeszcze w innym kontekście. Zgorzknienie jest owocem poczucia własnej nędzy i słabości przy nieudanych próbach postu. Kiedy człowiek widzi, że sam z siebie nie ma sił na wyrzeczenie się jedzenia i picia, wpada w zniechęcenie i rezygnację. Podane mu słowa są wezwaniem do pełnego zaufania Bogu, który troszczy się o nas i nie pozwoli na trwanie naszej nędzy. Ma ona służyć poznaniu samego siebie i swoich słabości. Jeśli przyznamy się do niej przed Bogiem i w pokorze poprosimy o siły, On nam ich doda i nasz post nabierze prawdziwej wartości.

Demon nieczystości

Demon nieczystości wymusza pożądanie odmiennych ciał. Szczególnie silnie atakuje żyjących we wstrzemięźliwości, aby ją porzucili, przekonani, że niczego przez nią nie osiągną (P 8).

Demon nieczystości posługuje się naszą fantazją i wyobraźnią. Wywołuje uczucia i pragnienia, które mogą doprowadzić do grzechów przeciwko czystości. Nie jest to trudne w dzisiejszym świecie, w którym czystość straciła swoją wartość. Z pism Ewagriusza wynika, że w jego czasach na wstrzemięźliwość też patrzono jako na coś poza modą. Co można było na niej zyskać? Co można dzisiaj zyskać na czystości? Generalnie można powiedzieć, że niewielu z nas ma czyste spojrzenie na rzeczywistość. Nasza rzeczywistość jest bardzo zabrudzona. Ze wszystkich stron jesteśmy atakowani przez świat nieczystości. Nasze oczy i uszy są bombardowane przez tysiące przekazów dotyczących sfałszowanych spojrzeń na miłość i przekazywanie życia. Coś, co w zamiarach Bożych miało być najcudowniejszą przygodą dwojga ludzi, przemieniło się w źródło egoizmu i grzechu. To właśnie ta sfera, mówią, została najbardziej zraniona przez grzech pierworodny.

Jaką radę daje nam Ewagriusz?

Przeciwko myślom nieczystym, które nieustannie prowokują powstawanie w nas obrzydliwych wyobrażeń i które pętają ducha przy pomocy namiętnych i hańbiących żądz: „Precz ode mnie, wszyscy nikczemnicy, /bo Jahwe usłyszał głośny mój płacz! /Jahwe usłyszał moje błaganie” (Ps 6, 9) (Anti II, 23).

Myśli nieczyste ukazane są jako przeciwnik, z którym trzeba podjąć walkę. Nie musimy lękać się tej walki, bo jest przy nas potężna moc Bożej obecności. Możemy być pewni, że nie zostawi nas samych w tej słusznej walce. Już samo podjęcie wołania jest zwycięstwem, bo odsuwa od nas kłębiące się myśli. Kieruje nas ku Bogu, który usłyszał nasz płacz i błaganie. Zwróćmy uwagę na czas dokonany, który jest tu użyty. Słowa, które przeciwstawiamy tej pokusie, nie analizują przyczyn powstawania tych myśli, ale przezwyciężają je przy pomocy wiary w Bożą pomoc.

Demon chciwości

Chciwość zwraca uwagę na długą starość, niezdolność do ręcznej pracy, przyszły głód będący jej następstwem i spowodowane nim choroby, i gorycz ubóstwa (P 9).
Demon chciwości nie działa bezpośrednio, lecz podsuwa na myśl różne sytuacje, w których człowiek może się znaleźć, gdy nie będzie oszczędzał. Pokazuje najróżniejsze powody, które przemawiają przeciwko biedzie i hojności. Demon chciwości nie rozbudza chciwości jako takiej, lecz neguje powody, dla których należałoby walczyć z tym popędem. Pokazuje niebezpieczeństwa, jakie grożą, jeśli chciwość zostanie pokonana. Długa starość, niezdolność do pracy, ubóstwo, choroby – to tylko niektóre lęki, które nachodzą każdego człowieka i są wspólne nam wszystkim. Roztropność każe zabezpieczać sobie przyszłość. Jednak granica między roztropnością a chciwością jest niekiedy bardzo cienka. Roztropność graniczy z chciwością wtedy, gdy zatrzymuje wszystko dla siebie i nie liczy się z potrzebami ludzi wokół nas. Chciwość patrzy zachłannie na dobra, roztropność wybiera je rozsądnie. Chciwość kupuje, nie licząc dóbr, które ma już w domu, roztropność potrafi zrezygnować i nie jest zachłanna. Chciwość nie podzieli się z potrzebującym, roztropność odda swoje dobra, mając ufność w Bogu.

Ewagriusz mówi:
Przeciwko myślom, które nie pozwalają nam obdarować potrzebującego brata, lub dać żebrakowi pieniądze: „Nie zamykaj swej dłoni przed potrzebującym, lecz otwórz ją przed nim i daj mu tyle, ile pragnie” (Pwt 15, 11) (Anti III, 9).

Nakaz jest radykalny. Nie ma tu miejsca na dyskusje o swoich potrzebach i lękach o przyszłość. Słowo Boga domaga się absolutnego przeciwieństwa tego, co nam, opanowanym przez chciwość, wydaje się być zagrożeniem. Zawsze znajdzie się jakiś powód, aby nie dać czegoś temu, kto tego potrzebuje: „Mógłby nas przecież oszukać albo my moglibyśmy popaść w nędzę”. Przeciwko takim myślom zostaje wydany nakaz przeciwstawny: daj mu tyle, ile chce, nie bacząc na siebie i swoje potrzeby. Gdy będziemy stale powtarzać Boże słowa, nasze zachowanie powoli dostosuje się do nich i słowa te staną się niezaprzeczonym motywem naszego działania. Jeśli posłucha się tego nakazu, człowiek wkracza w inny obszar życia: w całkowite zaufanie Bogu, który zna wszystkie nasze potrzeby.

Demon smutku

Smutek rodzi się czasem z powodu udaremnionych pragnień, czasem bywa następstwem gniewu (...) (P 10). Ten, kto miłuje świat, będzie smucił się wielce, kto zaś gardzi tym, co jest na nim, będzie zawsze się radował.
Smutek powstaje też, kiedy człowiek zaczyna rozpamiętywać swoją przeszłość, szczególnie bardzo dobre chwile. Kiedy powraca do swojej teraźniejszości, ogarnia go smutek, ponieważ to, co było dawniej, minęło i nigdy już nie powróci. Im bardziej radosne były tamte myśli (w przeszłości wszystko było lepsze i piękniejsze), tym bardziej człowiek będzie nakłaniany do zniechęcenia i przygnębienia. Smutek zaciemnia kontemplujący umysł. Głębin wody nie przeniknie promień słońca, a wypełnionego smutkiem serca nie rozjaśni kontemplacja światła (ośm 12).

Inną przyczyną smutku mogą być zbyt wielkie wymagania stawiane życiu. Łatwo dochodzi wówczas do rozczarowania i łatwo też popaść w smutek.
Omawiając grzech smutku, Ewagriusz opisuje następującą sytuację: Przeciwko duszy, która popada w strach i drżenie (...) i która sądzi, że Pan ją opuścił: „Bóg miłosierny jest twym Panem, twym Bogiem. Nie opuści cię i nie zniszczy” (Pwt 4, 31) (Anti IV, 16).

Czy znajdziemy lepszą broń na smutek i depresję jak bezwzględne zaufanie Bogu i wiara w Jego czuwającą Opatrzność?
Przy smutku płynącym z rozpamiętywania przeszłości: Przeciw demonowi, który wytyka mi grzechy młodości: „Kto jest w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. Stare przeminęło; nowe powstało” (2 Kor 5, 17) (Anti IV, 73).

Demon gniewu

Gniew jest bardzo gwałtowną namiętnością. (...) Przez cały dzień przywodzi duszę do szaleństwa, a szczególnie podczas modlitw opanowuje umysł, ukazując jak w zwierciadle twarz tego, kto sprawił mu ból (P 11).
Gwałtowne emocje porywają za sobą człowieka i nie pozwalają mu na sensowne myśli. Człowiek jest opanowany przez męczące wyobrażenia, nie stać go na normalne podejmowanie decyzji. Gniew zaciemnia umysł, nie pozwala zobaczyć danej sytuacji w dziennym świetle. Winny jest usuwany z rozumu i serca, wydaje się, że nie ma szans na powrót do czasu sprzed sytuacji konfliktowej. Osoba może pójść w dwóch kierunkach: albo będzie unikać wszelkich kontaktów z drugą stroną, albo będzie kontynuować napaść: gniew przeradza się w zemstę. Oczywiście ani jedno, ani drugie nikomu nie wychodzi na dobre. Zgoda jest nie do pomyślenia: rozum podsuwa tysiące myśli, które udowadniają, że nie można się z tym pogodzić. Swoją rolę odgrywa tutaj też pycha: dlaczego to ja mam się upokorzyć i wyciągnąć rękę do zgody? Dlaczego druga strona nie może tego zrobić?

Ewagriusz usuwa precz wszelkie racjonalizacje:
Przeciwko gniewnym myślom, które nie pozwalają pogodzić się z naszymi braćmi, wmawiając nam szereg rozsądnych argumentów przemawiających przeciwko zgodzie. (...) „Gdy się gniewacie, nie grzeszcie! Niech słońce nie zachodzi nad gniewem waszym” (Ef 4, 26) (Anti V, 49).
Cięcie jest ostre: „Niech słońce nie zachodzi nad gniewem waszym”. Oznacza to, że natychmiast, bez wchodzenia w jakiekolwiek dyskusje z własnym gniewem i własną pychą, trzeba wyciągnąć rękę do zgody. Inaczej traci się prawo do bycia Chrystusowym uczniem.

Demon acedii

Demon acedii, nazywany także demonem południa, jest najuciążliwszy spośród wszystkich demonów. (...) Sprawia, że opanowuje go (mnicha) tęsknota za innymi miejscami, w których łatwiej znaleźć to, co konieczne (do życia), i rzemiosło, które wymaga mniej wysiłku, a przynosi więcej korzyści. I dodaje, że podobanie się Panu nie jest zależne od miejsca (P 12).

Dusza jest chora i cierpi przepełniona goryczą acedii. Wszelkie siły opuszczają ją w tak wielkim nadmiarze cierpienia. Jej zapasy możliwości stawiania oporu kurczą się pod wpływem tak potężnego demona. Straciła głowę i zachowuje się jak małe dziecko, które płacze bez powodu i powtarza okrzyki rozpaczy, jakby nie istniała już żadna nadzieja na pocieszenie (Anti VI, 38).

Acedia (łac.) to lenistwo duchowe, ociężałość duchowa. To choroba duszy. Zawiera w sobie prawie wszystkie inne pokusy. Różnie ją nazywają starożytni pisarze. Kasjan mówi o znużeniu i lęku serca, o wewnętrznej trwożliwości. Acedia to stan duchowej pustki, który zniewala człowieka do snu albo wypędza w gwar działania. Grzegorz Wielki do następstw acedii zalicza rozpacz, zniechęcenie, osowiałość, zgorzknienie, obojętność, senność, nudę, ucieczkę od siebie samego, przesyt, ciekawość, roztargnienie, niepokój ducha i ciała, zmienność, gwałtowność, niestałość. Wszystko zostaje zakwestionowane. Człowiekowi brakuje wewnętrznej chęci do życia. Współczesna psychologia nazwałaby takie stany depresją, zespołem różnych nerwic. André Louf nazywa stan acedii koniecznym kryzysem, jaki człowiek musi przejść, jeśli nie odetnie siebie od wszelkiego rozproszenia. M. L. von Franz przedstawia acedię jako nagłe napady niechęci i zmęczenia. „Nie ma radości życia, człowiek czuje się pusty i pozbawiony napędu, wszystko wydaje mu się bezsensowne”. Niebezpieczeństwo acedii polega jeszcze na tym, że ukrywa się ona przed tym, kto na nią cierpi. Kto jednak przejdzie taki kryzys, kto go przetrzyma (stąd Ewagriusz radzi mnichom pozostawać na siłę w swojej celi), doświadczy głębokiego wewnętrznego pokoju i radości. Św. Jan od Krzyża nazwałby z pewnością acedię bierną nocą zmysłów. Ten kryzys jest czasem łaski. Jeśli człowiek przecierpi go i przetrwa, faktycznie zacznie nowy etap życia duchowego.

Co robić? Co radzi Ewagriusz? Rad jest wiele, bo wiele też jest pokus demona acedii.
Przeciwko duszy, która w acedii przyjmuje beznadziejne myśli o tym, że życie mnicha jest pełne mozołu i z trudem można je znieść. „Złóż nadzieję w Jahwe i czyń, co dobre” (Ps 37, 3) (Anti VI, 14).

Ewagriusz nie pociesza mnicha, lecz stawia mu wymagania ufności Bogu i pełnienia dobrych czynów. Zadanie to chroni przed litością nad sobą i prowadzi od użalania się nad sobą do zaufania i oparcia się na Bogu. Długotrwałe powtarzanie tych słów prowadzi człowieka do stanu ufności. Człowiek przestaje się lękać i zaczyna się zajmować czymś innym, a nie tylko rozważaniem trudów życia. Kto tak się modli, śmiało może oczekiwać uzdrowienia przez samego Boga.

Przeciwko myśli acedii, która radzi szukania innej groty jako miejsca schronienia, ponieważ ta dotychczasowa (...) powoduje wszelkie choroby: „To jest moje odpoczywanie na wieki wieków, tu będę mieszkał, bom je sobie upodobał” (Ps 132, 14) (Anti VI, 26).

Podane słowa są słowami Boga, który upodobał sobie Syjon na mieszkanie. Mnichowi i każdemu z nas służą do pokonania pokusy ucieczki przed samym sobą. Kiedy napadają nas lęki i głowa pełna jest różnych myśli przychodzących nie wiadomo skąd i zewsząd nas atakujących, mielibyśmy ochotę na wyjście z domu, zapomnienie o tym wszystkim, co w nas siedzi i oddanie się bardziej czynnemu życiu. Ewagriusz radzi jednak, aby pozostać na miejscu i stawić czoło temu wszystkiemu, co nas niepokoi, skonfrontować się z własnymi myślami: Nie należy opuszczać celi w godzinie pokus, wymyślając rzekomo rozsądne do tego powody, ale trzeba siedzieć wewnątrz, trwać cierpliwie, przyjmować odważnie wszystkich napastników, a szczególnie demona acedii. (...) Ucieczka bowiem przed tymi zmaganiami czy unikanie walki uczą duszę nieudolności, tchórzostwa i dezercji (P 28). Wielu ojców pustyni radzi, by pozostać w celi. Można robić, co się chce, lub w ogóle nic nie robić: „Tylko oddaj swe ciało w zastaw ścianom twej celi” – tak brzmi jedna z rad. Ucieczka przed problemami niczego nie rozwiąże. Lepsza jest otwarta konfrontacja. Tylko dzięki pozostaniu na miejscu będzie można dotrzeć do korzeni wewnętrznych problemów. Dzisiaj uciec ze swojej celi, to włączyć telewizję, radio, wziąć gazetę do ręki, poszukać rozrywki, by zapomnieć o problemie. To nie jest lekarstwem, gdyż tylko pozornie usuwa problem, nie rozwiązując go. Trwanie w takim stanie przedłuża bolesne doświadczenia acedii, nie kończy walki i nie przynosi ulgi. Nie pozwala iść do przodu w życiu duchowym.

Przeciwko duszy, która dopuszcza do siebie myśli acedii z powodu choroby ciała: „Będę znosił gniew Jahwe, bom przeciw Niemu zgrzeszył, aż weźmie w ręce moją sprawę i przywróci mi moje prawa; On mnie wywiedzie ku światłu i doznam Jego sprawiedliwości” (Mi 7, 9) (Anti VI, 36).

Takie zrządzenia losu jak choroba czy inne nieszczęście wprawiają nas w zamieszanie, ponieważ nie potrafimy sobie tego wytłumaczyć. Tutaj choroba rozumiana jest jako sprawdzian, który człowiek powinien przejść z cierpliwością. Prędzej czy później Pan Bóg przyjdzie nam z pomocą i przeprowadzi nas przez ciemny tunel w kierunku światła. Takie wytłumaczenie choroby pozwala nam znosić ją bez szemrania i na niej się wzbogacać. Boże słowa napełniają nas pewnością i zaufaniem.

Dalszą pomocą w walce z acedią jest myśl o własnej śmierci. „Trzeba, aby mnich ciągle trwał w gotowości, tak jakby musiał umrzeć jutro, a z kolei by tak używał swego ciała, jakby musiał żyć z nim jeszcze przez wiele lat” – mówił Makary Egipski. Myśl o śmierci pomaga w dążeniu do doskonałości, a dbanie o zdrowie fizyczne, oczywiście bez przesady, staje się elementem roztropności. Ewagriusz, jako jedną z form walki z acedią, zaleca uregulowany tryb życia. Mądry podział czasu między modlitwę a pracę, napięcie a odpoczynek, pokona ataki acedii.

Acedię leczy wytrwałość i czynienie wszystkiego z wielkim staraniem i bojaźnią Bożą. Wyznacz sobie miarę w każdym dziele i wcześniej nie odstępuj, póki jej nie wypełnisz. I módl się uważnie i gorliwie (ośm 14).
Zewnętrzny porządek chroni człowieka przed wewnętrznym chaosem. „Jeśli człowiek trzyma się swojej miary, nie zazna niepokoju” – mówił Abba Pojmen.

Demon próżności i pychy

Przeciwko duszy, która z próżności zdradza ludziom światowym tajemnice życia mnichów: „Nie mów do uszu głupiego” (Prz 23, 9) (Anti VII, 17).
Przeciwko myślom, które każą nam wracać do świata ze względu na zysk tych, którzy nas ujrzą: „Słowa plotkarza są jak smakowite kąski, docierają do samych wnętrzności” (Prz 26, 22) (Anti VII, 18).

Ewagriusz z humorem, ale bez litości, traktuje tych, którzy z próżności chwalą się swymi osiągnięciami duchowymi. Nie pomoże nawet przypomnienie, że Jezus zabronił stawiać światło pod korcem. Inna pokusa polega na odgrywaniu roli nauczyciela, choć człowiek jeszcze do niego nie dorósł.
Przeciwko próżności, która nakłania nas do nauczania, choć nie posiadamy zdrowia duszy i rozpoznania prawdy: „Nie czyńcie zbyt wielu starań, bracia moi, aby zostać nauczycielami. Wiecie bowiem, że doznamy sroższego sądu” (Jk 3, 1) (Anti VII, 41).

Pycha polega na fałszywej ocenie siebie samego, na samozadowoleniu, na świadomości górowania nad innymi. Są różne rodzaje pychy: duchowa, umysłu, dóbr materialnych i społeczna. Najgorsza jest pycha ducha, która polega na zauważaniu tylko własnej wartości, a nie łaski Bożej. Pycha umysłu wzbudza w człowieku pogardę dla innych, mniej wykształconych, ubogich, chorych, cudzoziemców. Zapomina, że zdolności umysłowe zostały nam dane przez Boga, a osiągnięta wiedza również jest wynikiem pracy innych ludzi. Pycha dóbr materialnych narusza równowagę życiową: człowiek skupia swoją uwagę na tym, co posiada, a nie na tym, kim jest w oczach Bożych. Dobra materialne, tak jak inne błogosławieństwa, pochodzą od Boga. Czytamy w Starym Testamencie: „...ale pamiętaj na Pana, Boga twego, bo On nadaje tobie mocy ku nabywaniu bogactw”. Pycha społeczna objawia się w rasowej i klasowej nietolerancji. Bóg nie czyni takich różnic między ludźmi, jakie oni czynią między sobą.

Walka z pychą jest bardzo trudna, gdyż każde zwycięstwo może stać się okazją do nowego upadku.
Innym sposobem walki jest przypominanie sobie otrzymanego przebaczenia: Przypomnij sobie swoje uprzednie życie i dawne grzechy, i to, jak będąc poddany namiętnościom, dzięki miłosierdziu Chrystusa doszedłeś do beznamiętności. I jak z kolei odszedłeś od świata (...). Pomyśl też o tym: kto strzeże cię na pustyni i kto odpędza demony zgrzytające zębami przeciw tobie? Takie bowiem myśli rodzą pokorę i nie dopuszczają demona pychy (P 33).
Nie można odnieść zwycięstwa nad pychą własną pracą, lecz może być ono tylko darem łaski i poznania Boga.

Kto dostąpił poznania i zakosztował jego przyjemności, ten nie da się zwieść demonowi próżnej chwały, nawet gdyby stawiał przed nim wszelkie przyjemności świata. Co bowiem mógłby obiecać większego niż duchowa kontemplacja? (P 32).
Ten, kto doświadczył Boga, nie będzie szukał chwały ludzkiej. Jest uzdrowiony z jakiejkolwiek pychy.

Jak radzić sobie ze złem? Przykłady podane przez Ewagriusza dają nam do ręki konkretną broń do walki z grzechami, atakującymi nas codziennie. Na pierwszy rzut oka mogą się one wydać nieco dziwne, „staroświeckie”, ale są naprawdę bardzo skuteczne w walce z „demonami” grzechów głównych, czyli głównych przeszkód na drodze do Boga. „Nie jest ważne, jak nazwiemy te wszystkie przeszkody, które wstrzymują nas przed dotarciem do Boga, a tym samym przed naszą samorealizacją. Jest ważne, byśmy tym przeszkodom stawili opór, żebyśmy (...) nie poddali się pokusie lekceważenia ich lub zgoła wypierania. Anachoreci mogą nam pomóc w tym, żebyśmy rozpoznali i pokonali zagrożenia spowodowane przez zło i jego ataki, i mogli walczyć z pełnym zaangażowaniem, z wewnętrzną czystością i całkowitą otwartością na Boga.”

Aneta Kania
- ukończyła Wydział Literatury Wczesnochrześciajńskiej i Klasycznej oraz Wydział Nauk o Komunikacji Społecznej na Papieskim Uniwersytecie Salezjańskim w Rzymie. Współpracuje z czasopismami polonijnymi w Rzymie, Monachium i Londynie.

Objaśnienia skrótów:
Anti – Ewagriusz z Pontu, Antirreheticon.
ośm – Ewagriusz z Pontu, O ośmiu duchach zła.
P – Ewagriusz z Pontu, Capita practica ad Anatolium.

http://www.katolik.pl/ind...rtykuly&id=1340
Kocham Cię Panie, i jedyna łaska o jaką Cię proszę ,to kochać Cię wiecznie.. św.Jan Maria Vianney
udasiek
Posty: 149
Rejestracja: 15 lip 2017, 9:59
Płeć: Kobieta

Re: ze starego Forum

Post autor: udasiek »

Bardzo dziękuję za przytoczenie! Potwierdza to wiele moich przemyśleń a to:
bosa pisze: 30 lis 2017, 16:59 André Louf nazywa stan acedii koniecznym kryzysem, jaki człowiek musi przejść, jeśli nie odetnie siebie od wszelkiego rozproszenia
daje nadzieję na to że da się pójść dalej, "nie tylko ja tak mam", że jest to normalny stan i w dodatku da się wyciągnąć z tego coś dobrego!
bosa pisze: 30 lis 2017, 16:59 kto jednak przejdzie taki kryzys, kto go przetrzyma (stąd Ewagriusz radzi mnichom pozostawać na siłę w swojej celi), doświadczy głębokiego wewnętrznego pokoju i radości. Św. Jan od Krzyża nazwałby z pewnością acedię bierną nocą zmysłów. Ten kryzys jest czasem łaski. Jeśli człowiek przecierpi go i przetrwa, faktycznie zacznie nowy etap życia duchowego.
ODPOWIEDZ