Jk 1, 12-18:
Ps 94 (93), 12-13a. 14-15. 18-19:Błogosławiony mąż, który oprze się pokusie: gdy zostanie poddany próbie, otrzyma wieniec życia, obiecany przez Pana tym, którzy Go miłują.
Kto doznaje pokusy, niech nie mówi: «Bóg mnie kusi». Bóg bowiem ani nie podlega pokusie do zła, ani też nikogo nie kusi. To własna pożądliwość wystawia każdego na pokusę i nęci. Następnie pożądliwość, gdy pocznie, rodzi grzech, a skoro grzech dojrzeje, przynosi śmierć. Nie dajcie się zwodzić, bracia moi umiłowani!
Każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępują z góry, od Ojca świateł, u którego nie ma przemiany ani cienia zmienności. Ze swej woli zrodził nas przez słowo prawdy, byśmy byli jakby pierwocinami Jego stworzeń.
Aklamacja (J 14, 23):Błogosławiony, kogo Ty pouczasz.
Błogosławiony mąż, którego Ty wychowujesz, Panie,
i pouczasz swoim prawem,
aby mu dać wytchnienie
w dniach nieszczęśliwych.
Pan nie odpycha swojego ludu
i nie porzuca swojego dziedzictwa.
Sąd się zwróci ku sprawiedliwości,
pójdą za nią wszyscy ludzie prawego serca.
A kiedy myślę: «Moja noga się chwieje»,
wtedy mnie wspiera Twoja łaska, Panie.
Gdy w moim sercu mnożą się niepokoje,
Twoja pociecha orzeźwia mą duszę.
Mk 8, 14-21:Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go i przyjdziemy do niego.
Refleksje z czytań danego dnia, którymi dzielę się tu z Wami, zawsze niosą w sobie piętno moich aktualnych przeżyć. Są jednocześnie jakiś odbiciem niezmiennego Słowa i mojego zmiennego wnętrza, spojrzenia skrajnie subiektywnego, do tego obciążonego grzechem. Mimo to sądzę, że warto je pokazać. Szczególnie cieszę się wtedy, gdy również inni odsłaniają kawałek swojego spotkania ze Słowem. Na rozumienie dzisiejszych tekstów mocno wpłynęła dyskusja, którą ostatnio toczę z kilkoma osobami, których zdanie zarazem bardzo cenię i go nie podzielam.Uczniowie Jezusa zapomnieli zabrać chleby i tylko jeden chleb mieli z sobą w łodzi. Wtedy im przykazał: «Uważajcie, strzeżcie się kwasu faryzeuszów i kwasu Heroda!»
A oni zaczęli rozprawiać między sobą o tym, że nie mają chlebów. Jezus zauważył to i rzekł do nich: «Czemu rozprawiacie o tym, że nie macie chlebów? Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie, tak otępiałe są wasze umysły? Mając oczy, nie widzicie; mając uszy, nie słyszycie? Nie pamiętacie, ile zebraliście koszów pełnych ułomków, kiedy połamałem pięć chlebów dla pięciu tysięcy?»
Odpowiedzieli Mu: «Dwanaście».
«A kiedy połamałem siedem chlebów dla czterech tysięcy, ile zebraliście koszów pełnych ułomków?»
Odpowiedzieli: «Siedem».
I rzekł im: «Jeszcze nie rozumiecie?»
Zestawienie pokusy i pożądliwości, choć użyte to sensie szerokim, od razu kierują skojarzenia ku cudzołóstwu. Obietnica wieńca życia wskazuje, że nie chodzi to chwilę próby, lecz raczej o próbę życia; o to, by wobec pokusy życia w cudzołóstwie ją odrzucić i wybrać bycie pierwocinami Jego stworzeń. Źródłem i zarazem owocem tego wyboru będzie Boża miłość. To w niej, w Słowie prawdy, na nowo się zrodziłem, to ją wypełniam – nią się wypełnię – zachowując Jego naukę, On sam przyjdzie do mnie.
Odwołania do czasu próby wracają w każdej zwrotce psalmu: dni nieszczęśliwe, poczucie odepchnięcia i odrzucenia przez Boga, wrażenie, że się chwieję i za chwilę upadnę. Ta droga przez ciemną dolinę, choć jest skutkiem ludzkiego grzechu, a nie dopustem Bożym, jest błogosławieństwem. Bóg nie tylko mnie w niej nie zostawi, właśnie wtedy wyleje swą łaskę, obdarzy prawym sercem, da wytchnienie i pociechę, orzeźwi moją duszę. Nieszczęśliwe dni Bożym błogosławieństwem: przedziwna logika Boga.
Jednak najważniejszą obietnicą i zarazem zadaniem, jaką dzisiejsze Słowa daje człowiekowi w kryzysie, jest ufność. Pokusa nie jest od Boga i jest mniejsza od Jego łaski. Przychodzi i odchodzi, a On i Jego Słowo prawdy zasiane we mnie jest stałe, jest skałą. Mi może wydawać się odrobiną, jednym bochenkiem – biorąc pod uwagę ówczesne realia, małym plackiem z mąki – ale na pewno jest wystarczające. Jest go dokładnie tyle, ile i potrzeba; gdybym potrzebował więcej, On mógłby ją dowolnie pomnożyć. Daje tyle, bo wystarczy mi Jego łaski, a moc w słabości się doskonali (2 Kor 12, 9). Każda chwila mojego wytrwania wierności, każdy dobry wybór to dar zstępujący z góry, od Ojca świateł, z niewyczerpanego źródła. Mam się nie lękać – On zwyciężył świat! (J 16, 33)
W tym miejscu pojawia się zagadkowa przestroga Jezusa: uważajcie, strzeżcie się kwasu faryzeuszów i kwasu Heroda! Co to ma wspólnego z chlebem? Z mocą Bożą dającą wytrwanie i wzrost w łasce w czasie próby? Czym jest ten kwas?
Ja dostrzegłem w tym wyraźne odwołanie do wspomnianej dyskusji. Chlebem jest Jezus, Jego Słowo. Wydaje się małe, może wręcz słabe, ale na pewno wystarczy, będzie dla mnie dostatecznym posiłkiem, da tyle sił, ile będzie potrzebne. Zresztą Jezus jest ze mną w łodzi i w każdej chwili może dać go więcej, niż ja zdołałbym zjeść. Nie ma więc potrzeby szukać dodatkowego zabezpieczenia w tam, gdzie go szukają faryzeusze i Herod. W pojmowaniu Bożego przymierza jako zbioru przepisów, które są ponad człowiekiem, i w prawie egzekwowanym przemocą. Jezus nie potępia ani prawa zapisanego w Pierwszym przymierzu, ani państwa i jego praw. Przestrzega jedynie przed pokładaniem w nich nadziei na przemianę mojego serca. To w Nim i tylko w Nim, w Chlebie życia mam pokładać ufność.
Gdy dzisiejsze czytania rozwijały się przede mną w ten sposób, przez moment chciałem zakończyć te rozważania cytatem: Nie dajcie się zwodzić! Mógłbym nawet dodać słowa Jezusa: Jeszcze nie pojmujecie i nie rozumiecie, tak otępiałe są wasze umysły? Mając oczy, nie widzicie; mając uszy, nie słyszycie? Jeszcze nie rozumiecie? Jak pięknie mógłbym w ten sposób uderzyć w moich adwersarzy. Jednak to Słowo jest skierowane do mnie, nie do nich. To mnie Pan przestrzega: nie daj się zwodzić! I pyta z wyrzutem: jeszcze nie rozumiesz? Nie dam się, przynajmniej tym razem, zwieść pokusie walczenia Ewangelią z braćmi w wierze. I choć mam wrażenie, że bardzo wiele do mnie dotarło z dzisiejszych czytań, to i tak ogrom jego bogactwa pozostaje przede mną zakryty, umysł jest otępiały, oczy ledwie widzą, uszy ledwie słyszą. Dzięki Ci Panie za te okruchy, którymi mogłem się pożywić.