Echo Słowa

Pomogła Ci jakaś modlitwa? Któryś ze Świętych jest Ci szczególnie bliski?...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Echo Słowa

Post autor: Nirwanna »

Ukasz pisze: 13 sty 2018, 0:46 Przychodzimy do Boga, wdzieramy się przez dach, wzywamy wszystkich przyjaciół na pomoc i wołamy, żeby On naprawił nasze małżeństwo. A On nam odpowiada: oto leczę twoją duszę. Niewierni mogą szydzić, że co to za rady - zajmij się sobą, nawróć się, zaufaj Bogu. A On wtedy odpowiada: co jest łatwiejsze, wezwać do chrześcijanina do nawrócenia, czy zamienić nienawiść w miłość, wznieść gmach piękniejszy, niż kiedykolwiek wcześniej, tam, gdzie po ludzku były już tylko zgliszcza? Żebyście wiedzieli, że Bóg ma moc przemiany ludzkich serc, spójrzcie, jak wielkich rzeczy dokonał między nami. I nie bądźcie niedowiarkami, lecz wierzącymi.
Prawdaż :-D
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

Dzisiejsze czytania przywołują ponownie obraz Pana mówiącego do Samuela, towarzyszy mu ten sam psalm. Jednak nie ma w nich pierwszego zdania o świetle i ewangelicznego obrazu nocnego uzdrawiania i nocnej modlitwy Chrystusa, które układały się w tak piękną całość w ostatnią środę. Warto śledzić liturgię Słowa każdego dnia!
Dziś mamy natomiast drugie czytanie, które mną wręcz wstrząsnęło:
1 Kor 6, 13c-15a. 17-20:
Bracia: Ciało nie jest dla rozpusty, lecz dla Pana, a Pan dla ciała. Bóg zaś i Pana wskrzesił, i nas również swą mocą wskrzesi.
Czyż nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusa? Ten zaś, kto się łączy z Panem, jest z Nim jednym duchem.
Strzeżcie się rozpusty! Bo czyż jakikolwiek grzech popełniony przez człowieka jest poza ciałem? Lecz ja wam mówię, kto grzeszy rozpustą, przeciwko własnemu ciału grzeszy.
Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest przybytkiem Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Za wielką bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym ciele!
Już podczas pierwszej lektury poczułem, że kryje się tu dla mnie, tu i teraz, jakaś wielka zagadka. Św. Paweł nawołuje z mocą, aby chrześcijanie nie oddawali się rozpuście, nie współżyli z nierządnicami. Wypowiada jednak przy tym pod natchnieniem Ducha treści znacznie wykraczające poza tę sytuację. Wykłada niezwykłą teologię ciała. Oczywiście odnosi się to przede wszystkim do „cielesnej powłoki” każdego i każdej z nas. Obraz ciała – jednego ciała – może jednak w Piśmie znaczyć coś jeszcze:
Rdz 2, 24:
Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem.
Mt 19, 6a:
A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało.
Ciało to również połączeni węzłem sakramentalnym małżonkowie. Wpisywanie takiego znaczenia w to zdanie św. Pawła na pewno nie jest intelektualnym nadużyciem – on sam je przywołuje we fragmencie opuszczonym w dzisiejszej liturgii:
1 Kor 6, 15b-16:
Czyż wziąwszy członki Chrystusa będę je czynił członkami nierządnicy? Przenigdy! 16 Albo czyż nie wiecie, że ten, kto łączy się z nierządnicą, stanowi z nią jedno ciało? Będą bowiem - jak jest powiedziane - dwoje jednym ciałem.

Mówi nawet więcej: siła aktu małżeńskiego jest tak wielka, że łączy dwoje ludzi w jedno ciało nawet w przypadku nierządu. Stan „jednego ciała” nie odnosi się jedynie do świętych małżeństw, które osiągnęły wyżyny miłości w łączności z Bogiem, lecz do każdego. Przeczytajmy ów ustęp jeszcze raz, stosując ten klucz: ciało to także „jedno ciało”, jakie tworzą połączeni małżonkowie, po prostu małżeństwo.
Małżeństwo nie jest dla rozpusty. Jest dla Pana. Co więcej - Pan jest dla małżeństwa. Cóż to znaczy? Nie wiem, ale jest to wyraz jakiejś niezwykłej Jego obecności i troski o małżeństwo. Dalej mamy wprost obietnicę wskrzeszenia naszego małżeństwa, na wzór Zmartwychwstania, bo miłość jest silniejsza od śmierci. Czyż nie wiecie, że małżeństwa wasze są członkami Chrystusa? Ten zaś, kto się łączy z Panem, jest z Nim jednym duchem. Jesteśmy jednym ciałem, połączeni z Panem, jednym duchem z Nim – w naszej jedności, w naszej miłości małżeńskiej. Czyż jakikolwiek grzech popełniony przez człowieka jest poza małżeństwem? Czyż nie jest tak, że każdy nasz grzech godzi także w tę osobę, z którą jesteśmy jednym ciałem? Czyż nie wiecie, że małżeństwo wasze jest przybytkiem Ducha Świętego, który w was jest, w waszej miłości, w waszej więzi, Ducha Świętego, którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Nie tylko mąż do żony, a żona do męża, ale też oboje, jako jedno ciało, do Boga przez Ducha Świętego, z którego wyrasta wasza miłość i który ją uświęca. Za wielką bowiem cenę zostaliście nabyci – tą ceną jest krew Chrystusa, Jego męka, Jego ofiara miłości wobec człowieka niosąca zbawienie wam nie tylko osobno, ale też w waszym jednym ciele, w waszym małżeństwie. Bóg zbawia waszą miłość. Chwalcie więc Boga w waszym małżeństwie!
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

Dzisiejsza aklamacja - Ef 1, 17-18:
Niech Ojciec Pana naszego, Jezusa Chrystusa,
przeniknie nasze serca swoim światłem,
abyśmy wiedzieli, czym jest nadzieja naszego powołania.
Aż trudno coś tu dodać, bo to jest jak modlitwa dla małżonka - lub obojga małżonków - w kryzysie. Czym jest teraz nadzieja naszego powołania? Najważniejsza odpowiedź jest już zawarta w samej prośbie: nie pytamy czy ona jest, tylko czym. Możemy mieć pewność, że nadzieja naszego powołania jest wciąż aktualna i że jest jasna droga jej rozpoznania - modlitwa.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

Dziś na mityngu 12 Kroków na Skype była rozważana ewangelia z czytań mszalnych (Mk 3, 1-6):
W dzień szabatu Jezus wszedł do synagogi. Był tam człowiek, który miał uschłą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć.
On zaś rzekł do człowieka z uschłą ręką: «Podnieś się na środek!» A do nich powiedział: «Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego czy coś złego? Życie uratować czy zabić?» Lecz oni milczeli. Wtedy spojrzawszy na nich dokoła z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serc, rzekł do człowieka: «Wyciągnij rękę!» Wyciągnął, i ręka jego stała się znów zdrowa.
A faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz się naradzali przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić.
Oczywiście zgodnie z zasadami tych spotkań nie będę podawać nic, co tam było mówione - za wyjątkiem własnych przemyśleń. A że te ostatnie pewnie nie pojawiłyby się bez inspiracji pozostałych uczestników, to uczciwość wymaga wspomnienia o tym fakcie.
Dwie refleksje wydają mi się dość oczywiste.
Pierwsza to styl działania Chrystusa. Wie, że jest osaczony przez wrogich mu ludzi, wie, że szukają pretekstu dla zgładzenia Go, wie, że będzie nim złamanie Szabatu w ich jego pojmowaniu. Wychodzi na środek, mówi do nich wprost właśnie to, czego chcą usłyszeć, podkreśla, że świadomie łamie złe zasady tkwiące w ich głowach, każe choremu podnieść rękę, żeby wszyscy widzieli dokonujący się cud. On działa wprost, z bezkompromisową odwagą w czynieniu dobra, w sposób niesłychanie wyrazisty i sugestywny. Czy my tak umiemy, czy przynajmniej chcemy tak postępować, czy to jest nasz styl?
Druga to reakcja na pytanie Chrystusa. Nie jest ono łatwe. Każe nam zestawić ze sobą dwie wartości. Pyta, czy jakieś okoliczności, jakieś wartości (prawo, tradycja, obyczaj, niebezpieczeństwo) są wystarczające, żeby zrezygnować z dobrego uczynku? To zadanie dla mnie, wezwanie do wewnętrznego zmierzenia się z tym dylematem. A ja milczę. Serce i umysł są zatwardziałe, nieruchome, bierne. Wychodzę i jeszcze knuję z innymi, jak uciszyć to drążące pytanie i Tego, który je postawił.
Dla mnie dziś najważniejsza była myśl trzecia - reakcja Jezusa na tę zatwardziałość serca. Gniew i smutek. I miłość do tych biernych i wrogich Mu ludzi, która ów gniew i smutek wywołała. Uczucia, które są dobre, są ważnym elementem człowieczeństwa Chrystusa, wyrażają Jego miłość.
Ponad trzy lata temu, w momencie kulminacji kryzysu, nie wytrzymałem bólu i z dnia na dzień zgasły we mnie wszelkie emocje. Nagle uświadomiłem sobie, że cierpienie minęło, moje uczucia do żony zgasły. Niestety to samo stało się z modlitwą: mogłem wypowiadać w duszy słowa, koncentrować się na nich, ale było to suche i zimne. Oczywiście różne emocje pojawiały się w tych latach, przyjemne i przykre, ale zawsze płytkie i przytłumione. Moje serce było uschłe i modliłem się, by Pan je uzdrowił.
Dziś uczestniczyłem w katedrze w liturgii słowa sprawowanej z okazji dnia judaizmu. Już pierwsza pieśń – „Zobaczcie, jak jest dobrze przebywać razem z braćmi” odebrała mi mowę ze wzruszenia. Potem było jeszcze mocniej, prawdziwy sztorm. Uświadomiłem sobie, że moje modlitwy z tych lat zostały wysłuchane. Tak po prostu, w pełni, otrzymałem dar, o który prosiłem.
Niedługo potem stanęła przede mną, znów we wspólnocie Kościoła, na wspomnianym mityngu, dzisiejsza ewangelia. Słowo o dobrych uczuciach, które Jezus przeżywał w środku synagogi. I obraz człowieka, który miał uschłą rękę. Na polecenie Pana stanął na środku i ją podniósł, a On ją uzdrowił. Moje uschłe serce tego dnia, w środku świątyni i wspólnoty, pod wpływem Słowa stało się zdrowe.
I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała.
(Ez 36,26)
Chwała Panu!!!
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Echo Słowa

Post autor: Nirwanna »

Chwała Panu! :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Echo Słowa

Post autor: zenia1780 »

Chwała Panu :)
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

Nie przeklejam całych czytań liturgicznych, bo są przecież łatwo dostępne, np. tu:
http://brewiarz.pl/i_18/1801p/czyt.php3
Chciałbym jednak zwrócić uwagę na wybrane ustępy psalmu i ewangelii.
Ps 56 (55), 9, 12-13
Ty zapisałeś moje życie tułacze †
i przechowałeś łzy moje w swym bukłaku, *
czyż nie są spisane w Twej księdze? [...]
W Bogu pokładam nadzieję, nie będę się lękał, *
cóż może uczynić mi człowiek?
Wiążą mnie, Boże, śluby, które Ci złożyłem,
Mk 3, 8b-10:
szło do Niego mnóstwo wielkie na wieść o tym, jak wiele działał. Toteż polecił swym uczniom, żeby łódka była dla Niego stale w pogotowiu ze względu na tłum, aby na Niego nie napierano.
Wielu bowiem uzdrowił i wskutek tego wszyscy, którzy mieli jakieś choroby, cisnęli się do Niego, aby Go dotknąć.
My złożyliśmy śluby przed Panem, to jest więź, którą świadomie i dobrowolnie wybraliśmy, wciąż na nowo wybieramy, wytrwale dążymy tą drogą. Choć teraz jest to dla nas tułaczka, nie idziemy sami. Pan jest tak blisko, że nie pozwala żadnej naszej łzie upaść na ziemię, zbiera każdą i niesie je ze sobą jak bezcenny skarb.
Perykopa ewangeliczna pokazuje nam obraz jakby przeciwny. Wszyscy cierpiący wręcz tłoczyli się do Niego, aby go dotknąć, bo wiedzieli, że ma moc uzdrawiania. Przychodzimy do naszej wspólnoty, do Kościoła, wprost do Boga, bo jesteśmy poranieni i wiemy, że w Nim jest uzdrowienie. On jednak nie pozwala, żeby cały czas tłum cisnął się do niego. Niektórych uzdrawia od razu, ale nie wszystkich. Odbija łódką od brzegu, oddziela się stojących tam wiernych i z tego dystansu naucza. Wie, że oni cierpią, że potrzebują Jego leczącego dotyku. Daje im jednak najpierw co innego - Swoje Słowo. Tego potrzebujemy jeszcze bardziej, wcześniej, Ono jest ważniejsze niż zdrowie naszej psychiki i ciała. Tak naprawdę On nie odsuwa się od nas, to tylko pozór ułomnej ziemskiej rzeczywistości. Przecież robi to po to, żebyśmy mogli go usłyszeć. Żeby Jego Słowo wpadło wprost w nasze wnętrze jak ziarno siewcy w ziemię i tam zaczęło rosnąć. Żeby było - żeby On był w Swoim Słowie - tak blisko, jak tylko się da, nawet bliżej, niż po ludzku sądząc jest to możliwe. I w tym Słowie wszczepionym w nas, w Jego księdze, jest już zapisana każda nasza łza, każdy krok naszej tułaczki. W Bogu pokładam nadzieję, nie będę się lękał, cóż może uczynić mi człowiek?
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

Dzisiejsze czytania stanowią dla mnie niezwykle bogatą i spójną całość, więc cytuję je tu w bez skrótów. Jest to zarazem przesłanie, które więcej mi stawia pytań, niż daje gotowych odpowiedzi. Dotyka tak bezpośrednio i głęboko każdego, któremu „świat się zawalił” i który pyta, czym jest w tej sytuacji nadzieja jego powołania, że bardzo bym chciał kiedyś może nawet wziąć udział w sycharowskich rekolekcjach opartych na tych czytaniach.

Jon 3, 1-5. 10
Pan przemówił do Jonasza po raz drugi tymi słowami: «Wstań, idź do Niniwy, wielkiego miasta, i głoś jej upomnienie, które Ja ci zlecam». Jonasz wstał i poszedł do Niniwy, jak powiedział Pan.
Niniwa była miastem bardzo rozległym – na trzy dni drogi. Począł więc Jonasz iść przez miasto jeden dzień drogi i wołał, i głosił: «Jeszcze czterdzieści dni, a Niniwa zostanie zburzona».
I uwierzyli mieszkańcy Niniwy Bogu, ogłosili post i przyoblekli się w wory od najstarszego do najmłodszego.
Zobaczył Bóg ich czyny, że odwrócili się od złego postępowania. I ulitował się Bóg nad niedolą, którą postanowił na nich sprowadzić, i nie zesłał jej.
Ps 25 (24), 4-5. 6 i 7bc. 8-9
Refren: Naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami
4 Daj mi poznać Twoje drogi, Panie, *
naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami.
5 Prowadź mnie w prawdzie według swych pouczeń, *
Boże i Zbawco, w Tobie mam nadzieję.
6 Wspomnij na swoje miłosierdzie, Panie, *
na swoją miłość, która trwa od wieków.
7 Tylko o mnie pamiętaj w swoim miłosierdziu, *
ze względu na dobroć Twą, Panie.
8 Dobry jest Pan i łaskawy, *
dlatego wskazuje drogę grzesznikom.
9 Pomaga pokornym czynić dobrze, *
uczy pokornych dróg swoich.
1 Kor 7, 29-31
Mówię wam, bracia, czas jest krótki. Trzeba więc, aby ci, którzy mają żony, tak żyli, jakby byli nieżonaci, a ci, którzy płaczą, tak jakby nie płakali, ci zaś, którzy się radują, tak jakby się nie radowali; ci zaś, którzy nabywają, jak gdyby nie posiadali; ci, którzy używają tego świata, tak jakby z niego nie korzystali.
Przemija bowiem postać tego świata.
Mk 1, 14-20
Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: «Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!»
Przechodząc obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał Szymona i brata Szymonowego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich Jezus: «Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi». A natychmiast, porzuciwszy sieci, poszli za Nim.
Idąc nieco dalej, ujrzał Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, którzy też byli w łodzi i naprawiali sieci. Zaraz ich powołał, a oni, zostawiwszy ojca swego, Zebedeusza, razem z najemnikami w łodzi, poszli za Nim.
Czas jest krótki, wypełnił się, Pan i Jego Królestwo są blisko. Wzywają do pilnego nawrócenia, tu i teraz, nim ten czas minie. To nawrócenie, jak ukazuje jednoznacznie ewangelia, to zarazem powołanie, czyli z mojej strony jego poznanie i realizacja. A moim najważniejszym indywidualnym powołaniem – czyli tym, co wykracza poza powszechne wezwaniem do świętości – jest małżeństwo.
Aby je zrealizować, mam żyć tak, jakbym nie był żonaty. To sprzeczność trudna do pogodzenia nie tylko w działaniu, ale nawet w zrozumieniu. To brzmi raczej jak zaprzeczenie mojego powołania. Jeżeli odejdę sobie z kowalską to postąpię tak, jakbym nie był żonaty. A może trochę szlachetniej – po prostu narzucić sobie i jej separację lub przynajmniej brak pożycia? Równie zagadkowe są wezwania do płaczu i radości – takiego, jakby go nie było. Przecież Pan mi obiecał, że jeśli będę trwał w Nim, moja radość będzie pełna, a nie taka, jakby jej wcale nie było! Żyć tak, jakbym nie posiadał, czyli rozdać wszystko? Nie, wtedy rzeczywiście bym już tych dóbr nie miał. A mam jej zarazem mieć i żyć tak, jakbym ich nie miał. Nie korzystać z tego świata? Można w drastycznej ascezie próbować wyeliminować wszystkie przyjemności, ale nie da się przestać oddychać.
Na czym polegało nawrócenie Niniwy? Nawet nie wiemy, od jakiego grzechu miała się odwrócić. To przemilczenie wydaje mi się bardzo wymowne. Opis biblijny pokazuje natomiast szczegółowo i sugestywnie, że odwrócenie się od zła i pokuta objęły całe, ogromne miasto:
Jon 3, 6-9
Doszła ta sprawa do króla Niniwy. Wstał więc z tronu, zdjął z siebie płaszcz, oblókł się w wór i siadł na popiele. 7 Z rozkazu króla i jego dostojników zarządzono i ogłoszono w Niniwie co następuje: "Ludzie i zwierzęta, bydło i trzoda niech nic nie jedzą, niech się nie pasą i wody nie piją. 8 Niech obloką się w wory - <ludzie i zwierzęta> - niech żarliwie wołają do Boga! Niech każdy odwróci się od swojego złego postępowania i od nieprawości, którą [popełnia] swoimi rękami. 9 Kto wie, może się odwróci i ulituje Bóg, odstąpi od zapalczywości swego gniewu, a nie zginiemy?"
Nawrócenie ma objąć wszystko, aż po sfery, które mogą się nam wydawać zupełnie obojętne religijnie. Nie odwrócenie głowy w bok, lecz pełen zwrot, wręcz wywrócenie się na lewą (no, niech będzie na prawą) stronę. Warto jednocześnie zauważyć, że król w worze pokutnym pozostaje królem, a wół – wołem; Niniwa po nawróceniu nadal jest Niniwą. Podobnie apostołowie po ich powołaniu mają pozostać rybakami. Choć nie będzie to miało nic wspólnego z rybami, mają być rybakami jeszcze bardziej. Tam z kolei będzie to wyglądało z zewnątrz zupełnie inaczej, ale wewnątrz, w istocie ich działania, tak samo.
Czas jest krótki, przemija postać świata, blisko jest Jego Królestwo. To nie jest wyznaczenie terminu Jego ponownego przyjścia w chwale. To zawsze aktualny opis naszej rzeczywistości. Zawsze pilne wezwanie do nawrócenia, do rozpoznania i wypełniania mojego powołania. Jak Piotr, który poszedł za Panem, a potem usłyszał, że jest szatanem i ma odejść od niego, zaparł się Pana, po Jego śmierci znów wrócił do swoich ryb i znów Pan go powoływał do łowienia ludzi, potem znów wyganiał z zamkniętej izby i wyzwalał z przekonania, że ewangelia jest tylko dla Żydów. O ileż bardziej ja potrzebuję nawrócenia wciąż od nowa. Nie drobnej korekty, lecz postawienia pod znakiem zapytania całego swojego życia i przyjęcia go od nowa w Nim, przekraczając granice swojego pojmowania i swoich sił.
Mam używać świata, ale jakoś inaczej, bo przemija jego postać, a zbliżyło i wciąż się przybliża Królestwo Boże. Pan jest blisko. Blisko jest Jego miłosierdzie, Jego miłość, która trwa od wieków. Mam płakać i radować się tak, jak On. Nie w sposób przemijający, ale pełny. Radować się w pełni tak, jakbym się nie radował. Cierpieć do granic tak, jakby to nie był ból. Być z moją żoną tak, jakbym był bez niej, ale zarazem w takiej więzi, jaką może dać tylko Bóg. Trwałej, gorącej, pełnej, przekraczającej moje możliwości i moją wyobraźnię. Jak to zrobić? To wymyka się zupełnie mojemu rozumieniu. Mogę tylko z pokorą prosić, żeby Pan w swej dobroci i miłosierdziu dał mi poznać Jego drogi, wskazywał ją mi, grzesznikowi.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

Mk 3, 22-30
Uczeni w Piśmie, którzy przyszli z Jerozolimy, mówili o Jezusie: «Ma Belzebuba i mocą władcy złych duchów wyrzuca złe duchy».
Wtedy Jezus przywołał ich do siebie i mówił im w przypowieściach: «Jak może Szatan wyrzucać Szatana? Jeśli jakieś królestwo jest wewnętrznie skłócone, takie królestwo nie może się ostać. I jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się ostać. Jeśli więc Szatan powstał przeciw sobie i jest z sobą skłócony, to nie może się ostać, lecz koniec z nim. Nikt nie może wejść do domu mocarza i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże, i dopiero wtedy dom jego ograbi.
Zaprawdę, powiadam wam: Wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego». Mówili bowiem: «Ma ducha nieczystego».
To bardzo zagadkowy tekst. Kiedyś, dawno temu, uznałem, że nie ma już dla mnie przebaczenia, skoro moje ciało jest świątynią Ducha Świętego ... dalej można się domyślić.
Dziś na homilii usłyszałem, że wyjaśnienie jest bardzo proste. Bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu sprawia, że człowiek nie chce odpuszczenia grzechów, więc nie może go otrzymać. Przekonujące, choć pozostawiające pewien niedosyt. Dlaczego akurat ten grzech ma czynić człowieka niezdolnym do skruchy? I jak to się wiąże z oskarżeniami wobec Jezusa?
Uczeni w Piśmie przypisywali Jezusowi złe źródło jego działania. Negowali dobroć Jego czynów, Jego miłość. Nawet jej dobre owoce nie docierały do nich. Miłość przypisywali szatanowi i odcinali się od niej. I nie płynęło to z niewiedzy czy obojętności, lecz poczucia wielkiej wiedzy i przekonania o staniu po stronie samego Boga. Największy błąd, jaki można popełnić: z pychy i zadufania stać się tak ślepym i głuchym na wezwanie miłości, żeby się zamknąć na nią całkowicie. Zamknąć się na Ducha Świętego, odrzucić Go, nazwać Złym. Aż trudno uwierzyć, że ktoś mógł dopuścić się czegoś tak strasznego i głupiego zarazem.
Czyżby? Ja mam raczej wrażenie, że to mój chleb powszedni. Poczucie zadowolenia z siebie, pełnego poznania prawdy, skłonność do oceny i przypisywania innym złych intencji. Nawet w stosunku do najbliższej mi osoby. Nawet sam nie wiem, ile razy okazywaną mi miłość, dar Ducha Świętego, odczytałem zupełnie opatrznie i uznałem za dzieło Złego. Zamknąłem serce na skruchę i przebaczenie. Tak bardzo, że sam tego nie dostrzegałem. Nieraz coś odkrywałem potem, ale zapewne częściej trwałem i trwam w tej postawie. Nieświadomie, ale to jest nieświadomość na własne życzenie.
I jeszcze jedno. Wszyscy wiemy, że Bóg przebacza i uczy przebaczać, że tę zdolność przynosi nam Duch Święty. Ta perykopa mówi mi jednak o czymś, co uświadamiam sobie znacznie rzadziej: że On, Jego Duch, jest konieczny także do przyjęcia przebaczenia. I od Boga, i od człowieka. Że trzeba się modlić do Niego o ten dar, o niezbędne do tego stanięcie w prawdzie i otwarcie serca.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

Przez tydzień nie miałem dostępu do sieci, były natomiast okazje do podzielenia się rozważaniami z czytań mszalnych w niewielkiej grupie. Te z wtorku 30 stycznia wydają mi się na tyle ciekawe, że chcę je tu spisać mimo upływu kilku dni. Podobnie jak w przypadku mityngu 12 Kroków ograniczam się do własnych refleksji, choć inspirowanych rozmową z pozostałymi.
http://brewiarz.pl/i_18/3001p/czyt.php3
Mk 5, 21-43:
Gdy Jezus przeprawił się z powrotem łodzią na drugi brzeg jeziora Genezaret, zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem. Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: «Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła». Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd na Niego napierał.
A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele wycierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Posłyszała o Jezusie, więc weszła z tyłu między tłum i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: «Żebym choć dotknęła Jego płaszcza, a będę zdrowa». Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w swym ciele, że jest uleczona z dolegliwości.
A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: «Kto dotknął mojego płaszcza?» Odpowiedzieli Mu uczniowie: «Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: Kto Mnie dotknął». On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy kobieta podeszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, padła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę. On zaś rzekł do niej: «Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź wolna od swej dolegliwości».
Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: «Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela?» Lecz Jezus, słysząc, co mówiono, rzekł do przełożonego synagogi: «Nie bój się, wierz tylko!» I nie pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego.
Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Widząc zamieszanie, płaczących i głośno zawodzących, wszedł i rzekł do nich: «Czemu podnosicie wrzawę i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi». I wyśmiewali Go.
Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca i matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: «Talitha kum», to znaczy: «Dziewczynko, mówię ci, wstań!» Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym się nie dowiedział, i polecił, aby jej dano jeść.
Spróbujmy wyobrazić sobie, że to Jair prosi o ocalenie córki, lecz ktoś z nas o ratowanie swojego małżeństwa. Upadamy Mu do nóg i prosimy usilnie: moje małżeństwo dogorywa, weź je w Swoje ręce, aby ocalało i żyło! Ufamy, że Jezus do nas idzie, ale to trwa. Dzieją się różne rzeczy, Bóg działa, ale nasz związek umiera. Ludzie nam tłumaczą: twoje małżeństwo umarło, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela? On odpowiada: Nie bój się, wierz tylko! Mówi, że nie umarło, tylko śpi, pyta, po co ta cała wrzawa i płacz. Wyśmiewają Go. Lecz On odsuwa tłum i w ciszy, na oczach najbliższych, bierze naszą miłość za rękę i ją podnosi. Każe ją karmić i wzmacniać.
Kto może liczyć na taki cud? Najwierniejsi, najbardziej pobożni, prawi? Ci którzy są najbliżej Jezusa, wręcz napierają na Niego ze wszystkich stron? Może oni kiedyś też. Może nie – jak mieszkańcy Nazaretu z Ewangelii z następnego dnia (Mk 6, 1-6): http://brewiarz.pl/i_18/3101p/czyt.php3 Spotykali Go na ulicy od wielu lat, wiedzieli jak wygląda, mówi, zachowuje się, kto jest Jego krewnym. Wydawało im się, że znali Go najlepiej i właśnie dlatego nie byli w stanie uwierzyć w Jego boskość, w cud, odkryć Go zupełnie od nowa. Byli tak zżyci ze swoim obrazem Jezusa, budowanym od dawna, że zamknęli swoje serca, nie potrafili dać się zaskoczyć, zdumieć, zachwycić tym, co przyniósł tamtego dnia. Czy nie jest to przestroga dla mnie, praktykującego katolika od dziesiątków lat? Tłum otaczający Jezusa w drodze do domu Jaira też był zarazem bardzo blisko i bardzo daleko. Jednak była w nim osoba, która nie czuła się godna podejść do Niego, odezwać się, dotknąć Go. Z drżeniem stara się ledwie musnąć Jego płaszcza. Jezus chwali jej wiarę. Czuję jednak, że w uzdrowionej kobiecie była lub przynajmniej narodziła się też miłość. Znamy to pragnienie, by choć dotknąć rzeczy ukochanej osoby, poczuć zapach jej ubrania, choćby spojrzeć na nią, uchwycić na moment jej wzrok. Jeżeli z taką miłością i pokorą zbliżymy się do Jezusa, uzdrowi nas i napełni pokojem. Swoją miłością.
Wciąż doszukuję się w Słowie treści odnoszących się do małżeństwa, miłości, uzdrowienia. Do mnie tu i teraz. Ono jest skierowane do wszystkich, do całego Kościoła i do wszystkich ludzi przez całe wieki. Jednocześnie jest tylko dla mnie i tylko na tę chwilę. Kto dotknął mojego płaszcza? To pytanie słyszą wszyscy wierni w kościołach na całym świecie, ale Jezus szuka wzrokiem jednej osoby. To mnie uzdrawia i wzywa. Chce, żebym podszedł zalękniony i drżący, żebym wiedział, co się ze mną stało, żebym padł przed Nim i wyznał Mu całą prawdę. A on obdarzy mnie Swoim pokojem.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

Dziś znów są bardzo „mocne” czytania, szczególnie rozważane jako jedna całość.
Hi 7, 1-4. 6-7:
Hiob przemówił w następujący sposób:
«Czyż nie do bojowania podobny byt człowieka? Dni jego czyż nie są dniami najemnika? Jak sługa wzdycha on do cienia, i jak najemnik czeka na zapłatę. Tak moim działem miesiące nicości i wyznaczono mi noce udręki.
Położę się, mówiąc do siebie: Kiedyż zaświta i wstanę? Przedłuża się wieczór, a niepokój mnie syci do świtu.
Dni moje lecą jak tkackie czółenko, i kończą się, bo braknie nici. Wspomnij, że dni me jak powiew. Ponownie oko me szczęścia nie zazna».
Ps 147A (146), 1b-2. 3-4. 5-6:
Refren: Panie, Ty leczysz złamanych na duchu.
Chwalcie Pana, bo dobrze jest śpiewać psalmy Bogu, *
słodko jest Go wychwalać.
Pan buduje Jeruzalem, *
gromadzi rozproszonych z Izraela.
On leczy złamanych na duchu *
i przewiązuje ich rany.
On liczy wszystkie gwiazdy *
i każdej imię nadaje.
1 Kor 9, 16-19. 22-23:
Bracia:
Nie jest dla mnie powodem do chluby to, że głoszę Ewangelię. Świadom jestem ciążącego na mnie obowiązku. Biada mi bowiem, gdybym nie głosił Ewangelii!
Gdybym to czynił z własnej woli, miałbym zapłatę, lecz jeśli działam nie z własnej woli, to tylko spełniam obowiązki szafarza. Jakąż przeto mam zapłatę? Otóż tę właśnie, że głosząc Ewangelię bez żadnej zapłaty, nie korzystam z praw, jakie mi daje Ewangelia.
Tak więc nie zależąc od nikogo, stałem się niewolnikiem wszystkich, aby tym liczniejsi byli ci, których pozyskam. Dla słabych stałem się jak słaby, by pozyskać słabych. Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby uratować choć niektórych. Wszystko zaś czynię dla Ewangelii, by mieć w niej swój udział.
Mk 1, 29-39
Po wyjściu z synagogi Jezus przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł i podniósł ją, ująwszy za rękę, a opuściła ją gorączka. I usługiwała im.
Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto zebrało się u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ Go znały.
Nad ranem, kiedy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Pośpieszył za nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: «Wszyscy Cię szukają». Lecz On rzekł do nich: «Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo po to wyszedłem». I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy.
Zestawienie wyznania Hioba z wersetem psalmu „słodko jest Go wychwalać” jest wręcz szokujące. Rozważania św. Pawła na temat jego powołania zawierają nie mniej rażącą, przynajmniej pozornie sprzeczność. Zapłatą jest brak zapłaty. Niezależność to bycie niewolnikiem wszystkich. A chyba największym absurdem wydaje się być powołanie jako przymus, a nie wolny wybór człowieka. Cały się buntuję przeciw takim słowom.
Taki sam niemy sprzeciw wydobywał się ze mnie w samym dnie kryzysu mojego małżeństwa. Obraz z księgi Hioba aż nadto bliski: bezsenne noce, zwinięty w kłębek w łóżku, targany bezsilnym szlochem, czarna otchłań zamiast przyszłości, poczucie zupełnego wyczerpania. To ma być realizacja mojego powołania?
Św. Paweł pisze w gruncie rzeczy o tym samym. O całkowitym wyzbyciu się siebie samego. O wyborze powołania nie jako o swobodnej decyzji, lecz jako o rozpoznaniu Jego planu, który był z przygotowany. O jego realizacji nie jako o zasłudze, lecz wykonaniu obowiązku. Słudzy nieużyteczni jesteśmy, wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać (Łk 17, 10).
Moją zapłatą za miłość może być to, że będę kochać bez żadnej zapłaty, że nie będę korzystać z darów, jakie daje miłość. Mam być wszystkim, aby móc ofiarować cokolwiek. Wszystko czynić po prostu dla miłości, żeby mieć w niej swój udział.
Ze słów Hioba bije cierpienie, ze słów św. Pawła – radość. Słodko jest głosić Ewangelię, słodko jest kochać nie oczekując nic w zamian. Dobrze jest śpiewać psalmy Bogu, bo On leczy złamanych na duchu. Wie, że jesteśmy złamani, że myśli Jego nie są myślami naszymi i że pójście za Nim może przerastać nasze siły i nasze pojmowanie.
W perykopie z Ewangelii św. Marka nie ma już żadnych fajerwerków. Jezus po prostu bierze chorą osobę za rękę i uzdrawia. I idzie się modlić. Wszyscy go szukają, a trwa w ciemności i samotności przed Ojcem. Noc Hioba spotyka się z nocą Jezusa. Hiobowi tylko się wydawało, że był w swoim cierpieniu sam.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

1 Krl 8, 22-23. 27-30:
Salomon stanął przed ołtarzem Pańskim wobec całego zgromadzenia izraelskiego i wyciągnąwszy ręce do nieba, rzekł: «O Panie, Boże Izraela! Nie ma takiego Boga jak Ty, ani w górze na niebie, ani w dole na ziemi, tak dochowującego przymierza i łaski względem Twoich sług, którzy czczą Cię z całego serca.
Czy jednak naprawdę zamieszka Bóg na ziemi? Przecież niebo i niebiosa najwyższe nie mogą Cię objąć, a tym mniej ta świątynia, którą zbudowałem. Zważ więc na modlitwę Twego sługi i jego błaganie, o Panie, Boże mój, i wysłuchaj tego wołania i tej modlitwy, którą dziś Twój sługa zanosi przed Ciebie. Niech w nocy i w dzień Twoje oczy będą otwarte na tę świątynię, na miejsce, o którym powiedziałeś: Tam będzie moje imię – tak aby wysłuchać modlitwę, którą zanosi Twój sługa na tym miejscu.
Dlatego wysłuchaj błaganie sługi Twego i Twojego ludu, Izraela, ilekroć modlić się będzie na tym miejscu. Ty zaś wysłuchaj na miejscu Twego przebywania – w niebie. Nie tylko wysłuchaj, ale też i przebacz».
Ps 84 (83), 3-4. 5 i 10. 11:
Refren: Jak miła, Panie, jest świątynia Twoja.
Dusza moja stęskniona pragnie przedsionków Pańskich, *
serce moje i ciało radośnie wołają do Boga żywego.
Nawet wróbel znajduje swój dom, a jaskółka gniazdo, †
gdzie złoży swe pisklęta: *
przy ołtarzach Twoich, Panie Zastępów, Królu mój i Boże!
Szczęśliwi, którzy mieszkają w domu Twoim, Panie, *
nieustannie wielbiąc Ciebie.
Spójrz, Boże, Tarczo nasza, *
wejrzyj na twarz Twojego pomazańca.
Doprawdy, dzień jeden w przybytkach Twoich *
lepszy jest niż innych tysiące.
Wolę stać w progu domu mojego Boga *
niż mieszkać w namiotach grzeszników.
Jak ma na imię Twoja droga do świętości, do Boga? Miejsce Twojego spotkania z Bogiem? Ma dwa imiona splecione w jedno – małżeństwo sakramentalne, mój dom, który założyłem wraz Bogiem i moją żoną. Czy jednak naprawdę zamieszka Bóg na ziemi, w ułomnym związku dwojga grzesznych ludzi, którzy wznoszą go z mozołem dzień po dniu na miarę swoich sił, a nawet mniej, wkładając w to jedynie cząstkę tego, co by mogli? Przecież niebo i niebiosa najwyższe nie mogą Cię objąć, a tym mniej ta świątynia, ten dom, który budujemy. Zważ więc na modlitwę Twego sługi i jego błaganie, o Panie, Boże mój, i wysłuchaj tego wołania i tej modlitwy, którą dziś Twój sługa zanosi przed Ciebie. Niech w nocy i w dzień Twoje oczy będą otwarte na tę świątynię, na to małżeństwo, na miejsce, o którym powiedziałeś: Tam będzie moje imię – tak aby wysłuchać modlitwę, którą zanosi Twój sługa na tym miejscu. Nie tylko wysłuchaj, ale też i przebacz.
Prawda, że pięknie to brzmi? A co, kiedy ten dom wygląda tak, jak u wielu z nas:
Pantop pisze: 06 lut 2018, 2:55 Do: Simon
Simon pisze:Wiem co czujesz Pantop. Przeżywam czasem chwile totalnego załamania tak samo jak Ty. Moja żona figluje sobie w najlepsze z kowalskim (mają już nawet datę ślubu cywilnego, o czym łaskawie poinformowała mnie znajoma), a ja mam być sam, w wieku 30-paru lat, już do końca życia. Trzeba mieć wielką wiarę, żeby nie pomyśleć chociaż przez chwilę, że trwając w czystości i samotności po prostu marnuję życie, jedyne jakie mam na pewno. Ty przynajmniej masz dzieci... a po mnie nic nie zostanie na tym świecie, gdy odejdę.
( No i się zadziało, że dajcie spokój - u mnie znaczy. W tym miejscu przepraszam moderatorów )

Rzecz dziwna.
Kiedy czytałem Twe słowa - a byłem w stanie wskazującym - stało się coś dziwnego.
Zacząłem płakać.
Płakałem ,,Za ciebie,, i w ,,Twoim imieniu,,.
Potem było już tylko lepiej...
Kiedy dojechałem do daty ślubu cywilnego zacząłem wyć, z oczu - strumienie.
Chciałem jak najprędzej Ci odpisać, ale drżenie rąk było tak duże, że musiałem podejść do futryny i mocno się złapać i tam to wycie trwało.
Alkohol? - zapewne - ale nie tylko.
Nie wiem jak to opisać... Ja chyba - podświadomie czy jak - miałem DOSTĘP do Twoich odczuć.
Jestem z Tobą bracie.
Reszta to teraz nieme milczenie gołębicy, której przysposabiane do latania dziecię , przez kota zostało porwane.

ps Jak ja się buntuję, jakże ja się przeciwko takim sytuacjom buntuję !
Czy wtedy rzeczywiście serce moje i ciało radośnie wołają do Boga żywego? Nawet wróbel znajduje swój dom, a jaskółka gniazdo, gdzie złoży swe pisklęta, a ja mam tylko za nim tęsknić do końca swoich dni?
Dusza moja stęskniona pragnie domu, Panie Zastępów, Królu mój i Boże!
Szczęśliwi, którzy mieszkają w domu Twoim, Panie...
Spójrz, Boże, Tarczo nasza, wejrzyj na twarz Twojego pomazańca.
Czy jest na niej szczęście? Czy nie lepiej by mi było, gdybym jednak zbudował sobie inny dom, nie ten Twój jedyny, w nim zamieszkał i nim się cieszył?
Nie.
Doprawdy, dzień jeden w przybytkach Twoich lepszy jest niż innych tysiące.
Wolę stać w progu domu mojego Boga, nie mogąc wejść do niego, niż mieszkać w namiotach grzeszników.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

Boże mój, Tarczo moja, wysłuchaj tego wołania i tej modlitwy, którą dziś Twój sługa zanosi przed Ciebie. Nie tylko wysłuchaj, ale miej miłosierdzie. Dusza moja stęskniona pragnie!
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Echo Słowa

Post autor: Pantop »

Do: Ukasz
ukasz pisze:Zestawienie wyznania Hioba z wersetem psalmu „słodko jest Go wychwalać” jest wręcz szokujące. Rozważania św. Pawła na temat jego powołania zawierają nie mniej rażącą, przynajmniej pozornie sprzeczność. Zapłatą jest brak zapłaty. Niezależność to bycie niewolnikiem wszystkich. A chyba największym absurdem wydaje się być powołanie jako przymus, a nie wolny wybór człowieka. Cały się buntuję przeciw takim słowom.
Taki sam niemy sprzeciw wydobywał się ze mnie w samym dnie kryzysu mojego małżeństwa. Obraz z księgi Hioba aż nadto bliski: bezsenne noce, zwinięty w kłębek w łóżku, targany bezsilnym szlochem, czarna otchłań zamiast przyszłości, poczucie zupełnego wyczerpania. To ma być realizacja mojego powołania?
Św. Paweł pisze w gruncie rzeczy o tym samym. O całkowitym wyzbyciu się siebie samego. O wyborze powołania nie jako o swobodnej decyzji, lecz jako o rozpoznaniu Jego planu, który był z przygotowany. O jego realizacji nie jako o zasłudze, lecz wykonaniu obowiązku. Słudzy nieużyteczni jesteśmy, wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać (Łk 17, 10).
Moją zapłatą za miłość może być to, że będę kochać bez żadnej zapłaty, że nie będę korzystać z darów, jakie daje miłość. Mam być wszystkim, aby móc ofiarować cokolwiek. Wszystko czynić po prostu dla miłości, żeby mieć w niej swój udział.
Ze słów Hioba bije cierpienie, ze słów św. Pawła – radość. Słodko jest głosić Ewangelię, słodko jest kochać nie oczekując nic w zamian. Dobrze jest śpiewać psalmy Bogu, bo On leczy złamanych na duchu. Wie, że jesteśmy złamani, że myśli Jego nie są myślami naszymi i że pójście za Nim może przerastać nasze siły i nasze pojmowanie.
W perykopie z Ewangelii św. Marka nie ma już żadnych fajerwerków. Jezus po prostu bierze chorą osobę za rękę i uzdrawia. I idzie się modlić. Wszyscy go szukają, a trwa w ciemności i samotności przed Ojcem. Noc Hioba spotyka się z nocą Jezusa. Hiobowi tylko się wydawało, że był w swoim cierpieniu sam.
Baaardzo istotne kwestie.
A ponieważ są wielce złożone to spróbuję zwięźle opisać co w związku z nimi czuję.
Ukasz pisze: O jego realizacji nie jako o zasłudze, lecz wykonaniu obowiązku. Słudzy nieużyteczni jesteśmy, wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać (Łk 17, 10).
Dlaczego? Dlaczego w ten sposób?
Pierwsze odniesienie - do zarzutu starszego syna wobec ojca - mi nigdy nie dałeś koźlęcia, bym zabawił się z przyjaciółmi. - No bo synu - rzecze ojciec - ty tutaj jesteś WSPÓŁGOSPODARZEM - jakże mogę cię nagrodzić? Co moje to i twoje.
Drugie odniesienie - to już bardziej kwestia samej postawy, a konkretnie jej ,,bezprzyczynowości,,.
Jest nam niejako dane do zrozumienia aby odejść ( łoj jak to boli, łoj aż do trzewi :cry: ) od postawy kupczyka: Panie - ja Ci to, a Ty mi w zamian co?
I tutaj jest wiele odmian tej postawy: możemy myśleć, działać, pomagać innym ( wykonywać myślą, mową, uczynkiem obiektywnie dobre rzeczy, JEDNOCZEŚNIE mając lekko wykrzywioną INTENCJĘ, ową postawę kupczyka: coś za coś.
I to może jest trochę tak jak w miłości małżonków:
- kocham cię, DLATEGO ŻE jesteś przystojny, silny, wrażliwy, opiekuńczy, mądry etc
- kocham cię, PONIEWAŻ przy tobie czuję się bezpieczna, dowartościowana, pełniejsza, szczęśliwa etc
- kocham cię. KROPKA.
Różne poziomy - różny zasięg działania.


Ukasz pisze:W perykopie z Ewangelii św. Marka nie ma już żadnych fajerwerków. Jezus po prostu bierze chorą osobę za rękę i uzdrawia.
Tutaj linku nie załączę, ale w którymś z filmików o. Szustak poświęca sporo czasu i uwagi aby odmalować tą scenę i to co ją poprzedzało z obszernym wyjaśnieniem. A myślałem tak jak Ty.

Pozdrawiam
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

Ja odbieram Ewangelię inaczej:
- kocham cię, DLATEGO ŻE jesteś przystojny, silny, wrażliwy, opiekuńczy, mądry etc
- kocham cię, PONIEWAŻ przy tobie czuję się bezpieczna, dowartościowana, pełniejsza, szczęśliwa etc
- to wszystko pomaga mi, człowiekowi, pokochać Ciebie, drugiego człowieka, ale jeżeli mi tego nie dajesz, to i tak chcę cię kochać. KROPKA.
Pantop pisze: 06 lut 2018, 12:24 Ukasz pisze:
W perykopie z Ewangelii św. Marka nie ma już żadnych fajerwerków. Jezus po prostu bierze chorą osobę za rękę i uzdrawia.

Tutaj linku nie załączę, ale w którymś z filmików o. Szustak poświęca sporo czasu i uwagi aby odmalować tą scenę i to co ją poprzedzało z obszernym wyjaśnieniem. A myślałem tak jak Ty.
Tak utyskiwałem, że Cię nie rozumiem, a tu chyba sam nie napisałem zrozumiale. Może dlatego, że to bardziej czułem, niż rozumiałem. A może rzeczywiście myślałem tak, jak Ty myślałeś, że ja myślałem? Przekonajmy się.
Hiob i św. Paweł rozpisują się szeroko i sugestywnie o tym, co przeżywają. To jest nam bliskie.
Jezus po prostu bierze za rękę i uzdrawia. Zwyczajny cud - sprzeczność sama w sobie. Potem Bóg idzie modlić się do Boga. Prostota tak prosta, że przekracza moje pojmowanie, jedynie czuję, że dotykam zupełnie innej rzeczywistości. Mogę ją podziwiać, trochę się zbliżyć, ale to jakoś nieosiągalne.
Zablokowany