Echo Słowa

Pomogła Ci jakaś modlitwa? Któryś ze Świętych jest Ci szczególnie bliski?...

Moderator: Moderatorzy

Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.pl/ix_18/1709p/czyt.php3
Ps 40 (39), 7-8a. 8b-10. 17
Nie chciałeś ofiary krwawej ani z płodów ziemi, *
lecz otwarłeś mi uszy;
nie żądałeś całopalenia i ofiary za grzechy. *
Wtedy powiedziałem: «Oto przychodzę.
W zwoju księgi jest o mnie napisane: †
Radością jest dla mnie pełnić Twoją wolę, mój Boże, *
a Twoje Prawo mieszka w moim sercu».
Głosiłem Twą sprawiedliwość w wielkim zgromadzeniu †
i nie powściągałem warg moich, *
o czym Ty wiesz, Panie.
Niech się radują i weselą w Tobie *
wszyscy, którzy Ciebie szukają,
a ci, którzy pragną Twojej pomocy, *
niech zawsze mówią: «Pan jest wielki».
Łk 7, 1-10
Gdy Jezus dokończył wszystkich swoich mów do słuchającego Go ludu, wszedł do Kafarnaum. Sługa pewnego setnika, szczególnie przez niego ceniony, chorował i bliski był śmierci. Skoro setnik posłyszał o Jezusie, wysłał do Niego starszyznę żydowską z prośbą, żeby przyszedł i uzdrowił mu sługę.
Ci zjawili się u Jezusa i prosili Go usilnie: «Godzien jest, żebyś mu to wyświadczył – mówili – miłuje bowiem nasz naród i sam zbudował nam synagogę». Jezus przeto zdążał z nimi.
A gdy był już niedaleko domu, setnik wysłał do Niego przyjaciół ze słowami: «Panie, nie trudź się, bo nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój. I dlatego ja sam nie uważałem się za godnego przyjść do Ciebie. Lecz powiedz słowo, a mój sługa odzyska zdrowie. Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: „Idź!” – a idzie; drugiemu: „Przyjdź!” – a przychodzi; a mojemu słudze: „Zrób to!” – a robi».
Gdy Jezus to usłyszał, zadziwił się nad nim, i zwróciwszy się do tłumu, który szedł za Nim, rzekł: «Powiadam wam: Tak wielkiej wiary nie znalazłem nawet w Izraelu». A gdy wysłańcy wrócili do domu, zastali sługę zdrowego.
Przychodzę do Jezusa i proszę o uzdrowienie mojego małżeństwa. On godzi się i już idzie w moją stronę. Wychodzę Mu jednak naprzeciw i mówię: nie jestem godzien, by wołać Cię tu i teraz, wzywać w pośpiechu jak sługę. Choć moje życie tu na ziemi jest krótkie i chciałbym każdą chwilę spędzić szczęśliwie jak prosię w kałuży, to przecież wiem, że Twoje uzdrowienie przyjdzie w swoim – Twoim! – czasie. Widzę Cię idącego z uzdrowieniem i to mi wystarczy. Otworzyłeś mi oczy na Twój widok, uszy na Twoje Słowo. Nie żądasz ofiary za grzechy, lecz ufności Tobie. Mam powiedzieć: oto przychodzę, radością jest dla mnie pełnić Twoją wolę, mój Boże, a Twoje Słowo mieszka w moim sercu. Niech się radują i weselą w Tobie wszyscy, którzy Ciebie szukają, zanim jeszcze znajdą Twój cud, Twoje uzdrowienie.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.pl/ix_18/1809p/czyt.php3
Łk 2, 41-52
Rodzice Jezusa chodzili co roku do Jerozolimy na Święto Paschy. Gdy miał On lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy, szukając Go.
Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami.
Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: «Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie».
Lecz On im odpowiedział: «Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?» Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział.
Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu.
Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi.
Dziś chciałbym się podzielić tylko jedną, drobną refleksją. Maryja mówi o bólu, z jakim szukali swego Syna. Cała sytuacja jest jednak chyba najpiękniejszym obrazem szczęścia rodzinnego w całej ewangelii.
Idą razem na święto. Wracają w grupie krewnych i znajomych. Czują się tak bezpiecznie, że początkowo nie budzi ich niepokoju nieobecność Jezusa tuż przy nich. Widocznie często był z rówieśnikami, czuł się dobrze między ludźmi, a rodzice mieli do niego zaufanie. Cieszyli się sobą.
W tym momencie przychodzi napięcie: najpierw niepokój, potem narastające obawy, wymagające wysiłku poszukiwanie, wreszcie dziwna odpowiedź odnalezionego dziecka. Wcześniej na pewno radość z jego odnalezienia i potem na pewno powrót do rodzinnego szczęścia. Ta chwila próby, przełamania sielanki, to cenne, wspólne doświadczenie Józefa i Maryi, zbliżające ich do siebie. Potem lata powolnego wzrostu, po prostu szczęścia rodzinnego. W tym miejscu tracimy z oczu Józefa: z późniejszego zachowania Maryi możemy się domyślać, że zmarł przed rozpoczęciem nauczania przez Jezusa. Jego małżeństwo zaczęło się od potężnego kryzysu, a potem nastąpiły lata szczęścia. Warto na nie spojrzeć poradować się razem z nimi.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.pl/ix_18/1909p/czyt.php3
1 Kor 12, 31 – 13, 13
Bracia:
Starajcie się o większe dary, a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą.
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadł wszelką wiedzę, i wiarę miał tak wielką, iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał – byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic mi nie pomoże.
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie jest bezwstydna, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje, nie jest jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie. Po części bowiem tylko poznajemy i po części prorokujemy. Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe.
Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecinne.
Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś ujrzymy twarzą w twarz. Teraz poznaję po części, wtedy zaś będę poznawał tak, jak sam zostałem poznany.
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: największa z nich jednak jest miłość.
Łk 7, 31-35
Jezus powiedział do tłumów:
«Z kim mam porównać ludzi tego pokolenia? Do kogo są podobni? Podobni są do dzieci przesiadujących na rynku, które głośno przymawiają jedne drugim: „Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wy nie płakaliście”.
Przyszedł bowiem Jan Chrzciciel: nie jadł chleba i nie pił wina; a wy mówicie: „Zły duch go opętał”. Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije; a wy mówicie: „Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników”. A jednak wszystkie dzieci mądrości przyznały jej słuszność».
Ostatnio często tekst liturgiczny wywołuje u mnie silne emocje. Gdy przygotowuję się do czytań, głos więźnie w gardle, oczy się szklą, brak oddechu. Dziś nie przygotowałem się i tuż przed mszą okazało się, że mam czytać hymn o miłości. Przy pierwszych wersetach zaczął się znów ten cyrk, ale szybko minął. Dotarło do mnie, jak daleka jest moja miłość od tej, o której czytam. Łzawe uniesienie ustąpiło miejsca rachunkowi sumienia. Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gadam tu jak najęty, puszę się tym, a ile w tym prawdziwej miłości? I tak dalej. Każdy wiersz przynosił kolejną porcję świadomości tego, jak ułomna była i jest moja miłość. Że żaden uczynek, żadna postawa nie jest jej dowodem. Że wszystko można skazić szukaniem poklasku. Że to jest pełnia, w której mieści się wiara i nadzieja, uczynki i wiedza. Radość i ból.
Tekst ewangelii jeszcze pogłębił te odczucia. Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście. Czy wtedy, gdy cieszyłem się moim rodzinnym szczęściem, cieszyłem się naprawdę? Nie biadoliłem z byle powodu? Potrafiłem dostrzec ogrom daru, jaki na mnie spływał? Kto z Was może powiedzieć, że naprawdę doceniał ten czas? Ja na pewno nie.
Biadaliśmy, a wy nie płakaliście. Chrystus cierpi razem ze mną, wzywa mnie do przeżywania mojego bólu razem z nim. Czy potrafię w to wejść? Dostrzec w tym dar, poczuć Jego bliskość?
Bóg zaprasza mnie do radości i chce, żebym ją przeżył w całej pełni. Do cierpienia wraz z Nim, też całym sobą. Zaprasza mnie do pełnej miłości, która przenika wszystko i przemienia wszystko, każdy jasny i ciemny dzień, jest wspaniałą drogą, która nigdy się nie kończy.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.pl/ix_18/2009p/czyt.php3
Łk 7, 36-50
Jeden z faryzeuszów zaprosił Jezusa do siebie na posiłek. Wszedł więc do domu faryzeusza i zajął miejsce za stołem. A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, dowiedziawszy się, że gości w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowy olejku i stanąwszy z tyłu u Jego stóp, płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego stopy i włosami swej głowy je wycierała. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem.
Widząc to, faryzeusz, który Go zaprosił, mówił sam do siebie: «Gdyby On był prorokiem, wiedziałby, co to za jedna i jaka to jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą».
Na to Jezus rzekł do niego: «Szymonie, mam ci coś do powiedzenia».
On rzekł: «Powiedz, Nauczycielu».
«Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników. Jeden winien mu był pięćset denarów, a drugi pięćdziesiąt. Gdy nie mieli z czego oddać, darował obydwom. Który z nich więc będzie go bardziej miłował?»
Szymon odpowiedział: «Przypuszczam, że ten, któremu więcej darował».
On zaś mu rzekł: «Słusznie osądziłeś».
Potem zwróciwszy się w stronę kobiety, rzekł do Szymona: «Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała mi stopy i otarła je swymi włosami. Nie powitałeś mnie pocałunkiem; a ona, odkąd wszedłem, nie przestała całować stóp moich. Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem namaściła moje stopy. Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje».
Do niej zaś rzekł: «Odpuszczone są twoje grzechy».
Na to współbiesiadnicy zaczęli mówić sami do siebie: «Któż On jest, że nawet grzechy odpuszcza?»
On zaś rzekł do kobiety: «Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju».
Miłość do Boga wyrażona całowaniem Jego stóp, łzami wylewanymi na Jego stopy, ocieranie ich własnymi włosami. Wyrażana bardzo cieleśnie, w sposób właściwy intymnej relacji między mężczyzną a kobietą. Jezus widzi to, czuje, akceptuje, chwali, nazywa wielką miłością, stawia za wzór. Jest jakaś niezwykła więź, relacja między tym, co Bóg mi odkrywa w miłości małżeńskiej, a tym, czego oczekuje ode mnie. Te dwie miłości są ze sobą splecione i jedna powinna się uczyć od drugiej. Patrząc na Boga i Jego miłość uczę się kochać, także swoją żonę. Kochając ją uczę się kochać Jego i innych ludzi, otwieram się na takie pokłady i formy miłości, których nie doświadczyłbym gdzie indziej.

Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje. Przedziwne słowa: warto mieć więcej grzechów, żeby Bóg mógł mi je odpuścić, a wtedy będę bardziej kochał? Na pewno nie o to chodzi. Raczej o to, że On nawet z mojej grzeszności potrafi wydobyć dobro. Bardziej mnie jednak zastanawia przeniesienie tej zasady na moje relacje z bliźnimi, a szczególnie z żoną. Jeżeli doznałem wielu krzywd i je przebaczam, to mogę się spodziewać wielkiej miłości? Na taką reakcję tu i teraz nie liczę. Jeśli jednak tam, po drugiej stronie, moja miłość do niej ma się dopełnić i zrealizować, to miałbym wręcz pewność, że tak to zadziała, że każda przebaczona krzywda pozwoli jeszcze pełniej przeżyć radość jedności. I w drugą stronę: jak wiele ona ma mi do wybaczenia? Warto, żebym stanął w prawdzie i dostrzegł rozmiar swojej odpowiedzialności, a jak przyjdzie przebaczenie tej winy, umiał przyjąć jego owoc i umiłować tak, jak ta grzeszna kobieta, ze łzami całując stopy.
Tak, wiem, że pierwszym przesłaniem tej perykopy jest ogrom mojej winy wobec Boga i wielkość Jego przebaczenia, co powinno we mnie budzić po prostu gorącą miłość do Niego. Na szczęście to też widzę, może nawet pełniej dlatego, że z tej sceny wyłania się dla mnie coś więcej.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.pl/ix_18/2109p/czyt.php3
Ef 4, 1-7. 11-13
Bracia:
Zachęcam was ja, więzień w Panu, abyście postępowali w sposób godny powołania, jakim zostaliście wezwani, z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości. Usiłujcie zachować jedność Ducha dzięki więzi, jaką jest pokój. Jedno jest Ciało i jeden Duch, bo też zostaliście wezwani w jednej nadziei, jaką daje wasze powołanie. Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który jest i działa ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich.
Każdemu zaś z nas została dana łaska według miary daru Chrystusowego. I On ustanowił jednych apostołami, innych prorokami, innych ewangelistami, innych pasterzami i nauczycielami dla przysposobienia świętych do wykonywania posługi, celem budowania Ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa.
Mt 9, 9-13
Gdy Jezus wychodził z Kafarnaum, ujrzał człowieka siedzącego w komorze celnej, imieniem Mateusz, i rzekł do niego: «Pójdź za Mną». On wstał i poszedł za Nim.
Gdy Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i grzeszników i siedzieli wraz z Jezusem i Jego uczniami.
Widząc to, faryzeusze mówili do Jego uczniów: «Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami?»
On, usłyszawszy to, rzekł: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: „Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary”. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników».
Pójdź za mną. Panie, dokąd mnie wzywasz? Są tak różne powołania w Kościele, różne drogi.
Jeden jest cel: budowanie Ciała Chrystusowego. To się realizuje przez jedność wiary, pełne poznania Syna Bożego, prowadzi do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa. Doskonałość według Bożej miary to ta mierzona poznaniem Jezusa, relacją z Nim. Każde powołanie prowadzi swoją drogą do pełni tej relacji z Osobą i buduje Ciało Chrystusowe, Kościół.
Tu jawi się wyjątkowo jasno jedność powołania w Kościele i w rodzinie. Ucząc się miłości Chrystusa wzrastam w więzi z moimi najbliższymi, szczególnie z żoną. Tak buduję Kościół. To jest moje powołanie w Kościele. Pokora, cichość, cierpliwość, miłość, więź, pokój. Z tego mam budować swój dom i Kościół.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.pl/ix_18/2209p/czyt.php3
1 Kor 15, 35-37. 42-49
Bracia:
Powie ktoś: A jak zmartwychwstają umarli? W jakim ukazują się ciele? O, niemądry! Przecież to, co siejesz, nie ożyje, jeżeli wprzód nie obumrze. To, co zasiewasz, nie jest od razu ciałem, którym ma się stać potem, lecz zwykłym ziarnem, na przykład pszenicznym lub jakimś innym.
Podobnie rzecz się ma ze zmartwychwstaniem. Zasiewa się zniszczalne – powstaje zaś niezniszczalne; sieje się niechwalebne – powstaje chwalebne; sieje się słabe – powstaje mocne; zasiewa się ciało zmysłowe – powstaje ciało duchowe. Jeżeli jest ciało zmysłowe, jest też ciało duchowe. Tak też jest napisane: «Stał się pierwszy człowiek, Adam, duszą żyjącą», a ostatni Adam duchem ożywiającym.
Nie było jednak wpierw tego, co duchowe, ale to, co ziemskie; duchowe było potem. Pierwszy człowiek z ziemi – ziemski, Drugi Człowiek – z nieba. Jaki ów ziemski, tacy i ziemscy; jaki Ten niebieski, tacy i niebiescy.
A jak nosiliśmy obraz ziemskiego człowieka, tak też nosić będziemy obraz Człowieka niebieskiego.
Mt 9, 9-13
Wrogowie moi wciąż mnie prześladują, *
liczni są ci, którzy ze mną walczą.
Odstąpią moi wrogowie w dniu, gdy Cię wezwę, *
po tym poznam, że Bóg jest ze mną.
W Bogu, którego słowo wielbię, *
w Panu, którego słowo wychwalam,
w Bogu pokładam nadzieję, nie będę się lękał, *
cóż może uczynić mi człowiek?
Wiążą mnie, Boże, śluby, które Ci złożyłem, *
Tobie oddam ofiary pochwalne,
bo od śmierci ocaliłeś me życie, †
a nogi moje od upadku, *
abym w światłości życia chodził przed Bogiem.
Łk 8, 4-15
Gdy zebrał się wielki tłum i z poszczególnych miast przychodzili do Jezusa, opowiedział im przypowieść: «Siewca wyszedł siać swoje ziarno. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało podeptane, a ptaki podniebne wydziobały je. Inne padło na skałę i gdy wzeszło, uschło, bo nie miało wilgoci. Inne znowu padło między ciernie, a ciernie razem z nim wyrosły i zagłuszyły je. Inne w końcu padło na ziemię żyzną i gdy wzrosło, wydało plon stokrotny».
To mówiąc, wołał: «Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!»
Pytali Go więc Jego uczniowie, co oznacza ta przypowieść. On rzekł: «Wam dano poznać wprost tajemnice królestwa Bożego, innym zaś w przypowieściach, „aby patrząc, nie widzieli, i słuchając, nie rozumieli”.
Takie jest znaczenie przypowieści: Ziarnem jest słowo Boże. Tymi zaś na drodze są ci, którzy słuchają słowa; potem przychodzi diabeł i zabiera słowo z ich serca, żeby nie uwierzyli i nie byli zbawieni. Na skałę pada u tych, którzy gdy usłyszą, z radością przyjmują słowo, lecz nie mają korzenia: wierzą do czasu, a w chwili pokusy odstępują. To, które padło między ciernie, oznacza tych, którzy słuchają słowa, lecz potem odchodzą, a zagłuszeni przez troski, bogactwa i rozkosze życia, nie wydają owocu.
Wreszcie ziarno w żyznej ziemi oznacza tych, którzy wysłuchawszy słowa sercem szlachetnym i dobrym, zatrzymują je i wydają owoc dzięki wytrwałości».
Siewca wyszedł siać ziarno. Padło na ziemię...
Dziś był ślub w rodzinie bliskiego przyjaciela. Młodzi ludzie udzielili sobie nawzajem sakramentu małżeństwa. Siewca złożył w nich Swoje ziarno. Są po prostu w sobie zakochani. Ich miłość jest w pełni ludzka, oparta na uczuciach, delikatna i krucha. Nie zmienia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Rozpoczyna się niezwykły proces przemiany. To, co zasiewasz, nie jest od razu ciałem, którym ma się stać potem, lecz zwykłym ziarnem. Przecież to, co siejesz, nie ożyje, jeżeli wprzód nie obumrze.
Chrystus mówi o kilku rożnych ziarnach, ale ja odnajduję w swojej historii wszystkie. Byłem dla Jego Słowa twardą drogą, skałą, cierniami i żyzną glebą. Jego miłość we mnie, złożona od samego początku, a w szczególny sposób w sakramencie małżeństwa, była poddana wielu próbom. To nie była prosta droga, ale jej sens znakomicie ukazuje psalm. Dotknęły mnie próby, pokusy, którym się nie oparłem, grzeszyłem, byłem i jestem nękany przez Złego. Odstępuje, gdy wzywam Jego Imię - i po tym poznaję, że Bóg jest ze mną. Pokładam nadzieję Bogu, którego słowo wielbię i wychwalam. Nie będę się lękał, cóż może uczynić mi człowiek? Kto może mi odebrać to ziarno, złożone we mnie przez Niego? Człowiek, choćby ten najbliższy, osoba, która jest ze mną jednym ciałem? Nie, dopóki pokładam nadzieję w Bogu, dopóki jestem wierny ślubom, które Tobie Boże i przed Tobą złożyłem. Te śluby mnie wiążą; nie pętają, lecz ratują na pokładzie statku, gdy fale przelewają się przez pokład. Tobie oddam ofiary pochwalne – złożę ofiarę swojego bólu z uwielbieniem - bo od śmierci ocaliłeś me życie, od upadku, tymi więzami uratowałeś moją duszę, abym w światłości życia chodził przed Tobą.
W tej próbie powoli obumiera ziarno. Wypala się miłość zbudowana na samych emocjach, poszukiwaniu wzajemności i przyjemności, na przyzwyczajeniach i wygodzie. Robi miejsce dla nowej, tej dotkniętej przez Niego mocą sakramentu. Dla zmartwychwstania miłości. Zasiewa się zniszczalne – powstaje zaś niezniszczalne; sieje się niechwalebne – powstaje chwalebne; sieje się słabe – powstaje mocne; zasiewa się ciało zmysłowe – powstaje ciało duchowe. Jedno ciało tam, gdzie kiedyś było dwoje.
Przesyłając życzenia nowożeńcom dzieliłem się z nimi radością miłości małżeńskiej.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.pl/ix_18/2309p/czyt.php3
Mdr 2, 12. 17-20
Bezbożni mówili:
«Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszemu działaniu, zarzuca nam przekraczanie Prawa, wypomina nam przekraczanie naszych zasad karności.
Zobaczmy, czy prawdziwe są jego słowa, wybadajmy, co będzie przy jego zgonie. Bo jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim i wyrwie go z rąk przeciwników.
Dotknijmy go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność i doświadczyć jego cierpliwości. Zasądźmy go na śmierć haniebną, bo – jak mówił – będzie ocalony».
Ps 54 (53), 3-4. 5. 6 i 8
Wybaw mnie, Boże, w imię Twoje, *
mocą swoją broń mojej sprawy.
Boże, słuchaj mojej modlitwy, *
nakłoń ucha na słowo ust moich.
Bo powstają przeciw mnie pyszni, *
gwałtownicy czyhają na moje życie.
Nie mają oni Boga *
przed swymi oczyma.
Oto mi Bóg dopomaga, *
Pan podtrzymuje me życie.
Będę Ci chętnie składać ofiarę *
i sławić Twe imię, bo jest dobre.
Jk 3, 16 – 4, 3
Najmilsi:
Gdzie zazdrość i żądza sporu, tam też bezład i wszelki występek. Mądrość zaś zstępująca z góry jest przede wszystkim czysta, dalej – skłonna do zgody, ustępliwa, posłuszna, pełna miłosierdzia i dobrych owoców, wolna od względów ludzkich i obłudy. Owoc zaś sprawiedliwości sieją w pokoju ci, którzy zaprowadzają pokój.
Skąd się biorą wojny i skąd kłótnie między wami? Nie skądinąd, tylko z waszych żądz, które walczą w członkach waszych. Pożądacie, a nie macie, żywicie morderczą zazdrość, a nie możecie osiągnąć. Prowadzicie walki i kłótnie, a nic nie posiadacie, gdyż się nie modlicie. Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz.
Mk 9, 30-37
Jezus i Jego uczniowie przemierzali Galileę, On jednak nie chciał, żeby ktoś o tym wiedział. Pouczał bowiem swoich uczniów i mówił im: «Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi. Ci Go zabiją, lecz zabity, po trzech dniach zmartwychwstanie». Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać.
Tak przyszli do Kafarnaum. Gdy był już w domu, zapytał ich: «O czym to rozprawialiście w drodze?» Lecz oni milczeli, w drodze bowiem posprzeczali się między sobą o to, kto z nich jest największy.
On usiadł, przywołał Dwunastu i rzekł do nich: «Jeśli ktoś chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich». Potem wziął dziecko, postawił je przed nimi i objąwszy je ramionami, rzekł do nich: «Kto jedno z tych dzieci przyjmuje w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, nie przyjmuje Mnie, lecz Tego, który Mnie posłał».
Znów nie byłem w stanie przeczytać na głos pierwszego tekstu. Poprzedniego wieczoru zajrzałem tu na forum do znanych mi już wątków i przeżyłem dalszy ciąg historii kilku osób, z którymi zdążyłem się zżyć.
Cudzołożnicy mówią: «Zróbmy zasadzkę na naszego wiernego współmałżonka, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszemu działaniu, zarzuca nam przekraczanie Prawa, wypomina nam przekraczanie naszych zasad karności, złamanie złożonego ślubu.
Zobaczmy, czy prawdziwe są jego słowa o miłości i wierności, wybadajmy, co będzie przy jego porzuceniu i upokorzeniu, gdy formalnie i w oczach ludzi uśmiercimy nasze małżeństwo. Bo jeśli ten wierny współmałżonek jest dzieckiem Bożym, a małżeństwo Jego nierozerwalnym sakramentem, Bóg ujmie się za nim i ocali tę rodzinę.
Dotknijmy go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność i doświadczyć jego cierpliwości. Zasądźmy jego miłość na śmierć haniebną, znieważmy publicznie jego, jego miłość, jego zasady, jego intymność, jego dobre imię, bo – jak mówił – będzie ocalony». To jest historia wielu wiernych małżonków, spisana przed setkami lat, ale żywa do bólu, zarysowana kreską ostrą, precyzyjną, przeszywającą na wskroś.
Czytania dzisiejszej liturgii nie urywają się jednak w tym punkcie. Idą dalej. Po cudzołożniku zabiera głos wierny małżonek. Znów psalm jest jego modlitwą, wołaniem o wybawienie z niebezpieczeństwa, cierpienia, osaczenia złem; prośbą o wysłuchanie, skargą, a wreszcie ufnym wyznaniem o przychodzącej od Niego pomocy. Oto mi Bóg dopomaga, Pan podtrzymuje me życie. Będę Ci chętnie składać ofiarę i sławić Twe imię, bo jest dobre. Jeszcze dobitniej ujmuje to refren tego psalmu: Bóg podtrzymuje całe moje życie.
Następnie zabiera głos Bóg przez pióro Jakuba Apostoła. Wyjaśnia, dlaczego nie każda modlitwa o ocalenie z tej udręki i odrzucenia jest wysłuchana. Czystość i pokój przeciwstawia pożądaniu, zazdrości i walce. Nawet w modlitwie: czy naprawdę w tym ciężkim doświadczeniu prosimy Go o Jego dary, dary Ducha Świętego, czy o zaspokojenie naszych pragnień, zakorzenionych w doczesności? Czy ta modlitwa jest przepełniona czystością i pokojem? To bardzo ostre słowa, znów raniące do żywego tych, którzy i tak są poranieni, ale konieczne dla oczyszczenia tych ran.
Wreszcie mówi do nas sam Chrystus. Zapowiada Swój krzyż. Apostołowie idą za Nim, ale tylko fizycznie. W istocie spierają się o pierwszeństwo, o zaspokojenie swojej pychy, swojej żądzy wielkości. Wydaje im się, że pożądają za Jezusem, a pogrążają się w innym kierunku. To bardzo czytelna, mocna przestroga dla mnie, dla każdego z nas. On to widzi i uzdrawia swoim pytaniem: o czym to rozprawialiście w drodze? Co was zajmuje w drodze przez życie, w drodze za Mną? Wskazuje drogę radykalnej pokory. Wreszcie bierze w ramiona dziecko i mówi, że przyjęcie go jest wzięciem w ramiona samego Boga. Mogę sobie tylko spróbować wyobrazić, jak ten ostatni obraz działa na tych (zwykle te) z nas, które zostają porzucone wraz z dziećmi i tych, którzy (czy zdarza się, że te?) zostają oderwani także od ukochanych dzieci.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.pl/ix_18/2409p/czyt.php3
Prz 3, 27-35
Nie odmawiaj dobra uprawnionemu, gdy masz możliwość działania. Nie mów bliźniemu: «Idź i wróć, dam jutro», gdy możesz dać zaraz.
Nie spiskuj przeciw bliźniemu, jeśli mieszka obok ciebie beztrosko. Nie sprzeczaj się z nikim niesłusznie, jeśli ci zła nie wyrządził. Nie zazdrość gwałtownikowi, nie skłaniaj się ku jego drogom.
Bo Pan się brzydzi przewrotnym, a z wiernymi obcuje przyjaźnie. Przekleństwo Pana na domu bezbożnych, On błogosławi mieszkanie prawych. On się naśmiewa z szyderców, a pokornym udziela swej łaski. Mądrzy dostąpią chwały, udziałem głupich jest hańba.
Ps 15 (14), 1b-2. 3 i 4b. 4c-5
Kto będzie przebywał w Twym przybytku, Panie, *
kto zamieszka na Twej górze świętej?
Ten, kto postępuje nienagannie, działa sprawiedliwie *
i mówi prawdę w swym sercu.
Kto swym językiem oszczerstw nie głosi, *
kto nie czyni bliźniemu nic złego
i nie ubliża swoim sąsiadom, *
ale szanuje tego, który oddaje cześć Bogu.
Kto dotrzyma przysięgi niekorzystnej dla siebie, *
kto nie daje swych pieniędzy na lichwę
i nie da się przekupić przeciw niewinnemu. *
Kto tak postępuje, nigdy się nie zachwieje.
Łk 8, 16-18
Jezus powiedział do tłumów:
«Nikt nie zapala lampy i nie przykrywa jej garncem ani nie stawia pod łóżkiem; lecz umieszcza na świeczniku, aby widzieli światło ci, którzy wchodzą. Nie ma bowiem nic skrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło.
Uważajcie więc, jak słuchacie. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą nawet to, co mu się wydaje, że ma».
Wymowa dzisiejszych czytań wydaje się prosta i oczywista. Chodzi o dobre uczynki. Przyniosą błogosławieństwo temu, kto je czyni, i wyjdą na jaw.
Co jednak znaczą dwa ostatnie zdania Jezusa? Jak wiążą się ze sobą – jak ze słuchania ma wynikać to, że kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą nawet to, co mu się wydaje, że ma?
Ta perykopa jest środkową częścią swego rodzaju tryptyku dotyczącego właśnie słuchania Słowa. Pierwsza to przypowieść o siewcy i jej wyjaśnienie. Kończy się ona obrazem ziarna, które wydaje plon stokrotny: ziarno w żyznej ziemi oznacza tych, którzy wysłuchawszy słowa sercem szlachetnym i dobrym, zatrzymują je i wydają owoc przez swą wytrwałość. Zdanie o zapalaniu lampy jest jego bezpośrednią kontynuacją. Jeszcze bardziej zdumiewająca jest ostatnia część:
19 Wtedy przyszli do Niego Jego Matka i bracia, lecz nie mogli dostać się do Niego z powodu tłumu. 20 Oznajmiono Mu: «Twoja Matka i bracia stoją na dworze i chcą się widzieć z Tobą». 21 Lecz On im odpowiedział: «Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je».
Maryja, Jego matka, jest tu więc ukazana jako ta, która ma uważać, jak słucha, bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą nawet to, co mu się wydaje, że ma, a Jego matką i braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je! Nawet jej macierzyństwo jest tym, co ona mogła utracić, jeśli przestałaby uważać na to, jak słucha, jeśli zaczęłaby liczyć na jakąkolwiek inną więź z Chrystusem, niż wytrwałe przemienianie usłyszanego Słowa w owoc dobrych uczynków, w plon stokrotny.
Psalm uzupełnia tę niepokojącą przestrogę obietnicą. Prostą, a zarazem bardzo mocną i dającą nadzieję i pokój: Kto tak postępuje, nigdy się nie zachwieje. To nie jest śliska ścieżka, gdzie w każdej chwili możemy utracić wszystko. Każdy dobry uczynek przynosi owoc, umacnia nas w dobrym, rodzi wytrwałość i buduje więź z Chrystusem – z czasem tak mocną, że nigdy się nie zachwieje. Ten, kto dotrzyma przysięgi.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.pl/ix_18/2509p/czyt.php3
Prz 21, 1-6. 10-13
Serce króla – kanały wody w ręku Pana, zwraca je tam, dokąd sam zechce. Każdego droga jest prawa w jego oczach, lecz Pan osądza serca.
Przestrzeganie prawa i sprawiedliwości lepsze dla Pana niż krwawe ofiary.
Wyniosłe oczy i harde serce – ta lampa występnych jest grzechem.
Zamiary pracowitego prowadzą do zysku, a wszystkich śpieszących się – do straty.
Nabywanie skarbów językiem kłamliwym to słabnący oddech szukających śmierci.
Dusza występnego pragnie zła, bliźni w jego oczach nie znajduje łaski. Gdy karzą szydercę, mądrzeje naiwny, gdy pouczają mądrego, on wiedzy nabywa.
Sprawiedliwy ma wgląd w dom bezbożnego, sprowadza zło na bezbożnych. Kto uszy zatyka na krzyk ubogiego, sam będzie wołał, lecz nie otrzyma odpowiedzi.
Łk 8, (18)19-21
Uważajcie więc, jak słuchacie. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą i to, co mu się wydaje, że ma». Przyszli do Jezusa Jego Matka i bracia, lecz nie mogli dostać się do Niego z powodu tłumu.
Oznajmiono Mu: «Twoja Matka i bracia stoją na dworze i chcą się widzieć z Tobą».
Lecz On im odpowiedział: «Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je».
Czytany dziś ustęp ewangelii uzupełniłem ostatnimi zdaniami z wczorajszej, bo właśnie to zestawienie otwiera – przynajmniej dla mnie w tej chwili – głębię tego Słowa. Pisałem o tym już wczoraj. Dziś dochodzą do tego dwa niezwykłe zdania z Księgi przysłów, pierwsze i ostatnie spośród czytanych dzisiaj.
Serce króla – kanały wody w ręku Pana, zwraca je tam, dokąd sam zechce. Król jest tu figurą człowieka szczególnie namaszczonego i prowadzonego przez Boga, otwartego na Jego Słowo. Tego, który daje się prowadzić. Król, który nie prowadzi wojsk i rzeszy poddanych, lecz sam jest prowadzony, który czyni nie swoją wolę, ale Tego, który go prowadzi. Może stać na czele wojsk, ale tylko z ramienia Bożego. Może działać, być sobą, ale tylko poddając się Jego nurtowi.
Drugim biegunem są ubodzy i ich wołanie. Kto uszy zatyka na krzyk ubogiego, sam będzie wołał, lecz nie otrzyma odpowiedzi. Mogę je usłyszeć i iść za nim, pochylić się nad nimi, wejść w ich ubóstwo, doświadczyć go, dzielić się z nimi sobą. Ich posłuchać. Bo to przez nich mówi do mnie Bóg. To od Niego bym się odwrócił zatykając uszy, Jego bym zdradził i porzucił.
Król, który słucha, jest prowadzony. Ubogi, który ma być słuchany, wskazuje drogę ku sobie. Cóż a odwrócenie ról. Jeśli chcę być królem, iść na czele, być pierwszy i widoczny, to mam zarazem stać się przeźroczysty, być nurtem wody kierowanym przez Pana stworzenia. Żeby mieć prawo do głosu, do bycia wysłuchanym, mam najpierw zejść na dno ubóstwa, ogołocić siebie ze wszystkiego, co było moim bogactwem. Usłyszeć, że nie liczy się nic poza wsłuchaniem się w Słowo i wypełnianiem go, napełnianie się Nim.
Uważajcie, jak słuchacie. Jak słuchacie będąc wysoko, jak słuchacie głosu dobywającego się z dna nędzy. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą i to, co mu się wydaje, że ma.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.pl/ix_18/3009/czyt.php3
Lb 11, 25-29
Pan zstąpił w obłoku i mówił z Mojżeszem. Wziął z ducha, który był w nim, i przekazał go owym siedemdziesięciu starszym. A gdy spoczął na nich duch, wpadli w uniesienie prorockie. Nie powtórzyło się to jednak.
Dwóch mężów pozostało w obozie. Jeden nazywał się Eldad, a drugi Medad. Na nich też zstąpił duch, bo należeli do wezwanych, tylko nie przyszli do namiotu. Wpadli więc w obozie w uniesienie prorockie.
Przybiegł młodzieniec i doniósł Mojżeszowi: «Eldad i Medad wpadli w obozie w uniesienie prorockie». Jozue, syn Nuna, który od młodości swojej był w służbie Mojżesza, zabrał głos i rzekł: «Mojżeszu, panie mój, zabroń im!» Ale Mojżesz odparł: «Czyż zazdrosny jesteś o mnie? Oby tak cały lud Pana prorokował, oby mu dał Pan swego ducha!»
Ps 19 (18), 8 i 10. 12-13. 14
Prawo Pańskie jest doskonałe i pokrzepia duszę, *
świadectwo Pana jest pewne, nierozważnego uczy mądrości.
Bojaźń Pana jest szczera i trwa na wieki, *
sądy Pana prawdziwe, wszystkie razem słuszne.
Zważa na nie Twój sługa *
i nagrodę otrzyma za ich przestrzeganie.
Kto jednak widzi swoje błędy? *
Oczyść mnie z błędów przede mną ukrytych.
Także od pychy broń swojego sługę, *
by nie panowała nade mną.
Wtedy będę bez skazy *
i wolny od wielkiego występku.
Jk 5, 1-6
A teraz wy, bogacze, zapłaczcie wśród narzekań na utrapienia, jakie was czekają. Bogactwo wasze zbutwiało, szaty wasze stały się żerem dla moli, złoto wasze i srebro zardzewiało, a rdza ich będzie świadectwem przeciw wam i toczyć będzie ciała wasze niby ogień. Zebraliście w dniach ostatecznych skarby.
Oto woła zapłata robotników, żniwiarzy z pól waszych, którą zatrzymaliście, a krzyk żniwiarzy doszedł do uszu Pana Zastępów. Żyliście beztrosko na ziemi i wśród dostatków tuczyliście serca wasze w dniu rzezi. Potępiliście i zabiliście sprawiedliwego. Nie stawiał wam oporu.
Mk 9, 38-43. 45. 47-48
Apostoł Jan rzekł do Jezusa: «Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zaczęliśmy mu zabraniać, bo nie chodzi z nami».
Lecz Jezus odrzekł: «Przestańcie zabraniać mu, bo nikt, kto uczyni cud w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami.
Kto wam poda kubek wody do picia, dlatego że należycie do Chrystusa, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody.
A kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu lepiej byłoby kamień młyński uwiązać u szyi i wrzucić go w morze.
Jeśli zatem twoja ręka jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie ułomnym wejść do życia wiecznego, niż z dwiema rękami pójść do piekła w ogień nieugaszony. I jeśli twoja noga jest dla ciebie powodem grzechu, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie chromym wejść do życia, niż z dwiema nogami być wrzuconym do piekła. Jeśli twoje oko jest dla ciebie powodem grzechu, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do królestwa Bożego, niż z dwojgiem oczu być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie ginie i ogień nie gaśnie».
Dzisiejszy psalm jest wyrazem wielkiej ufności Bogu i zarazem ostrożności w ocenie samego siebie, świadomości, że nie widzę pełni swojego grzechu. Pojawia się tu także pycha, która może być skutkiem tej ułomności sumienia, ale przede wszystkim jej źródłem, tym, co przesłania mi prawdę o sobie i zamyka drogę do nawrócenia.
To piękne, ale dość ogólne wyznanie zostaje osadzone w konkretnym kontekście poprzez pozostałe czytania. Jozue chce zabronić prorokowania tym, których wybraństwo nie zostało oficjalnie potwierdzone. Śladem tego samego rozumowania idzie św. Jan, mówiący w imieniu innych apostołów: widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zaczęliśmy mu zabraniać, bo nie chodzi z nami. Jezus nie tylko nakazuje im uchylić ten zakaz. Uświadamia im wagę każdego dobrego uczynku dokonanego dla Niego. Idzie dalej: ukazuje ogromną odpowiedzialność za zgorszenie, za to, że mógłbym kogoś od takiego uczynku powstrzymać, zabronić mu lub chociażby go zniechęcić. Przestrzega, że nie ma nic tak bardzo mojego i tak pewnego, żebym uznał to za wystarczający powód do grzechu. Moje ręce, którymi mam czynić dobro, pomagać innym, wyrażać moją czułość, wznosić je w uwielbieniu? Nogi, które mnie niosą w drodze za Tobą? Oczy, które są moim światłem? A w każdym razie powinny być? Jeśli twoje oko jest chore, całe twoje ciało będzie w ciemności. Jeśli więc światło, które jest w tobie, jest ciemnością, jakże wielka to ciemność! (Mt 6, 23) Jezus nie mówi tu tylko o częściach ciała, nie zachęca do amputacji kończyn. Przestrzega przed używaniem tego, czym zostałem obdarowany dla czynienia dobra, do czegoś wręcz przeciwnego. Do grzechu, przede wszystkim do uchylania dobra, działania przeciw niemu, do zgorszenia jednego z tych małych.
I znów nie chodzi przecież o ludzi niskiego wzrostu, lecz tych o małej wierze, słabych, którzy dopiero z trudem zdobywają się na jeden krok ku Niemu, których los właśnie się waży. Na drugim biegunie są wielcy – jak apostołowie. Bogacze, obficie obdarowani łaską wiary, pewni tej swojej wiary, swojej zażyłości z Bogiem, poznania go w jedyny właściwy sposób. Patrzący podejrzliwie na tych, którzy nie są wraz z nimi w namiocie, w synagodze, którzy nie chodzą z nimi, a z nimi chodzi przecież Pan.
Starając się wzrastać w wierze, być jak najbliżej Niego, zbliżam się także do tego zagrożenia. Do uwierzenia, że poznałem Go tak, że ci, którzy widzą go inaczej, nie praktykują jak ja, muszą być jakoś dalej od niego, że ich działanie jest jakoś skażone tym błędem, podejrzane. Że byłoby lepiej, gdybym jak najwięcej decydował sam lub z tymi, którzy podzielają moje poglądy i zwyczaje.
Jako Wspólnota Trudnych Małżeństw jesteśmy postrzegani jako radykałowie – niech panie wybaczą brak odpowiedniej formy żeńskiej. To dobrze. Chrystus wzywa do pełnego zaangażowania, wyrazistych decyzji i uczynków, nie chce ludzi letnich. Miejmy świadomość, jak ważną przestrogę dla nas zawiera dzisiejsze słowo. Baczmy na to, żeby nasze serca zawsze były otwarte, pełne pokory i miłosierdzia. Uważajmy na samych siebie, na rodzącą się niespostrzeżenie z pychy zatwardziałość serca ubraną w szaty ortodoksji. Jeśli naszym radykalizmem, w jakimś punkcie źle pojętym, staniemy się powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, to lepiej byłoby nam kamień młyński uwiązać u szyi i wrzucić go w morze.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

1 X: Hi 1, 6-22
Pewnego dnia, gdy synowie Boży przyszli stawić się przed Panem, Szatan też przyszedł z nimi. I rzekł Bóg do Szatana: «Skąd przychodzisz?» Szatan odrzekł Panu: «Przemierzałem ziemię i wędrowałem po niej». Mówi Pan do Szatana: «A zwróciłeś uwagę na sługę mego, Hioba? Bo nie ma na całej ziemi drugiego, kto by tak był prawy, sprawiedliwy, bogobojny i unikający grzechu jak on». Szatan na to do Pana: «Czyż za darmo Hiob czci Boga? Czyż Ty nie ogrodziłeś zewsząd jego samego, jego domu i całej majętności? Pracy jego rąk pobłogosławiłeś, jego dobytek na ziemi się mnoży. Wyciągnij, proszę, rękę i dotknij jego majątku! Na pewno Ci w twarz będzie złorzeczył». Rzekł Pan do Szatana: «Oto cały majątek jego w twej mocy. Tylko na niego samego nie wyciągaj ręki». I odszedł Szatan sprzed oblicza Pańskiego.
Pewnego dnia, gdy synowie i córki jedli i pili w domu najstarszego brata, przyszedł posłaniec do Hioba i rzekł: «Woły orały, a oślice pasły się tuż obok. Wtem napadli Sabejczycy, porwali je, a sługi mieczem pozabijali, ja sam uszedłem, by ci o tym donieść». Gdy ten jeszcze mówił, przyszedł inny i rzekł: «Ogień Boży spadł z nieba, zapłonął wśród owiec oraz sług i pochłonął ich. Ja sam uszedłem, by ci o tym donieść». Gdy ten jeszcze mówił, przyszedł inny i rzekł: «Chaldejczycy zstąpili z trzema oddziałami, napadli na wielbłądy, a sługi ostrzem miecza zabili. Ja sam uszedłem, by ci o tym donieść». Gdy ten jeszcze mówił, przyszedł inny i rzekł: «Twoi synowie i córki jedli i pili wino w domu najstarszego brata. Wtem powiał szalony wicher z pustyni, poruszył czterema węgłami domu, zawalił go na dzieci, tak iż poumierały. Ja sam uszedłem, by ci o tym donieść».
Hiob wstał, rozdarł szaty, ogolił głowę, upadł na ziemię, oddał pokłon i rzekł: «Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione!» W tym wszystkim Hiob nie zgrzeszył i nie przypisał Bogu nieprawości.
3 X: Hi 9, 1-12. 14-16
Hiob tak odpowiedział swoim przyjaciołom: «Istotnie. Ja wiem, że tak jest. Jak człowiek może być przed Bogiem prawy? Gdyby się ktoś z nim prawował, nie odpowie raz jeden na tysiąc. Umysłem mądry, a potężny mocą. Któż Mu się sprzeciwi, a ocaleje? Przesunie On góry, choć one nie wiedzą, kto je wywraca w swym gniewie. On ziemię porusza w posadach, tak iż się trzęsą jej filary. Słońcu daje rozkaz, a ono nie wschodzi, na gwiazdy pieczęć nakłada. On sam rozciąga niebiosa, kroczy po morskich głębinach; On stworzył Niedźwiedzicę, Oriona, Plejady i Strefy Południa. On czyni cuda niezbadane, nikt nie zliczy Jego dziwów.
Oto przechodzi, ale Go nie widzę, mija, ale Go nie dostrzegam. Porywa – któż Mu zabroni? Kto Mu powie: Co czynisz? Jakże ja zdołam z Nim mówić? Jakich dobiorę słów wobec Niego? Choć słuszność mam, nie odpowiem, a przecież błagać będę o litość. Jeśli zawołam, czy mi odpowie? Nie mam pewności, czy głos mój słyszy».
4 X: Hi 9, 1-12. 14-16
Hiob powiedział:
«Zlitujcie się, przyjaciele moi, zlitujcie, bo ręka Boga mnie dotknęła. Czemu, jak Bóg, mnie ścigacie? Nie syci was wygląd ciała? Oby me słowa zostały spisane, oby w księdze utrwalone! Żelaznym rylcem i ołowiem na skale wyryte na wieki! Lecz ja wiem: Wybawca mój żyje i jako ostatni stanie na ziemi. Potem me szczątki skórą przyodzieje, i ciałem swym Boga zobaczę. To właśnie ja Go zobaczę, moje oczy ujrzą, nie kto inny; moje nerki już mdleją z tęsknoty».
Ps 139 (138), 1b-3. 7-8. 9-10. 13-14b
Przenikasz i znasz mnie, Panie, *
Ty wiesz, kiedy siedzę i wstaję.
Z daleka spostrzegasz moje myśli, †
przyglądasz się, jak spoczywam i chodzę, *
i znasz wszystkie moje drogi.
Gdzie ucieknę przed duchem Twoim? *
Gdzie oddalę się od Twego oblicza?
Jeśli wstąpię do nieba, Ty tam jesteś, *
jesteś przy mnie, gdy położę się w Otchłani.
Gdybym wziął skrzydła jutrzenki, *
gdybym zamieszkał na krańcach morza,
tam również będzie mnie wiodła Twa ręka *
i podtrzyma mnie Twoja prawica.
Ty bowiem stworzyłeś moje wnętrze *
i utkałeś mnie w łonie mej matki.
Sławię Cię, że mnie tak cudownie stworzyłeś, *
godne podziwu są Twoje dzieła.
5X: Hi 19, 21-27
Z wichru Pan zwrócił się do Hioba i rzekł: «Czy w życiu rozkazałeś rankowi, wyznaczyłeś miejsce jutrzence, by objęła krańce ziemi, aby z niej usunięci zostali bezbożni? Zmienia się jak glina pod pieczęcią, barwi się jak suknia. Bezbożnym odjęte ich światło i strzaskane ramię wyniosłe.
Czy dotarłeś do źródeł morza? Czy doszedłeś do dna Otchłani? Czy wskazano ci bramy śmierci? Widziałeś drzwi do ciemności? Czy zgłębiłeś przestrzeń ziemi? Powiedz, czy znasz to wszystko?
Którędy droga do mieszkania światła? A gdzie siedziba mroku, abyś go zawiódł do jego granicy i rozpoznał ścieżki do jego domu? Jeśli to wiesz, to się wtedy zrodziłeś, a liczba twych dni jest ogromna».
A Hiob odpowiedział Panu: «Jestem mały, cóż Ci odpowiem! Rękę położę na ustach. Raz przemówiłem i nie odpowiem, i drugi raz, a niczego nie dodam».
https://brewiarz.pl/x_18/0610p/czyt.php3
Hi 42, 1-3. 5-6. 12-17
Hiob odpowiedział Panu: «Wiem, że Ty wszystko możesz, co zamyślasz, potrafisz uczynić. Kto przysłoni plan nierozumnie? O rzeczach wzniosłych mówiłem. To zbyt cudowne. Ja nie rozumiem. Dotąd Cię znałem ze słyszenia, teraz ujrzało Cię moje oko, dlatego odwołuję, co powiedziałem, kajam się w prochu i w popiele».
Potem Pan błogosławił Hiobowi, tak że miał czternaście tysięcy owiec, sześć tysięcy wielbłądów, tysiąc jarzm wołów i tysiąc oślic. Miał jeszcze siedmiu synów i trzy córki. Pierwszą nazwał Gołębicą, drugą – Kasją, a trzecią – Rogiem-z-kremem-do-powiek. Nie było w całym kraju kobiet tak pięknych jak córki Hioba. Dał im też ojciec dziedzictwo między braćmi.
I żył jeszcze Hiob sto czterdzieści lat, i widział swych synów i wnuków – cztery pokolenia. Umarł Hiob stary i w pełni dni.
Ps 119 (118), 66 i 71. 75 i 91. 125 i 130
Naucz mnie trafnego sądu i umiejętności, *
bo ufam Twoim przykazaniom.
Dobrze to dla mnie, że mnie poniżyłeś, *
bym się nauczył Twoich ustaw.
Wiem, Panie, że sprawiedliwe są Twoje wyroki, *
że dotknąłeś mnie słusznie.
Wszystko trwa do dzisiaj według Twych wyroków, *
bo wszelkie rzeczy Ci służą.
Jestem Twoim sługą, daj, abym zrozumiał *
i poznał Twoje napomnienia.
Poznanie Twoich słów oświeca *
i naucza niedoświadczonych.
Łk 10, 1-12
Wróciło siedemdziesięciu dwóch z radością, mówiąc: «Panie, przez wzgląd na Twoje imię nawet złe duchy nam się poddają».
Wtedy rzekł do nich: «Widziałem Szatana, który spadł z nieba jak błyskawica. Oto dałem wam władzę stąpania po wężach i skorpionach, i po całej potędze przeciwnika, a nic wam nie zaszkodzi. Jednakże nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie».
W tej to chwili rozradował się Jezus w Duchu Świętym i rzekł: «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie.
Ojciec mój przekazał Mi wszystko. Nikt też nie wie, kim jest Syn, tylko Ojciec; ani kim jest Ojciec, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić».
Potem zwrócił się do samych uczniów i rzekł: «Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie. Bo powiadam wam: Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli».
W ostatnich dniach czytane były ustępy z Księgi Hioba: od poniedziałku do soboty, z przerwą na wtorkową uroczystość Aniołów Stróżów, została poprzez te urywki opowiedziana cała. Z towarzyszących jej tekstów, poza dzisiejszymi, przytoczyłem tu jeszcze Psalm 139 z wczorajszych czytań, ponieważ był dla mnie ważny w odbiorze całości.
Tematem wielokrotnie powracającym tu i na całym forum jest cierpienie. Uczymy się nawzajem, żeby nie budować szczęścia na człowieku, ale odnalezienie pogody ducha i radości w Bogu nie przychodzi od razu i nie uchyla bólu towarzyszącego kryzysowi. Księga Hioba jest dla nas szczególnie ważna, ponieważ wskazuje nam drogę do przejścia przez to doświadczenie.
Najmocniej przemawia do mnie przestroga przed dążeniem do pełnego zrozumienia sensu cierpienia. Hiob przede wszystkim akceptuje to, co od Boga otrzymuje. Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę. Dał Pan i zabrał Pan. Niech będzie imię Pańskie błogosławione! To nie jest zgoda wysyczana z zaciśniętymi zębami, gwałt na własnym sercu. Nie, to jest zgoda pełna pokoju, pogody, błogosławieństwa. Psalmista (Ps 119) wyśpiewuje nawet więcej: Dobrze to dla mnie, że mnie poniżyłeś, bym się nauczył Twoich ustaw. Wiem, Panie, że sprawiedliwe są Twoje wyroki, że dotknąłeś mnie słusznie.
Księga Hioba ukazuje tę postawę w momencie uderzenia złych wieści. Hiob syty dotychczasowym błogosławieństwem jest gotów na mężną odpowiedź. Nie należy jednak odczytywać tego jako zapisu zdarzeń, lecz ujętej w formę historii refleksji na temat relacji człowieka z Bogiem. Mam dążyć do tego, by w chwili próby odpowiedzieć jak Hiob. Autor natchniony jednocześnie dobrze wie, że droga do tego nie jest ani krótka, ani prosta. Cierpienie kieruje myśl człowieka ku Bogu. Pomaga mu doświadczyć własnej małości, znikomości: Jestem mały, cóż Ci odpowiem! Rękę położę na ustach. Raz przemówiłem i nie odpowiem, i drugi raz, a niczego nie dodam. To zaś pozwala dostrzec Jego wielkość, inność, pojąć, że nie można Go pojąć. Oto przechodzi, ale Go nie widzę, mija, ale Go nie dostrzegam. Porywa – któż Mu zabroni? Kto Mu powie: Co czynisz? Jakże ja zdołam z Nim mówić? Jakich dobiorę słów wobec Niego? Choć słuszność mam, nie odpowiem, a przecież błagać będę o litość. Jeśli zawołam, czy mi odpowie? Nie mam pewności, czy głos mój słyszy. Samo doświadczenie majestatu i potęgi Boga nie zbliża do Niego, nawet przeciwnie, powoduje poczucie osamotnienia. Opuszczenia w cierpieniu: Gdzie Ty jesteś Boże, gdy ja cierpię? Czy Ty słyszysz mój krzyk? Czy Ty, będąc Bogiem, potrafisz wniknąć we mnie i poczuć ten ból? Tak, odpowiada psalmista (Ps 139, 2-4): przenikasz i znasz mnie, Panie, Ty wiesz, kiedy siedzę i wstaję. Z daleka spostrzegasz moje myśli. Widzisz moje działanie i mój spoczynek i wszystkie moje drogi są Ci znane. Choć jeszcze nie ma słowa na języku, Ty, Panie, już znasz je w całości. Nie muszę przywoływać Boga, by on wiedział o wszystkim, co przeżywam. Nawet jeśli się Go wyprę, będę próbował zaprzeczyć Jego istnieniu i od Niego uciec, On i tak będzie w samym moim wnętrzu: Gdzie ucieknę przed duchem Twoim? Gdzie oddalę się od Twego oblicza? Jeśli wstąpię do nieba, Ty tam jesteś, jesteś przy mnie, gdy położę się w Otchłani. Oba przytoczone psalmy kończą się tak, jak pierwsza odpowiedź Hioba Bogu: błogosławieństwem, dziękczynieniem, uwielbieniem w prostocie serca, które nie szuka już wyjaśnienia, rezygnuje z pytania „Dlaczego?” i po prostu oddaje się Bogu. O rzeczach wzniosłych mówiłem. To zbyt cudowne. Ja nie rozumiem. Dotąd Cię znałem ze słyszenia, teraz ujrzało Cię moje oko, dlatego odwołuję, co powiedziałem, kajam się w prochu i w popiele. Hiob na dnie swojego cierpienia ujrzał Boga, doświadczył Jego obecności. Bóg objawił mu się w prostocie, w ogołoceniu. To niezwykłe spotkanie. W całej Ewangelii jest ukazany tylko jeden moment, gdy Jezus rozradował się: cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie». W tej to chwili rozradował się Jezus w Duchu Świętym i rzekł: «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom.
To jest prawdziwy happy end tej historii przejścia przez dno cierpienia. Spotkanie z Nim – raczej po tamtej, niż po tej stronie. Tam zobaczymy Go twarzą w twarz. Hiobowi miało się powieść znów jeszcze za życia. Znów był bogaty, miał dziesiątkę dzieci, zdrowie mu dopisywało. To znów nie jest zapis wydarzeń. To pomoc w drodze do wiary w to, że po spotkaniu z Nim niczego już nie będzie brakować. Słowo nie obiecuje nam przywrócenia wszystkiego, co tu tracimy, jeszcze za życia. Rodzinnej sielanki przez długie lata. Los Hiobów, którzy rzeczywiście żyli na ziemi i doświadczeni cierpieniem zmagali się z Bogiem w swoim sercu, zwykle wyglądał inaczej. Umierali w opuszczeniu, bólu, a nadzieję wciąż skrywała gruba zasłona.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.pl/x_18/0710/czyt.php3
Rdz 2, 18-24
Pan Bóg rzekł: «Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam; uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc».
Ulepiwszy z gleby wszelkie zwierzęta lądowe i wszelkie ptaki podniebne, Pan Bóg przyprowadził je do mężczyzny, aby przekonać się, jak on je nazwie. Każde jednak zwierzę, które określił mężczyzna, otrzymało nazwę „istota żywa”. I tak mężczyzna dał nazwy wszelkiemu bydłu, ptakom podniebnym i wszelkiemu zwierzęciu dzikiemu, ale nie znalazła się pomoc odpowiednia dla mężczyzny.
Wtedy to Pan sprawił, że mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie, i gdy spał, wyjął jedno z jego żeber, a miejsce to zapełnił ciałem. Po czym Pan Bóg z żebra, które wyjął z mężczyzny, zbudował niewiastę. A gdy ją przyprowadził do mężczyzny, mężczyzna powiedział:
«Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta będzie się zwała niewiastą, bo ta z mężczyzny została wzięta».
Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem.
Ps 128 (127), 1b-2. 3-4. 5-6
Szczęśliwy człowiek, który służy Panu *
i chodzi Jego drogami.
Będziesz spożywał owoc pracy rąk swoich, *
szczęście osiągniesz i dobrze ci będzie.
Małżonka twoja jak płodny szczep winny †
w zaciszu twego domu. *
Synowie twoi jak oliwne gałązki dokoła twego stołu.
Tak będzie błogosławiony człowiek, *
który służy Panu.
Niech cię z Syjonu Pan błogosławi †
i obyś oglądał pomyślność Jeruzalem *
przez wszystkie dni twego życia.
Obyś oglądał potomstwo swych dzieci. *
Pokój nad Izraelem!
Hbr 2, 9-11
Bracia:
Widzimy Jezusa, który mało co od aniołów był mniejszy, chwałą i czcią uwieńczonego za mękę śmierci, iż z łaski Bożej zaznał śmierci za każdego człowieka.
Przystało bowiem Temu, dla którego wszystko i przez którego wszystko istnieje, który wielu synów do chwały doprowadza, aby przewodnika ich zbawienia udoskonalił przez cierpienia. Tak bowiem Ten, który uświęca, jak ci, którzy mają być uświęceni, od Jednego wszyscy pochodzą. Z tej to przyczyny nie wstydzi się nazywać ich braćmi swymi.
Mk 10, 2-16
Faryzeusze przystąpili do Jezusa, a chcąc Go wystawić na próbę, pytali Go, czy wolno mężowi oddalić żonę.
Odpowiadając, zapytał ich: «Co wam przykazał Mojżesz?»
Oni rzekli: «Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić».
Wówczas Jezus rzekł do nich: «Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie. Lecz na początku stworzenia Bóg stworzył ich jako mężczyznę i kobietę: dlatego opuści człowiek ojca swego i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co więc Bóg złączył, tego niech człowiek nie rozdziela».
W domu uczniowie raz jeszcze pytali Go o to. Powiedział im: «Kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia względem niej cudzołóstwo. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo».
Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego.
A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: «Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego».
I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je.
To chyb najbardziej „sycharowskie” czytania, jakie tylko być mogą. Ustęp z Księgi rodzaju i perykopa ewangeliczna zostały zarazem tak dogłębnie zanalizowane przez Jana Pawła II w jego zarysie teologii ciała („Mężczyzną i niewiastą stworzył ich”), że dorzucenie tu czegokolwiek wydaje się niemożliwe. Dlatego coś dorzucę, ale tylko garść okruchów.
Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam - nie jest dobrze, żeby człowiek był sam, to są równoznaczne tłumaczenia, a zawężenie znaczenia do mężczyzny wynika z dalszego ciągu tekstu. To nie jest tak, że ból samotności wynika z jakiejś mojej niedojrzałości, z mojej na pewno ułomnej relacji z Bogiem. Ta samotność nie jest zgodna z Bożym zamysłem, nie odpowiada naturze, stoi w sprzeczności z moim powołaniem. Nie powinienem dążyć do tego, żeby w tej samotności umościć się tak wygodnie, by to „nie jest dobrze” zepchnąć gdzieś poza zasięg wzroku serca, przestać tęsknić.
Stają się jednym ciałem... To nie cierpienie, to jego dokładne przeciwieństwo. To proces powolnego zjednoczenia osób, zrastania się tak, że „my” jest równie ważne, jak „ja”. Potem byliśmy już połączeni, z woli Boga i naszej, zrośnięci wspólnym życiem. A jeszcze później nastąpił proces powolnego odrywania, rozrywania tego ciała. Część mnie, która była zrośnięta za mną równie mocno, jak każda kończyna czy skóra, zaczęła się powoli odrywać. To też był proces, trwał latami, nie mógł i nigdy nie może dojść do końca, ale zarazem wciąż trwa. Ten obraz towarzyszył mi przez te lata. Żaden inny nie oddawał lepiej tego, co czułem – i czuję.
Jezus z łaski Bożej zaznał śmierci, zaznał męki śmierci za każdego człowieka. Z łaski zaznał miłości tak wielkiej, że nie ma większej. Jej spełnienia. W drodze do chwały, do chwały miłości. Jezus jest naszym przewodnikiem na tej drodze. Od Niego, od Jednego pochodzimy, On nas uświęca na tej drodze. Z tej to przyczyny nie wstydzi się nazywać nas swymi braćmi i siostrami.
Faryzeusze przystąpili do Jezusa, chcąc Go wystawić na próbę. Na czym miał polegać podstęp? Przecież Mojżesz pozwolił oddalić. Oni jednak też wiedzieli, że to nie wszystko, że jest coś głębiej, od początku. Prawda o nierozerwalności małżeństwa jest zapisana głęboko w każdym człowieku. Bywa tylko przykryta i zagłuszona.
Jest rzeczą niezwykłą, że Ewangelia zestawia razem dwa obrazy: pytanie o nierozerwalność małżeństwa i błogosławieństwo dzieci. W tej kolejności, ale razem. Przyjąć Królestwo Boże jak dziecko, tak, jakby ono po prostu do mnie należało, poczuć się jego częścią, jak dziecko czuje się częścią rodziny. Jezus nie tyko pobłogosławił dzieci: brał je w objęcia, kładł na nie ręce. Wyrażał swoją miłość do nich całym sobą, także ciałem. W tym momencie On stał się ich rodziną, ich domem, ich szczęściem. A one Jego szczęściem. Dwa szczęścia płynące z relacji: połączenie żony i męża i ufne spojrzenie dziecka na rodziców, jego wtulenie się w ich ramiona. Dwie relacje przesycone Bogiem. Fundament Królestwa Bożego.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.pl/x_18/0810/czyt.php3
Ga 1, 6-12
Bracia:
Nadziwić się nie mogę, że od Tego, który was łaską Chrystusa powołał, tak szybko chcecie przejść do innej Ewangelii. Innej jednak Ewangelii nie ma: są tylko jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową.
Ale gdybyśmy nawet my lub anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którą wam głosiliśmy – niech będzie przeklęty! Już to przedtem powiedzieliśmy, a teraz jeszcze mówię: Gdyby wam ktoś głosił Ewangelię różną od tej, którą od nas otrzymaliście – niech będzie przeklęty!
A zatem teraz: czy zabiegam o względy ludzi, czy raczej Boga? Czy ludziom staram się przypodobać? Gdybym jeszcze ludziom chciał się przypodobać, nie byłbym sługą Chrystusa.
Oświadczam więc wam, bracia, że głoszona przeze mnie Ewangelia nie jest wymysłem ludzkim. Nie otrzymałem jej bowiem ani nie nauczyłem się od jakiegoś człowieka, lecz objawił mi ją Jezus Chrystus.
Ps 111 (110), 1b-2. 7-8. 9 i 10c
Z całego serca będę chwalił Pana *
w radzie sprawiedliwych i na zgromadzeniu.
Wielkie są dzieła Pana, *
zgłębiać je mają wszyscy, którzy je miłują.
Dzieła rąk Jego są sprawiedliwe i pełne prawdy, *
wszystkie Jego przykazania są trwałe,
ustalone na wieki wieków, *
nadane ze słusznością i mocą.
Zesłał odkupienie swojemu ludowi, *
na wieki ustanowił swoje przymierze,
imię Jego jest święte i wzbudza trwogę, *
a Jego sprawiedliwość będzie trwać na wieki.
Łk 10, 25-37
Powstał jakiś uczony w Prawie i wystawiając Jezusa na próbę, zapytał: «Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?»
Jezus mu odpowiedział: «Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz?»
On rzekł: «Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego».
Jezus rzekł do niego: «Dobrze odpowiedziałeś. To czyń, a będziesz żył».
Lecz on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: «A kto jest moim bliźnim?»
Jezus, nawiązując do tego, rzekł: «Pewien człowiek schodził z Jeruzalem do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął.
Pewien zaś Samarytanin, wędrując, przyszedł również na to miejsce. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: „Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał”.
Kto z tych trzech okazał się według ciebie bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?»
On odpowiedział: «Ten, który mu okazał miłosierdzie».
Jezus mu rzekł: «Idź, i ty czyń podobnie!»
Te czytania bardzo ciekawie pokazują niezmienność Słowa i zarazem jego rozwój w nas. Prosto i lapidarnie ujmuje to psalmista: wielkie są dzieła Pana, zgłębiać je mają wszyscy, którzy je miłują. [...] wszystkie Jego przykazania są trwałe, ustalone na wieki wieków. Mocno brzmi przestroga św. Pawła: nie ma innej Ewangelii, przeklęty, kto by ją zmieniał lub głosił inną. Chrystus także nauczał, że nie przyniósł zniesienia nauki Mojżesza i proroków. Prowadzi ją dalej. W tej perykopie widać wyraźnie, że chodzi o prowadzenie człowieka w głąb przesłania, które jest niezmienne od wieków. Mogę być pewny, że znana mi Ewangelia jest jedyna i prawdziwa. I że wciąż odkrywa się przede mną od nowa, nigdy (po tej stronie życia) nie poznam jej do końca. Wciąż stoi przede mną otworem jako wyzwanie i tajemnica.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.pl/x_18/0910/czyt.php3
Ga 1, 13-24
Bracia:
Słyszeliście o moim wcześniejszym postępowaniu, gdy jeszcze wyznawałem judaizm, jak z niezwykłą gorliwością zwalczałem Kościół Boży i usiłowałem go zniszczyć, jak w żarliwości dla judaizmu przewyższałem wielu moich rówieśników z mego narodu, jak byłem szczególnie wielkim zapaleńcem w zachowywaniu tradycji moich przodków.
Gdy jednak spodobało się Temu, który wybrał mnie jeszcze w łonie matki mojej i powołał łaską swoją, aby objawić Syna swego we mnie, bym Ewangelię o Nim głosił poganom, natychmiast, nie radząc się ciała i krwi ani nie udając się do Jerozolimy, do tych, którzy apostołami stali się pierwej niż ja, skierowałem się do Arabii, a później znowu wróciłem do Damaszku. Następnie, trzy lata później, udałem się do Jerozolimy, aby poznać się z Kefasem, i zatrzymałem się u niego tylko piętnaście dni. Spośród zaś innych, którzy należą do grona apostołów, widziałem jedynie Jakuba, brata Pańskiego. A Bóg jest mi świadkiem, że w tym, co tu do was piszę, nie kłamię.
Potem udałem się do krain Syrii i Cylicji. Kościołom zaś chrześcijańskim w Judei pozostawałem osobiście nieznany. Docierała do nich jedynie wieść: ten, co dawniej nas prześladował, teraz jako Dobrą Nowinę głosi wiarę, którą wcześniej usiłował wytępić. I wielbili Boga z mego powodu.
Ps 139 (138), 1b-3. 13-14b. 14c-15
Przenikasz i znasz mnie, Panie, *
Ty wiesz, kiedy siedzę i wstaję.
Z daleka spostrzegasz moje myśli, †
przyglądasz się, jak spoczywam i chodzę, *
i znasz wszystkie moje drogi.
Ty bowiem stworzyłeś moje wnętrze *
i utkałeś mnie w łonie mej matki.
Sławię Cię, że mnie tak cudownie stworzyłeś, *
godne podziwu są Twoje dzieła.
I duszę moją znasz do głębi. *
Nie byłem dla Ciebie tajemnicą,
kiedy w ukryciu nabierałem kształtów, *
utkany we wnętrzu ziemi.
Łk 10, 38-42
Jezus przyszedł do jednej wsi. Tam pewna niewiasta, imieniem Marta, przyjęła Go w swoim domu. Miała ona siostrę, imieniem Maria, która usiadłszy u nóg Pana, słuchała Jego słowa.
Marta zaś uwijała się około rozmaitych posług. A stanąwszy przy Nim, rzekła: «Panie, czy Ci to obojętne, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu? Powiedz jej, żeby mi pomogła».
A Pan jej odpowiedział: «Marto, Marto, martwisz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona».
Spodobało się Temu, który wybrał mnie jeszcze w łonie matki mojej i powołał łaską swoją, aby objawić Syna swego we mnie... Czy Paweł nie podjął sam decyzji o swoim nawróceniu? Czy był marionetką w ręku Boga, od samego początku zaprogramowaną jak robot do wykonania określonych czynności? Człowiek nie zna przyszłości i nie może jej wziąć pod uwagę przy swoich poczynaniach. Bóg – tak. On znał suwerenną decyzję Pawła, gdy on jeszcze był w łonie swej matki, i już wtedy prowadził go ku jego powołaniu. Paweł tego nie wiedział i mógł na nie pozostać głuchy do końca. Mógł nie usłyszeć Słowa, przegapić tę najlepszą cząstkę przygotowaną dla niego.
Słowo i powołanie dziwnie splatają się w tych tekstach. Czy powołaniem Marii było słuchanie Jezusa? Chyba tak, chyba to był właśnie ten kluczowy moment, gdy ona je rozpoznawała, rozpoczynała przygodę swego życia przygotowaną dla niej od początku. A Marta? Spójrzmy, jak objawiała się wiara obu sióstr w godzinie ciężkiej próby:
20 Kiedy zaś Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie. Maria zaś siedziała w domu. 21 Marta rzekła do Jezusa: «Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. 22 Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga». 23 Rzekł do niej Jezus: «Brat twój zmartwychwstanie». 24 Rzekła Marta do Niego: «Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym». 25 Rzekł do niej Jezus: «Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. 26 Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?» 27 Odpowiedziała Mu: «Tak, Panie! Ja mocno wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat».
28 Gdy to powiedziała, odeszła i przywołała po kryjomu swoją siostrę, mówiąc: «Nauczyciel jest i woła cię». 29 Skoro zaś tamta to usłyszała, wstała szybko i udała się do Niego. 30 Jezus zaś nie przybył jeszcze do wsi, lecz był wciąż w tym miejscu, gdzie Marta wyszła Mu na spotkanie. 31 Żydzi, którzy byli z nią w domu i pocieszali ją, widząc, że Maria szybko wstała i wyszła, udali się za nią, przekonani, że idzie do grobu, aby tam płakać. 32 A gdy Maria przyszła do miejsca, gdzie był Jezus, ujrzawszy Go upadła Mu do nóg i rzekła do Niego: «Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł». 33 Gdy więc Jezus ujrzał jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: «Gdzieście go położyli?»
(J 11, 20-33)
Marta przejawia tu wiarę bardziej dojrzałą, potrafi w pełni rozpoznać boskość Chrystusa, ma świadomość Jego godności i mocy, pełną otwartość i ufność. Natomiast Maria jakby zatrzymała się bardziej w bólu, bardziej żyła swoją emocją i tak przemawiała do Jezusa, wciąż jeszcze bardziej potrzebowała Jego Słowa, by utwierdzić się w wierze. Obie zostały powołane, obie idą tą drogą, lecz jest ona dla każdej z nich trochę inna i Bóg przygotowuje do niej każdą z nich. To kurs indywidualny, nie zbiorowy, Pan prowadzi każdego z nas, mnie, za rękę, ścieżką przygotowaną dla mnie i tylko dla mnie, uwzględniającą z góry każdy mój wybór, w pełnej wolności.
W tej drodze On nie jest obok: On przenika i zna mnie, spogląda na mnie, ale nie z zewnątrz, lecz od środka, czeka na mnie, ale nie na zewnątrz, lecz w mim wnętrzu, powołuje mnie, ale to nie jest głos dobiegający z zewnątrz, lecz z głębi serca; wzywa mnie do przemiany, ale wbrew mojej naturze, ale ku jej wypełnieniu. Każda cząstka mnie jest z góry przygotowana na pójście za Jego planem. To grzesząc, zbaczając z tej drogi, zadaję gwałt sobie, deformuję we mnie to, co najcenniejsze.
Bóg powołał mnie do wielu rzeczy, ale w centrum mojego powołania stoi małżeństwo. Połączenie się w jedno ciało z konkretną osobą, wspólna droga do nieba. Przyjmując sakrament mam pewność, że w tym punkcie idę ścieżką wskazaną przez Niego. Tę, do której przygotowywał mnie już w łonie mej matki i przez każdą następną chwilę. On bowiem stworzył moje wnętrze właśnie ku temu powołaniu, utkał mnie w łonie mej matki tak, bym szedł tą drogą, nabierałem kształtów – On nadawał mi kształt – bym sprostał mojemu powołaniu w pełni, w małżeństwie i poza nim. Moje małżeńskie powołanie nigdy nie zostanie uchylone, jest wpisane we mnie w każdej mojej cząstce. Sławię Cię, że mnie tak cudownie stworzyłeś!
jacek-sychar

Re: Echo Słowa

Post autor: jacek-sychar »

Ukasz pisze: 09 paź 2018, 9:29 Marta przejawia tu wiarę bardziej dojrzałą, potrafi w pełni rozpoznać boskość Chrystusa, ma świadomość Jego godności i mocy, pełną otwartość i ufność. Natomiast Maria jakby zatrzymała się bardziej w bólu, bardziej żyła swoją emocją i tak przemawiała do Jezusa, wciąż jeszcze bardziej potrzebowała Jego Słowa, by utwierdzić się w wierze. Obie zostały powołane, obie idą tą drogą, lecz jest ona dla każdej z nich trochę inna i Bóg przygotowuje do niej każdą z nich. To kurs indywidualny, nie zbiorowy, Pan prowadzi każdego z nas, mnie, za rękę, ścieżką przygotowaną dla mnie i tylko dla mnie, uwzględniającą z góry każdy mój wybór, w pełnej wolności.
A ja widzę to inaczej, tak trochę w duchu Sycharu.
Dla mnie językiem miłości Marty jest język afirmacji, a językiem miłości Marii język drobnych przysług. I wszystko jasne.
Każda z nich mówi do Jezusa swoim językiem miłości.
Zablokowany