Echo Słowa

Pomogła Ci jakaś modlitwa? Któryś ze Świętych jest Ci szczególnie bliski?...

Moderator: Moderatorzy

Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.pl/iv_19/0504p/czyt.php3
Mdr 2, 1a. 12-22
Mylnie rozumując, bezbożni mówili sobie:
«Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszemu działaniu, zarzuca nam przekraczanie Prawa, wypomina nam przekraczanie naszych zasad karności. Głosi, że zna Boga, zwie siebie dzieckiem Pańskim.
Jest potępieniem naszych zamysłów, sam widok jego jest dla nas przykry, bo życie jego niepodobne do innych i drogi jego odmienne. Uznał nas za coś fałszywego i stroni od dróg naszych jak od nieczystości. Kres sprawiedliwych ogłasza za szczęśliwy i chełpi się Bogiem jako ojcem.
Zobaczmy, czy prawdziwe są jego słowa, wybadajmy, co będzie przy jego zgonie. Bo jeśli sprawiedliwy jest synem Bożym, Bóg ujmie się za nim i wyrwie go z rąk przeciwników.
Dotknijmy go obelgą i katuszą, by poznać jego łagodność i doświadczyć jego cierpliwości. Zasądźmy go na śmierć haniebną, bo – jak mówił – będzie ocalony».
Tak pomyśleli – i pobłądzili, bo własna złość ich zaślepiła. Nie pojęli tajemnic Bożych, nie spodziewali się nagrody za prawość i nie docenili odpłaty dla dusz czystych.
Ps 34 (33), 17-18. 19-20. 21 i 23
Pan zwraca swe oblicze przeciw zło czyniącym, *
by pamięć o nich wymazać z ziemi.
Pan słyszy wołających o pomoc *
i ratuje ich od wszelkiej udręki.
Pan jest blisko ludzi skruszonych w sercu, *
ocala upadłych na duchu.
Liczne są nieszczęścia, które cierpi sprawiedliwy, *
ale Pan go ze wszystkich wybawia.
On czuwa nad każdą jego kością *
i żadna z nich nie zostanie złamana.
Pan odkupi dusze sług swoich, *
nie zazna kary, kto się do Niego ucieka.
Ewangelię wkleił już Pantop.

Ja nie przyszedłem sam z siebie; lecz prawdomówny jest Ten, który Mnie posłał. Jezus daje świadectwo prawdzie, która nie pochodzi od Niego samego – ona jest od Ojca. Daje to świadectwo samym Sobą, słowa są tylko cząstką tego przesłania.
Dwa razy doświadczyłem tego, jak samo przeczytanie ustępu z Księgi Mądrości było świadectwem.
Pierwszy raz było to wiele lat temu, jesienią 1984. Pierwsza niedziela po tym, gdy wyszło na jaw zabicie ks. Jerzego Popiełuszki. Msza św. w kościele, w którym zamordowany był przez lata wikarym. Każde słowo kapało krwią.
Drugi raz w zupełnie innych okolicznościach. Dzisiaj. Na mszy św. czyta ten tekst dziewczynka, ma około 12 lat. Bije z niej radość z tego, że może to robić, że to Słowo przechodzi przez nią. Chwilami zdaje się, że wręcz powstrzymuje śmiech, ta radość ją rozpiera. Kontrast z czytaną treścią jest ogromny – i zarazem go nie ma. Dziewczynka siedzi na wózku inwalidzkim. I jest niewidoma. I bije z niej radość.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.pl/iv_19/0604p/czyt.php3
Jr 11, 18-20
Pan mnie pouczył i zrozumiałem; wtedy przejrzałem ich postępki.
Ja zaś jak potulny baranek, którego prowadzą na zabicie, nie wiedziałem, że powzięli przeciw mnie zgubne plany: «Zniszczmy drzewo w pełni jego sił, zgładźmy go z ziemi żyjących, a jego imienia niech już nikt nie wspomina!»
Lecz Pan Zastępów jest sprawiedliwym sędzią, bada nerki i serce. Chciałbym zobaczyć Twoją pomstę na nich, albowiem Tobie powierzam moją sprawę.
Ps 7, 2-3. 9b-10. 11-12
Panie, Boże mój, do Ciebie się uciekam, *
wybaw mnie i uwolnij od wszystkich prześladowców,
zanim, jak lew, ktoś nie porwie i nie rozszarpie mej duszy, *
gdy zabraknie wybawcy.
Panie, przyznaj mi słuszność według mej sprawiedliwości *
i niewinności, która jest we mnie.
Niech ustanie nieprawość występnych, †
a sprawiedliwego umocnij, *
Boże sprawiedliwy, który przenikasz serca i sumienia.
Bóg jest dla mnie tarczą, *
On zbawia ludzi prostego serca.
Bóg, sędzia sprawiedliwy, *
Bóg co dzień pałający gniewem.
J 7, 40-53
Wśród tłumów słuchających Jezusa odezwały się głosy: «Ten prawdziwie jest prorokiem». Inni mówili: «To jest Mesjasz». «Ale – mówili drudzy – czyż Mesjasz przyjdzie z Galilei? Czyż Pismo nie mówi, że Mesjasz będzie pochodził z potomstwa Dawidowego i z miasteczka Betlejem, skąd był Dawid?» I powstał w tłumie rozłam z Jego powodu. Niektórzy chcieli Go nawet pojmać, lecz nikt nie podniósł na Niego ręki.
Wrócili więc strażnicy do arcykapłanów i faryzeuszy, a ci rzekli do nich: «Czemu go nie pojmaliście?»
Strażnicy odpowiedzieli: «Nigdy jeszcze nikt tak nie przemawiał jak ten człowiek».
Odpowiedzieli im faryzeusze: «Czyż i wy daliście się zwieść? Czy ktoś ze zwierzchników lub faryzeuszy uwierzył w Niego? A ten tłum, który nie zna Prawa, jest przeklęty».
Odezwał się do nich jeden spośród nich, Nikodem, ten, który przedtem przyszedł do Niego: «Czy Prawo nasze potępia człowieka, zanim go wpierw nie przesłucha i nie zbada, co on czyni?»
Odpowiedzieli mu: «Czy i ty jesteś z Galilei? Zbadaj i zobacz, że żaden prorok nie powstaje z Galilei».
I rozeszli się – każdy do swego domu.
Pan mnie pouczył i zrozumiałem – mam wrażenie, że Pan rzeczywiście mnie poucza i pozwala wiele rzeczy zrozumieć, a czasem nawet wyjaśnić. Przede wszystkim jednak odsłania przede mną, w skali bez porównania większej, mój brak wiedzy i zrozumienia, moją głupotę, moje ograniczenia. Na czym polegało zrozumienie, o którym mówi prorok Jeremiasz – że nie wiedział, co przeciw niemu knują. Droga do poznania Pana prowadzi przede wszystkim przez uznanie, że nie mogę Go poznać. A jeżeli mi się wydaje, że coś wiem na pewno – jak faryzeusze, że prorok nie może pochodzić z Galilei – to ta „wiedza” może się okazać zupełnie nieprzystająca do rzeczywistości. Co nie znaczy, że to dostrzegę, raczej pójdę z tym fałszywym przekonaniem o własnej racji do swojego domu i tam zamknę się jeszcze bardziej.
Jaka jest droga do doświadczenia Bożego miłosierdzia? Przez uświadomienie sobie, że Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który co dzień pała gniewem z powodu moich grzechów. Wołanie psalmisty, żeby Pan przyznał mu słuszność według jego sprawiedliwości, według niewinności, która jest w nim, budzi z duchowego letargu: przecież ja nie jestem sprawiedliwy, nie ma we mnie niewinności, jestem zepsuty grzechem. A Bóg o tym dobrze wie, On przenika serca i sumienia, bada nerki i serce.
Wyznaję wiarę w Boga, On jest dobry, ja mam nieśmiertelną duszę – czy mogę się czuć bezpiecznie? Lepiej, żebym się ocknął zanim ktoś jak lew nie porwie i nie rozszarpie mej duszy. A jest ktoś, który chce i potrafi to zrobić! Pozostaje jedynie rozpaczliwe wołanie o wybawienie. Panie, Boże mój, wybaw mnie! Chcę iść do Ciebie jak potulny baranek, z prostym sercem, bojaźnią i drżeniem.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

Trzecia niedziela Wielkiego Postu, 7 kwietnia 2019
Powoli zbliżamy się do świąt Wielkiej Nocy. Czy wiecie, jak się nazywa następna niedziela?

Niedziela palmowa. Skąd taka nazwa?

Gdy Jezus wjeżdżał do Jerozolimy, ludzie wzięli gałązki palmowe, wybiegli Mu naprzeciw wołając: Hosanna! Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie!
Za tydzień msza św. nie rozpocznie się w kaplicy, ale na zewnątrz, kilkaset metrów stąd. Całe nasze zgromadzenie liturgiczne, czyli ludzie obecni na tej mszy św., będą szli w procesji z palmami wielbiąc Boga. Potem w czasie Liturgii Słowa będą Pasje, czyli czytanie opisu męki Pańskiej przez trzy osoby: celebrans wypowie słowa Jezusa, pierwszy lektor – słowa pozostałych, a drugi resztę tekstu. Nie będzie naszego spotkania ze Słowem tu w zakrystii. Zachęcam Was, żeby się przygotować do tego szczególnego dnia. Skąd możemy wziąć gałązki palmowe?

Nie ma u nas palm, ale jest tradycja robienia palemek z tych roślin, które u nas rosną. Można kupić gotowe, ale jeszcze lepiej jest zrobić palemkę samemu. Ja ta robię od wielu lat. Można oczywiście poprosić o pomoc rodziców lub starszą siostrę lub brata. Warto wcześniej upatrzyć sobie jakąś wierzbę, żeby mieć gałązkę z baziami. Wziąć ładne, suche trawy, jakieś gałązki z zielonymi liśćmi, związać to potem nitką, drucikiem lub samymi trawami. Kiedyś był tu konkurs dla dzieci na najpiękniejszą palemkę własnej roboty. Ja Was raczej zachęcam, żebyście zrobili te palemki jako taki mały prezent dla Pana Jezusa.
Dzisiejsze czytania przygotowują nas do największych tajemnic Wielkiej Nocy.
Iz 43, (16-) 18-21
Czytanie z Księgi proroka Izajasza
«Nie wspominajcie wydarzeń minionych, nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy. Oto Ja dokonuję rzeczy nowej; pojawia się właśnie. Czyż jej nie poznajecie? Otworzę też drogę na pustyni, ścieżyny na pustkowiu. Sławić Mnie będą zwierzęta polne, szakale i strusie, gdyż na pustyni dostarczę wody i rzek na pustkowiu, aby napoić mój lud wybrany. Lud ten, który sobie utworzyłem, opowiadać będzie moją chwałę».

Oto Słowo Boże
Do czego wzywa nas prorok Izajasz?

Do otwarcia na coś zupełnie nowego.
Posłuchajmy teraz psalmu.
Pan Bóg uczynił wielkie rzeczy dla nas
Gdy Pan odmienił los Syjonu, *
wydawało się nam, że śnimy.
Usta nasze były pełne śmiechu, *
a język śpiewał z radości.
Pan Bóg uczynił wielkie rzeczy dla nas
Mówiono wtedy między narodami: *
«Wielkie rzeczy im Pan uczynił».
Pan uczynił nam wielkie rzeczy *
i radość nas ogarnęła.
Pan Bóg uczynił wielkie rzeczy dla nas
Odmień znowu nasz los, o Panie, *
jak odmieniasz strumienie na Południu.
Ci, którzy we łzach sieją, *
żąć będą w radości.
Pan Bóg uczynił wielkie rzeczy dla nas
Idą i płaczą, *
niosąc ziarno na zasiew,
lecz powrócą z radością, *
niosąc swoje snopy.
Pan Bóg uczynił wielkie rzeczy dla nas
O jakiej zmianie słyszymy tutaj?

O zmianie na lepsze, o zmianie wielkiej, aż niewiarygodnej. Jednak ważne jest coś jeszcze: droga do niej nie jest łatwa, lekka i przyjemna. Ona prowadzi przez cierpienie. Jeszcze bliżej wyjaśnia to św. Paweł.
Flp 3, 8-11 (-14)
Czytanie z Pierwszego Listu Świętego Pawła Apostoła do Filipian
Wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, mojego Pana.
Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim – nie mając mojej sprawiedliwości, pochodzącej z Prawa, lecz Bożą sprawiedliwość, otrzymaną dzięki wierze w Chrystusa, sprawiedliwość pochodzącą od Boga, opartą na wierze – przez poznanie Go: zarówno mocy Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach – w nadziei, że upodabniając się do Jego śmierci, dojdę jakoś do pełnego powstania z martwych.

Oto Słowo Boże
Jak św. Paweł przygotowuje się na nowe życie, które ma nadzieję otrzymać od Boga?

Uznaje za stratę, za śmieci wszystko, co nie służy poznaniu Boga.

Jak św. Paweł chce poznawać Jezusa, na czym ma polegać to poznawanie?

Św. Paweł chce pozyskać Chrystusa, znaleźć się w Nim, mieć udział w Jego życiu, a szczególnie w dwóch jego ważnych momentach. Jakich?

Najpierw w Jego cierpieniu i śmierci, a potem w zmartwychwstaniu. Najpierw chce umierać dla świata, czyli przestać myśleć o tym wszystkim, co puste, pozbawione Boga, uwolnić się od przywiązania do świata. Od czego na przykład można się uwolnić – z czego zrezygnować, by stać się wolnym?

Na przykład od obżarstwa, nadmiernej wygody, od lenistwa, od pychy, od nienawiści – od wszystkiego, co grzeszne. [dzieciaki odpowiedziały: zazdrość, lenistwo, gniew, pycha – w kilkanaście sekund!] Na to miejsce wybrać rzeczy nowe i dobre: umiar, pracowitość, pokorę, miłość.
Najważniejsze nie jest to, by szukać nowego, tylko żeby odróżnić dobre od złego, i dobre rozwijać, a od złego się uwolnić.
Posłuchajmy teraz, jak do wolności wzywa sam Pan Jezus.
J 8, (1-) 3-11
Słowa z Ewangelii według Świętego Jana
Uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę, którą dopiero co pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją pośrodku, powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, tę kobietę dopiero co pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co powiesz?» Mówili to, wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć.
Lecz Jezus, schyliwszy się, pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: «Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem». I powtórnie schyliwszy się, pisał na ziemi.
Kiedy to usłyszeli, jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta stojąca na środku.
Wówczas Jezus, podniósłszy się, rzekł do niej: «Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?» A ona odrzekła: «Nikt, Panie!» Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz».
Oto słowo Pańskie
Najpierw spójrzmy na to, co zrobiła ta kobieta, bo ona właśnie wybrała nowe życie – tylko wybrała bardzo źle. Przyłapano ją na cudzołóstwie, czyli złapano ją w cudzym łożu. Ona miała męża, miała swoją rodzinę, ale ją zostawiła i poszła spać z innym mężczyzną. Swojemu mężowi ślubowała, że zawsze będzie go kochać i tak powstała ich rodzina; rodzina jest zbudowana na wiernej miłości, ta miłość daje jej życie i z tej miłości powołuje na świat dzieci. Zaparcie się tej miłości i odejście do nowego życia, do innej kobiety lub do innego mężczyzny, to jakby zabijanie miłości i rodziny. Dla dzieci to jest większy ból niż śmierć jednego z rodziców, a dla porzuconego małżonka ten ból jest jeszcze większy niż dla dzieci. Cudzołóstwo to straszny grzech i dlatego był karany śmiercią. W taką osobę wszyscy rzucali kamieniami tak długo, aż zmarła. Tym razem kobietę, która popełniła ten grzech, przyprowadzono do Jezusa, żeby to On wydał na nią wyrok. I co zrobił Pan Jezus?

Pisał palcem na piasku. A potem?

Powiedział, że jako pierwszy ma rzucić kamieniem ten, kto sam jest bez grzechu. Że grzech należy potępić, ale najpierw własny, a dopiero potem cudzy.

Co się dalej stało z tą kobietą?

Jezus uratował ją od śmierci i pokazał drogę do nowego życia: bez grzechu. Ona bardzo ciężko zgrzeszyła, sprowadziła na siebie śmierć i na pewno by zginęła, gdyby Jezus jej nie wybawił. Otrzymała od Jezusa jakby nowe życie i miała je przeżyć w wolności od grzechu.
To jest piękna zapowiedź tajemnicy Wielkiej Nocy. Przychodzimy do Jezusa bezbronni, grzeszni i przez to niezdolni do życia w wolności – a On obejmuje nas Swoim miłosierdziem i zaprasza do udziału w Swoim zmartwychwstaniu.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

Tym razem mam także rozważanie bardziej dorosłe. Droga moderacjo - poprawy nie obiecuję, ale też nie wykluczam, że przestanę pisać tak dużo. I dziękuję za cierpliwość.
Nie wklejam czytań, bo prawie w całości są powyżej, a bez żadnych skrótów pod linkiem:
https://brewiarz.pl/iv_19/0704/czyt.php3
Ja odebrałem czytania z tej niedzieli jako wezwanie do wolności.
Prorok Izajasz nawołuje, żeby oderwać się od przeszłości, bo to, Pan przygotowuje dla nas, będzie zupełnie nowe. Bóg nie jest skrępowany niczym, może stwarzać coś z niczego, a ja mam być gotowy to przyjąć, nie patrzeć do tyłu, lecz naprzód, oczekując wezwania na drogę, której jeszcze zupełnie nie znam.
Św. Paweł precyzuje, jak się do tego przygotować: potraktować wszystko, co nie prowadzi do poznania Boga, jako stratę, śmieci, balast, który należy zrzucić. To jest droga przez krzyż, udział w Jego męce i śmierci, to jest umieranie dla świata. Poznanie Boga nie ma tu charakteru intelektualnego, lecz upodobnianie się do Niego, udział w Jego doświadczeniu, znalezienie się w Nim, pozyskanie Go. Dla takiego poznania Go i zarazem przez takie poznawanie Go otwiera się droga do pełnej wolności w jej dwóch biegunach tak odległych, jak wschód od zachodu, czyli bliskich sobie: w śmierci i w zmartwychwstaniu. Chrystus osiągnął apogeum swojej wolności tu na ziemi konając na krzyżu, a owocem była wolność wykraczająca poza ograniczenia tego świata – zmartwychwstanie.
Psalm opisuje przepięknie to przejście od cierpienia do łaski: idą i płaczą, niosąc ziarno na zasiew, lecz powrócą z radością, niosąc swoje snopy. Ból jest ziarnem, które wyda plon. Ten plon przyniesie radość i szczęście przekraczające moje wyobrażenie: gdy Pan odmienił los Syjonu, wydawało się nam, że śnimy. Usta nasze były pełne śmiechu, a język śpiewał z radości. Psalmista wskazuje na jeszcze jedną ważną rzecz. Nie chodzi tylko życie na ziemi naznaczone cierpieniem i przejście do Chrystusa do śmierci. Już teraz dokonuje się ten cykl, jak pory roku, to umieranie dla świata i rodzenie się dla nieba - poprzez udział w Chrystusie.
Jesteśmy wciąż na tej drodze, wciąż poznajemy Chrystusa – zanurzając się w Nim – i wciąż Go nie znamy, nie możemy się z Nim w pełni połączyć. Jesteśmy w drodze, mamy iść naprzód i dlatego nie możemy być skrępowani przeszłością, mamy być gotowi na nowe, tak bardzo nowe, że sami nigdy byśmy tego nie wymyślili.
Ewangelia dopełnia tego obrazu i jednocześnie pokazuje podstawowy wymiar uwolnienia się od bagażu przeszłości: od grzechu, od potępienia, który on ze sobą niesie, od śmierci, którą niesie. To uwolnienie od śmierci pozwala iść dalej.
Kobieta przyprowadzona do Jezusa była już w zasadzie martwa. Została pochwycona na cudzołóstwie i tę jej hańbę uczyniono publiczną. Ukamieniowanie był konsekwencją oczywistą i po ludzku rzecz biorąc nieuniknioną, szczególnie wskutek upublicznienia tego grzechu. Wszystko, co dotąd stanowiło jej życie, skończyło się. Chrystus dał jej nowe życie: zdjął potępienie i wskazał drogę. Idź i odtąd już nie grzesz.
Zafascynował mnie też motyw pisania przez Jezusa na piasku. Nie umiem tego teraz rzetelnie sprawdzić, ale jest to chyba jedyny moment w ewangeliach, gdy Jezus coś pisze. Na pewno wiadomo, że Jezus nie tylko nie pozostawił po sobie spisanych słów, ale też nie zachęcał uczniów do ich spisywania. On mówił, aby ludzie słuchali. Pisał Swoim słowem wprost w ich sercach, chciał, żeby po Nim zostało tylko to Słowo, które przejdzie przez ludzkie serce. I zawsze mówił do kogoś: zwykle do ludzi, ale także do Swojego Ojca, ale zawsze do kogoś. A tu pisał – i to tylko do siebie, dla siebie. W dodatku pisanie służy przede wszystkim utrwaleniu Słowa, a Jezus pisał na piasku, po to, żeby to nie było trwałe. To nie był przekaz dla kogoś, tylko sama czynność pisania. Skupienie uwagi na pisaniu było tu przeciwieństwem nawiązania relacji: Jezus w ten sposób odgradzał się od tłumu wokół, pokazywał, że nie jest z nimi, lecz zajmuje się sobą.
Żądano od niego potępienia cudzołożnicy, wydania jej na śmierć, przerwania jej drogi do poznania Boga. Jezus odpowiedział, że kto już odbył swoją drogę do końca, już Boga poznał tak, że nie ma żadnego grzechu, ten może rozpocząć przerywanie jej życia. Jeżeli nie, to niech najpierw zajmie się sobą, a ją zostawi – z jej drogą. Niech uszanuje jej wolność, jej prawo do drogi.
I tak się stało – ta, która już była jakby martwa, stanęła znów na progu życia. Gdy Pan odmienił jej los, musiało jej się wydawać, że śni. Oto wszystko przed nią było nowe: stare życie zostało przekreślone, umarło i mogła rozpocząć nowe. Nowy etap poznawania Boga, już nie w strachu przed karą, lecz z miłości płynącej ze spotkania z Nim, z poznania Go. W wolności.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.katolik.pl/iv_19/0804/czyt.php3
Nie wklejam bardzo długiej opowieści o Zuzannie i Danielu z pierwszego czytania.
Ps 23 (22), 1b-3a. 3b-4. 5. 6
Pan jest moim pasterzem, †
niczego mi nie braknie, *
pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach.
Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć, *
orzeźwia moją duszę.
Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach *
przez wzgląd na swoją chwałę.
Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę, †
zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. *
Kij Twój i laska pasterska są moją pociechą.
Stół dla mnie zastawiasz *
na oczach mych wrogów.
Namaszczasz mi głowę olejkiem, *
kielich mój pełny po brzegi.
Dobroć i łaska pójdą w ślad za mną *
przez wszystkie dni życia
i zamieszkam w domu Pana *
po najdłuższe czasy.
J 8, 12-20
Jezus przemówił do faryzeuszów tymi słowami: «Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia».
Rzekli do Niego faryzeusze: «Ty sam o sobie dajesz świadectwo. Twoje świadectwo nie jest prawdziwe».
W odpowiedzi rzekł do nich Jezus: «Nawet jeżeli Ja sam o sobie daję świadectwo, to świadectwo moje jest prawdziwe, bo wiem, skąd przyszedłem i dokąd idę. Wy zaś nie wiecie, ani skąd przychodzę, ani dokąd idę. Wy osądzacie według zasad tylko ludzkich. Ja nie sądzę nikogo. A jeślibym nawet sądził, to sąd mój jest prawdziwy, ponieważ nie jestem sam, lecz Ja i Ten, który Mnie posłał. Także w waszym Prawie jest napisane, że świadectwo dwóch ludzi jest prawdziwe. Oto Ja daję świadectwo o sobie samym oraz zaświadcza o Mnie Ojciec, który Mnie posłał».
Na to powiedzieli Mu: «Gdzież jest Twój Ojciec?»
Jezus odpowiedział: «Nie znacie ani Mnie, ani mego Ojca. Gdybyście Mnie poznali, poznalibyście i mojego Ojca».
Słowa te wypowiedział przy skarbcu, kiedy nauczał w świątyni. Mimo to nikt Go nie pojmał, gdyż godzina Jego jeszcze nie nadeszła.
Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia. Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną. To ciekawe, że oba ustępy nie mówią o samym trwaniu w Panu, tylko o drodze, o podążaniu za Nim. To też jest jakiś rodzaj trwania, ale szczególny, aktywny, wymagający ciągłego krygowania trasy, dostosowania tempa, poszukiwania, otwartości na nowe doświadczenie.
Gdybyście Mnie poznali, poznalibyście i mojego Ojca. Jezus jest drogą, prawdą i życiem. Podążając za nim, idzie się do Ojca, poznaje się Ojca. Jezus jest drogą do Ojca, prawdą o Ojcu i życiem w jedności z Nim.
Jednocześnie Jezus bardzo mocno podkreśla swoją odrębność wobec Ojca. Oni są dwoma osobami. Świadczą o sobie nawzajem. Żaden z nich nie jest sam – mają Siebie nawzajem.
Dla mnie jest jakiś wzorzec relacji małżeńskiej. Bardzo bliska jedność, wręcz promieniowanie drugą osobą – i jednocześnie pełna autonomia obu kochających się osób. To jest oczywiście tajemnica, której nie zgłębię. Mogę jednak iść w jej kierunku i chyba właśnie o taką drogę tu chodzi.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.katolik.pl/iv_19/0904p/czyt.php3
Lb 21, 4-9
Od góry Hor szli Izraelici w kierunku Morza Czerwonego, aby obejść ziemię Edom; podczas drogi jednak lud stracił cierpliwość. I zaczęli mówić przeciw Bogu i Mojżeszowi: «Czemu wyprowadziliście nas z Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma chleba ani wody, a uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny».
Zesłał więc Pan na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi, tak że wielka liczba Izraelitów zmarła. Przybyli więc ludzie do Mojżesza, mówiąc: «Zgrzeszyliśmy, szemrząc przeciw Panu i przeciwko tobie. Wstaw się za nami do Pana, aby oddalił od nas węże». I wstawił się Mojżesz za ludem.
Wtedy rzekł Pan do Mojżesza: «Sporządź węża i umieść go na wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu». Sporządził więc Mojżesz węża miedzianego i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli kogoś wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża miedzianego, zostawał przy życiu.
Ps 102 (101), 2-3a i 3cd. 16-17. 18-19. 20-21
Panie, wysłuchaj modlitwę moją, *
a moje wołanie niech przyjdzie do Ciebie.
Nie ukrywaj przede mną swojego oblicza †
nakłoń ku mnie Twe ucho, *
w dniu, w którym Cię wzywam, szybko mnie wysłuchaj!
Poganie będą się bali imienia Pana, *
a Twej chwały wszyscy królowie ziemi,
bo Pan odbuduje Syjon *
i ukaże się w swym majestacie.
Pan przychyli się ku modlitwie opuszczonych *
i nie odrzuci ich modłów.
Należy to zapisać dla przyszłych pokoleń, *
lud, który się narodzi, niech wychwala Pana.
Spojrzał Pan z wysokości swego przybytku, *
popatrzył z nieba na ziemię,
aby usłyszeć jęki uwięzionych, *
aby skazanych na śmierć uwolnić.
J 8, 21-30
Jezus powiedział do faryzeuszów: «Ja odchodzę, a wy będziecie Mnie szukać i w grzechu swoim pomrzecie. Tam, gdzie Ja idę, wy pójść nie możecie».
Mówili więc Żydzi: «Czyżby miał sam siebie zabić, skoro powiada: Tam, gdzie Ja idę, wy pójść nie możecie?»
A On rzekł do nich: «Wy jesteście z niskości, a Ja jestem z wysoka. Wy jesteście z tego świata, Ja nie jestem z tego świata. Powiedziałem wam, że pomrzecie w grzechach swoich. Jeżeli bowiem nie uwierzycie, że Ja Jestem, pomrzecie w grzechach waszych».
Powiedzieli do Niego: «Kimże Ty jesteś?»
Odpowiedział im Jezus: «Przede wszystkim po cóż do was mówię? Wiele mam w waszej sprawie do powiedzenia i do osądzenia. Ale Ten, który Mnie posłał, jest prawdomówny, a Ja mówię wobec świata to, co usłyszałem od Niego». A oni nie pojęli, że im mówił o Ojcu.
Rzekł więc do nich Jezus: «Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że Ja Jestem i że Ja nic sam z siebie nie czynię, ale że mówię to, czego Mnie Ojciec nauczył. A Ten, który Mnie posłał, jest ze Mną; nie pozostawił Mnie samego, bo Ja zawsze czynię to, co się Jemu podoba».
Kiedy to mówił, wielu uwierzyło w Niego.
Śmierć i życie, śmierć i zmartwychwstanie. Tak blisko siebie. Kres, ku któremu nieuchronnie zmierzamy. Nie wiem tylko, kiedy przyjdzie i która strona tego samego medalu będzie moim udziałem. Gdy Jezus powiedział o drodze, którą oni mogą iść za nim, faryzeusze od razu zrozumieli, że miał na myśli przejście na drugą stronę. Mimo iż wierzyli w zmartwychwstanie, tu pozostało ono dla nich zakryte. Potrafili dostrzec tylko jedno wyjście z tego życia – ku śmierci. Oni byli z niskości i nie potrafili wznieść wzroku wyżej, ku Wywyższonemu.
A ja właśnie do tego jestem wezwany. Choć jestem uwięziony i skazany na śmierć – to są twarde fakty tego świata – to mogę spojrzeć ku Wywyższonemu. Wznieść wołanie do niego, czynić to, co się Jemu podoba. Na tym polega spojrzenie na niego – nie oczami, lecz sobą. Całym sobą patrzeć ku górze.
To wywyższenie nastąpiło na krzyżu. Nie można go dostrzec uciekając od krzyża. Trzeba być blisko. Tak blisko, żeby czuć moc krzyża, jak żar ognia. Gdy oddalę się zbytnio, a Zły mnie ukąsi, może nie wystarczyć rozglądanie się wokół za palem z miedzianym wężem. Może być konieczna mozolna droga pod ciężarem śmiercionośnego jadu. Może zabraknąć czasu i sił. Izraelici doświadczeni przez węże musieli trwać razem, blisko siebie, we wspólnocie. To jest droga Kościoła.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.katolik.pl/iv_19/1004/czyt.php3
Dn 3, 14-20. 91-92. 95
Król Nabuchodonozor powiedział: «Czy jest prawdą, Szadraku, Meszaku i Abed-Nego, że nie czcicie mojego boga ani nie oddajecie pokłonu złotemu posągowi, który wzniosłem? Czy teraz jesteście gotowi – w chwili gdy usłyszycie dźwięk rogu, fletu, lutni, harfy, psalterium, dud i wszelkiego rodzaju instrumentów muzycznych – upaść na twarz i oddać pokłon posągowi, który uczyniłem? Jeżeli nie oddacie pokłonu, zostaniecie natychmiast wrzuceni do rozpalonego pieca. Który zaś bóg mógłby was wyrwać z moich rąk?»
Szadrak, Meszak i Abed-Nego odpowiedzieli, zwracając się do króla Nabuchodonozora: «Nie musimy tobie, królu, odpowiadać w tej sprawie. Jeżeli nasz Bóg, któremu służymy, zechce nas wybawić z rozpalonego pieca, może nas wyratować z twej ręki, królu! Jeśli zaś nie, wiedz, królu, że nie będziemy czcić twego boga ani oddawać pokłonu złotemu posągowi, który wzniosłeś».
Na to wpadł Nabuchodonozor w gniew, a wyraz jego twarzy zmienił się w stosunku do Szadraka, Meszaka i Abed-Nega. Wydał rozkaz, by rozpalono piec siedem razy bardziej, niż było trzeba. Mężom zaś najsilniejszym spośród swego wojska polecił związać Szadraka, Meszaka i Abed-Nega i wrzucić ich do rozpalonego pieca.
Król Nabuchodonozor popadł w zdumienie i nagle powstał. Zwrócił się do swych doradców, mówiąc: «Czyż nie wrzuciliśmy trzech związanych mężów do ognia?» Oni zaś odpowiedzieli królowi: «Oczywiście, królu». On zaś w odpowiedzi rzekł: «Lecz widzę czterech mężów rozwiązanych, przechadzających się pośród ognia, i nie dzieje się im nic złego; czwarty wyglądem przypomina anioła Bożego».
Nabuchodonozor powiedział na to: «Niech będzie błogosławiony Bóg Szadraka, Meszaka i Abed-Nega, który posłał swego anioła, by uratować swoje sługi. W Nim pokładali ufność i przekroczyli nakaz królewski, oddając swe ciała, aby nie oddawać czci ani pokłonu innemu bogu poza Nim».
Nie wklejam psalmu – jest pod podanym wyżej linkiem.
J 8, 31-42
Jezus powiedział do Żydów, którzy Mu uwierzyli: «Jeżeli trwacie w nauce mojej, jesteście prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli».
Odpowiedzieli Mu: «Jesteśmy potomstwem Abrahama i nigdy nie byliśmy poddani w niczyją niewolę. Jakże Ty możesz mówić: „Wolni będziecie”?»
Odpowiedział im Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie pozostaje w domu na zawsze, lecz Syn pozostaje na zawsze. Jeżeli więc Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni. Wiem, że jesteście potomstwem Abrahama, ale wy usiłujecie Mnie zabić, bo nie ma w was miejsca dla mojej nauki. Co Ja widziałem u mego Ojca, to głoszę; wy czynicie to, co usłyszeliście od waszego ojca».
W odpowiedzi rzekli do niego: «Ojcem naszym jest Abraham».
Rzekł do nich Jezus: «Gdybyście byli dziećmi Abrahama, to dokonywalibyście czynów Abrahama. Teraz usiłujecie Mnie zabić, człowieka, który wam powiedział prawdę usłyszaną u Boga. Tego Abraham nie czynił. Wy dokonujecie czynów ojca waszego».
Rzekli do Niego: «My nie urodziliśmy się z nierządu, jednego mamy Ojca – Boga».
Rzekł do nich Jezus: «Gdyby Bóg był waszym Ojcem, to i Mnie byście miłowali. Ja bowiem od Boga wyszedłem i przychodzę. Nie wyszedłem sam od siebie, lecz On Mnie posłał».
Opis trzech mężów wrzuconych do pieca ognistego jest bajeczny. Autor natchniony otwarcie zachęca nas do tego, żeby nie przechodzić przez niego jak przez opis wypadków, lecz dostrzec alegorię ludzkiego doświadczenia. Najpierw jest pokusa naciskająca na człowieka z dwóch stron. Z jednej jest marchewka: złoto i piękna muzyka. Świat uwodzi swym bogactwem i próbuje zagłuszyć sumienie natłokiem doznań, wielością instrumentów, wrażeniem powszechności zła. Z drugiej jest kij: jeśli tego nie zrobicie, czeka was cierpienie, nie łudźcie się, że Bóg przyjdzie Wam z pomocą i przed nim was ochroni.
To jest chwila próby, gdy wsłuchuję się w te głosy. Jest krzyk świata dobiegający z zewnątrz – niegroźny. On staje się niebezpieczny, gdy wpuszczę go do środka, gdy zacznie mówić z tej strony, z której powinien być słyszany tylko głos Ojca.
Słowa Jezusa są niezwykłym hymnem na cześć ojcostwa, a nawet szerzej, rodzicielstwa, ukazanego tu przez samą figurę Ojca, ale to przecież nie jest ograniczone do jednej płci, ani nawet do relacji opartej na więzach krwi. Moje postępowanie mówi, kto jest moim Ojcem. Ojciec to ten, który mieszka we mnie, którego głos płynie z mojego serca, od wewnątrz, który jest silniejszy od wszystkich bodźców i nacisków zewnętrznych.
Jezus rozmawia z tymi, którzy Mu uwierzyli. Im pokazuje, że choć są synami Abrahama, to nimi nie są, że choć synami Ojca, to nimi nie są, bo idą za głosem Złego. Uwierzyli, ale potrzebują wciąż wyzwolenia w prawdzie. To jest do mnie: ja uwierzyłem Jego słowu, uwierzyłem Jemu i w Niego, zakosztowałem prawdy, ale wciąż jej potrzebuję, droga do wolności rozpoczęła się i trwa.
Przypowieść o trzech mężach niejako pomija ten etap, który jest moim życiem. Ukazuje finał: oto ten, kto zaufał Bogu, przebywa z Nim w pełnym pokoju, wolny od pokusy i cierpienia. Czy ci ludzie nie doznali bólu, gdy byli wiązani i wrzucani do ognia? Ta opowieść nie jest o tym. Pokazuje sam cel, aby on do mnie dotarł mocniej. Żebym sobie uświadomił, że on jest dostępny. Doświadczenie bólu mnie nie ominie, ale też nie ma potrzeby zawsze o nim mówić, on sam się upomni o siebie. Natomiast perspektywa zbawienia wymaga przypomnienia.
Ta alegoria na pewno znajduje odniesienie w wielu doświadczeniach ludzkiego życia, ale w tej chwili żadne nie nasuwa mi się tak mocno i sugestywnie, jak kryzys małżeński. Świat stawia przede mną dwie drogi: pozłocone cudzołóstwo z orkiestrą pieszczącą wszystkie zmysły albo piekło samotności, upokorzenia, ogołocenia za wszystkiego, co było bliskie. I kłamstwo, że nie ma Boga, który mógłby wyrwać mnie z tych więzów, że ten ogień mnie spali, zniszczy.
Jeżeli wybieram ufność w Bogu, odrzucę pokusę i kłamstwo jej towarzyszące, wchodzę na drogę do finału tej przypowieści. Ogień mnie nie spali. Będę się przechadzał w obliczu Boga i nie będzie mi się działo nic złego. Kłamstwo Złego zostanie obnażone, a świadectwo rozbłyśnie. Wielu spośród tych, którym świat postawił takie kłamliwe ultimatum, zobaczy ze zdumieniem, że Bóg zbawia i oddadzą pokłon Jemu, a nie królowi cudzołóstwa.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.katolik.pl/iv_19/1104/czyt.php3
Rdz 17, 3-9
Abram padł na oblicze, a Bóg tak do niego mówił:
«Oto moje przymierze z tobą: staniesz się ojcem mnóstwa narodów. Nie będziesz więc odtąd nazywał się Abram, lecz imię twoje będzie Abraham, bo uczynię ciebie ojcem mnóstwa narodów. Sprawię, że będziesz niezmiernie płodny, tak że staniesz się ojcem narodów i pochodzić będą od ciebie królowie.
Przymierze moje, które zawieram pomiędzy Mną a tobą oraz twoim potomstwem, będzie trwało przez pokolenia jako przymierze wieczne, abym był Bogiem twoim, a potem twego potomstwa. I oddaję tobie i twym przyszłym potomkom kraj, w którym przebywasz, cały kraj Kanaan, jako własność na wieki i będę ich Bogiem».
Potem rzekł Bóg do Abrahama: «Ty zaś, a po tobie twoje potomstwo przez wszystkie pokolenia zachowujcie przymierze ze Mną».
Ps 105 (104), 4-5. 6-7. 8-9
Rozmyślajcie o Panu i Jego potędze, *
zawsze szukajcie Jego oblicza.
Pamiętajcie o cudach, które On uczynił, *
o Jego znakach, o wyrokach ust Jego.
Potomkowie Abrahama, słudzy Jego, *
synowie Jakuba, Jego wybrańcy.
On, Pan, jest naszym Bogiem, *
Jego wyroki obejmują świat cały.
Na wieki pamięta o swoim przymierzu, *
obietnicy danej tysiącu pokoleń,
o przymierzu, które zawarł z Abrahamem, *
przysiędze danej Izaakowi.
J 8, 51-59
Jezus powiedział do Żydów: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeśli ktoś zachowa moją naukę, nie zazna śmierci na wieki».
Rzekli do Niego Żydzi: «Teraz wiemy, że jesteś opętany, Abraham umarł, i prorocy – a Ty mówisz: „Jeśli ktoś zachowa moją naukę, ten śmierci nie zazna na wieki”. Czy Ty jesteś większy od ojca naszego, Abrahama, który przecież umarł? I prorocy pomarli. Kimże Ty siebie czynisz?»
Odpowiedział Jezus: «Jeżeli Ja sam siebie otaczam chwałą, chwała moja jest niczym. Ale jest Ojciec mój, co otacza Mnie chwałą, o którym wy mówicie: „Jest naszym Bogiem”. Lecz wy Go nie poznaliście. Ja Go jednak znam. Gdybym powiedział, że Go nie znam, byłbym podobnie jak wy kłamcą. Ale Ja Go znam i słowo Jego zachowuję. Abraham, ojciec wasz, rozradował się z tego, że ujrzał mój dzień – ujrzał go i ucieszył się».
Na to rzekli do Niego Żydzi: «Pięćdziesięciu lat jeszcze nie masz, a Abrahama widziałeś?»
Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Zanim Abraham stał się, Ja jestem».
Porwali więc kamienie, aby rzucić w Niego. Jezus jednak ukrył się i wyszedł ze świątyni.
Odbieram dzisiejsze czytania jako piękną naukę o przymierzu. Bezpośrednio – o przymierzu między Bogiem a człowiekiem, ale to jest przecież najdoskonalszy wzorzec także dla przymierza między ludźmi; szczególnie tego najbliższego, które jest w Piśmie Świętym figurą więzi między Ojcem i Jego ludem, a następnie między Chrystusem a Kościołem – o małżeństwie.
Pierwsza refleksja to akt woli: oto Bóg zawiera przymierze. Abraham je przyjmuje. To nie dzieje się samo. Dwie wolne osoby podejmują decyzję.
Druga: to przymierze dokonuje się mocą Bożą, należy do Jego rzeczywistości i Jego czasu. To nie jest czas polegający na zmianie i przemijaniu, lecz na trwaniu i rozwoju. Upływ lat nic nie ujmuje aktualności i mocy tego przymierza.
Dygresja na marginesie: nie jestem przekonany do często formułowanego na forum poglądu, że więź małżeńska znika wraz ze śmiercią jednego z małżonków i nie istnieje po tamtej stronie życia, u Boga. Mam intuicję dokładnie przeciwną. To jest dzieło Boże, które nie przemija. Śmierć współmałżonka, jego przejście do Ojca, uchyla jedynie obowiązek wyłączności, wierności. W niebie nie będziemy już się żenić ani za mąż wychodzić (Mt 22, 30), zniknie nasze ograniczenie, które pozwala mi obdarzyć sobą tylko jedną osobę, ale spuścizna sakramentu w jakiejś formie pozostanie. Jakiej – ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują (1 Kor 2, 9).
Trzecia: to przymierze jest Słowem, które wymaga zachowania, przestrzegania, wcielenia w życie, życia nim. To nie jest dodatek do życia, tylko jego treść.
Czwarta: to przymierze ma taką moc, że daje człowiekowi udział w przymiotach Boga, pozwala zaczerpnąć z Niego życie; to jest spotkanie, które przemienia osoby w nim uczestniczące, pozwala zakosztować drugiej osoby, obdarzyć ją sobą, tym, co we mnie najcenniejsze.
Piąta: to jest trud i wymagania. Te ostre słowa Jezus wypowiedział do tych, którzy Mu uwierzyli (J 8, 30). Nie schlebiał im, nie prawił słodkich słówek, docierał w głąb, konfrontował słuchaczy z prawdą o nich samych. Nie zadowalał się powierzchowną deklaracją.
I wreszcie ostatnia, która wbrew pozorom nie jest sprzeczna z poprzednią. Realizacja tego przymierza przynosi radość. Abraham rozradował się z tego, że ujrzał dzień Słowa Wcielonego – ujrzał go i ucieszył się.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.katolik.pl/iv_19/1204p/czyt.php3
Dziś moja refleksja dotyczy samej Ewangelii, więc tylko ją wklejam, reszta jest dostępna pod linkiem.
J 10, 31-42
Żydzi porwali za kamienie, aby Jezusa ukamienować. Odpowiedział im Jezus: «Ukazałem wam wiele dobrych czynów, które pochodzą od Ojca. Za który z tych czynów chcecie Mnie kamienować?»
Odpowiedzieli Mu Żydzi: «Nie kamienujemy Cię za dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że Ty, będąc człowiekiem, uważasz siebie za Boga».
Odpowiedział im Jezus: «Czyż nie napisano w waszym Prawie: „Ja rzekłem: Bogami jesteście”? Jeżeli Pismo nazwało bogami tych, do których skierowano słowo Boże – a Pisma nie można odrzucić – to czemu wy o Tym, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat, mówicie: „Bluźnisz”, dlatego że powiedziałem: „Jestem Synem Bożym”? Jeżeli nie dokonuję dzieł mojego Ojca, to Mi nie wierzcie! Jeżeli jednak dokonuję, to choć nie wierzylibyście Mi, wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu».
I znowu starali się Go pojmać, ale On uszedł z ich rąk. I powtórnie udał się za Jordan, na miejsce, gdzie Jan poprzednio udzielał chrztu, i tam przebywał.
Wielu przybyło do Niego, mówiąc, iż Jan wprawdzie nie uczynił żadnego znaku, ale wszystko, co Jan o Nim powiedział, było prawdą. I wielu tam w Niego uwierzyło.
Uderzyło mnie zestawienie dwóch stwierdzeń Jezusa. Zdają się być we wzajemnej sprzeczności i zarazem są wyraźnie zestawione ze sobą.
Napisano w Prawie: „Ja rzekłem: Bogami jesteście” – a Pisma nie można odrzucić. Więcej: Jezus wychodząc z tego cytatu wykazuje, że nazwanie siebie Bogiem nie jest bluźnierstwem. Jestem Bogiem? W jakim sensie, jak? Bóg mieszka we mnie, udzielił mi cząstki Siebie tak, że w jakiekolwiek sposób moje działanie – choćby przekonanie o czymś, słowo, decyzja – jest zarazem Boże i moje, ja mam udział w tym, co Boże? I mogę dlatego powiedzieć: jestem Bogiem?
I drugie stwierdzenie, podane nie tak wprost, ale mimo to jednoznaczne. Jezus dokonał wielu cudów i mówi, że jest to dowód na to, że On ich nie dokonał, że są to dzieła Ojca. Każdy z Jego słuchaczy powinien widzieć to z całą wyrazistością: skoro dokonało się przekroczenie praw natury, to nie mogło to być dzieło człowieka, musiał tego dokonać Bóg. Tylko On jest ponad prawami natury, człowiek nie. To jest różnica fundamentalna, nieprzekraczalna, znak, który powinien być dla każdego oczywisty. Człowiek nie jest Bogiem i podlega prawom natury, nie jest w stanie dokonywać znaków.
Jezus nie precyzuje, o jakich działach Ojca mówi. To był mój domysł, że odnosi się do cudów. Może ma na myśli znacznie więcej: dzieła miłości, jak choćby uratowanie cudzołożnicy przed ukamieniowaniem? Przecież Jezus zaczyna od słów: ukazałem wam wiele dobrych czynów, które pochodzą od Ojca. Wtedy również te dobre uczynki, cała ta postawa wobec człowieka byłaby znamieniem Boskości, dowodem na działanie Boga w Nim – a tym samym na działanie Boga we mnie, ilekroć zrobię coś dobrego. Każde dobro na ziemi jest działaniem Boga, dowodem na Jego istnienie i dobroć – jest zarazem tym, co odróżnia człowieka od Boga? Człowiek nie jest zdolny do dobra?
Gdy Bóg stworzył człowieka, zobaczył, że to Jego dzieło było bardzo dobre (Rdz 1, 31). To oczywiste, że robię także dobre rzeczy. Chyba chodzi o to, że gdybym spróbował przypisać to dobro tylko sobie samemu, wyłączyłbym z niego udział Boga, to bym skłamał. Jego obecność w każdym dobrym uczynku, każdym dobrym drgnieniu serca, jest fundamentalną prawdą o mnie. I jednocześnie to dobro jest moje, Bóg mnie z niego nie wyłącza. Dlatego powiedzenie o sobie, że jestem Bogiem, nie jest bluźnierstwem, jeśli odnosi się do Niego, do jedynego prawdziwego Boga, jeśli jest wyznaniem łączności z Nim. Bluźnierstwem jest odmawianie Mu udziału w dobru dokonywanym przez człowieka, nazywanie człowieka złym, negowanie Jego obecności w człowieku. We mnie. Obecności bliskiej, tak intymnej, że nie da się nas rozdzielić, nie da się spojrzeć w prawdzie na mnie i nie dostrzec Jego. Bóg jest we mnie, a ja – w Bogu. Dzięki Ci Boże, że jesteś tak blisko i że pozwalasz mi to zobaczyć.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.katolik.pl/iv_19/1304p/czyt.php3
Ez 37, 21-28
Tak mówi Pan Bóg:
«Oto wybieram Izraelitów spośród ludów, do których pociągnęli, i zbieram ich ze wszystkich stron, i prowadzę ich do ich kraju. I uczynię ich jednym ludem w kraju, na górach Izraela, i jeden król będzie nimi wszystkimi rządził, i już nie będą tworzyć dwóch narodów, i już nie będą podzieleni na dwa królestwa.
I już nie będą się kalać swymi bożkami i wstrętnymi kultami, i wszelkimi odstępstwami. Uwolnię ich od wszystkich wiarołomstw, którymi zgrzeszyli, oczyszczę ich i będą moim ludem, Ja zaś będę ich Bogiem.
Sługa mój, Dawid, będzie królem nad nimi, i wszyscy oni będą mieć jedynego Pasterza, i żyć będą według moich praw, i moje przykazania zachowywać będą i wypełniać. Będą mieszkali w kraju, który dałem słudze mojemu, Jakubowi, w którym mieszkali wasi przodkowie. Zamieszkają w nim oni i synowie, i wnuki ich na zawsze, a mój sługa, Dawid, będzie na zawsze ich władcą.
I zawrę z nimi przymierze pokoju: będzie to wiekuiste przymierze z nimi. Osadzę ich i rozmnożę, a mój przybytek pośród nich umieszczę na stałe. Mieszkanie moje będzie pośród nich, i Ja będę ich Bogiem, a oni będą moim ludem. Ludy zaś pogańskie poznają, że Ja jestem Pan, który uświęca Izraela, gdy mój przybytek będzie wśród nich na zawsze».
Jr 31, 10. 11-12b. 13
Słuchajcie, narody, słowa Pańskiego, *
głoście je na wyspach odległych i mówcie:
«Ten, który rozproszył Izraela, znów go zgromadzi *
i będzie nad nim czuwał jak pasterz nad swym stadem».
Pan bowiem uwolni Jakuba, *
wybawi go z ręki silniejszego od niego.
Przyjdą z weselem na szczyt Syjonu *
i rozradują się błogosławieństwem Pana.
Wtedy dziewica rozweseli się w tańcu *
i młodzieńcy cieszyć się będą ze starcami.
Zamienię bowiem ich smutek w radość, *
pocieszę ich i rozweselę po ich troskach.
J 11, 45-57
Wielu spośród Żydów przybyłych do Marii, ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego. Niektórzy z nich udali się do faryzeuszów i donieśli im, co Jezus uczynił.
Arcykapłani więc i faryzeusze zwołali Sanhedryn i rzekli: «Cóż zrobimy wobec tego, że ten człowiek czyni wiele znaków? Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, a przyjdą Rzymianie i zniszczą nasze miejsce święte i nasz naród». Wówczas jeden z nich, Kajfasz, który w owym roku był najwyższym kapłanem, rzekł do nich: «Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod rozwagę, że lepiej jest dla was, aby jeden człowiek umarł za lud, niżby miał zginąć cały naród».
Tego jednak nie powiedział sam od siebie, ale jako najwyższy kapłan w owym roku wypowiedział proroctwo, że Jezus ma umrzeć za naród, i nie tylko za naród, ale także po to, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno. Tego więc dnia postanowili Go zabić.
Odtąd Jezus już nie występował otwarcie wśród Żydów, tylko odszedł stamtąd do krainy w pobliżu pustyni, do miasta zwanego Efraim, i tam przebywał ze swymi uczniami.
A była blisko Pascha żydowska. Wielu przed Paschą udawało się z tej okolicy do Jerozolimy, aby się oczyścić. Oni więc szukali Jezusa i gdy stanęli w świątyni, mówili jeden do drugiego: «Jak wam się zdaje? Czyżby nie miał przyjść na święto?»
Arcykapłani zaś i faryzeusze wydali polecenie, aby każdy, ktokolwiek będzie wiedział o miejscu Jego pobytu, doniósł o tym, by można było Go pojmać.
Mam takie luźne myśli, skojarzenia. Naród wybrany jawi się w pierwszym przymierzu jako osoba – taka zbiorowa, ale o wspólnej postawie, winie, odpowiedzialności, stosunku do Boga. Więź między Bogiem a Jego ludem to relacja osób. I tu wkrada się coś rozsadzającego ten układ: lud dzieli się na dwa narody, na dwa królestwa. Rozdwojenie czegoś, co było jednym ciałem...
Oni są rozdwojeni – podzieleni, oderwani, wyrwani z jedności, a jednocześnie wygnani, pogrążeni w smutku i rozpaczy, skalani grzechem, pozbawieni Bożego przybytku. Pan obiecuje to wszystko zmienić: znów będą razem, odzyskają swój dom, już na zawsze, rozweselą się, Bóg ich oczyści i uświęci, umieści w nich samych Swój przybytek, Swój dom, Swoje miejsce, zamieszka u nich na stałe, i będzie to znakiem dla świata.
To nie jest przepowiednia, że w moim życiu wszystko potoczy się pięknie i gładko, odtąd już wszystko będzie lekkie, łatwe i przyjemne, Bóg sam wszystkiego dokona, ja będę zadowolony jak prosię w kałuży. Razem z żoną. To jest niezłomna obietnica Boga, że będzie działał w moim życiu i że dokona wielkich, dobrych rzeczy. Na pewno zupełnie inaczej, niż ja sobie wyobrażam. Ja natomiast będę się starał z Nim współdziałać, ale nie mi oceniać, gdzie i jak to się uda.
Czasem bywa przedziwnie. Ci, którzy uwierzyli w Jezusa, poszli do kapłanów i o tym powiedzieli. Chyba chcieli dobrze, a skutkiem był wyrok. Arcykapłan ten wyrok wydał i go uzasadniał, trudno tu dopatrzyć się dobra – a wypowiedział proroctwo.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.katolik.pl/iv_19/1404 ... 3?tekst=1
Iz 50, 4-7
Pan Bóg mnie obdarzył językiem wymownym, bym umiał pomóc strudzonemu krzepiącym słowem. Każdego rana pobudza me ucho, bym słuchał jak uczniowie. Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem ani się nie cofnąłem.
Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem.
Pan Bóg mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam.
Ps 22 (21), 8-9. 17-18a. 19-20. 23-24
Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił?

Szydzą ze mnie wszyscy, którzy na mnie patrzą, *
wykrzywiają wargi i potrząsają głowami:
«Zaufał Panu, niech go Pan wyzwoli, *
niech go ocali, jeśli go miłuje».
Sfora psów mnie opadła, *
otoczyła mnie zgraja złoczyńców.
Przebodli moje ręce i nogi, *
policzyć mogę wszystkie moje kości.
Dzielą między siebie moje szaty *
i los rzucają o moją suknię.
Ty zaś, Panie, nie stój z daleka, *
pomocy moja, śpiesz mi na ratunek.
Będę głosił swym braciom Twoje imię *
i będę Cię chwalił w zgromadzeniu wiernych:
«Chwalcie Pana, wy, którzy Go wielbicie, †
niech sławi Go całe potomstwo Jakuba, *
niech się Go lęka całe potomstwo Izraela».
Flp 2, 6-11
Chrystus Jezus, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stając się podobnym do ludzi. A w zewnętrznej postaci uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stając się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej.
Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem – ku chwale Boga Ojca.
Dziś w liturgii jesteśmy świadkami męki i śmierci Chrystusa. Towarzyszymy Mu w Jego triumfalnym wjeździe do Jerozolimy, spożywamy z Nim Paschę, zabiera nas osobno w Ogrodzie Oliwnym, zasypiamy z wybranymi uczniami i zarazem rozgrywa się wobec nas dramat Jego rozmowy z Ojcem: Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich. Wszakże nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie! Spogląda na nas z daleka, gdy zapieramy się Go po trzykroć... Aż wreszcie oglądamy Jego grób. To jest czas, gdy nasz wzrok jest utkwiony w Nim, gdy mam być tak blisko Niego, jak tylko potrafię.
Jednocześnie to jest czas na wejście we własne cierpienie. Zatrzymanie się nad nim, uświadomienie sobie tego, co najcięższe, co najbardziej boli, zanurzenie się w tym, aby przeżyć to w pełni, do końca: dotknąć samego dna mojego człowieczeństwa. Bo to jest czas, kiedy On mnie tam prowadzi.
On nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, uniżył samego siebie, stając się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej. Przyjął ludzką kondycję z wszystkimi jej konsekwencjami, do końca, właśnie po to, żeby mi towarzyszyć przez tę ciemną dolinę.
Pan Bóg Go obdarzył językiem wymownym, aby umiał pomóc strudzonemu krzepiącym słowem. Każdego rana pobudzał Jego ucho, Bóg otworzył Jego ucho, a On się nie oparł ani się nie cofnął... Bo Pan mnie obdarzył językiem wymownym, bym umiał pomóc strudzonemu krzepiącym słowem. Każdego rana pobudza me ucho, bym słuchał jak uczniowie. Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem ani się nie cofnąłem.
Aż przyszedł czas, abym podał grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę, abym nie zasłonił mojej twarzy przed zniewagami i opluciem.
Czy znamy to? Ciosy, które dotykają do żywego, szyderstwo, które rozrywa serce, zniewagi rzucane z tak bliska, ze strony, od której mógłbym się odwrócić, przed którą mógłbym się zasłonić, ale tego nie robię, bo kocham.
A przecież ból przychodzi nie tylko od tej osoby. Szydzą ze mnie wszyscy, którzy na mnie patrzą, wykrzywiają wargi i potrząsają głowami: zaufał Panu, niech go Pan wyzwoli, niech go ocali, jeśli go miłuje.
Bezsilność wobec bezdusznego systemu, wobec krzywdy, gdy niewinnemu człowiekowi krok po kroku odbiera się wszystko. Nie doświadczyłem tego sam, ale dzieje się to na moich oczach i przeorało mnie i rwie od środka. Dzielą między siebie moje szaty i los rzucają o moją suknię. Ty zaś, Panie, nie stój z daleka, pomocy moja, śpiesz mi na ratunek. Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił?
On ogołocił samego siebie, stając się posłusznym aż do śmierci... On tu jest, idzie ze mną, On mnie nie opuścił. On mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam. Gdyby On ze mną nie szedł, rozpadłbym się na kawałki, roztrzaskałbym się, szatan rozerwałby moją duszę. A tak wstydu nie doznam. Przejdę przez tę ciemną dolinę. Przecież Tego, który jest ze mną – który jest we mnie, a ja w Nim! – Bóg nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych.
Przecież to wszystko jest po coś – po to, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano. Po to Bóg mnie obdarzył językiem wymownym, po to otworzył mi ucho, po to każdego rana je pobudza: abym umiał pomóc strudzonemu krzepiącym słowem. Jezus niesie mnie przez to doświadczenie, abym ja niósł Jego. Abym doświadczył jedności z Nim i był Jego świadkiem, aby mój język wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem – ku chwale Boga Ojca.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.katolik.pl/iv_19/1504/czyt.php3
Iz 42, 1-7
To mówi Pan:
«Oto mój Sługa, którego podtrzymuję, Wybrany mój, w którym mam upodobanie. Sprawiłem, że Duch mój na Nim spoczął; On przyniesie narodom Prawo. Nie będzie wołał ni podnosił głosu, nie da słyszeć krzyku swego na dworze. Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zgasi ledwo tlejącego się knotka. On rzeczywiście przyniesie Prawo. Nie zniechęci się ani nie załamie, aż utrwali Prawo na ziemi, a Jego pouczenia wyczekują wyspy».
Tak mówi Pan Bóg, który stworzył i rozpiął niebo, rozpostarł ziemię wraz z jej plonami, dał ludziom na niej dech ożywczy i tchnienie tym, co po niej chodzą.
«Ja, Pan, powołałem Cię słusznie, ująłem Cię za rękę i ukształtowałem, ustanowiłem Cię przymierzem dla ludzi, światłością dla narodów, abyś otworzył oczy niewidomym, ażebyś z zamknięcia wypuścił jeńców, z więzienia tych, co mieszkają w ciemności».
Ps 27 (26), 1bcde. 2. 3. 13-14
Pan moim światłem i zbawieniem moim, *
kogo miałbym się lękać?
Pan obrońcą mego życia, *
przed kim miałbym czuć trwogę?
Gdy mnie osaczają złoczyńcy, *
którzy chcą mnie pożreć,
oni sami, moi wrogowie i nieprzyjaciele, *
chwieją się i padają.
Nawet gdy wrogowie staną przeciw mnie obozem, *
moje serce nie poczuje strachu.
Choćby napadnięto mnie zbrojnie, *
nawet wtedy ufność swą zachowam.
Wierzę, że będę oglądał dobra Pana *
w krainie żyjących.
Oczekuj Pana, bądź mężny, *
nabierz odwagi i oczekuj Pana.
J 12, 1-11
Na sześć dni przed Paschą Jezus przybył do Betanii, gdzie mieszkał Łazarz, którego Jezus wskrzesił z martwych. Urządzono tam dla Niego ucztę. Marta usługiwała, a Łazarz był jednym z zasiadających z Nim przy stole. Maria zaś wzięła funt szlachetnego, drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi stopy, a włosami swymi je otarła. A dom napełnił się wonią olejku.
Na to rzekł Judasz Iskariota, jeden z Jego uczniów, ten, który Go miał wydać: «Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?» Powiedział zaś to nie dlatego, że dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem i mając trzos, wykradał to, co składano.
Na to rzekł Jezus: «Zostaw ją! Przechowała to, aby Mnie namaścić na dzień mojego pogrzebu. Bo ubogich zawsze macie u siebie, Mnie zaś nie zawsze macie».
Wielki tłum Żydów dowiedział się, że tam jest; a przybyli nie tylko ze względu na Jezusa, ale także by ujrzeć Łazarza, którego wskrzesił z martwych. Arcykapłani zatem postanowili zabić również Łazarza, gdyż wielu z jego powodu odłączyło się od Żydów i uwierzyło w Jezusa.
Dzisiejsze czytania wciąż wprowadzają mnie w Mękę Chrystusa, ale od innej strony. Ewangelia rzadko wspomina o uczuciach Jezusa, a w obrazie Jego ostatniej drogi nie ma tego niemal wcale. Nawet scena modlitwy w Ogrójcu skupiona jest, przynajmniej pozornie, na odniesieniu do czekającego Jezusa cierpienia fizycznego. A co się działo w Jego duszy?
Dwa szczegóły wydają mi się być cenną wskazówką. Pierwsza to przeciwstawienie wszechmocy Bożej i Jego ogromnej delikatności: On nie złamie trzciny nadłamanej, nie zgasi ledwo tlejącego się knotka - tak mówi Pan Bóg, który stworzył i rozpiął niebo, rozpostarł ziemię. Tak, On nie zniechęci się ani nie załamie, Jego miłość nie ma kresu, ale to nie powinno budzić skojarzenia z gruboskórnym siłaczem. On drży na myśl, że ten knotek mógłby się złamać, a nadłamaną trzcinę otoczy najczulszą opieką, bo jej złamanie złamałoby Jego, sprawiłoby Mu ogromny ból. Bóg tak mnie kocha. I jakiej oczekuje odpowiedzi?
Tu staje przed oczami poruszający obraz Marii namaszczającej Jego stopu drogocennym olejkiem, wycierającej je własnymi włosami. U św. Łukasza robi to anonimowa jawnogrzesznica (Łk 7, 36-50). Może ta wersja opowiada faktyczne zdarzenie, może tamta, może obie po trochu, może żadna? Istotne jest to, że z Bożego natchnienia ta scena znalazła się w Ewangelii i co ona mówi: o gorącej, wręcz namiętnej - choć pozbawionej erotyzmu – miłości do Jezusa. I o Jego odpowiedzi, że to jest właśnie to, czego oczekiwał, że to jest dobre. On kocha gorąco i pragnie gorącej odpowiedzi, potrzebuje jej. Chce, żeby oddać Mu to, co najcenniejsze, żeby przylgnąć do Niego jak najbliżej. A dom napełnił się wonią olejku – wonią czystej miłości, uwielbienia dla ukochanego Pana. Przeniknął tych, którzy byli w tym domu i byli gotowi odetchnąć tą wonią, którzy pozwolili, żeby miłość wlewała się do nich, żeby nią nasiąkali...
Jezus tak kocha i tak pragnie być kochany. To taką Osobę, o takiej wrażliwości, delikatności spotkała fala nienawiści, która zewnętrznie Go zmiażdżyła, przeszyła tę niewinną duszę niewysłowionym bólem i zarazem jej nie zniszczyła.
Taką Osobę ranię co dzień nie tylko złym uczynkiem, ale bardziej obojętnością, bardziej tym, że jestem letni, że oddaję to, z czego mi zbywa, robię to bez zaangażowania i jeszcze opakowuję w pychę.
To taka Osoba zaprasza mnie do drogi przez ciemną dolinę. Wrażliwsza ode mnie, kochająca goręcej, boleśniej odrzucona. Obym jak najpełniej umiał przyjąć to zaproszenie i wejść w Jego tajemnicę.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.katolik.pl/iv_19/1604/czyt.php3
Iz 49, 1-6
Posłuchajcie mnie, wyspy! Ludy najdalsze, uważajcie! Powołał mnie Pan już z łona mej matki, od jej wnętrzności wspomniał moje imię. Ostrym mieczem uczynił me usta, w cieniu swej ręki mnie ukrył. Uczynił ze mnie strzałę zaostrzoną, utaił mnie w swoim kołczanie.
I rzekł mi: «Ty jesteś Sługą moim, Izraelu, w tobie się rozsławię». Ja zaś mówiłem: «Próżno się trudziłem, na darmo i na nic zużyłem me siły. Lecz moje prawo jest u Pana i moja nagroda u Boga mego». Wsławiłem się w oczach Pana, Bóg mój stał się moją siłą.
A teraz przemówił Pan, który mnie ukształtował od urodzenia na swego Sługę, bym nawrócił do Niego Jakuba i zgromadził Mu Izraela. A mówił: «To zbyt mało, iż jesteś Mi Sługą dla podźwignięcia pokoleń Jakuba i sprowadzenia ocalałych z Izraela! Ustanowię cię światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi».
Ps 71 (70), 1-2. 3-4a. 5-6b. 15 i 17
W Tobie, Panie, ucieczka moja, *
niech wstydu nie zaznam na wieki.
Wyzwól mnie i ratuj w Twej sprawiedliwości, *
nakłoń ku mnie swe ucho i ześlij ocalenie.
Bądź dla mnie skałą schronienia *
i zamkiem warownym, aby mnie ocalić,
bo Ty jesteś moją opoką i twierdzą. *
Boże mój, wyrwij mnie z rąk niegodziwca.
Bo Ty, mój Boże, jesteś moją nadzieją, *
Panie, Tobie ufam od młodości.
Ty byłeś moją podporą od dnia narodzin, *
od łona matki moim opiekunem.
Moje usta będą głosiły Twoją sprawiedliwość †
i przez cały dzień Twoją pomoc, *
bo nawet nie znam jej miary.
Boże, Ty mnie uczyłeś od mojej młodości *
i do tej chwili głoszę Twoje cuda.
J 13, 21-33. 36-38
W czasie wieczerzy z uczniami Jezus wzruszył się do głębi i tak oświadczył: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeden z was Mnie wyda». Spoglądali uczniowie jeden na drugiego, niepewni, o kim mówi.
Jeden z Jego uczniów – ten, którego Jezus miłował – spoczywał na Jego piersi. Jemu to dał znak Szymon Piotr i rzekł do niego: «Kto to jest? O kim mówi?» Ten, oparłszy się zaraz na piersi Jezusa, rzekł do Niego: «Panie, któż to jest?»
Jezus odparł: «To ten, dla którego umoczę kawałek chleba i podam mu». Umoczywszy więc kawałek chleba, wziął i podał Judaszowi, synowi Szymona Iskarioty. A po spożyciu kawałka chleba wstąpił w niego Szatan.
Jezus zaś rzekł do niego: «Co masz uczynić, czyń prędzej!» Nikt jednak z biesiadników nie rozumiał, dlaczego mu to powiedział. Ponieważ Judasz miał pieczę nad trzosem, niektórzy sądzili, że Jezus powiedział do niego: «Zakup, czego nam potrzeba na święto», albo żeby dał coś ubogim. On więc po spożyciu kawałka chleba zaraz wyszedł. A była noc.
Po jego wyjściu rzekł Jezus: «Syn Człowieczy został teraz otoczony chwałą, a w Nim Bóg został chwałą otoczony. Jeżeli Bóg został w Nim otoczony chwałą, to i Bóg Go otoczy chwałą w sobie samym, i to zaraz Go chwałą otoczy.
Dzieci, jeszcze krótko jestem z wami. Będziecie Mnie szukać, ale – jak to Żydom powiedziałem, tak i teraz wam mówię – dokąd Ja idę, wy pójść nie możecie».
Rzekł do Niego Szymon Piotr: «Panie, dokąd idziesz?»
Odpowiedział Mu Jezus: «Dokąd Ja idę, ty teraz za Mną pójść nie możesz, ale później pójdziesz».
Powiedział Mu Piotr: «Panie, dlaczego teraz nie mogę pójść za Tobą? Życie moje oddam za Ciebie».
Odpowiedział Jezus: «Życie swoje oddasz za Mnie? Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Kogut nie zapieje, aż ty trzy razy się Mnie wyprzesz».
Wczoraj pisałem o tym, jak oszczędnie Ewangelia informuje nas o uczuciach Jezusa. Dziś otwiera ją zdanie mówiące o sile Jego emocji: Jezus wzruszył się do głębi. To wzruszenie płynęło z faktu, że jeden z Jego ukochanych uczniów dojrzał do zdrady. Jezus go nie zatrzymuje, zna stan jego serca: Co masz uczynić, czyń prędzej! Inny z Jego uczniów spoczywał Mu na piersi. Jezus, świadomy tego, że już krótko będzie z nimi przebywał w ciele, cieszył się zarazem tym czasem bliskości. To napięcie między aktualnym szczęściem i zbliżającym się cierpieniem po chwili znów da znać o sobie: Życie moje oddam za Ciebie - Życie swoje oddasz za Mnie? Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Kogut nie zapieje, aż ty trzy razy się Mnie wyprzesz. Piotr, ten za którego Jezus usilnie prosił, aby nie ustała jego wiara (Łk 22, 31n). Jezus był otoczony najbliższymi Mu osobami i wiedział, że za chwilę zostanie sam – a nawet poniekąd już jest, bo apostołowie nie byli w stanie duchem podążać za Nim. Kiedyś pójdą, ale jeszcze nie teraz. Jego godzina już wybijała, ich miała dopiero nadejść.
Pierwsze czytanie i psalm kierują uwagę na drugi kraniec tej drogi: jej początek. Opowiadają czułą troskę Boga o mnie już o łona matki, od urodzenia. Wraz z życiem otrzymałem od Niego bezcenny dar: powołanie, Jego plan na moje życie, który miałem powoli odkrywać i który pozwoli mi przeżyć je najpełniej. Postawił mnie na drodze przygotowanej specjalnie dla mnie, najlepszej z możliwych właśnie dla mnie, idealnie zharmonizowanej z tym, kim jestem, kim stawałem się, kim On mnie kształtował. Tej, której nie rozumiem - próżno się trudziłem, na darmo i na nic zużyłem me siły, Panie ratuj, ześlij ocalenie – i którą idę tylko z ufności do Niego: moje prawo jest u Pana i moja nagroda u Boga mego, Ty, mój Boże, jesteś moją nadzieją, Panie, Tobie ufam od młodości, Ty byłeś moją podporą od dnia narodzin, od łona matki moim opiekunem. Moja ufność wypływa właśnie ze świadomości własnego ograniczenia, niezrozumienia: moje usta będą głosiły Twoją pomoc, bo nawet nie znam jej miary.
Można w tych tekstach odnaleźć wyraźne nawiązania do tego, co jest naszym wspólnym doświadczeniem odrzucenia przez ukochaną osobę. Jest już w błaganiu o ocalenie, wołaniu, by On był moją twierdzą, bym nie zaznał wstydu. Jest w scenie zdrady i niezrozumienia w czasie Ostatniej Wieczerzy. Jest w rozszerzeniu powołania proroka: miał odrodzić swój dom, połączyć w jedno to, się rozdarło, na to był ukształtowany od urodzenia i Bóg nie uchyla tego powołania, lecz je rozszerza, teraz mam iść dalej, dalej dawać miłość i świadectwo. Można to wszystko odnaleźć, bo to Słowo jest to mnie, do każdego z nas, na każdy czas, odpowiada na każde wołanie duszy i w żadnym się nie zamyka. Warto odnajdywać to, co jest skierowane najbardziej do mnie, bo tam kryje się nie tylko szept Boga wprost do mojego ucha, że On jest bardzo blisko mnie, ale też światło na dalszą drogę.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

https://brewiarz.katolik.pl/iv_19/1704/czyt.php3
Iz 50, 4-9a
Pan Bóg mnie obdarzył językiem wymownym, bym umiał pomóc strudzonemu krzepiącym słowem. Każdego rana pobudza me ucho, bym słuchał jak uczniowie. Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem ani się nie cofnąłem.
Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem.
Pan Bóg mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam.
Blisko jest Ten, który mnie uniewinni. Kto się odważy toczyć spór ze mną? Wystąpmy razem! Kto jest moim oskarżycielem? Niech się zbliży do mnie!
Oto Pan Bóg mnie wspomaga. Któż mnie potępi?
Ps 69 (68), 8-10. 21-22. 31 i 33-34
Dla Ciebie znoszę urąganie, hańba twarz mi okrywa, †
dla braci moich stałem się obcym *
i cudzoziemcem dla synów mej matki.
Bo gorliwość o dom Twój mnie pożera *
i spadły na mnie obelgi złorzeczących Tobie.
Hańba złamała me serce i sił mi zabrakło, †
czekałem na współczucie, lecz nikt się nie zjawił, *
i na pocieszycieli, lecz ich nie znalazłem.
Domieszali trucizny do mego pokarmu, *
a gdy byłem spragniony, poili mnie octem.
Pieśnią chcę chwalić imię Boga *
i wielbić Go z dziękczynieniem.
Patrzcie i cieszcie się, ubodzy, †
niech ożyje serce szukających Boga. *
Bo Pan wysłuchuje biednych i swoimi więźniami nie gardzi.
Mt 26, 14-25
Jeden z Dwunastu, imieniem Judasz Iskariota, udał się do arcykapłanów i rzekł: «Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam?» A oni wyznaczyli mu trzydzieści srebrników. Odtąd szukał sposobności, żeby Go wydać.
W pierwszy dzień Przaśników przystąpili do Jezusa uczniowie i zapytali Go: «Gdzie chcesz, żebyśmy Ci przygotowali spożywanie Paschy?»
On odrzekł: «Idźcie do miasta, do znanego nam człowieka i powiedzcie mu: „Nauczyciel mówi: Czas mój jest bliski; u ciebie urządzam Paschę z moimi uczniami”». Uczniowie uczynili tak, jak im polecił Jezus, i przygotowali Paschę.
Z nastaniem wieczoru zajął miejsce u stołu razem z dwunastu uczniami. A gdy jedli, rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was Mnie wyda».
Bardzo tym zasmuceni, zaczęli pytać jeden przez drugiego: «Chyba nie ja, Panie?»
On zaś odpowiedział: «Ten, który ze Mną rękę zanurzył w misie, ten Mnie wyda. Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane, lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził».
Wtedy Judasz, który miał Go wydać, rzekł: «Czyżbym ja, Rabbi?» Odpowiedział mu: «Tak, ty».
Znów czytając te teksty widzę w nich zarazem mękę Chrystusa i ból własny oraz ludzi wokół mnie. To jest bardzo sugestywne: te zniewagi, te obcość we własnym domu, i to właśnie dlatego, że gorliwość o ten dom mnie pożera, a ktoś chce, żebym spisał go na straty.
Hańba złamała me serce i sił mi zabrakło, czekałem na współczucie, lecz nikt się nie zjawił, i na pocieszycieli, lecz ich nie znalazłem. Domieszali trucizny do mego pokarmu, a gdy byłem spragniony, poili mnie octem. Brak sił, czekanie na współczucie od tej osoby, na pocieszenie od niej, zatrute słowa, gorzkie gesty w odpowiedzi na rozpaczliwe pragnienie odrobiny czułości.
I wreszcie zdrada. Nie atak z zewnątrz, lecz cios z własnego domu, od tego, kto jest tuż obok, kto razem ze mną jest przy jednym stole – więcej, wraz ze mną zanurza chleb w misie...
A jest tu przecież nie tylko wejście w cierpienie, ale również wyjście z niego: patrzcie i cieszcie się, ubodzy, odarci ze wszystkiego, co im najbliższe, niech ożyje serce szukających Boga, bo Pan wysłuchuje biednych i swoimi więźniami nie gardzi.
To dobre, nie mam wątpliwości, że Bóg ukazuje mi wspólnotę cierpienia Swojego, mojego i bliskich mi osób. Że warto uświadomić sobie, że On niósł mój ból, a ja całą duszą mam czuć wraz z Nim jego ból, który uobecnia się tu i teraz.
Równie ważne i dla mnie znacznie trudniejsze jest co innego. Ja jestem tym, który zdradza. Okrywa wstydem i hańbą mojego Mistrza. Między chwilami pobożnych uniesień On jest dla mnie jak obcy. Darmo czeka na moją czułość, na moje pragnienie bycia razem, na intymną relację z Nim. On jest tuż obok, we mnie, a ja krzyczę o swojej samotności. To rana w samo Jego serce. Jestem z Nim, zaprasza mnie na Paschę i mówi wobec mnie prawdę o mnie, że ja jestem tym, który Go wyda. A ja nie mam nawet świadomości tego, co już popełniłem, wyroku wydanego już gdzieś głęboko we mnie i pytam zdziwiony: chyba nie ja, Panie? Podchodzę jeszcze bliżej i dopiero blask tej Obecności zaczyna się przebijać do mojego sumienia: czyżbym ja, Mistrzu? Tak, ty.
Intelektualnie już to widzę, potrafię to sobie wyłożyć, szczerze powiedzieć, że to wiem. Ale tak naprawdę sumienie wciąż śpi, wydaje ledwie ciche westchnienie, a powinno krzyczeć. Boże, obudź mnie.
Ukasz

Re: Echo Słowa

Post autor: Ukasz »

Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego, 21 kwietnia 2019
https://brewiarz.katolik.pl/iv_19/2104/ ... p3?tekst=2
Dziś świętujemy największe wydarzenie w dziejach świata: Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Czasem mówi się, że obchodzimy pamiątkę tego wydarzenia, ale nie chodzi coś, co było, zdarzyło się, i już tego nie ma, lecz o coś, co wciąż się dokonuje, otacza nas, jesteśmy w samym środku i właśnie dlatego trudno nam to sobie uświadomić. Potrzebujemy szczególnego czasu i znaków, żeby to lepiej dotarło do każdego z nas: Chrystus zmartwychwstał. Zmartwychwstał prawdziwie! Zwycięstwo Chrystusa nad śmiercią jest dla nas jak ziemia, po której chodzimy, a bez niej spadlibyśmy gdzieś na dół, w jakąś otchłań. Msza św. jest pamiątką zmartwychwstania – ale w takim sensie, jak cały świat wokół nas jest pamiątką stworzenia, każdy z nas jest pamiątką miłości naszych rodziców.
Pierwsze czytanie opowie nam w kilku słowach przede wszystkim to, co się stało do tej chwili zmartwychwstania Pana Jezusa, drugie opowie o tym, co jest potem.
Dz 10, 34a. (37)38-41(43)
Czytanie z Dziejów Apostolskich
Piotr przemówił w dłuższym wywodzie: «Znacie sprawę Jezusa z Nazaretu, którego Bóg namaścił Duchem Świętym i mocą. Dlatego że Bóg był z Nim, przeszedł On, dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła.
A my jesteśmy świadkami wszystkiego, co zdziałał w ziemi żydowskiej i w Jeruzalem. Jego to zabili, zawiesiwszy na drzewie. Bóg wskrzesił Go trzeciego dnia i pozwolił Mu ukazać się nie całemu ludowi, ale nam, wybranym uprzednio przez Boga na świadków, którzy z Nim jedliśmy i piliśmy po Jego zmartwychwstaniu.»
Oto Słowo Boże
Dziś refrenem psalmu jest słowo alleluja. Ono ma wyrażać radość. Niech każdy je wypowie lub zaśpiewa najradośniej jak potrafi. Potem ja przeczytam zwrotkę psalmu i znów w ten sposób, wszyscy razem, ale każdy na swój sposób, wyrazimy radość tym jednym słowem.
Alleluja!
Prawica Pana wzniesiona wysoko, *
prawica Pańska moc okazała.
Nie umrę, ale żyć będę *
i głosić dzieła Pana.
Alleluja!
Teraz św. Paweł podzieli się z nami tym, czym jest dla niego żcyie po zmartwychwstaniu Jezusa
Kol 3, 1-4
Czytanie z Listu Świętego Pawła Apostoła do Kolosan
Bracia! Jeśli razem z Chrystusem powstaliście z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus, zasiadający po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi.
Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu. Gdy się ukaże Chrystus, nasze Życie, wtedy i wy razem z Nim ukażecie się w chwale.
Oto słowo Boże
Ewangelia nie opowiada nam o zmartwychwstaniu Jezusa, lecz o tym, jak my je odkrywamy. Posłuchajcie uważnie, jak zachowali się Ci, którzy jako pierwsi zetknęli się z tym niezwykłym wydarzeniem.
J 20, 1-9
Słowa z Ewangelii według Świętego Jana
Pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień odsunięty od grobu. Pobiegła więc i przybyła do Szymona Piotra oraz do drugiego ucznia, którego Jezus kochał, i rzekła do nich: «Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono».
Wyszedł więc Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu. Biegli obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził Piotra i przybył pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka.
Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą w jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył. Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, które mówi, że On ma powstać z martwych.
Oto słowo Pańskie
O ilu osobach opowiada ta Ewangelia?

[To miało biec tak, jak wklejam niżej, ale dzieci natychmiast odpowiedziały: o czterech osobach, o Panu Jezusie,...] Na pewno widzimy tu troje ludzi: Marię Magdaleną i dwóch apostołów, Piotra i tego, który nazywa siebie umiłowanym uczniem, czyli św. Jana Ewangelistę. Co oni robią, gdy dociera do nich to, że grób jest pusty?

Biegną. Nie idą, nie zastanawiają się, ale biegną ze wszystkich sił. Cała swoją osobą, ciałem i duszą pędzą ku tajemnicy, która powoli się przed nimi otwiera, ale wciąż przekracza ich umysły.

A co się dzieje, gdy już dobiegną?

Dalej próbują wejść w głąb tej tajemnicy. I wreszcie jej dotykają: zaczynają wierzyć.
Na razie mówiliśmy o trzech osobach obecnych w tej Ewangelii. A jest tu ktoś jeszcze?

Pan Jezus. Jest nawet wymieniony z imienia jako ten, który miłował samego ewangelistę, ale przede wszystkim On jest w samym środku tego opowiadania. Czy tych troje ludzi biegło w jakimś wspólnym kierunku?

Oni wszyscy biegli na spotkanie z Jezusem. Nie wiedzieli, czy trzeba pędzić w prawo czy w lewo, w górę czy w dół, ale ich celem był Chrystus. Ich dusze też biegły na to samo spotkanie. A Jezus – czekał nieruchomo, czy biegł im naprzeciw?

Tego Ewangelia nie mówi nam wprost, ale ja nie wyobrażam sobie, żeby Jezus nie biegł im na spotkanie, ani żeby nie biegł na spotkanie ze mną. To ja się ociągam, zwalniam, robię sobie odpoczynki, błądzę, zapominam, dokąd dążę, ale ON biegnie do mnie radośnie i wytrwale, bez spoczynku, nieustannie. On bardziej tęskni do mnie niż ja do Niego.

Czyli ile mamy osób w tej Ewangelii?

Cztery. I co robią wszystkie te osoby?

Biegną ku sobie, żeby się spotkać w Jezusie. W takim razie po co Bóg przekazuje nam dzisiaj tę Ewangelię?

Żebyśmy i my biegli do Niego, na spotkanie z Jezusem. Żebyśmy biegli z całych sił i z wielką radością i z gotowością na tajemnicę, na coś tak wspaniałego, że przekroczy wszelkie nasze wyobrażenie.
No dobrze, ale jak można pobiec do Boga? Ktoś ma jakiś pomysł?

To musi być bieg duszy i ciała, bo każdy z nas jest duszą i ciałem. I każdy z nas jest inny, dla każdego Bóg przygotował jego własną drogę. Możemy sobie na tej drodze nawzajem pomagać dzieląc się swoim doświadczeniem. Spróbujmy teraz podzielić się pomysłami, jak można pobiec do Pana Jezusa.
[W tym momencie dostałem wiadomość, że celebrans skończył już homilię, więc i my musieliśmy przejść do wyznania wiary i modlitwy powszechnej. O pomysłach na bieganie do Pana Boga mamy wrócić za tydzień.]

Żeby i nasze ciała wzięły udział w tym poszukiwaniu drogi, na koniec naszych rozważań spróbujmy zrobić dosłownie to, o czym opowiadał św. Paweł: Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi. Nie mamy to miejsca, żeby biegać lub skakać, ale nie każdy spróbuje wznieść obie ręce jak najwyżej – jak najbliżej nieba!
Czy wiecie, że większość osób przyznających się do wiary w Chrystusa, uważających się za chrześcijan, nie wierzy w zmartwychwstanie? Jest wiele ważnych prawd wiary, który w powtarzamy w czasie niedzielnej eucharystii. Chciałbym jednak, żebyśmy dzisiaj wyznaj tylko tę jedną, ale za to trzy razy. Trzy razy tutaj, ale może uda się powtórzyć to jeszcze wiele razy. Jest taki stary zwyczaj, mocno już zapomniany, że w czasie wielkanocnym uczniowie Chrystusa pozdrawiali się w ten sposób: Chrystus zmartwychwstał! I odpowiadano: Zmartwychwstał prawdziwie! Zróbmy tak teraz jako wyznanie naszej wiary:
Chrystus zmartwychwstał! Zmartwychwstał prawdziwie!
Chrystus zmartwychwstał! Zmartwychwstał prawdziwie!
Chrystus zmartwychwstał! Zmartwychwstał prawdziwie!
Zablokowany