Napisałem swój komentarz nie czytając wcześniej postów już tu zamieszczonych. Wklejam go więc najpierw, a dopiero potem odniosę się do słów Pantopa. Podaję link i wklejam oba czytania, w tym ewangelię ponownie - tak będzie chyba jednak wygodniej.
https://brewiarz.pl/xi_18/3011p/czyt.php3
Iz 49, 1-6
Wyspy, posłuchajcie mnie! Ludy najdalsze, uważajcie! Powołał mnie Pan już z łona mej matki, od jej wnętrzności wspomniał moje imię. Ostrym mieczem uczynił me usta, w cieniu swej ręki mnie ukrył, uczynił ze mnie strzałę zaostrzoną, utaił mnie w swoim kołczanie. I rzekł mi: «Tyś sługą moim, w tobie się rozsławię».
Ja zaś mówiłem: «Próżno się trudziłem, na darmo i na nic zużyłem me siły. Lecz moje prawo jest u Pana i moja nagroda u Boga mego. Wsławiłem się w oczach Pana, Bóg mój stał się moją siłą».
A teraz przemówił Pan, który mnie ukształtował od urodzenia na swego sługę, bym nawrócił do Niego Jakuba i zgromadził Mu Izraela.
I rzekł mi: «To zbyt mało, iż jesteś Mi sługą dla podźwignięcia pokoleń Jakuba i sprowadzenia ocalałych z Izraela. Ustanowię cię światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi».
Mt 4, 18-22
Gdy Jezus przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci, Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami.
I rzekł do nich: «Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi».
Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim.
A gdy poszedł stamtąd dalej, ujrzał innych dwóch braci, Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, jak z ojcem swym Zebedeuszem naprawiali w łodzi swe sieci. Ich też powołał.
A oni natychmiast zostawili łódź i ojca i poszli za Nim.
W święto św. Andrzeja Apostoła liturgia przynosi nam teksty ukazujące powołanie apostolskie. Szczególnie dwa spośród nich mówią o przemianie tego powołania. Spotkanie Jezusa z Andrzejem jest jednocześnie rewolucją w życiu tego drugiego – natychmiast pozostawia najbliższych, cały swój dobytek i zajęcia, jednym słowem całe swoje dotychczasowe życie – i zarazem kontynuacją. Św. Andrzej nadal ma być rybakiem – ale rybakiem ludzi. Pozornie wygląda to na grę słów i to naciąganą. Jeśli jednak zestawimy tę przemianę z tekstem z księgi proroka Izajasza, widać głębszą kontynuację. Pozornie może się wręcz wydawać, że tam prawie nie ma zmiany: dotąd prorok głosił Słowo ludowi Izraela, odtąd także innym ludom. Dla proroka Pierwszego Przymierza to była jednak ogromna rewolucja. On miał nawrócić do Niego Jakuba i zgromadzić Mu Izraela; przywrócić to, co już było, oddzielić naród wybrany od reszty świata, podjąć misję swoich poprzedników. Teraz ma iść do pogan, do nieczystych, porzucić swój lud, w istocie porzucić swą misję prorocką. A przecież właśnie do niej powołał go Pan już od łona jego matki, dla niej kształtował jego usta, jego całego, prowadził go ku temu od narodzin. On po to przyszedł na świat, aby być prorokiem swego ludu, a Bóg posyła go na zewnątrz, do pogan, każe mu oderwać się od swoich korzeni.
Ta radykalna zmiana nam może wydawać się niewielka, ponieważ już wiemy, że Boże zbawienie ma dotrzeć aż do krańców ziemi. Nowe Przymierze ukazało nam to z całą jasnością.
Zostałem powołany po to, aby z Bogiem i w Bogu budować moją rodzinę. Do tego byłem kształtowany już w łonie mej matki, ku temu szedłem od dnia narodzin, On mnie prowadził tą drogą. Teraz wygląda na to, że z rybaka mam stać się rybakiem ludzi. Porzucić przytulne otoczenie najbliższych i dawać świadectwo dalej. To dla mnie rewolucja, pozornie zaprzeczenie mojego powołania, na pewno przewrót w moim życiu. Może po prostu nie widzę, że to jest kontynuacja? Więcej, pełniejsza i głębsza realizacja tego powołania? Przecież ono nie polega na tym, że mam być kochany przez innych ludzi, lecz na tym, żebym ja kochał Jego miłością i tak dawał świadectwo prawdzie.
Pantop pisze: ↑30 lis 2018, 11:24
Ma konkluzja jest taka: Jezus dokonywał wówczas cudów. Niewidzialnych dla oka. Wpłynął łaską, potęgą, mocą, majestatem we wnętrza powołanych tak dalece, że w jednej chwili POZNALI swoją drogę, zostawili wszystko i poszli za Nim.
A ja widzę, wokół siebie i tu na forum, że Jezus teraz dokonuje cudów. Niewidzialnych dla oka. Wpływa łaską, potęgą, mocą, majestatem we wnętrza powołanych tak dalece, że w jednej chwili POZNAJĄ swoją drogę, zostawiają wszystko i idą za Nim. Tyle tylko, że poznanie drogi nie oznacza, że ją całą znają na wylot i dlatego mogą na nią spokojnie wejść. Oni poznają, że to jest ich droga, i niejako z zamkniętymi oczami idą za Nim, bo jemu zaufali. Właśnie na tym polega trwanie w wierności w Jego imię. Nie wiem, co mnie czeka, raczej widzę przed sobą przepaść, ale mimo to staram się kroczyć ścieżką Jego przykazań, bo to są Jego przykazania - czyli także moje.