Re: Echo Słowa
: 01 gru 2018, 9:31
https://brewiarz.pl/xii_18/0112p/czyt.php3
Ap 22, 1-7
Drzewo życia. Korzeniami czerpie z rzeki wypływającej z tronu Bożego, od samego Boga. Stoi w miejscu, wciąż jest zanurzone korzeniami w Bogu, nie musi szukać ani za niczym gonić. Jest ciche i potężne zarazem. Jego życie wciąż owocuje przynosząc pokrzepienie każdemu, kto się do niego zbliży i sięgnie po ten owoc. Jego liście leczą. Słowo nie precyzuje, jak to się dzieje, może także przez samo przebywanie w ich cieniu? A może innym potrzebne jest zerwanie niektórych liści i ich spożycie?
To drzewo rośnie między rynkiem a rzeką wody życia. Między tym, co doczesne, świeckie, publiczne, a Źródłem, ciałem Chrystusa – Kościołem. Czerpie z głębi i oddaje owoce tym, którzy przychodzą z każdej strony, leczy wszystkich. Rozpościera swe gałęzie daleko, nie zrywając więzi ze źródłem życia.
Drzewo nie porusza się i nie mówi, ale jest pełne życia, wciąż aktywne, wciąż gotowe, prężne, mocne. Nie jest ociężałe, przejedzone, pijane, zaślepione chciwością. Czerpie tylko życie, tylko to, co jest do niego potrzebne, ma je w obfitości i nim wciąż się dzieli. Czuwa.
Panie, pozwól mi być takim drzewem.
Ap 22, 1-7
Łk 21, 34-36Anioł Pański ukazał mi rzekę wody życia, lśniącą jak kryształ, wypływającą z tronu Boga i Baranka. Pomiędzy rynkiem Miasta a rzeką, po obu brzegach, drzewo życia rodzące dwanaście owoców – wydające swój owoc każdego miesiąca – a liście drzewa służą do leczenia narodów. Nic godnego klątwy już nie będzie. I będzie w nim tron Boga i Baranka, a słudzy Jego będą Mu cześć oddawali. I będą oglądać Jego oblicze, a imię Jego – na ich czołach. I już nocy nie będzie. A nie potrzeba im światła lampy ani światła słońca, bo Pan Bóg będzie świecił nad nimi i będą królować na wieki wieków.
I rzekł do mnie: «Te słowa wiarygodne są i prawdziwe, a Pan, Bóg duchów proroków, wysłał swego anioła, by sługom swoim ukazać, co stać się musi niebawem. A oto niebawem przyjdę. Błogosławiony, kto strzeże słów proroctwa tej księgi».
W dzisiejszych czytaniach uderzył mnie jeden szczegół. Gdy przyjrzałem mu się bliżej, dostrzegam w nim niezwykłe bogactwo treści.Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie spadł na was znienacka jak potrzask. Przyjdzie on bowiem na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi.
Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym».
Drzewo życia. Korzeniami czerpie z rzeki wypływającej z tronu Bożego, od samego Boga. Stoi w miejscu, wciąż jest zanurzone korzeniami w Bogu, nie musi szukać ani za niczym gonić. Jest ciche i potężne zarazem. Jego życie wciąż owocuje przynosząc pokrzepienie każdemu, kto się do niego zbliży i sięgnie po ten owoc. Jego liście leczą. Słowo nie precyzuje, jak to się dzieje, może także przez samo przebywanie w ich cieniu? A może innym potrzebne jest zerwanie niektórych liści i ich spożycie?
To drzewo rośnie między rynkiem a rzeką wody życia. Między tym, co doczesne, świeckie, publiczne, a Źródłem, ciałem Chrystusa – Kościołem. Czerpie z głębi i oddaje owoce tym, którzy przychodzą z każdej strony, leczy wszystkich. Rozpościera swe gałęzie daleko, nie zrywając więzi ze źródłem życia.
Drzewo nie porusza się i nie mówi, ale jest pełne życia, wciąż aktywne, wciąż gotowe, prężne, mocne. Nie jest ociężałe, przejedzone, pijane, zaślepione chciwością. Czerpie tylko życie, tylko to, co jest do niego potrzebne, ma je w obfitości i nim wciąż się dzieli. Czuwa.
Panie, pozwól mi być takim drzewem.