Strona 42 z 74

Re: Echo Słowa

: 01 sie 2019, 7:28
autor: Ukasz
https://brewiarz.pl/viii_19/0108p/czyt.php3
Wj 40, 16-21. 34-38
Mojżesz wykonał wszystko tak, jak mu nakazał Pan. Wzniesiono przybytek pierwszego dnia pierwszego miesiąca roku drugiego. Postawił Mojżesz przybytek: założył podstawy, ustawił deski, umieścił poprzeczki oraz ustawił słupy. I rozciągnął namiot nad przybytkiem, i nakrył go przykryciem namiotu z góry, jak to Pan nakazał Mojżeszowi. Następnie wziął Świadectwo i położył je w arce, włożył też drążki do pierścieni arki i przykrył arkę z wierzchu przebłagalnią. Wniósł następnie arkę do przybytku i zawiesił zasłonę zakrywającą, i zakrył nią Arkę Świadectwa, jak Pan nakazał Mojżeszowi.
Wtedy to obłok okrył Namiot Spotkania, a chwała Pana napełniła przybytek. I nie mógł Mojżesz wejść do Namiotu Spotkania, bo spoczywał na nim obłok i chwała Pana wypełniała przybytek. Ile razy obłok wznosił się nad przybytkiem, Izraelici wyruszali w drogę, a jeśli obłok nie wznosił się, nie ruszali w drogę aż do dnia uniesienia się obłoku. Obłok bowiem Pana za dnia zakrywał przybytek, a w nocy błyszczał jak ogień na oczach całego domu izraelskiego w czasie całej ich wędrówki.

Ps 84 (83), 3-4. 5-6a i 8a. 11
Dusza moja stęskniona pragnie przedsionków Pańskich, *
serce moje i ciało radośnie wołają do Boga żywego.
Nawet wróbel znajduje swój dom, a jaskółka gniazdo, †
gdzie złoży swe pisklęta: *
przy ołtarzach Twoich, Panie Zastępów, Królu mój i Boże!
Szczęśliwi, którzy mieszkają w domu Twoim, Panie, *
nieustannie wielbiąc Ciebie.
Szczęśliwi, których moc jest w Tobie. *
Mocy im będzie przybywać.
Doprawdy, dzień jeden w przybytkach Twoich *
lepszy jest niż innych tysiące.
Wolę stać w progu domu mojego Boga, *
niż mieszkać w namiotach grzeszników.
Mt 13, 47-53
Jezus powiedział do tłumów:
«Podobne jest królestwo niebieskie do sieci, zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju. Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili. Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród sprawiedliwych i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Zrozumieliście to wszystko?» Odpowiedzieli Mu: «Tak».
A On rzekł do nich: «Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare».
Gdy Jezus dokończył tych przypowieści, oddalił się stamtąd.
Serce moje i ciało radośnie wołają do Boga żywego. Chcę zamieszkać w przybytku Pańskim. Moja dusza tęskni za domem. Za tym, żeby spocząć w Panu. Dojść do miejsca, gdzie już będę z Nim i zarazem u siebie, dojść do kresu wędrówki. Wreszcie stwierdzić, że to jest to, nie muszę dalej wyruszać w drogę. Odpocząć. Uzyskać pewność, odpowiedź na wszystkie pytania.
To jednak jeszcze nie ten czas. Obłok wypełnia namiot spotkania. W samym jego wnętrzu jest Jego słowo, które wskazuje drogę. On też pokazuje czas odpoczynku i wzywa znów do drogi. Życie tym Słowem to ciągła gotowość do drogi. Ono mieszka w namiocie i jest po to, żeby je nieść przez życie, a nie wmurować w godnym miejscu. Nie jestem w domu. Ta świadomość drogi jest konieczna szczególnie w czasie pomyślnym. W kryzysie chcielibyśmy odejść z miejsca, w którym jesteśmy. Właśnie takiej zgody z naszej strony Bóg potrzebuje, żeby nas zaprowadzić do oazy szczęścia, gdzie będziemy mogli odpocząć – pamiętając, że nadal jesteśmy w drodze, nie przywiązując się do tego miejsca. I w zgodzie na tajemnicę: Bóg jest blisko, ale nie znamy Go tak, jak on zna nas. Jeszcze nie.
I znów czytanie z Ewangelii należy dla mnie do tej właśnie sfery. Tajemnicy, która kiedyś się odsłoni, a na razie pozostaje zakryta. Odpowiedź uczniów na pytanie Jezusa urzeka swoją naiwnością. Ja mogę powiedzieć, że na pewno nie wszystko zrozumiałem.

Re: Echo Słowa

: 01 sie 2019, 14:21
autor: Pantop
/.../Zrozumieliście to wszystko?» Odpowiedzieli Mu: «Tak»./.../
Nasz Nauczyciel ma poczucie humoru.
Uczniowie starają mu się odwdzięczyć tym samym.
Ale to przecież tak różne poziomy rozumienia.


Moja osobista refleksja to śpiew pastuszków ze znanej kolędy:
,, - A my nic nie rozumiemy, ledwo od strachu żyjemy.
(ale) Gloria, Gloria, Gloria in excelsis Deo,,.
I to nie tylko wobec dzisiejszego Słowa, ale i całego życia w ogóle.

Ukasz pisze:I w zgodzie na tajemnicę: Bóg jest blisko, ale nie znamy Go tak, jak on zna nas. Jeszcze nie.
I znów czytanie z Ewangelii należy dla mnie do tej właśnie sfery. Tajemnicy, która kiedyś się odsłoni, a na razie pozostaje zakryta.
Mam jakieś dziwne przeczucie, że to co teraz zakryte (a co? a dlaczego ja? a dlaczego tak? etc) jest dla nas zakryte ponieważ odsłonięte byłoby dla nas niezrozumiałe.
Po drugiej zaś stronie odsłonięcie owych - nazwijmy to - wyjaśnień będzie miało takie znaczenie jak podanie przez nauczyciela prawidłowych wyników zadań PO kartkówce :mrgreen: - czyli bez znaczenia.
Czemu bez - ano temu, że to już inna rzeczywistość będzie :D

Re: Echo Słowa

: 01 sie 2019, 17:56
autor: Ukasz
Ja zawsze byłem ciekaw prawidłowych odpowiedzi po kartkówce. I chyba nie tylko dlatego, żeby zweryfikować poprawność oceny, ale po prostu z ciekawości świata. W tym roku byłem na kursie lektorskim i znów miałem kartkówki. Siedziałem sobie z gimbazą w ławce i pisałem. Oczywiście najbardziej mnie interesowało, gdzie zrobiłem błąd - bo chciałem go skorygować. Ta wiedza nie jest mi potrzebna na kartkówkę, tylko do życia.
Mam takie wyobrażenie, że cała wiedza, jaką zostanę mi obdarzony, będzie mi potrzebna do jednego: żeby kochać pełną miłością. Żeby zobaczyć Boga w całej Jego dobroci i wspaniałości. Teraz widocznie nie jestem w stanie i dlatego potrafię dostrzec tylko malutką cząstkę. W każdym razie te odpowiedzi po tamtej stronie wydają mi się bardzo potrzebne.

Re: Echo Słowa

: 01 sie 2019, 22:17
autor: Pantop
Rozumiem Ukaszu Twą (tu otrzymujesz dużego plusa) ciekawość świata, dlatego posłużę się topornym porównaniem, który odda sedno mej myśli przewodniej
Po drugiej zaś stronie odsłonięcie owych - nazwijmy to - wyjaśnień będzie miało takie znaczenie jak podanie przez nauczyciela prawidłowych wyników zadań PO kartkówce :mrgreen: - czyli bez znaczenia.
- czyli bez znaczenia.
a mianowicie:
Ktoś gra co miesiąc w super totka światowego, gdzie główna akumulacja wynosi 10 miliardów $.
Ale psinco wygrał i umarł.
A po drugiej stronie pomocna dusza odzywa się do niego w te słowa: - Chcesz poznać wygrywające liczby na najbliższe losowanie?


:mrgreen: :mrgreen: :mrgreen:

Re: Echo Słowa

: 02 sie 2019, 23:58
autor: Ukasz
https://brewiarz.pl/viii_19/0208p/czyt.php3
Kpł 23, 1. 4-11. 15-16. 27. 34b-37
Pan przemówił do Mojżesza tymi słowami: «Oto czasy święte dla Pana, zwołania święte, na które wzywać ich będziecie w określonym czasie. W pierwszym miesiącu, czternastego dnia miesiąca, o zmierzchu, jest Pascha dla Pana. A piętnastego dnia tego miesiąca jest Święto Przaśników dla Pana – przez siedem dni będziecie jedli tylko przaśne chleby. Pierwszego dnia będzie dla was zwołanie święte: nie będziecie wykonywać żadnej pracy. Przez siedem dni będziecie składali w ofierze dla Pana ofiarę spalaną, siódmego dnia będzie święte zwołanie, nie będziecie w tym dniu wykonywać żadnej pracy».
Potem Pan powiedział do Mojżesza: «Przemów do Izraelitów i powiedz im: Kiedy wejdziecie do ziemi, którą Ja wam dam, i zbierzecie plon, przyniesiecie kapłanowi snop jako pierwociny waszego plonu. On wykona gest kołysania snopa przed Panem, aby był przez Niego łaskawie przyjęty. Wykona nim gest kołysania w następnym dniu po szabacie.
I odliczycie sobie od dnia po szabacie, od dnia, w którym przyniesiecie snopy, aby wykonano nimi gest kołysania, siedem pełnych tygodni, aż do dnia po siódmym szabacie odliczycie pięćdziesiąt dni i wtedy złożycie nową ofiarę pokarmową dla Pana.
Dziesiątego dnia siódmego miesiąca jest Dzień Przebłagania. Będzie to dla was zwołanie święte. Będziecie pościć i będziecie składać Panu ofiary spalane.
Piętnastego dnia tego siódmego miesiąca jest Święto Namiotów, przez siedem dni, dla Pana. Pierwszego dnia jest zwołanie święte: nie będziecie wykonywać żadnej pracy. Przez siedem dni będziecie składać ofiary spalane dla Pana. Ósmego dnia będzie dla was zwołanie święte i złożycie ofiarę spalaną dla Pana. To jest uroczyste zgromadzenie. Nie będziecie wykonywać w tym dniu żadnej pracy.
To są czasy święte dla Pana, na które będziecie dokonywać świętego zwołania, aby składać ofiarę spalaną dla Pana: ofiarę całopalną, ofiarę pokarmową, ofiarę krwawą i ofiarę płynną, każdego dnia to, co jest na ten dzień przeznaczone».

Ps 81 (80), 3-4. 5-6b. 10-11b
Zacznijcie śpiewać i w bęben uderzcie, *
w cytrę słodko dźwięczącą i lirę.
Zadmijcie w róg w czas nowiu, *
w czas pełni, w nasz dzień uroczysty.
Bo tak ustanowiono w Izraelu *
przykazania Boga Jakuba.
Ustanowił to prawo dla Józefa, *
gdy wyruszał z ziemi egipskiej.
Nie będziesz miał obcego boga, *
cudzemu bogu nie będziesz się kłaniał.
Ja jestem Panem, Bogiem twoim, *
który cię wywiódł z ziemi egipskiej.
Mt 13, 54-58
Jezus, przyszedłszy do swego miasta rodzinnego, nauczał ich w synagodze, tak że byli zdumieni i pytali:
«Skąd u Niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże więc u Niego to wszystko?» I powątpiewali o Nim.
A Jezus rzekł do nich: «Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony». I niewiele zdziałał tam cudów z powodu ich niedowiarstwa.
Dziwne przepisy: przaśne chleby, ofiary całopalne, gest kołysania snopa. I czas święty, uroczysty, inny. Pozornie wyznaczany przez przyrodę – zmierzch, nów księżyca – ale tak naprawdę przez Boga. To On nadaje tym dniom i tym chwilom szczególne znaczenie, wyjmuje je ze zwykłych ram codzienności i przenosi w sferę należącą do Niego. Przestrzeganie tych zasad jest uznaniem Jego obecności w naszym świecie, przyznaniem jej wyższości nad nami. Jest ukłonem w stronę rzeczywistości poznanej tylko przez wiarę. Tajemnicy, która odsłania się tylko odrobinę, a jest większa od nas.
Wizyta Jezusa w Nazarecie pokazuje potrzebę tego stanięcia przed Bogiem, który nas przekracza. Patrzymy na Niego, ale Go tak naprawdę nie widzimy. Może nam się wydawać, że coś o Nim wiemy, ale to zawsze będzie niepełne, ułomne, wymagające nieustannego pogłębiania. Więcej: nieustannej weryfikacji. Każde stanięcie przed Nim powinno być przede wszystkim wyznaniem mojej niewiedzy. Bo cóż z tego, że znam imię Jego matki? To nabiera wartości dopiero wtedy, gdy odkryję to na nowo, przyjmując Jego słowo, otwierając się na nie w pełni.
Każda wiedza o Nim ma swoją wartość. Równie cenna jest świadomość tajemnicy, tego, że On przekracza nasz poznanie. Posłuszeństwo Słowu, którego uzasadnienia nie znamy.

Re: Echo Słowa

: 03 sie 2019, 23:29
autor: Ukasz
https://brewiarz.pl/viii_19/0308p/czyt.php3
Mt 14, 1-12
W owym czasie doszła do uszu tetrarchy Heroda wieść o Jezusie. I rzekł do swych dworzan: «To Jan Chrzciciel. On powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze w nim działają».
Herod bowiem kazał pochwycić Jana i związanego wtrącić do więzienia, z powodu Herodiady, żony brata jego, Filipa. Jan bowiem upominał go: «Nie wolno ci jej trzymać». Chętnie też byłby go zgładził, bał się jednak ludu, ponieważ miano go za proroka.
Otóż, kiedy obchodzono urodziny Heroda, tańczyła wobec gości córka Herodiady i spodobała się Herodowi. Zatem pod przysięgą obiecał jej dać wszystko, o cokolwiek poprosi. A ona przedtem już podmówiona przez swą matkę powiedziała: «Daj mi tu na misie głowę Jana Chrzciciela!» Zasmucił się król. Lecz przez wzgląd na przysięgę i na współbiesiadników kazał jej dać. Posławszy więc kata, kazał ściąć Jana w więzieniu. Przyniesiono głowę jego na misie i dano dziewczynie, a ona zaniosła ją swojej matce.
Uczniowie zaś Jana przyszli, zabrali jego ciało i pogrzebali je; potem poszli i donieśli o tym Jezusowi.
Dziś mamy – jak to określił ks. Paweł Dubowik, Duszpasterz Krajowy naszej wspólnoty – bardzo „sycharowski” tekst. Powiedział to wprawdzie rok temu w odniesieniu do Ewangelii według św. Marka, ale zrozumiałem to jako odniesienie bardziej do wydarzenia, niż do szczegółów jego opisu. Ten ostatni jest zresztą u obu synoptyków podobny. Św. Marek ukazuje nieco inaczej stosunek Heroda do Jana. To nie Herod miał według niego mordercze zamiary wobec Jana, lecz jego cudzołożna partnerka:
A Herodiada zawzięła się na niego i rada byłaby go zgładzić, lecz nie mogła. Herod bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako męża prawego i świętego, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a przecież chętnie go słuchał.
(Mk 6, 19-20) Ta wersja jest bardziej spójna: według obu ewangelistów król miał się zasmucić, gdy dziewczę zażądało głowy proroka. Św. Mateusz podaje natomiast inny szczegół – że na koniec uczniowie Jana poszli do Jezusa, żeby Jemu oddać swój ból.
Warto poszperać, choćby w sieci, żeby poznać trochę lepiej ukazane tu postacie. Opisana historia nabiera wtedy bardziej intensywnych barw. Mąż Herodiady, błędnie nazwany przez Ewangelistów Filipem, jeszcze jako dziedzic tronu został zaręczony ze swoją przyszłą żoną. Następnie wskutek intryg swojej matki ojciec go wydziedziczył. Poślubił Herodiadę po śmierci ojca, Heroda Wielkiego, już jako osoba prywatna, bez perspektyw politycznych. Przeżyli razem blisko 20 lat i mieli córkę – Salome. Około pięciu lat przed opisanymi tu wydarzeniami został porzucony przez swoją żonę, która wskoczyła do łóżka jego przyrodniego brata i jednocześnie zabrała ich kilkunastoletnią córkę. Można powiedzieć, że kolejny raz stracił wszystko. To o jego krzywdę upominał się Jan Chrzciciel.
I za to niewierna żona znienawidziła świętego tak, że chciała go zgładzić i w końcu jej się to udało. Posłużyła się tu córką swoją i porzuconego męża. Położyła na jej braki współudział w zbrodni, byleby tylko uciszyć głos sumienia i ugruntować swoje cudzołóstwo. Sprawa była bardzo głośna, więc dotarła także do męża Herodiady. Wiele osób spośród nas potrafi zapewne wyobrazić sobie jego ból.
Warto jednak odnaleźć się nie tylko w roli ofiary. Znacznie więcej widzę w sobie podobieństw do zabójcy Jana Chrzciciela. Nie zabiłem nikogo i nie cudzołożę ze swoją bratową, ale jest we mnie to samo rozdarcie. To samo pragnienie słuchania Słowa, którym wspomina św. Marek, i niezdolność do jego wypełnienia. Ten sam brak odpowiedzialności za własne słowa. Ta sama obawa, co pomyślą inni i jak mnie ocenią, która nie raz bierze górę nad sumieniem. To samo zapatrzenie w świat i jego uroki. Symboliczna jest także postawa Salome. Tańczy przed światem, aby mu się przypodobać. Nie ma własnych pragnień. Uzyskuje pozornie wielką obietnicę i zostaje z brzemieniem naprawdę wielkiego grzechu. Boleśnie bliskie.
Najciekawsze wydaje mi się jednak w tej Ewangelii jej zakończenie. Całe życie Jana Chrzciciela było skierowane ku Jezusowi. To On wzrastać, a Jan się umniejszać (J 3, 30). Tak właśnie się stało. Do końca. Jego głos zamilkł, a ciało spoczęło w grobie. Zostali tylko jego uczniowie – i ci poszli do Jezusa. Tak dopełniło się powołanie św. Jana Chrzciciela. Jego śmierć nie była żadnym końcem, lecz wielkim początkiem.
Radość nienawistnej cudzołożnicy nie trwała długo. Kilka lat później Herod idąc za głosem nienasyconych ambicji Herodiady naraził się cesarzowi i został skazany na wygnanie. Oboje stracili więc to wszystko, w czym upatrzyli cel swojego życia. Nie znamy ich dalszych losów.

Re: Echo Słowa

: 04 sie 2019, 13:33
autor: Ukasz
18 Niedziela zwykła, rok C, 4 sierpnia 2019
https://brewiarz.pl/viii_19/0408/czyt.php3
Dziś Słowo Boże zachęca nas do porównania dóbr świata, w którym żyjemy, i skarbów w niebie.
Koh 1, 2; 2, 21-23
Czytanie z Księgi Koheleta
Marność nad marnościami, powiada Kohelet, marność nad marnościami – wszystko jest marnością.
Cóż bowiem ma człowiek z wszelkiego swego trudu i z pracy ducha swego, którą mozoli się pod słońcem? Bo wszystkie dni jego są cierpieniem, a zajęcia jego utrapieniem. Nawet w nocy serce jego nie zazna spokoju. To także jest marność.
Oto słowo Boże.
Dziwne rzeczy napisał starożytny mędrzec pod natchnieniem Ducha Świętego. Przecież mamy też przyjemne, szczęśliwe dni i dobrze przespane noce.
Sens tych słów będą nam przybliżać kolejne czytania.
Ps 90 (89), 3-4. 5-6.
Panie, Ty zawsze byłeś nam ucieczką
Obracasz w proch człowieka *
i mówisz: «Wracajcie, synowie ludzcy».
Bo tysiąc lat w Twoich oczach †
jest jak wczorajszy dzień, który minął, *
albo straż nocna.
Panie, Ty zawsze byłeś nam ucieczką
Porywasz ich, stają się niby sen poranny, *
jak trawa, która rośnie:
rankiem zielona i kwitnąca, *
wieczorem więdnie i usycha.
Panie, Ty zawsze byłeś nam ucieczką
Psalmista nie ocenia, czy czas życia tu na ziemi ma wartość samą w sobie. Porównuje je tylko do Bożej wieczności. Próbuje spojrzeć z Bożej perspektywy. I zarazem z takiej, z jakiej my sami będziemy patrzeć, gdy już będziemy razem z Jezusem w niebie.
Przypomnijcie sobie jakąś podróż. Ile ona trwała?

Czy wtedy wydawało się Wam, że to było długo, czy może była to krótka chwilka?

A teraz przypomnijcie sobie moment, gdy w domu stanęły świeże kwiaty w wazonie. Czy stały długo czy krótko?

To, co w tej chwili wydaje nam się trwać długo – choćby ta msza święta – potem będzie w naszych wspomnieniach tylko chwilą. Tak samo całe nasze życie tutaj, gdy już będziemy z Bogiem w niebie.
Kol 3, 1-4
Czytanie z Listu Świętego Pawła Apostoła do Kolosan
Jeśli razem z Chrystusem powstaliście z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus, zasiadający po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi.
Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu. Gdy się ukaże Chrystus, nasze Życie, wtedy i wy razem z Nim ukażecie się w chwale.
Oto słowo Boże
Dlaczego św. Paweł pisze, że już umarliśmy? I że powstaliśmy z martwych? Czy ktoś z Was był martwy i zmartwychwstał?

Św. Paweł pisze o naszej więzi z Chrystusem. On umarł i zmartwychwstał. On jest Bogiem, Jego domem jest niebo. Gdy łączymy się z Nim, oddajemy mu swoje życie, również naszym domem staje się niebo.
Teraz mamy wakacje. Pytałem Was, czy przypominacie sobie jakąś podróż. Zróbmy to jeszcze raz. Gdzie jest lepiej i wygodniej, w podróży czy już w domu? Gdzie mamy więcej miejsca, więcej swobody, gdzie jest łatwiej odpocząć?

A mimo to gdzieś jedziemy. Robimy to po to, żeby gdzieś dotrzeć. Najlepiej to widać, gdy przypomnimy sobie powrót do domu. W drodze jest zawsze jakoś niewygodnie, ale nie chodzi o to, żeby wtedy było jak najlepiej, tylko o to, żeby dotrzeć do celu. A całe nasze życie jest podróżą do nieba, na spotkanie z Jezusem.
Teraz posłuchajmy Ewangelii
Łk 12, 13-21
Słowa z Ewangelii według Świętego Łukasza
Ktoś z tłumu rzekł do Jezusa: «Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem».
Lecz On mu odpowiedział: «Człowieku, któż Mnie ustanowił nad wami sędzią albo rozjemcą?»
Powiedział też do nich: «Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś ma wszystkiego w nadmiarze, to życie jego nie zależy od jego mienia».
I opowiedział im przypowieść: «Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. I rozważał w sobie: „Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów”. I rzekł: „Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe moje zboże i dobra. I powiem sobie: Masz wielkie dobra, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj!” Lecz Bóg rzekł do niego: „Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, co przygotowałeś?”
Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty u Boga».
Oto słowo Pańskie
Dlaczego Pan Jezus nie pomógł człowiekowi, który Go o to prosił?

Chrystus nie przyszedł na ziemię po to, żeby załatwić tutaj wszystkie nasze sprawy. Nie po to, żeby wytłumaczyć bratu czy siostrze, że ma posprzątać pokój. On przyszedł po to, żeby nas zaprosić do nieba. On cały czas nas tam zaprasza. Oczywiście zachęca do tego, żeby pogodzić się z bratem, siostrą i każdą inną osobą. Mówi nawet, że to konieczne, że trzeba to najpierw zrobić, zanim stanie się przed Nim. On sam nie jest jednak po to, żeby tu na ziemi wszystko za nas robić – i nasze życie nie jest po to, żeby je sobie dobrze poukładać, żeby zawsze było lekko, łatwo i przyjemnie. Nie po to, żebyśmy zawsze mieli wszystkiego pod dostatkiem: jedzenia, zabawek, pieniędzy, miłych chwil. Nie po to, żebyśmy tak otaczali się rzeczami i przyjemnościami tego świata, żeby nas aż zasypały.
Czy pan Jezus zachęca nas, żebyśmy gromadzili skarby, żebyśmy stawali się bogaci?

Tak, ale chodzi o skarby w niebie. Co to może być?

Każdy dobry uczynek. To jest coś, czego nam nikt nie odbierze, bo to jest od razu złożone w niebie.
Warto wieczorem zrobić rachunek sumienia. Zobaczyć wszystkie swoje dobre uczynki i podziękować za nie Bogu. A potem zobaczyć też te złe, swoje grzechy.
Jakie rzeczy są najcenniejsze w podróży?

Takie, które pomagają nam dotrzeć do celu. Na przykład dobre buty. Kurtka od deszczu. Trochę jedzenia i picia. Ale nie za dużo, bo z ciężkim bagażem idzie się źle. A co nam pomaga w drodze do nieba?

Modlitwa, sakramenty, Słowo Boże, ludzie wokół nas, wspólnota, przede wszystkim rodzina, czyli – Kościół.

Re: Echo Słowa

: 04 sie 2019, 15:30
autor: Monti
Myślę sobie, że ta chciwość, którą piętnuje Jezus w dzisiejszej przypowieści odnosi się też do relacji małżeńskich. Siedem lat temu, gdy stawałem przed ołtarzem, myślałem sobie, że już wszystko mam. Nie minęło aż tak wiele czasu, a usłyszałem od Boga te slowa: głupcze...

Re: Echo Słowa

: 04 sie 2019, 20:26
autor: Pantop
Uwielbiam stwierdzenie: ,,Marność nad marnościami i wszystko marność,,.

Pan Kohelet był bardzo miły ale o ile kojarzę to był bogaczem, który pobudował co chciał, zasiał ogrody, robił imprezy a na koniec wyszedł na taras :P , spojrzał na to wszystko z góry i orzekł jak wyżej.

Byłoby chyba fajnie móc doświadczyć empirycznie tego co imć Kohelet, po czym usiąść i napisać manifest w internecie pt Marność nad marnościami.
Każdemu po miliard euro - i wtedy każdy będzie mądry, a mało kto - chciwy.

Tu jednak wkracza do akcji Jezus.
Zapomnijcie o miliardzie :cry:
Więcej: jeśli trzeba zapomnijcie o swym mężu/żonie :(
Za dużo??
Och byłbym zapomniał - najpierw zapomnijcie o sobie! :|
A potem już z górki - wyrzeczenia, posty, ofiary, jałmużna, wstrzemięźliwość od napojów w sierpniu, znoszenie upokorzeń, niedoli i przytyków, nadstawianie drugiego policzka po raz trzeci, oddawanie szaty i maszerowanie dodatkowych 100km z bliźnim jeśli ten prosi Cię o 50km.

Nieludzkie?
Aha - bo Boskie.


Nic a nic z tego nie rozumiem, jednak już wiem, że moją rolą nie jest konieczność rozumienia a jedynie właściwego postępowania - najczęściej w ciemno - czego sobie i państwu życzę.

Re: Echo Słowa

: 04 sie 2019, 20:44
autor: Ukasz
Właśnie spełnia się moje marzenie: echo Słowa zaczyna żyć. I to jak - Monti i Pantop trafiają w punkt. Przynajmniej dla mnie. Dzięki!

Re: Echo Słowa

: 04 sie 2019, 21:08
autor: Monti
Jeszcze jedna rzecz mi się nasunęła po homilii, której dziś wysłuchałem. Kaznodzieja skupił się w niej nie standardowo na chciwości, ale na trudnych relacjach w rodzinach, których przykładem był człowiek, który był w sporze ze swoim bratem o spadek. O tym, że nie potrafimy odpuszczać, że "moje" musi być zawsze na wierzchu. Po tych słowach, które usłyszałem w kościele, a także po dzisiejszej rozmowie z żoną, z której wynikało, że ciągle jest w niej dużo żalu i gniewu, napisałem do niej, że przepraszam za te sytuacje, kiedy nie byłem dobrym mężem.

A ten człowiek, który prosi Jezusa o mediację w sprawie spadkowej, przychodzi w sumie z słuszną sprawą, a mimo to Jezus go odsyła z kwitkiem. Przypuszczalnie dlatego, że nie chodzi mu o relację z bratem (o miłość), tylko o pieniądze. My też modlimy się w dobrych intencjach - o pojednanie, odbudowę więzi itp. A jednak wielu z nas ma poczucie, że nie są wysłuchani. Może warto zapytać siebie - co nami kieruje? Czy rzeczywiście miłość, troska o drugiego, najbliższego człowieka? A może nasze uzależnienie od tej osoby, lęk przed samotnością, przed tym, jak sobie poradzę samemu?

Re: Echo Słowa

: 06 sie 2019, 0:40
autor: Ukasz
https://brewiarz.pl/viii_19/0508p/czyt.php3
Lb 11, 4b-15
Na pustyni Izraelici mówili: «Któż nam da mięsa, abyśmy jedli? Wspominamy ryby, które darmo jedliśmy w Egipcie, ogórki, melony, pory, cebulę i czosnek. Teraz zaś jesteśmy wycieńczeni, nie mamy nic, nie widzimy niczego prócz manny».
Manna zaś była podobna do nasion kolendra i miała wygląd bdelium. Ludzie wychodzili i zbierali ją, potem mełli w ręcznych młynkach albo tłukli w moździerzach. Gotowali ją w garnkach lub robili z niej podpłomyki; smak miała taki jak ciasto na oleju. Gdy nocą opadała rosa na obóz, opadała równocześnie i manna.
Mojżesz usłyszał, że lud narzeka rodzinami – każda u wejścia do swego namiotu. Wtedy rozpalił się potężnie gniew Pana, a także Mojżeszowi wydało się to złe. Rzekł więc Mojżesz do Pana:
«Czemu tak źle się obchodzisz ze sługą swoim, czemu nie darzysz mnie życzliwością i złożyłeś na mnie cały ciężar tego ludu? Czy to ja począłem ten lud w łonie albo ja go zrodziłem, że mi powiedziałeś: „Noś go na łonie swoim, jak nosi piastunka dziecię, i zanieś go do ziemi, którą poprzysiągłem dać ich przodkom”? Skąd wezmę mięsa, aby dać temu całemu ludowi? A przecież przeciw mnie podnoszą skargę i wołają: „Daj nam mięsa do jedzenia!” Nie mogę już sam dłużej dźwigać troski o ten lud, już mi nazbyt ciąży. Skoro tak ze mną postępujesz, to raczej mnie zabij, jeśli darzysz mnie życzliwością, abym nie patrzył na swoje nieszczęście».
Mt 14, 13-21
Gdy Jezus usłyszał o śmierci Jana Chrzciciela, oddalił się stamtąd łodzią na pustkowie, osobno. Lecz tłumy zwiedziały się o tym i z miast poszły za Nim pieszo. Gdy wysiadł, ujrzał wielki tłum. Zlitował się nad nimi i uzdrowił ich chorych.
A gdy nastał wieczór, przystąpili do Niego uczniowie i rzekli: «Miejsce to jest pustkowiem i pora już późna. Każ więc rozejść się tłumom: niech idą do wsi i zakupią sobie żywności».
Lecz Jezus im odpowiedział: «Nie potrzebują odchodzić; wy dajcie im jeść!»
Odpowiedzieli Mu: «Nie mamy tu nic prócz pięciu chlebów i dwóch ryb».
On rzekł: «Przynieście Mi je tutaj».
Kazał tłumom usiąść na trawie, następnie wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo i połamawszy chleby, dał je uczniom, uczniowie zaś tłumom. Jedli wszyscy do syta, a z tego, co pozostało, zebrano dwanaście pełnych koszy ułomków. Tych zaś, którzy jedli, było około pięciu tysięcy mężczyzn, nie licząc kobiet i dzieci.
Bezsilność wobec zadania, jakie Bóg przede mną stawia. Kim jestem, co mam, aby temu podołać? A słyszę tak po prostu, że to ja mam dać jeść. Chrystus rękami apostołów karmi Kościół, swą oblubienicę. Mojżesz ma nakarmić lud, który został mu powierzony tak, jak dziecię jego matce. To Boże zadanie odsyła nas do człowieka. Z jednej strony Pismo podkreśla uniwersalność tej misji – nie jest jedna osoba, lecz cała wielka rzesza, po prostu każdy mój bliźni – a z drugiej dokonuje się to w bardzo bliskiej, intymnej relacji.
Nie sądzę, żeby moim głównym zadaniem było napełnianie żołądków wielkiego zgromadzenia. Mam raczej zaspokoić głód miłości u ludzi wokół mnie. Szczególnie tej, którą tę miłość ślubowałem. Moim synom. Rodzicom. Przyjaciołom. Nieprzyjaciołom. A nawet tym obojętnym.
Tyle, że ja tej miłości nie mam. Mogę tylko pozwolić, żeby przeze mnie płynęła. A wtedy straci jakiekolwiek znaczenie fakt, że stoję z kilkoma podpłomykami i dwoma rybkami wobec wielu tysięcy głodnych ludzi. Że zderzam się ze ścianą obojętności, a sercem zatrzaśniętym i po trzykroć zaryglowanym.

Re: Echo Słowa

: 06 sie 2019, 22:49
autor: Ukasz
https://brewiarz.pl/viii_19/0608/czyt.php3
Łk 9, 28b-36
Jezus wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe. A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dopełnić w Jeruzalem. Tymczasem Piotr i towarzysze snem byli zmorzeni. Gdy się ocknęli, ujrzeli Jego chwałę i obydwu mężów, stojących przy Nim.
Gdy oni się z Nim rozstawali, Piotr rzekł do Jezusa: «Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy. Postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza». Nie wiedział bowiem, co mówi. Gdy jeszcze to mówił, pojawił się obłok i osłonił ich; zlękli się, gdy weszli w obłok.
A z obłoku odezwał się głos: «To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie!» W chwili gdy odezwał się ten głos, okazało się, że Jezus jest sam.
A oni zachowali milczenie i w owym czasie nikomu nic nie opowiedzieli o tym, co zobaczyli.
Bóg ukryty w człowieku przemienia się – czy raczej człowiek, w którym mieszka Bóg, się przemienia? Świadkami tego przemienienia są Mojżesz i Eliasz. Mojżesz, którego twarz promieniała pod wpływem rozmowy z Bogiem. Eliasz, do którego Bóg przyszedł w delikatnym tchnieniu wiatru.
Jezus się przemienia – staje się Sobą. Pozostaje Sobą, tylko uczniowie zaczynają to przez chwilę dostrzegać. Człowieczeństwo Chrystusa na chwilę przestało całkowicie przesłaniać Jego boskość i uczniowie zostali nią dotknięci. To było coś tak wielkiego, że napełniło ich bojaźnią. To było tak niepojęte, że nie wiedzieli co mówią i co robią. To było tak wspaniałe, że chcieli, aby trwało i się nie kończyło, żeby Jezus i Jego rozmówcy tam zamieszkali. Oni sami chcieli tylko cieszyć się chwałą Mistrza.
To było spotkanie w bardzo wąskim gronie. Intymne. Miało pozostać tajemnicą. Nie było też przeżywane przez apostołów w pojedynkę. Byli razem. Bóg też im się objawiał w relacji – nie rozmawiał sam ze Sobą. Jezus rozmawiał z Mojżeszem i Eliaszem, A Ojciec mówił do wszystkich, a apostołami na czele.
To jest obietnica dla mnie. Jeśli będę stawał przed Nim nie sam i nie w tłumie, jeśli będę dążył do intymnej relacji z Nim, to On się przemieni we mnie – przemieni mnie od wewnątrz. Tak napełni Swoim światłem, że Jego uzdrawiające promienie padną na innych. To nie będzie nic spektakularnego, żaden olśniewający blask, raczej delikatne tchnienie Ducha. Mogę się na to przygotowywać, ale nie mogę się przygotować. To On wybierze czas i miejsce. Ja i tak nie będę wiedział, co mówić. Jego majestat napełni mnie bojaźnią, wspaniałym doświadczeniem Jego wielkości. I będę chciał tam zostać, ale wezwie mnie do dalszej drogi. I nakaże tajemnicę. To nie jest dar, którym kiedykolwiek miałbym się chwalić.

Re: Echo Słowa

: 07 sie 2019, 8:45
autor: Ukasz
https://brewiarz.pl/viii_19/0708p/czyt.php3
Lb 13, 1-2. 25 – 14, 1. 26-30. 34-35
Na pustyni Paran Pan przemówił do Mojżesza tymi słowami: «Poślij ludzi, aby zbadali kraj Kanaan, który chcę dać synom Izraela. Wyślecie po jednym z każdego pokolenia ich przodków, tych wszystkich, którzy są w nich książętami».
Po czterdziestu dniach wrócili z rozpoznania kraju. Przyszli na pustynię Paran do Kadesz i stanęli przed Mojżeszem i Aaronem oraz przed całą społecznością Izraelitów, złożyli przed nimi sprawozdanie oraz pokazali owoce kraju. I tak im opowiedzieli: «Udaliśmy się do kraju, do którego nas posłałeś. Jest to kraj rzeczywiście opływający w mleko i miód, a oto jego owoce. Jednakże lud, który w nim mieszka, jest silny, a miasta są obwarowane i bardzo wielkie. Widzieliśmy tam również Anakitów. Amalekici zajmują okolice Negebu; w górach mieszkają Chittyci, Jebusyci i Amoryci, Kananejczycy wreszcie mieszkają nad morzem i nad brzegami Jordanu».
Wtedy próbował Kaleb uspokoić lud, który zaczął się burzyć przeciw Mojżeszowi, i rzekł: «Trzeba ruszyć i zdobyć kraj – na pewno zdołamy go zająć». Lecz mężowie, którzy razem z nim byli, rzekli: «Nie możemy wyruszyć przeciw temu ludowi, bo jest silniejszy od nas».
I rozgłaszali złe wiadomości o kraju, który zbadali, mówiąc do Izraelitów: «Kraj, który przeszliśmy, aby go zbadać, jest krajem, który pożera swoich mieszkańców. Wszyscy zaś ludzie, których tam widzieliśmy, są wysokiego wzrostu. Widzieliśmy tam nawet olbrzymów – Anakici pochodzą od olbrzymów – a w porównaniu z nimi wydaliśmy się sobie jak szarańcza i takimi byliśmy w ich oczach». Wtedy całe zgromadzenie zaczęło wołać, podnosząc głos. I płakał lud owej nocy.
Pan przemówił znów do Mojżesza i Aarona i rzekł: «Jak długo mam znosić to przewrotne zgromadzenie szemrzące przeciw Mnie? Słyszałem szemranie Izraelitów przeciw Mnie. Powiedz im: Na moje życie – mówi Pan – postąpię z wami według słów, które wypowiedzieliście przede Mną. Trupy wasze zalegną tę pustynię. Wy wszyscy, którzy zostaliście spisani w wieku od dwudziestu lat wzwyż, wy, którzy przeciwko Mnie szemraliście, nie wejdziecie z pewnością do kraju, w którym uroczyście poprzysiągłem wam zamieszkanie, z pewnością nie wejdziecie – z wyjątkiem Kaleba, syna Jefunnego, i Jozuego, syna Nuna. Poznaliście kraj w przeciągu czterdziestu dni; każdy dzień teraz zamieni się w rok i przez czterdzieści lat pokutować będziecie za winy, i poznacie, co to znaczy, gdy Ja się oddalę. Ja, Pan, powiedziałem! Zaprawdę, w ten sposób postąpię z tą złą zgrają, która się zebrała przeciw Mnie. Na tej pustyni zniszczeją i tutaj pomrą».
Mt 15, 21-28
Jezus podążył w okolice Tyru i Sydonu. A oto kobieta kananejska, wyszedłszy z tamtych stron, wołała: «Ulituj się nade mną, Panie, Synu Dawida! Moja córka jest ciężko nękana przez złego ducha». Lecz On nie odezwał się do niej ani słowem.
Na to podeszli Jego uczniowie i prosili Go: «Odpraw ją, bo krzyczy za nami».
Lecz On odpowiedział: «Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela».
A ona przyszła, padła Mu do nóg i prosiła: «Panie, dopomóż mi».
On jednak odparł: «Niedobrze jest zabierać chleb dzieciom, a rzucać szczeniętom».
A ona odrzekła: «Tak, Panie, lecz i szczenięta jedzą okruchy, które spadają ze stołu ich panów».
Wtedy Jezus jej odpowiedział: «O niewiasto, wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak pragniesz!» Od tej chwili jej córka była zdrowa.
Dwie skrajne postawy, przeciwstawne sytuacje.
Pierwsza: Bóg zaprasza, sam wychodzi z inicjatywą, prowadzi troskliwie, daje ludowi kraj mlekiem i miodem płynący. Jest wasz, tylko go weźcie, tylko miejcie odwagę przyjąć dar – jako dar, a nie jako własną zdobycz.
Druga: człowiek prosi, woła natarczywie, błaga, a Bóg go ignoruje i odtrąca.
I dwa finały. Ci, którzy mieli być obdarzeni, nie dostaną daru, dostaną śmierć na pustkowiu, bo okazali się niezdolni do jego przyjęcia. Zabrakło im wiary. Ta, która została zrównana z psem i odrzucona, dostaje nie tylko to, o co prosi, ale również spotkanie z Bogiem. Jezus mówi do niej z miłością, chwali ją. Między tymi dwoma osobami nawiązuje się piękna relacja.
Pozornie uprzywilejowani są ci, którzy już są domownikami, są z domu Izraela. Okazuje się jednak, że wcale do tego domu nie należą. To jest dom wiary. Jezus odtrąca kobietę nie dlatego, że jest innej narodowości. Odtrąca żądanie uzdrowienia dla samego zdrowia. On nie przyszedł po to, żeby podnieść poziom zdrowotności, tylko zapraszać na spotkanie z Ojcem. Cud może się stać dopiero wtedy, gdy jego pragnienie wypływa z wiary z Boga. Dopiero wtedy, gdy kobieta zapragnęła spotkania z Jezusem, a nie tylko zdrowia dla córki, otworzyła się brama łaski.
To dwie ważne wskazówki dla mnie.
Pierwsza jest dość oczywista – nie wmawiać Bogu, że się nie da. Że już wszystko stracone, że nie ma szans. Nie wyznaczać Bogu granic, nie wmawiać Mu bezsilności – tylko uznać własną, jedyną nadzieję złożyć w Nim.
Druga to taka, żeby prosić Go o dary, do których On zaprasza, a nie używać do załatwiania swoich spraw. Jego ingerencja w moje życie może mieć na celu tylko jedno: przybliżenie mnie do Boga. Każdą taką prośbę spełni. Modlitwa o rzeczy, które z tym nie są w ogóle związane, nie jest tak naprawdę modlitwą, tylko czymś obok. Mam prosić o chleb powszedni, ale nie dlatego, żeby on był celem: chleb to siły na drogę do niego. Na ten jeden dzień, na dzisiaj. O zapasy na jutro już nie.

Re: Echo Słowa

: 07 sie 2019, 14:35
autor: Monti
W kontekście trudności, jakie miała kobieta kananejska w dotarciu do Jezusa myślę sobie, że ta Ewangelia pokazuje też, że nasze pochodzenie nie musi nas determinować. Ona miała dużo trudniej, musiała być bardzo wytrwała, ale osiągnęła swój cel. Wśród nas i naszych małżonków (a także dzieci) sporo jest osób DDX. To generalnie bardzo utrudnia funkcjonowanie i budowanie relacji w dorosłym życiu, ale nie musi przesądzać o niepowodzeniu. Dzięki wytrwalej pracy nad sobą i pogłębianiu życia duchowego te syndromy można zniwelować.