Rozeznanie powołania

Wiedza, która może pomóc, gdy boli dusza...

Moderator: Moderatorzy

Nowiutka

Rozeznanie powołania

Post autor: Nowiutka » 02 kwie 2021, 13:34

Skąd wiecie czy na pewno jesteście powołani do małżeństwa? Czy jesteście powołani do rodzicielstwa - i co to dla was znaczy?
Jak rozeznać co jest mi przeznaczone, czy w sumie ktoś się nad tym zastanawiał czy tak po ludzku zakochani poszliście tym torem i wyszło jak wyszło raz lepiej raz gorzej?

Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Rozeznanie powołania

Post autor: Caliope » 02 kwie 2021, 14:42

Ja wiem, bo zawsze tego chciałam, być żoną, matką, ale nie wiedziałam że to będzie akurat taka forma. Kryzysy i chore dziecko to nie jest miły akcent małżeństwa. Myślę, że gdybym zdecydowała, że nigdy nie wyjdę za mąż i nie urodzę trzymałabym się tego do końca.

Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozeznanie powołania

Post autor: Monti » 02 kwie 2021, 14:56

Abp Ryś mówił, że powołanie do kapłaństwa otrzymuje się w momencie święceń (nie wcześniej). Podobnie pewnie jest z małżeństwem. Jeśli ktoś zawarł ważny związek małżeński, to jest powołany do małżeństwa. Jeśli ma dziecko, to jest powołany do ojcostwa/macierzyństwa. Na tym etapie nie ma już co dywagować. Czas na myślenie był wcześniej:)
Ja osobiście uważam, że nie ma czegoś takiego, że Bóg ma dla nas określony plan (małżeństwo z tą czy inną osobą, życie zakonne, określony zawód czy coś jeszcze innego) i jak wybierzesz inaczej, to będziesz nieszczęśliwy. To by znaczyło, że On nie szanuje naszej wolności. Jestem w małżeństwie (niezbyt udanym, ale to inna rzecz), lecz równie dobrze mógłbym być księdzem.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)

Nowiutka

Re: Rozeznanie powołania

Post autor: Nowiutka » 03 kwie 2021, 6:47

Ja się raczej zastanawiam czy to, że jest za bardzo pod górkę, nie jest kwestią wyboru niewłaściwej drogi. Oglądałam z dzieckiem bajki ze starego testamentu i fajnie tam było to pokazane, że jak człowiek wybiera to są inne konsekwencje niż jak Bóg wskaże drogę (historia Abrahama - jak się zachowywali synowie). Ja się musiałam wyuczyć macierzyństwa, kiedyś nie byłam pewna czy chcę dzieci, zastanawiam się na ile byłam do tego w ogóle powołana. Czy to że chcę jest jednoznaczne z tym, że się do tego nadaję? Moje chcenie męża jakoś nie zakończyło się dobrze.
Czas na myślenie był wcześniej - też tak uważam, dla mnie liczy się przysięga - skoro przysięgałam trzeba pchać ten wózek. Mój mąż jest jednak innego zdania, mój pozew, separacja w jakiej jesteśmy to dla niego wycofanie tego wszystkiego i powrót do czasu wyboru. Wielu ludzi tak robi. Zastanawiam się na ile ja mam prawo do korygacji ścieżki. Na ile byłam do niej w ogóle powołana.

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Rozeznanie powołania

Post autor: Ruta » 06 kwie 2021, 19:27

Nowiutka, fajnie, że myslisz o takich rzeczach i je rozważasz. Niewiele osób znajduje na to czas w swoim życiu.

Według mojej dotychczas zebranej wiedzy jest tak. Podstawowym powołaniem człowieka, każdego człowieka, jest małżeństwo i rodzicielstwo. Dowiadujemy się o tym już w Księdze Rodzaju. Natomiast zdarzają się osoby niezdolne do małżeństwa - i jak uczy Chrystus, niektórzy rodzą się niezdolni do małżeństwa, są i tacy, których niezdatnymi do małżeństwa czynią ludzie, i tacy co pozostają bezżenni dla Królestwa Bożego. (Mt 19, 10-12). Przy czym "pozostają bezżenni" nie oznacza niezdolności do małżeństwa, ale świadomą decyzję o bezżenności.

Wygląda więc na to, że poza bardzo wyjątkowymi przypadkami, wszyscy jesteśmy powołani do małżeństwa i rodzicielstwa. A niektórzy mogą z tego powołania zrezygnować, decydując się na przykład na bycie świecką osobą konsekrowaną, osobą zakonną lub osobą duchowną. Słuchając świdectw takich osób dowiedziałam się, że jednak zwykle wiąże się to z otrzymaniem Bożej propozycji, a nie taką decyją, to ja sobie do zakonu pójdę. I że rezygnacja z małżeństwa, rodzicielstwa jest zwykle wtedy rodzajem ofiary.

Wielu doświadczonych księży, w tym Ksiądz Dziewiecki mówi, że jeśli jakiś człowiek nie nadaje się do życia małżeńskiego, to nie nadaje się także do życia konsekrowanego - wymaga wtedy uzdrowienia, pomocy. Nie jest więc to sytuacja albo-albo.

Natomiast Nowiutka, czemu rozważasz swoje powołanie? Co ciebie w tym wszystkim niepokoi?

Stanowisko, które jak piszesz prezentuje twój mąż, że można w pewnym momencie zrezygnować z małżeństwa i wrócić do sytuacji "wyboru" jest znane. To stanowisko świeckie. Z perspektywy wiary katolickiej, całkowicie fałszywe, z uwagi na trwałość więzi małżeńskiej. Generalnie niemal cały świat jest obecnie świecki - i wiele stanowisk jest fałszowaniem prawdy. Mówi się też, że dzieci w rodzinach rozbitych są szczęśliwe, że można zmienić płeć biologiczną, i równocześnie, że płeć biologiczna nie istnieje i jeszcze mnóstwo innych rzeczy. Prawda pozostaje jednak wciąż prawdą. Zobowiązanie zaś pozostaje zobowiązaniem. A przysięga przysięgą.

Sporo czasu spędziłam na myśleniu o tym, co oznacza dla mnie to, że jestem żoną. Czy mogę uznać, że skoro mąż mnie opuścił, mogę teraz nosić obrączkę, pozostawać wierna, ale żyć życiem singielki? No wyszło mi, że nie. Moja przysięga i zobowiązanie pozostają w mocy. Mojego męża zresztą także. I każde z nas decyzduje za siebie - czy wypełnia swoje zobowiązanie.

Skorygowanie ścieżki jest natomiast możliwe - to nawrócenie. I do takiego korygowania naszych ścieżek jesteśmy wszyscy wzywani. Każdego dnia. I jak sądzę - dla każdego oznacza to zupełnie co innego. I każdy ma swoje własne ścieżki. Myślałam też, co to znaczy, że Bóg nas powołuje do różnych rzeczy i jak ma się to do wolnej woli. Mamy wolną wolę - możemy Boga słuchać, albo nie. Natomiast przekonanie, że sami możemy o wszystkim decydować, jest iluzją wolnej woli.

Więc sądzę, że warto nie uciekać od pytań i wcale ich nie bagatelizować. Nawet gdy wydają się infantylne, albo trochę zbyt śmiałe jak na relację z Bogiem, albo godzące w jakiś dogmat. Zadawanie pytań nie jest grzechem. Szukanie Prawdy, to szukanie Jezusa. On jest Prawdą. Warto też sobie usiąść czasem i zapytać Boga - czego Ty, Boże ode mnie oczekujesz, co mogę dla Ciebie zrobić? Jaka jest Twoja wola w tej mojej konkretnej sytuacji? Budowanie relacji z Bogiem, rozmowa z Nim - to jest ważne. Czasem odpowiedzi przychodzą od razu, czasem budowanie relacji trwa długo. Ale Bóg odpowiada. I prowadzi :) Czasem pod górkę :)

Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Rozeznanie powołania

Post autor: Monti » 07 kwie 2021, 10:15

Ruta pisze:
06 kwie 2021, 19:27
Według mojej dotychczas zebranej wiedzy jest tak. Podstawowym powołaniem człowieka, każdego człowieka, jest małżeństwo i rodzicielstwo.
Ja bym raczej powiedział, że podstawowym powołaniem każdego człowieka jest powołanie do świętości. To jest raczej bezdyskusyjne. A jak już się tę drogę realizuje, to wybór każdego człowieka. Oczywiście, każdy ma jakieś predyspozycje charakterologiczne czy intelektualne do określonej roli w Kościele, społeczeństwie, rodzinie. W tym sensie jest to powołanie. Najczęściej, oczywiście, jest to powołanie do życia rodzinnego (taka też jest biologia. niewiele osób chce żyć samotnie). Niektórzy duszpasterze twierdzą, że jak np. ktoś ma powołanie do kapłaństwa czy życia zakonnego, a za tym nie pójdzie, to będzie nieszczęśliwy w życiu. Ja jestem daleki od takiego myślenia, uważam, że jest to nawet rodzaj (być może nieuświadomionej) psychomanipulacji. Każdy ma prawo decydować w wolności, a także przed podjęciem ostatecznych zobowiązań zmienić zdanie.
Tak jak pisałem, na tym etapie nie ma się już co zadręczać tym, że może wybraliśmy niewłaściwie. Uważam nawet, że to może być swego rodzaju pokusa do porzucenia dotychczasowej drogi pod pretekstem rozeznawania powołania.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)

Nowiutka

Re: Rozeznanie powołania

Post autor: Nowiutka » 09 kwie 2021, 15:27

A w jaki sposób jesteśmy testowani?
Czytając to nasunęło mi się jedno - ja zawsze twierdziłam, że ślub to do końca życia. A to ja pierwsza uciekłam w pozew. Mąż twierdził, że zdrada to koniec relacji. On co prawda tak tego nie postrzega, ale to, że teraz jest z inną jest to swego rodzaju zdrada - to z żoną powinien budować związek. Czy to nie jest trochę takie - jesteś zbyt pewny siebie, pokaże ci, że wcale siebie nie znasz. I jak poradzisz sobie z tym, że zniweczyłeś swoją własną postawę?

Co mnie niepokoi? Czy ja się nadaję do tej ścieżki, którą wybrałam. Czy ja ją wybrałam wiedząc w ogole jak to wygląda czy tylko wyobrażając sobie. Bo nie jestem taka jaka chciałabym być. Np. myślałam, że będę matką typu kanapki w kształcie misiów. A ja wręcz często żałuję, że mam dziecko. Teraz już się cieszę i tworzę relację z dzieckiem, ale na początku notorycznie wyszukiwałam tą frazę w sieci. I zamiast pełnej rodziny mam co mam bo mąż ze mną nie wytrzymał. Mam obawy czy nie zostanę sama bo może problem jest we mnie i jakbym się nie starała małżeństwa uważnić to w końcu się okaże, że się nie da i nigdy go nie było, bo to nie jest moja droga.

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości