krople rosy pisze:Zgadza się tylko że zastanawiam się ile faktycznie w tym nie czuciu się bycia kochanym jest prawdy a ile pogardy dla obdarzającego miłością.
Ja myślę że to bardzo subiektywne , a to forum jest m.in. tego dowodem jak na "to samo" można patrzeć z wielu punktów widzenia , każdy jest przekonany że widzi prawdę ...
krople rosy pisze:Jesli o mnie chodzi to poczucie owo wynika z faktów, z widocznych owoców, a nie mojego ,,wydaje mi się'' czyli: widzę odpowiedzialność za rodzinę, troskę, opiekę, otwartość na dialog i pracę nad sobą, oraz na potrzeby współmałżonka i dzieci.
Nie jestem bez winy ,nie nazwałbym się nawet dobrym człowiekiem , ale to jak siebie widziałem czerpałem z obrazu żony ,bo wmówiłem sobie że najbliższa mi ,ukochana osoba zna mnie najlepiej ,wyszło w skrócie że jestem najgorszym z najgorszych , takie były "fakty" opisywane przez żonę .
Dopiero na któreś z kolei terapii dotarło do mnie słowo ,wiele razy artykułowane , również na innych wcześniej ,czego wcześniej nie przyjmowałem , że z tego jak mówię ,zachowuję się ( spostrzeżenia psychoterapeutów) widać jak bardzo żonę kocham , ja przez ostatnie lata słyszałem że kochać nie umiem i nie kocham ....te spostrzeżenia na mój temat ,na ostatniej terapii spowodowały że żona z niej uciekła ,nie chcąc słuchać niczego innego , niż sama myślała ,wypowiadała o mnie ... miała poczucie że nie jest kochana przeze mnie ,a mnie skończyły się wszystkie możliwe argumenty ,możliwości pokazania Jej , że nawet jeśli moja miłość nie jest idealna ,w Jej ocenie wystarczająca ,to jest szczera....
Niestety ja nie potrafiłem wypełnić tej przestrzeni w Jej sercu , by mogła poczuć się kochana przeze mnie .
Doprowadziłem do tego że pracowałem ,na dwóch etatach - czasowo , niedosypiając , nieraz gotując obiady i sprzątając , odprowadzając dzieci ,żeby żona odpoczęła ,wyspała się itd. pomijam kwiaty ,drobne upominki i tego rodzaju rzeczy , niestety brak odpowiednich środków finansowych nie pozwalał nam na jakieś wypasione wakacje ,własne mieszkanie , żona często traciła pracę , miesiącami była w domu ,ale to ciągle ja miałem się zmieniać i do dzisiaj to robię ,z tym że nie dla Niej już , a dla siebie ....
Zdaję sobie sprawę dzisiaj bardziej niż wcześniej ,czytając to forum że brakło mi wiedzy , o językach miłości dowiedziałem się niedawno stosunkowo , ale jestem przekonany że to czego szuka żona , nie da Jej nikt prócz Boga , nikt nie zapełni dziury w sercu po doświadczeniach w dzieciństwie które nie zostały przepracowane .
Tutaj we wspólnocie Sychar ,konkretnie 12 kroków ,ognisko , zobaczyłem że inni widzą mnie diametralnie inaczej niż komunikowała mi to żona na której informacjach budowałem swoją tożsamość od dłuższego czasu , i zaczął się proces "detoksu " ,odsiewnia prawdy od fałszu -kimjestem ,jaki jestem.
Krople rosy ,nie dziw się że pytam czy poczucie bycia kochanym jest tożsame z kochaniem kogoś ,bo przerabiam to nie od początku małżeństwa ,ale od co najmniej dwudziestu lat .
"Musiałeś coś źle zrobić" tak mówili przyjaciele Hioba i ja wiele razy to słyszałem , i ja nie przeczę wiele złych rzeczy uczyniłem ,( nie uważam się za człowieka potrafiącego umiejętnie podchodzić do kobiet ,ciągle brakuje mi śmiałości ,pewności siebie , ogłady ,ciepła którego brakowało żonie ,a które było podobno z tego co powiedziała powodem zdrad ) jednak dziś moge powiedzieć z czystym sercem że i wiele zła doświadczyłem od żony ,nie winię Jej za to , patrzę na Nią od lat przez pryzmat słabości której sam doświadczam , i mocno wierzę w to ,że jest wspaniałą kobietą , która jednak została złamana przez doświadczenia ,niestety nie chce przyjąć wyciągniętej do Niej ręki , nie tylko przeze mnie, ale terapeutów ,przyjaciół ,a przede wszystkim Boga ,którego wini za dopuszczenie do zła w Jej życiu .
Nie wiem jak to jest u Innych , ale nie dość że opuściła mnie Ta która jest nieodłączną częścią mego życia , serca , nie dość że została oszukana w poszukiwaniu miłości (poczucia bycia kochaną) i zbrukana wielokrotnie przez innych facetów którzy wykorzystali Jej zranienie ,to dzisiaj widzę jak bardzo do poprzednich zranień doszły następne które przygniotły Ją ponad Jej siły i stanowią dzisiaj dla mnie mur nie do zdobycia , jedyna nadzieja w Bogu , Jezusie który jest doskonałym mężczyzną ,tylko On może Jej serce uzdrowić ,obdarzyć miłością której szukała i chyba nadal szuka.
Może to pycha z mojej strony ,ale myślę że wiem jak może czuć się Bóg odrzucony przez swoje dzieci i cierpi widząc jak zamykają się przed miłością i prawdą , a On kocha nas jeszcze bardziej i Jego serce boleje nad naszym cierpieniem ,samotnością i poszukiwaniem wyimaginowanego szczęścia i miłości , jednak z powodu wolności którą nas obdarował ,nie przekracza granic które obejmują naszą suwerenność ,doszedł do granic możliwości ofiarując się na krzyżu .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II