Wg mnie, o ile mąż Hope na pewno ma przed sobą sporo do przepracowania (ale zapewne o tym nie wie, a gdyby się dowiedział, zapewne nie uwierzyłby), o tyle patrząc na całą historię, radykalne porady o których czytałem w tym wątku są moim zdaniem obarczone stworzeniem niemałego ryzyka nowych/większych problemów w ich małżeństwie. I warto o tym pamiętać.
Tak po mojemu, z punktu widzenia męża Hope:
Hope zdradziła męża (czyli oddawała się innemu), po czym nawróciła się i JEDNOSTRONNIE wprowadziła NPR.
Wybaczcie, wg mnie przeciętny facet tego nie załapie i nie zaakceptuje. To kolejny wielki cios po zdradzie i patrząc po ludzku - kompletnie się mężowi Hope nie dziwię.
Wątpię, że jakikolwiek zdrowy facet z normalnym libido, który nie jest głęboko wierzący (a mąż Hope nie wydaje się być) i nie traktuje nauk KK o czystości w małżeństwie naprawdę poważnie i ze zrozumieniem dlaczego warto się tych nauk trzymać, byłby w stanie to przełknąć.
Zwłaszcza w dziesiejszych czasach przy zmasowanej propagandzie, że porno to nic takiego, a masturbują się wszyscy i to normalne, dobre.
Ja rozumiem Hope i kibicuje jej w tych zmianach, ale gdzieś tu brakuje wg mnie zrozumienia i zauważenia męża Hope. Akceptacji faktu, że on tego nie rozumie, nie godzi się na to i buntuje. I ma do tego wg mnie prawo, bo takie zmiany powinny moim zdaniem być zaakceptowane przez obie strony.
Pamiętam jakie ja miałem trudności aby przekonać żonę do zaprzestania antykoncepcji, do tego aby zaakceptowała moją chęć/prośbę/propozycję, abyśmy współżyli "po bożemu"(nie chodzi o pozycję
).
Zajęło nam to sporo czasu, wiem jakie trudności związane z powstrzymywaniem się od współżycia towarzyszyły mi (i ile razy upadałem lub niemal upadałem), chociaż rozumiałem już i sens i wartość NPR.
Nauka kontrolowania swego popędu, panowania nad nim, zwłaszcza po tylu latach pogubienia w tym obszarze, to nie jest łatwa sprawa i ciężko stać się prefekcyjnym na pstryknięcie palcami. To droga. Tak jak w każdym innym obszarze w którym grzeszymy.
Nawet niedawno, przed Świętami Bożego Narodzenia, gdy dowiedziałem się, że żona zaszła w ciążę (po raz czwarty zostanę tatą), obawiałem się, że będzie mocno niezadowolona i będzie rozważać powrót do antykoncepcji. Na szczęście przyjęła to nad wyraz dobrze, więc w efekcie będziemy starali się porządniej udoskonalać naszą wiedzę, techniki i codzienną praktykę związane z NPR bo coś się w obliczeniach pokićkało - nie planowaliśmy obecnie kolejnego potomka. Osobiście jestem otwarty na nowe życie, więc pełen luz
Osobiście więc uważam, przyglądając się tej konkretnej sytuacji - zdecydowanie ewolucja, nie rewolucja.
I proponuję przede wszystkim pracę nad sobą samą.
To jest moim zdaniem jedyna uniwersalna metoda na radzenie sobie w kryzysie: PRACA NAD SOBĄ. Ona przynosi odpowiedzi co najlepiej zrobić w mojej konkretnej sytuacji. Bo mimo podobieństw, nie warto bezkrytycznie metodą kopiuj-wklej powielać rozwiązań, nawet jeśli się sprawdziły u kogoś. Warto pamiętać, że u kogoś innego mogą się nie sprawdzić. Albo nawet nie daj Boże przynieść większe problemy.
Konsekwencje ponosi osoba wdrażająca takowe porady w życie, ale warto aby piszący pamiętali o odpowiedzialności za swoje porady, zwłaszcza te pisane w tonie jakoby były jedyne słuszne.