Podwójne standardy

Wiedza, która może pomóc, gdy boli dusza...

Moderator: Moderatorzy

A.zelia
Posty: 214
Rejestracja: 14 gru 2018, 13:04
Płeć: Kobieta

Podwójne standardy

Post autor: A.zelia »

Autorze - pozostaję w modlitwie. Zacznij od pracy, na początek cokolwiek byle było. Co do żony - niestety w momencie próby Wasze małżeństwo pokazało na jakich podstawach stoi. Żona już od dawna dzieli na ją i Ciebie. Nie ma WY. To przykre, bo nie grozi Wam o ile rozumiem komornik, macie co jeść. I ŁĄCZNIE przychody miesięczne o jakich większość rodzin marzy w tym kraju.

A wpis Jagodzianki zmotywował mnie do jestestaracji. Bo ja czytam to mnie aż mdli. I piszę to jako kobieta.

ale od początku
Po pierwsze - jestem kobietą. :)
ja też
Po drugie - właśnie przedstawiam Ci stanowisko kobiety, której trudno sobie wyobrazić, że miałaby do końca życia być jedyną utrzymującą rodzinę osobą, kiedy jest dwoje dzieci i żyjący, młody jeszcze mąż.
Przedstawiasz swoje stanowisko, a Tata jak czytam jednak pracuje - dorzucając czasem (bo to raczej nie praca stała) 1000, czasem 2000 zł (to drugie jest już bliskie mediany wypłacanej 80% polskiego społeczeństwa)

To ogromne obciążenie (dla każdej płci), że na jej głowie jest przyszłość rodziny i nie ma znaczenia, ile ma się na koncie. Dzisiaj jest zdrowa i może pracować, jutro może ulec wypadkowi i stracić zdolność do pracy. Co z tego, że nie odczuła Twojego bezrobocia. Myślę, że sama perspektywa jest dobijająca.
oczywiście w Twoim (piszę do Jagodzianki) przekonaniu tylko dla mężczyzny, bo
Poczucie bezpieczeństwa jest dla kobiety priorytetem. Niestety, kiedy mężczyzna tego nie zapewnia, kobieta traci szacunek do niego - i to dzieje się poza nią, bo to jest wpisane w kod biologiczny kobiety (jako tej słabszej fizycznie, rodzącej, której porody i ciąże, a potem karmienie osłabiają i ograniczają możliwości - mężczyzna tego nie zrozumie).
kobieta ma prawo stracić szacunek do faceta bo nie zarabia, albo jak autor zarabia, ale czasami, dorywczo? Zaskoczę Cię. Żyjemy w XXI w w kraju, gdzie na obojgu małżonkach ciąży obowiązek utrzymania rodziny, co zarówno kobieta jak i mężczyzna mają robić wg. swoich sił i możliwości.

Nawiasem mówiąc dla mężczyzny poczucie bezpieczeństwa też jest ważne i dla wielu z nich to priorytet. I nie jeden stracił szacunek i rozwiódł się z nie pracującą żoną i to nie tylko z tych co to nie pracowała bo urodziła 20 lat temu i musi odpoczywać resztę życia. Mam przykrość obserwować w otoczeniu taką parę- mąż jasno daje do zrozumienia żonie, że jej nie szanuje i jest z nią tylko dla dziecka, a nie szanuje bo ona pracuje, ale zarabia grosze (to wynik mnóstwa powodów i dyskusja nie na ten wątek dlaczego) plus pan w domu nie robi nic, ale dla niego zajmowanie sie domem i dzieckiem to nie praca. I jasno mówi że to jest powód - za niskie zarobki. Nie życzę by Twoja córka załapała się na coś takiego, a ma spore szanse w obecnych czasach. No, chyba, że jej powiesz, że mężczyzna jest uwarunkowany na brak szacunku do nie zarabiającej lub mniej zarabiającej żony, to jest poza nim, ma prawo i w ogóle to jest ok.

Tak już jest, że jeśli chcemy, by kobieta była kobieca, to mężczyzna musi być męski, silny, dający oparcie w każdej dziedzinie życia.
Żona Taty oparcia mu dawać nie musi? A ja myślałam, że to obowiązek obojga względem siebie. Jakie ona dała mu oparcie? Możliwości jest sporo. nic nie wiemy o kredytach czy braku na jedzenie. Oni mają więcej niż niejedna rodzina.
Jeśli masz taki styl życia czy charakter, że użalasz się nad sobą, jęczysz, ciągle przeżywasz trudne sytuacje, to w kim ma znaleźć oparcie Twoja żona? Wybacz, naprawdę wybacz, nie chcę się nad Tobą pastwić, ale kiedy słyszę, że wykształcony, młody jeszcze chłop, sprzedaje zabawki dziecka, żeby mieć na utrzymanie, to trochę mnie mdli. Czy to ma kogoś wzruszyć? Twoją żonę np?
Cóż, mnie mdli, jak ludzie, którzy przysięgali, na dobre i na złe są tylko na dobre, a na złe się zmywają. Co zrobiła żona Tytu by pomóc autorowi? Jeszcze, żeby on siadł na kanapie i schował się za dziećmi i domem (pokusa dla obu płci - ucieczka przed trudnym rynkiem pracy
co praktykuje sporo żon i czego ma dość wielu mężów
) Tylko autor jak czytam wysłał 1500 CV! Był na 140 rozmowach i pojechał pracować za granicę! Trochę nie ten przypadek
Jest takie powiedzenie, że dla chcącego nie ma przeszkód. Są sposoby.
i w ogóle możesz wszystko. Nie, nie możesz.
Pewne jest też, że masz depresję. Masz złe myśli i jesteś zrezygnowany. Nie napiszę Ci, weź się w garść, bo to najgorsze, co można powiedzieć w takiej sytuacji.
powyżej dokładnie to robisz. Słowa inne, sens ten sam.
naprawdę od Ciebie zależy 99% tego, jak będzie wyglądało Twoje życie.
przykro mi, ale nie.

Autorze - jak wiesz - praca. To podstawa. Jak trzeba za granicą. Jak chcesz być blisko dzieci, a nie ma na razie w Twoim zawodzie złapałabym cokolwiek z fizyczną włącznie. Tzw coś za coś
jacek-sychar

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: jacek-sychar »

Witamy Cię A.zelia na naszym forum.

Cieszymy się, że się zarejestrowałaś.
Jeżeli nasz czytałaś, to chyba musi być jakiś powód tego. Może założysz swój wątek?
Może wtedy się dowiemy, czemu tak bardzo zbulwersował Cię post Jagodzianki. ;)
A.zelia
Posty: 214
Rejestracja: 14 gru 2018, 13:04
Płeć: Kobieta

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: A.zelia »

z powodu rzeczy, której nienawidzę. Konkretnie: podwójne standardy.

Mężczyzna - ma zarabiać, wsparcie, oparcie, itp, jak zajmuje się domem i dziećmi (nie autor-on też się zajmował, ale i pracował dorywczo)to odszedł od swojego powołania

Kobieta - zarabiać ma on, ona ma mieć, wsparcie, oparcie i status świętego krówska bo rodziła często-gęsto i kilkanaście lat wcześniej.

Dla mnie ujęcie tematu przez Jagodzinkę to -przepraszam za mocne określenie - mentalność utrzymanki.

Sama kryzysu nie mam, ale sporo ich wokół siebie widzę, a jednego sycharowicza znam osobiście.
Jagodzianka

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: Jagodzianka »

Droga A.zelio, tyle nienawiści, złości w Twoim poście, tyle nadinterpretacji...

Ochłoń, nerwy niepotrzebne. Spokojnie. :)

Czytałaś dokładnie wątek Autora?

Tata_to_zero nie ma przy sobie obecnie córki, którą musi się zajmować, a starszy syn chodzi do ósmej klasy. To już młody mężczyzna, którym nie trzeba się opiekować i który może zostać sam w domu. A i żona nie ma tutaj statusu świętego krówska, bo jak widzisz ciężko pracuje i zarabia doskonale. Czy to oznacza, że ma godzić się na taki status do końca życia, jedynej osoby utrzymującej dom, mającej na głowie także przyszłość dzieci, ich studia, swoją starość - zwłaszcza, kiedy nie ma takiej potrzeby?

Nigdzie nie napisałam, że TYLKO mąż ma pracować. Ale ma pracować TAKŻE, skoro może. Bo może - zwłaszcza w czasach, kiedy jest rynek pracownika, więc kiedy miejsc pracy jest dużo, a nie ma komu pracować.

"Dorabiać" to może student. A nie dojrzały mężczyzna. Kiedy przejdzie na emeryturę, kto będzie go utrzymywał? Jak będzie wyglądała jego emerytura? Będzie obciążeniem dla dzieci?

Małżonkowie powinni być dla siebie WZAJEMNYM wsparciem. I żadne nie powinno być ciężarem. Oczywiście wykluczam wypadki losowe. Ale tutaj takiej sytuacji nie ma.

Reszta Twoich "argumentów" to Twoje nadinterpretacji. I nie gniewam się, nie jesteś w stanie mnie obrazić, bo wiem, jaki mechanizm stoi za takim myśleniem. Pozdrawiam Cię serdecznie.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: s zona »

:oops: Kochani ,
jest niedzielne popoludnie .. wiekszosc z nas zapewne po mszy sw i .. takie " malo subtelne " stwierdzenia ... jw :?
To nic nie wnosi ,poza wkrecaniem sie..
Ale to , moze tylko mnie razi :oops:
Jagodzianka

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: Jagodzianka »

S żono, chodzi Ci o "mentalność utrzymanki"?

Też się zdziwiłam, że to przeszło. No ale cóż. Na szczęście trafiło na mnie, a nie na kogoś o słabszej konstrukcji psychicznej, więc wszystko jest ok. Nic się nie stało.

Bożego dnia!
jacek-sychar

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: jacek-sychar »

Jagodzianka pisze: 16 gru 2018, 14:50 chodzi Ci o "mentalność utrzymanki"?

Też się zdziwiłam, że to przeszło. No ale cóż. Na szczęście trafiło na mnie, a nie na kogoś o słabszej konstrukcji psychicznej, więc wszystko jest ok. Nic się nie stało.
Przeszło, bo jak zaczynamy się oceniać, to "idziemy bo bandzie".

Ale cieszę się, że nic się nie stało. :D

A może poczekamy już na Fino?
Dosyć się wzajemnie naocenialiśmy. :P
A.zelia
Posty: 214
Rejestracja: 14 gru 2018, 13:04
Płeć: Kobieta

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: A.zelia »

Droga A.zelio, tyle nienawiści, złości w Twoim poście, tyle nadinterpretacji...
złości owszem, bo nie ukrywam, że Twój post zezłościł mnie bardzo.

Czytałaś dokładnie wątek Autora?
tak

A i żona nie ma tutaj statusu świętego krówska, bo jak widzisz ciężko pracuje i zarabia doskonale. Czy to oznacza, że ma godzić się na taki status do końca życia, jedynej osoby utrzymującej dom, mającej na głowie także przyszłość dzieci, ich studia, swoją starość - zwłaszcza, kiedy nie ma takiej potrzeby?
Niestety da się i ciężko pracować i zarabiać słabo lub bardzo przeciętnie. Dobrym przykładem jest Autor- 1500 CV, 140 rozmów kwalifikacyjnych, w międzyczasie dorywcza praca i zarobki 1000-2000, o zajmowaniu się domem, które przez wiele kobiet i w przypadku kobiety jest uznawane za wystarczający wkład w dom (czemu nie w przypadku mężczyzny?) nie wspomnę.
Nigdzie nie napisałam, że TYLKO mąż ma pracować. Ale ma pracować TAKŻE, skoro może. Bo może - zwłaszcza w czasach, kiedy jest rynek pracownika, więc kiedy miejsc pracy jest dużo, a nie ma komu pracować.
pracuje. Łącznie z wyjazdem za granicę, z czym ciężko, bo i dla 8-klasisty eurosieroctwo to nic dobrego.
"Dorabiać" to może student. A nie dojrzały mężczyzna. Kiedy przejdzie na emeryturę, kto będzie go utrzymywał? Jak będzie wyglądała jego emerytura? Będzie obciążeniem dla dzieci?
jw
Małżonkowie powinni być dla siebie WZAJEMNYM wsparciem. I żadne nie powinno być ciężarem. Oczywiście wykluczam wypadki losowe. Ale tutaj takiej sytuacji nie ma.
WZAJEMNYM. Jakim i kiedy wsparciem dla Autora była jego żona? Angażując sie w romans? Robiąc to co teraz robi, kiedy on stracił pracę, a obecnie bardzo intensywnie szuka, dorywczo pracując? 2000 zł zarabia 3/4 ludzi w tym kraju. Trzeba działać? Pewnie, że trzeba.
Tylko wiesz...w małżeństwie nie ma ja i ty, jesteśmy MY i to jest problem wspólny, nie męża czy żony. Może trzeba pomyśleć jako całość- jeżeli mimo naprawdę dobrej sytuacji finansowej świadomość, że zarabia na rodzinę tylko jedno to zbyt wielka presja może trzeba pomyśleć o czym innym? Ale razem
- zmiana kwalifikacji Taty - dobry plan, ale to szansa, nie gwarancja no i większość kursów jednak kosztuje. Co zrobiła w tej kwestii żona autora z ich wspólnymi (jeśli nie było rozdzielności to póki nie ma rozwodu są wspólne) pieniędzmi? Omówili sfinansowanie z nich takowego?
- zmiana rynku pracy w sensie terytorialnym - on deklarował przeniesienie za pracą gdziekolwiek; czy ona pójdzie za nim? Przeprowadzą się wspólnie?
- zmiana kraju - jw.
- coś jeszcze innego?

co oni czyli on i ona zrobili w zakresie ich (nie-jego) problemu? bo on jak widzę sporo, ona-nic.

Prawda nie zawsze wygląda ładnie. A dla mnie to jest właśnie hipokryzja-kobieta tylko dom (ona pracuje w domu i przy dziecku, to wystarczy), a on nie (jak nie zarabia to nie daje oparcia i ona traci szacunek, no tak już skonstruowana)? Kobietę można utrzymywać, mężczyznę nie? No nie. To tak nie działa. Obydwoje moją obowiązek, każde na miarę. Co nie oznacza po równo co do złotówki, sporo małżeństw nie ma równych zarobków jego i jej.

Jak pisałam, przepraszam za mocne sformułowanie, ale tak - dla minie założenie kobieta może nie pracować zawodowo, facetowi nie wolno, bo jak tak to ona traci szacunek, bo poród, ciąża i tak jest skonstruowana jest mentalnością utrzymanki i mierzi mnie bardzo.
A.zelia
Posty: 214
Rejestracja: 14 gru 2018, 13:04
Płeć: Kobieta

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: A.zelia »

podsumowując, bo nie mam posta do edycji (jak coś proszę dokleić)
To ICH, a nie jego problem
to ONI, a nie tylko on powinni go rozwiązywać, a nie jak tu-ona ;poszła w długa z kowalskim
to ONI jako rodzina muszą pomyśleć jak w ramach całości podzielić obowiązki i co się w ramach całości opłaca (postawa Autora nijak nie wskazuje na plany nie pracowania resztę życia, wręcz przeciwnie) - przekwalifikowanie, przeprowadzka, emigracja, .....
- a wynika to z tego, że są małżeństwem, a nie współlokatorami, taka w każdym razie mam nadzieję
jacek-sychar

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: jacek-sychar »

Post użytkowniczki A.zelia z godziny 15:44 zawiera złe cytowania.
Proszę o tym pamiętać przy jego odczytywaniu.
Próbowałem poprawić, ale się pogubiłem.
Lawendowa
Posty: 7692
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: Lawendowa »

Jacku, cytowanie jest ok.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: SiSi »

Kochani,
Może w tym szczególnym czasie Oczekiwania więcej pokory, więcej dystansu a mniej oceniania?
A.zelia
Posty: 214
Rejestracja: 14 gru 2018, 13:04
Płeć: Kobieta

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: A.zelia »

sisi, wybacz, ale publiczna (na forum) wypowiedź daje prawo do publicznego odniesienia się, w tym do również publicznej krytyki i nie zgadzania się z czyimś punktem widzenia.

nie znoszę podwójnych standardów. I nie zgadzam się z punktem widzenia kilku osób, które odpowiedziały Autorowi.
Lawendowa
Posty: 7692
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: Lawendowa »

A.zelio - tak do przemyślenia - ile w Twoim pisaniu jest miłości bliźniego? Może warto to w sobie rozważyć?
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Jonasz

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: Jonasz »

Pokora rodzi się pod wpływem prawdy.

A.zelio dziękuję za Twoje słowa.
Dla mnie tak po męsku wylozylas kawę na ławę.
Mam nadzieję że zostaniesz tu na dłużej.
Pozdrawiam .
Zablokowany