Caliope, ale przecież taki wstyd jest niszczący. Ja miałam inny wstyd i dokąd żyłam w strachu, że "się wyda", przed oceną, dotąd był we mnie ogrom bólu, lęku. Miałam też trudności w relacjach. Chciałam bliskosci, ale tak naprawdę sama jej unikałam, izolowalam się, miałam też nadmierne oczekiwania co do bliskosci od innych. Poza bliskoscią szukalam ukojenia dla bólu i wstydu, którego nie moglam ukoic, bo zrobiłam to wszystko, czego doświadczylam moją tajemnicą. To mnie zamykało i izolowało.Caliope pisze: ↑19 wrz 2022, 20:31Na to nie widzę spektakularnego sposobu, po prostu nie piję i nie wdaje się w dyskusje na ten temat z ludźmi. Wstyd ogarnia tylko wtedy kiedy temat jest drążony, a ja o tym nie lubię rozmawiać i nie muszę rozmawiać. To jest mój sposób na ten wstyd, trzymać w sekrecieNirwanna pisze: ↑19 wrz 2022, 19:45Może ludzką siłą nie, ale po to można i warto zwrócić się do Boga.
I robić to, do czego On zaprasza.
„Wyciągnij rękę!”. Łk 6, 6-11 https://jezuici.pl/2016/09/wyciagnij-reke/
Byle się chciało chcieć.
Caliope, ja się wycofuję. Na ten moment mam wrażenie, że szukasz powodu, aby nic nie zmienić.
Ok. Masz do tego pełne prawo.
Ufam, że kiedyś wejdziesz na etap szukania sposobu
Ale uporanie się ze wstydem wcale nie oznacza, że trzeba każdemu opowiadać swoją historię. Mamy prawo chronić prywatność. Teraz już wiem, że czym innym jest trzymać sekret, a czym innym chronić prywatność. Z początku tej różnicy nie czułam i narażałam się na odrzucenie. Myslalam, że trzeba powiedziec wszystkim, jesli już jestem gotowa powiedziec sobie i Bogu. Madre osoby mnie wtedy przed moja niewiedzą ochronily.
Moze to też po częsci twoje doswiadczenie? Ze gdy zaczęłas mówic o sobie i swojej przeszlosci otwarcie, ponownie doswiadczylaś ocen, odrzucenia? I wszystko wrócilo? Moze nie mialaś wtedy przy sobie osoby, która by cię wspierala, prowadzila, dzielila się doswiadczeniem. A nawet zatrzymala, gdy trzeba. Ja mialam szczęscie, bo na tym etapie mialam juz Wspolnotę. I tylko dzięki temu uniknęlam takich błędów.
Ja teraz nie czuję wstydu, ale mam świadomość, ze są osoby które moglyby próbować mnie zranic lub odrzucic, poznawszy moją historię. I mam prawo przed tym się chronic. Ale też nie zyję w lęku, ze ktoś się dowie. Na 12 krokach mialam okazję doswiadczyć bycia przyjętą z moją historią przez siebie, przez drugą osobą i przez Boga.
Wiem, że masz za sobą wiele terapii, ale może warto pomyśleć o warsztacie 12 kroków? Ja jestem na ostatnich kilometrach, ale już teraz wiem, że to stała praca i za jakiś czas zacznę nowe kólko. Nasze Sycharowskie warsztaty są prowadzone z Duchem Świętym i ja tego działania doświadczam. Moja terapeutka pytała mnie, co ja robię, że mam takie skokowe postępy. No nie ja, właśnie Duch Święty, ale też pomaga wsparcie grupy, razem jest raźniej. Te Kroki to podobny program jak w AA, ale jednak inny.
Mi się dużo na Krokach porządkuje. Są też w formie on-line, dla ciebie i innych zapracowanych mam jak znalazł. Dla mnie tez, wcale to on-line w niczym nie przeszkadza, Duch Święty działa tak samo.