Wstyd przed przyznaniem się do rozwodu

Wiedza, która może pomóc, gdy boli dusza...

Moderator: Moderatorzy

Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Wstyd przed przyznaniem się do rozwodu

Post autor: Monti »

Witajcie,
jakiś czas temu zauważyłem u siebie dziwny symptom, który nie ustępuje, mimo, iż rozumowo wiem, że jest on bezzasadny. Mianowicie wstyd przed przyznaniem się do rozstania/rozwodu. Mimo, że od mojego rozwodu minęło już dwa lata (a od rozstania prawie cztery) wielu dalszym znajomym jeszcze o tym nie powiedziałem. Odczuwam też lęk przed mówieniem o tym nowo poznanym osobom, jak również starym znajomym, których spotykam po latach. Zastanawiam się, na ile jest to jakieś poczucie winy i problem z pogodzeniem się ze swoją historią, a na ile lęk przed oceną/odrzuceniem i generalnie opinią innych.
Czy ktoś z Was odczuwa coś podobnego? A jeśli tak - jak sobie z tym radzicie?
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Wstyd przed przyznaniem się do rozwodu

Post autor: Sefie »

Nie tylko Ty mierzysz się z takim problemem, myślę że dotyczyć może każdego kto ma w sobie jakąkolwiek moralność i bierze na siebie chociaż cześć odpowiedzialności za obecny stan.

U Ciebie sprawa już nieco uleżała po dwóch latach, u mnie to świeży temat bo jesteśmy w trakcie rozwodu i dużo wskazuje na to, że do niego jednak dojdzie.

Sam osobiście o sprawie rozwodowej nie rozpowiadam, wie rodzina, bliżsi znajomi. Natomiast małżonka nie ma oporów aby mówić o tym otwarcie a zauważyłem, że czerpie z tego profity emocjonalne, bo i potrafi to może nie wprost ale jednak powiedzieć. A samotna matka z dziećmi, która odchodzi od męża w jej opinii zwyrodnialca uruchamia lawinę współczucia, która umacnia tylko jej decyzję.

W moim przypadku brak chęci szerszej rozmowy na ten temat spowodowany jest w dużej mierze z poczuciem przegranej a w zasadzie dwóch. Raz, że rodzina się rozlatuje, że nie potrafiłem zapewnić dzieciom stabilnego domu, dwa że starania i własna praca efektów jej utrzymania nie daje.

Nie wszyscy ludzie są dociekliwi ale zdarzają się i tacy bo w opinii wszystkich dookoła byliśmy dobrą rodziną, z własnymi problemami ale jednak dobrą. To delikatne sprawy, o których człowiek niekoniecznie chce rozmawiać bo niekoniecznie chce się obnażać przed innymi. Nie każdy jednak jest tak delikatny ale też brak delikatności w pytaniach może być też spowodowany po prostu niedowierzaniem.

W mojej opinii może to świadczyć o poczuciu winy za wkład w rozkład małżeństwa cywilnego.

W przypadku mojej żony jest inaczej, z jeden strony czerpie profity emocjonalnego wsparcia z bycia pokrzywdzoną przez los i przez męża a z drugiem sama przyznaje mi się, że codziennie ma wyrzuty sumienia z tego powodu i mówi to kiedy przebywamy ze sobą dłużej i uruchamiają się emocje w rozmowie. Raz, że widzi że się zmieniłem jestem inny i może żałować do końca życia, że nie spróbowała ratować, dwa że ma świadomość że odbiera ojca dzieciom i je po prostu krzywdzi. Mimo wszystko na razie zatwardziałe serce i duma wygrywa z rozumem i moralnymi wyrzutami.

Co robić jak już zapytają? Ja odpowiadam, że to prywatne sprawy i nie chcę o tym rozmawiać.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wstyd przed przyznaniem się do rozwodu

Post autor: Monti »

Masz rację, Sefie, jest u mnie ciągle sporo poczucia winy, w szczególności za to, że nie potrafiliśmy zapewnić adoptowanemu dziecku ciepła rodzinnego. Ale też wiem, że w odpowiednim czasie zrobiłem wszystko, co mogłem, by ten związek ratować. Potem rzeczywiście wplątałem się w relację pozamałżeńską i doprowadziłem do formalnego rozwodu. Nie jest to historia łatwa ani do końca jednoznaczna, ale pamiętam, co przeszedłem i wiem, że nikt nie ma mnie prawa oceniać (tak jak każdego z nas). Niestety, kilka razy zdarzyło mi się usłyszeć raniące słowa, także w konfesjonale, dlatego jakoś to we mnie siedzi.
Być może moja przypadłość wiąże się z niskim poczuciem wartości i szukaniem akceptacji, a może też ma podłoże nerwicowe. Zazdroszczę tym, którzy są uodpornieni na opinie innych.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Wstyd przed przyznaniem się do rozwodu

Post autor: Sefie »

Historia każdego z nas mogłaby się potoczyć inaczej w innym małżeństwie lepiej lub gorzej. Dlatego nie ma co oceniać. Jesteśmy mężami swoich żon, żonami swoich mężów nie innych.

Ważne przyjąć to co jest na dzisiaj z tym żyć i widzieć co się zrobiło w małżeństwie, odciąć się od tego co było złe, co doprowadziło do tego gdzie jesteśmy.

Ja również nie wiem jakby potoczył się mój kryzys gdybym nie trafił tutaj na forum a gdyby przypałętała się skora do pocieszenia ogarnięta kowalska. Pewnie takie forum byłoby ostatnią rzeczą jaką bym szukał a z żoną właśnie szarpalibyśmy sobie gardła o dzieci.

Dzięki temu forum zawdzięczam poniekąd swoje doczesne życie a i pewnie przyszłe ...

Warto poczytać książki o DDD. Mimo, że nie pochodzę z dysfunkcyjny rodziny (co by nie było nie ma rodzin w pełni niedysfunkcyjnych) pewne rzeczy i u siebie zauważyłem. Dobrze to widzieć, wiedza o tym to wstęp do naprawy siebie.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Wstyd przed przyznaniem się do rozwodu

Post autor: mare1966 »

Monti
nie ma w tym niczego "dziwnego".
Po prostu nie ma czym się chwalić.
Jakby nie patrzeć , to porażka , by nie rzec klęska.
Wina czy jej brak ma tutaj znaczenie drugorzędne.
Przegrana jest przegraną.

Po drugie stereotypy.
Facet po rozwodzie jest rozwodnikiem.
Kobieta po rozwodzie jest "samotnie wychowującą".
"Rozwodnik" nie brzmi dumnie i rodzi proste skojarzenia ( pijak , babiarz , hazardzista albo nieudacznik jakiś ).
Zostaje "alimenciarzem" i jest na celowniku wymiaru sprawiedliwości.
"Samotnie wychowująca" rodzi powszechne współczucie , podziw co objawia się
także instytucjonalną ochroną i opieką państwa.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Wstyd przed przyznaniem się do rozwodu

Post autor: Ruta »

Przeżywałam wstyd, gdy mój mąż się wyprowadził. Nie potrafiłam o tym rozmawiać swobodnie. U mnie chodziło głównie o ego. Opuszczona przez męża - czyli gorsza. Powietrze z balonika ego uchodziło powoli, teraz już tak nie mam. Ale po części wcale nie o to i częsciowo mój wstyd miał sens.

Tak czy inaczej miałam okazję przyjrzeć się wstydowi, czym jest i czym nie jest. I odkryłam, że istnieje niszczący wstyd. A to co biorę za wstyd nie zawsze nim jest.

Ułożyłam to sobie tak: wstyd ten zdrowy, to takie uczucie, które powstrzymuje mnie przed zrobieniem czegoś nieodpowiedniego. Zwykle odczuwamy na przyklad wstyd przed rozebraniem się publicznie lub przed nieznaną osobą. Ale też przed dzieleniem się czymś intymnym.

Wstyd niszczący, to wstyd przeżywany już po tym, jak się zrobiło coś nieodpowiedniego. I taki wstyd jest barierą, by otwarcie, choćby na początek i przed sobą samym, przyznać, że coś nie tak się zrobiło.

To ładnie ilustruje proste powiedzenie: szatan odbiera człowiekowi wstyd, gdy ma zgrzeszyć a przydaje wstydu przed spowiedzią.

No i jest jeszcze kwestia ego. U mnie mocna. I to nie tyle jest wstyd, co obawa przed oceną i przed tym, że obraz jaki powstanie nie będzie zgodny z tym, jaki chciałabym, aby mieli inni. Najłatwiej to nazwać: wstydzę się. Ale dopiero gdy przy tym pogrzebałam, to odkryłam, że wcale się nie wstydzę, tylko mam problem z tym jak postrzegają mnie inni. I że wogóle mam taki obraz siebie, który bym chciała, żeby mieli. A mialam sie za osobe, ktorej nie zalezy na opinii innych...

Jest jeszcze jeden wstyd, który wcale nie jest wstydem, jak mu się przyjrzeć. To uczucie, którego doświadcza osoba skrzywdzona, która czuje się winna swojej krzywdy. Poza poczuciem winy jest też w tym kłębie lęk przed odrzuceniem, obwininieniem, zranieniem. To dotyczy na przykład osób, które zostały zgwałcone lub były w jakiś formach przymusu, przemocy. Ale też osob porzuconych albo z trudnymi historiami rodzinnymi. Zwykle mówimy, że się wstydzą swoich doswiadczeń, ale to duże uproszczenie. To nie o wstyd chodzi.

Więc generalnie potrzeba ukrycia pewnych zdarzeń nie zawsze jest wstydem. Natomiast zdrowy wstyd powstrzymuje nas przed ujawnianiem tego, co ujawniane byc nie musi, albo nawet nie powinno. Są osoby, które choc pozornie sa szczere, to robią to w taki sposób, ze wszystkim dookola jest glupio i nie wiedza gdzie oczy podziac, albo uszy palą wszystkich, gdy sluchają ich wynurzeń.

Więc Monti, warto sobie zobaczyc co tam głębiej siedzi. Gdzie jest problem ego, tam jest problem ego... ale po częsci może to jednak zwykly zdrowy wstyd, który pozwala ochronic prywatność. Obecnie wartośc niemal zapomnianą. Więc nie zawsze trzeba się wstydzic wstydu.
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wstyd przed przyznaniem się do rozwodu

Post autor: Monti »

Wydaje mi się, że problemem jest umiejętność wybaczania samemu sobie. Zazwyczaj wpadamy w skrajności - albo nie widzimy nigdzie swojej winy, albo jesteśmy dla siebie bezlitośni. Niewielu umie zaakceptować swoje życie, swoja historię i zaopiekować się sobą.
Druga rzecz to fakt, że szukamy potwierdzenia swojej wartości w oczach innych,często zupełnie obcych ludzi, co jest z góry skazane na niepowodzenie. W ten sposób oddajemy innym osobom kontrolę nad swoim życiem, zatracając jednocześnie swoją tożsamość.
Co do stereotypów, o których pisze Mare - w pewnym sensie cieszę się, że świat się zmienia w tym kierunku, że zaczyna akceptować różne "nieregularne" sytuacje. Dzięki temu może nam też jest łatwiej funkcjonować w społeczeństwie i w Kościele.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wstyd przed przyznaniem się do rozwodu

Post autor: Caliope »

W czasie kiedy rozwody są trendy nie ma co odczuwać wstydu że ma się rozwód, przed ludźmi. Jedynie co to swoja własna moralność nakazuje zawstydzenie. Ludzie wokół sami wiedzą o rozwodach i dla większości to jest całkiem normalne, że nie wyszło, bo katolików chcących naprawiać jest coraz mniej..
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wstyd przed przyznaniem się do rozwodu

Post autor: Nirwanna »

Caliope, wskazówki że "nie ma co odczuwać wstydu" - są co do zasady askuteczne, a dodatkowo potencjalnie krzywdzące. Dotyczy to każdej innej emocji zresztą też. Gdy czuję emocję, to ją czuję. Kropka. Każde wywodzące się z rozumu próby kontroli, racjonalizowania lub wypierania emocji kończą się gwałtem zadanym na własnym wnętrzu, oraz wywaleniem za okno bez czytania istotnej informacji, którą ta emocja niesie. Oczywiście można, tylko potem wychodzenie z tych mechanizmów obronnych to lata harówy nad sobą.
Aczkolwiek zgadzam się, że w ramach weryfikacji, czy danej emocji nie przeżywam nadwrażliwie, sprawdzam ją pod kątem własnej moralności i własnej odpowiedzialności za czyny. I w tym momencie nie ma znaczenia, że katolików chcących naprawiać jest coraz mniej. Istotne jest to, czy ja chcę naprawiać, i czy naprawiłam/naprawiam to, co sama własnoręcznie zdemolowałam. Tu jest istota. I to do tej odpowiedzialności indywidualnej Bóg zaprasza.

Monti, moja intuicja też sugeruje, że ważną kwestią jest wybaczenie samemu sobie. Jednocześnie moja intuicja sugeruje, że stosowanie w wypowiedzi formy "my" zamiast "ja" jest sprytnym sposobem ucieczki od wglądu w siebie i we własną odpowiedzialność. Być może potrzebujesz jeszcze poprzyglądać się temu i wykonać istotne czynności składające się na proces wybaczenia. A potem zadośćuczynienia - sobie.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wstyd przed przyznaniem się do rozwodu

Post autor: Monti »

Dzięki za Wasze spostrzeżenia.
Widzę u siebie te dwa problemy - pierwszy związany z chorobliwym lękiem przed oceną/odrzuceniem przez innych. Przypuszczam, że wynika to z syndromu DDA i niskiego poczucia własnej wartości.
Drugi to właśnie problem z wybaczeniem sobie.
Jako że jestem człowiekiem zadaniowym, planuję wdrożyć dwa rozwiązania: pierwsze to 12-krokowe mityngi dla DDA, a drugie to spowiedź generalna z ostatnich kilku lat.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Sefie
Posty: 630
Rejestracja: 23 paź 2021, 23:01
Płeć: Mężczyzna

Re: Wstyd przed przyznaniem się do rozwodu

Post autor: Sefie »

Monti pisze: 15 wrz 2022, 9:20 Druga rzecz to fakt, że szukamy potwierdzenia swojej wartości w oczach innych,często zupełnie obcych ludzi (...)
Zależy kto czego szuka czego nie może znaleźć u siebie. Bycie skazanym na opinie innych to łatwa droga do podporządkowania się otoczniu i płynięciu z nurtem czy to globalnym czy lokalnym.

Tak ma moja żona, dużo pod publikę, szukanie akceptacji i współczucia jednak wewnętrznego spokoju u niej nie widzę. Ale samemu z tego wyjść łatwo nie jest. Zmienić coś w sobie co funkcjonuje 20,30,40 lat łatwo nie będzie. Nie znaczy że nie możliwe.

Mare całkiem trafnie opisał różnice w odbiorze słów "rozwodnik" a "samotnie wychowującą" oba dają skrajnie inny wydźwięk bo i powodów rozwodów nie obejmują. A "rozwodnik" nie jest czymś co chciałbym wpisać jako kompetencje w CV.
Miłości bez krzyża nie znajdziecie, a krzyża bez miłości nie uniesiecie.
Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wstyd przed przyznaniem się do rozwodu

Post autor: Caliope »

Nirwanna pisze: 16 wrz 2022, 7:26 Caliope, wskazówki że "nie ma co odczuwać wstydu" - są co do zasady askuteczne, a dodatkowo potencjalnie krzywdzące. Dotyczy to każdej innej emocji zresztą też. Gdy czuję emocję, to ją czuję. Kropka. Każde wywodzące się z rozumu próby kontroli, racjonalizowania lub wypierania emocji kończą się gwałtem zadanym na własnym wnętrzu, oraz wywaleniem za okno bez czytania istotnej informacji, którą ta emocja niesie. Oczywiście można, tylko potem wychodzenie z tych mechanizmów obronnych to lata harówy nad sobą.
Aczkolwiek zgadzam się, że w ramach weryfikacji, czy danej emocji nie przeżywam nadwrażliwie, sprawdzam ją pod kątem własnej moralności i własnej odpowiedzialności za czyny. I w tym momencie nie ma znaczenia, że katolików chcących naprawiać jest coraz mniej. Istotne jest to, czy ja chcę naprawiać, i czy naprawiłam/naprawiam to, co sama własnoręcznie zdemolowałam. Tu jest istota. I to do tej odpowiedzialności indywidualnej Bóg zaprasza.
Nirwanno, ja mam dość odczuwania wstydu za kryzys, ile można. Jakoś ludzie w moim otoczeniu już rozwiedzeni go nie mają, bo można i to nie krzywdzi, bo mają wolną wolę. Ile mam się wstydzić, że mąż ma swoją wolną wolę i nie mogę nic naprawić? To krzywdzi po stokroć. Tak nie można żyć z wstydem i bezsilnością. Czemu ja muszę tego doświadczać, a mąż nie?
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wstyd przed przyznaniem się do rozwodu

Post autor: Nirwanna »

Caliope, ale zakładam że Twoja wypowiedź była skierowana do Montiego i a propos jego sytuacji?

Bo jeśli nie, i ta wypowiedź dotyczyła tylko Ciebie, a wypowiedź Montiego była tylko katalizatorem wypowiedzenia Twoich trudności, to napisz, a wtedy odpowiednie posty przeniesiemy do Twojego wątku, i tam się odniosę do Twoich wątpliwości.
I chyba też do Twojej irytacji, jeśli dobrze odczytuję brzmienie Twojego posta.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wstyd przed przyznaniem się do rozwodu

Post autor: Monti »

Nie chcę zawłaszczać tego wątku dla siebie, spokojnie Caliope może tu wyrazić swoją irytację ;)
Myślę, Caliope, że wrażliwość sumienia generalnie jest bardzo pożądana, byle nie była to nadwrażliwość czy jakaś forma nerwicy (a coś takiego być może obserwuję u siebie). Nie ma co mówić, że inni się nie przejmują, bo w końcu mamy jako chrześcijanie być solą ziemi.
Problem widzę w tym, że w trakcie kryzysu często jesteśmy manipulowani przez współmałżonka (a może również sami manipulujemy) i w końcu tracimy rozeznanie, co tak naprawdę jest dobre, a co złe. Tak przynajmniej było u mnie. Teraz, po czasie, mogę to ocenić bardziej obiektywnie. I może jest to właśnie czas na solidny obrachunek moralny.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wstyd przed przyznaniem się do rozwodu

Post autor: Caliope »

Nirwanna pisze: 16 wrz 2022, 20:39 Caliope, ale zakładam że Twoja wypowiedź była skierowana do Montiego i a propos jego sytuacji?

Bo jeśli nie, i ta wypowiedź dotyczyła tylko Ciebie, a wypowiedź Montiego była tylko katalizatorem wypowiedzenia Twoich trudności, to napisz, a wtedy odpowiednie posty przeniesiemy do Twojego wątku, i tam się odniosę do Twoich wątpliwości.
I chyba też do Twojej irytacji, jeśli dobrze odczytuję brzmienie Twojego posta.
Nie tylko dotyczyła mnie, choć też tak mam właśnie jak Monti, wstydzę się i nawet na to terapia nie pomaga. A jak napisał Monti my tak mamy bo jesteśmy DDA i wracają nam często mechanizmy wstydu.
ODPOWIEDZ