jak żyć samotnie i nie zwariować

Wiedza, która może pomóc, gdy boli dusza...

Moderator: Moderatorzy

3Has
Posty: 201
Rejestracja: 22 lip 2017, 15:40
Płeć: Mężczyzna

Re: jak żyć samotnie i nie zwariować

Post autor: 3Has »

bosa pisze:
Utka2 pisze:
bosa pisze:Jak żyć,wiedząc ,że każda próba rozmowy, czy bliższego poznania drugiej osoby to cudzołóstwo...
naprawde tak postrzegasz każdą relację z płcią przeciwną?
naprawdę, mam z tym straszny problem....
A z czego ten problem wynika?
Ważne są INTENCJE z jakimi poznajesz drugą osobę. I owszem, jeśli widzisz że lubisz kogoś bardziej niż powinnaś - należy się wycofać. Ale to nie znaczy że należy unikać ludzi jak ognia, bo to jest przesada w drugą stronę.

Bez ludzi dookoła - płci obojga - człowiek dziwaczeje, popada w paranoje, miewa wahania nastroju, itp. Nie każdy człowiek tak ma, ale wielu.
Druga rzecz - ludzie ubogacają. Wiedzą, przykładem, itp. Trzeba czerpać - ja nie potrafię opisać ile dali mi inni ludzie. Marnowanie takiego daru to grzech.
I nie, nie mam żadnego epizodu zdrady ani nawet fascynacji pozamałżeńskiej.
Choć patrząc na moją sytuację to mógłbym sobie znaleźć milion usprawiedliwień dla takowej - ale bardzo nie lubię oszukiwać samego siebie.

Czym są ludzie tutaj na forum, i w necie i w realu? Wsparciem dla siebie samych. Pewnie niejedna przyjaźń się tutaj narodziła, a nie sądzę by - przy dobrych intencjach obu stron i normalnych, zdrowych relacjach -Pan Bóg traktował taką przyjaźń jako naruszenie zasady wierności małżeńskiej.

Moim zdaniem - szatan tu podpowiada złe rozwiązania aby odciąć Cię od wsparcia i popchnąć w rozpacz. Nie daj się.
Pantop
Posty: 3185
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: jak żyć samotnie i nie zwariować

Post autor: Pantop »

Witam.

Właśnie założyłem nowy temat. W tym temacie właśnie.

Interpretuję słowa bosy bardzo prosto - przyjmując odpowiednią perspektywę czasową - ma rację.


Nie ma czegoś takiego jak przyjaźń między mężczyzną a kobietą.
/ Ucinamy tutaj wszelkie dywagacje - proponuję zobaczyć komedię ,,Słomiany wdowiec,, , można także zadać sobie pytanie jeśli taka przyjaźń jest możliwa to hejże - wysyłamy żonę/męża na tydzień ze swoim tzw przyjacielem/przyjaciółką a po powrocie oczekujemy szczegółowego sprawozdania - życzę powodzenia./


Wcześniej czy później dojdzie do aktu - jeśli są zdrowi i normalni.

Mniemam, że właśnie taka przesłanka towarzyszyła bosej i zgadzam się z jej ostrożnym podejściem.

ps oczywiście przez internet byłoby trudno....

bosa pozdrawiam
jacek-sychar

Re: jak żyć samotnie i nie zwariować

Post autor: jacek-sychar »

Pantom
Nie demonizuj. Wszystko zależy od tego, jak podchodzimy do takiej znajomości.
Ja (tak mi się wydaje), mam wiele przyjaciółek. I w Sycharze i poza nim. Ale ja wiem, że one są tylko przyjaciółkami i tylko do takich relacji się ograniczam. Dlatego w Sycharze bardzo ostrzegamy, żeby nie nawiązywać zbytnich poufałości, bo może się zrodzić nić sympatii, potem fascynacji i nawet zauroczenia. Ale to nie znaczy, że nie wolno utrzymywać wzajemnych kontaktów. Ważne tylko, żeby były one rozsądne.

Ale czy Ty nie wierzysz, że można do kogoś zapałać uczuciem i z tego może nic nie być?
Jak by wtedy wyglądała sytuacja kapłanów? Oni też są na to narażeni. Niektórzy mówią nawet o tym oficjalnie. Ale my mamy wolną wolę. Możemy ją wykorzystać albo do dobrego, albo do złego. Decyzja należy do nas.

Ale odwracając pytanie (czasowo), to znaczy, gdy nie miałem jeszcze żony, to też nie mogłem żyć bez seksu? :shock:
Żyłem wiele lat i wcale nie było mi z tym źle. Jak sobie teraz podliczyłem, to więcej czasu spędziłem sam, niż z żoną.
Czyżbym był nienormalny? :o
Pantop
Posty: 3185
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: jak żyć samotnie i nie zwariować

Post autor: Pantop »

Do jacka-sychara

Uff.

Nie popadamy w skrajności: z nikim się nie spotykaj - zakochaj się.

Ostrzegacie aby zachować rozsądek - słusznie.
Ciekawe co zrobić z tymi ostrzeżeniami, gdy pojawi się zwykła nić sympatii a w perspektywie syndrom lizania tortu przez wystawowa szybę...


Ad ,,Ale czy Ty nie wierzysz, że można do kogoś zapałać uczuciem i z tego może nic nie być?,,

Wierzę. Co może z tego być? Wiele różnych rzeczy - najczęściej bonusowy krzyż.


Ad ,,Ale odwracając pytanie (czasowo), to znaczy, gdy nie miałem jeszcze żony, to też nie mogłem żyć bez seksu? :shock:
Żyłem wiele lat i wcale nie było mi z tym źle. Jak sobie teraz podliczyłem, to więcej czasu spędziłem sam, niż z żoną.
Czyżbym był nienormalny? :o,,

Dobre.
Jak będę miał 85 lat to powiem sobie, że mogę żyć bez seksu i też będę normalny.

Tymczasem rzeczywistość - najdelikatniej rzecz ujmując- skrzeczy.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13350
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: jak żyć samotnie i nie zwariować

Post autor: Nirwanna »

Pantop, tu artykuł i nagranie, które może trochę wyjaśnią, że nie musi być to "bonusowy krzyż".
http://www.niedziela.pl/artykul/55175/n ... zakochanie
https://gloria.tv/video/4UfVe7AvFM4X2kvnnfz4y9H7q
O ile naprawdę chcesz poznać alternatywę.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Pantop
Posty: 3185
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: jak żyć samotnie i nie zwariować

Post autor: Pantop »

Do Nirwanna

Ad zakochania - ks Grzywocz pięknie opisuje do czego może posłużyć tzw zakochanie.
Podsumowanie - jeśli będąc w związku lub będąc kapłanem zakochasz się to nasuwają się następujące wnioski dla ciebie : takie a takie - coś możesz z tego wynieść.
Ok.
A z samym tym uczuciem zakochania to jakby co niby teraz tego ten - zrobić ??
.......
Cichoszaaa....

Bo przecie nie taki był cel artykułu.


Ze swojego natomiast doświadczenia wiem, że takie rzeczy ze swej natury często gęsto pozostawiają w psychice/podświadomości uzbrojone miny z opóźnionym zapłonem.

Zapytaj tych, którzy zdradzili swoich współmałżonków.

Ja osobiście byłem poddany dwukrotnej próbie.

Obie miały bardzo ograniczony czas trwania/oddziaływania.

Pierwszej nie zdałem - w moim subiektywnym odczuciu - bo do niczego nie doszło, ale moja intencja była aż nadto jednoznaczna.

Drugiej - również. Również do niczego nie doszło. Zyskałem natomiast nowy rodzaj wiedzy o sobie.
I o zdradzie jako takiej.

Otóż zostało mi uświadomione, że nie jestem w niczym lepszy od tych, którzy zdradzają.
Na własnej skórze/psychice odczułem co oznacza zauroczenie do tego stopnia, że wszystko inne traci znaczenie.

Jacyś zdziwieni/zgorszeni/oburzeni?
Tak? Życie wam ułatwi w takim razie to i owo.

Nauka z tych lekcji?
Dziękować za łaskę, nikogo nie oceniać, unikać wszelkiej sposobności.

Ad drugiego linku - odp w innym poście.

Pozdrawiam
Pantop
Posty: 3185
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: jak żyć samotnie i nie zwariować

Post autor: Pantop »

Do Nirwanny

Ad https://gloria.tv/video/4UfVe7AvFM4X2kvnnfz4y9H7q

Wysłuchałem części dotyczącej zakochania się.

To rodzynek, wisienka na torcie, cud - miód - malina.

Pierwszy raz spotkałem się z takim podejściem do zagadnienia zakochania się.

Polecam wszystkim - znowu otwierają się oczy i ma miejsce jedno z tych ,,ahaa,, które towarzyszą poszerzeniu się świadomości.Z jakąż delikatnością i czułością prelegent wprowadza w tajniki - meandry wręcz- towarzyszące temu procesowi. Słowem - uczta dla ducha.

Jednocześnie.

Poruszony temat - i tu chcę potwierdzić to co pisałem wcześniej - dla mnie jawi się jako literalne chodzenie po ostrzu brzytwy.
Wspomniany w wykładzie przykład zakochanego księdza - załóżmy, że właściwie odrobi on i ta kobieta zesłaną im lekcję. Udało się - odetchnęliśmy z ulgą - oboje zostali w jakiś sposób ubogaceni - poznali coś ważnego w sobie - niczego nie dławili - a wszystko przeżyli i wynieśli z tego dużo pożytku i doświadczenia.
A oto drugie dno tej sytuacji, które pozwolę sobie opisać.
Wzmiankowana para weszła na pole minowe.
Dzięki człowieczeństwu, dojrzałości, łasce, i innych przymiotach dane im było przejść przez to pole .
Sęk w tym, że po tym przejściu nic już nie będzie takie samo.
Owszem - został zapoczątkowany- a nie zakończony - pewien proces, który będzie trwał do śmierci.
Nie przypinam też do wzmiankowanej oceny żadnych emocji - pozostaję neutralny ponieważ :
j e s t j a k j e s t.
Pozwolę sobie także na pewne hmm - ostrzeżenie/przestrogę/radę dla potencjalnie zakochanych, których uczucie nie zrealizuje się : wcześniej czy później dojdziecie do punktu jak Frodo z pierścieniem nad skraj przepaści.Reszta to tajemnica.

Pozdrawiam
3Has
Posty: 201
Rejestracja: 22 lip 2017, 15:40
Płeć: Mężczyzna

Re: jak żyć samotnie i nie zwariować

Post autor: 3Has »

Pantop pisze: Nie ma czegoś takiego jak przyjaźń między mężczyzną a kobietą.
Bzdura. Jest - a wiem to bo mam przyjaciółki i to od lat. Bez żadnych dwuznaczności, itp.
A Ty - skąd wiesz że nie ma?
By tak kategorycznie twierdzić, trzeba by albo znać wszystkie możliwe przypadki (powodzenia) albo odkryć uniwersalne prawo i przedstawić dowód.
Inaczej to tylko opinia, na dodatek niczym nie poparta.
Pantop pisze: Wcześniej czy później dojdzie do aktu - jeśli są zdrowi i normalni.
Ach tak:)
Według jakiej definicji normalności?
Co do zdrowia to jestem zdrowy:)
Pantop pisze: ps oczywiście przez internet byłoby trudno....
Zdradzić?
Ależ bardzo łatwo.
Pantop
Posty: 3185
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: jak żyć samotnie i nie zwariować

Post autor: Pantop »

Do 3Has

,,A Ty - skąd wiesz że nie ma?
By tak kategorycznie twierdzić, trzeba by albo znać wszystkie możliwe przypadki (powodzenia) albo odkryć uniwersalne prawo i przedstawić dowód.
Inaczej to tylko opinia, na dodatek niczym nie poparta.,,

Masz mnie. Złapałeś mnie jak wróbla w locie:
- nie znam wszystkich możliwych przypadków
- nie odkryję uniwersalnego prawa
- nie przedstawię dowodu
- jest to moja opinia poparta obserwacją sytuacji życiowych


Pytanie retoryczne.
Masz żonę ?

Opisz - jeśli możesz - jakiś weekendowy wyjazd ze swoją przyjaciółką.
Pozwolisz wyszczególnić kilka prawdopodobnych obrazów, które takiemu wyjazdowi towarzyszą - jak jeździłem z kumplem - było podobnie.
Śpicie w jednym pokoju, pijąc przedtem piwo - jak to między serdecznymi przyjaciółmi bywa, porusza się czasem tematy intymne.
Byłbym przeoczył.
Twoja żoneczka usypia w tym samym czasie słodkie maleństwa, a i sama błogo zasypia mając świadomość, że Twój i przyjaciółki 3dniowy wyjazd scementuje i tak już wasz ścisły związek. Tym bardziej, że ona na podobny wyjazd wyjeżdża ze swoim przyjacielem ze studiów za np 2 tygodnie.

Ad ,, Pantop pisze:
ps oczywiście przez internet byłoby trudno....

Zdradzić?
Ależ bardzo łatwo. ,,

Też znam ten kawał - ale pozwól - admini tylko czekają aby znaleźć jakiś ślad niepraworządności w moich wpisach więc cicho-sza.
3Has
Posty: 201
Rejestracja: 22 lip 2017, 15:40
Płeć: Mężczyzna

Re: jak żyć samotnie i nie zwariować

Post autor: 3Has »

Pantop pisze: Pytanie retoryczne.
Masz żonę ?
Mimo wszystko odpowiem - mam. Od dziewięciu lat. I dwoje dzieci.

Pantop pisze: Opisz - jeśli możesz - jakiś weekendowy wyjazd ze swoją przyjaciółką.
Proszę bardzo - nie wyjeżdżam z przyjaciółkami na weekendy.
Przyjaźń nie jest od wyjeżdżania, tylko od wsparcia w trudnych chwilach, dzielenia się problemami itp.
Ponieważ one są mężatkami a ja jestem żonaty - pewnych rzeczy po prostu nie wypada, i nie stwarzamy pewnych sytuacji po prostu dla zasady.


Pantop pisze: Pozwolisz wyszczególnić kilka prawdopodobnych obrazów, które takiemu wyjazdowi towarzyszą - jak jeździłem z kumplem - było podobnie.
Śpicie w jednym pokoju, pijąc przedtem piwo - jak to między serdecznymi przyjaciółmi bywa, porusza się czasem tematy intymne.
Byłbym przeoczył.
Twoja żoneczka usypia w tym samym czasie słodkie maleństwa, a i sama błogo zasypia mając świadomość, że Twój i przyjaciółki 3dniowy wyjazd scementuje i tak już wasz ścisły związek. Tym bardziej, że ona na podobny wyjazd wyjeżdża ze swoim przyjacielem ze studiów za np 2 tygodnie.
Nasz - w sensie mój z żoną - ścisły związek? Skąd tak optymistyczne założenie?
A jeśli przyjaźń oznacza wyłącznie wyjazdy weekendowe, picie i spanie w jednym pokoju - to mamy kompletnie różne definicje tego słowa.
Acz kiedyś zdarzyło się, wskutek problemów z samolotem, zostać z przyjaciółką na wyjeździe służbowym w hotelu na noc. Piwo owszem piliśmy, acz poszliśmy spać w dwóch różnych pokojach. Znajomi w pracy potem żartowali że pozory zachowaliśmy ;-)
Nie skończyło się żadnym rozwodem ani nawet spowiedzią, także teges. I przyjaźń też nie ucierpiała.

Pantop pisze:
3Has pisze:
Pantop pisze: ps oczywiście przez internet byłoby trudno....
Zdradzić?
Ależ bardzo łatwo. ,,
Też znam ten kawał - ale pozwól - admini tylko czekają aby znaleźć jakiś ślad niepraworządności w moich wpisach więc cicho-sza.
No ja nie znam tego kawału, więc się nie pośmiemy niestety, acz co do adminów, to myślę że ich przeceniasz - ale w razie czego, spokojnie, nie banują tylko nie publikują wpisu, więc śmiało:) można priw też, ja opublikuję, jak admini nie odrzucą, to pośmiejemy się wszyscy;-)
Więcej odwagi:)
Pantop
Posty: 3185
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: jak żyć samotnie i nie zwariować

Post autor: Pantop »

Do Has3

Ad ,,Proszę bardzo - nie wyjeżdżam z przyjaciółkami na weekendy.
Przyjaźń nie jest od wyjeżdżania, tylko od wsparcia w trudnych chwilach, dzielenia się problemami itp.
Ponieważ one są mężatkami a ja jestem żonaty - pewnych rzeczy po prostu nie wypada, i nie stwarzamy pewnych sytuacji po prostu dla zasady. ,,

Bardzo proszę - przyjaźń z kobietą tak - wspólny wyjazd i spanie w jednym pokoju - już nie.
Odpowiedz sobie szczerze - a cóż takiego mogłoby się stać ?

Ad ,,Nasz - w sensie mój z żoną - ścisły związek? Skąd tak optymistyczne założenie?,,
Stąd iż zakładam, że jest to związek sakramentalny - znasz ściślejszy ?

Ad ,,A jeśli przyjaźń oznacza wyłącznie wyjazdy weekendowe, picie i spanie w jednym pokoju - to mamy kompletnie różne definicje tego słowa.,,
Masz kompletnie różną definicję tego słowa z kim ?

Podsumowanie
Przyjaźń między kobietą i mężczyzną w Twoim rozumieniu jest możliwa.
Jeśli ma wyglądać tak jak ją opisujesz to w porządku.
ALE
Nie możesz - z różnych przyczyn - zrobić tego co wyżej zostało opisane.
Dlaczego?
Ponieważ wcześniej czy później wytworzy się atmosfera charakterystyczna dla osobników płci przeciwnej.
Więc
O ile ze swoim dobrym przyjacielem pewne rzeczy możesz uskutecznić o tyle z kobietą przyjaciółką już nie.
Na tym i tylko na tym opieram swoją opinię że przyjaźń damsko męska jest niemożliwa.

Przyjmując Twój sposób patrzenia powiem :
Przyjaźń między kobietą jest możliwa pod warunkiem że nie będą robić następujących rzeczy:
/lista tychże/
a które spokojnie możesz robić z przyjacielem facetem.

Pozdrawiam
3Has
Posty: 201
Rejestracja: 22 lip 2017, 15:40
Płeć: Mężczyzna

Re: jak żyć samotnie i nie zwariować

Post autor: 3Has »

Pantop pisze:
Bardzo proszę - przyjaźń z kobietą tak - wspólny wyjazd i spanie w jednym pokoju - już nie.
Odpowiedz sobie szczerze - a cóż takiego mogłoby się stać ?
No właśnie w moim przypadku, jak opisałem powyżej, nic się nie stało.
Ale takich sytuacji się nie prowokuje po prostu dla zasady.
Choćby po to by nie dawać pożywek plotkom.
A poza tym - przyjaciel (mężczyzna czy kobieta, wszystko jedno) to nie jest ktoś kogo potrzebuję mieć na codzień, czy nawet często przy sobie. To jest ktoś z kim fajnie pogadać raz na jakiś czas, i bardzo się przydaje w razie problemów. Jakbym czuł potrzebę spędzania z przyjaciółką weekendu, to bym się mocno zastanowił, czy to nie poszło w niewłaściwą stronę.
Pantop pisze:
Stąd iż zakładam, że jest to związek sakramentalny - znasz ściślejszy ?
A to tak - myślałem że Tobie chodzi o kondycję tego małżeństwa.
Ale tak, sakramentalny i zawarty ważnie.
Pantop pisze:
Masz kompletnie różną definicję tego słowa z kim ?
Mam kompletnie różną od Twojej definicję słowa przyjaźń.
Jak pisałem wyżej - przyjaciołom płci dowolnej nie potrzeba wspólnych weekendów.
Pantop pisze:
Podsumowanie. Przyjaźń między kobietą i mężczyzną w Twoim rozumieniu jest możliwa. Jeśli ma wyglądać tak jak ją opisujesz to w porządku. ALE Nie możesz - z różnych przyczyn - zrobić tego co wyżej zostało opisane. Dlaczego?
Dlatego że jeśli ktoś ma żonę a ktoś inny męża - to im razem pewnych rzeczy po prostu nie wypada i tyle. I nie ma problemu, by rzeczy, których nie wypada, nie robić.

Pantop pisze:
Ponieważ wcześniej czy później wytworzy się atmosfera charakterystyczna dla osobników płci przeciwnej.
Otóż wcale niekoniecznie. Owszem, pewnie w jakimś procencie przypadków tak byłoby jak mówisz. Ale jeśli ja nie jadę na weekend z przyjaciółką to wcale nie dlatego że boję się o to.
Ujmę to tak - zakładając, że byłbym po ciężkim wypadku lub chorobie całkowicie niezdolny do jakichkolwiek czynności seksualnych, i moja przyjaciółka również - nadal uważam że pewnych rzeczy się nie powinno. Bo to nie o strach o zdradę chodzi, tylko o zasady.
Pantop pisze:
Więc
O ile ze swoim dobrym przyjacielem pewne rzeczy możesz uskutecznić o tyle z kobietą przyjaciółką już nie.
No szczerze, to z przyjacielem (mam jednego) na weekend do hotelu też bym się nie wybrał:)
Pantop pisze:
Na tym i tylko na tym opieram swoją opinię że przyjaźń damsko męska jest niemożliwa.
Rozumiem, acz się nie zgadzam.
Pantop pisze:
Przyjmując Twój sposób patrzenia powiem :
Przyjaźń między kobietą jest możliwa pod warunkiem że nie będą robić następujących rzeczy:
/lista tychże/
Nie, bo to nie jest warunek przyjaźni, tylko z uwagi na fakt, że jestem żonaty, po prostu pewnych rzeczy mi nie wypada.
Pantop pisze:
a które spokojnie możesz robić z przyjacielem facetem.
No właśnie jak napisałem wyżej - niekoniecznie:)

Pozdrawiam
[/quote]
Ukasz

Re: jak żyć samotnie i nie zwariować

Post autor: Ukasz »

To ja wrócę do tematu wątku: cierpienia płynącego z samotności po rozstaniu z małżonkiem.
Można wierzyć i ufać Bogu, być otwartym na Jego łaskę - i odczuwać wielki brak tej najbliższej osoby. Szczególnie wtedy, gdy ta samotność ciągnie się latami i nie widać perspektywy zmiany. Brak współżycia to tylko jeden z aspektów tej sytuacji, ale czasem bardzo dotkliwy. Szczególnie dla młodych i np. wtedy, gdy nie mają jeszcze dzieci. Ta pustka po człowieku, z którym byłem jednym ciałem, jest bardzo dotkliwa. Czasem przycicha, czasem znów wraca, nieraz ze zdwojoną siłą. To nie jest problem do rozwiązania, słabość do przezwyciężenia, to nie jest kara za grzechy. To krzyż opuszczonych małżonków trwających w wierności. Bóg im go nie zabiera, nie wypełnia tej pustki Sobą i słodkim zadowoleniem. I nic takiego nie obiecuje. Jest z człowiekiem w jego cierpieniu, towarzyszy mu, sam je czuje równie mocno. Wspiera i daje łaskę, by z tego bólu narodziły się dobre owoce. Może nią być towarzyszenie innemu cierpiącemu, może być lepsze poznanie siebie, zdolność do przekraczania swoich ograniczeń. Jednak przejście z Bogiem przez taką ciemną dolinę nie jest łatwe i nie każdy daje radę. Nie wiem, dlaczego. Nie mam prawa nikogo w takiej sytuacji oceniać. Mogę tylko ufać, że to ma jakiś sens w Bożym planie zbawienia, starać się iść drogą mojego powołania, pomagać innym na miarę moich możliwości, czerpać radość wtedy, gdy Pan nią obdarza. Każdego dnia od nowa krzesać w sobie nadzieję.
Pantop
Posty: 3185
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: jak żyć samotnie i nie zwariować

Post autor: Pantop »

Do 3Has

Semantyka.

Aby definitywnie zamknąć temat przyjaźni między mężczyzną i kobietą w odniesieniu do męskiej przyjaźni proponuję porównanie .

Wyobraźmy sobie dwa kółka.
Jedno symbolizuje pierwszy rodzaj przyjaźni.
Drugie kółko - drugi.
Kryterium oceny wielkości kółek będzie ilość sytuacji, które będzie można / ALE WCALE NIE TRZEBA !!!! / bez obawy o naruszenie zasad, ewentualne plotki etc uskuteczniać w obrębie danego kółka.

Obserwacja postów.........

Wniosek
Obaj jesteśmy zgodni, że z RÓŻNYCH przyczyn, kółko drugie jest większe od pierwszego.

cbdu

Ps Popraw proszę nieścisłości.
Pantop
Posty: 3185
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: jak żyć samotnie i nie zwariować

Post autor: Pantop »

Do Ukasz

Przeczytałem powyższy post waszmości.
Czuję, że wiele rzeczy już przepracowałeś w swoim sercu i wnętrzu.
Znać dojrzałość, wiesz o czym piszesz.
Dość pochwał.

Ad ,,To krzyż opuszczonych małżonków trwających w wierności. Bóg im go nie zabiera, nie wypełnia tej pustki Sobą i słodkim zadowoleniem. I nic takiego nie obiecuje.,,

Hmm - Bolesna prawda? Rzeczywistość krzyża? Fakt?Czy naprawdę musi tak boleć? Codziennie ?Dodajmy do tego okoliczność zdrady...
Po ludzku - niemożliwe.
A często bywa tak, że TATO nie wypełnia właśnie tej pustki.
Ba - do mnie się nawet nie raczy odezwać- o wypełnianiu nie wspominając.
Czy boli? No. Czy to czemuś służy ? - zapewne. Czemu - najczęściej nie wiemy.
Pozostaje trwanie w nadziei, kiedy żadnej po ludzku już nie ma.

Pojawia mi się obraz, bodaj barona Munchhausena, który tkwiąc w bagnie i nie mogąc otrzymać znikąd pomocy sam się z niego wyciąga ciągnąc się ręka za włosy ...
Utopia? Raczej syzyfowe prace dnia codziennego.

Na koniec dwie sentencje o nadziei.

Nadzieja umiera ostatnia.

Kiedy umiera nadzieja - rodzi się prawdziwa walka.

Miałem okoliczność doświadczyć obu. Nie polecam nikomu z uwagi na negatywizm.
A może jest ktoś, kto też tego doświadczył ale odniósł zwycięstwo/zwycięstwa.

Pozdrawiam
ODPOWIEDZ