Początek świadomego procesu umierania
Moderator: Moderatorzy
Re: Początek świadomego procesu umierania
Kolejny beznadziejny temat.
Wspułczuję Wam moderatorzy.
Pantop....w jakimś celu tu zawitałeś.
Czy jesteś w stanie określić w jakim?
Czego oczekujesz?.......pomocy,czy pogadania tylko?
Wspułczuję Wam moderatorzy.
Pantop....w jakimś celu tu zawitałeś.
Czy jesteś w stanie określić w jakim?
Czego oczekujesz?.......pomocy,czy pogadania tylko?
lena50....dawniej lena
Re: Początek świadomego procesu umierania
Do: renta11
A znasz jaki inny sposób?
Taka scenka:
Mędrzec krzyczy przez megafon z dachu drapacza chmur do dziada łachmaniarskiego leżącego u drzwi tegoż drapacza;
- Hop hooop dziadu łachmaniarski !! A czy ty wiesz, że to ja jestem bliżej Słońca !!???
I jeszcze dykteryjka z brzydkim słowem, ale mam nadzieję że po wykropkowaniu moderacja przepuści
Tenże łachmaniarski dziad będąc rozbitkiem pośrodku oceanu płynie na tratwie z pięciu desek.
Bystre oko kapitan ogromnego liniowca transoceanicznego wypatruje go wśród wzburzonych fal.
Kapitan włącza mikrofon pokładowy i wysyła rozbitkowi słowa powitania:
- HEJ, HEJ !!! TY TAM - NA TRATWIE !!!
Walcząc z szumem fal łachmaniarski dziad odkrzykuje z całych sił:
- I .... ŻE NA TRATWIE !!!
Morał - jak to u mnie - najczęściej ukryty.
Pozdrawiam
Dzięki.renta11 pisze:Pantop
Nie będę się sprzeczać z Twoim zdaniem o Tobie, wszak Ty znasz siebie najlepiej.
Miło, że tak realnie i trzeźwo patrzysz na swoje braki.
Brawo Ty
A znasz jaki inny sposób?
Taka scenka:
Mędrzec krzyczy przez megafon z dachu drapacza chmur do dziada łachmaniarskiego leżącego u drzwi tegoż drapacza;
- Hop hooop dziadu łachmaniarski !! A czy ty wiesz, że to ja jestem bliżej Słońca !!???
I jeszcze dykteryjka z brzydkim słowem, ale mam nadzieję że po wykropkowaniu moderacja przepuści
Tenże łachmaniarski dziad będąc rozbitkiem pośrodku oceanu płynie na tratwie z pięciu desek.
Bystre oko kapitan ogromnego liniowca transoceanicznego wypatruje go wśród wzburzonych fal.
Kapitan włącza mikrofon pokładowy i wysyła rozbitkowi słowa powitania:
- HEJ, HEJ !!! TY TAM - NA TRATWIE !!!
Walcząc z szumem fal łachmaniarski dziad odkrzykuje z całych sił:
- I .... ŻE NA TRATWIE !!!
Morał - jak to u mnie - najczęściej ukryty.
Pozdrawiam
Re: Początek świadomego procesu umierania
Pantop ,
napisałeś coś takiego :
"Myśle że też tak , bo My ludzie byliśmy w założeniach ,w Bożych myśłach przed stworzeniem świata tego który widzimy i staramy sie poznawać , to było przed tym jak Bóg oblekł to w ciało , a co ciałem nie było .
Notabene nieraz myślałem nad tym ,czy Bóg stworzył ciało na wzór Chrystusa ? Czy Chrystusa oblekł w ciało ludzkie ,Adamowe ?
Dusza jeśli została stworzona ,tzn. że nie było jej , a teraz jest oznacza że jest jakaś chronologia ,za to jaki jest sens Twego pytania , poza tym co tu napisałem nie wiem ,chyba że rozwiniesz .
Żydzi wierzą ,mają takie midrasze czy hagady które mówią że kiedy człowiek sie poczyna to Pan Bóg obdarza go duszą która żyje ,istnieje w komnacie dusz ,koniec świata równa się wcieleniu ostatniej duszy . "
Może to nie jest tak wprost , tym niemniej
uznałeś za zasadne przywołanie żydowskiej "komnaty dusz" .
Ja ją więc sobie nazwałem - poczekalnią .
napisałeś coś takiego :
"Myśle że też tak , bo My ludzie byliśmy w założeniach ,w Bożych myśłach przed stworzeniem świata tego który widzimy i staramy sie poznawać , to było przed tym jak Bóg oblekł to w ciało , a co ciałem nie było .
Notabene nieraz myślałem nad tym ,czy Bóg stworzył ciało na wzór Chrystusa ? Czy Chrystusa oblekł w ciało ludzkie ,Adamowe ?
Dusza jeśli została stworzona ,tzn. że nie było jej , a teraz jest oznacza że jest jakaś chronologia ,za to jaki jest sens Twego pytania , poza tym co tu napisałem nie wiem ,chyba że rozwiniesz .
Żydzi wierzą ,mają takie midrasze czy hagady które mówią że kiedy człowiek sie poczyna to Pan Bóg obdarza go duszą która żyje ,istnieje w komnacie dusz ,koniec świata równa się wcieleniu ostatniej duszy . "
Może to nie jest tak wprost , tym niemniej
uznałeś za zasadne przywołanie żydowskiej "komnaty dusz" .
Ja ją więc sobie nazwałem - poczekalnią .
Re: Początek świadomego procesu umierania
Marek to nie Pantop , tylko ja Ozeasz we własnej osobie . Pozdrawiam
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Re: Początek świadomego procesu umierania
Tak.
Odrzuć w końcu te błazenady, pseudointelektualności, sarkazm, przypowieści itd.
Przez Ciebie krzyczy cierpienie, jak przez każdego z nas tutaj w swoim czasie.
Żeby otrzymać pomoc trzeba się na jej przyjęcie otworzyć i przygotować.
Zaczyna się od ogłoszenia SOBIE swojej bezsilności, bezradności... potem trzeba się otworzyć... a reszta się sama podzieje. Tutaj taką pomoc otrzymasz.
Odwagi, pomodlę się w Twojej intencji.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Re: Początek świadomego procesu umierania
"Marek to nie Pantop , tylko ja Ozeasz we własnej osobie . "
Pantop czy Ozeasz ,
co za różnica ?
Dusza jest dusza , tu i tam na sześć liter .
Czy ty bijesz , czy ciebie biją
jedna krew .
( jak słychać we świecie )
Pantop czy Ozeasz ,
co za różnica ?
Dusza jest dusza , tu i tam na sześć liter .
Czy ty bijesz , czy ciebie biją
jedna krew .
( jak słychać we świecie )
Re: Początek świadomego procesu umierania
Do: mare1966
Światła moderacja postanowiła pokasować me wpisy z tej nocy.
Privy też mogą ??
Światła moderacja postanowiła pokasować me wpisy z tej nocy.
Privy też mogą ??
Re: Początek świadomego procesu umierania
Do privów moderacja nie ma dostępu
No chyba że ktoś nękany jest privami i wtedy po jego skardze, możemy skasować ... użytkownika.
No chyba że ktoś nękany jest privami i wtedy po jego skardze, możemy skasować ... użytkownika.
Re: Początek świadomego procesu umierania
Nie zgodzę się.
Temat jak najbardziej pożądany.
Ten, kto "umarł", żyjąc dalej wie co znaczy świadome umieranie...
"umarłam" trzy lata temu, "narodziłam" się po bardzo długim czasie, po czym znowu "umarłam"...
...źle umierałam... bo nieświadomie...
Teraz mogę nieskromnie upodobnić się do Feniksa.
Nadal umieram, ale już świadomie.
Pantopa wpisy są "trudne" w przekazie, abstrakcyjne (?), zmuszają do myślenia...(ja to "uwielbiam")
Moje szare komórki ledwo zipią...
A jednak są dla mnie swego rodzaju pokrzepieniem...
Uświadamiają mi, że "innych" jest więcej.
Dziękuję za ten temat.
I dziękuję za to, że jesteś Pantop
"Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia"
(Flp 3,14)
(Flp 3,14)
Re: Początek świadomego procesu umierania
Do: lena50
Na początku pragnę zjednoczyć się z Twym współczuciem dla moderatorów.
Temat, który szanowna dobrodziejka określiła mianem beznadziejnego, stanowi dla mnie osobiście bodaj najbardziej ważki wątek, jaki dane mi było dotychczas na tym forum poruszyć.
Jego sedno dotyka bowiem fundamentalnego zagadnienia jakim bez wątpienia jest porzucenie nadmiernego przywiązania do spraw doczesnych (a w konsekwencji porzucenia fałszywego ego) z jednocześnie podejmowanym codziennym trudem stawania się człekiem według ducha żyjącym.
Mając na uwadze indywidualność, a przez to różnorodność puntów widzenia osób odwiedzających ten wątek, oczywiście muszę brać pod uwagę głosy krytyki jak i krytykanctwa bez jakichkolwiek pretensji z mojej strony, co nie bez problemów (ukłon w stronę szeroko pojętej moderacji) - staram się czynić.
Ufam, że lapidarna, lecz przecież nie pozbawiona głębszego kontekstu uwaga szanownej dobrodziejki, odbije się pozytywnym echem podczas ewentualnego kreowania nowych wątków na tym forum.
W tym miejscu pragnę zapewnić, iż ze swej strony dołożę wszelkich starań aby podnieść poziom merytoryczno poznawczy treści przeze mnie poruszanych, w takiej mierze aby móc zaspokoić nawet tak wysublimowane jak Twoje - wielce czcigodna leno50 - gusta i oczekiwania.
Z wyrazami szacunku pozostaję uniżony
Pantop
Spieszę czcigodna leno50 z pokornym objaśnieniem się w tej kwestii.lena50 pisze:Kolejny beznadziejny temat.
Wspułczuję Wam moderatorzy.
Pantop....w jakimś celu tu zawitałeś.
Czy jesteś w stanie określić w jakim?
Czego oczekujesz?.......pomocy,czy pogadania tylko?
Na początku pragnę zjednoczyć się z Twym współczuciem dla moderatorów.
Temat, który szanowna dobrodziejka określiła mianem beznadziejnego, stanowi dla mnie osobiście bodaj najbardziej ważki wątek, jaki dane mi było dotychczas na tym forum poruszyć.
Jego sedno dotyka bowiem fundamentalnego zagadnienia jakim bez wątpienia jest porzucenie nadmiernego przywiązania do spraw doczesnych (a w konsekwencji porzucenia fałszywego ego) z jednocześnie podejmowanym codziennym trudem stawania się człekiem według ducha żyjącym.
Mając na uwadze indywidualność, a przez to różnorodność puntów widzenia osób odwiedzających ten wątek, oczywiście muszę brać pod uwagę głosy krytyki jak i krytykanctwa bez jakichkolwiek pretensji z mojej strony, co nie bez problemów (ukłon w stronę szeroko pojętej moderacji) - staram się czynić.
Ufam, że lapidarna, lecz przecież nie pozbawiona głębszego kontekstu uwaga szanownej dobrodziejki, odbije się pozytywnym echem podczas ewentualnego kreowania nowych wątków na tym forum.
W tym miejscu pragnę zapewnić, iż ze swej strony dołożę wszelkich starań aby podnieść poziom merytoryczno poznawczy treści przeze mnie poruszanych, w takiej mierze aby móc zaspokoić nawet tak wysublimowane jak Twoje - wielce czcigodna leno50 - gusta i oczekiwania.
Z wyrazami szacunku pozostaję uniżony
Pantop
Re: Początek świadomego procesu umierania
Do: Inna
Z serca dziękuję Ci za ten wpis. Jawisz mi się jaskółką wykonującą powietrzne piruety.
Odczucie takie.
W tym miejscu podzielę się początkiem mej śmierci.
Punktem zwrotnym konkretnie.
Lato. Upalne. Rzekłbym bijące wszelkie możliwe rekordy, kiedy ja próbowałem resztkami sił utrzymać się na powierzchni normalnego życia, funkcjonowania, zarabiania, spotykania dzieci.
I wtedy się to stało.
Byłem od domu jakieś 40km.
Wróciłem ze spotkania biznesowego i wsiadłem do samochodu.
Spotkanie było bezowocne ale to żadna nowość.
Przede mną godzina odpoczynku i jeszcze dwa spotkania...
Boże, jaki niemiłosierny upał...
Przechylam do ust bidon z niegazowaną wodą.
Gorąca woda płynie mym przełykiem a ja kontempluję swą mokrą fizjonomię w lusterku wstecznym.
Robię ,,przeciąg,, w aucie lecz widzę, że to daremne.
Zaraz, zaraz - sięgam po terminarz - jeszcze dwa spotkania.
Jest 14.00 - godzina do następnego, a potem jeszcze to ostatnie o 16.30 ...
Spoglądam na toczące się z mej czuprynki prawidłowo w dół wielkie krople potu.
Widzę swoje niewidzące spojrzenie i... nagle jest TA MYŚL:
,,Ale po co ja to robię? Dla kogo ja to robię? Dla siebie? Nie.
Dla dzieci - podchodzi logiczna myśl, a zaraz za nią jej bezlitosna zabójczyni:
,,Bez żony? Chyba żartujesz! ,,
Potem był moment ciszy.
Takie namacalne uświadomienie sobie prostego faktu : wszystko na nic.
Jak kaci do męczonej ofiary tak wtedy do mnie powróciły fakty:
- nie mam już bliskości żony i dzieci
- za dwa miesiące sąd ostatecznie orzeknie rozwód
- co ja tutaj wyczyniam w tym cholernym upale???
Raz jeszcze spojrzałem w me niewidzące oczy, przekręciłem kluczyk i podjąłem decyzję : Wracam do domu.
Od tego czasu działo się jeszcze wiele, wiele niepotrzebnych sytuacji zarówno wewnętrznie jak i w relacjach z żoną.
Ta opisana tu była taką kroplą, która wtenczas przelała tamę goryczy.
Przyjmując Twój sposób nazywania zacząłem wtedy umierać - źle, bo nieświadomie.
Być może, a nawet z pewnością 99% mogę także zasymilować myśl zawartą w Twoim wpisie:
No - Inna - Ty jesteś geniuszem !
W tym miejscu przerwę bo musiałbym Cię uściskać i wycałować, a mam żonę, więc takie zachowanie raczej nie mieściłoby się nawet w tak szeroko rozumianej definicji przyjaźni męsko-damskiej, którą raczy prezentować 3Has.
Bądź zdrowa Jaskółko i do następnego wpisu
Pantop
Z serca dziękuję Ci za ten wpis. Jawisz mi się jaskółką wykonującą powietrzne piruety.
Odczucie takie.
W tym miejscu podzielę się początkiem mej śmierci.
Punktem zwrotnym konkretnie.
Lato. Upalne. Rzekłbym bijące wszelkie możliwe rekordy, kiedy ja próbowałem resztkami sił utrzymać się na powierzchni normalnego życia, funkcjonowania, zarabiania, spotykania dzieci.
I wtedy się to stało.
Byłem od domu jakieś 40km.
Wróciłem ze spotkania biznesowego i wsiadłem do samochodu.
Spotkanie było bezowocne ale to żadna nowość.
Przede mną godzina odpoczynku i jeszcze dwa spotkania...
Boże, jaki niemiłosierny upał...
Przechylam do ust bidon z niegazowaną wodą.
Gorąca woda płynie mym przełykiem a ja kontempluję swą mokrą fizjonomię w lusterku wstecznym.
Robię ,,przeciąg,, w aucie lecz widzę, że to daremne.
Zaraz, zaraz - sięgam po terminarz - jeszcze dwa spotkania.
Jest 14.00 - godzina do następnego, a potem jeszcze to ostatnie o 16.30 ...
Spoglądam na toczące się z mej czuprynki prawidłowo w dół wielkie krople potu.
Widzę swoje niewidzące spojrzenie i... nagle jest TA MYŚL:
,,Ale po co ja to robię? Dla kogo ja to robię? Dla siebie? Nie.
Dla dzieci - podchodzi logiczna myśl, a zaraz za nią jej bezlitosna zabójczyni:
,,Bez żony? Chyba żartujesz! ,,
Potem był moment ciszy.
Takie namacalne uświadomienie sobie prostego faktu : wszystko na nic.
Jak kaci do męczonej ofiary tak wtedy do mnie powróciły fakty:
- nie mam już bliskości żony i dzieci
- za dwa miesiące sąd ostatecznie orzeknie rozwód
- co ja tutaj wyczyniam w tym cholernym upale???
Raz jeszcze spojrzałem w me niewidzące oczy, przekręciłem kluczyk i podjąłem decyzję : Wracam do domu.
Od tego czasu działo się jeszcze wiele, wiele niepotrzebnych sytuacji zarówno wewnętrznie jak i w relacjach z żoną.
Ta opisana tu była taką kroplą, która wtenczas przelała tamę goryczy.
Przyjmując Twój sposób nazywania zacząłem wtedy umierać - źle, bo nieświadomie.
Być może, a nawet z pewnością 99% mogę także zasymilować myśl zawartą w Twoim wpisie:
,którą to odczytuję jako ciągłą gotowość do umierania, do wchodzenia w ten proces, przy jednoczesnym byciu Feniksem - ciągłym odradzaniu się ...Inna pisze:Teraz mogę nieskromnie upodobnić się do Feniksa.
Nadal umieram, ale już świadomie.
No - Inna - Ty jesteś geniuszem !
W tym miejscu przerwę bo musiałbym Cię uściskać i wycałować, a mam żonę, więc takie zachowanie raczej nie mieściłoby się nawet w tak szeroko rozumianej definicji przyjaźni męsko-damskiej, którą raczy prezentować 3Has.
Bądź zdrowa Jaskółko i do następnego wpisu
Pantop
Re: Początek świadomego procesu umierania
Gotowość do umierania to ja mam.
Tę łaskę otrzymałam od samego Jezusa.
W popiele jednak wciąż grzebie sam diabeł, a ja też mam skłonności do grzebania w przeszłości...
Ps. żadna ze mnie jaskółka... prędzej nietoperz
Tę łaskę otrzymałam od samego Jezusa.
W popiele jednak wciąż grzebie sam diabeł, a ja też mam skłonności do grzebania w przeszłości...
Ps. żadna ze mnie jaskółka... prędzej nietoperz
"Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia"
(Flp 3,14)
(Flp 3,14)
Re: Początek świadomego procesu umierania
Jak dla mnie nie objasniłeś,ale może mało kumata jestem.
Co do pokory.......nie widzę jej u Ciebie.
Skoro dla Ciebie to najbardziej ważki(ważny w moim rozumieniu) wątek to postaraj się pisać po ludzku,tak żeby każdy zrozumiał.
No chyba ,że zależy Ci tylko na tym aby zabłysnąć.
No i znowu to samo....wyszukane słowa.Ufam, że lapidarna, lecz przecież nie pozbawiona głębszego kontekstu uwaga szanownej dobrodziejki, odbije się pozytywnym echem podczas ewentualnego kreowania nowych wątków na tym forum.
Zdecyduj.....przyszłeś nauczać,czy naprawdę pomocy potrzebujesz?
lena50....dawniej lena
Re: Początek świadomego procesu umierania
Do: lena50
Piszę po ludzku, dobór słów nie sprawia mi trudności, me rozważania kieruję do osób średnio - jak ja sam - rozgarniętych.
Za wszelkie niedogodności - przepraszam.
Czytam, obserwuję, analizuję, korzystam.
Potrzebuję pomocy? Zapewne.
Nauczam? Nigdy nie myślałem o tym w tych kategoriach.
Jeśli ktoś przeczyta coś co mu się przyda - to dobra nasza.
Pozdrawiam
ps Może kiedyś nadejdzie taki czas, kiedy wszyscy/większość dopuści do serca tę prostą prawdę, że my tu (i w życiu też) naprawdę jedziemy TYM SAMYM wózkiem/ stoimy PO TEJ SAMEJ stronie barykady.
Droga leno50 - nie od dziś wiadomo, że jeśli czegoś nie widzimy to to nie oznacza, że tego nie ma.(zgodnie z odwróconą zasadą zwiadowcy: ,,widzieć i nie być widzianym,,)lena50 pisze:Co do pokory.......nie widzę jej u Ciebie.
Potwierdzam.lena50 pisze:Skoro dla Ciebie to najbardziej ważki(ważny w moim rozumieniu) wątek to postaraj się pisać po ludzku,tak żeby każdy zrozumiał.
No chyba ,że zależy Ci tylko na tym aby zabłysnąć.
Piszę po ludzku, dobór słów nie sprawia mi trudności, me rozważania kieruję do osób średnio - jak ja sam - rozgarniętych.
Za wszelkie niedogodności - przepraszam.
Zdecyduj? Wolnego szanowna pani.lena50 pisze:No i znowu to samo....wyszukane słowa.
Zdecyduj.....przyszłeś nauczać,czy naprawdę pomocy potrzebujesz?
Czytam, obserwuję, analizuję, korzystam.
Potrzebuję pomocy? Zapewne.
Nauczam? Nigdy nie myślałem o tym w tych kategoriach.
Jeśli ktoś przeczyta coś co mu się przyda - to dobra nasza.
Pozdrawiam
ps Może kiedyś nadejdzie taki czas, kiedy wszyscy/większość dopuści do serca tę prostą prawdę, że my tu (i w życiu też) naprawdę jedziemy TYM SAMYM wózkiem/ stoimy PO TEJ SAMEJ stronie barykady.
Re: Początek świadomego procesu umierania
lena50
Zauważ proszę, że taki już styl pisania Pantopa..
Jego "język" odbiega od prostego przekazywania myśli.
Może denerwować. Znam z autopsji, tyle, że w innym kontekście.
Dla mnie osobiście, jego wpisy są "trudne", ale też i głębokie.
Trzeba się nieźle napocić by zrozumieć.
Nie ukrywam, że i ja mam z tym problem, ale....
... zmusza do myślenia a to ja akurat lubię bardzo
Zauważ proszę, że taki już styl pisania Pantopa..
Jego "język" odbiega od prostego przekazywania myśli.
Może denerwować. Znam z autopsji, tyle, że w innym kontekście.
Dla mnie osobiście, jego wpisy są "trudne", ale też i głębokie.
Trzeba się nieźle napocić by zrozumieć.
Nie ukrywam, że i ja mam z tym problem, ale....
... zmusza do myślenia a to ja akurat lubię bardzo
"Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia"
(Flp 3,14)
(Flp 3,14)