Pavel pisze: ↑01 gru 2022, 13:08
Chciałbym zapytać którzy konkretnie panowie uporczywie szukają swego odpowiednika dla cyklu kobiecego?
Bo jeśli chodzi o mnie, a do moich wpisów się odnosisz, to uspakajam: ani nie szukam takowego, tym bardziej uporczywie.
W dodatku nie znam ani jednego mężczyzny który by miał jak opisujesz. Nie rozmawiałem o takich kwestiach z osobami LGBTXYZ+ (mam nadzieję, że nikogo nie pominąłem), może oni tak mają. Nie mam natomiast za bardzo takich osób w otoczeniu, a z tymi których znam nie rozmawiam na takie tematy.
Czyli nie wykluczam takiej teorii, ale w nią mocno powątpiewam.
Dodam, że także nie widzę analogii takiej jak opisujesz.
Ja nie porównywałem cykli kobiecych do kwestii seksualności u mężczyzn. Porównywałem trudności mężczyzn do panowania nad obszarem seksualności do trudu kobiet w panowaniu nad emocjami. Czyli: zapanowanie nad emocjonalnością u kobiet jest bardzo trudnym zadaniem, tak jak zapanowanie nad seksualnością u mężczyzn. Tu widzę analogię. Generalnie. Wiadomo, z różnych przyczyn ta skala indywidualnie może być różna.
I tak jak kobiet również temat seksualności dotyczy, to panowanie nad tym obszarem u kobiet jest czymś zupełnie nieporównywalnym w stosunku do mężczyzn. Mężczyźni również mają emocje, również często nad nimi nie panują, ale jednak łatwiej (generalnie)przychodzi im ujarzmienie emocji niż kobietom. Wystarczy odrobina analizy, obserwacji siebie i otaczającego świata, lektury by dojść do takich wniosków.
Po mojemu postawiłaś tezy które nie padły po czym je obaliłaś. Można, tylko zastanawia mnie jaki jest tego cel.
Możesz mieć oczywiście swoje zdanie na temat trudności nad zapanowaniem nad obszarem seksualności u mężczyzn i uznawać, że to taka sama skala trudności w tym obszarze jak u kobiet, twoje prawo.
Przypomnę przy okazji jednak, że podobne komentarze odnośnie ocen przez panów tego jak funkcjonują panie przynoszą ci trudne emocje. Mi szczęśliwie to co napisałaś trudnych emocji nie przynosi, postanowiłem jednak podzielić się swoim punktem widzenia.
Przypomnę również (choć może nie wiedziałaś), że tak jak kobieta (posłużę się Greyem) funkcjonuje podobnie jak fala, mężczyzna funkcjonuje podobnie jak sprężyna. Czyli inaczej. A więc nie symetrycznie.
Tak jak u kobiet w fazie miesiączkowania trudności z zapanowaniem nad emocjami mogą być/są większe niż poza tym okresem, tak analogicznie gdy „sprężyna jest napięta do granic” trudności do zapanowania nad seksualnością u mężczyzn również mogą być/są nieporównywalnie większe niż gdy „sprężyna wróciła do kształtu bazowego”. Nie chodzi tylko o napięcie fizyczne.
Czyli skala trudności w pewnych obszarach w pewnych okresach rośnie, w obu przypadkach.
Możesz oczywiście wiedzieć lepiej niż panowie jak i co czują, jak funkcjonują, jakie mają trudności. Ja, jako przykład mężczyzny, nie utożsamiam się z tym co opisałaś.
Nie bez powodu większość osób mających problem z zapanowaniem nad seksualnością to mężczyźni. Nie bez powodu większość osób narzekających na brak współżycia to mężczyźni. Od żadnego mężczyzny nie usłyszałem, że „kwestie łóżkowe” mogłyby dla nich nie istnieć. Od kobiet zaś - wielokrotnie. Idąc dalej - to w większości mężczyzn dotyczą kwestie masturbacji, pornografii, gwałtów itd.
Gdyby w tym obszarze panowała symetria - byłoby chociaż blisko 50/50.
Pavle,
odniosłam się do twojej następującej wypowiedzi
Pavel pisze: ↑30 lis 2022, 14:29
Firekeeper pisze: ↑30 lis 2022, 12:06
Że tak dodam.
Umiejętność panowania nas sobą w trakcie PMS to jedna z najcięższych sztuk do opanowania. Zwłaszcza, kiedy nie ma się wsparcia. Ale cóż zostaje zacisnąć zęby, wziąć się za robotę. Nie ja jedna nie ja ostatnia. Moje granice wytrzymałości są wielokrotnie sprawdzane w dzisiejszym świecie pędu, egocentryzmu i braku empatii. Czasami żałuję, że jestem kobietą...
Nawet w to wierzę „na słowo”.
Doświadczam trudności mojej żony w trakcie okresu. Staram się ją wspomagać, rozładowywać napięcia itd. ale nieraz miałem ochotę ją ukatrupić
Oczywiście te „mordercze myśli” miewam do momentu, gdy oficjalnie przyznaje co jest powodem jej napięć (albo gdy sam mam pewność) - wtedy staram się zamknąć jadaczkę i (zapewne jak ona) …przetrwać.
Aby była jasność - to jest i dla mnie wielki trud. Przy całej mojej wiedzy na temat funkcjonowania kobiet (a jest przecież większa niż statystycznego mężczyzny), mój trud związany z kobiecymi emocjami i ich przyjmowaniem jeśli się zmniejszył, to iluzorycznie.
Po prostu wiedza pozwala mi lepiej zarządzać sytuacją i moim zachowaniem. Tylko tyle i aż tyle
Wy macie swoje trudności, my mamy swoje. Tak jak wspomniałem -
panowie też mają obszar szczególnej trudności.
Ważenie ich (dokładne) i porównywanie uważam za bezcelowe gdyż jesteśmy po prostu bardzo różni, ale zapewniam, że nasze trudności to też nie jest „bułka z masłem”.
Piszesz "Ja nie porównywałem cykli kobiecych do kwestii seksualności u mężczyzn. Porównywałem trudności mężczyzn do panowania nad obszarem seksualności do trudu kobiet w panowaniu nad emocjami." Rozumiem, że taka była twoja intencja i to przyjmuję. Natomiast z twojej powyższej wypowiedzi to nie wynika. Wyboldowałam fragmenty w których zestawiasz męskie trudności z kwestią panowania nad seksualnością z kwestią panowania kobiet nad sobą w czasie PMS.
Nie stawiałam więc żadnych tez, ale odniosłam się do twojej wypowiedzi. W żaden sposób nie da się z niej wyczytać, że odnosisz się do emocji kobiecych w ogólności, a nie do kwestii panowania nad sobą w czasie PMS. Myślę, że być może problem we wzajemnym zrozumieniu w tej rozmowie polega na tym, że "panowanie nad emocjami" utożsamiasz z "panowaniem nad sobą w czasie PMS". Z twojego punktu widzenia są one być może tożsame. Ale nie są.
Zarówno ja, jak i wiele innych kobiet piszemy o tym, przez wiele kolejnych postów, że "panowanie nad sobą w czasie PMS" nie ma nic wspólnego z "panowaniem nad emocjami", że jest to problem znacznie bardziej złożony, po części fizyczny i związany z uciążliwościami fizycznymi. Oraz, że sprowadzenie trudności doświadczanych przez kobiety w czasie poprzedzającym krwawienie miesięczne do problemu emocji jest krzywdzące. Myślę, że można zaufać kobietom.
***
Zgadzam się z tobą, że dla wielu mężczyzn największą skalę trudności w pracy nad sobą, w procesie dorastania stanowi obszar seksualności, a dla wielu kobiet największą skalę trudności stanowi panowanie nad sobą w sferze emocjonalnej.
Natomiast trudności kobiet związane z cyklem są unikalne i nie mają męskiego odpowiednika. To wynika z biologii. Mężczyźni nie mają cykli hormonalnych, krwawień miesięcznych. Nie mają też trudności analogicznych do kobiecych trudności związanych z ciążą. Z prostego powodu - nie zachodzą w ciążę. Nie ma też żadnego zjawiska analogicznego do depresji poporodowej, zarówno tej fizjologicznej, jak i tej, która rozwija się w stan chorobowy. Mężczyźni nie mają także swojego odpowiednika do trudności kobiet związanych z karmieniem. Dla żadnego z tych stanów po męskiej stronie nie ma ekwiwalentu.
***
Poszukiwanie takiej analogii, nieistniejącego w biologii męskiego równoważnika trudności związanych z kobiecym cyklem przez mężczyzn, również przez ciebie, upatruję w waszych wypowiedziach. Twoich też. Jak choćby tej powyżej. Stałą męską reakcją na dzielenie się kobiet swoimi trudnościami z cyklem, jest wypowiedź skonstruowana na bazie takich algorytmów:
I. 1. Rozumiem, 2. przyjmuję, 3. ale ja/my/mężczyźni też mamy...(wstawić dowolne).
II. Wy macie...., a my mamy... .
III. Mężczyźni też... .
***
Piszesz też, powołując się na Greya:
"Przypomnę również (choć może nie wiedziałaś), że tak jak kobieta (posłużę się Greyem) funkcjonuje podobnie jak fala, mężczyzna funkcjonuje podobnie jak sprężyna. Czyli inaczej. A więc nie symetrycznie.
Tak jak u kobiet w fazie miesiączkowania trudności z zapanowaniem nad emocjami mogą być/są większe niż poza tym okresem, tak analogicznie gdy „sprężyna jest napięta do granic” trudności do zapanowania nad seksualnością u mężczyzn również mogą być/są nieporównywalnie większe niż gdy „sprężyna wróciła do kształtu bazowego”. Nie chodzi tylko o napięcie fizyczne.
Czyli skala trudności w pewnych obszarach w pewnych okresach rośnie, w obu przypadkach."
Szczerze mówiąc czytałam Greya dość dawno, ale jestem przekonana, że gdybym znalazła tam taki wywód o fazie miesiączkowania i takie zestawienie, zapamiętałabym. Możliwe jednak, że Grey napisał o tym w "Nowym Pokoleniu". Tego nie czytałam. Podejrzewam jednak, że Grey z tym co napisałeś ma tylko tyle wspólnego, co dotyczy fali i sprężyny. Natomiast to, co dotyczy porównania miesiączki do napięcia seksualnego, jest twoją teorią, a nie teorią Greya. Jeśli się mylę - sprostuj.
Przy okazji zauważam, że po raz kolejny utożsamiasz problem PMS z panowaniem nad emocjami i zestawiasz go z męskim panowaniem nad seksualnością. Robisz to w tym samym poście, w którym twierdzisz, że tego nie robisz.
Powtórzę, w odniesieniu do tego zestawienia to, co już napisałam:
Cykl kobiecy nie jest czymś nad czym da się panować, tak jak nie da się panować nad biciem serca, czy odychaniem. To stałe procesy które dzieją się w ciele i są w to ciało wpisane. Nie są to procesy wzbudzające się pod wpływem bodźców, które mogą wyhamować. Dlatego podobnie jak mężczyzna, jako kobieta mogę zapanować nad nagłym pożądaniem, mogę też nie pójść za nim, gdy się pojawi w jakiejś relacji. Natomiast nie mogę zapobiec swojemu cyklowi, jego prawom, temu, że wpływa on na mój nastrój oraz w określonych dniach zmniejsza moją wydajność.
Wbrew męskim wyobrażeniom, nie jest to (panowanie nad sobą w czasie PMS) ani trochę podobne do procesu zwyciężania rozumem natury, reakcji fizycznych, jak ma to miejsce w przypadku seksualności, panowania nad pożądaniem.
***
Napisałeś też: "Możesz oczywiście wiedzieć lepiej niż panowie jak i co czują, jak funkcjonują, jakie mają trudności. Ja, jako przykład mężczyzny, nie utożsamiam się z tym co opisałaś."
Jest to o tyle nieadekwatne, że mój post w żadnym stopniu nie dotyczy funkcjonowania mężczyzn, analizy tego funkcjonowania. Poprzestaję na konkluzji, że męskie pożądanie wzbudza się szybciej niż kobiece. Z czym oboje się zresztą zgadzamy.
Natomiast mój post dotyczy nieadekwatności zestawiania męskich trudności z seksualnością z kobiecymi trudnościami z PMS. Nie ma w nim nic o męskim funkcjonowaniu. Jest za to sporo o funkcjonowaniu kobiet. Jeśli coś w swoim poście przegapiłam i są tam takie treści, jak wskazujesz, bardzo cię proszę o ich wskazanie. I nie jest to złośliwość. Ja ich naprawdę tam nie widzę.
Jedyna uwaga dotycząca mężczyzn w moim poście dotyczy mojego szczerego zdumienia męskim poszukiwaniem odpowiednika cyklu. Natomiast wyrażam tym swoje zdumienie, nie zaś przekonanie co mężczyźni, którzy tak robią, czują, jak funkcjonują i jakie mają trudności. Tego nie wiem. Dlatego pytam.
Natomiast sam fakt szukania takiego odpowiednika i zestawiania kobiecych trudności z cyklem z jakimś zestawem męskich trudności, jest faktem. Takich zestawień dokonujesz ty, jak również inni mężczyźni wypowiadający się w wątku, w realu także się to dzieje. I naprawdę zupełnie szczerze nie rozumiem tej potrzeby udowadniania, że może kobieta ma ten swój PMS, ale mężczyzna ma za to... (problemy z panowaniem nad pożądaniem na przykład, najróżniejsze głupoty, swoją biologię).
Zgodnie z prośbą moderacji zacytuję autorów:
Monti pisze: ↑16 lis 2022, 17:41
Idąc tym tropem, należałoby "rozgrzeszyć" Waszych mężów robiących najróżniejsze głupoty. Ale to Wam już tak łatwo nie przychodzi. To jest właśnie moralność Kalego.
mare1966 pisze: ↑17 lis 2022, 23:48
Śpieszę zauważyć, że mężczyźni też mają swoją biologię.
Też bywają zmęczeni, pobudzeni , rozdrażnieni , sfrustrowani .
Niestety , nie zauważyłem aby ktoś sie tym specjalnie przejmował.
Nie wiem po co mężczyznom ten odpowiednik. I naprawdę czuję się zdumiona uporczywością w jego poszukiwaniu. W zaangażowaniu w argumentację, wyszukiwanie. Dla mnie w mojej kobiecej prostej logice sprawa jest jasna. Jasna, bo oparta na biologii. Z którą trudno prowadzić polemikę. Kobiety mają cykle. Mężczyźni ich nie mają. Kobiety mają trudności związane z cyklem, mężczyźni nie.
Nie ma tu żadnego analogicznego "mężczyźni też". Męska logika najwyraźniej domaga tu się symetrii. Rzecz w tym, że świat nie jest symetryczny. Różni nie znaczy analogiczni, a tym bardziej symetryczni. Czy z waszego punktu widzenia to jest niesprawiedliwe, że kobiety mają dni, kiedy potrzebują zwolnic i odpocząć z powodu swojej biologii?
Jestem przekonana, że wiele kobiet zamieniłoby się i przyznało mężczyznom nawet i 10 dni wolnego w miesiącu, gdyby tylko to mężczyźni mieli przechodzić cykle, porody, połogi i karmienia. Ja akurat już nie, bo zaczynam coraz lepiej żyć ze sobą i swoją kobiecością. Między innymi dlatego, że już wiem, że problem nie jest w emocjach a w tym, że moje ciało ma swoje potrzeby. Kobiece. I mam prawo je realizować, niezależnie od tego jak bardzo mężczyźni z otoczenia postrzegają to jako niesprawiedliwość i krzywdę osobistą. I że wcale nie muszę słuchać o mitycznych babkach, co robiły w polu i nie miały zachcianek. Szczególnie od mężczyzn, którzy niewiele wiedzą ani o tym, jak funkcjonuję ja i inne kobiety, ani jak funkcjonowały nasze babki. Tylko dlatego, że kilka dni potrzebuję zwolnić tempo. Potrzebuję.
***
Swoją drogą Pavle, bez żadnych podstaw w tym co piszę zarzucasz mi, że lepiej wiem, co mężczyźni czują itd., choć piszę o kobiecym doświadczeniu. Upierasz się też, całkowicie ignorując to, co piszą kobiety o swoim doświadczaniu cyklu, że problem jest w emocjach i panowaniu nad nimi i nijak nie dociera do ciebie to, czym się dzielimy. Wiesz lepiej. Zarzucasz mi to, co sam robisz.
Piszesz też o tym, że kobiety mają trudności w panowaniu nad emocjami. Ale to twoje posty są bardzo emocjonalne. Równie emocjonalne są posty mężczyzn wypowiadających się w wątku. Jest tam mnóstwo emocji, kpiny, żalenia się, jakiegoś takiego niezrozumiałego dla mnie napięcia, chęci udowodnienia, że to co piszą kobiety o swoim doświadczaniu cyklu nie jest prawdą, bo przecież na pewno chodzi o panowanie nad emocjami (oraz usprawiedliwianie krzywdzenia biologią) i każda kobieta która pisze, że jest inaczej, że nie chodzi im wcale o emocje, kebaby, usprawiedliwianie przemocy, nie wie co pisze. Zanim poprosisz o cytat, wyjaśnię: dosłownie nikt tak nie napisał. Ale pisanie "nie dajmy się zwariować", "zaraz okaże się, że" ma dokładnie taki wydźwięk.
Nie widzę takiego rodzaju emocji w tym co piszą kobiety. Owszem posty są nasycone emocjami - ale w odniesieniu do własnych często bolesnych doświadczeń i poczucia lekceważenia, sprowadzania poważnych trudności do zalecenia "no to niech nad sobą panuje i nad swoimi emocjami", w domyśle, lub bez domysłu "bo mężczyźni też muszą nad sobą panować w sferze seksualnej i wcale nie jest im łatwo, a się nie żalą".
I naprawdę szczerze nie rozumiem gdzie jest męska trudność w przyjęciu tego, co piszą kobiety o swoim doświadczeniu i tego, że napięcie przedmiesiączkowe nie ma nic wspólnego z trudnościami w opanowaniu emocji.