PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Informacje lokalne, gdzie szukać pomocy...

Moderator: Moderatorzy

Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: Ruta »

Caliope,
tak dużo przeszłaś. Czuję smutek, gdy o tym czytam, ale też złość wobec osób, które cię tak brutalnie traktowały, gdy byłaś dorastającą dziewczynką. Przykro mi, że nie doświadczyłaś opieki. Mocno cię przytulam.

Po części jest to też moje osobiste poczucie żalu. Mój cykl zaczął się gdy byłam jeszcze dzieckiem, miałam 12 lat. Gdy po raz pierwszy odczułam ból przedmiesiączkowy, nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Odczułam silny lęk i z powodu bólu i dziwnego poczucia, niezrozumiałego dla mnie stanu. Nikt mnie na to nie przygotował. Przestraszona poszłam do mamy. Kazała mi pójść na spacer i "rozchodzić ból". Nie wiem, czy wiedziała wtedy, co to za rodzaj bólu. Byłam posłusznym dzieckiem i chodziłam, ale ból zwijał mnie raz po raz w kłębek, przykucałam z bólu na chodniku. Była ze mną siostra, równie przestraszona jak ja. Pamiętam, że miała łzy w oczach i pytała mnie, czemu ja jestem taka blada.
Teraz jako dorosła kobieta wiem, że wystarczyło pozwolić mi się położyć, odpocząć, odprężyć, by dolegliwości nie były tak silne. Pomagają mi też ciepłe okłady. Problem w tym, że w tamtym czasie nie miałam swojego pokoju, a za dnia mama pracowała w domu. Po prostu nie było do tego warunków, bym taką przestrzeń na odpoczynek na te parę godzin dostała.

Myślę, że te pierwsze doświadczenia mocno wpływają potem na to, jak przeżywamy kolejne cykle. U wielu kobiet brutalnie potraktowanych na progu kobiecości, utrwalają się reakcje lękowe, stres, ciało się napina, walczy. Wiele mnie kosztowało przepracowanie tych doświadczeń i nauczenie się właściwej troski o siebie w czasie poprzedzającym koniec cyklu. Ale podoba mi się to, że teraz już mogę się sobą zaopiekować, i przytulić też w sobie tą małą przestraszoną obolałą dziewczynkę.

Do panów. Kobiety które w ciężki sposób przechodzą swój cykl, często mają za sobą bardzo trudne doświadczenia z tym związane z pogranicza dzieciństwa. Wtedy w każdym cyklu powtarza się rodzaj traumy wpisany w ciało tej kobiety, bez jej winy. Nasila to rekacje z waszego punktu widzenia irracjonalne, lękowe, potrzebę izloacji, napięcie, nerwowość i wiele innych. Warto o tym wiedzieć. Nie są to sprawy, które można ogarnąć wysiłkiem woli, ale można je uleczyć troską, miłością, poczuciem bezpieczeństwa. A nade wszystko zrozumieniem.

Wiem jak bardzo comiesięczny dramat wpływa na relacje małżenskie, bo to przeżyłam. Było to trudne także dla mojego męża. Przeżyłam też lekceważenie, nakazywanie mi ogarnięcia się, krytyki i wykłady historyczno-socjologiczno-kastracyjne. Ale przeżyłam też czas, gdy mój mąż mnie w trudnych dla mnie dniach wspierał. I było to dla mnie uzdrawiające. Gdy ponownie uznał całą sprawę za cyrk i fanaberie i wsadzanie go pod pantofel i moje "damskie humory" bardzo mnie zranił.







Caliope pisze: 01 gru 2022, 2:22
Ruta pisze: 30 lis 2022, 20:20
Caliope pisze: 30 lis 2022, 13:57 Ruto, ta koleżanka stosowała antykoncepcję, czy terapię hormonalną? To jest ogromna różnica, ja mam terapię. Psychotropy to dawniej dostawały nasze babki na premenopauzę, menopauzę zamiast terapii hormonalnej. Tak było z moją babcią, a do tej pory diagnostyka hormonów kobiecych jakoś kuleje.
Co do tego wyjątkowego czasu i szczególnych praw, dla mnie to pasmo bólu i depresji, nie coś wyjątkowego, nie uważam, że mam mieć jakieś ekstra prawa z tego tytułu. Jako dorosła osoba mam sobie z tym poradzić i tyle, a bywało przecież ogromnie ciężko. I właśnie dla swojego własnego komfortu łyka się tabletki przeciwbólowe i stosuje terapię hormonalną, by nie męczyć siebie i innych i mieć dobre samopoczucie. Spadający estrogen nie wywołuje PMS, depresji, a niski poziom progesteronu.
Koleżanka stosowała środki antykoncepcyjne, ale celem stosowania tych środków nie była antykoncepcja, ale zanik miesiączki i związanych z tym trudności, o czym ochoczo informowała wszystkich dookoła. Od czasu, gdy zaczęła te tabletki łykać, stała się zaciekłym wrogiem wszystkiego, co jest związane z kobiecym cyklem oraz z rodzeniem. Z ochotę edukowała mężczyzn z otocznia, że nie muszą zwracać uwagi na kobiece humory. Szczególnie rażące było to dla mnie osobiście, gdy "edukację" taką prowadziła wobec mężów mających ciężarne żony.

Część moich znajomych nie chcąc stosować hormonów w ramach "leczenia" PMS, ponieważ planują potomstwo, w końcu cyklu stosuje środki psychotropowe, które nie zaburzają przebiegu ciąży.
Widać koleżanka podobnie do mnie bardzo źle odczuwała skutki wszystkiego co jest związane z cyklem. Ja nie dałabym rady do tego wrócić co czułam i ile bólu przeżyłam. Środki psychotropowe wykluczają zajście w ciążę, nie wolno ich wtedy brać. Ani ciąży planować, to słowa mojej psychiatry i w każdej ulotce też to piszą.
Ja nigdy nie doświadczyłam opieki od nikogo w trakcie niedyspozycji, więc może dlatego nie rozumiem. Mdlałam z bólu, a kowalski matki nie pozwalał mi brać środków przeciwbólowych jak byłam nastolatką. To pokazuje, że trzeba było poradzić sobie samemu i prosić obcych ludzi lub kraść tabletki jak nie widzial.Na pewno nie chciałabym żeby w trakcie mąż się do mnie zbliżał na kilometr, właśnie przez przykre doświadczenia z przeszłości.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: Ruta »

Myślałam jeszcze o tym, o czym pisze Pavel. Że mężczyzna potrzebuje zapanować nad swoją seksualnością, że jest to trud. I że jest to analogiczne zadanie do tego, który stoi przed kobietą, a polegające na zapanowaniu nad swoimi reakcjami związanymi z cyklem.

Nie widzę tu analogii. Zarówno mężczyźni, jak i kobiety mają seksualność. I zarówno mężczyźni jak i kobiety potrzebują nad swoją seksualnością zapanować. I to jest analogiczne. Owszem, męskie pożądanie co do zasady wzbudza się łatwiej, ale kobiety także mają w tej sferze obszary, w których potrzeba wysiłku woli, opanowywania reakcji ciała. I tylko w tym obszarze można mówić o analogicznej pracy do wykonania. Choć nie do konca takiej samej pracy. Jednak praca ta w przypadku obu płci polega na zrozumieniu swoich reakcji seksualnych, reakcji ciała i zapanowaniu nad nimi. Rozumem.

Natomiast cykl kobiecy nie jest czymś nad czym da się panować, tak jak nie da się panować nad biciem serca, czy odychaniem. To stałe procesy które dzieją się w ciele i są w to ciało wpisane. Nie są to procesy wzbudzające się pod wpływem bodźców, które mogą wyhamować. Dlatego podobnie jak męzczyzna, jako kobieta mogę zapanować nad nagłym pożądaniem, mogę też nie pójsć za nim, gdy się pojawi w jakiejś relacji. Natomiast nie mogę zapobiec swojemu cyklowi, jego prawom, temu, że wpływa on na mój nastrój oraz w określonych dniach zmniejsza moją wydajność. Mogę nauczyć się jedynie, jak to działa i to respektować. Leczyć te obszary, które zostały we mnie zranione, by wyjść z reakcji traumatycznych. Z rozumowym panowaniem nad reakcjami ciała nie ma to jednak nic wspólnego.

Wbrew męskim wyobrażeniom, nie jest to ani trochę podobne do procesu zwyciężania rozumem natury, reakcji fizycznych, jak ma to miejsce w przypadku seksualności, panowania nad pożądaniem. Zresztą i w tym obszarze proste tłumienie reakcji jest niezdrowe i wielu mężczyznom (jak i kobietom) takie "panowanie" wybija w nałogach, kompulsjach. Przepracowanie to nie tłumienie.Tłumienie reakcji ciała związanych w cyklem, też daje efekt "wybicia korka".

Całkiem niedawno miałam piękną spowiedź -rozmowę. Między innymi o ciele. Spowiednik bardzo pięknie mówił o ciele, o jego reakcjach, o tym by akcetować ciało. I o tym, że zmartwychwstanie jest zmartwychwstaniem ciała.

Zastanawia mnie też, czemu mężczyźni w swoim ogóle tak uporczywie szukają swojego odpowiednika dla cyklu kobiecego, jakiejś analogii. Nie ma takiej. Seksualność jest symetryczna. Cykliczne funkcjonowanie dotyczy tylko ciała kobiecego.
Tylko kobiety mają cykle, tylko kobiety rodzą, tylko kobiety przechodzą połóg i tylko kobiety karmią. I z każdym z tych wyjątkowych, unikalnych stanów wiążą się określone potrzeby wynikajace z określonej kondycji ciała. I nie mają one odpowiednika dla mężczyzn. Po prostu.
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: Monti »

Nie chciałem, by moje posty uraziły kogokolwiek. Jeśli tak się stało, to przepraszam.
Natomiast podtrzymuję twierdzenie, że kwestie biologiczne nie mogą usprawiedliwiać zła (zresztą, ostatecznie panie przyznały mi rację), jak również to, że przeciętnemu mężczyźnie bardzo ciężko jest zrozumieć kobietę, zwłaszcza mającą skrajnie ciężkie objawy PMS.
Czasem posługuję się ironią lub sarkazmem (lub jak kto woli, mało wyszukanym humorem), licząc, że odbiorca ma do siebie dystans. Być może na forum pomocowym ta forma jest nieodpowiednia, aczkolwiek była to reakcja na określone treści, z którymi trudno mi się było zgodzić.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: Pavel »

Ruta pisze: 01 gru 2022, 8:34 Myślałam jeszcze o tym, o czym pisze Pavel. Że mężczyzna potrzebuje zapanować nad swoją seksualnością, że jest to trud. I że jest to analogiczne zadanie do tego, który stoi przed kobietą, a polegające na zapanowaniu nad swoimi reakcjami związanymi z cyklem.

Nie widzę tu analogii. Zarówno mężczyźni, jak i kobiety mają seksualność. I zarówno mężczyźni jak i kobiety potrzebują nad swoją seksualnością zapanować. I to jest analogiczne. Owszem, męskie pożądanie co do zasady wzbudza się łatwiej, ale kobiety także mają w tej sferze obszary, w których potrzeba wysiłku woli, opanowywania reakcji ciała. I tylko w tym obszarze można mówić o analogicznej pracy do wykonania. Choć nie do konca takiej samej pracy. Jednak praca ta w przypadku obu płci polega na zrozumieniu swoich reakcji seksualnych, reakcji ciała i zapanowaniu nad nimi. Rozumem.

Natomiast cykl kobiecy nie jest czymś nad czym da się panować, tak jak nie da się panować nad biciem serca, czy odychaniem. To stałe procesy które dzieją się w ciele i są w to ciało wpisane. Nie są to procesy wzbudzające się pod wpływem bodźców, które mogą wyhamować. Dlatego podobnie jak męzczyzna, jako kobieta mogę zapanować nad nagłym pożądaniem, mogę też nie pójsć za nim, gdy się pojawi w jakiejś relacji. Natomiast nie mogę zapobiec swojemu cyklowi, jego prawom, temu, że wpływa on na mój nastrój oraz w określonych dniach zmniejsza moją wydajność. Mogę nauczyć się jedynie, jak to działa i to respektować. Leczyć te obszary, które zostały we mnie zranione, by wyjść z reakcji traumatycznych. Z rozumowym panowaniem nad reakcjami ciała nie ma to jednak nic wspólnego.

Wbrew męskim wyobrażeniom, nie jest to ani trochę podobne do procesu zwyciężania rozumem natury, reakcji fizycznych, jak ma to miejsce w przypadku seksualności, panowania nad pożądaniem. Zresztą i w tym obszarze proste tłumienie reakcji jest niezdrowe i wielu mężczyznom (jak i kobietom) takie "panowanie" wybija w nałogach, kompulsjach. Przepracowanie to nie tłumienie.Tłumienie reakcji ciała związanych w cyklem, też daje efekt "wybicia korka".

Całkiem niedawno miałam piękną spowiedź -rozmowę. Między innymi o ciele. Spowiednik bardzo pięknie mówił o ciele, o jego reakcjach, o tym by akcetować ciało. I o tym, że zmartwychwstanie jest zmartwychwstaniem ciała.

Zastanawia mnie też, czemu mężczyźni w swoim ogóle tak uporczywie szukają swojego odpowiednika dla cyklu kobiecego, jakiejś analogii. Nie ma takiej. Seksualność jest symetryczna. Cykliczne funkcjonowanie dotyczy tylko ciała kobiecego.
Tylko kobiety mają cykle, tylko kobiety rodzą, tylko kobiety przechodzą połóg i tylko kobiety karmią. I z każdym z tych wyjątkowych, unikalnych stanów wiążą się określone potrzeby wynikajace z określonej kondycji ciała. I nie mają one odpowiednika dla mężczyzn. Po prostu.
Chciałbym zapytać którzy konkretnie panowie uporczywie szukają swego odpowiednika dla cyklu kobiecego?

Bo jeśli chodzi o mnie, a do moich wpisów się odnosisz, to uspakajam: ani nie szukam takowego, tym bardziej uporczywie.
W dodatku nie znam ani jednego mężczyzny który by miał jak opisujesz. Nie rozmawiałem o takich kwestiach z osobami LGBTXYZ+ (mam nadzieję, że nikogo nie pominąłem), może oni tak mają. Nie mam natomiast za bardzo takich osób w otoczeniu, a z tymi których znam nie rozmawiam na takie tematy.
Czyli nie wykluczam takiej teorii, ale w nią mocno powątpiewam.

Dodam, że także nie widzę analogii takiej jak opisujesz.
Ja nie porównywałem cykli kobiecych do kwestii seksualności u mężczyzn. Porównywałem trudności mężczyzn do panowania nad obszarem seksualności do trudu kobiet w panowaniu nad emocjami. Czyli: zapanowanie nad emocjonalnością u kobiet jest bardzo trudnym zadaniem, tak jak zapanowanie nad seksualnością u mężczyzn. Tu widzę analogię. Generalnie. Wiadomo, z różnych przyczyn ta skala indywidualnie może być różna.

I tak jak kobiet również temat seksualności dotyczy, to panowanie nad tym obszarem u kobiet jest czymś zupełnie nieporównywalnym w stosunku do mężczyzn. Mężczyźni również mają emocje, również często nad nimi nie panują, ale jednak łatwiej (generalnie)przychodzi im ujarzmienie emocji niż kobietom. Wystarczy odrobina analizy, obserwacji siebie i otaczającego świata, lektury by dojść do takich wniosków.

Po mojemu postawiłaś tezy które nie padły po czym je obaliłaś. Można, tylko zastanawia mnie jaki jest tego cel.

Możesz mieć oczywiście swoje zdanie na temat trudności nad zapanowaniem nad obszarem seksualności u mężczyzn i uznawać, że to taka sama skala trudności w tym obszarze jak u kobiet, twoje prawo.
Przypomnę przy okazji jednak, że podobne komentarze odnośnie ocen przez panów tego jak funkcjonują panie przynoszą ci trudne emocje. Mi szczęśliwie to co napisałaś trudnych emocji nie przynosi, postanowiłem jednak podzielić się swoim punktem widzenia.

Przypomnę również (choć może nie wiedziałaś), że tak jak kobieta (posłużę się Greyem) funkcjonuje podobnie jak fala, mężczyzna funkcjonuje podobnie jak sprężyna. Czyli inaczej. A więc nie symetrycznie.
Tak jak u kobiet w fazie miesiączkowania trudności z zapanowaniem nad emocjami mogą być/są większe niż poza tym okresem, tak analogicznie gdy „sprężyna jest napięta do granic” trudności do zapanowania nad seksualnością u mężczyzn również mogą być/są nieporównywalnie większe niż gdy „sprężyna wróciła do kształtu bazowego”. Nie chodzi tylko o napięcie fizyczne.
Czyli skala trudności w pewnych obszarach w pewnych okresach rośnie, w obu przypadkach.

Możesz oczywiście wiedzieć lepiej niż panowie jak i co czują, jak funkcjonują, jakie mają trudności. Ja, jako przykład mężczyzny, nie utożsamiam się z tym co opisałaś.

Nie bez powodu większość osób mających problem z zapanowaniem nad seksualnością to mężczyźni. Nie bez powodu większość osób narzekających na brak współżycia to mężczyźni. Od żadnego mężczyzny nie usłyszałem, że „kwestie łóżkowe” mogłyby dla nich nie istnieć. Od kobiet zaś - wielokrotnie. Idąc dalej - to w większości mężczyzn dotyczą kwestie masturbacji, pornografii, gwałtów itd.
Gdyby w tym obszarze panowała symetria - byłoby chociaż blisko 50/50.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: Ruta »

Pavel pisze: 01 gru 2022, 13:08 Chciałbym zapytać którzy konkretnie panowie uporczywie szukają swego odpowiednika dla cyklu kobiecego?

Bo jeśli chodzi o mnie, a do moich wpisów się odnosisz, to uspakajam: ani nie szukam takowego, tym bardziej uporczywie.
W dodatku nie znam ani jednego mężczyzny który by miał jak opisujesz. Nie rozmawiałem o takich kwestiach z osobami LGBTXYZ+ (mam nadzieję, że nikogo nie pominąłem), może oni tak mają. Nie mam natomiast za bardzo takich osób w otoczeniu, a z tymi których znam nie rozmawiam na takie tematy.
Czyli nie wykluczam takiej teorii, ale w nią mocno powątpiewam.

Dodam, że także nie widzę analogii takiej jak opisujesz.
Ja nie porównywałem cykli kobiecych do kwestii seksualności u mężczyzn. Porównywałem trudności mężczyzn do panowania nad obszarem seksualności do trudu kobiet w panowaniu nad emocjami. Czyli: zapanowanie nad emocjonalnością u kobiet jest bardzo trudnym zadaniem, tak jak zapanowanie nad seksualnością u mężczyzn. Tu widzę analogię. Generalnie. Wiadomo, z różnych przyczyn ta skala indywidualnie może być różna.

I tak jak kobiet również temat seksualności dotyczy, to panowanie nad tym obszarem u kobiet jest czymś zupełnie nieporównywalnym w stosunku do mężczyzn. Mężczyźni również mają emocje, również często nad nimi nie panują, ale jednak łatwiej (generalnie)przychodzi im ujarzmienie emocji niż kobietom. Wystarczy odrobina analizy, obserwacji siebie i otaczającego świata, lektury by dojść do takich wniosków.

Po mojemu postawiłaś tezy które nie padły po czym je obaliłaś. Można, tylko zastanawia mnie jaki jest tego cel.

Możesz mieć oczywiście swoje zdanie na temat trudności nad zapanowaniem nad obszarem seksualności u mężczyzn i uznawać, że to taka sama skala trudności w tym obszarze jak u kobiet, twoje prawo.
Przypomnę przy okazji jednak, że podobne komentarze odnośnie ocen przez panów tego jak funkcjonują panie przynoszą ci trudne emocje. Mi szczęśliwie to co napisałaś trudnych emocji nie przynosi, postanowiłem jednak podzielić się swoim punktem widzenia.

Przypomnę również (choć może nie wiedziałaś), że tak jak kobieta (posłużę się Greyem) funkcjonuje podobnie jak fala, mężczyzna funkcjonuje podobnie jak sprężyna. Czyli inaczej. A więc nie symetrycznie.
Tak jak u kobiet w fazie miesiączkowania trudności z zapanowaniem nad emocjami mogą być/są większe niż poza tym okresem, tak analogicznie gdy „sprężyna jest napięta do granic” trudności do zapanowania nad seksualnością u mężczyzn również mogą być/są nieporównywalnie większe niż gdy „sprężyna wróciła do kształtu bazowego”. Nie chodzi tylko o napięcie fizyczne.
Czyli skala trudności w pewnych obszarach w pewnych okresach rośnie, w obu przypadkach.

Możesz oczywiście wiedzieć lepiej niż panowie jak i co czują, jak funkcjonują, jakie mają trudności. Ja, jako przykład mężczyzny, nie utożsamiam się z tym co opisałaś.

Nie bez powodu większość osób mających problem z zapanowaniem nad seksualnością to mężczyźni. Nie bez powodu większość osób narzekających na brak współżycia to mężczyźni. Od żadnego mężczyzny nie usłyszałem, że „kwestie łóżkowe” mogłyby dla nich nie istnieć. Od kobiet zaś - wielokrotnie. Idąc dalej - to w większości mężczyzn dotyczą kwestie masturbacji, pornografii, gwałtów itd.
Gdyby w tym obszarze panowała symetria - byłoby chociaż blisko 50/50.
Pavle,
odniosłam się do twojej następującej wypowiedzi
Pavel pisze: 30 lis 2022, 14:29
Firekeeper pisze: 30 lis 2022, 12:06
Że tak dodam. Umiejętność panowania nas sobą w trakcie PMS to jedna z najcięższych sztuk do opanowania. Zwłaszcza, kiedy nie ma się wsparcia. Ale cóż zostaje zacisnąć zęby, wziąć się za robotę. Nie ja jedna nie ja ostatnia. Moje granice wytrzymałości są wielokrotnie sprawdzane w dzisiejszym świecie pędu, egocentryzmu i braku empatii. Czasami żałuję, że jestem kobietą...
Nawet w to wierzę „na słowo”.
Doświadczam trudności mojej żony w trakcie okresu. Staram się ją wspomagać, rozładowywać napięcia itd. ale nieraz miałem ochotę ją ukatrupić :lol:
Oczywiście te „mordercze myśli” miewam do momentu, gdy oficjalnie przyznaje co jest powodem jej napięć (albo gdy sam mam pewność) - wtedy staram się zamknąć jadaczkę i (zapewne jak ona) …przetrwać.
Aby była jasność - to jest i dla mnie wielki trud. Przy całej mojej wiedzy na temat funkcjonowania kobiet (a jest przecież większa niż statystycznego mężczyzny), mój trud związany z kobiecymi emocjami i ich przyjmowaniem jeśli się zmniejszył, to iluzorycznie.
Po prostu wiedza pozwala mi lepiej zarządzać sytuacją i moim zachowaniem. Tylko tyle i aż tyle ;)

Wy macie swoje trudności, my mamy swoje. Tak jak wspomniałem - panowie też mają obszar szczególnej trudności.
Ważenie ich (dokładne) i porównywanie uważam za bezcelowe gdyż jesteśmy po prostu bardzo różni, ale zapewniam, że nasze trudności to też nie jest „bułka z masłem”.
Piszesz "Ja nie porównywałem cykli kobiecych do kwestii seksualności u mężczyzn. Porównywałem trudności mężczyzn do panowania nad obszarem seksualności do trudu kobiet w panowaniu nad emocjami." Rozumiem, że taka była twoja intencja i to przyjmuję. Natomiast z twojej powyższej wypowiedzi to nie wynika. Wyboldowałam fragmenty w których zestawiasz męskie trudności z kwestią panowania nad seksualnością z kwestią panowania kobiet nad sobą w czasie PMS.

Nie stawiałam więc żadnych tez, ale odniosłam się do twojej wypowiedzi. W żaden sposób nie da się z niej wyczytać, że odnosisz się do emocji kobiecych w ogólności, a nie do kwestii panowania nad sobą w czasie PMS. Myślę, że być może problem we wzajemnym zrozumieniu w tej rozmowie polega na tym, że "panowanie nad emocjami" utożsamiasz z "panowaniem nad sobą w czasie PMS". Z twojego punktu widzenia są one być może tożsame. Ale nie są.

Zarówno ja, jak i wiele innych kobiet piszemy o tym, przez wiele kolejnych postów, że "panowanie nad sobą w czasie PMS" nie ma nic wspólnego z "panowaniem nad emocjami", że jest to problem znacznie bardziej złożony, po części fizyczny i związany z uciążliwościami fizycznymi. Oraz, że sprowadzenie trudności doświadczanych przez kobiety w czasie poprzedzającym krwawienie miesięczne do problemu emocji jest krzywdzące. Myślę, że można zaufać kobietom.

***
Zgadzam się z tobą, że dla wielu mężczyzn największą skalę trudności w pracy nad sobą, w procesie dorastania stanowi obszar seksualności, a dla wielu kobiet największą skalę trudności stanowi panowanie nad sobą w sferze emocjonalnej.

Natomiast trudności kobiet związane z cyklem są unikalne i nie mają męskiego odpowiednika. To wynika z biologii. Mężczyźni nie mają cykli hormonalnych, krwawień miesięcznych. Nie mają też trudności analogicznych do kobiecych trudności związanych z ciążą. Z prostego powodu - nie zachodzą w ciążę. Nie ma też żadnego zjawiska analogicznego do depresji poporodowej, zarówno tej fizjologicznej, jak i tej, która rozwija się w stan chorobowy. Mężczyźni nie mają także swojego odpowiednika do trudności kobiet związanych z karmieniem. Dla żadnego z tych stanów po męskiej stronie nie ma ekwiwalentu.
***

Poszukiwanie takiej analogii, nieistniejącego w biologii męskiego równoważnika trudności związanych z kobiecym cyklem przez mężczyzn, również przez ciebie, upatruję w waszych wypowiedziach. Twoich też. Jak choćby tej powyżej. Stałą męską reakcją na dzielenie się kobiet swoimi trudnościami z cyklem, jest wypowiedź skonstruowana na bazie takich algorytmów:
I. 1. Rozumiem, 2. przyjmuję, 3. ale ja/my/mężczyźni też mamy...(wstawić dowolne).
II. Wy macie...., a my mamy... .
III. Mężczyźni też... .
***

Piszesz też, powołując się na Greya:
"Przypomnę również (choć może nie wiedziałaś), że tak jak kobieta (posłużę się Greyem) funkcjonuje podobnie jak fala, mężczyzna funkcjonuje podobnie jak sprężyna. Czyli inaczej. A więc nie symetrycznie.
Tak jak u kobiet w fazie miesiączkowania trudności z zapanowaniem nad emocjami mogą być/są większe niż poza tym okresem, tak analogicznie gdy „sprężyna jest napięta do granic” trudności do zapanowania nad seksualnością u mężczyzn również mogą być/są nieporównywalnie większe niż gdy „sprężyna wróciła do kształtu bazowego”. Nie chodzi tylko o napięcie fizyczne.
Czyli skala trudności w pewnych obszarach w pewnych okresach rośnie, w obu przypadkach."

Szczerze mówiąc czytałam Greya dość dawno, ale jestem przekonana, że gdybym znalazła tam taki wywód o fazie miesiączkowania i takie zestawienie, zapamiętałabym. Możliwe jednak, że Grey napisał o tym w "Nowym Pokoleniu". Tego nie czytałam. Podejrzewam jednak, że Grey z tym co napisałeś ma tylko tyle wspólnego, co dotyczy fali i sprężyny. Natomiast to, co dotyczy porównania miesiączki do napięcia seksualnego, jest twoją teorią, a nie teorią Greya. Jeśli się mylę - sprostuj.

Przy okazji zauważam, że po raz kolejny utożsamiasz problem PMS z panowaniem nad emocjami i zestawiasz go z męskim panowaniem nad seksualnością. Robisz to w tym samym poście, w którym twierdzisz, że tego nie robisz.

Powtórzę, w odniesieniu do tego zestawienia to, co już napisałam:
Cykl kobiecy nie jest czymś nad czym da się panować, tak jak nie da się panować nad biciem serca, czy odychaniem. To stałe procesy które dzieją się w ciele i są w to ciało wpisane. Nie są to procesy wzbudzające się pod wpływem bodźców, które mogą wyhamować. Dlatego podobnie jak mężczyzna, jako kobieta mogę zapanować nad nagłym pożądaniem, mogę też nie pójść za nim, gdy się pojawi w jakiejś relacji. Natomiast nie mogę zapobiec swojemu cyklowi, jego prawom, temu, że wpływa on na mój nastrój oraz w określonych dniach zmniejsza moją wydajność.

Wbrew męskim wyobrażeniom, nie jest to (panowanie nad sobą w czasie PMS) ani trochę podobne do procesu zwyciężania rozumem natury, reakcji fizycznych, jak ma to miejsce w przypadku seksualności, panowania nad pożądaniem.
***

Napisałeś też: "Możesz oczywiście wiedzieć lepiej niż panowie jak i co czują, jak funkcjonują, jakie mają trudności. Ja, jako przykład mężczyzny, nie utożsamiam się z tym co opisałaś."

Jest to o tyle nieadekwatne, że mój post w żadnym stopniu nie dotyczy funkcjonowania mężczyzn, analizy tego funkcjonowania. Poprzestaję na konkluzji, że męskie pożądanie wzbudza się szybciej niż kobiece. Z czym oboje się zresztą zgadzamy.
Natomiast mój post dotyczy nieadekwatności zestawiania męskich trudności z seksualnością z kobiecymi trudnościami z PMS. Nie ma w nim nic o męskim funkcjonowaniu. Jest za to sporo o funkcjonowaniu kobiet. Jeśli coś w swoim poście przegapiłam i są tam takie treści, jak wskazujesz, bardzo cię proszę o ich wskazanie. I nie jest to złośliwość. Ja ich naprawdę tam nie widzę.

Jedyna uwaga dotycząca mężczyzn w moim poście dotyczy mojego szczerego zdumienia męskim poszukiwaniem odpowiednika cyklu. Natomiast wyrażam tym swoje zdumienie, nie zaś przekonanie co mężczyźni, którzy tak robią, czują, jak funkcjonują i jakie mają trudności. Tego nie wiem. Dlatego pytam.

Natomiast sam fakt szukania takiego odpowiednika i zestawiania kobiecych trudności z cyklem z jakimś zestawem męskich trudności, jest faktem. Takich zestawień dokonujesz ty, jak również inni mężczyźni wypowiadający się w wątku, w realu także się to dzieje. I naprawdę zupełnie szczerze nie rozumiem tej potrzeby udowadniania, że może kobieta ma ten swój PMS, ale mężczyzna ma za to... (problemy z panowaniem nad pożądaniem na przykład, najróżniejsze głupoty, swoją biologię).
Zgodnie z prośbą moderacji zacytuję autorów:
Monti pisze: 16 lis 2022, 17:41 Idąc tym tropem, należałoby "rozgrzeszyć" Waszych mężów robiących najróżniejsze głupoty. Ale to Wam już tak łatwo nie przychodzi. To jest właśnie moralność Kalego.
mare1966 pisze: 17 lis 2022, 23:48 Śpieszę zauważyć, że mężczyźni też mają swoją biologię.
Też bywają zmęczeni, pobudzeni , rozdrażnieni , sfrustrowani .
Niestety , nie zauważyłem aby ktoś sie tym specjalnie przejmował.
Nie wiem po co mężczyznom ten odpowiednik. I naprawdę czuję się zdumiona uporczywością w jego poszukiwaniu. W zaangażowaniu w argumentację, wyszukiwanie. Dla mnie w mojej kobiecej prostej logice sprawa jest jasna. Jasna, bo oparta na biologii. Z którą trudno prowadzić polemikę. Kobiety mają cykle. Mężczyźni ich nie mają. Kobiety mają trudności związane z cyklem, mężczyźni nie.
Nie ma tu żadnego analogicznego "mężczyźni też". Męska logika najwyraźniej domaga tu się symetrii. Rzecz w tym, że świat nie jest symetryczny. Różni nie znaczy analogiczni, a tym bardziej symetryczni. Czy z waszego punktu widzenia to jest niesprawiedliwe, że kobiety mają dni, kiedy potrzebują zwolnic i odpocząć z powodu swojej biologii?
Jestem przekonana, że wiele kobiet zamieniłoby się i przyznało mężczyznom nawet i 10 dni wolnego w miesiącu, gdyby tylko to mężczyźni mieli przechodzić cykle, porody, połogi i karmienia. Ja akurat już nie, bo zaczynam coraz lepiej żyć ze sobą i swoją kobiecością. Między innymi dlatego, że już wiem, że problem nie jest w emocjach a w tym, że moje ciało ma swoje potrzeby. Kobiece. I mam prawo je realizować, niezależnie od tego jak bardzo mężczyźni z otoczenia postrzegają to jako niesprawiedliwość i krzywdę osobistą. I że wcale nie muszę słuchać o mitycznych babkach, co robiły w polu i nie miały zachcianek. Szczególnie od mężczyzn, którzy niewiele wiedzą ani o tym, jak funkcjonuję ja i inne kobiety, ani jak funkcjonowały nasze babki. Tylko dlatego, że kilka dni potrzebuję zwolnić tempo. Potrzebuję.
***
Swoją drogą Pavle, bez żadnych podstaw w tym co piszę zarzucasz mi, że lepiej wiem, co mężczyźni czują itd., choć piszę o kobiecym doświadczeniu. Upierasz się też, całkowicie ignorując to, co piszą kobiety o swoim doświadczaniu cyklu, że problem jest w emocjach i panowaniu nad nimi i nijak nie dociera do ciebie to, czym się dzielimy. Wiesz lepiej. Zarzucasz mi to, co sam robisz.

Piszesz też o tym, że kobiety mają trudności w panowaniu nad emocjami. Ale to twoje posty są bardzo emocjonalne. Równie emocjonalne są posty mężczyzn wypowiadających się w wątku. Jest tam mnóstwo emocji, kpiny, żalenia się, jakiegoś takiego niezrozumiałego dla mnie napięcia, chęci udowodnienia, że to co piszą kobiety o swoim doświadczaniu cyklu nie jest prawdą, bo przecież na pewno chodzi o panowanie nad emocjami (oraz usprawiedliwianie krzywdzenia biologią) i każda kobieta która pisze, że jest inaczej, że nie chodzi im wcale o emocje, kebaby, usprawiedliwianie przemocy, nie wie co pisze. Zanim poprosisz o cytat, wyjaśnię: dosłownie nikt tak nie napisał. Ale pisanie "nie dajmy się zwariować", "zaraz okaże się, że" ma dokładnie taki wydźwięk.

Nie widzę takiego rodzaju emocji w tym co piszą kobiety. Owszem posty są nasycone emocjami - ale w odniesieniu do własnych często bolesnych doświadczeń i poczucia lekceważenia, sprowadzania poważnych trudności do zalecenia "no to niech nad sobą panuje i nad swoimi emocjami", w domyśle, lub bez domysłu "bo mężczyźni też muszą nad sobą panować w sferze seksualnej i wcale nie jest im łatwo, a się nie żalą".

I naprawdę szczerze nie rozumiem gdzie jest męska trudność w przyjęciu tego, co piszą kobiety o swoim doświadczeniu i tego, że napięcie przedmiesiączkowe nie ma nic wspólnego z trudnościami w opanowaniu emocji.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: Ruta »

Monti pisze: 01 gru 2022, 13:06 Nie chciałem, by moje posty uraziły kogokolwiek. Jeśli tak się stało, to przepraszam.
Natomiast podtrzymuję twierdzenie, że kwestie biologiczne nie mogą usprawiedliwiać zła (zresztą, ostatecznie panie przyznały mi rację), jak również to, że przeciętnemu mężczyźnie bardzo ciężko jest zrozumieć kobietę, zwłaszcza mającą skrajnie ciężkie objawy PMS.
Czasem posługuję się ironią lub sarkazmem (lub jak kto woli, mało wyszukanym humorem), licząc, że odbiorca ma do siebie dystans. Być może na forum pomocowym ta forma jest nieodpowiednia, aczkolwiek była to reakcja na określone treści, z którymi trudno mi się było zgodzić.
Monti, przyjmuję twoje przeprosiny.

Natomiast w odniesieniu do treści wątku i tego co napisałeś powyżej potrzebne jest w moim odczuciu pewne sprostowanie.

Nie tylko ty twierdzisz, że kwestie biologiczne nie mogą usprawiedliwiać zła. Tak twierdzą również kobiety, które się w wątku wypowiadały, w tym ja. Żadna z kobiet w wątku nie "przyznała ci ostatecznie racji", że tak jest, ponieważ żadna kobieta nie twierdziła, że jest inaczej. To ty wyciągnąłeś nieuprawniony wniosek z tego, co pisały kobiety, dzielące się swoim doświadczeniem: że celem ich pisania jest usprawiedliwienie przemocy biologią. Ponadto prowadziłeś polemikę z tą swoją tezą, sugerując, w sposób krzywdzący dla wypowiadających się kobiet, że jest to teza kobiet, a nie twoja własna opinia o tym, co zostało przez kobiety napisane.

Myślę, że przeciętnemu mężczyźnie łatwiej byłoby zrozumieć kobietę, także mającą skrajnie ciężkie objawy PMS, gdyby ten mężczyzna gotowy był słuchać i nie zakładać z góry, że wie, co ta kobieta mówi, nawet gdy ta kobieta mówi coś zupełnie innego.
***

Co do posługiwania się ironią i sarkazmem, mi także się zdarza. Także na forum. Jednakże nie usprawiedliwiam się z tego, że była to reakcja na coś, jeśli zrobiłam to w odniesieniu do osoby. Sarkazm i ironia stosowane wobec osób są formą przemocy. A przemoc nie ma usprawiedliwienia. Nie warto też usprawiedliwiać takiej formy przemocy tym, że osoba wobec której się ironię lub sarkazm zastosowało nie miała do siebie tyle dystansu, ile założyła osoba, która stosowała wobec niej ironię i sarkazm. To przerzucanie odpowiedzialności ze sprawcy na osobę, która doświadczyła jego niewłaściwych zachowań. Problem nagle jest w tym, że osoba ta jest przewrażliwiona, nie ma do siebie dystansu, a nie w niewłaściwym zachowaniu.

Posługiwanie się sarkazmem, humorem nie jest w moim odczuciu niczym złym, jeśli jest formą komentarza do rzeczywistości, a nie w odniesieniu do konkretnej osoby lub osób. I także tu na forum staram się takiej formy oduczać, zamiast ją usprawiedliwiać. Choć czasem moja skłonność do komunikacji opartej na przemocy, ironii, sarkazmie wraca, nawet gdy nie mam zamiaru nikogo zranić. Ale to problem mojego sposobu komunikowania, a nie przewrażliwienia odbiorców, czy ich braku dystansu do siebie.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13317
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: Nirwanna »

Ruta pisze: 30 lis 2022, 20:20 Gdy nauczyłam się dbać o siebie - i swoje granice - i planować swoje zadania zgodnie z cyklem (w miarę możliwości), mam znacznie mniej trudności. Znikły też najostrzejsze dolegliwości. Panowie z mojego otoczenia, synowie, mąż, są już teraz nauczeni, że jest to czas, w którym warto dać mi spokój i zająć się sobą.
...
....
.....
Co do "spadającego estrogenu" - to moja licentia poetica (swoboda twórcza), estrogen kojarzony z kobiecością brzmiał mi lepiej :)
Ruto, mam dwie refleksje związane z komunikacją.

1. Czytając tę całą dyskusję - co jest dla mnie trudne ze względu m.in. na ilość treści - odnoszę wrażenie, że Panom w ich wypowiedziach chodziło o to, co wyboldowałam. W skrócie - kobieta jest w dużym stopniu zdolna zapanować nad swoim funkcjonowaniem w trakcie PMS, i jest to jej odpowiedzialność. Dzięki męskiemu wsparciu jest jej dużo łatwiej, ale jednak w dalszym ciągu jest to jej, czyli kobiety - odpowiedzialność.
Jeśli nieprawidłowo odczytałam męskie intencje, to najwyżej męska część forum wypowiadająca się w temacie - poprawi mnie.

2. Jeśli pozwalasz sobie na "licentię poeticę" w sprawie dość istotnej, a z punktu widzenia faktów biologicznych przekazujesz błędne informacje - to powstaje we mnie brak zaufania do Twoich słów w ogóle, bo nie wiem w którym miejscu ściśle trzymasz się faktów, a w którym pozwalasz sobie na "licentię poeticę". Mam świadomość, że nie zawsze będę mogła zweryfikować treści i w dobrej wierze mogę wziąć te/takie/podobne słowa za dobrą monetę, wprowadzając siebie i być może innych w błąd. A to już byłoby niefajne, zwłaszcza dla innych.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Ewuryca

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: Ewuryca »

A ja napisze jako kobieta ze dla mnie PMS ma wiele wspólnego z panowaniem nad emocjami i zachowaniami. Sama doświadczam zachcianek, rozdrażnienia i zmęczenia ale panuje nad tym i funkcjonuje normalnie i nie uważam ze działam wbrew naturze. Jako szefowa biura nie pójdę do podwładnych i nie będę rzucać rzeczami ani krzyczeć na nikogo dlatego ze mam PMS, akceptuje natomiast ze inne kobiety mają inaczej i mogą uważać inaczej, ale nie wrzucałabym wszystkich do jednego worka pod napisem kobiety.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: Pavel »

Ruto, mógłbym napisać mega długi post w którym po kolei będę odnosił się po raz kolejny do poszczególnych kwestii. Do większości po raz kolejny.
Nie zrobię tego jednak z trzech powodów:
1. Nie chce mi się (nie mylić z brakiem szacunku, mam po prostu wrażenie walenia głową w ścianę)
2. Szkoda mi czasu (są na forum i w życiu bardziej potrzebne działania a na swoje pisanie o tym i tak poświęciłem za dużo czasu).
3. Mamy najwyraźniej niemożliwą do pogodzenia różnicę w odczytywaniu tych samych słów, co powoduje w moim odczuciu, że choćbym napisał 100 razy to samo i tak zostanie to odebrane zupełnie inaczej. Ja nie potrafię zrozumieć jak można z moich i innych postów wywnioskować to co napisałaś.
Poddaję się więc, ty masz rację a ja święty spokój.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: Ruta »

Nirwanna pisze: 01 gru 2022, 18:29
Ruto, mam dwie refleksje związane z komunikacją.

1. Czytając tę całą dyskusję - co jest dla mnie trudne ze względu m.in. na ilość treści - odnoszę wrażenie, że Panom w ich wypowiedziach chodziło o to, co wyboldowałam. W skrócie - kobieta jest w dużym stopniu zdolna zapanować nad swoim funkcjonowaniem w trakcie PMS, i jest to jej odpowiedzialność. Dzięki męskiemu wsparciu jest jej dużo łatwiej, ale jednak w dalszym ciągu jest to jej, czyli kobiety - odpowiedzialność.
Jeśli nieprawidłowo odczytałam męskie intencje, to najwyżej męska część forum wypowiadająca się w temacie - poprawi mnie.

2. Jeśli pozwalasz sobie na "licentię poeticę" w sprawie dość istotnej, a z punktu widzenia faktów biologicznych przekazujesz błędne informacje - to powstaje we mnie brak zaufania do Twoich słów w ogóle, bo nie wiem w którym miejscu ściśle trzymasz się faktów, a w którym pozwalasz sobie na "licentię poeticę". Mam świadomość, że nie zawsze będę mogła zweryfikować treści i w dobrej wierze mogę wziąć te/takie/podobne słowa za dobrą monetę, wprowadzając siebie i być może innych w błąd. A to już byłoby niefajne, zwłaszcza dla innych.
Dziękuję za uwagi. Oraz za przetłumaczenie "z męskiego". Nadal nie jestem biegła w tym języku i nie wyczytałabym tego w natłoku argumentów o prababkach, młodych palących kobietach i męskiej frustracji.

Jeśli chodzi o swobodę, uznałam, że skoro opisuję lekkim tonem moje osobiste doświadczenie, mogę sobie pozwolić na żart i będzie to czytelne. Zwrócę uwagę, by dorzucać emotki, by nie było wątpliwości.

Co do panowania nad PMS. Ja się zgadzam. Z jednym wyjątkiem. Brak wspólpracy i pomocy ze strony męża w sytuacji, gdy mąż i żona pracują zawodowo i potem są obowiązki domowo-dziecięco-logistyczno-rodzinne prowadzi do przemęczenia, frustracji... i PMS. Podobnie, gdy żona zawodowo zajmuje się domem i dziećmi, a mąż pracuje.

To w takich czasach miałam problem z PMS i agresją wobec męża. Podobne są opisane doświadczenia innych kobiet. O tym też uprzedzał ksiądz na kursie przedmałżeńskim, co wydawało mi się abstrakcją. Dopóki tego nie doświadczylam.

Mam poważne obawy, że choć teraz takich problemów nie mam, to wróciłyby one, gdybym na powrót wracała z pracy do domu pelnego dzieci i męża, który mialby focha, że się źle czuję i potrzebuję odpoczynku i spokoju. I twierdził, że nie powinnam być rozdrażniona, bo są kobiety, które tak nie mają i jego koleżanki z pracy...oraz...i.... .
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: Ruta »

Pavel pisze: 01 gru 2022, 21:32 Ruto, mógłbym napisać mega długi post w którym po kolei będę odnosił się po raz kolejny do poszczególnych kwestii. Do większości po raz kolejny.
Nie zrobię tego jednak z trzech powodów:
1. Nie chce mi się (nie mylić z brakiem szacunku, mam po prostu wrażenie walenia głową w ścianę)
2. Szkoda mi czasu (są na forum i w życiu bardziej potrzebne działania a na swoje pisanie o tym i tak poświęciłem za dużo czasu).
3. Mamy najwyraźniej niemożliwą do pogodzenia różnicę w odczytywaniu tych samych słów, co powoduje w moim odczuciu, że choćbym napisał 100 razy to samo i tak zostanie to odebrane zupełnie inaczej. Ja nie potrafię zrozumieć jak można z moich i innych postów wywnioskować to co napisałaś.
Poddaję się więc, ty masz rację a ja święty spokój.
Pavle,
Uznaję, że mówimy tak różnymi językami, że trudno o porozumienie. I dalsza rozmowa nie ma sensu. Mam tu podobne poczucie jak ty, kręcenia się w kólko. Zupełnie nie rozumiem, jak możesz nie rozumieć tak prostych treści, napisanych kolejno przez tyle kobiet.

Natomiast zakończenie pokojowej deklaracji słowami "ty masz rację, a ja święty spokój" w moim odczuciu nie należy do najgrzeczniejszych. Tak jak zadeklarowałam, będę spokojnie w takich sytaucjach zwracać uwagę, zamiast się pienić i odpowiadać równie niegrzecznie - i zwracam.
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: ozeasz »

Ruta pisze: 01 gru 2022, 22:11 Zupełnie nie rozumiem, jak możesz nie rozumieć tak prostych treści, napisanych kolejno przez tyle kobiet.
Myślę (tak pół żartem pół serio) że to nie chodzi o biologię kobiety związaną z PMS (bo mimo wszystko jako "tutejsi" mężczyźni i mężowie mamy o tym niejakie pojęcie) a zachowania w które w postach m.in. w wątku Cogito świadczyły, że mąż mający żonę w tym okresie może zostać wyrzucony z domu, zwyzywany, sponiewierany, zakrzyczany ect. i nie powinien mieć pretensji bo to od jego troski i zaopiekowania zależy jak kobieta w PMS będzie się zachowywać, więc jeśli się tak żona zachowuje to znaczy że? Że zbyt mało troski, czułości i zaopiekowania z jego strony. I nie daj Boże żeby zapytał "w czym Ci pomóc?" bo wtedy to już tylko apokalipsa? :lol: Nie wiem czy to dobrze rozkminiłem Pavle,🧐 jeśli nie to sorry?
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Firekeeper
Posty: 802
Rejestracja: 24 maja 2021, 19:46
Płeć: Kobieta

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: Firekeeper »

ozeasz pisze: 01 gru 2022, 23:54
Ruta pisze: 01 gru 2022, 22:11 Zupełnie nie rozumiem, jak możesz nie rozumieć tak prostych treści, napisanych kolejno przez tyle kobiet.
Myślę (tak pół żartem pół serio) że to nie chodzi o biologię kobiety związaną z PMS (bo mimo wszystko jako "tutejsi" mężczyźni i mężowie mamy o tym niejakie pojęcie) a zachowania w które w postach m.in. w wątku Cogito świadczyły, że mąż mający żonę w tym okresie może zostać wyrzucony z domu, zwyzywany, sponiewierany, zakrzyczany ect. i nie powinien mieć pretensji bo to od jego troski i zaopiekowania zależy jak kobieta w PMS będzie się zachowywać, więc jeśli się tak żona zachowuje to znaczy że? Że zbyt mało troski, czułości i zaopiekowania z jego strony. I nie daj Boże żeby zapytał "w czym Ci pomóc?" bo wtedy to już tylko apokalipsa? :lol: Nie wiem czy to dobrze rozkminiłem Pavle,🧐 jeśli nie to sorry?
To ja to sprostuje, bo czuję że to do mojej wypowiedzi są wątpliwości.

Mój mąż był wyrzucany przeze mnie z domu, sprawdzany, miał awantury wszystko w okresie mojego PMS. Ale jak już pisałam ja mam poważny problem z tym. Dodać do tego sytuację w domu. Stres związany z dziećmi i wybucham. To nie jest sytuacja normalna w sensie nie powinno do tego dojść ale dochodzi kiedy mam tak dużo bodźców, jestem przeładowana, sfrustrowana. Nie jestem ani z tego powodu dumna ani nie czuję się z tym dobrze. Wręcz przeciwnie czuję się strasznie, że nie jestem w stanie się opanować. Bo nie jestem wstanie się opanować. Nie powstrzymają mnie ani proszki uspokajające, ani alkohol, ani nic. Jestem jak wulkan muszę wybuchnąć i najlepsze co może wtedy zrobić to zostawić mnie w świętym spokoju żebym mogła się wyładować. Nie podchodzić, nie pytać, nie proponować nic. To jak z moim dziećmi. Też tak mają muszą w pewnym momencie wybuchnąć. Ja tylko pilnuję żeby nikomu nic się nie stało. Po tym wybuchu dzieci są zrestartowanie. Uspokojone. Najczęściej idą spać lub leżą na łóżku. Ja tak samo. Wybucham i czuję później spokój. Ale też ogromne poczucie wstydu, że tak mam. Radzę sobie z tym w taki sposób, że nie dopuszczam do nagromadzenia się wszystkiego na raz. Nie zawsze się to udaje, bo mam dzieci autystyczne, które dodatkowo bardzo nadwyrężają mój układ nerwowy. Ale udaje się. W ciągu ostatniego roku taki atak miałam raz. Dlatego dla mnie takie reakcje kobiet w czasie PMS że wyrzucają mężów, wkurzają się nie jest niczym dziwnym. Nie mówię, że normalnym. A w takim czasie zburzenia słowa uspokój się, pomoc Ci, przestań, opanuj się. Tak się nie robi. To naprawdę w niczym nie pomagają, a zaostrzają i tak już ciężką sytuację.
Ruta
Posty: 3297
Rejestracja: 19 lis 2019, 12:00
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: Ruta »

ozeasz pisze: 01 gru 2022, 23:54 Myślę (tak pół żartem pół serio) że to nie chodzi o biologię kobiety związaną z PMS (bo mimo wszystko jako "tutejsi" mężczyźni i mężowie mamy o tym niejakie pojęcie) a zachowania w które w postach m.in. w wątku Cogito świadczyły, że mąż mający żonę w tym okresie może zostać wyrzucony z domu, zwyzywany, sponiewierany, zakrzyczany ect. i nie powinien mieć pretensji bo to od jego troski i zaopiekowania zależy jak kobieta w PMS będzie się zachowywać, więc jeśli się tak żona zachowuje to znaczy że? Że zbyt mało troski, czułości i zaopiekowania z jego strony. I nie daj Boże żeby zapytał "w czym Ci pomóc?" bo wtedy to już tylko apokalipsa? :lol: Nie wiem czy to dobrze rozkminiłem Pavle,🧐 jeśli nie to sorry?
Ozeaszu, dziękuję za światełko. Poczułam się bezradna wobec "zrejdżowania" (wkurzenia, rozzłoszczenia) mężczyzn wypowiedziami kobiet o doświadczaniu skrajnych form PMS. Nie potrafiłam zrozumieć, czego nie rozumieją i co ich tak złości w tym, co kobiety, które mają takie doświadczenia, piszą.

Mówiąc za siebie i z perspektywy mojego doświadczenia... Jestem przekonana, że w czasie, gdy żyłam wspólnie z mężem, od postawy męża, jego troski i zaopiekowania i postępowania w dużym stopniu zależało, jak się w czasie PMS zachowywałam.

Miało to kilka aspektów:
Po pierwsze był to czas wielu obowiązków związanych z pracą domem dziećmi. Mąż był zwyczajnie potrzebny, by mnie odciążyć. Gdy tego nie robił, czułam się niekochana, nieważna, ignorowana - a to nasilało moją złość. Na męża, nie ogólną.
Po drugie mąż robił wiele rzeczy, których "nie powinien był", takich, które nasilały moją frustrację i złość. Pytanie "w czym ci pomóc", nie kupienie mojego ulubionego ciasteczka czekoladowego, mimo że poprosiłam i zapisałam na liście, wyrażanie zdziwienia, że chcę się "położyć w dzień"...
Po trzecie, gdy potrzebowałam się wypłakać, albo odczuwałam silne napięcie, mąż zamiast mnie przytulić, lub dać mi trochę spokoju, reagował "wykładami" o tym, że wszystkie kobiety miesiączkują, że prababki, że on nad sobą panuje i z tego wszystkiego płynął jeden wniosek: histeryzuję i mam się ogarnąć.
To odpalało armagedon. I histerię.

Doświadczyłam też innych zachowań męża, gdy podwoził mnie do pracy, przejmował na dwa trzy dni moje obowiązki bez pytania, mówił dzieciom, że mama potrzebuje odpocząć i ze swoimi sprawami dziś zwracają się do niego, kupował to nieszczęsne ciastko, i nie robił wykładów, gdy się rozpłakiwałam, tylko mnie przytulał i dawał mi czas na wypłakanie. W miejsce oszalałej bestii, w domu była spokojna, choć trochę płaczliwa owieczka. Czułam się też bardzo kochana, zaopiekowana... i płakałam...z wdzięczności, że mam tak dobrego męża, bez lęku, że zaraz usłyszę, że "nie mam powodu do płaczu" i on zaraz wyjdzie z siebie, bo mi "znowu odbija".

Dziękuję Ozeaszu za twoją empatyczną postawę. Czytając twoje wpisy, czuję się bezpiecznie i nie czuję się krytykowana za to, czym się dzielę. Nawet gdy zwracasz uwagę, wyrażasz odmienne zdanie, robisz to delikatnie, z wyczuciem. Mam nadzieję nauczyć się podobnej postawy. Sporo pracy...

Jeśli dobrze zrozumiałam twój wpis, to męski opór budzi myśl, że posiadanie co miesiąc potwora w domu może wynikać z ich własnej postawy wobec żony, gdy jest we wrażliwym czasie. I błędów, które wtedy popełniają. A o tym pisałam ja i jak sądzę także część dziewcząt z doświadczeniem ekstremalnych PMS. Że postawa męża ma znaczenie.

Lepiej teraz rozumiem siebie z czasu armagedonów. Trudno mi było spokojnie znosić trudną i nieakceptujacą postawę męża wobec moich trudności i mojej odmienności. Czułam się odrzucana z moimi potrzebami. W czasie, gdy moja wrażliwość emocjonalna osiągała szczyt, odpalało to wiele moich lęków. Stawałam się jak uderzony, przestraszony pies. Wielokrotnie bity w przeszłości.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: PMS z przyległościami - wydzielone z: Żona kazała mi się wyprowadzić...

Post autor: Caliope »

Z mojego doświadczenia wiem, że właśnie przez "weź się w garść", "przestań, bo zakończymy współpracę-rozwód", z okresu kiedy miałam problemy hormonalne i depresję zostały mi zgliszcza. Biorę hormony, jestem spokojna, ale utraciłam zdolność do spontaniczności działań, nie mam potrzeb, pragnień, oczekiwań. Jestem skrajnie pusta emocjonalnie, by tylko mężowi nie zaszkodzić, żebym nie podniosła głosu jak jest mi źle. Czuję się z tym nie za bardzo, bo nie myślę znów o sobie, a o komforcie innych. Mąż wywala emocje z prędkością karabinu maszynowego i się nie hamuje nigdy, nie rozumiem zatem, że nam kobietom nie za bardzo wolno zachowywać się skrajnie, ale panom już wolno?
ODPOWIEDZ