Monti, z góry zaznaczam, że moim celem nie jest polemika. Zależy mi na prawidłowym przedstawianiu instytucji stwierdzania nieważności małżeństwa, jak i jej celów. Wokół nich krąży wiele szkodliwych mitów. Nie jest też tak, że używam stwierdzeń kategorycznych w temacie, na którym się nie znam. Zagadnieniom prawnym związanym z małżeństwami, aspektom cywilistycznym jak i kanonicznym poświęcam wiele czasu i uwagi.Monti pisze: ↑30 gru 2022, 13:30Rozumiem, o co Ci chodzi, ale jednak to rozeznanie indywidualne jest obarczone ryzykiem błędu. Po pierwsze, nie mamy kompetencji do oceny przesłanek nieważności, a po drugie - nawet gdybyśmy je mieli - nie jesteśmy obiektywni we własnej sprawie, nie wiemy też, co działo się wówczas w głowie naszych współmałżonków.Ruta pisze: ↑28 gru 2022, 21:42 Dobrze jest trwać w wierności przy tym, w co wierzę. Nie wyobrażam sobie trwania w wierności w małżeństwie, co do którego nie miałabym pewności, że jest ważne.
Myślę, że kwestię ważności sakramentu dobrze najpierw rozeznać we własnym sercu. Czasem to wystarczy. O ile rozeznanie nieważności małżeństwa należy do wyłącznej kompetencji Sądu Biskupiego, o tyle rozeznania ważności własnego małżeństwa można dokonać indywidualnie.
Z różnych względów zdecydowałem nie występować o stwierdzenie nieważności małżeństwa, zakładając, że nie ma mocnych argumentów przeciwko (choć ostatnio usłyszałem od pewnego księdza, że jak małżeństwo rozpada się kilka lat po ślubie, to zawsze jest wątpliwość co do ważności, bo skoro komuś się tak szybko odmieniło, to coś musiało być nie tak). Nie mam jednak pewności co do jego ważności, raczej po prostu godzę się z tym, co wynika z domniemania, iż jest ono ważne.
Nie jest tak, że całkowitą pewność co do ważności (czyli istnienia) małżeństwa sakramentalnego, można uzyskać dopiero po zaskarżeniu małżeństwa do sądu biskupiego i uzyskaniu wyroku odrzucającego powództwo.
Taki jurydyczny pogląd może wprowadzać wiele zamętu i niepewności wśród ogółu małżonków sakramentalnych. W tym duchu wypowiadał się święty Jan Paweł II, przestrzegając przed postawami mogącymi wzbudzać niepokój małżonków.
W kwestii nauczania: Kościół naucza, a praktyka potwierdza, że nieważność małżeństwa jest wyjątkiem, nie regułą. Większość przeszkód, np. przeszkoda wieku, bigamia, dotyczy ekstremalnie rzadkich przypadków. Także niedojrzałość skutkująca niezdolnością do zawarcia małżeństwa jest niezwykle rzadkim wyjątkiem.
W kwestii formalnej dla zrozumienia instutucji nieważności małżenstwa istotne jest, że tylko kwestia nieważności jest poddana rozeznaniu sądów biskupich. Zaskarżając małżeństwo potrzebuję mieć pewność co do tego, że nie doszło do jego zaistnienia. Sądy biskupie nie służą natomiast "sprawdzaniu ważności". Weryfikują natomiast zgłoszone im i udokumentowane przekonanie powoda.
***
Owszem slyszymy o gwaltownym "wzroście" ilości orzeczeń o nieważności (niezaistnieniu) małżeństwa. Jednak statystycznie gwałtowny jest przyrost nie gwałtowny wzrost. To różnica. Podam przykład. Jeśli w danym roku 300 osób kupi sobie wyspę, w kolejnym 900 (przyrost 300 procent) a w kolejnym 4500 (przyrost 500 procent) to przyrost osób, które stać na taki wydatek okaże się ogromny. Wykres ilustrujacy zjawisko wespnie się ostro w górę. Jednak osoby te nadal będą stanowić promil w stosunku do ogółu społeczeństwa. A dane nie będą odzwierciedlać sytuacji ogółu.
Ilość relacji, co których prawomocnie stwierdzono, że nie doszło w nich do zawarcia sakramentalnego małżeństwa wciąż stanowi promil liczby ważnych sakramentalnych małżeństw. I nie potrzeba w odniesieniu do każdego z tych małżeństw procesu, by co do ich ważności wypowiadać się w pewnością.
Domniemanie ważności sakramentu nie jest porównywalne z domniemaniem w prawie cywilnym, stanowiącym ze swojej istoty fikcję prawną. Ta sama nazwa, inna treść.
Domniemanie ważności każdego sakramentalnego małżeństwa ma oparcie w nauczaniu Kościoła, w Ewangelii, w Katechizmie Kościoła Katolickiego, w przepisach prawa kanonicznego i w procedurach poprzedzających zawarcie małżeństwa, jak i w samej ceremonii.