wypowiadam się , bo temat znam .
Mniej staram się "dodawać otuchy" , a bardziej pisać co ja widzę .
A widzę problem także u ciebie :
Nienawiść do siebie może rodzić tylko destrukcjęale na razie czuję tylko takie skrajne rzeczy - bezgraniczną miłość do Dzieci i nienawiść do siebie za to, co Im zrobiłam. Dlatego tak mi ciężko i trudno..
i ani nie jest zdrowa ani nie może przynieść niczego dobrego ,
także dla dzieci .
Ludzie robią większe błędy , przestępstwa i też muszą nauczyć się z tym żyć .
Rozumieć pewne mechanizmy , skutki itd.
Wieczne oskarżanie siebie , nie jest chrześcijańskie .
Przeciwnie , jest uleganiem podpowiedziom ZŁEGO .
Po to ludzie wymyślili pojęcia i definicje , aby się rozumieć wzajemnie .Mało znaczą dla mnie definicje książkowe i encyklopedyczne: "mój" poligon jest całkiem inny od tego wzorcowego.
Kot to kot , a nie pies , bo komuś się nie podoba definicja .
Zatem to nie poligon , ale POLE MINOWE będzie .
Śmiać się nie ma z czego , ten slogan nie ma tu zastosowania .Masz rację - dystans jest potrzebny, wręcz: niezbędny i konieczny. Kiedyś "pewnie będę się z tego śmiać" (nie będę, wiem to, ale powtarzam utarty slogan)
Nie przesadzaj .lecz na razie ciągła świadomość całodobowego możliwego najazdu na mój dom (który ma być zawsze przysłowiowym, bezpiecznym azylem, głównie dla dzieci) miliarda urzędników, nasłanych przez męża i teścia, nie jest dogodną sytuacją do tworzenia sztucznego dystansu do sytuacji.
Wiele przeżyłem i to latami .
A dzieci pod kloszem , nie da się chować przez całe życie .
Zresztą , to wcale nie byłoby dla nich dobre .
Przeciwnie , uczyniło by je nieodporne na trudne warunki
i niezdolne do poradzenia sobie z trudami życia .
A takie są ZAWSZE , takie czy inne .