Skutki rozwodu dla dzieci

Kryzys miłości małżeńskiej to dramatyczny kryzys ich miłości rodzicielskiej

Moderator: Moderatorzy

mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Skutki rozwodu dla dzieci

Post autor: mare1966 »

cytuję :Po ślubie wszystko się zmieniło, bo mój teść zobaczył, że mąż po zamieszkaniu tylko ze mną i wyprowadzce od niego za bardzo zbliżył się do Boga, a za bardzo oddalił od niego.

A co ma tego teść ?
Osiągnął CEL , już cię zaobrączkował , to sobie odpuścił .
No przecież od niego nie odejdziesz , bo nie możesz , no nie ?

Zresztą , mogło być też inaczej .
Twoja wiara była odmiennością od ateizmu ojca i go chwilowo zafascynowała .
No , ale się znudziła i powrócił do starego .
Jednak bardziej stawiam na opcję pierwszą , może z domieszka drugiej .
anna
Posty: 39
Rejestracja: 09 lut 2017, 17:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Skutki rozwodu dla dzieci

Post autor: anna »

To przykre, co piszesz, Mare1966, ale coraz bardziej wydaje mi się prawdopodobne... :(
Najdziwniejsze jest to, że mąż właśnie teraz, kiedy niszczy bez skrupułów naszą Rodzinę, "na zewnątrz" stał się wręcz wzorcem katolika, takim, jakim nie był nawet przed ślubem. Z umyciem nóg przez Biskupa włącznie.(!!!) Jeżeli masz rację to... to w takim razie i ja wracam do pytania z początku tego wątku: jak ustrzec dzieci przed tego typu związkami/rodzinami, jak uniknąć ich zakładania, aby potem nie były skazane na nieuchronny rozpad? :(
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Skutki rozwodu dla dzieci

Post autor: mare1966 »

Już wcześniej odpowiedziałem .
Prowadzić dzieci blisko Boga .
Natomiast gwarancji tu nie ma , ale znacząco można
zminimalizować ryzyko .
To kwestia mądrości dzieci , charakteru , otoczenia ,
ale też przypadku , albo może planów Pana Boga
( jeżeli oczywiście takowe istnieją ) .

Z tym , że to ma być bardziej towarzyszenie dzieciom na drodze rozwoju
niż "prowadzenie" lub co gorsza "ciągnięcie" .
anna
Posty: 39
Rejestracja: 09 lut 2017, 17:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Skutki rozwodu dla dzieci

Post autor: anna »

Trzeba wierzyć. Bóg może wszystko. :) Tego muszę się trzymać. Wszyscy musimy. :) Taka jest nasza wiara.
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Skutki rozwodu dla dzieci

Post autor: mare1966 »

anna pisze:Trzeba wierzyć. Bóg może wszystko. :) Tego muszę się trzymać. Wszyscy musimy. :) Taka jest nasza wiara.
Ja rozumiem to chyba nieco inaczej .
Bóg owszem może wszystko , ale dał ludziom wolną wolę .
Dał i cokolwiek by człowiek nie robił , nie odbierze jej .
Bóg nie steruje ludźmi jak marionetkami .

To nie Bóg , ale MY mamy działać .
Rób tak jakby wszystko zależało od ciebie
i módl się jakby wszystko zależało od Boga
- mniej więcej mam taki pogląd .
Z naciskiem na RÓB TY SAM .
anna
Posty: 39
Rejestracja: 09 lut 2017, 17:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Skutki rozwodu dla dzieci

Post autor: anna »

Ja jestem teraz w takiej sytuacji, że niczego zrobić nie mogę, bo - czegokolwiek bym się tylko podjęła, cokolwiek próbowałabym zrealizować - będzie źle i ktoś mocno na tym ucierpi. Niestety: zawsze ucierpią moje Dzieci. Każde proponowane obecnie wyjście z tej zawiłej sytuacji jest dla Nich złe. Dlatego całkowicie zawierzyłam moje życie Bogu i czekam, co będzie dalej. Moje dotychczasowe działania zostają obecnie obrócone i skierowane - ku mojemu szczeremu zdumieniu - całkowicie przeciwko mnie i Rodzinie. Dlatego pozostała mi wielce wygodnicka postawa czekania. Wiem, że brzmi to gorzko, ale ja już po prostu opadłam z sił i energii. I tylko się modlę, tak dużo, jak jeszcze nigdy w całym swoim życiu, wypraszam modlitwy za Dzieci i Rodzinę u znajomych, sama też modlę się w ich intencji i czekam.
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Skutki rozwodu dla dzieci

Post autor: mare1966 »

Owszem , nie na wszystko mamy wpływ .
Czasem , nie mamy żadnego .

Zwykle zastanawia mnie dlaczego ktoś pisze DZIECI czy MĄŻ z dużej litery .
MOJE DZIECI z naciskiem na "moje" też budzi refleksję .
Czy to taki styl języka czy wyraz atencji , stosunku do męża czy dzieci .
W szczególności rodzaj ubóstwienia tych , co bogami nie są .
A dzieci są bardziej wasze niż twoje , choć tak naprawdę są Boga .
anna
Posty: 39
Rejestracja: 09 lut 2017, 17:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Skutki rozwodu dla dzieci

Post autor: anna »

Zawsze piszę dużymi literami. Na każdym forum. Tak mam. Tak, racja: to wyraz mojego stosunku do danej osoby w danej sytuacji. To tak, jak też staram się pisać: "Ciebie", "Ty", "Twoje", "Wasze". Wyraża to mój stosunek emocjonalny. Skoro w liście do szefa mam tak pisać, czemu nie mogę na forum o moich Bliskich? Czy Pan Prezes jest mi bliższy niż moje Dzieci? Wręcz przeciwnie! - nie jest. Moim zdaniem dla Boga Jego Dzieci są zawsze pisane wielką literą. Oczywiście, mogę się mylić, to tylko mój punkt widzenia, ale tak mam. :)
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Skutki rozwodu dla dzieci

Post autor: mare1966 »

Pan Prezes to tylko forma grzecznościowa .
I pan prezes zdaje sobie z tego sprawę , że nie koniecznie
"Pan Prezes" to wyraz uwielbienia dla jego osoby .

Chodziło mi tylko o EWENTUALNĄ przesadną atencję w stosunku do dzieci czy męża .
A są jakby do tego moim zdaniem podstawy .
jak w perzynę obraca każde nasze żmudne dokonanie, każdą rzecz wypracowaną tak drobiazgowo dla Dzieci...
Myślę , że niestety wasz związek był zagrożony od samego początku .
Oboje z rodzin z problemami .
Niestety , wszystko wyszło z czasem , nagromadziło się .
Do tego zmęczenie sobą , związkiem i życiem .
W sumie banalne .
Ludzi trzymają ze sobą RÓŻNE więzy .
Niestety jedne są względnie trwałe , inne nie .
Myślę , że najtrwalsze mimo wszystko są te wynikające z wiary i przekonań .

A z tego co piszesz , przynajmniej po stronie męża
nie jest z tym dobrze .
anna
Posty: 39
Rejestracja: 09 lut 2017, 17:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Skutki rozwodu dla dzieci

Post autor: anna »

Wiem, Mare1966, doskonale wiem. Nie jest z tym dobrze i od początku nie było. Kilka lat temu poznaliśmy na spotkaniu grupy katolickiej, do której i my należeliśmy, małżeństwo młodsze od nas, lecz niezwykle ufające Bogu. Takie - dla mnie - "wzorcowe". Nieraz przyglądałam się im (nadal to robię), jak potrafią razem iść do Komunii, do kościoła, na rekolekcje. Nie "razem", bo OBOK siebie (jak np. my przez pewien czas), lecz - razem ZE sobą, czując to, że są razem u Boga. Podczas bliższej rozmowy sami na forum grupy powiedzieli, że oboje są z rozbitych rodzin, dlatego już na samym początku poznania i zakładania rodziny postanowili sobie, że zrobią wszystko, aby ich małżeństwo przetrwało i twardo przy tym stoją. Podziwiam ich naprawdę szczerze. Jednocześnie wiem, że na ich przykładzie, ale i na potwierdzenie Twoich słów, głęboka wiara może uczynić cuda: oni też są z rozbitych związków, też dźwigają bagaż, lecz dali radę z pomocą Boga wytrwać w postanowieniu. Wiara potrafi wiele, tylko trzeba ją mieć. Ja mam nie lada dylemat: chcę wytrwać, mam wiarę, wiem, że Bóg może wszystko, lecz nie wiem, czy sobie poradzę z kwestią, poruszoną tu na samym początku mojego "forumowania"- problemem wybaczenia cierpienia oraz bólu, zadanego niewinnym Dzieciom. Nie potrafię patrzeć, jak cierpią... Wyrzucam sobie, że to ja Je na takie cierpienie skazałam nierozsądnym wyborem małżonka (choć wtedy wydawał mi się dobrym, uczciwym i porządnym człowiekiem, a jego słowa przysięgi małżeńskiej traktowałam naprawdę poważnie). Cóż mi z tego, że wszyscy dookoła otwierają oczy ze zdumienia i współczują teraz mnie i Dzieciom, skoro stało się już tyle złego, tyle złych słów już padło, że cofnąć tego (jeżeli nawet by się chciało, choć nadawcy owych straszliwych słów cofnąć ich nie mają ochoty) nie można?... Czy zatem każda para z "bagażem doświadczeń", wyniesionym z domu rodzinnego, nie ma szansy na zapewnienie dzieciom szczęśliwego, bezpiecznego, spokojnego domu? Czy nie ma szansy tego wypracować? Czy wiara jednego nie może zastąpić wiary obojga? Czy wiara jednego może ustrzec drugiego przed ciągłymi podszeptami i intrygami złego?
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Skutki rozwodu dla dzieci

Post autor: mare1966 »

Ja mam nie lada dylemat: chcę wytrwać, mam wiarę, wiem, że Bóg może wszystko, lecz nie wiem, czy sobie poradzę z kwestią, poruszoną tu na samym początku mojego "forumowania"- problemem wybaczenia cierpienia oraz bólu, zadanego niewinnym Dzieciom. Nie potrafię patrzeć, jak cierpią... Wyrzucam sobie, że to ja Je na takie cierpienie skazałam nierozsądnym wyborem
A więc chodzi o wybaczenie sobie , czy mężowi ?
Powiedzmy , że sobie .
Myślę , że nie da się przewidzieć wszystkiego .
Wchodząc w związek jesteśmy mocno niedoskonali , brakuje nam wiedzy
i doświadczenia ( choć uważałem , że nie było z tym źle ) .
Inna rzecz , że teraz bał bym się w ogóle pisać na małżeństwo .
Za dużo niewiadomych .
To jak skok na główkę , bez sprawdzania czy w basenie jest woda . :lol:
Inna rzecz , że pewnie znowu bym skoczył .

Tak naprawdę , nie wiemy co okaże się dobre w ostateczności dla nas
czy dla innych ( zbawienne jak czasem się mówi ) .
A cierpienie uczy bardzo skutecznie , otwiera oczy itd.
W tym sensie czuję , że dużo zyskałem , choć niby wszystko straciłem .
Podobnie może być z twoimi dziećmi .
Taka szkoła życia , może sprawić , że ich związki będą bardziej trafione .
Może , ale nie musi .
W sumie , życie ziemskie to tylko etap , poligon .
Na dodatek jest krótkie i mocno niepewne .
Czy wiara jednego nie może zastąpić wiary obojga?
Skoro tworzą małżeńską jedność sakramentalną ,
to z teologicznego punktu widzenia wygląda , że może .
W kwestii wypraszania łask itp.

Natomiast , tak przyziemnie
gdy jedna osoba jest wierząca a druga niewierząca
prywatnie sądzę , że takie małżeństwo jest bez sensu ( w ujęciu ludzkim ) ,
bo sadzę , że wiara jest kręgosłupem związku .
Jaki sens ma związek bez kręgosłupa ?

Czy wiara jednego może ustrzec drugiego przed ciągłymi podszeptami i intrygami złego?

Nie ustrzeże nawet tego pierwszego .
Przecież i sam Jezus był wystawiany na próbę , święci itd.
anna
Posty: 39
Rejestracja: 09 lut 2017, 17:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Skutki rozwodu dla dzieci

Post autor: anna »

Z jednej strony mnie dobijasz, z drugiej - dajesz światełko nadziei... Mam wyrzuty sumienia wobec siebie, lecz to obecne działania męża były szokiem i zburzyły cały ład. W sumie zatem nie wiem, jak odpowiedzieć na Twoje pytanie, bo staram się wybaczyć i sobie i mężowi. Ja także teraz bałabym się takiego skoku do niesprawdzonego uprzednio basenu. I - chyba bym jednak nie skoczyła. Ten poligon, o którym piszesz, Mare1966, jest na razie tak mocną traumą, że odnoszę nieodparte wrażenie zaminowania najmniejszej nawet połaci okolicznych poletek... To spędza sen z powiek, to rodzi nowe łzy. Ta niepewność poruszania się po - zdawałoby się - doskonale znajomym gruncie.Twoje skojarzenie jest bardziej trafne niż niedawne moje: to nie przepaść, lecz cały POLIGON mnie tak przytłacza. Znów Twoje słowa przypominają mi znajomą, tym razem z dalekiej przyszłości: kiedy miałam naście lat i chodziłam do kościoła na katechezę, starsza ode mnie o kilka lat koleżanka chodziła tam także, choć już była po maturze. Powód? - szykowanie się do ślubu z katolikiem. Bo ona była ze świadków Jehowy. Chodziła sumiennie, wszystko zdawała, cokolwiek ksiądz jej wyznaczył, zawsze była obecna. Cała jej rodzina pozostała przy tamtym wyznaniu, ona jedna się "wyłamała" w imię miłości do chłopaka, którego wiara była na tyle silna, że wystarczyła dla nich dwojga, aby dziewczynie zaimponować i skłonić do zmiany poglądów religijnych, nawet kosztem narażenia się na drwiny i śmieszność ze strony ludzi małych i głupich oraz - obrazę całej swojej rodziny. Ja zawsze liczyłam na to, że moja silna wiara wyniesiona z domu przezwycięży wiele złych cech poznanego chłopaka. Niestety: studia były gorzkim obrazem rzeczywistości - każdy poznawany rówieśnik pił na umór i nie zamierzał tego zmieniać. Dlatego ich małżeństwa dawno są tylko wspomnieniem, co łatwo było przewidzieć. Mąż nie pije nałogowo, lecz i tak zniszczył mi Rodzinę po tylu latach mojego cierpliwego znoszenia wszystkiego bez wyjątku i czekania na jego zmianę. Sama będąc dzieckiem-ofiarą takiego związku, stworzyłam podobny i za to się nienawidzę, i tego sobie wybaczyć nie potrafię. :(
jacek-sychar

Re: Skutki rozwodu dla dzieci

Post autor: jacek-sychar »

anna pisze:i za to się nienawidzę, i tego sobie wybaczyć nie potrafię
Anno
Pamiętasz drugie przykazanie miłości?
Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego.
Jak masz miłować innych, kiedy nie miłujesz siebie? :o
Oczywiście mówimy o miłości mądrej a nie egoistycznej.
Moim zdaniem od tego powinnaś zacząć.
Zacznij żyć dniem dzisiejszym a nie przyszłością czy przeszłością.
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: Skutki rozwodu dla dzieci

Post autor: mare1966 »

Widzę , że nie rozumiesz istoty poligonu .
Poligon to miejsce ĆWICZEŃ żołnierzy .
Po to ćwiczą , aby NIE ZGINAĆ , nie dać się zabić .
Uczą się radzić sobie z sobą i innymi , przezwyciężać siebie itd.

Życie też jest poligonem .
Mawia się przecież , że życie jest najlepszym nauczycielem .
I życie po to jest , aby brać w tylną część ciała .
Człowiek w ten sposób nabiera rozumu .
Tak więc to niepowodzenia i tragedie uczą nas
co ważne a co nie .
I w tym sensie są dla nas ........ błogosławieństwem ,
choć często tego nie rozumiemy .
Tu na forum prawie każdy pisze o jakimś nawróceniu , przemianie
pod wpływem kryzysu , odejścia małżonka .
Ale to może być ciężka choroba , utrata majątku , stoczenie się na dno , itp.

Ja zawsze liczyłam na to, że moja silna wiara wyniesiona z domu przezwycięży wiele złych cech poznanego chłopaka.
Typowe
naiwne i niezbyt mądre , rozpowszechnione wśród dziewczyn .
Typowy błąd .
Na pocieszenie , czasem faceci robią podobny . :lol:


Mimo wszystko musisz chyba nabrać dystansu do sytuacji .
Sytuacji nie zmienisz czasem , ale możesz zmienić własną reakcję na tę sytuację .
anna
Posty: 39
Rejestracja: 09 lut 2017, 17:01
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Skutki rozwodu dla dzieci

Post autor: anna »

Jacku-Sychar, wiem to, pracuję nad tym, ale na razie czuję tylko takie skrajne rzeczy - bezgraniczną miłość do Dzieci i nienawiść do siebie za to, co Im zrobiłam. Dlatego tak mi ciężko i trudno... :(
Mare1966 - dla mnie poligon to miejsce pełne niebezpieczeństw i min, zakopanych w bliżej niekreślonych miejscach. Tak odebrałam Twoje słowa, tak je ujrzałam oczami mojej nieco nazbyt wybujałej wyobraźni i tak to odczuwam nadal; nic na to nie poradzę. Mało znaczą dla mnie definicje książkowe i encyklopedyczne: "mój" poligon jest całkiem inny od tego wzorcowego.
Masz rację - dystans jest potrzebny, wręcz: niezbędny i konieczny. Kiedyś "pewnie będę się z tego śmiać" (nie będę, wiem to, ale powtarzam utarty slogan), lecz na razie ciągła świadomość całodobowego możliwego najazdu na mój dom (który ma być zawsze przysłowiowym, bezpiecznym azylem, głównie dla dzieci) miliarda urzędników, nasłanych przez męża i teścia, nie jest dogodną sytuacją do tworzenia sztucznego dystansu do sytuacji. Poczekam, może to się zmieni... W każdym bądź razie dziękuję Wam bardzo za słowa otuchy i wszelkie porady. :)
ODPOWIEDZ