karo17 pisze: ↑04 lis 2019, 17:05
Ja jestem zdania że więź z dzieckiem zaczyna się budować na długo zanim się urodziło, a później konsekwentnie, codziennie po urodzeniu.
Pan Pulikowski kiedyś opisywał rolę kobiety w przyjęciu i rozwinięciu roli ojca w małżeństwie.
Nawiązaniu więzi z dzieckiem.
Zresztą słuchałem też Jego zdania o wyrównaniu urlopu macierzyńskiego czy innych nowych pomysłach.
Szczerze mówiąc instynktu macierzyńskiego u mnie brak (czego nie żałuję i absolutnie nie mam powodu by go szukać) i nawet nie do końca go rozumiem - mogę go tylko podziwiać.
Nie liczę też na Japończyków i ich postęp techniczny - byłaby szansa to co drugie dziecko bym nosił na zmianę z żoną w sobie - wtedy pominąłbym choćby niedostępny czas 9 miesięcy, pierwsze kopnięcie, te cudowne mdłości poranne
Stwórcy nie zamierzam poprawiać ani uzupełniać.
Mam wyznaczoną przez Niego Jego rolę i Jego pomysł na te sprawy.
karo17 pisze: ↑04 lis 2019, 17:05
Czy nie jest zbyt dużo użalania się nad sobą?
Skrzywdzenia przez żonę, sąd...?
W czym to pomaga?
Użalanie czy urealnienie.
Zjawisko alienacji rodzicielskiej i nierówne traktowanie w sądzie nie służy użalaniu się nad sobą lecz urealnieniu rzeczywistości, która niestety stała się udziałem niektórych mężczyzn.
Poza tym owszem są ojcowie, którzy sami się wykluczają ale są i tacy którzy w jakiś sposób są wykluczani lub wręcz utrudniane mają wejście w swoją rolę - czasem nie mogą liczyć na wsparcie żony i zrozumienie ograniczeń wynikających chociażby z natury...
Pierwszym "gatunkiem" nie zamierzam się zajmować szczerze mówiąc...