Strona 3 z 3

Re: "Trzymam kciuki"

: 23 paź 2017, 11:42
autor: lustro
Magnolia
Postaram się krótko

To, ze piszę "Słyszę innych, przyjmuje różne poglądy i punkty widzenia. To wielki dar."
nie oznacza, ze przyjmuję wszystkie wszystkich poglądy i punkty widzenia.
Wydaje mi się to zupełnie logiczne.

A że masz prawo do swojego punktu widzenia, zdania i pogladow, nigdy nie przeczyłam.
Oczywiscie, ze masz.

Piszesz: "Naprawdę Lustro czekam aż pokażesz jak przyjmujesz, że to jest mój punkt widzenia, moje osobiste wybory i moje życie. "
Chyba wystarczy, ze piszę to, co powyżej?
Nie pokaże tego inaczej. I niecwoem na co jeszcze oczekujesz.


W moim odczuciu nie widzisz różnicy pomiędzy mówieniem o sobie, a stawianiem siebie jako przykład.


Dewocja - tak, miałam i mam, to pierwsze wyjaśnienie na myśli.
Ale drugie jest też bardzo trafne
"Dewocja w znaczeniu pozytywnym oznacza głęboko religijną postawę ukierunkowaną na duchowość wewnętrzną i stawianie SOBIE wysokich wymagań moralnych."
Z naciskiem na SOBIE.

Piszesz:
"Na razie Lustro, odczytuję wolę Boga, że mam być na tym forum."

I ja tego nie neguję i nigdy nie negowalam.
Niestety - bez wzajemności z Twojej strony.
Masz pełne prawo ufac własnym odczuciom i posteowac według tego. Pozwól na to samo innym.



"Moje dzieci, nastoletnie bez problemu przyjmują tłumaczenie czemu "trzymanie kciuków" jest bez sensu, albo czemu ma im zależeć na przestrzeganiu przykazań."

Proponuje porozmawiać z innymi dziećmi o innych niż twoje poglądach.



"Jak dostanę propozycję ewangelizacji na Filipinach to pojadę."

Czego Ci z serca życzę i będę trzymać kciuki w tej watpliwej, aczkolwiek nie niemozliwej, sprawie.

Re: "Trzymam kciuki"

: 18 sty 2018, 8:13
autor: Kawka
Czytałam inny wątek i przekierowało mnie tu ;-)

"Trzymanie kciuków" to nic innego jak pogaństwo w najczystszej postaci. I fakt, jest baaardzo mocno zakorzenione u nas.

Uważam, że dobrze, że temat został poruszony, bo wskazane jest, by ludzie inteligentni i rozwijający sie wiedzieli co mówią. A co z tym zrobią? Ich sprawa.

I dobrze, ze "nawracamy nawróconych", bo nigdy dość, zawsze mamy cos do poprawienia. Ba, mamy moralny obowiązek zwracać uwagę innym wierzącym.

Jak ja reaguje?
Jak katolik mówi mi, że będzie "trzymał kciuki za mnie" to często pytam "czy na różańcu" ;-) Czasem fajna rozmowa wychodzi, choć zazwyczaj jest zaskoczenie, chwila refleksji.

Niewierzącym czy "niepraktykującym" zazwyczaj nic nie mówię, bo to nie ten pułap duchowy by załapali sens i głębie i - tak jak było tu powiedziane - może zrazić.

A czy ważne TYLKO to co mamy w sercu? No nie do końca. Jesteśmy przykładem, mamy być światłem i nigdy nie wiemy dla kogo jesteśmy autorytetem czy kto nas obserwuje. Dlatego ważne są nasze czyny i zachowania na zewnątrz, również te drobne i pozornie błahe. Oczywiście spójne z sercem, by nie być jak faryzeusz.

Re: "Trzymam kciuki"

: 18 sty 2018, 9:48
autor: Kawka
A co do "zrażenia" już wierzących. Tak mi się przed chwilą przypomniał młodzieniec, co przyszedł do Jezusa mówiąc, ze wypełnia wszystko. Jezus mu podwyższył poprzeczkę (wszak każdy ma ciągle wzrastać, a nie stać w miejscu i upajać się tym). Młodzieniec jednym słowem zraził się. Za dużo było dla niego. Co zrobił Jezus? Pobiegł za nim? przeprosił? błagał o wyrozumiałość? zaczął zaniżać poprzeczkę i go usprawiedliwiać? Nie. Dał mu odejść zasmuconym.

Jak widać, nie zawsze mamy się przejmować tym, że kogoś zrazimy, tym bardziej gdy mamy styczność z ludźmi wzrastającymi. Nie mamy też stać w miejscu. To taka mała refleksja.

Re: "Trzymam kciuki"

: 18 sty 2018, 10:25
autor: MareS
Kawka pisze: 18 sty 2018, 9:48 A co do "zrażenia" już wierzących. Tak mi się przed chwilą przypomniał młodzieniec, co przyszedł do Jezusa mówiąc, ze wypełnia wszystko. Jezus mu podwyższył poprzeczkę (wszak każdy ma ciągle wzrastać, a nie stać w miejscu i upajać się tym). Młodzieniec jednym słowem zraził się. Za dużo było dla niego. Co zrobił Jezus? Pobiegł za nim? przeprosił? błagał o wyrozumiałość? zaczął zaniżać poprzeczkę i go usprawiedliwiać? Nie. Dał mu odejść zasmuconym.

Jak widać, nie zawsze mamy się przejmować tym, że kogoś zrazimy, tym bardziej gdy mamy styczność z ludźmi wzrastającymi. Nie mamy też stać w miejscu. To taka mała refleksja.
Kawka ty tak masz. Ja do tego trochę inaczej podchodzę. Co nami kieruje, miłość drugiego czy coś innego. Bo jeśli nie miłość a tylko "dokopanie" drugiemu albo "połechtanie" swojego ego to czy ja mam do tego prawo znając swoją grzeszność. Długo z tym walczyłem i czasami dalej upadam.
Błogosławieństwo czy może przekleństwo.....

Re: "Trzymam kciuki"

: 18 sty 2018, 11:15
autor: s zona
Kawka pisze: 18 sty 2018, 8:13

I
Jak ja reaguje?
Jak katolik mówi mi, że będzie "trzymał kciuki za mnie" to często pytam "czy na różańcu" ;-) Czasem fajna rozmowa wychodzi, choć zazwyczaj jest zaskoczenie, chwila refleksji.

swietna mysl ..
od teraz "trzymam kciuki na rozancu "...
:)

Re: "Trzymam kciuki"

: 18 sty 2018, 12:38
autor: Kawka
MareS pisze: 18 sty 2018, 10:25 Kawka ty tak masz. Ja do tego trochę inaczej podchodzę. Co nami kieruje, miłość drugiego czy coś innego. Bo jeśli nie miłość a tylko "dokopanie" drugiemu albo "połechtanie" swojego ego
MaseS jeśli mamy złe intencje i nie pragniemy dobra dla drugiego to wiadomym jest, że trzeba się ugryźć w jęzor. To jasne jak słońce. (choć nie zawsze się udaje w praktyce)
Nie pisałam o takim wariancie (wybacz, on dla mnie jest oczywisty), ale o sytuacji gdy zależy nam na świętości drugiego człowieka i zastanawiamy się "mówić czy nie mówić".

Re: "Trzymam kciuki"

: 18 sty 2018, 12:45
autor: Kawka
Kawka pisze: 18 sty 2018, 9:48 Jak widać, nie zawsze mamy się przejmować tym, że kogoś zrazimy, tym bardziej gdy mamy styczność z ludźmi wzrastającymi. Nie mamy też stać w miejscu. To taka mała refleksja.
Skoryguję jedno słowo, bo brzmi niejednoznacznie. Przejmować się mamy, bo w sumie przykre jest gdy drugi człowiek nie podejmuje czynienia dobra, lub nie chce autokorekty. Ale nie powinniśmy z głoszenia prawdy wycofywać się, nie mówić o niej tylko dlatego, że kogoś to zasmuci, spowoduje bunt itp.

Re: "Trzymam kciuki"

: 19 sty 2018, 17:01
autor: Pavel
Chociaż sam się nie zgadzałem z takim radykalnym podchodzeniem do „trzymania kciuków”, zauważyłem, że przynajmniej kilkukrotnie ugryzłem sie w język i powiedziałem: będę ci kibicował.
Cos więc ten wątek wniósł do mojego życia ;)

Re: "Trzymam kciuki"

: 29 sty 2018, 19:06
autor: ozeasz
MareS pisze: 18 sty 2018, 10:25
Kawka pisze: 18 sty 2018, 9:48 A co do "zrażenia" już wierzących. Tak mi się przed chwilą przypomniał młodzieniec, co przyszedł do Jezusa mówiąc, ze wypełnia wszystko. Jezus mu podwyższył poprzeczkę (wszak każdy ma ciągle wzrastać, a nie stać w miejscu i upajać się tym). Młodzieniec jednym słowem zraził się. Za dużo było dla niego. Co zrobił Jezus? Pobiegł za nim? przeprosił? błagał o wyrozumiałość? zaczął zaniżać poprzeczkę i go usprawiedliwiać? Nie. Dał mu odejść zasmuconym.

Jak widać, nie zawsze mamy się przejmować tym, że kogoś zrazimy, tym bardziej gdy mamy styczność z ludźmi wzrastającymi. Nie mamy też stać w miejscu. To taka mała refleksja.
Kawka ty tak masz. Ja do tego trochę inaczej podchodzę. Co nami kieruje, miłość drugiego czy coś innego. Bo jeśli nie miłość a tylko "dokopanie" drugiemu albo "połechtanie" swojego ego to czy ja mam do tego prawo znając swoją grzeszność. Długo z tym walczyłem i czasami dalej upadam.
Błogosławieństwo czy może przekleństwo.....
Ja też tak mam , ale nie bezrefkeksyjnie , jeśli się nie wie czym jest miłość w danej sytuacji, to jest to trudna sprawa i tak jak Ty Marku nie mam komfortu w podejściu do drugiego , mnie trudno np.jest upomnieć, jednak zgadzam się z Kawką i myślę że miłość w naszym rozumieniu, niekoniecznie może nią być, może jest to zaspokojenie własnych niespełnionych pragnień choćby, jak piszesz "połechtanie ego " ?

Ja myślę że to dlatego , że Jezus tak kochał tego młodzieńca , postawił przed nim taki dylemat , by mógł przebudzić się , przejrzeć naprawdę, ja tak postrzegam coraz częściej kryzys, trudności.

Nawiazuje to do sobotniej Ewangelii o Jezusie śpiącym w łodzi, czy uczniowie nie byli świadkami cudów , uzdrowień , nakarmienia tysięcy i co w chwili kryzysu, chwili prawdy o sobie mogli odkryć ?

Że są jak żydzi którzy przeszli morze, które zalało wojsko, a dzień później narzekali że wody nie mają i zginą marnie itd. to świadczy o ślepocie , że Bóg dopiero co ich uratował, ale to nie zmienia ich serca, nie przewartościowuje ich życia....
Pisałem ostatnio do Pantopa , pytałem o to czy też "śpiewa pieśń chwały" dopiero po "przejściu morza",(nie odpowiedział, może niech chciał, może nie zauważył)
taka postawa może się nigdy nie skończyć, albo skończyć się wraz ze śmiercią dopiero , można być jak w Massa i Meriba , doświadczać cudu i narzekać w dalszym ciągu i tym myślę jest Jezusowa -Boża pedagogika ,obudzić człowieka ze snu śmierci , im człowiek wrażliwszy tym delikatniejsze gesty, doknięcia potrafią Go obudzić, im jednak obojętny, "gruboskurny" tym trudniej Go dotknąć by poczuł,by się obudził.