Re: MOJE ŚWIADECTWA REKOLEKCJI
: 20 wrz 2019, 8:12
Kilka dni temu wróciłam z pielgrzymki po Ziemi Świętej. Nie da się słowami opowiedzieć uczuć , odczuć , wrażeń. Nie da się pokazać na zdjęciach piękna , nastroju wszystkich miejsc, do których pielgrzymowaliśmy. Szliśmy pustynią Judzką - dróżką po której szedł Chrystus. Upał dawał się we znaki - 58 st C , zero wiatru , zero cienia, kończyła się woda. Było naprawdę ciężko , ale świadomość, że On dał radę dodawała sił. Nad rzeką Jordan, w miejscu chrztu Chrystusa odnowienie chrztu oraz wejście do tej samej rzeki powodowało dreszcze i to nie z zimna, bo woda bardzo ciepła, ale z emocji. Bazylika zwiastowania , Bazylika Bożego Narodzenia z miejscem narodzin Jezusa, Kościół na Polu Pasterzy, Jerycho, Góra kuszenia, Gana Galilejska, rejs łodzią po Jeziorze Galilejskim , Kafarnaum, Góra Błogosławieństw, Tabgha, Góra Tabor, Góra Oliwna, miejsce zaśnięcia Matki Bożej , cała Jerozolima, ściana płaczu i wreszcie Wieczernik, Droga Krzyżowa, Golgota oraz Bazylika Bożego Grobu... Codzienne Msze św. odbywały się w miejscach obecności Jezusa NMP , Św.Józefa i wielu innych świętych. Trudne do ogarnięcia rozumem ,że brałam udział w Eucharystiach , gdzie fizycznie bywał ,chodził , mówił , błogosławił oraz uzdrawiał Chrystus.
Łzy lały się ciurkiem. Początkowo były to łzy , które były odczuciem, iż nie jestem godna być i dotykać tych wszystkich świętych miejsc. Podczas mszy słyszałam głos ,że mam wyjść, że nie mogę brać udział w eucharystiach, nie powinnam. Takie mną targały odczucia. Dopiero egzorcyzm i modlitwa znajomego księdza opiekuna grupy o uwolnienie dała mi spokój , dała wolność od złych myśli. Pozbyłam się blokad, które mnie ograniczały. Poczułam , ulgę , lekkość na sercu i zdjęcie ogromnego ciężaru. Modlitwa była szczególna , bo w grocie narodzin Jezusa. Nie przypadkowo ksiądz wybrał to miejsce - powiedział ,że mam zacząć wszystko od nowa. Nowe życie , nowe cele, nowe spojrzenie na wiarę i Boga.
To było piękne. Ksiądz podał mi Pismo Święte i powiedział , bym otworzyła je sama i wskazała daną linijkę. Niewiarygodne to było, gdy odczytał mi tekst. ,, ... Zachowaj spokój serca i bądź cierpliwy,
a nie trać równowagi w czasie utrapienia ... ,, .........
Najtrudniejsza i najbardziej bolesna dla mnie była Droga Krzyżowa. Stacje były w samym centrum Starego Miasta Jerozolimy . Pomiędzy budynkami mieszkalnymi, pomiędzy straganami, sklepami. Cały ten ruch, gwar powodował , iż mogłam wczuć się dokładnie w atmosferę jaka panowała , gdy Jezus szedł tą drogą.
Nie umiem opisać Wam emocji moich. Szłam na boso , by poczuć każdy kamień , każdy stopień , by chłonąc atmosferę nie tylko duchowo , ale i fizycznie. Serce waliło mi jak szalone. Łzy płynęły po policzkach , gdy uświadomiłam sobie co On czuł , czego doznawał od ludzi. Gdy doszliśmy do Golgoty moje emocje się zawiesiły. W momencie dotknięcia miejsca , gdzie stał krzyż , na którym został ukrzyżowany Chrystus przestały lecieć mi łzy , przestałam odczuwać cokolwiek. Nie uniosłam tego. Nie dochodziło do mnie jak ludzie mogli coś takiego zrobić. Nie pojmowałam umysłem , że ja tam jestem, że w tym właśnie miejscu umarł Chrystus, że była tu jego krew, było jego cierpienie, ból i wiele innych doznań.
Staliśmy w kolejce do Bożego Grobu w ciszy. Nie umiałam się nawet pomodlić. Nie pamiętam moich myśli. Czułam tylko przez gołe stopy zimno kamiennej posadzki. Wchodziliśmy po 3 osoby do Bożego Grobu. Popędzali nas , bo spora kolejka jeszcze czekała , a za 2h mieli zamykać Bazylikę. Każdy dotykał grób i wychodził , trwało to może kilka sek. Pomyślałam , nie - to zbyt mało. Uklęknęłam i przytuliłam się do grobu, objęłam go rękoma. Czułam ciepło tego kamienia, czułam spokój i o dziwo strażnik przestał popędzać, umilkł. Teraz nawet gdy to opisuję ciało moje drży. Trudne , ciężkie, ale zarazem piękne odczucie i uczucie.
Te wszystkie chwile i wiele znaków , które w Ziemi Świętej otrzymałam będą ze mną do końca mojego życia. Zmieniły wiele we mnie. Uzdrowiły, nawróciły. Uświadomiłam sobie będąc w tych miejscach , widząc je osobiście jak bardzo poprzez grzech raniłam Chrystusa. Chrystusa, który tyle zła doznał, który wszystko wziął na siebie , który dla mnie oddał własne życie. Oddał w upokorzeniu, w cierpieniu , w pogardzie...
Zaniosłam do tych świętych miejsc wiele intencji - Was wszystkich , nasz Sychar. Zaniosłam poszczególne osoby , rodzinę, przyjaciół , znajomych. Łatwo nie było , bo szatan szalał. Szalał we mnie samej na początku pielgrzymki oraz w dniu drogi krzyżowej. Na WhatsAppie mam moją grupę osób , które niedawno ukończyły 12 kroków. Właśnie w ten piątek - w czasie, gdy szłam Drogą Krzyżową pisały o trudnych wydarzeniach , doświadczeniach , które działy się w ich życiu, w ich domach. Hm, kolejny znak, kolejny dowód.
Powiem Wam jeszcze,że zafascynowała mnie postać sw. Józefa, a właściwie jego postawa. Pełne zaufanie , pełne podporządkowanie się słowu Bożemu, pełne wykonanie poleceń - zostaw wszystko , wstań i idź. I on tak robił , bez słów ,, dlaczego lub po co ,, . Bez obaw, bez sprzeciwu ,bez wyjaśnień. Podziwiam jego siłę miłości do Maryi. Szkoda,że tak mało go do tej pory znałam. Jest godnym przykładem do naśladowania i daje świadectwo co znaczy ufać Bogu....
Mam nadzieję ,że kiedyś jeszcze wrócę do ŹŚ. Na razie za rok II część - Jordania ...
Łzy lały się ciurkiem. Początkowo były to łzy , które były odczuciem, iż nie jestem godna być i dotykać tych wszystkich świętych miejsc. Podczas mszy słyszałam głos ,że mam wyjść, że nie mogę brać udział w eucharystiach, nie powinnam. Takie mną targały odczucia. Dopiero egzorcyzm i modlitwa znajomego księdza opiekuna grupy o uwolnienie dała mi spokój , dała wolność od złych myśli. Pozbyłam się blokad, które mnie ograniczały. Poczułam , ulgę , lekkość na sercu i zdjęcie ogromnego ciężaru. Modlitwa była szczególna , bo w grocie narodzin Jezusa. Nie przypadkowo ksiądz wybrał to miejsce - powiedział ,że mam zacząć wszystko od nowa. Nowe życie , nowe cele, nowe spojrzenie na wiarę i Boga.
To było piękne. Ksiądz podał mi Pismo Święte i powiedział , bym otworzyła je sama i wskazała daną linijkę. Niewiarygodne to było, gdy odczytał mi tekst. ,, ... Zachowaj spokój serca i bądź cierpliwy,
a nie trać równowagi w czasie utrapienia ... ,, .........
Najtrudniejsza i najbardziej bolesna dla mnie była Droga Krzyżowa. Stacje były w samym centrum Starego Miasta Jerozolimy . Pomiędzy budynkami mieszkalnymi, pomiędzy straganami, sklepami. Cały ten ruch, gwar powodował , iż mogłam wczuć się dokładnie w atmosferę jaka panowała , gdy Jezus szedł tą drogą.
Nie umiem opisać Wam emocji moich. Szłam na boso , by poczuć każdy kamień , każdy stopień , by chłonąc atmosferę nie tylko duchowo , ale i fizycznie. Serce waliło mi jak szalone. Łzy płynęły po policzkach , gdy uświadomiłam sobie co On czuł , czego doznawał od ludzi. Gdy doszliśmy do Golgoty moje emocje się zawiesiły. W momencie dotknięcia miejsca , gdzie stał krzyż , na którym został ukrzyżowany Chrystus przestały lecieć mi łzy , przestałam odczuwać cokolwiek. Nie uniosłam tego. Nie dochodziło do mnie jak ludzie mogli coś takiego zrobić. Nie pojmowałam umysłem , że ja tam jestem, że w tym właśnie miejscu umarł Chrystus, że była tu jego krew, było jego cierpienie, ból i wiele innych doznań.
Staliśmy w kolejce do Bożego Grobu w ciszy. Nie umiałam się nawet pomodlić. Nie pamiętam moich myśli. Czułam tylko przez gołe stopy zimno kamiennej posadzki. Wchodziliśmy po 3 osoby do Bożego Grobu. Popędzali nas , bo spora kolejka jeszcze czekała , a za 2h mieli zamykać Bazylikę. Każdy dotykał grób i wychodził , trwało to może kilka sek. Pomyślałam , nie - to zbyt mało. Uklęknęłam i przytuliłam się do grobu, objęłam go rękoma. Czułam ciepło tego kamienia, czułam spokój i o dziwo strażnik przestał popędzać, umilkł. Teraz nawet gdy to opisuję ciało moje drży. Trudne , ciężkie, ale zarazem piękne odczucie i uczucie.
Te wszystkie chwile i wiele znaków , które w Ziemi Świętej otrzymałam będą ze mną do końca mojego życia. Zmieniły wiele we mnie. Uzdrowiły, nawróciły. Uświadomiłam sobie będąc w tych miejscach , widząc je osobiście jak bardzo poprzez grzech raniłam Chrystusa. Chrystusa, który tyle zła doznał, który wszystko wziął na siebie , który dla mnie oddał własne życie. Oddał w upokorzeniu, w cierpieniu , w pogardzie...
Zaniosłam do tych świętych miejsc wiele intencji - Was wszystkich , nasz Sychar. Zaniosłam poszczególne osoby , rodzinę, przyjaciół , znajomych. Łatwo nie było , bo szatan szalał. Szalał we mnie samej na początku pielgrzymki oraz w dniu drogi krzyżowej. Na WhatsAppie mam moją grupę osób , które niedawno ukończyły 12 kroków. Właśnie w ten piątek - w czasie, gdy szłam Drogą Krzyżową pisały o trudnych wydarzeniach , doświadczeniach , które działy się w ich życiu, w ich domach. Hm, kolejny znak, kolejny dowód.
Powiem Wam jeszcze,że zafascynowała mnie postać sw. Józefa, a właściwie jego postawa. Pełne zaufanie , pełne podporządkowanie się słowu Bożemu, pełne wykonanie poleceń - zostaw wszystko , wstań i idź. I on tak robił , bez słów ,, dlaczego lub po co ,, . Bez obaw, bez sprzeciwu ,bez wyjaśnień. Podziwiam jego siłę miłości do Maryi. Szkoda,że tak mało go do tej pory znałam. Jest godnym przykładem do naśladowania i daje świadectwo co znaczy ufać Bogu....
Mam nadzieję ,że kiedyś jeszcze wrócę do ŹŚ. Na razie za rok II część - Jordania ...