Łk 18, 1-8
W tym wątku, w sąsiednim zatytułowanym „Osobista relacja z Bogiem” viewtopic.php?f=16&t=372&start=195 i wreszcie w tym poświęconym mojemu przypadkowiJezus opowiedział swoim uczniom przypowieść o tym, że zawsze powinni się modlić i nie ustawać: «W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi.
W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: „Obroń mnie przed moim przeciwnikiem!” Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: „Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie nachodziła mnie bez końca i nie zadręczała mnie”».
I Pan dodał: «Słuchajcie, co mówi ten niesprawiedliwy sędzia. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?»
https://www.kryzys.org/viewtopic.php?f ... start=465 rozwinęła się ostatnio ciekawa dyskusja. Po jednej stronie stanął Pantop, a po drugiej reszta świata. Rzecz generalnie dotyczyła szczęścia na ziemi, przeżywania już tutaj radości królestwa Bożego i wrażliwości Boga na nasze wołanie, że takiego "szczęścia" to my już mamy serdecznie dość. Wiem, że upraszczam brutalnie, ale sprowadzając kilka tysięcy znaków do kilkudziesięciu inaczej się nie da. Teraz mam wrażenie, że do tej dysputy poprzez liturgię włącza swój głos główny zainteresowany, czyli Bóg.
Wdowa znakomicie nadaje się na figurę porzuconego małżonka. Doznaje ona od kogoś niesprawiedliwości, co sprawia jej cierpienie. Zwraca się więc do tego, który ma możliwość stanąć w jej obronie i powinien to zrobić. Ten jednak nie chce, bo nie jest dobry, nie boi się Boga, nie jest jak Bóg. Wdowa jest jednak równie nieustępliwa jak dziejąca się jej niesprawiedliwość i cierpienie nią wywołane. Wciąż przychodzi z prośbą tak długo, aż zostaje wysłuchana.
Jezus zaznacza wyraźną różnicę między owym sędzią a prawdziwym Sędzią: tamten zwlekał, Ten nie, Ten prędko weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego. Zapowiada to jednoznacznie. Prośba nie tylko, że na pewno zostanie wysłuchana, ale do tego szybko! Trudno tu nie dopatrzyć się riposty na post Pantopa:
Otóż Bóg nam mówi, że właśnie teraz.
Potem jednak następuje zdanie, które poddaje to niejako w wątpliwość – czy jednak ...? – a w każdym razie stawia to wszystko w innym świetle. Odnosi całą powyższą przypowieść do przyjścia na ziemię Syna Człowieczego. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? Tak pyta Syn Człowieczy będąc na ziemi... Czy chodzi o paruzję? O przyjście królestwa Bożego? To ostateczne, czy to dokonujące się wciąż tu na ziemi? To spełnienie pierwszej prośby modlitwy, której On sam nas nauczył. Przecież to właśnie przypowieść o modlitwie, a Jego uczniowie mają się modlić w ten sposób! Mamy wytrwale zanosić przede wszystkim tę prośbę, o przyjście Jego królestwa, o Jego przyjście, o taką obronę przed przeciwnikiem. To ono, królestwo Boże, żywy Jezus obecny we mnie, ma być tarczą przed Przeciwnikiem, przed Złym. Przed jego złym podszeptom szydzącym z nadziei, kpiącym z cudu, drwiącym z wierności, kuszącym jego wersją szczęścia tu i teraz, mówiącym o Bogu dalekim i obojętnym, poddającym w wątpliwość obietnicę. Obietnicę przyjścia królestwa Bożego – Jezusa, samego Boga! - nie tylko na końcu czasów, ale prędko, już przychodzącego, już będącego w zasięgu ręki. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie? Czy zostanie dostrzeżony?