Jak to naprawić i czy ma to sens .....

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

twardy
Posty: 1889
Rejestracja: 11 gru 2016, 17:36
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak to naprawić i czy ma to sens .....

Post autor: twardy »

Mika pisze: 16 lis 2018, 0:36 itaj twardy ...może masz rację wygadać się ludziom w wspólnocie.
Ale tam gdzie mieszkam nie ma takiej wspólnoty...
Czasem jest trudno obcym ludziom oko w oko mówić o swoich problemach.
Tutaj jest więcej swobody i czuje się tu bezpiecznie
Mika, gdy ja trafiłem na forum, to spędzałem tu po kilka godzin dziennie, a czasem nawet kilkanaście godzin dziennie. Wtedy tego potrzebowałem, ale przyszedł czas gdy odważyłem się wyjść ze swoim bólem do ludzi, ale w realu.
Do najbliższego ogniska miałem 150 km. Nie było to dla mnie przeszkodą, aby pomóc sobie samemu i zacząłem jeździć na spotkania ogniska. Pozwoliło mi to stanąć psychicznie na nogi i poznać przyjaciół, z którymi przyjaźń trwa do dzisiaj.
Może nie jesteś jeszcze gotowa do tego aby mówić o sobie w realu. Może potrzebujesz jeszcze czasu.
Ja wiem, że decyzja o pojechaniu na spotkanie ogniska była dla mnie początkiem mojego zdrowienia.
Atmosfery panującej podczas tych spotkań nie da się porównać z niczym. Wreszcie można być sobą. :)
Ukasz

Re: Jak to naprawić i czy ma to sens .....

Post autor: Ukasz »

Miko,

czytałaś "listę Zerty"?
viewtopic.php?f=13&t=587
Większość zaleceń odnosi się do sytuacji wspólnego mieszkania, ale ogólne wymowa jest łatwa do uchwycenia.
Czymś pomiędzy pisaniem na forum a spotkaniem w realu są wspólne modlitwy na Skype - zakładka na głównej stronie forum, trzecia od góry. Np. kompleta o 21.45 trwa zwykle tylko ok. 10 minut, ale przed i przede wszystkim po można trochę porozmawiać. Jeżeli nie możesz przyjechać na spotkanie ogniska, to gorąco polecam.
Nirwanna ma rację, że praca nad własnymi wadami pomaga w budowaniu świadomości własnej godności i odzyskiwaniu radości z życia. Jednocześnie jest to trochę zindywidualizowane i jak czytam Twoją historię, to myślę tak, jak Sisi. Jest już z czego czerpać, tamtego też nie zaniedbywać. Jesteś wielka, ale możesz być jeszcze większa!
Nie do końca się zgadzam z tym, że należy całkowicie chronić przed ciężarem tej sytuacji dorosłe już dzieci. Warto chować umiar, ale one to już trochę pomóc mogą. Chociażby słuchając, pozwalając się wygadać - jeżeli oczywiście nie wyczujesz u nich oporu przed tym. U mnie starszy syn słucha chętnie, młodszy nie chce. Ja akurat nie mam ciężkiej sytuacji i nie muszę tego na nich kłaść, raczej ich trochę informuję ze względu na nich samych, żeby wiedzieli, co się dzieje, ale różnica między nimi jest wyraźna.
I jeszcze jeden taki szalony pomysł przyszedł mi do głowy. Twoja życie było tak niezwykłe i tak piękne, że na pewno jest warte opisania. Masz teraz kłopoty materialne, może warto pomyśleć, czy jakieś wydawnictwo (kościelne?) nie chciałoby przygotować książki? Oczywiście na tyle "poprawionej", żeby nie ogłaszać wszem i wobec tożsamości osób. Taka opowieść o dzielnej niewieście mogłaby mieć duże wzięcie...
Mika
Posty: 297
Rejestracja: 12 lis 2018, 22:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak to naprawić i czy ma to sens .....

Post autor: Mika »

Napisałam list dziś do męża....
Może powiecie czy tak może być bo ja tak to czuje .....


Mój Mężu....
Postanowiłam do Ciebie napisać. Może w ten sposób będzie mi łatwiej powiedzieć i pokazać co czuje.
Wiem, że nie chcesz być ze mną że chcesz to zakończyć.nie chodzi o wymuszanie na tobie czegokolwiek. Ty jesteś mężu dorosłym człowiekiem i sam podejmiesz decyzję z którymi później będziesz musiał żyć. Ja na pewno nie przytakne Ci ani nie napiszę z Tobą pozwu rozwojowego.Ale za nim to zrobisz pomysl o naszych dzieciach A przede wszystkim o naszej córeczce. Ja wiem że dam radę ja wychować na szczęśliwa i dobra kobietę ale oprócz 2 godzin 3razy w tygodniu które Ty z nią spędzasz to zapewne nie wystarczy aby córka miała dobry wzorzec i fundament na przyszłość w tworzeniu swojej rodziny. Bo obraz zostanie jej na całe życie i z taką wizja rodziny wejdzie w swoje życie.



Pamiętam kiedy przyjechałes do nas na stałe z Anglii. Byłam bardzo szczęśliwa, bardzo mocno Cię pokochałam i wierzyłam że uda nam się stworzyć szczęśliwa rodzinę. Ty bardzo marzyłeś o rodzinie o dzieciach. Masz ślub było dla mnie jednym z najwspanialszych dni czułam się przy Tobie. Pamiętam jak lubiłam zasypiać kiedy mnie przytulales.

[...] bardzo mnie bolało kiedy jechałeś sam do rodziców, na narty na regaty..itp..
Byłam smutna, rozrzalona, zła. Bardzo chciałam abyś to Ty mój mąż nauczył mnie jeździć. Tesknilam za Tobą bolało mnie kiedy o naszych sprawach twoi rodzice wiedzieli więcej niż ja czułam się zdradzona bez najbliższa mi osobę. Kogoś to jest dla mnie mężem ale i przyjacielem.Moją ostoją.Byłam Ci zupełnie obojętna czasem czułam się nie jak żona ale jak intruza jak wróg. Co doprowadziło mnie do kłótni mnie dz nami. Bolało mnie jak mnie dojechałeś i mówiłeś że od 4 lat nie kochasz. To było okropne czułam jak by mi ktoś kogo kochasz bezgranicznie dał cios prosto w serce.
To co wydarzyło się w czerwcu. Już dalej nie mogłam patrzeć jak nasza rodzina się rozpada A rozpadła się Ty wolałem wyjechać albo iść do sypialni a ja siedziałam z mała. Wiem może to zabrzmi głupi nie wiem czy mnie zrozumiesz ale to było wołanie o ratunek dla małżeństwa.Wiele Razy chciałam z Tobą gdzieś wyjść nie chodzi aby za coś płaci ale spędzić czas chociaż by głupi spacer zawsze było na nie. Twoja praca i rodzice byli wazniejsi niż ja i dzieci tak to czołam.Da nich miałeś czas dla naszej rodziny nie. Nawet teraz bo nie masz. Co nas oddalało od siebie coraz bardziej. Ja się do tego przyzwyczaiłam ale bolało mnie to okropnie czułam żal.




Ile razy w kłotniach próbowałam Ci to powiedzieć może nie umiejętnie ale przez ostatnie 5 miesięcy przeszłam dużą drogę nad sobą. Nad pracą na swoimi emocjami oraz patrz inaczej na rodzinę postrzeganwiem co w rodzinę jest ważne lub co mniej.
Oboje nie potrafimy ze sobą rozmawiać bez kłótni przemocy. Ja pracuje cały czas nad sobą powierzyłam nasze małżeństwo Bogu. I znalazłam spokoju.

Nie zmusza Cię do powrotu nie o to chodzi. To musi wyjść z Ciebie z chęci ratowania naszej rodziny. Bo zburzyć i rozwieść można się zawsze ale stworzyć coś to przetrzyma to jest wyczyn.
Decyzja jest teraz po twojej stronie.
Wiesz co do Ciebie czuje i znasz moje zdanie. Nadal będę się modlić o pomoc Boga dla nas i dla naszego małżeństwa.

Twoja żona
[...]
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak to naprawić i czy ma to sens .....

Post autor: Nirwanna »

Mika, wykasowałam z listu Wasze imiona, warto nie podawać ich publicznie.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Mika
Posty: 297
Rejestracja: 12 lis 2018, 22:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak to naprawić i czy ma to sens .....

Post autor: Mika »

Ok dzieki
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak to naprawić i czy ma to sens .....

Post autor: SiSi »

Miko kochana,
Popłakałam się nad twoim listem. Zrozumiałam Cię bo jestem tak samo zraniona, bo odczuwam podobnie.
Napisałam trzy takie listy.
Żaden nie był zrozumiany.
Ściskam.
twardy
Posty: 1889
Rejestracja: 11 gru 2016, 17:36
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak to naprawić i czy ma to sens .....

Post autor: twardy »

Mika, przeczytaj spokojnie jeszcze raz ten Twój list. Jest w nim bardzo dużo literówek, które warto poprawić, jeśli go jeszcze nie wysłałaś.
Mika
Posty: 297
Rejestracja: 12 lis 2018, 22:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak to naprawić i czy ma to sens .....

Post autor: Mika »

Dziękuję Sisi ...
Twardy wiem że są literówki ale mam coś z klawiaturą i czasem mi głupoty pisze. Oczywiście poprawiłam i wysłałam .....
Tobie. Ukasz też dziękuję za ciepłe słowa...
Co do opisania tego wszystkiego to nie wiem czy ktoś by chciał czytać A co dopiero wydac
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Jak to naprawić i czy ma to sens .....

Post autor: s zona »

:D
Ukasz pisze: 16 lis 2018, 18:55 Miko,

Nie do końca się zgadzam z tym, że należy całkowicie chronić przed ciężarem tej sytuacji dorosłe już dzieci. Warto chować umiar, ale one to już trochę pomóc mogą. Chociażby słuchając, pozwalając się wygadać - jeżeli oczywiście nie wyczujesz u nich oporu przed tym. U mnie starszy syn słucha chętnie, młodszy nie chce. Ja akurat nie mam ciężkiej sytuacji i nie muszę tego na nich kłaść, raczej ich trochę informuję ze względu na nich samych, żeby wiedzieli, co się dzieje, ale różnica między nimi jest wyraźna.
Ukasz ,
zgdzam sie innymi Twoimi sugestiami ,ale z tym nie moge ..

Prosta kobieta jestem ,ale uwazam ,ze to duzy blad nakladac na dzieci nasze zranienia malzentkie .. Te dzieciaki Miki maja zaledwie po ok 20 lat i ich psychika nie jest jeszcze w pelni uksztaltowania .. wg mnie to jest za duze obciazenie ,zeby zwierzac sie dziecku ze zranien zadanych przez meza/mezow .. To nie wniesie nic dobrego ..
Uwazam ,ze wystarczajaco ,jesli dzieci dowiedza sie prawdy bezposrednio od nas ,ale Bron Boze bez niepotrzebnych szczegolow, robienia powiernikow i co najgorsze bez wspolnego frontu z nimi przeciwko ojcu .. to moze sie kiedys zemscic ...na Tobie tez ...

Ale goraco polecam Liste Zerty .. u mnie sie sprawdzila na odleglosc .. i Skype rowniez ...a odnosnie spotkania w Ognisku ,to pamietam ,jak kiedys Mirakulum mowila ,ze jechala piewszy raz 400 km z polnocy na poludnie Polski ,ale czula taka potrzebe ... a potem zalozyla Ognisko u siebie :)
Miki , zycze Ci abys odnalazla sie na Twojej drodze zycia ...
Dzisiaj na mszy sw ksiadz podal , jako przyklad takie opowiadanie .. kiedy ornitolog znajduje orla w gniezdzie kur , ktory grzebie z kurami w ziemi .. kiedy probuje go przekonac ,ze on moze wiecej , wypuszcza go do gory ,ptak spada na ziemie ,bo tak jest przyzwyczajony .. Dopiero ,kiedy zanosi go w gory i wypuszcza nad przepascia ,ptak ,zeby sie ratowac musi wydobyc z siebie sily /przelamac w sobie strach ,zeby sie wzbic w gore i nie runac w przepasc ..
Moze i nam Pan Bog daje ta szanse ,zeby wyzwoilic to ,co nalepsze w nas a nie grzebac sie , jak do tej pory ..

Miki , dobrze ,ze tu trafilas.. mnie forum uratowalo od zrobienia glupstw i te wieczory i noce spedzone na wysluchiwaniu katechez wzmocnily mnie .. rady madrych sycharkow rowniez :D
jacek-sychar

Re: Jak to naprawić i czy ma to sens .....

Post autor: jacek-sychar »

Zgadzam się z s zona.

Dzieci, nawet dorosłe, dalej maja być naszymi dziećmi, a nie powiernikami naszych problemów.
To może je przerosnąć.
Ukasz

Re: Jak to naprawić i czy ma to sens .....

Post autor: Ukasz »

No dobrze, s-zono i Jacku, posypuję głowę popiołem i wycofuję się rakiem, ale też trochę bronię. Nie chodzi o składanie na dzieci, nawet dorosłe, ciężaru naszego dramatu, przede wszystkim decyzji. Przed udziałem w tym, poczuciem współodpowiedzialności za sytuację, trzeba je bezwzględnie chronić. Żeby lepiej pokazać, co mam na myśli, opowiem tu krótko swoją aktualną sytuację i udział moich dzieci.
Szczegóły są w moim wątku,
viewtopic.php?f=10&t=541&start=195
ale rozrzucone na kilkudziesięciu stronach, od 14-tej poczynając, więc je tu streszczę.
W rodzinnym domu moich rodziców, którego teraz jestem współwłaścicielem (żona nie, bo to darowizna), są trzy samodzielne mieszkania. Jedno moich rodziców: obejmuje część parteru i pierwsze piętro. Drugie moje na części parteru, tu mieszkaliśmy całą rodziną od kilkunastu lat, potem synowie się wyprowadzili, a ostatnio żona praktycznie też, choć jeszcze tu bywa i trzyma swoje rzeczy; twierdzi, że wciąż tu mieszka. Trzecie na strychu, gdzie mieszkała kiedyś moja siostra z mężem i dziećmi. Uzgodniliśmy, że ja z żoną przeprowadzimy się na strych, a starszemu synowi z jego żoną oddamy w użytkowanie to mieszkanie na dole, w którym spędził połowę swojego dzieciństwa. Natomiast młodszy będzie mógł dzięki temu zamieszkać w dwupokojowym mieszkaniu w bloku, które ja odziedziczyłem i w którym teraz mieszka starszy syn z żoną. Zamiast płacić za wynajem komuś będzie na własnym i jeszcze może zaprosić kogoś. Zacząłem przygotowania do tych zmian. Potem żona nagle zmieniła zdanie i wycofała swoją zgodę mówiąc wprost, że robi mi na złość. Ja odpowiedziałem, że ustalony plan i tak zostanie zrealizowany. W to wszystko były jednak mocno wciągnięte nasze dzieci, szczególnie starszy syn i jego żona. Przekazałem swoje stanowisko i jego uzasadnienie jemu i następnie też bezpośrednio jego żonie, bo tak chcieli. Drugi chciał tylko krótką informację i też taką otrzymał. To jednak nie do końca wyczyściło sytuację, bo żona zaczęła grać dziećmi i robi to do tej chwili. Mówi i pisze im, że dzieje jej się krzywda, że jest wyrzucana z domu, że to jest znęcanie się nad nią i żeby w tym nie brali udziału. Obaj synowie zostali w ten sposób postawieni w trudnej sytuacji. Żeby było jasne, że nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za moje decyzje mieszkaniowe, poinformowałem wszystkich, że mieszkanie na dole zostanie opróżnione niezależnie od tego, czy starszy syn zdecyduje się tam wprowadzić, czy nie. Może więc powstać taki dziwny układ, że ja zmuszę żonę do opuszczenia mieszkania wbrew jej woli, choć potem nikt w nim nie zamieszka. Pretensja żony do mnie będzie więc w tym wypadku jeszcze większa, szansa na pojednanie jeszcze spadnie. Jest to jednak konieczne, aby w najmniejszym stopniu nie obciążać dzieci ciężarem moich decyzji, wpływających w sposób zasadniczy na przyszłość naszego małżeństwa.
Mam nadzieję, że ten przykładem jednoznacznie potwierdzam zdanie s_zony i Jacka, że nie wolno obarczać dzieci, nawet dorosłych, ciężarem naszego kryzysu.
Jednocześnie starszy syn sam często pyta, jak się układa między nami i jak sobie z tym radzę. Nie ucinam tych rozmów, chętnie je podejmuję. Uważam, żeby nie wchodzić w niepotrzebne szczegóły, żeby nie nastawiać go przeciwko mamie, żeby mówić o niej z miłością. Jest o tyle łatwiej, że nie jestem w dołku, nie mam potrzeby wylewania swojego bólu. Trochę go jest i o nim też mówię, ale jako o czymś, z czym sobie dobrze radzę.
Młodszy nie chce w ogóle rozmawiać o tych sprawach, więc tak też jest - choć z nim mam częstszy i bliższy kontakt.
Sugerując Mice sięgnięcie w jej osamotnieniu do pomocy dorosłych dzieci miałem więc na myśli potraktowanie ich - na tyle na ile okażą się same gotowe i chętne - jako towarzyszy do rozmowy o niektórych trudnych sprawach. To może dotyczyć samotnych wieczorów, trudności organizacyjnych czy materialnych, dodatkowych kłopotów i trosk pojawiających się niezależnie od kryzysu, ale też spraw codziennych i radości, jakie przecież też się zdarzają. Chodzi więc o to, żeby dzieci chronić, podejść do sprawy z wyczuciem, do każdego indywidualnie, ale zarazem nie zakładać z góry, że nie mogą być w tej sytuacji żadnym wsparciem, bo za wszelką cenę trzeba je trzymać jak najdalej.
Było rozwlekle, ale - mam nadzieję - przynajmniej zrozumiale.
Mika pisze: 16 lis 2018, 20:58 Co do opisania tego wszystkiego to nie wiem czy ktoś by chciał czytać A co dopiero wydac
Niech się wypowiedzą osoby, które dobrze znają również stare forum, ale ja jeszcze nie spotkałem tak niesamowitej historii, a Twoja postawa w niej jest po prostu piękna i warta ogłoszenia całemu światu.
jacek-sychar

Re: Jak to naprawić i czy ma to sens .....

Post autor: jacek-sychar »

A ja dalej podtrzymuję swoje zdanie, że z dziećmi, nawet dorosłymi, nie wolno i nie warto rozmawiać o konfliktach między rodzicami.
Na początku kryzysu straciłem z środkowym synem kontakt na jakieś dwa lat. Miał wtedy 16 lat. Najmłodszy też za bardzo był obciążany tą wiedzą. Miał wtedy 13 lat. Od czasu gdy się jakoś podniosłem psychicznie, nie rozmawiam z nimi na temat naszej rodziny jako całości, czy na temat ich mamy w szczególności.
Teraz wszystkie mają ponad 20 lat, ale dalej nie chcą, żebym rozmawiał z nimi na temat mamy.
One kochają nas niezależnie od wszystkiego i te rozmowy tylko pogłębiają w nich frustrację.
Im mniej o tym z nimi rozmawiam, tym mam lepszy z nimi kontakt.
Oczywiście mówię o sobie i o nich. Ale tematu mamy nie poruszam.
Mika
Posty: 297
Rejestracja: 12 lis 2018, 22:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak to naprawić i czy ma to sens .....

Post autor: Mika »

Dziękuję Wam za ciepłe słowa.
Powiem Wam ...iż moje dzieci mają obraz całej sytuacji i swoje zdanie na ten temat...
Masz rację Ukasz to nie są małe dzieci i nie powiem córce i synkowi którzy mają 20 lat że Tata ciągle pracuje tak jak córce co ma 3 lata.
Napewno im nie powiem co tak do końca mnie trapi ale też nie zamierzam ich oklamywac. Mają swój rozum czasem sami że mną porozmawiaj mam bardzo mądre dzieci które zawsze są obok i tak jak już wcześniej Wam pisałam o wszystkim im tak do końca nie powiem bo jestem ich matką i też mi nie wypada. A po drugie to moim zdaniem nie z nimi ten temat powinien być omawiany.
Ale wsparciem dla mnie są i to wielkim .....
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Jak to naprawić i czy ma to sens .....

Post autor: s zona »

Mika kochana ,
kiedys tez tak sadzilam , jak Ty teraz .. ale z perspektywy czasu widze ,jak bardzo sie mylilam ..

Nasze dzieci sa o kilkanascie lat starsze od Twoich z wlasnymi rodzinami i ustabilizowani zawodowowo .. synowa proponowala mi nawet ,ze przeprowadzi nam rozwod .. ale uchowaj Boze ,skorzystalam tylko z adwokata z polecenia ..

Teraz bylabym bardzo wstrzemiezliwa , tylko minimum ,co absolutnie koiecznie .. nic ponad ,bo to sie potem zemsci w innych relacjach ...
Stad moja prosba ,zeby jednak dzieciom zostawic ich troski dorastania a nasze malzenskie dylematy rozwazac wsrod doroslych ..
ale to Twoja decyzja ,

ps Goraco polecam Ci 12 Krokow , Nirwanna ostatnio proponowala w innym watku ,wiec moze jest to technicznie mozliwe na dzis .. my czekalismy ok 2 lata ...ale Warto .... widze teraz ,jak rany z dziecinstwa funkcjonuja przez nasze cale dorosle zycie...

Miki slucham teraz nagran z ost rekolekcji z ks Dziewieckim , nwm ,czy widzialas ....
https://www.youtube.com/watch?v=r9B9SHQ ... XQqsf-vt2c
Pomodle sie na Apelu o 21h :)
Mika
Posty: 297
Rejestracja: 12 lis 2018, 22:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak to naprawić i czy ma to sens .....

Post autor: Mika »

Dziękuję S żona..
Nie zrozumcie mnie złe nigdy bym nie zaczęła tematu sama z dziećmi ani broń Boże kazał im stawać po któreś ze stron.
Jeśli córka czy synowie mają taką chęć i przyjdą i zapytaj np. Mamo czy Tata wróci i co dale ... Ja mówię że nie wiem bo taka jest prawda sami widzą co jest przecież mieszkają razem z nami i widzieli jak to wszystko wyglądało....
Ale nigdy bym nie chciała aby zajmowali jaka kolwiek pozycję.

Dzisiaj miałam ciężki dzień ...
Mój syn miał wypadek autem na szczęście nic mu się nie stało ani młodszemu synowi też...
Ale auto masakra...ale to tylko auto..
Dziękuję Bogu ze oni są cali i zdrowi ( tylko poobijani).
ODPOWIEDZ